Kagami nie
mógł doczekać się momentu, w którym samolot postawi swoje koła na pasie. Nienawidził
latania, niezależnie od tego, jak często to robił. Nie pomagało mu to, że obok
niego spał Aomine (jak zawsze, z szeroko otwartymi ustami chrapał tak głośno,
że pewnie słyszeli go wszyscy). Próby budzenia go były na nic; wystarczyło, by
mężczyzna wsiadł do samolotu (auta, autobusu, pociągu, czegokolwiek), a
zasypiał niemal od razu. Jedyną rzeczą, która poprawiała Kagami’emu humor było
to, że wkrótce zobaczy swoją rodzinę, a także będzie mógł pochwalić im się
kolejnym, zdobytym dla Japonii tytułem mistrzowskim.
Trenerem reprezentacji został
kilka lat temu Kagetora i niemal od razu zwerbował do drużyny jego i Aomine
(gdyż tylko oni zawodowo zajmowali się koszykówką). Na co dzień obaj grali w
drużynie Toyota Alvark, która rezydowała w Tokio. Dosyć szybko wciągnęli się w
grę na międzynarodowym poziomie i teraz ich duet stanowił postrach zawodników
NBA. Poza tym, Kagami narzekał i narzekał, ale trochę cieszył się z obecności
kumpla; często bywali poza domem, czasami nawet i przez dwa miesiące nie wracając
do Japonii, więc obecność znajomej twarzy (chociaż irytującej) była
pocieszająca. Rozmowy na Skype i przez telefon pomagały, ale ogromnie tęsknił
za Kuroko i brakowało mu go podczas gry.
Kiedy w końcu samolot zaczął
podchodzić do lądowania, szturchnął Aomine łokciem, a potem lekko kopnął w
łydkę.
-Ej, obudź się, jesteśmy.
-Spierdalaj, Bakagami.
-Sam spierdalaj, Ahomine. Jak dla mnie możesz zostać w
samolocie i nie wracać do domu – prychnął, odpinając pasy. Aomine pomarudził
trochę i posapał wściekle, ale też zaczął się ogarniać.
W gruncie
rzeczy on również marzył o tym, żeby zobaczyć swoją rodzinę. Nie widział ich
dwa miesiące, a przez Skype nie mógł nawet dotknąć Sumire (chociaż często
dotykał palcami monitora, ale wtedy jego żona zaczynała płakać, chociaż starała
mu się tego nie pokazywać i walczyć, ale tęsknota była silniejsza). Aomine parę
razy mówił o tym, że przecież mają takie oszczędności i firmę, że może rzucić
zawodową grę w koszykówkę, ale wtedy dostawał – zazwyczaj – szmatą lub
patelnią, a Sumire warczała, że ma robić to, w czym jest dobry. Poza tym, żona
wiedziała, jak bardzo jest to dla niego ważne.
Gdy wraz z
całą drużyną weszli do sali przylotów, otoczyli ich dziennikarze, a błyski
fleszy oślepiły na chwilę rozespanych koszykarzy. Wkrótce jednak ich kapitan
uniósł w górę puchar Ligi, a ludzie zaczęli bić brawa. To trzeci rok z rzędu,
kiedy drużyna Japonii przywoziła trofeum do kraju i przez rok dzielnie go
broniła. Oczywiście, wszyscy chcieli zrobić zdjęcia i rozmawiać z dwoma najlepszymi
zawodnikami, ale Aomine Daiki i Kagami Taiga już zdążyli uciec. Dziennikarze
szukali ich wzrokiem, ale ich uwagę przykuł Kagetora, który – nie żeby
specjalnie wybrał moment – zaczął udzielać wywiadu.
Kagami
pierwszy zauważył w tłumie znajome, jasne niebieskie włosy. Pokazał Aomine
palcem kierunek i po chwili obaj już przedzierali się przez tłum. W kapturach
na głowie i w ciemnych okularach, jedynie wzrostem przykuwali uwagę, ale
udawało im się uniknąć spotkać z fanami.
-Tetsu – ucieszył się Kagami, a Kuroko na chwilę zapomniał o
tym, jak się oddycha.
Byli
partnerami już prawie trzynaście lat, a on wciąż patrzył na Kagami’ego tak, jak
wtedy, gdy pierwszy raz zrozumiał, że go kocha. Uścisnęli się lekko,
zostawiając czułość na później, kiedy będą w swoim domu. Co prawda, Kagami
sześć lat temu w wywiadzie otwarcie przyznał się do tego, że żyje w związku z
mężczyzną (co wywołało poruszenie, ale nie tak wielkie, jak kiedyś; minęło w
końcu kilka lat, świat zrobił się o wiele bardziej tolerancyjny) ale nie chciał,
by Kuroko stał się osobą medialną. Jedyne zdjęcie, jakie trafiło do prasy to to
z ich ślubu, które zamieścił na swoim publicznym profilu na portalu
społecznościowym.
Wyjechali
wtedy na kilka tygodni do Stanów, by Kuroko mógł poznać lepiej rodzinę Kagami’ego,
a także zobaczyć miejsca, w których jego partner dorastał. Decyzja o
małżeństwie była podjęta szybko i spontanicznie, zaręczyny w hotelu, z
szampanem i truskawkami, a dwa tygodnie później już w jednym z małych urzędów
stanu cywilnego zebrali się ich wszyscy przyjaciele (Kuroko podejrzewał, że
Kagami planował to wcześniej, w końcu jak udało mu się ściągnąć i zakwaterować
wszystkich w tak szybkim czasie?), a uśmiechnięta urzędniczka ogłosiła ich
mężem i, cóż, mężem. Z tego, co było wiadome Kuroko, Akashi i Izuki
planowali podobną ceremonię już wkrótce.
-No proszę, proszę, za każdym razem, gdy wracacie, mam
wrażenie, że jesteście więksi – odparł Kuroko, uśmiechając się i lekko
ściskając Aomine. –Hej, chłopcy!
Nagle od
wystawy sklepu bezcłowego oderwały się trzy maluchy. Dwóch z nich było dosyć
wysokich jak na swój wiek; mieli ciemniejszą karnację i granatowe włosy, jak
ich ojciec, ale fiołkowe oczy niezaprzeczalnie odziedziczyli po matce. Piszcząc
radośnie, rzucili się w stronę Aomine, a on kucnął i szeroko otworzył ramiona,
by bliźniaki mogły w nie wpaść.
-Tatuś! – krzyknęli zgodnie, a Aomine przez kilka sekund
walczył ze łzami. Uwielbiał swoich synów i nienawidził tego, że ze względu na
ukochany sport nie mógł być zawsze z nimi.
-Hej Ryō, hej Shō – wymruczał, tuląc ich do siebie.
Pachnieli jak dzieci, jak ich pokój; gumą do żucia i słońcem. Aomine nie
wiedział, jak Sumire to robi, ale to zapewne jej zasługa… -Gdzie mama?
Zgubiliście ją czy znów uciekliście, co?
-Och… - oczy Ryō,
starszego, ale bardziej spokojnego, nagle zrobiły się wielkie. –Wujek Kuroko ci
nie mówił, tatusiu?
-Wujku? – spojrzenie Shō szukało pomocy u Kuroko.
Kuroko z
trudem oderwał wzrok od Kagami’ego, który właśnie kucał i ostrożnie obejmował
ich syna. Adoptowali go trzy lata temu, gdy miał zaledwie roczek. Był sierotą,
podrzuconą na próg Domu Dziecka, a Kuroko zakochał się w nim niemal od razu,
kiedy z Kagamim weszli do środka. Formalności związane z jego adopcją były
ciężkie, ale obaj dołożyli wszelkich starań i w końcu im się udało. Co prawda,
wciąż byli kontrolowani i sprawdzano, czy dziecku nie dzieje się krzywda, ale
czas między kolejnymi wizytami opiekuna ich rodziny wydłużał się, więc zdawali
sprawdzian celująco za każdym razem.
-Hej, Tatsuya – powiedział Kagami do synka, podnosząc go i
sadzając na swoim ramieniu. Czarnowłosy maluch wydawał się być lekko
onieśmielony jego obecnością (w końcu Papa wyjeżdżał tak często), ale gdy tylko
znalazł się ponad metr wyżej, niż sam sięgał, zaraz się uśmiechnął.
-Hej, papo – nieśmiało dotknął małą dłonią jego policzka, a
Kagami drgnął, czując, jak w jego sercu rozlewa się ciepło. Kuroko również się
uśmiechał, chociaż trochę panikował, kiedy jego mąż podnosił dziecko. A co
jeśli je upuści?
-Hej, Tetsu, gdzie Sumire? – zapytał Aomine, zarzucając
torbę na ramię i łapiąc synów za ręce.
-Och, Aomine… Ona znów…
Aomine wraz
z synami weszli do domu, od progu hałasując i śmiejąc się. Starał się nie
pokazywać swoim dzieciom tego, że wiadomość o chorobie żony go przeraziła.
Przecież trzy dni temu rozmawiali na Skype, mówiła, że wszystko w porządku i że
już nie może się doczekać, aż wróci, bo ma dla niego niespodziankę. Dlaczego
nic nie powiedziała wcześniej?
-Hej – z kuchni wyszła jego matka, a chłopcy z okrzykiem
„babcia!” rzucili się w jej stronę. Pani Aomine, jakby na to przygotowana,
wyjęła z kieszeni fartucha po jabłku i podała im.
-Hej – zdjął buty kopnięciem, dopiero widząc wzrok kobiety,
grzecznie ustawił je obok ściany. Niezależnie od tego, ile miał lat, mama była
mamą. –Gdzie Sumire?
-Śpi do góry. Myślałam, że krzyki Kagami’ego, gdy Kuroko
parkował ją obudzą, ale nie.
Mężczyzna
uśmiechnął się mimowolnie; cały Tetsu. Dostał od Kagami’ego na rocznicę ślubu
wypasioną, czarną Toyotę Verso i jeździł nią niesamowicie ostrożnie. Ale z parkowaniem
zawsze miał problemy, a Kagami, żeby rozbawić trzech małych urwisów, udawał pod
domem atak paniki.
Mieszkali
po sąsiedzku od dobrych siedmiu lat już. Nie mówiąc sobie o tym nawzajem, każdy
z nich kupił domek z małym ogrodem, żeby móc się do niego wprowadzić z rodziną,
po czym okazało się, że zostali sąsiadami (Kuroko i Sumire wciąż ze śmiechem
wspominali ich miny, gdy ten fakt wyszedł na jaw). Na początku obaj kręcili
nosem, ale potem zgodnie zakupili obręcz do kosza i postawili go w ogródku, by
móc grac i uczyć swoich synów.
Przeskakując
po dwa schody na raz, Aomine wbiegł na piętro, starając się nie hałasować, by
nie zbudzić Sumire, jeśli ta wciąż spała. Był trochę zły; dwa miesiące temu
miała mieć operację usunięcia macicy, ale nie mógł z nią zostać (bardziej to
ona kazała mu przestać marudzić i jechać do Stanów, bo zaczynały się
eliminacje). Jeśli lekarze coś spartaczyli, jeśli coś poszło nie tak, to
osobiście ich powybija.
Do ich
wspólnej sypialni wszedł tak cicho, jak mógł, i poczuł lekkie wzruszenie, kiedy
zobaczył ukochaną kobietę, śpiącą na jego połowie łóżka, w jego koszulce, na
jego poduszce. Głupia, pomyślał czule, podchodząc do Sumire. Usiadł na
brzegu łóżka i pochylił się, by pocałować żonę w skroń.
-Hej, skarbie – wyszeptał.
-Hej. Tupiesz jak słoń, wiesz? – uśmiechnęła się lekko i
usiadła na łóżku, przecierając wierzchem dłoni oczy. –Gdzie dzieciaki?
-Z mamą na dole – wyjaśnił szybko, szukając wzrokiem
jakichkolwiek objawów choroby na jej twarzy. Jednakże, prócz tego, że Sumire była
potwornie wręcz blada, wyglądała dobrze. –Co się stało? Dlaczego nie
zadzwoniłaś, że się źle czujesz? Złapałbym pierwszy samolot i…
-…i ominąłbyś finał, a potem jęczał, że Kagami wygrał bez
ciebie. Poza tym, wcale nie czuję się tak źle. Po prostu jestem zmęczona i
poprosiłam Kuroko, żeby wziął tylko chłopców.
Aomine
mimowolnie uśmiechnął się z dumą. Kilka lat temu, kiedy Sumire kończyła studia,
a on rozpoczynał karierę, uznali, że to, że nie mogą mieć dzieci, nie jest
niczym złym. Nawet zaczęli rozważać adopcję, czekając na operację Sumire, kiedy
okazało się, że dziewczynie udało się zajść w ciążę. Kiedy w gabinecie lekarz
oznajmił im, że na świat przyjdzie nie jedno, a dwoje dzieci, Aomine popłakał
się z radości (aczkolwiek do dzisiaj temu zaprzeczał). Był przy porodzie (co
prawda, zemdlał w momencie, w którym usłyszał, że jest ojcem) i zawsze starał
się być częścią życia swoich dzieci.
-Wezmę ich potem do ogrodu, porzucamy trochę do kosza to
zasną i… ej, zagadałaś mnie. Jak poszedł zabieg? – zapytał z troską.
-Nie było żadnego zabiegu, Daiki – Sumire lekko się
uśmiechnęła, widząc, jak mąż gniewnie marszczy brwi.
-Oszalałaś?! Rozmawialiśmy o tym tyle razy, powinnaś…
-Zamknij oczy – przerwała mu, kładąc palec na ustach
Daiki’ego. Ten jeszcze pomruczał ze złością, ale wiedział, że nie ma sensu się
kłócić. Zamknął posłusznie oczy i czekał; po szeleście materiału domyślił się,
że Sumire wstaje i odruchowo wyciągnął rękę, żeby ją przytrzymać (Co ta
kobieta zrobiłaby beze mnie? Zemdlała i umarła na podłodze!).
-Hehe, przytyło ci się beze mnie, co? – zapytał, głaszcząc
ją po brzuchu i boczku. –Nadrobimy to w nocy i…
-Otwórz oczy, idioto – westchnęła ciężko Sumire. –Jestem w
czwartym miesiącu ciąży, ty przerośnięty kretynie – dodała z czułością, widząc,
jak Aomine szeroko otwiera usta, a po chwili znów ma łzy w oczach.
Na drugim
końcu Tokio, w największym miejskim szpitalu, właśnie kończyło się sympozjum
dla lekarzy. Midorima wyszedł z sali konferencyjnej, zachwycony swoim
przemówieniem. Oha Asa miała rację, dziś był jego szczęśliwy dzień. Prezentacja
o rekonstrukcji kolana po zmiażdżeniu, okraszona poradami i propozycjami
rozwoju chirurgii urazowej wywołała furorę, a jemu samemu wróżono szybką i
błyskotliwą karierę.
Wszedł do
swojego gabinetu i z ulgą zauważył, że jeszcze nie jest spóźniony na kolację.
Jego żona nie lubiła, kiedy zostawał dłużej w pracy i marudziła, a Midorima nie
lubił jej jęków poza sypialnią (chyba, że na miejsce zbliżenia wybierali inne
miejsce, ale na samą myśl o tym robił się czerwony).
-Shintarou?
Odwrócił się w stronę drzwi i skinął głową swojemu ojcu.
Od czasu,
kiedy zaręczył się z Yuną, jego matka udawała, że nie istnieje. Siostra również
się na niego wypięła, ale Midorima ani na moment nie pomyślał o rozstaniu.
Myślał, że na dobre stracił rodzinę (dobrze, że pomagał mu dziadek i dostał
swój fundusz powierniczy, a także rodzice Yuny i jej brat byli całym sercem za
nimi i przyjęli go do domu jak własnego syna), ale po rozwodzie rodziców,
ojciec jako jedyny zaczął utrzymywać z nim kontakt. Matka przeniosła się do
innego szpitala i tak naprawdę nie widział jej już od dobrych 10 lat.
-Ojcze – powiedział krótko, ściągając swój fartuch i
wieszając go na stojaku. Poprawił krawat i sięgnął po marynarkę, jednoznacznie
sugerując starszemu mężczyźnie, że już wychodzi.
-Mały ma wkrótce urodziny, co?
-Tak, w środę – Midorima miał tę datę zakreśloną w
kalendarzu na zielono.
-Chciałem do was wpaść, Yuna mówiła, że nie robicie nic
wielkiego, ot, kolację, ale mam sympozjum w Hong Kongu i wyjeżdżam już dzisiaj.
Chciałem ci dać to – wskazał na pudło, które stało oparte za drzwiami o ścianę.
–To nic wielkiego…
-Jak nie? Ma z metr wzrostu!
-Och, Shintarou, nie w tym sensie. To taka zabawka. Mam
nadzieję, że mu się spodoba. Pozdrowisz go ode mnie, prawda?
-Taak – mruknął, drapiąc się w kark. Jeśli tak skończy się
rozmowa, Yuna go w domu zabije. –Jak wrócisz z sympozjum… wpadnij na kawę –
burknął, a jego ojciec się rozpromienił.
-Z przyjemnością!
Midorima
wracał do domu z poczuciem dobrze wypełnionej misji. Jeśli powie Yunie, że
zaprosił ojca na kawę, ta z całą pewnością go pochwali. Kiedy wysiadł z auta,
podszedł do kwiaciarni niedaleko ich domu i kupił mały bukiet kwiatów, a także
zrobił zakupy w sklepie ze zdrową żywnością, podejrzewając, że Yuna dzisiaj
nawet nie wyszła z domu.
Widząc w
oddali swój dom, zatrzymał się na chwilę i zamyślił. Nigdy nie podejrzewał, że
pewnego dnia będzie wracał do miejsca, w którym ktoś na niego czeka. A
tymczasem w oknach świeciło się światło, a w ogrodzie suszyło pranie, o którym
Yuna znów zapomniała. No cóż, to on je zbierze, kiedy ona będzie kładła ich
syna spać…
-Wró… - urwał, kiedy na progu potknął się o adidasy w
średnim rozmiarze; po tym, w jaki sposób były brudne, wiedział, że należały do
jego syna. Z cichym westchnięciem ustawił je porządnie przy ścianie, a potem
obok postawił swoje.
Wchodząc w
głąb domu, usłyszał muzykę i mimowolnie się uśmiechnął. Tak, ich dom był chyba
najbardziej rozśpiewany w okolicy, chociaż o ile Yuna była we wszystkim
wspaniała, tak śpiewanie było jej najsłabszą stroną. Cieszyło go jednak to, że
kiedy czuła się swobodnie, kochana i szczęśliwa, śpiewała sama do siebie. Był
wtedy pewien, że nie popełnił błędu i ma przy sobie najwspanialszą osobę na
świecie.
Oparł się o
framugę drzwi do kuchni i patrzył, jak jego żona i syn tańczą w kuchni, w rytm
jakiejś lekkiej, angielskiej piosenki o tym, że każdy chce i każdy zasługuje na
miłość. Ich kot skakał między nimi, zachwycony wstążkami kuchennego fartuszka
Yuny.
Uwielbiał
na nich patrzeć zarówno wtedy, jak oboje spali, jak i wtedy, gdy szaleli.
Zawsze zastanawiał się, jakim cudem ich syn, chociaż wyglądał jak jego wierna
kopia (nawet był już dosyć wysoki jak na swój wiek), cały charakter
odziedziczył po niej. Czasami upilnowanie ich obu w tłumie ludzi było tak
ogromnym wyzwaniem, że Midorima psychicznie przygotowywał się do niego już
tydzień wcześniej.
-O, Shintarou! – Yuna nagle się zatrzymała i odgarnęła z
czoła grzywkę, uśmiechając się promiennie.
-Tata! Zatańcz z nami!
-Ja nie tań…
-No chodź – Yuna wciągnęła go na środek kuchni i zaczęła się
śmiać, widząc jego skonsternowaną minę. Midorima zaczął jednak nerwowo drgać i
kołysać się, co oboje przyjęli ze śmiechem. Okręcił Yunę, a potem złapał w
ramiona i pocałował.
-Fuuj!
-Ech, Aki, kiedyś też będziesz chciał całować kobiety – Yuna
zaśmiała się, poprawiając mężowi krawat.
-Ale mamo, wtedy wymieniamy się bakteriami, to
niehigieniczne!
No tak,
parę jego cech też miał, przyznał w myślach z uśmieszkiem zadowolenia Midorima.
Kiedy w
końcu położył syna spać, zbombardowany pytaniami o to, kiedy pojadą do wujka
Hyuugi (Yuna poszła zebrać pranie), cichaczem przemycił do domu prezent
urodzinowy. Widząc ogromny pakunek, Yuna tylko uniosła brwi.
-Przecież już kupiliśmy mu rower – powiedziała.
-To od mojego ojca. Ma sympozjum w Hong Kongu i nie może
przyjść w środę.
-Szkoda, Aki będzie rozczarowany. Uwielbia twojego tatę.
-Wiem – chociaż sam był tym zaskoczony. –Daj, ja to wezmę –
powiedział, wyjmując jej z rąk kosz z praniem.
Chociaż
ustalili, że to on pracuje zawodowo, a Yuna zajmuje się domem i wychowaniem ich
syna, nie lubił, kiedy pracowała. Chciał wynająć pomoc domową, by jego żona
mogła realizować się jako pisarz (jej książka z bajkami była dosyć popularna),
ale Yuna uparła się, że nie potrzebuje pomocy.
-Żona Aomine była dzisiaj z nim w szpitalu – poinformował
ją, gdy szli do sypialni. Yuna posłała mu pytające spojrzenie, nim szybko
zerknęła do pokoju Aki’ego. Ich syn jednak spał twardo i spokojnie, więc
zamknęła drzwi. –Już wrócili?
-Tak, dzisiaj przed południem. Wiedziałaś, że będą mieć
kolejne dziecko? Tym razem dziewczynkę.
-Ooo – Yuna uśmiechnęła się szeroko. –Pewnie oboje się
cieszą. Połóż to tutaj, jutro będę prasować.
Kiedy
weszła do sypialni i poczuła na sobie dłonie Midorimy, westchnęła z uśmiechem i
odchyliła głowę do tyłu, by mógł ją pocałować.
-Co ty taki napalony? – zapytała. –Zawsze mówisz, że Aki nas
usłyszy, a wtedy będziesz musiał mu opowiedzieć o seksie.
-Aki jest już w takim wieku, że może poznać podstawy. W
sensie no.… że wiesz. Gdy oboje ludzi się kocha i… Aki jest w tym wieku, w
którym mógłby mieć rodzeństwo – dodał cicho, a Yuna zaczęła chichotać.
Co
małżeństwo z nią uczyniło z Midorimy?
Właśnie
zapadał chłodny jak na tę porę roku wieczór, kiedy Izuki zaparkował nieopodal
sali gimnastycznej Aidów i spojrzał w lusterku na dwuletnią dziewczynkę, która
spała w foteliku na tylnym siedzeniu. Dopiero tydzień temu udało im się
sfinalizować wszystkie dokumenty związane z jej adopcją i teraz z Akashim
przyzwyczajali się do myśli o byciu ojcami.
-Ja ją wezmę – powiedział Akashi i pierwszy wysiadł z auta.
Z czułością wyjął ich córkę z nosidełka i oparł ją na swojej piersi, drugą ręką
sięgając po torbę z jedzeniem i pieluchami. Wraz z Izukim wertowali poradniki
dla rodziców i oglądali filmy instruktażowe, więc teraz byli gotowi.
-Dobra, to ja wezmę jedzenie – Izuki wysiadł z auta i
otworzył bagażnik.
Po chwili
przed drzwiami sali gimnastycznej wpadli na Mitobe i Koganei’a. Jak się
okazało, Tsuchida wraz ze swoją żoną byli z wizytą u jej rodziny, więc nie
mogli wpaść, ale Kawahara i Fukuda mieli się wkrótce zjawić.
-Jak za starych, dobrych czasów – zaśmiał się Koganei,
zerkając na nich z uśmiechem. –To jest Ayako, tak?
-Tak – odparł z dumą Izuki, jakby to on albo Akashi wydali
ją na świat.
-Jest podobna do ciebie, Akashi. Taka… kolorowa.
Akashi właśnie miał z chlubą oznajmić, że imię dziewczynko
oznaczało „barwne dziecko”, kiedy usłyszeli za drzwiami tupot nóg, a po chwili
otworzył je czarnowłosy chłopiec w okularach na zadartym nosku.
-Wujek Koga! Wujek Mitobe! Wujek Akashi i wujek Izuki!
-Cześć, Tora – powiedział Izuki.
-Mama mówiła, że macie wejść – oznajmił chłopiec i szerzej
otworzył drzwi.
Wraz ze
sobą do środka wnieśli śmiech i rozmowy. Szybko minęli część sali gimnastycznej
i przez kolejne drzwi weszli do osobnego domu na jej tyłach. Od kiedy Kagetora
zaczął zajmować się profesjonalnym prowadzeniem drużyn, odstąpił swoją salę (i
dom) córce. Riko prowadziła teraz tutaj treningi, skupiając się głównie na rehabilitacji
sportowców. Temat ten stał się jej pasją w tym samym dniu, w którym zaczęła
pracować z Hyuugą nad jego powrotem do zdrowia. To były dni przelanych łez i
zaciskania zębów, gdyż nawet mimo rewolucyjnego zabiegu, kolano chłopaka nigdy
już nie odzyskało dawnej sprawności.
Kiedy
weszli do salonu, na przywitanie im wyszła pani domu. Riko niewiele się
zmieniła przez te lata; mimo dwóch ciąż wciąż miała idealną, szczupłą sylwetkę
i roześmiane oczy. Z lekkim rozczuleniem spojrzała na Ayako i przyłożyła palec
do ust, drugim pokazując, jak w kuchni Hyuuga chodził i kołysał w ramionach ich
dwuletnią córkę.
-Cokolwiek nie zrobię – szepnęła – Ao potrafi uśpić tylko
on. Nie wiem, co takiego robi.
-Ao uwielbia tatę – roześmiał się Tora, który nosił imię na
cześć swojego dziadka.
-A tata uwielbia was oboje. Posprzątałeś w pokoju? Przyjdzie
reszta, pamiętaj – pogroziła mu palcem, a Tora zagryzł wargi, wyglądając
dokładnie tak, jak jego ojciec, kiedy Riko wchodziła do kuchni.
-Idę… sprawdzić! – burknął i uciekł na górę.
Riko odwróciła się do gości z typowym dla dumnych matek
uśmiechem.
-Możesz położyć Ayako w małym pokoju, Akashi. Mamy tam
zapasowe łóżeczko dla Ao i elektroniczną nianię, więc będzie bezpieczna.
-Dzięki – powiedział i skierował swoje kroki właśnie tam;
dobrze wiedział, gdzie są jakie pokoje, gdyż on i Izuki często byli gośćmi w
domu Hyuugów.
-Zasnęła – oznajmił nagle Hyuuga, wchodząc do salonu z córką
w ramionach. Dziewczynka spała, wtulając zapłakany policzek w koszulkę ojca.
Hyuuga
również niewiele się zmienił. Wciąż nie miał ani jednego siwego włosa (chociaż
wszyscy zakładali, że żeniąc się z Riko szybko się takowych dorobi) i nosił
okulary. Jego zielono – szare oczy odziedziczyła ich córka, a Riko wciąż
powtarzała, że Ao oszalała na punkcie swojego ojca jeszcze nim przyszła na
świat.
-Zaniosę ją do pokoju – dodał, ale Riko wyjęła mu ją z
ramion.
-Pozwól mnie chociaż trochę zająć się własną córką –
prychnęła. Hyuuga wiedział jednak, że chodziło głównie o jego kolano. Riko nie
lubiła, kiedy nosił cokolwiek po schodach. Nie sprzeczał się z nią jednak; z
uśmiechem zabrał kolegów do ogrodu i wyjął z turystycznej lodówki napoje.
Wkrótce
dołączyli do nich pozostali; Aomine z rodziną, Midorima z Yuną i synem, Kuroko
z Kagamim i Tatsuyą, a także Kise ze swoją żoną i córeczką. Kiedyś był związany
z Kasamatsu, ale szybko się rozstali. Wciąż byli przyjaciółmi, uznali jednak,
że te kilka skradzionych pocałunków i jedna wspólna noc nie są na tyle
przekonujące, by angażować się mocniej w związek. Wkrótce też, dzięki karierze
modela, poznał kobietę z zagranicy i założył z nią rodzinę; ich córka, Kikyo,
była już piękna, aczkolwiek – ku przerażeniu Kise – odziedziczyła charakter po
matce i zamiast grzecznie siedzieć w sukience, w spodenkach i koszulce goniła
po ogrodzie wraz z chłopcami.
-Tato, tato, chcemy pograć w kosza! – zawołał Tora,
pokazując Hyuudze piłkę. –Będziesz sędzią?
-Jasne. Przepraszam was na chwilę – rzucił kolegom, po czym
odwrócił się do grupy dzieci. –Oi! Zrobiliście już drużyny, łobuzy?
Kiedy Hyuuga
odszedł kawałek, Kuroko oparł się o ramię Kagami’ego i westchnął ciężko.
Chociaż minęło tyle lat i koszmar wydawał się być już tylko wspomnieniem,
często miewał koszmary o tym, co działo się w przeszłości.
-To już trzynaście lat – powiedział cicho Koganei, jakby
czytał mu w myślach. Mitobe spochmurniał, ale patrząc na dzieci, jego czoło się
wypogodziło; czy nie poradzili sobie z traumą? Skończyli szkołę, studia,
założyli rodziny, mieli pracę, a mimo to wciąż spotkali się przynajmniej raz w
miesiącu.
-Taak. Riko raz.… raz na pół roku jeździ do ośrodka, w
którym jest Kiyoshi – oznajmiła Yuna.
-Podobno zdiagnozowali u niego jakieś poważne zaburzenia
osobowości i musi codziennie przyjmować silne leki uspokajające – Riko
spojrzała na swoją dłoń i na obrączkę z białego złota, którą miała na palcu.
Doskonale pamiętała dzień ślubu z Hyuugą; jej ojciec i rodzice Hyuugi płakali,
a oni oboje mieli wrażenie, że swoim szczęściem mogą przenosić góry. Kiedy
jednak wrócili z urzędu do domu i po uroczystej kolacji położyli się spać,
oboje niemal jednocześnie powiedzieli, że brakowało im Teppei’a w pierwszym
rzędzie gości. Obije już mu wybaczyli, chociaż nie zapomnieli, co im zrobił.
–Kiedy jestem u niego sama, to nawet można z nim normalnie porozmawiać, wiecie?
Co prawda, myśli, że Tora i Ao to dzieci moje i jego, a jak wspomnę o Junpei’u…
wpada w szał – westchnęła ciężko i podrapała się w kark, patrząc, jak kilka
metrów dalej jej mąż sędziuje mecz koszykówki.
-To nie twoja wina – szepnęła Sumire. –My… uch…
-Zmienimy temat na weselszy! – zawołał Aomine, uznając, ze
nie po to spotkali się w ten chłodny wieczór, by się smucić. –Zgadnijcie, kto
wkrótce znów zostanie tatą!
-Naprawdę?!
Wkrótce
posypały się gratulacje, a Aomine siedział i kraśniał z dumy. Co prawda,
jeszcze nie rozmawiał z Sumire o tym, jak połączą jego karierę z wychowywaniem
trójki dzieci, w tym całkiem malutkiego, ale na pewno coś wymyślą.
-Riko jak była w ciąży cały czas chciała jeść lody
pistacjowe – zauważył Hyuuga, ku ogólnemu rozbawieniu.
-Przecież ty nienawidzisz pistacji! – zaśmiała się Yuna.
Midorima się nie odzywał; nim Aki przyszedł na świat, niemal co noc biegał do
sklepu po ogórki w occie.
Riko tylko się roześmiała lekko i uśmiechnęła do męża, który
patrzył na nią z czułością. Omal go nie straciła, ale mimo tego, co się stało,
byli razem i już na zawsze będą. Pewnego ciepłego poranka wyznał jej miłość, a
teraz pewnego chłodnego wieczoru, prawie czternaście lat później, kochali się
jeszcze mocniej.
I chociaż
miała z szczęśliwą informacją poczekać jeszcze dwa tygodnie, do rocznicy ich
ślubu, ale chyba już dziś, gdy goście pójdą, wyzna mu, że znów ma ochotę na
lody pistacjowe.
No wonder your heart feels it's flying
(Nic dziwnego, że Twoje serce czuje, że lata)
Your head feels it's spinning
(Każdy
szczęśliwy koniec jest całkiem nowym początkiem)
Let yourself be enchanted, you just might break through
Let yourself be enchanted, you just might break through
W rozdziale
wykorzystano piosenkę „Seasons of love” (z musicalu RENT) oraz „Ever ever
after” (Carrie Underwood).
Nie mogę uwierzyć w to, że to już
koniec. Pisanie Nee zajęło mi ponad rok i jest to pierwszy, samodzielny fanfick
który skończyłam. Jestem jednak pewna, ze gdyby nie Wy, nigdy by mi się to nie
udało! Z tego miejsca chciałabym podziękować kilku osobom, dzięki którym
pisanie i publikowanie Nee zawsze było frajdą i cudowną przygodą – Wilczkowi,
mojej kochanej współ, za betę i za to, że zawsze słuchała moich durnych
pomysłów; Ace za to, że zawsze jako pierwsza kładła łapki na opowiadaniu i
kiedy zaczynałam, dała mi najwięcej wsparcia; Gosi za to, że niezależnie od
tego, co nabazgrałam (i spoilerów, jakie dostała), KagaKuro i tak ją cieszyło;
Aki, piastunce shipu MidoYu (i osobie, na której cześć zostało nazwane ich
dziecko) za to, że pokochała moją OC. Dziękuję też Sakaki za to, że jako
pierwsza rozgryzła zagadkę mordercy!
A także
dziękuję Wam wszystkim, z imienia i nie z imienia, anonimowym i tym jawnym, za
każde słowo wsparcia i komentarz – gdyby nie Wy, Nee nigdy nie zostałoby
ukończone! *dobra, już, bo zaraz będę płakać*.
Ale, ale!
To, że coś się kończy, nie znaczy, że coś innego się nie zacznie. Od przyszłego
tygodnia (bo na dzisiaj się nie wyrobiłam przez magisterkę..) chcę Was zaprosić
na „In another dream”, gdzie znów spotkacie się z postaciami z Kuroko no
Basuke, tym razem jednak w trochę mroczniejszym świecie! :)
Jeszcze raz
ogromnie dziękuję Wam za wsparcie! Pisanie dla Was było ogromną przyjemnością.
Dziękuję,
Ayu.
Awww! Tyle miłości! Tyle cudowności! Tyle słodkości!
OdpowiedzUsuńAch, no i nie ma za co, słoneczko ty moje x3 Do usług x3
UsuńKise hetero, meh, ale ok, niech będzie xD
IzuAka tacy cudoni i kolorowy x3 tęcza mocno x3
Hiehiehie :D Ale smutno mi, że to już koniec ;__;
UsuńPrzetrwasz xD ciśniesz z drugim i trzecim i czwartym, hoho, po co pisać mgr :D
UsuńHaha, szkoda że nie mogę mieć mgr z Kurokologii.
UsuńNo nie? Świat byłby piękniejszy....
UsuńTak <3 A doktorat pisałabym o Aomine :D "Przemiana wewnętrzna" :D
UsuńEpilog niby cudowny, ale dlaczego rozdzieliłaś na sam koniec Kise i Kasamatsu?! Dlaczego? Jak to przeczytałam ze złości wyłączyłam stronę, bo musiałam ochłonąć. Naprawdę wróciłam do czytania reszty po pięciu minutach. Tak mało o nich było w całym opowiadaniu to jeszcze zamiast na końcu dać im choćby fragment to ich rozdzieliłaś. Aż chce mi się płakać tak to boli:( przecież mogli być razem adoptować córeczkę itd.
OdpowiedzUsuńPozostaje mi tylko mieć nadzieje, że w cesarstwie ich nie rozdzielisz…
Pomijając tą jedną rzecz to wspaniały epilog, ładnie kończy prawie wszystkie wątki:) podobał mi się początek o Aomine i Kagamiego, po prostu cudo. Ich wspólna gra, która porywa tłumy i która prowadzi zawsze do zwycięstwa tym dwóm potworom nic się nie przeciwstawi:)
Trochę żal mi Midorimy, że mamusia z siostrzyczką się na niego obraziły i z nim nie rozmawiają, ale ma wspaniałą żonę i syna, którzy mu to wynagradzają (ewentualnie ojca i dziadka).
Córeczka Riko i Hyuugi jest chyba uwielbiana przez Aomine w końcu mają ze sobą tyle wspólnego.
Mam racje i ku mojej wielkiej rozpaczy w nowym opowiadaniu pojawi się AoKise?
UsuńNo nie wszystkim się mogło skończyć dobrze... a że gdzieś w połowie zmieniło mi się na AoKise i już nie mogłam myślec o KiseKasa ;__; Ale w Cesarstwie wciąż jest KasaKise i na razie nie planuję ich rozdzielać :)
UsuńTak, w nowym ff będzie AoKise, ale Kasamatsu też odnajdzie szczęście :)
Awww ^^ Cieszę się, że reszta Ci się podobała xd
PS. Ao została nazwana na cześć Aomine :3 Jest jej honorowym wujkiem, w końcu ocalił tatę :D
Dla Teppeia skończyło się źle i to mogło wystarczyć.
UsuńCo do AoKise to tak mi się wydawało i rozumiem, ale trzeba było ich zostawić razem, co Ci szkodziło? Tylko mi ich teraz, chociaż w cesarstwie zostaw, bo się załamie. Jedyne dłuższe (powyżej 5 rozdziałów) opowiadanie gdzie wystąpiła ta para to jeszcze na sam koniec ich rozdzieliłaś;( ciągle nie mogę tego przeżyć
Reszta mi się bardzo podobała XD
Aomine ukochany wujek :P
Czy ja wiem czy on ma źle? Siedzi sobie spokojnie w bezpiecznym miejscu, trzy posiłki dziennie, wesoło bo cały czas na dragach, żyje we własnej bajce..
UsuńW cesarstwie jak mowiłam, Ao x Asuna zostaje :D
Słuchanie "One Last Breath" i czytane dedykacji nie jest najlepszym połączeniem na świecie ;______; stara, aż mi się łezki zakręciły akjsbjhbsf ;;;;^;;;;
OdpowiedzUsuńJestem małą mendą, ale złapałam kolejnego chochlika :') " Obije już mu wybaczyli" mała literówka c:
Ale ja tu nie jestem po literówki, hey yo.
MOJE OTP TAKIE PIĘKNE ♥ Yuna go zdemoralizowała, a Karotka zaczyna sobie dzielnie pogrywać :^) takkk, pasuje mi to, oj pasuje. Niech mi przywalą do nagrobka karteczkę, że jestem trashem MidoYunowym i jarałam się jak piroman ogniem, że ich syn został nazwany po mnie :'3 serio Ayu, moje policzki znowu bolą od uśmiechu.
TATA MIDO DEFENCE SQUAD.
IzuAka będą dobrymi ojcami :') chociaż mam wrażenie, że to dziecko będzie mieszanką wybuchową kiepskich żartów i kompleksu Imperatora, heheehee.
Ah patrzcie jaki Ao dumny :D ale nie dziwię się mu, to musi być wielkie szczęście dla niego ;A;
Rozdział był taki przyjemnie sielnakowy, aż się ciepło robiło jak go czytałam <3 Twoje dziecko jest już dorosłe i może iść mordować ludzi, Ayu :')
E tam mała menda ^^ Pisałam z feelsami i są błędy :D
UsuńTak, został nazwany po Tobie i to miała być niespodzianka ale mi nie wyszło, co zrobisz xD Machnęłam się :D Tak! Na Twoim o MidoYu, na moim HyuRiko :D
TATA MIDO <3
O boże, aż sie boję tego połączenia... ale akashi bd uwielbiał córeczkę <3 I Aomine tatuś trójki dzieci ;__;
Bosh... muszę szybko zrobić sobie kolejne!
Będzie mi brakować polowań na nowy rozdział D:
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Junpei i Ao będą w przyszłości jak Kategora i Riko.
Zgadzam się z ChaosAki co do KiseKasa, to w końcu jestem z moich 3 ukochanych shipów z tego fandomu.
Wyobraziłam sobie bardzo uroczą scenkę :
"-Tato, dlaczego nazwaliście mnie Tatsuya?
-Masz imię to moim starszym bracie. Strasznie mi go brakuje"
Suga Senpai
Od przyszłego tygodnia zapraszam na nowe rozdziały pod innym adresem ;)
UsuńOj... gomene ;__;
Awww właśnie o to chodziło! i zdradzę Wam, że to Kuroko wyszedł z propozycją nazwania ich syna na cześć Himuro! :)
ŁAAAAAAAAAA!
OdpowiedzUsuń*turla się po pokoju, krzycząc i pzyciskając tablet do piersi*
Nie wiem, cobyło najlpsze, KagaKuro, moje najukochańcze i ich dziecko, HyuuRiko, płaczący Aho czy napalony Shin-chan xD
Best of the best kobitko, powaliłaś wszystkich na kolana.!
Nie mogę się doczekać nowego opo, pisz szybko!
Dzięki za to i powodzenia w dalszym pisaniu! ;-)
Btw, nowy Fireproof.... uegcjfbfishfis...*prawie popluła ekran* xD
Sama mam problem z wyborem ulubionej pary :D Z założenia miało byc HyuuRiko, ale kocham ich wszystkich xd
UsuńDziękuję :3
Oho! Co Ci się tak spodobało w fireproof? :D
Jeju, czytałam to ponad 10 godzin temu i miałam cały dzień, by się uspokoić i zebrać na jakiś składny i w miarę ambitny komentarz, ale no Ayucchi... Przez Ciebie się nie da!
OdpowiedzUsuńZacznijmy więc od początku, który niby widziałam wcześniej ale i tak wciągałam jak kawę z rana... KagaKuroszkowe dziecko <3 i choć faktycznie Suga Senpai wyżej wymyśliła bardzo ładną scenkę, która sprawiła, że aww'nęłam, tak nie mogę wygryźć z głowy wersji 'to ktoś, kto chciał rozdzielić mój ukochany ship, ale umarł'. Przepraszam.
W ogóle same wizje, jak KagaKuroszki zajmują się Tatsuyą i jak go układają do snu wystarczająco dobrze, by nie obudziły do dźwięki z sypialni i to, co Ci opisywałam, jakby ich przyłapał na złych (pięknie zboczonych) rzeczach <3 Ach, rozpływam się we własnej KagaKurosiowej tęczy.
Co przyszło dalej... a tak, oznajmienie Surime, że jest w ciąży, które mnie powaliło na łopatki, że wylądowałam ze śmiechu na podłodze. Swoją drogą to o ich rozmowach na skypie itp było szalenie urocze.
Next is... OMFG napalony Midorima i to na kogoś kto nie jest Takałkiem XD (przepraszam, MidoTakałki mają troszkę miejsca w mym shipowatym sercu). Fajnie, że chociaż trochę rodziny mu zostało i w sumie zyskał nową :D Plus wyobrażenie Midorimy tańczącego, a nad jego głową przeskakuje kot - bezcenne.
Wtedy nadszedł czas na kolejny szaleńczy nosebleed w postaci IzuAka z dzieckiem. A gdy, przez ostatnią giga fazę, wyobraziłam sobie Akashiego MÓWIĄCEGO do tego dziecka to odleciałam na tyle, że wygasnął telefon XD
JUNPEI JUNIOR JJ, znaczy Tora + Aki + HyuuRiko = huehuehuehuehuehue <3 <3 <3 <3 <3
A wszystkie ich dzieci będą grać w koszykówkę AMEN.
i wtedy... HEJTUJCIE MNIE WSZYSCY ALE JESTEM WYGRYWEM!
Dalej mi się morda szczery i będzie pewnie jeszcze przez bardzo długo! Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję ;*
Jedno mi się tylko rzuciło (tzn dwa, ale o drugim tylko prywatnie Ci wspomniałam xd), mianowicie, skoro Kikyo ma charakter matki i nie nosi sukienek... To jakby miała charakter Kise to by nosiła? XDD
I tak Cię kocham! :D
Za specjalne podziękowania też dziękuję bardzo, choć nie były potrzebne, bo wynagrodziłaś mi KagaKuroszkami ('poznałam' ich YAAY), oraz tym właśnie epilogiem! Przepraszam, że po części sprawiłam, że ludzie teraz rozpaczają...
Przepraszam shipperów KasaKise, KiseKasa... Sorry, not sorry.
xoxo,
TEAM EROTYCZNI MORDERCY.
Taaak :) Ale tak jak Hyuuga i Riko wybaczyli Teppei'owi, gdzieś po drodze Kagami i Kuroko zrozumieli i wybaczyli Himuro. Kagami ogromnie za nim tęskni i Kuroko o tym wie, a gdy postanowili mieć syna... No cóż. Mały był tak podobny, a Kuroko wiedział, że Kagami nigdy sam tego nie zaproponuje, więc to on uznał, że ich syn dostanie imię po wujku :)
UsuńBTW, jakie dźwięki z sypali, Kuroko taki cichutki :D
To o rozmowach na Skype.. pomyślałam o naszych :P
Tak, MidoYu <3 Tanczący Midorima wygląda zarąbiście śmiesznie :D Ale też słodko, równie słodko, jak IzuAka i ich córka xd Totalnie widzę Akashi'ego, który przy niej się wycisza i - ups - może nazwali ją na cześć jego mamy? :3
Tak, tak. Jesteś wygrywem :D (a propo dalszych wygrywów, to w domu czeka na Ciebie kalendarz z Free, z którego w sumie ja chcę 1 czy 2 obrazki, więc reszta Twoja).
Ja równiez przepraszam shipperów KiseKasa...
Biedny mały... nie ma oka. ;c
UsuńJaki cichutki... przy Kagamim wychodzą z niego baaardzo ciekawe i głośne jęki :D
Nawuuuu :3
Nawuuuuu
Rozumiem, że chcesz to na czym jest to coś i nie będę na to narażona? XDD Dziękuuuuję ^^
Och, mówisz o MakoHaru, którzy w Nee też skończyli razem? :3 Tak jak SouRin, zawodnicy Too Gakuen? :P
UsuńMa oba oczka xD Ale też ma pieprzyk pod jednym i czarne włosy <3
God bless you że nie wspomniałaś (zhańbiłaś) o tym w epilogu XDD
UsuńTo się cieszę, że wyraźnie widzi tatusiów <3
Haha xd Nie znasz dnia i godziny, gdzie moje dwa pairingi znow się pojawią :3
Usuńgdzie się pojawią tam przewinę Amen.
UsuńChyba bd musiała czasem omijać całe rozdziały... ;3
UsuńTruudno się mówi ;c
UsuńBoże aż mi się smutno zrobiło T.T Cudowne zakończenie <3 Będzie mi brakować tego opowiadania, ale no prawdą jest, że "co dobre kiedyś się kończy". Na pewno jeszcze wrócę do tego opowiadania :D. Ale opowiadanie w mroczniejszych klimatach też zapewne pokocham :D <3
OdpowiedzUsuńEj, nie smutaj! Wciąż będę Was zalewac moją "tfórczością"! :)
UsuńOby ^^ I tym razem nie bd to Teppei xD
*Nuci sobie, zasypana chusteczkami* To już jest koniec, nie ma już niiiiic~...
OdpowiedzUsuńDobra. Czytałam wcześniej, ale mój długi jak reklama w polsacie komentarz postanowił się zbuntować i się nie zamieścił, wredny.
A więc.
Kagaś i Aoś koszykarze. Approved.
Dzieci Aosia. Approved.
Kuroko miła żonka. Approved.
Myślący Ahomine Debil, który nie zczaił, że jego żona jest w ciąży. Approved, chociaż brakowało mi tu przyjebania mu w łeb wałkiem xD
NAPALONY SHIN-CHAN. SO FCKING APROVED xD
Akashi ma córkę. Approved, tylko ja się obawiam o stan psychiczny tego dziecka ._.
Ogórki w occie. Ludzie, przecież ogórki w occie są super.
Mała wersja HyuuRiko. Approved.
NIE MA TAKAŁO TT^TT
ALE!
Epilog jest super. Tylko brakło mi wzmianki np. o Takao, Kasamatsu (w sensie, czy sobie kogoś znalazł, czy nadal opłakuje Kisię).
*znowu ryczy* MATKOOO, TO TAKIE SMUTNE, STAPH, KONIEC NEE, MATKO, NIE ;-;
Ale jest drugi blog, dam radę!
MATKO, NEE ;-;
Dobra, idę płakać. I tęsknić za Nee. Bo będę tęsknić.
Specjalnie dla tego bloga założę wspaniałą zakładkę wspaniałych blogów. Serio.
A teraz, skoro wszystko kiedyś się kończy, to dla Ciebie:
Gratulacje za doprowadzenie bloga do końca; stworzenia przy tym historii tak interesującej, że wciągnęła tak wiele osób. Pozostaje już tylko życzyć, żeby "Yakusoku" było jeszcze lepsze od Tego.
See you "in-another-dream" ;p
Po pierwsze, wybacz, że odpisuję tak późno, ale idzie sesja i powoli mam dosyć życia </3
UsuńNie wiem dlaczego wszyscy obawiają się o córkę IzuAka xd dziewczynka, zapewniam Was, wyrosła na piekną, młodą kobietę i po wielu perypetiach z chłopakiem(głównie dlatego, że ani Izuki, ani Akashi nie chcieli go zaakceptować, ale to materiał na cały rozdział!) w końcu również wyszła za mąż :D
Hm. Takao jest szczęśliwy, a Kasamatsu również kogoś znalazł - miłą, spokojną dziewczynę, która bardzo lubi jego grę na gitarze :D
Awww /w\ czuję się taka doceniona i wgl! Czytając takie słowa aż chce się pisać więcej ;)
Witam,
OdpowiedzUsuńuwielbiam szczęśliwe zakończenia mimo tego co ich spotkało, udało im się, założyli rodziny, są szczęśliwi, Midorima bardzo się zmienił...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej skarbie nominuję cię do Liebster Award! Szczegóły znajdziesz u mnie na blogu.
OdpowiedzUsuńhttp://yaoiinmyworld.blogspot.com/
/Muszę zacząć nadrabiać zaległości na twoim blogu <333
Wow! Zazwyczaj jestem jak ninja: czytam opowiadania na roznych blogach, poznaje sekrety i znikam bez zostawianiu sladow, ale to bylo fhgvhhghvgf, wiec moge powiedziec tylko jedno: gratulacje!
OdpowiedzUsuńPiszesz genialnie, fajny styl, bez zanudzania czytelnika, potrafisz stopniowac napiecie;)
Poczatkowo obstawialam, ze to Haizaki jest morderca a tu szooook. Kiyoshi, dusza Seirin, zwariowal i lata z nozem po Tokio...
Dziekuje za to, ze dalas mi kilka godzin rozrywki.
Awww, cieszę się, że Ci się podobało i miałaś frajdę :) To najlepsze, co mogę usłyszec ^^
UsuńJeśli to czytasz to fajnie. Raczej nie ale cóż.... To było Z-A-J-E-B-I-S-T-E!!! Od samego poczatku podejrzewałam Teppeja. Stał pod oknem Riko i patrzył jak się ruchali... Stalker..
OdpowiedzUsuńCzy w tym nowym opowiadaniu będzie IzuAka? Te momenty, jak Hyuuga wszedł do pokoju lub Seirin wbiło do szpitala -bezcenne i na zawsze w mym biednym, plączącym teraz sercu....
Kochsm cie za te opko <3
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniałe opowiadanie, super się czytało, a historia rewelacyjna...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńopowiadanie fantastyczne, miałam podejrzenia co do Taapei i się sprawdziły...
wiem, że to trochę czasu minęło, ale mam mama nadzieję, że pojawi się nowe opowiadanie, albo jednak powrócisz do "zmiennych"
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza