niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 4. Wyznania.



Hageshiki kaze ni nare Kono inori  (Stań się zażartym wiatrem, moja modlitwo)
Sadame Kaeru hodo Ima sugu (Tak bardzo, że zmienisz przeznaczenie)
Yoake no kaze ni nare Kurayami no tobira (Stań się wiatrem zachodu słońca, a potem wiatrem)
Kojiakeru kaze ni (Który siłą otworzy drzwi do ciemności)

            Obudził ją ból. Nie chciała przytomnieć i wracać do świata pełnego cierpienia, ale ktoś bezlitośnie oblewał ją zimną wodą. Czuła, jak jej ciało drży; nie miała już nawet siły protestować, kiedy oprawca przywiązywał ją do łóżka i po raz kolejny brutalnie gwałcił. Nie krzyczała, tylko łzy spływały jej po policzkach. Jej oczy były puste, niczym u zepsutej lalki, którą ktoś wyrzucił. Nie czuła już niczego, tylko rosnącą pustkę, która pochłaniała jej uczucia. Kiedy sprawca szarpał ją za włosy, kiedy nacinał jej skórę ostrym nożem, odpływała myślami w przeszłość. Widziała swoje dzieciństwo, beztroskie chwile spędzone z Daikim. Nie łudziła się, że ktoś ją odnajdzie i uratuje. Gdzieś w środku już czuła, że nigdy więcej nie zobaczy swoich przyjaciół i rodziny.

            W środę wieczorem Seirin wciąż trenowało. Riko ukarała ich za pijaństwo zwiększonymi treningami, ale widzieli (oczywiście wtedy, gdy myślała, ze nie patrzą), jak uśmiecha się pod nosem, troszkę nostalgicznie i marzycielsko. Doceniali to, że nie afiszowali się przed nimi swoim uczuciem; na treningach traktowali się normalnie, jak wcześniej. Ale gdy wychodzili z szatni, łapali się za ręce i szli obok nich, mając swój mały, idealny świat.
            W tym momencie Riko właśnie załatwiała zgodę dyrektora na ich wyjazd i koszta, podczas gdy oni biegali i ćwiczyli na sali gimnastycznej.
-Słuchajcie, Rakuzan to nie jest stado babć z balkonikami – ryknął na nich Hyuuga. –Więcej, więcej! Szybciej! Musimy im narzucić tempo gry od samego początku!
Cofnął się i rzucił do kosza, trafiając bez problemu. Mitobe zgarnął piłkę i podał do Kuroko, a ten przekazał ją Kagami’emu. Czuli, jak ich mięsnie wołają o chwilę przerwy, ale Hyuuga był gorszy od Riko.
-Dajesz, Kagami! – wrzasnął, a ten zdobył punkty.
Grali jeszcze przez chwilę, aż Hyuuga zarządził przerwę. Dopadli do ławki tak, jakby była ich ostatnią deską ratunku. Izuki nie miał nawet siły żartować; usiadł, zarzucając sobie ręcznik na kark i sięgnął po wodę.
-W poprzednim wcieleniu byłeś poganiaczem niewolników – jęknął Shinji.
            Hyuuga prychnął i uśmiechnął się. Wiedział, że marudzili, ale nie będą tego żałować. On też był już wykończony. Czuł skurcz w lewej łydce i schylił się, by go rozmasować. Dlatego też pierwszy zauważył, że drzwi do sali się otwierają.
-Riko, to t… - urwał ,widząc na zewnątrz Aomine.
            As Tōō wyglądał niezdrowo. Był przemoczony i, nawet jeśli jego skóra miała inny odcień, widać było, że jest bledszy niż zwykle. Jego ubranie było niechlujne i brudne. On sam wyglądał tak, jakby ledwo stał na nogach.
-Aomine! – Kuroko podbiegł do niego, zaniepokojony.
Seirin również się ruszyło. Kiyoshi złapał Aomine pod ramię, kiedy zauważył, że jego nogawka jest przesiąknięta krwią.
-Co się stało? – zapytał, sadowiąc go na ławce. –Kagami, leć po apteczkę!
-Tetsu, widziałeś gdzieś Satsuki? – Aomine złapał Kuroko tak mocno, że chłopak poczuł ból. –CZY JĄ GDZIEŚ WIDZIAŁEŚ?!
-Nie, Aomine – Kuroko cofnął się. –Aomine, sprawiasz mi ból.
Aomine puścił go i nerwowo potargał sobie włosy. Kagami wrócił z apteczką, którą podał Teppei’owi.
-Co się dzieje? – zapytał szeptem Hyuugę, ale ten pokręcił głową.
-Nie wiem. Z Aomine jest coś nie tak – powiedział zaniepokojony kapitan Seirin. –Aomine, skup się. Co się stało?!
-Nie mogę znaleźć Satsuki. Nie ma jej od niedzieli. Byłem na policji, ale powiedzieli mi, że to jej rodzice muszą zgłosić zaginięcie. A nie umiem się skontaktować z jej rodzicami. Nie wiem, gdzie ona jest. Pokłóciliśmy się. Poszła do domu, obrażona. W poniedziałek jej szukałem, ale nie mogłem jej znaleźć.
Jego opowieść nie miała sensu, ale Seirin zerknęło na siebie.
-I szukasz jej u nas?
-Ona kocha Kuroko, więc może przyszła do niego. Była u ciebie Satsuki, Tetsu?
-Nie, Aomine. Napisała mi w niedzielę, czy pójdę z wami do miasta, ale odsypiałem, więc jej odmówiłem. Od tego czasu nie odzywała się do mnie.
-Nie umiem jej znaleźć – powiedział cicho Aomine, pocierając twarz dłońmi. –Nie wiem, co robić.
            W to całe zamieszanie weszła Riko. Widząc, jak Kiyoshi korzysta sprawnie z apteczki, wystraszyła się, że komuś coś się stało. Szybko odnalazła wzrokiem Hyuugę i widząc go, jak stoi cały i zdrowy, odetchnęła z ulgą. Przeliczyła swoich zawodników; ich liczba się zgadzała, więc kto siedział na ławce?
-Chłopcy, co się sta… Aomine?
-Może ty widziałaś Satsuki? – nigdy nie widziała, by wyglądał on tak żałośnie, jak teraz.
-Nie, nie widziałam jej … - oznajmiła cicho, przysuwając się bliżej Hyuugi. Poczuła, jak jego palce ujmują jej dłoń i splatają się z jej palcami. Poczuła się spokojniejsza.
-Nie wiem, gdzie jest – powtórzył.
            W tym samym momencie zadzwonił jego telefon. Nieznany mu numer. Aomine zmarszczył brwi. Nie wiedział, kto mógłby do niego dzwonić. Przez ostatnich kilka dni nie spał i nie jadł, więc był w kiepskiej formie, nie tylko fizycznej.
Kuroko wyjął mu telefon z ręki i odebrał, patrząc, jak Kiyoshi rozcina nogawkę spodni Aomine i czyści niegroźnie wyglądającą ranę.
-Tak słucham?
-Aomine Daiki?
-Nie, Kuroko Tetsuya – przedstawił się. –Aomine nie może teraz odebrać telefonu, jest opatrywany.
-Och. A jest gdzieś obok ciebie? Chciałam go zapytać, czy wie, kiedy nasza córka ma zamiar wrócić do domu! Zdarzało jej się wcześniej nocować u koleżanek, ale nie tak długo! Od niedzieli nie dała znaku życia!
            Kuroko poczuł, jak oblewa go zimny pot. Zadrżał i wtedy poczuł, jak na jego ramieniu zaciska się dłoń Kagami’ego.
-Kto mówi?
-Jestem Akira Momoi, mama Satsuki. Nie wiesz, gdzie jest moja córka?

            Zaginięcie Momoi zgłoszono tego samego wieczoru. Kuroko i Kagami pomogli Aomine dostać się do jego mieszkania i, z nutą niepokoju, zostawili go tam samego. Postanowili przyjechać tutaj jutro, żeby sprawdzić, jak radzi sobie Aomine.
            Hyuuga odprowadzał Riko do domu. Szli obok siebie w szybkim tempie, trzymając się za ręce tak mocno, jak zagubione w lesie dzieci.
-Boję się, Hyuuga – szepnęła Riko. –Najpierw te anonimy, teraz porwanie Momoi…
-Ale anonimy dotyczyły nas. Nie miały nic wspólnego z Momoi – uspokoił ją. –Poza tym, przestały przychodzić. Nic ci się nie stanie, przyrzekam. Nie dopuszczę do tego – obiecał.
Riko przystanęła i zmusiła go, by na nią spojrzał.
-A jeśli stanie się wpierw tobie? – zapytała. –Nie mogę cię stracić teraz, gdy wreszcie cię odnalazłam.
Hyuuga objął ją i pozwolił, by się w niego wtuliła. Rozumiał, ze nawet jeśli ona i Momoi nie były blisko, to zaginięcie innej dziewczyny, w pewnym sensie z nimi powiązanej, ogromnie ją zaniepokoiły. No i w świetle tych anonimów…
-Nie pozwolę, by ktoś nas rozdzielił, rozumiesz? – warknął, a potem pocałował ją mocno. –Nikt, nigdy. A teraz idziesz do domu i kładziesz się spać, jasne? Chcę mieć pewność, że dotarłaś do siebie. Twój tata jest w domu?
-Tak..
-Więc z nim porozmawiam.
Gdy szli dalej, Riko zastanawiała się, co Hyuuga chce powiedzieć jej ojcu. Dotychczas na widok Kagetory, Hyuugę zjadał strach i trema. Uważała to za słodkie, ze tak bał się jej tatusia, chociaż (jeszcze) nie robili nic złego.
            Dlatego też, zaprosiła go do środka, ale nie poszła na górę. Chciała być obecna przy tej rozmowie.
            Kagetora Aida odłożył gazetę i zerknął na Hyuugę ze złością.
-Odprowadzasz moją córkę do domu bardzo późno, czterooki. Mam nadzieję, że nie przyszło ci do głowy coś głupiego po drodze.
-Panie Aida – zaczął Hyuuga, prostując się. Jestem mężczyzną, do jasnej cholery, pomyślał. –Panie Aida, ja i pana córka chodzimy ze sobą.
-Riko, skarbie, przynieś tatusiowi glocka z szafki. I przeładuj go w drodze tutaj. Mam mały biznes do załatwienia z czterookim.
-Tato! – prychnęła i stanęła obok Hyuugi. –Nie chcę, żebyś się denerwował. Ale Hyuuga to mój chłopak i tak zostanie.
Kagetora przez chwilę przypatrywał się im w milczeniu. Żałował, że jego zony nie ma teraz obok. Aczkolwiek ona pewnie wzięłaby stronę Riko. Usiadł ciężko i wydał z siebie cierpiętnicze westchnięcie.
-No dobrze. Skoro to daje ci szczęście, Riko… Możesz wię.. – umilkł, widząc jej wzrok.
-Nie przyszedłem pana irytować – powiedział Hyuuga, mocno ściskając dłoń Riko. –Chodzi o to, że w okolicy doszło do porwania dziewczyny, tylko o rok młodszej od Riko. Rozmawiam z panem jak mężczyzna z mężczyzną. Ja mogę się opiekować Riko poza domem .Ale w domu to pana zadanie.
            Kiedy Kagetora wstał, Hyuuga myślał, ze za chwilę dostanie w zęby. Uniósł wzrok, patrząc ojcu Riko prosto w oczy. Nawet ona była zaskoczona; nigdy nie widziała, żeby Hyuuga się tak zachowywał. Chyba opanował zdolność clutch time poza boiskiem, pomyślała.
            Ku zdumieniu ich obojga, Kagetora wyciągnął rękę do Hyuugi. A następnie uścisnął ją, jak mężczyzna mężczyźnie.
-Dziękuję – powiedział. –Zaopiekuję się nią teraz. Ale liczę na ciebie, Hyuuga.

            Gdy wyszedł z domu Riko, przeszedł kawałek i z impetem usiadł na ławce.
-O boże, myślałem, że umrę – jęknął Hyuuga, ściągając okulary i trąc oczy. –To było straszne.
            Ale cieszył się, że wreszcie Kagetora wiedział o wszystkim. Co prawda, ojciec Riko będzie mu teraz patrzył na ręce, ale z drugiej strony dał mu znać, że myśli o jego córce poważnie.
Nagle zadzwonił jego telefon.
-Kiyoshi? – zapytał, marszcząc brwi.
-Możemy się spotkać, Hyuuga? – głos kolegi był przytłumiony.
-Teraz?
-Tak. Teraz.
            Spotkali się w ulubionej knajpie zawodników Seirin. Gdy Hyuuga tam dotarł, Teppei już na niego czekał. Zamówił już jego ulubioną kawę i hamburgera, więc nie narzekał, gdy się rozbierał i siadał naprzeciwko niego.
-Co jest? – zapytał, ujmując w zimne dłonie kubek.
-Chciałem z tobą pogadać. O Riko.
Hyuuga zmarszczył brwi. Unikał wzroku przyjaciela. Nie chciał patrzeć mu w oczy, ponieważ dobrze wiedział, o czym Teppei chciał z nim rozmawiać.
-Domyślasz się – powiedział tamten, jakby czytał mu w myślach.
-Tak. Też kochasz Riko – wyrzucił z siebie Hyuuga.
            Te słowa zawisły pomiędzy nimi, a atmosfera zrobiła się gęsta. Hyuuga patrzył na swoją kawę, ale całkiem stracił apetyt. Czuł, jakby w żołądku miał cegłę.
-Kocham – powiedział cicho Teppei. –Ale chodzi mi o to, że nie chcę stawać między wami. Chcę, żebyście byli szczęśliwi – wyznał. –Pasujecie do siebie. Zawsze pasowaliście.
-Zawsze… - powtórzył automatycznie Hyuuga.
-Mhm. Wiedziałem, że nie mam u niej szans. Zawsze wolała ciebie – uśmiechnął się. –Gratulacje, Hyuuga. Cieszę się waszym szczęściem.

            Hyuuga wracał do domu oszołomiony. Nie bardzo rozumiał, jakim cudem w ciągu jednego wieczora jego związek z Riko został zaakceptowany przez jej ojca, a potem przez Teppei’a. No cóż. Nie powinien narzekać.
Kiedy znów zadzwonił telefon, miał ochotę go nie odbierać, ale kiedy na wyświetlaczu zobaczył imię Riko, odebrał.
-Tak?
-JESZCZE NIE DOTARŁEŚ DO DOMU?!
Odsunął telefon od ucha i pozwolił jej się wykrzyczeć, a jej krzyki zlały się w potok niezrozumiałych słów.
-Nie – powiedział po chwili. –Teppei chciał się ze mną spotkać. Wracam właśnie do domu.
-Zaginęła już jedna osoba!
-Skarbie, jestem już pod domem – uspokoił ją. –Dobranoc, Riko. Do jutra.

Omoidasu no ga kowakute (Boję się pamiętać)
Hitomi kokoro o tozashite (Zamykając me oczy i serce)
Nandomo kesou to shita no sono tabi ni anata afureta
(Wiele razy starałam się to wymazać, ale za każdym razem zalewasz moje wspomnienia)


W rozdziale wykorzystano piosenki „Mai Kaze” (Yoshioka Aika) oraz Kimi no Kioku (mao).

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 3. Przyjaciele są rodziną, którą sami wybieramy.





            Nad Tokio powoli zapadał zmrok. Cienie kładły się na ulicach, a ludzie przyspieszali kroku, by jak najszybciej dotrzeć do swoich domów. Było zimno, a zawodzący wiatr niósł ze sobą obietnicę śniegu.
            Prawie cała drużyna Seirin zebrała się w ciasnym mieszkaniu Kagami’ego. Brakowało tylko dwójki – Hyuugi i Riko – ale, jako że o nich miała być ta rozmowa, nie zostali na nią zaproszeni. Kagami również nie wiedział, o co chodzi drużynie, ale skoro przyszli, nagotował gar herbaty i przyniósł go wraz z chochlą do salonu, gdzie postawił go na stole. Wszystkie jego kubki były z różnych kompletów; część przywiózł z Ameryki, część kupił tutaj.
-Nie wiedziałem, że lubisz kubki z nadrukiem – powiedział Kuroko, trzymając w dłoniach kubek z Grumpy Catem i napisem „I need coffee”.
-Uważam, że są zabawne.
-Szalenie – poparł Izuki, obracając w dłoniach swój: „I’m not the morning person”.
Mitobe również się uśmiechnął. Siedzący obok Shinji z zapałem coś notował na kartce papieru. Pierwszoroczniacy siedzieli z nimi, każdy z nich jednak milczał.
-No okej, skoro już Izuki i Mitobe nas tutaj zwołali, może powiedzą, o co chodzi – zaczął Kagami. –I dlaczego nie zaprosiliśmy kapitana i Riko?
-Bo będziemy rozmawiać o nich.
Kiyoshi nalał sobie herbaty z garnka, uważając, że to całkiem pomysłowe, zrobić tyle herbaty naraz. Jednakże, kiedy usłyszał, ze drużyna chce rozmawiać o Riko i Hyuudze, poczuł w żołądku nieprzyjemny ciężar.
-A co z nimi? – Kagami spojrzał po swoich przyjaciołach.
-Kagami, czy tylko ty nie zauważyłeś, że są w sobie zakochani? – zapytał z niedowierzaniem Kuroko.
-CO?! Oni są w sobie zakochani?! – Kagami szeroko otworzył oczy. Nic takiego nie zauważył. Owszem, czasem widział ich razem na przerwie czy jak wracali razem ze szkoły, ale pewnie opracowywali wtedy strategię, a nie rozmawiali o.. no o tym, o czym ludzie rozmawiają na randkach. W świecie Kagami’ego kochać można było jedynie koszykówkę.
-Nie tylko – Izuki się uśmiechał szeroko – chodzą ze sobą. Ups. Wymsknęło mi się. Przepraszam. Nie wiecie tego.
Mitobe przytaknął.
-No okej – Kiyoshi napił się herbaty. To, co powiedział Izuki, zabolało go. –Ale dlaczego nam nie powiedzieli?
-Bo, skupcie się: „to źle może wpłynąć na nasze relacje” – Izuki dla odmiany skrzywił się z pogardą. –Jeśli ktoś z was uważa, ze to, co jest między nimi jest złe, niech powie to teraz lub zamilknie na wieki.
            Zarówno on, jak i Mitobe spojrzeli się na nich tak, jakby mówili „odezwijcie się, a nad ranem wyłowią wasze zwłoki z rzeki”. Ale kiedy przez kilka sekund wszyscy milczeli, obaj znów się uśmiechnęli.
-Więc, skoro oni się kochają – Kagami zgiął jeden palec – i chodzą ze sobą – zgiął drugi – to po co my się w to mieszamy? Świetnie sobie poradzili bez nas.
-Kagami, chodzi o to, żeby przestali się ukrywać, bo nie robią nic złego – westchnął Kuroko. Cieszył się, że Kagami rozróżnia prawą stronę od lewej i umie wiązać sznurówki, inaczej mogliby mieć problem.
-Może ukrywają się z ważnego powodu? – wtrącił Kiyoshi. –Wiecie, ojciec Riko nie wygląda na takiego, co przymknie oko na to, co robi jego córka.
-Myślę, że pan Aida to nie jest nasz problem – powiedział Tsuchida. –Myślę, że chodzi im o naszą reakcję. Wiecie, Riko czasem musi nas dotknąć, każe nam się rozbierać, widzi nas w szatni w różnych stanach negliżu. Może Hyuuga boi się, ze my będziemy się krępować?
-Albo Riko boi się, że będzie zazdrosny – dodał Shinji.
-Aż tak źle o nich myślicie? – prychnął Kiyoshi. –Oni są ponad to.
-Zgodzę się z Teppei’em – oznajmił Izuki. –Oni obje po prostu tacy są.
-No okej – Kagami zmarszczył brwi. Starał się nadążać za tokiem rozmowy. –Ale dalej nie rozumiem, po co to spotkanie. Skoro oni nie chcą ujawniać swojego związku…
-… my zrobimy to za nich – dokończył Izuki. –Oczywiście, najpierw będą wściekli. Ale potem będzie płacz, szloch i przytulanie.
-Nienawidzę, gdy cytujesz bajki Disney’a – jęknął Tsuchida.
-Siad beczka! Ale wracając do tematu. Musimy zrobić coś, żeby przestali się ukrywać, chociażby tylko przed nami.
-Tylko co?
-Możemy stanąć przed nimi i powiedzieć „hej, wiemy wszystko, nie musicie się ukrywać” – wymyślił Kagami. Widząc miny kolegów, westchnął. –No co?
-Jesteś tak szalenie pomysłowy, że aż mnie przyćmiło – jęknął Izuki. –Dlaczego o tym nie pomyślałem? A, może dlatego, że to nie będzie zabawne!
Kagami zamilkł. Kuroko uśmiechnął się do niego.
-Uważam, ze pomysł Kagami’ego jest dobry. W ostateczności, jeśli nic nie wymyślimy, tylko to nam zostanie – zwrócił się do swoich starszych kolegów.
-Czyli chcecie wymyślić coś zabawnego? – Kiyoshi się uśmiechnął. –Dobrze. A więc myślmy.

            Hyuuga czekał już od dwudziestu minut na przystanku. Jego irytacja rosła i rosła, w miarę jak koledzy się spóźniali. Nie ma co, umawiać się z debilami, pomyślał, zerkając na telefon. Próbował się już dodzwonić do Izuki’ego i Kogi, ale żaden z nich nie wpadł na to, by odebrać od niego telefon. Poza tym, zastanawiał się, co im chodzi po głowie, skoro kazali mu spakować ubrania na drugi dzień.
-Hyuuga? – ktoś dotknął jego ramienia. Podskoczył, jak oparzony, wyrwany z zamyślenia.
-Riko? – ogarnął i westchnął ciężko. –Nie zachodź mnie tak od tyłu, błagam – jęknął i, korzystając z okazji, że są sami na przystanku, skradł jej szybkiego buziaka.
            Riko zacisnęła palce na jego kurtce i uśmiechnęła się.
-Wybacz, że się spóźniłam. A gdzie reszta?
-Jeszcze nie dotarła – mruknął. –Nie wiem, umawiają się z nami, a potem się spóźniają.
-Może uciekł im autobus? – nie było jej przykro, że koledzy jeszcze nie dojechali. Dawało jej to dodatkowych kilka minut sam na sam z Hyuugą. –Dostałeś jeszcze jakiś anonim?
-Nie. I nie kłamię – dodał, widząc jej minę. –Mówiłem ci, że kolesiowi się znudzi.
-Mhm – wsunęła dłoń w jego dłoń i poczuła, jak ją ściska. I mimo, że oboje mieli rękawiczki, poczuli dosyć szybko wzajemne ciepło.
            Hyuuga chciał ją pocałować, ale kątem oka zauważył Kuroko, który biegł do nich. Zaraz za nim biegł Mitobe.
-Przepraszamy! – jęknął Kuroko, zginając się i próbując złapać oddech. –Uciekł nam bus. Kagami dzwonił, że im również. Ale za chwilę wszyscy powinni być.
-Okej – Hyuuga już miał lepszy humor. Dostał buziaka, więc nie mógł się gniewać. –Mitobe, gustowny szalik – powiedział, a Mitobe zerknął na swój szalik z różnokolorowej włóczki. –Siostra ci zrobiła?
Mitobe przytaknął, chowając nos w szaliku. Jego siostry podarowały mu go na urodziny; same go zrobiły, każda po kawałku.
-Szczęściarzu, moje siostry jedynie potrafią ciąć włosy.
-To one pofarbowały cię na blond? – zapytała Riko.
-Taaak. Obie. Miały przy tym niesamowitą zabawę – Hyuuga nie lubił wracać do tego, nawet we wspomnieniach.
            Na szczęście, nie musieli dłużej kontynuować tematu, bo wkrótce nadjechał autobus, z którego wysiedli pozostali. Zrobiło się tłoczno i głośno, bo wszyscy naraz próbowali wytłumaczyć, dlaczego się spóźnili. Hyuuga próbował ich przekrzyczeć, ale nadaremno. Ludzie przyglądali im się z lekkimi uśmiechami. Wielu z nich kojarzyło ich z wiadomości i z gazet: gwiazdy Liceum Seirin, zdobywcy Winter Cup, na co dzień zwyczajne nastolatki.
-Więc, co chcecie robić?
-Idziemy do kina, a potem do kogoś pić! – zawołał Koganei.
-Może być – zgodziła się Riko. –Musicie się odstresować przed meczem. Ale od jutra znów trenujemy, więc nie doprowadźcie się do mega kaca, co?
-Będziesz z nami, nie dopuścisz do tego – zapowiedział Kiyoshi. –Ktoś w ogóle wybrał film czy idziemy w ciemno?
-W ciemno. Spontaniczność jest taka nieprzewidywalna! Kurcze, to było niezłe, co? – Izuki spojrzał na nich, oczekując na oklaski. Jedyne, co dostał, to parę zrezygnowanych spojrzeń i jęknięcie Hyuugi, który uznał, że jego żart był bardzo słaby.
            Po chwili dotarli do centrum. Poruszanie się grupą było ciężkie, bo co chwila ktoś przystawał, by coś pokazać reszcie. Hyuuga starał się iść blisko Riko, ale ręce miał schowane w kieszeni.
            W końcu dotarli do kina. Spojrzeli na tablicę, na której rozpisane były seanse. Riko westchnęła, widząc, jak wszyscy chłopcy wpatrują się w film, w którym grała seksowna modelka i wielkie roboty. Pewnie wybiorą ten. No ale prawo większości..
-A co powiecie na horror? – zapytał Kiyoshi, postępując zgodnie z planem. –Obejrzyjmy horror.
-Horror? – jęknęła Riko niepewnie. Jeśli było coś, czego się w swoim życiu bała, to właśnie horrorów.
-Dobry pomysł. Grają teraz remake tego horroru o małej dziewczynce, która nawiedza blok – Tsuchida postukał palcem w odpowiednie zdjęcie na tablicy. –Byłem na tym z moją dziewczyną, ale chętnie obejrzę drugi raz.
            Wszystko idzie zgodnie z planem, pomyślał Izuki. Teraz tylko musieli kupić bilety tak, żeby dwa miejsca były oddzielone od pozostałych. I najlepiej w takim miejscu, gdzie wszyscy będą wszystko widzieć. Zapowiadał się bowiem ciekawy seans i żaden z spiskujących nie miał tu na myśli filmu.
-Nie wiem, czy wysłanie ich po bilety to dobry pomysł – powiedział Kiyoshi, patrząc na Izuki’ego i Kagami’ego, którzy stali przy kasie. –Mają nietęgie miny.
-Potrafią liczyć punkty, więc chyba potrafią policzyć, ile biletów potrzebujemy – Riko była przerażona. Miała nadzieję, że braknie biletów, chociażby jednego i ona wtedy pójdzie sobie na jakiś inny film. Najlepiej animowany i dla dzieci, gdzie nic nie wyskakuje znikąd i nie straszy.
-Okej, słuchajcie, sprawa jest taka, że prawie cała sala była zajęta, więc pani nas rozrzuciła troszkę – powiedział Izuki, unosząc bilety. Robił lekko zawiedzioną minę, chociaż w środku tańczył z radości. –Większość może siąść z góry, ale cztery osoby dostały miejsca na tych kanapach dla par. Soł. Ktoś reflektuje na takie?
Zapadła cisza. Chłopaki nie patrzyli na siebie nawzajem. W końcu Kuroko westchnął ciężko.
-Ja mogę siąść na takim, nie przeszkadza mi to – powiedział.
-To ja mogę iść z Kuroko – dodał Kagami.
-Okej, pozostaje kwestia drugiej kanapy – Izuki wręczył gwiazdom drużyny ich bilety.
-Mogę iść na kanapę, pod warunkiem, że któryś z was pójdzie ze mną – mruknęła Riko.
-Hmm? Chętni? Ostrzegam, raz widziałem horror z Riko, nie w roli głównej, żeby nie było, no i nasza pani trener potrafi udusić człowieka w czasie seansu – Izuki bezczelnie się uśmiechnął.
-Daj mi ten bilet – burknął Hyuuga. Dobrze wiedział, że Izuki zrobił ten casting specjalnie, wiedząc, ze nie wytrzyma i się zgłosi. No cóż. Nie powinien być z tego powodu zły; nie dosyć, że obejrzy film z Riko, to Izuki dał im pretekst do obejmowania się.
W sumie, jak o tym pomyślał na spokojnie, gdy siadali na swoich miejscach, Izuki wyrządził im przysługę.

            Dwa rzędy dalej Izuki wymościł się wygodnie w fotelu i sięgnął do popcornu, który miał na kolanach Mitobe.
-Ale będzie przedstawienie – powiedział, napychając się jedzeniem i popijając colą.
Mitobe przytaknął, również zajadając się. Podsunął kubełek Teppei’owi, który pokręcił głową.
-Nie jestem głodny – skłamał.
            Prawda była taka, ze  ciężko było mu obserwować Riko i Hyuugę. Siedzieli obok siebie i rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami, nachylając się ku sobie. Czuł się jednocześnie zazdrosny, ale też dziwnie spokojny. Oboje byli jego przyjaciółmi, więc cieszył się, że są ze sobą szczęśliwi, ale gdzieś w nim, jakiś cichutki głosik mówił mu, że oddałby wiele, by teraz siedzieć obok Riko.

            Kuroko wcisnął się w fotel i objął ramionami. Kagami patrzył na niego podejrzliwie. Jeszcze nigdy, nawet podczas najcięższych meczy, nie widział przyjaciela tak spiętego.
-Kuroko… czy ty boisz się horrorów? – zapytał w końcu.
-Strasznie – przyznał. –Jak byłem dzieckiem, przez przypadek obejrzałem jeden w telewizji. Od tamtego czasu nienawidzę ciemności i strasznych filmów.
-Więc czemu zgodziłeś się na plan Tsuchidy? Skoro boisz się horrorów, trzeba było zrobić to, co mówił Kiyoshi..
Kuroko pokręcił głową.
-Ten plan był najlepszy. Zamknę oczy i będę udawał, że nie widzę nic.
            Kagami odwrócił głowę i wbił wzrok w ekran. Na jego policzkach pojawił się lekki rumieniec, ale wyciągnął do Kuroko dyskretnie rękę.
-Jeśli się wystraszysz, możesz mnie ścisnąć – szepnął.
            Nie mógł tego zauważyć, ale Kuroko również się zarumienił. A po chwili Kagami poczuł na swojej skórze dotyk zimnych palców Kuroko, kiedy ten wsuwał swoją rękę w jego rękę.

            Kiedy tylko film się zaczął, Riko opuściła resztka odwagi. Cieszyła się, że w sali jest na tyle ciemno, że nie było nic widać; wsunęła się Hyuudze pod ramię i ukryła twarz w jego szyi. Pierwszy raz przyjęli tego typu pozycję, ale już po chwili oboje uznali, że bardzo ją lubią.
-Ładnie pachniesz – szepnęła mu do ucha.
Hyuuga chrząknął i zarumienił się lekko. Za odpowiedź musiało wystarczyć jej to, że przesunął palcami po jej karku w delikatnej pieszczocie, która wywołała u niej przyjemny dreszczyk. Ale kiedy poczuł, jak jej usta lekko zaciskają się na płatku jego ucha, zadrżał.
-Riko… - jęknął.
-Wybacz – uśmiechnęła się i ułożyła głowę tak, by widzieć ekran, ale w razie czego móc się bezpiecznie skryć.
            Kiedy oboje wciągnęli się w film, całkowicie zapomnieli o tym, że nie są na sali sami. Hyuuga lubił horrory i podobała mu się historia, jaką niósł ze sobą film, podobało mu się również to, ze czuł ciężar głowy Riko na swojej piersi.
            Ona z kolei również oglądała film, ale w ogóle nie kojarzyła, o co w nim chodzi. Odkryła bowiem, że chodzenie z Hyuugą to nie tylko całowanie się i rzucanie na siebie przy najbliższej okazji. To również słuchanie bicia jego serca. Ten dźwięk uspokajał ją i lekko usypiał, ponieważ czuła się tak bezpiecznie, jak jeszcze nigdy, zwłaszcza podczas oglądania horroru.
            Coś w niej całkiem pękło i powstało na nowo. Zrozumiała, ze to, co łączyło ją i Hyuugę, nie było zwykłym zauroczeniem i przyciąganiem seksualnym. Ona naprawdę go kochała. Każde uderzenie jego serca stukało do jej świadomości, jakby mówiło „wpuść mnie i przestań się temu opierać”.

            Kiedy wyszli z kina, Izuki uśmiechnął się do nich. Zauważył, że Riko była lekko zgaszona, a Hyuuga nieobecny myślami. Jednakże, ku jego zdumieniu, również Kuroko wyglądał na całkiem rozkojarzonego, za to Kagami uśmiechał się szeroko. Ich plan jak na razie nie napotkał żadnej przeszkody.
-Co tam, Riko? Żyjesz? – zagadnął, wyrównując z nią krok.
-Lepiej martw się o kapitana, podduszenia bywają niebezpieczne – wtrącił Tsuchida, dołączając do nich.
            Szli teraz tak, że Riko i Hyuuga znajdowali się pomiędzy Izukim i Tsuchidą. Drużyna za nimi szykowała się do kolejnego etapu planu. Jednego z wielu, jak stwierdził Izuki, cytując znów Disney’a.
-Żyję, jak widzicie – warknął Hyuuga. –Ten film wcale nie był aż tak straszny.
-Prawda – dodała Riko, która nawet nie wiedziała, o czym był ten film.
-Może polubisz horrory – zaśmiał się Kiyoshi. –I kiedyś zrobimy sobie prawdziwy maraton, wszyscy razem.
-Świetny pomysł! – zawołał entuzjastycznie Shinji. –Będzie zabawnie.
            Spiskowcy nie wiedzieli, czy „zabawny” będzie maraton czy to, co miało wkrótce nadejść: finałowa scena ich planu, czyli popijawa. Wiedzieli, że człowiek tylko wtedy zdobywa się na szczerość.
            Jako, że w Japonii alkohol można było kupić dopiero od dwudziestego roku życia, zatrzymali się przy podejrzanie wyglądającym sklepie w bocznej uliczce.
-Kagami i Kiyoshi, wyglądacie na najstarszych, idźcie po zaopatrzenie – polecił Izuki. –Ludzie, opróżniać kieszenie.
            Każdy z nich wyciągnął kasę, którą wręczyli chłopakom. Izuki wiedział, że właściciel tego sklepiku raczej nie robił nigdy problemów (to tutaj kupili alkohol na pierwszą popijawę w życiu, po której na kaca cierpieli dwa dni. Tylko Mitobe cudem się ostał i pilnował, żeby poszli spać na materacach a nie na ziemi).
            Kiedy tamci weszli do sklepu, Riko westchnęła głęboko. Słyszała z plotek o tym, jak chłopcy pierwszy raz doprowadzili się do takiego stanu i nie bardzo jej to odpowiedziało, ale wiedziała, że nie ma sensu z nimi dyskutować. Poza tym, będą pić u kogoś w domu, więc wszystko będzie pod jako – taką kontrolą. Miała tylko nadzieję, że Hyuuga i Kiyoshi zapanują nad drużyną.
-Będziecie upijać do nieprzytomności młodszych? – mruknęła do Izuki’ego.
-Muszą przejść kolejny etap chrztu bojowego, nie? Było składanie obietnicy z dachu, było kupowanie kanapek, my się narąbaliśmy jak messerschmitty po jednym meczu, ich kolej.
Trenerka tylko ciężko westchnęła.
-Tylko nie przesadźcie – poprosiła.
            W końcu Kagami i Kiyoshi wyszli ze sklepu; nie dosyć, że ich plecaki wyglądały na o wiele cięższe, w rękach mieli dwie duże siatki. Na swoje usprawiedliwienie mogli dodać tylko tyle, że prócz alkoholu kupili coś do jedzenia.
-Okej, to do kogo idziemy?
-Kto mieszka najbliżej?
-Kto mieszka sam?
            Zgodnie z planem, Kagami zaprosił ich do siebie. Nie było to daleko, zaledwie dwa przystanki autobusem, więc postanowili się przejść. W czasie drogi wymieniali się pomysłami na to, jak zaszokować liceum Rakuzan, gdy już się o nich zjawią. Tsuchida zaproponował, żeby na twarzach namalowali sobie barwy wojenne, na co większość zareagowała śmiechem. Tylko Kuroko zastanawiał się głośno, jakie byłyby to barwy. Starał się też iść blisko Kagami’ego. Nigdy wcześniej nie pił alkoholu i miał przed oczami różne, dosyć pokręcone, wizje tego, co będzie się wkrótce działo.

            W mieszkaniu było ciasno, ale jakoś się wszyscy pomieścili. Obsiedli stół Kagami’ego dookoła, a na blacie wkrótce pojawiły się chipsy, paluszki, czekolada i dwie butelki wódki.
-Kupiliśmy polską wódkę. Ciężko dostać, ale ten facet ma znajomości – powiedział z dumą Kiyoshi. –Tylko nie przegryzajcie jej czekoladą, bo będziecie rzygać – doradził młodszym kolegom.
-Coś czuję, że wszyscy będziemy rzygać – jęknęła Riko.
            Po chwili, na rozgrzanie, poleciała pierwsza kolejka. Kagami wytłumaczył im, że wcześniej pił już z Polakami, którzy byli na wymianie uczniów w Los Angeles.
-Nigdy więcej – oznajmił. –Nas trzeba było spod stołu zbierać, a oni dopiero zaczynali się rozkręcać.
-Wesoły naród – uśmiechnął się Izuki.
            Na dyskretny znak, dany przez Mitobe, Shinji pilnował, żeby kieliszki Riko i Hyuugi były zawsze pełne. Oczywiście, pozostałym też dolewał (Mitobe jako jedyny nie pił), ale troszkę mniej. Mimo to, wkrótce Kuroko miał już zdrowe wypieki na twarzy i opierał się o Kagami’ego tak, jakby ten był wygodnym krzesłem. Kagami również zrobił się czerwony i usiadł tak, by Kuroko siedział między jego nogami (bał się, że młodszy kolega wkrótce zjedzie na podłogę).
-A tak właściwie, Tsuchida – zaczął Kuroko, troszkę sennym głosem. –Chyba jako jedyny z nas masz dziewczynę.
-Chyba tak – Tsuchida lekko się zakłopotał. –Chodzę z młodszą siostrą Mitobe. Ma na imię Yuna.
-Ładniiiee – westchnął Shinji, rozmarzony. –Pewnie jest śliczna, co? Na pewno ładniejsza od Mitobe.
Mitobe uśmiechnął się szeroko, a Shinji odwzajemnił uśmiech.
-Ty też jesteś śliczny, zawsze ci to powtarzam – zwrócił się do kolegi, a Mitobe poklepał go po głowie.
-Oczywiście, że jest. Chcecie zobaczyć zdjęcie?
            Zgodnie z planem, wszyscy przytaknęli, a Tsuchida wyciągnął z portfela złożone na pół zdjęcie. Przedstawiało ono jego i ładną, czarnowłosą dziewczynę w wesołym miasteczku. Oboje uśmiechali się do obiektywu, jakby wygrali los na loterii. Riko westchnęła, marząc, by kiedyś ktoś takie zdjęcie zrobił jej i Hyuudze. Zadrżała, wyobrażając sobie, jakby to było, móc obejmować go, bez stresowania się tym, ze ktoś ich widzi. Albo móc po prostu trzymać go za rękę w tłumie ludzi.
-Zimno ci? – zapytał Hyuuga, nachylając się nad nią. Musiała przyznać, że wzrok miał jeszcze bystry, ale też powoli na jego policzkach kwitł rumieniec. Zdjął swoją bluzę i otulił nią jej ramiona, pozostając tylko w koszuli i koszulce, którą miał pod spodem.
Kuroko przyjrzał się im maślanym wzrokiem.
-Tsuchida, jak doprowadziłeś do tego, że jesteście razem? Ja też mam kogoś na oku, ale nie wiem, jak wyznać swoje uczucia – dodał. Kagami miał ochotę się roześmiać. Kuroko nawet pijany, potrafił wciąż idealnie i przekonująco grać swoją rolę: nieszczęśliwie zakochanego.
-Normalnie. Poprosiłem ją o to. Zostawiłem jej list w szafce. A poznałem ją, jak kiedyś wpadłem do Mitobe po notatki.
-Kapitanie - Kuroko ziewnął i potarł oczy, a Kagami odsunął z zasięgu jego ręki kieliszek i podstawił kubek z sokiem – gdybyś był zakochany, jak oznajmiłbyś to swojej dziewczynie?
-Co to za pytanie? – Hyuuga zamrugał zaskoczony.
Riko poczuła, jak siedząc obok niej, lekko się spina. Ale że sama miała już lekko podniesiony poziom alkoholu we krwi, w dodatku było jej przyjemnie ciepło w bluzie, nomen omen, swojego chłopaka, chętnie chciała posłuchać, co też on odpowie.
-Tsuchida jest najstarszy, potem jesteś ty. Dawałbyś jej swoje ubrania, żeby pachniała tobą?
-O boże, następny jestem ja – jęknął Kiyoshi. A nic nie wiem o dziewczynach – kołysał się lekko, a jego oczy powoli traciły ostrość widzenia. –Hyuuga, powiedz mu coś mądrego, nim się do mnie doczepi z takimi pytaniami.
-Powiedziałbym jej, że ją kocham. To proste – powiedział Hyuuga, nie patrząc im w oczy. –I oznajmiłbym jej, że idziemy na randkę.
-Och. Troszkę brutalnie – westchnął Kuroko, który nie miał tyle odwagi, żeby wyskoczyć z takimi postulatami.
-Ale to fajne – zaśmiała się Riko. –Staje przed tobą i mówi, że idziecie do kina i koniec – dalej chichotała.
            Przy stole zapadła cisza. Wszyscy wpatrywali się w nią, nawet Hyuuga, który czuł, że za chwilę oboje stracą kontrolę nad tym, co mówią. O ile Riko już jej nie straciła.
-O czym mówisz, Riko? – Kiyoshi zamrugał. –Hyuuga tak przed tobą stanął?
-No. Nie uwierzylibyście, co nie? – dalej się śmiała. –Był taki władczy i słodki! O..! Chyba nie miałam tego mówić! – zasłoniła sobie usta dłońmi.
-Nie miałaś – Hyuuga westchnął, ale skoro wyszło szydło z worka, nie pozostało mu nic innego, jak objąć Riko ramieniem. –Tak, jesteśmy parą – powiedział, troszkę buntowniczo zadzierając nos do góry, jakby im rzucał wyzwanie.
            Ale zamiast słów krytyki, w ich stronę posypały się gromkie oklaski, gwizdy i śmiechy. Drużyna wiwatowała, a koledzy poklepywali Hyuugę po ramieniu. On i Riko poczuli się troszkę zagubieni w tym hałasie. Nie przypuszczali, że wszyscy zareagują tak entuzjastycznie.
Kiedy wszyscy się już troszkę opanowali, Kuroko zerknął na Izuki’ego.
-Dostanę Oscara? – zapytał, uśmiechając się od ucha do ucha.
-Dostaniesz. Za rolę pierwszoplanową. A Tsuchida za scenariusz. Ja sam przyznaję sobie za reżyserię – wznieśli toast, podczas gdy świeżo upieczona para patrzyła na nich w skupieniu. Riko miała wrażenie, że wywinęli im numer, ale nie chciała się na nich złościć. Czuła się lekka, jak piórko, cudownie wolna.
-Wy to zaplanowaliście? – Hyuuga spojrzał podejrzliwie na swój kieliszek. Nie istniało serum prawdy, a nawet gdyby, to wszyscy pili to samo.
-Oczywiście. Mitobe i ja uznaliśmy, że bez sensu jest to, żebyście się ukrywali – Izuki, mimo wypitej ilości alkoholu, wciąż ogarniał wszystko tak, jakby był trzeźwy. –Jesteśmy rodziną. To, że się kochacie, tylko podniesie nasze morale, a nie odwrotnie.
Riko poczuła, jak jej oczy wypełniają się łzami. Zamrugała szybko, by je odpędzić, ale ostatecznie i tak otarła je rękawem.
-Jesteście kochani – wyszlochała. Hyuuga tylko uśmiechnął się do nich szeroko, wiedząc, że nie mógł trafić na lepszych przyjaciół.
-A więc wypijmy za miłość! – zawołał Shinji, a wszyscy unieśli kieliszki i wypili do dna. Kuroko zaczął mrugać gwałtownie; w jego oczach również pojawiły się łzy.
-Kagami? Chyba się upiłem – westchnął. Poczuł, jak Kagami kładzie mu dłoń na głowie.
-Widzę. Chodź, położymy cię spać – troskliwie pomógł Kuroko wstać.
            Okazało się jednak, że Kuroko nie jest w stanie stać o własnych siłach. Izuki uznał, ze trzeba wypić kolejny raz, tym razem za Kuroko i jego słabą głowę, podczas gdy Kagami po prostu wziął młodszego kolegę na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Położył go na łóżku i zaczął mu ściągać ubranie.
-Nie zgasisz mi światła? – zapytał cicho Kuroko, czując, jak ogarnia go coraz większa senność.
-Nie. Zostawię zapaloną lampkę, żebyś się nie bał – obiecał, nakrywając go kołdrą. Ubrania Kuroko złożył w kostkę i położył na krześle.
-A gdzie ty będziesz spać? – zainteresował się Kuroko, zapadając w sen.
-Nie wiem – westchnął Kagami, świadom, że Kuroko już go nie słyszy. Odpłynął całkowicie. W jego sercu drgnęła pewna nuta; troskliwość. Chciał się opiekować Kuroko.
            Tymczasem przy stole Izuki zerknął na zegarek. I chrząknął.
-Kagami i Kuroko coś długo nie wracają. Myślicie o tym samym, co ja?
-Że rzygają razem? – Tsuchida uniósł głowę.
-Nie, kretynie. Że wkrótce trzeba będzie przeprowadzić kolejny taki genialny plan!

            Nad ranem Riko obudziła się w ramionach Hyuugi. Spali, przytuleni do siebie, na kanapie. Okulary chłopaka leżały na stoliku, tak samo jak większość jego ubrań. Riko szybciutko zerknęła w dół i odetchnęła z ulgą, widząc, że ma na sobie wszystko. Jakkolwiek chłopcy rozbierali siebie, kładąc się spać, jej nie odważył się rozebrać żaden. Uznała, ze to słodkie, że nawet Hyuuga jej nie tknął, dodatkowo, spał tak, by osłaniać ją sobą od reszty pokoju. Przez chwilę leżała w ciszy, wsłuchując się tylko w ciche pochrapywanie Izuki’ego, który spał na brzuchu, z głową na brzuchu Mitobe. Shinji i pierwszoroczniacy zwinęli się obok siebie przy oknie, na legowisku z koców i poduszek. Kagami’ego nigdzie nie było widać, więc pewnie spał w jednym pokoju z Kuroko. Kiyoshi spał w półsiedzącej pozycji, z głową opartą o szafkę z TV.
Jak jedna, wielka, szczęśliwa rodzina, pomyślała, układając głowę w zgięciu pomiędzy ramieniem a szyją Hyuugi. Kiedy chłopak poruszył się niespokojnie, pogłaskała go po brzuchu, a następnie objęła.
-Śpij, skarbie. Spij – szepnęła, sama znów zapadając w sen.

            Momoi wracała od Aomine wściekła, jak zawsze. As drużyny Tōō potrafił człowiekowi zepsuć cały dzień swoimi humorami. Obiecał, że pójdzie z nią na zakupy i owszem, poszedł, ale dlaczego nie pozwolił, aby wybierała mu ubrania? Lubiła go ubierać, uważając, że to jej obowiązek, skoro Aomine ma tak rzadki kontakt ze swoimi rodzicami. On tymczasem uważał, że idą na zakupy dla niej.
-Głupi Aomine – mruknęła, szukając w torebce kluczy do swojego domu. Kiedy ta upadła jej na ziemię, a wszystko się z niej wysypało, tupnęła ze złością nogą. Wolałaby spędzić ten dzień z Kuroko, ale on odsypiał wczorajszą zabawę z drużyną Seirin.
            Pochyliła się, by podnieść swoje rzeczy, ale miała z tym problem. Nic nie widziała przez łzy, które wypełniły jej oczy. Nikt nie miał dla niej czasu, Kuroko wolał swoją nową drużynę, a Aomine nie chciał, by mu pomagała. A kiedy zaproponował, że ją odprowadzi do domu, nakrzyczała na niego i kazała mu się odwalić.
-Będzie zły – mruknęła, szukając po omacku swoich rzeczy.
-Kto? – zapytał znajomy głos.
Uniosła głowę i rozejrzała się. Na ulicy było ciemno, nie widziała rozmówcy. Miała wrażenie, że zna jego głos, ale był on przytłumiony przez szalik.
W dół kręgosłupa przemknął jej nieprzyjemny dreszcz.
-Kto to? Aomine, to ty? – lekko się podniosła, rozglądając dookoła. –Aomine, pokaż się, nie strasz mnie!
            Kiedy zobaczyła swojego rozmówcę, było za późno. Nie zdążyła się uchylić przed kijem, który uderzył ją prosto w głowę, a świat pochłonęła pustka, cisza i ciemność.



W rozdziale wykorzystano piosenki „Kiss, Kiss, Kiss” (Buono!) oraz „Zoetrope” (Yanagi Nagi).

Troszkę się rozpisałam… ;)

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 2. Ciężar tajemnicy.





            Hyuuga nie spał spokojnie przez kilka nocy. Prócz pierwszego anonimowego listu, dostał kilka kolejnych. Jakiś psychol śledził go i robił mu zdjęcia. Gdy tylko zamykał oczy, widział pod powiekami obraz swojej pociętej twarzy. Gdyby ktoś pytał go o zdanie, to całkiem mało przyjemna perspektywa. Ale nie miał zamiaru rezygnować z Riko. Zastanawiał się tylko, czy ich związek już przestał być tajemnicą, skoro nawet okoliczny element już się zorientował. W dodatku zbliżał się ich pierwszy mecz jako obrońców tytułu – wyjazdowy, towarzyski w Kioto. Z liceum Rakuzan. Z trudem pokonali ich w Winter Cup, a wkrótce znów mieli się zmierzyć.
            To, że ciężko mu było spać, widać było na treningach. Był rozkojarzony i poirytowany. Nawarczał na Kuroko, chociaż ten nie zrobił nic złego. Dlatego też, gdy Kagami stanął w obronie przyjaciela, Hyuuga przyznał się do błędu. A potem przeprosił i wyszedł z sali.
-Co jest? – zapytał zaskoczony Shinji. –To nie jest Hyuuga. A przynajmniej nie taki, którego znamy.
            Reszta przytaknęła. Mitobe wyglądał na zatroskanego, ale Izuki był całkowicie rozbity. Znał Hyuugę już tyle lat, ale nigdy nie widział go tak rozkojarzonego. Zastanawiał się, czy to ma coś wspólnego z Riko, która wyglądała na naprawdę przestraszoną.
-Pójdę z nim pogadać – powiedział Izuki, podając swoją piłkę Kuroko. –Może denerwuje się zbliżającym meczem – wyjaśnił kolegom. Czuł, ze musi bronić przyjaciela. –Wiecie, obrońcy tytułu, bla, bla.
-Może ja lepiej pójdę – zaczęła Riko, ale Teppei machnął ręką.
-Nie. To jest rozmowa jak facet z facetem. Daj spokój, Riko. Hyuuga musi się przespać z tym złym humorem. Wiesz, że mu przejdzie.
-Skoro tak uważasz – była tego niepewna.
            Hyuuga również był niepewny. Stał pod prysznicem i pozwalał, żeby jego ciało obmywały strumienie lodowatej wody. Potarł twarz dłonią, próbując się rozbudzić. Cholera, muszę się wziąć w garść, pomyślał. Czuł się podle; nigdy nie atakował Kuroko, który, no cóż, był tak cichy i spokojny, że gdyby nie Kagami, pewnie w ogóle by się nie bronił.
-Odmoczysz sobie resztę mózgu – powiedział Izuki, otwierając drzwi do pryszniców.
-Jestem goły – warknął Hyuuga.
-I niewesoły. Nie masz tam nic, czego bym wcześniej nie widział albo sam nie miał. Większego.
-Odwal się – mruknął Hyuuga, zakręcając wodę. Odgarnął z czoła mokre włosy i sięgnął po okulary.
-Jasne. Jak już mi powiesz, co cię ugryzło – rzucił Hyuudze ręcznik, który ten owinął dookoła bioder. –Naskoczyłeś na Kuroko. Było mu naprawdę przykro.
-Przeprosiłem.
-Wiesz, że to nie o to chodzi – westchnął Izuki i cofnął się, by Hyuuga mógł wyjść z łazienki. Ale nie zamierzał wycofywać się z rozmowy. –Więc? Co jest? Pokłóciłeś się z Riko?
-Nie. Ona nie ma z tym nic wspólnego.
Izuki wycelował w niego palec i uśmiechnął się.
-Wiedziałem! Jesteście ze sobą na poważnie?
-C-co? – Hyuuga obrócił się w jego stronę tak gwałtownie, że aż mu się ręcznik z bioder zsunął. Złapał go jednak i przytrzymał, nim całkiem spadł na ziemię.
Izuki przewrócił oczami.
-Ty i Riko. Myślałeś, że się nie domyślę? Kiedy zaczęliście ze sobą chodzić?
-Nie cho…
-Ta, jasne. Hyuuga, jestem twoim najlepszym przyjacielem od czasu gimnazjum. Kto cię trzymał, kiedy pierwszy raz się upiłeś i rzygałeś?
-Mitobe, bo ty rzygałeś obok.
-Okej, celne – Izuki odwrócił wzrok, kiedy Hyuuga się ubierał. Zauważył tylko, ze zakładał mundurek, co oznaczało, że już raczej nie wróci na trening. –A gdy zimą wyrżnąłeś się na lodowisku? Kto cię zbierał z lodu?
-Riko, bo ty pokładałeś się obok ze śmiechu.
I chociaż te pytania były w sumie bezcelowe, Izuki zauważył, że humor Hyuugi jest ciut lepszy, bowiem kapitan zaczął się lekko uśmiechać. Izuki również zaczął się przebierać. Znali się tak dobrze, ze czuli się przy sobie swobodnie.
-A jak zapomniałeś pracy domowej? Ten najważniejszej w semestrze? Dałem ci odpisać moją! – kontynuował.
-Tak – Hyuuga prychnął, ale z wesołością. –I obaj mieliśmy źle.
-Cholera. Czyli mówisz, że nie jestem twoim najlepszym kumplem? – spojrzał na niego żałośnie, ubrany tylko w szorty.
-Jesteś – powiedział cicho Hyuuga. –Boże, Izuki. Jesteś – wyprostował się i ścisnął palcami nasadę nosa. Czuł nadchodzący ból głowy. –Okej. Powiem ci wszystko.
-Potwierdź tylko: ty i Riko?
-Tak. Cholera, tak. Kocham ją.
Izuki odtańczył mały taniec zwycięstwa, wymachując biodrami na prawo i lewo. Wyglądało to jak kaczuszki, tylko nie klaskał.
-Wiedziałem! Od samego początku wiedziałem!
-Ciiiiszej – syknął Hyuuga, oglądając się na drzwi. –Uzgodniliśmy, że nikomu nie powiemy. Nie chcemy, żeby drużyna pomyślała, ze Riko mnie faworyzuje czy coś. To, że ze sobą jesteśmy, nie ma znaczenia, gdy przychodzi do koszykówki.
Izuki wyglądał na święcie oburzonego. Przestał tańczyć i spojrzał na Hyuugę z urazą w oczach.
-Myślisz, ze tak byśmy pomyśleli?! Hyuuga, kurwa! Przecież my będziemy się cieszyć waszym szczęściem, kretynie!
-Wiem, Izuki, wiem. Po prostu nie chcemy się wam zwalać z tym na głowę. Poza tym, wciąż się sprawdzamy nawzajem.
-O Boże, ale pamiętacie o zabezpieczaniu się?!
Hyuuga się zapowietrzył. Jego twarz zrobiła się wpierw czerwona, a potem blada.
-Aaaaa, czyli jeszcze nie doszliście do tego momentu – odgadł Izuki i walnął go w plecy, żeby przypadkiem kapitan Seirin się nie udusił. –Spoko. Nie przejmuj się.
-Nie wiem, o czym mówisz – chrząknął Hyuuga.
-Jasne. Ale to ty stawiałeś mnie na nogi po tym, jak Chihaya dała mi kosza.
-Była dla ciebie niemiła – oznajmił Hyuuga, zapinając swoją torbę i zarzucając ją na ramię.
-Jasne. „Niemiła” możesz powiedzieć o starszej pani, która uderzy cię laską na przejściu dla pieszych. Ale o dziewczynie, która – Izuki urwał, bo wspomnienie wciąż było bolesne.
-Ej, nie rozdrapuj tego – powiedział cicho Hyuuga. –Nie ma sensu. Nie była ciebie warta. Znajdziesz kogoś lepszego. Zobaczysz. Ja też miałem pecha do dziewczyn. Długo krążyłem dookoła Riko. Ale udało się.
Izuki uśmiechnął się. Troszkę wrednie, troszkę sprytnie.
-Wiedziałem, że złapiesz haczyk – dźgnął go palcem między żebra. –Powiedzcie wszystkim.
-Nie. Nie mogę. Riko i tak już jest w niebezpieczeństwie – wyrwało się Hyuudze.
-Co?
            Izuki natychmiast spoważniał. Wiedząc, że na przyjacielu mógł polegać, Hyuuga opowiedział mu wszystko. O listach, o wiadomościach, o zdjęciach. W miarę, gdy zagłębiał się w historię, Izuki był coraz bardziej zaniepokojony.
-Nie tylko Riko jest w niebezpieczeństwie. Hyuuga, ten facet chce dopaść ciebie! To wygląda jakby w niej był zakochany, nie chce jej skrzywdzić. Ale ty mu stoisz na drodze.
-Domyślam się – kapitan westchnął. –Riko wie tylko o tym pierwszym liście, który dostałem, gdy byłem z nią. Nie mówiłem jej o pozostałych. Nie chcę jej martwić.
-Ona jest twoją dziewczyną, powinna wiedzieć – uznał Izuki. –Poza tym, to nie jest kretynka ani jakaś księżniczka, tylko dziewczyna twardo stąpająca po ziemi. Nie wystraszy się.
-Wystraszy czego? – podchwyciła Riko, stając w drzwiach.
            Spojrzała na nich karcąco, ale nie mogła długo się gniewać. Widząc, ze rozmawiają spokojnie, a nie pozabijali się w ciągu tych długich minut nieobecności na boisku, poczuła ulgę tak wielką, że przez chwilę ugięły się pod nią kolana.
-Niczego – powiedział szybko Hyuuga, wzrokiem nakazując milczenie przyjacielowi.
            A że przyjaciele są od tego, żeby ratować się nawzajem, Izuki gestem przywołał do nich Riko. Kiedy ta się zbliżyła, wyszczerzył się radośnie i mocno ją przytulił.
-Gratulacje – szepnął. –Cieszę się, że w końcu dotarliście do siebie.
Riko się zarumieniła i spojrzała z wyrzutem na Hyuugę. Ten wzruszył ramionami, ale skoro Izuki już o wszystkim wiedział, to bez krępacji złapał Riko za rękę.
-Sam się domyślił.
-Ogląda się te CSI – odparł Izuki.
-Nie mów nikomu – poprosiła Riko.
-Ty też? – Izuki westchnął. –No dobra, skoro tak wam zależy, to będę trzymał język za zębami. Ale już mówiłem Hyuudze, że to nie wpłynie na relację w drużynie.
-Wiem, Izuki – westchnęła Riko. –Ale Hyuuga i tak już dostał anonim głupi i wolimy tego nie rozgłaszać.
-Nie jeden anonim. Hyuuga dostał ich więcej, Riko.
-CO?!
-Nie chciałem ci mówić – mruknął Hyuuga gorzko. –Dzięki, Izuki.
-Nie ma za co. Teraz we trójkę zastanowimy się, co z tym zrobić.
            I właśnie to było cudowne w posiadaniu przyjaciela. Nawet, jeśli był na niego wściekły, bo go wystawił i wszystko wypaplał Riko, to nie zostawił ich z tym. Stał przy nich, na dobre czy na złe. I mimo złości, oboje czuli do Izuki’ego wdzięczność.
-Nie wyrzuciłeś wszystkich listów?
-Nie. Tylko pierwsze dwa. Resztę schowałem – powiedział Hyuuga.
-Dobrze. Pójdziemy na policję, namierzą go jakoś. To jest ten, no… stalking!
-Izuki, nikt nie będzie się przejmował paroma anonimami i pokreślonymi zdjęciami – Hyuuga machnął ręką.
-Będą. Facet grozi ci śmiercią! – Riko mimowolnie wtuliła się w niego, a chłopak objął ją mocno. I, mimo obecności Izuki’ego, pocałował Riko mocno w czoło.
-Nikt mi nic nie zrobi, skarbie. O tym, że jesteśmy razem, wiemy tylko my troje. Ktoś strzela głupimi pomysłami i czeka, aż zaczniemy się tym martwić.
-A ty się tym martwisz – Izuki wycelował w niego palcem.
-Martwię się o Riko.
-A ja o ciebie!
-A ja o was oboje, idioci – jęknął Izuki. –Słuchajcie, coś musimy wymyśleć. Co trzy głowy, to nie jedna. A Riko jest mądrzejsza od nas obu razem wziętych – stwierdził z mocą.
-Dajcie spokój – trenerka westchnęła ciężko. Na samą myśl, że Hyuuga ukrywał przed nią takie rzeczy…
            Wtem otworzyły się drzwi do szatni i do środka wpadli zawodnicy Seirin. Hyuuga w ostatniej chwili zdążył wypuścić Riko z objęć. Tymczasem począwszy od Kuroko, a kończąc na Mitobe, wszyscy stanęli przed Hyuugą w rządku i lekko się ukłonili.
-Przepraszamy, kapitanie! – krzyknęli.
            Hyuuga poczuł się jak ostatni dupek. Chrząknął i podrapał się w kark, a następnie stanął przed nimi.
-Nie zrobiliście nic złego. To wszystko wina moich humorów. Miałem parę ciężkich dni i wyładowałem frustrację na was. Przepraszam was wszystkich, zwłaszcza ciebie, Kuroko. Nie miałem powodu, by na ciebie warczeć. Przepraszam!
            To on ukłonił się im. Seirin spojrzało po sobie, a Izuki i Riko, za plecami Hyuugi, unieśli do nich kciuki. A więc rzucili się, by poklepać kapitana po głowie i po plecach. Kuroko uśmiechnął się do niego spokojnie.
-Nic nie szkodzi, kapitanie. Każdy może mieć gorszy dzień.
-Albo tydzień – Kagami się uśmiechnął.
Mitobe tylko uniósł kciuk i poklepał Hyuugę po ramieniu.
-Skoro się pogodziliśmy, może gdzieś pójdziemy? – zaproponował Shinji.
-Chętnie. Ogarnijcie się, a my tymczasem pójdziemy już na zewnątrz – odparł Izuki.
            Wyszli we troje. Izuki pogwizdywał pod nosem coś, co brzmiało jak Marsz Imperium z „Gwiezdnych Wojen”. Przeszli kawałek, aż za zakręt.
-Idę sobie kupić coś do picia. Chcecie też?
-Spasuję.
-Ja też.
            Gdy Izuki odszedł, Hyuuga odwrócił się twarzą do Riko. Powoli wyciągnął rękę i złapał ją za dłoń. Przyciągnął dziewczynę do siebie pocałował mocno. Poczuł, jak dłonie Riko suną po jego piersi, podczas gdy ona odwzajemniła jego pocałunki. W końcu objęła go za szyję i przylgnęła do niego całym ciałem, a Hyuuga jęknął. Czuł każdą miękką wypukłość jej ciała, kiedy ocierała się o niego. Nie mógł zaprzeczyć chemii, jaka była pomiędzy nimi.
            Dotknął jej pleców, a potem pośladków i przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej, zmniejszając równocześnie dystans pomiędzy nimi. Riko nie pozostawała mu dłużna; szarpała jego kołnierzyk, a gdy udało jej się go rozpiąć, zaczęła palcami dotykać jego karku.
            Całkowicie zatracili się w sobie. Jeśli mieli jeszcze jakieś wątpliwości, to właśnie je tracili. Ich ciała były stworzone dla siebie; Hyuuga otarł się biodrami o jej biodra i poczuł, jak Riko lekko wbija mu paznokcie w kark.
-Zostawić was samych na chwilę – Izuki oparł się obok i wbił słomkę w kartonik z napojem.
            Hyuuga oderwał się od Riko i poczuł, że zaraz chyba zapadnie się pod ziemię. W sumie to, zapadną się oboje. Zostali przyłapani na obmacywaniu się w szkole. Dobrze, ze nie przez nauczyciela, tylko przez Izuki’ego… i Mitobe.
            Ten drugi szczerzył się tak wesoło, jak jeszcze nigdy. Gdy Hyuuga i Riko spojrzeli na niego w szoku, uniósł oba kciuki wysoko, a potem zrobił z dłoni serduszko.
-Boże, Mitobe, jak długo tu jesteś…
-Był tu przede mną, ale byliście ciut zajęci – Izuki nie mógł powstrzymać uśmiechu, widząc, jak Hyuuga szybko zapina koszulę, a Riko obciąga spódniczkę. Domyślał się, że kwestią tygodni, jeśli nie dni, jest to, kiedy w końcu jego przyjaciele wylądują w łóżku.
-Mitobe… my…
Ale Mitobe machnął ręką. Domyślał się, o co im chodzi. Znał ich za dobrze. Wiedział, że kwestią czasu będzie to, że wreszcie zrozumieją, że są w sobie zakochani.
            I wiedział tez, że większość drużyny już dawno się domyśliła. I dlatego z Izukim postanowili doprowadzić do tego, że wreszcie się ujawnią.










W rozdziale wykorzystano piosenkę „TOKYO” (YUI) oraz „Life is like a boat” (Rie Fu).

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 1. Ostrzeżenie.




            Riko siedziała na zajęciach, ale nie skupiała się na tym, co mówił nauczyciel. I, w przeciwieństwie do swojej codziennej rutyny, nie zapisywała też w notesie układów i planów treningów dla drużyny Seirin.
            Nie. Dziś wyjątkowo odliczała minuty do końca lekcji, a złośliwy czas zdawał się zwalniać coraz bardziej. A gdy nauczyciel kazał im siedzieć dodatkowe minuty, dyktując ostatnie zdania pracy domowej, miała wrażenie, że jej krzesło zamieniło się w deskę pełną szpilek, które kłują ją tam, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.
            Na szczęście, każda tortura dobiega kiedyś końca. Gdy w końcu pozwolono im wyjść, poderwała się i wrzuciła podręczniki byle jak do torby i poderwała się.
Spokojnie, nakazała sobie w myślach. Przecież to nic wielkiego, robiliście to już wcześniej.
            Tak, jak miała nadzieję, Hyuuga czekał na nią przy bramie. Co prawda, nie patrzył w stronę szkoły, oczekując na pojawienie się Riko, ale patrzył w niebo. Sportową torbę miał przerzuconą przez ramię, a dłonie schował w kieszeni.
            Od czasu ich pocałunku minęło kilkanaście dni. W tym czasie poszli do kina na nową część Hobbita (nie przepadała za tego typu filmami, ale wiedziała, że Hyuuga jest ich fanem) i dwa razy poszli na lody. Ale ani razu nie pocałował jej ponownie. Może za pierwszym razem schrzaniła sprawę?
-Cześć – bąknęła, stając obok niego.
            I chociaż oboje czuli się wyjątkowo, dla nikogo z mijających ich uczniów nie stanowili nowości. Częściej niż często byli widywani razem, nie tylko podczas wspólnych powrotów do domu. W końcu łączyła ich koszykówka.
I przyjaźń.
            Czy więc myliła się, widząc swoistego rodzaju błysk w jego oczach, gdy na nią spojrzał? Może to tylko odbicie słońca?
-Hej – powiedział Hyuuga ciepło i wyciągnął rękę, by wziąć od niej jej torbę. –Przetrzymali was?
-Mhm, chwilkę. Przepraszam, że musiałeś czekać.
-Nie szkodzi. Tyle co pożegnałem się z Izukim, rozmawialiśmy o nadchodzącym meczu – zrobił krok do przodu, ale Riko wiedziała, ze dostosowywał swoje kroki do jej tempa.
Zawsze tak robił.
            A ona po raz pierwszy nie chciała słuchać o koszykówce.
-Mój tato zauważył, że dawno nie byłeś na naszej sali gimnastycznej – wypaliła, idąc u jego boku. Paru mijających ich kolegów pozdrowiło ich gestami. Hyuuga odpowiedział im skinięciem głowy.
-Od kiedy moja starsza siostra wprowadziła się do nas ze swoim dzieckiem, ciężko mi znaleźć czas. Może wpadnę w sobotę.
-Oczywiście, nic na siłę! – zaczęła się szybko tłumaczyć. –W końcu.. jesteś wujkiem.
-O właśnie – odwrócił się twarzą do niej. –Ty przyjdź w sobotę. Poznasz Asunę i małego Kei’a.
-Chętnie – Riko aż się rozpromieniła.

            Sobota nadeszła szybciej niż się spodziewała. Obawiając się przerazić rodzinę Hyuugi swoim gotowaniem, zawczasu kupiła gotowe ciasto w cukierni. Większą część soboty spędziła na grzebaniu w szafie i szukaniu czegoś, w czym wyglądałaby kobieco. Jednakże, większość ciuchów kupowała z myślą o byciu trenerką, a nie dziewczyną.
            Jej ojciec, Kagetora Aida, wszedł do pokoju i zamarł na chwilkę.
-Robisz remont, skarbie? – zagadnął, patrząc, jak Riko przerzuca ubrania z kupki na kupkę.
-Nie – westchnęła, unosząc dłonie do głowy. Przeczesała palcami włosy, zastanawiając się nad tym, jak długie już są.
-Idziesz na randkę?! – zawołał, upadając na kolana. –Córeczko, ale mówiłaś..
-Tato! – Riko się zaczerwieniła. –Idę do Hyuugi.
-Aaa. Do niego – Kagetora zmarszczył brwi, myśląc, który pistolet wyjąć ze swojego arsenału. Musiał być na tyle duży, żeby Hyuuga Junpei łatwo przyznał się, czego chce od jego małej córeczki! –Będziecie omawiać strategię na mecz?
-Taaak – powiedziała Riko.
-Więc czemu martwisz się strojem? – wstał. –Byłaś już u niego wcześniej.
-Bo mam poznać jego siostrę i siostrzeńca.
-Aaa. PRZEDSTAWIA CIĘ SWOJEJ RODZINIE?!
-Tato! – warknęła. –Może mnie przedstawiać stadu jednorożców, ale muszę wtedy jakoś wyglądać!
            Kagetora zasępił się. Czy to już? Czy to ten moment, w którym jego maleństwo postanawia opuścić rodzinny, bezpieczny dom i zacząć spotykać się z rodziną jakiegoś chłopaka? Biorąc pod uwagę fakt, że pamiętał dobrze, jaki sam był w wieku Hyuugi Junpei’a, wolał nie myśleć o „siostrzeńcu”, który pewnie był sprytnie ukartowanym planem położenia łap na jego córeczce!
-Tato – spojrzała na niego błagalnie, jakby wiedziała, o czym myśli. –Proszę. Doradź mi. Muszę wyglądać dobrze!
-Twoja mama.. – chrząknął. –Jesteś jej wzrostu i budowy. Mam w szafie.. parę jej rzeczy. Możemy sprawdzić, jak będą leżeć na tobie.
            Nie chciał przyznać się do porażki. Jeśli jego córce na tym zależało, więc co on mógł zrobić? Od śmierci żony, Riko była jego jedynym źródłem szczęścia w życiu. Zrobi wszystko, by była szczęśliwa.
Nawet, jeśli oznacza to, że odda ją pod opiekę innemu mężczyźnie.
Zerknął na stojące na stoliczku zdjęcie żony.
-Och, Kagome, co byś zrobiła na moim miejscu? – westchnął.
-Jak wyglądam? Tato? – Riko pokazała mu się w błękitnej sukience, za kolano. Narzuciła na nią krótki płaszczyk.
Przez chwilę miał wrażenie, że to jego kochana Kagome stoi na progu i czeka na komplement. A potem rzuci mu się na szyję i opowie, co robiła w ciągu dnia.
Chrząknął i złapał córkę za ręce.
-Wyglądasz cudownie, córeczko – powiedział, czując, jak coś mocno ściska go w gardle. –Zawiozę cię, bo zmarzniesz.
-Dzięki, tatusiu – uśmiechnęła się promiennie. –Jesteś najlepszy!

            Najlepszy, powtarzał sobie Kagetora w myślach. Najlepszy. No właśnie. A najlepszy ojciec nie siedzi w aucie i nie obserwuje okna pokoju chłopaka, do którego poszła córka. Najlepsi są ponad to. Poza tym, ufał swojej córce. Mogła o wiele lepiej, niż kapitan Seirin. Przecież już jako dziecko chciała poślubić swojego tatusia!
            Westchnął i obiecał sobie, że zrobi to tylko raz. RAZ.
            Ze schowka wyciągnął lornetkę i obserwował okno.

            Hyuuga otworzył drzwi i zaschło mu w ustach, gdy zobaczył Riko. Wyglądała nieziemsko. Nie wiedział nawet, co ma powiedzieć. Wszystko w głowie mu się pomieszało. Mhm.
-Cześć – chrząknął, otwierając drzwi szerzej i zapraszając ją do środka. –Wyglądasz… no wyglądasz pięknie.
Po tych słowach zarumienił się ogniście. Jego twarz przybrała barwę świeżo wyjętej z pieca cegły.
Riko również się zarumieniła.
-Dziękuję. Przepraszam za najście – wysunęła stopy ze swoich kozaków i założyła kapcie, które Hyuuga szybciutko jej podsunął.
            Nagle tuż obok niego zmaterializowała się jego matka.
-Dzień dobry, pani Hyuuga – przywitała się Riko.
-Witaj, Riko – uśmiechnęła się ciepło. –Miło, że nas odwiedzasz.
            Fumiko Hyuuga była wybitną postacią. Zawsze uśmiechnięta, ciepła, miała w kieszeni fartucha cukierki dla dzieci, które przychodziły do ich salonu. Swoje dzieci (dwie córki i syna) wychowała porządnie. Dlatego widząc, że Riko przyszła do Junpei’a ubrana w sukienkę, a nie jak zawsze (w dżinsach i koszulce), połączyła fakty szybciej niż pozostali.
Pomógł w tym fakt, że zauważyła, iż od czasu do czasu, gdy Junpei mówił o treningach, jego oczy robiły się maślane, gdy padało imię Riko.
Szturchnęła syna mocno w plecy.
-Pomóżjejzdjąćpłaszcz – powiedziała szeptem.
Hyuuga podszedł do Riko i pomógł jej zdjąć płaszcz z ramion.
-Zaproponujcośdopicia.
-Napijesz się czegoś? – zapytał, drapiąc się w kark. Jego skóra tam była równie czerwona co skórka dojrzałego pomidora.
-Chętnie. Przyniosłam ciasto.
Fumiko rozpromieniła się i wzięła od niej pojemnik, z którym poszła do kuchni, a Junpei zrobił spanikowaną minę.
-Przestań – dźgnęła go palcem w pierś. –Kupiłam je.
-A.. okej. Chodźmy, wszyscy siedzą w salonie – powiedział i niepewnie ujął jej rękę.
            Riko zarumieniła się. Lubiła, gdy Hyuuga łapał ją za rękę. Miał duże, ciepłe dłonie. Bezpieczne.
-Cieszę się, że mnie zaprosiłeś.
-Ja też.
            Junpei co prawda nie miał na sobie sukienki, ale również wyglądał elegancko. Miał proste, czarne dżinsy i granatową koszulę, rozpiętą pod szyją. Riko odruchowo wygładziła mu kołnierzyk, nim weszli do salonu.
            Ku jej rozkosznemu zdumieniu, nie puścił jej ręki.
-To jest Asuna – wskazał na kobietę, która trzymała na rękach półtorarocznego chłopca o czarnych włosach – A to jest moja druga siostra, Tsuna. Ten maluch to Kei. A to, moi drodzy, jest Riko Aida. My.. tak jakby chodzimy ze sobą.
-Witam – Riko zrobiła lekki, ale formalny ukłon, okazując siostrom Junpei’a szacunek.
-Cześć. Chciałabym powiedzieć, że Junpei mówił o tobie, ale..
-… nie odezwał się ani słowem.
            Rodzina Hyuugów była do siebie bardzo podobna. Wszyscy jej członkowie byli średniego wzrostu; kobiety miały delikatną budowę ciała, a mężczyźni byli szerocy w barkach i wąscy w biodrach. Wszyscy mieli czarne włosy i zielone oczy. I, jak zauważyła Riko, wszyscy nosili okulary.
            Junpei był najmłodszy z trójki rodzeństwa. Bardzo szanował obie swoje starsze siostry i ich opinia była dla niego bardzo ważna. Co prawda obie wcześniej znały Riko z widzenia, ale nigdy nie zamieniły ze sobą ani słowa.
-Ani słowem – dodała Fumiko, stając w drzwiach. –Usiądź, kochanie. Opowiedz nam coś o sobie..

            Podczas gdy Riko odpierała atak trzech kobiet, jej ojciec zapadł się głębiej w fotelu. Ku jego zdumieniu, Hyuuga Junpei nie zaciągnął niewinnej Riko do swojego pokoju.
Co go wcale nie uspokajało.
            Najlepsi mają to do siebie, że się martwią.
            Nagle jego telefon zawibrował. Ku zdumieniu Kagetory, dostał wiadomość od córki.

Riko: Tato, jedź do domu.
Ja: Jestem w domu!
Riko: … widzę przez okno twoje auto.
Ja: … niech będzie…

Zrezygnowany, odjechał.
Później tego żałował.

            Junpei siedział obok mamy i starał się pohamować grad pytań, jakie zadawały Riko. Jednakże musiał przyznać, że dziewczyna całkiem dobrze sobie z nimi radziła. Nawet Kei, który zazwyczaj nie przepadał za obcymi, wyciągnął do niej pulchne rączki. Dostała dodatkowe punkty za to, że wzięła go na ręce i przytuliła.
-Zastanawiam się, czy Hyuuga też tak wyglądał, gdy był mały – powiedziała Riko.
-Zaraz pokażemy ci zdjęcia! Mamy takie jedno, jak siostry ubrały go w sukienkę..
-Mamo, cudowna historia, nie opowiadaj jej więcej – Junpei poderwał się. –Tak właściwie to Riko i ja musimy pogadać o ..  o meczu. Prawda?
-Jaki…a no tak. Mecz. Mhm.
            Gdy udało im się uciec do jego pokoju, Hyuuga odetchnął głęboko.
-To było traumatyczne przeżycie – westchnął, podczas gdy Riko rozejrzała się dookoła.
            Już wcześniej bywała w pokoju Hyuugi, ale zawsze lubiła panujący tu porządek i atmosferę. Chłopak dbał o to, by było tu czysto i schludnie. Łóżko, stojące w rogu, zawsze było zaścielone, a na biurku panował idealny porządek. Na korkowej tablicy, nad biurkiem, wisiało kilka zdjęć, m.in. z wakacyjnego obozu treningowego czy jedno z drużynowego wypadu na pizzę i karaoke. Najważniejsze było te, które zrobiono po Winter Cup. Stali tam wszyscy, zmęczeni, ale szczęśliwi. Na półce nieopodal, wręcz w honorowym miejscu, stała jego kolekcja Generałów. Kilku brakowało i Riko wiedziała, jak wiele Hyuuga poświęcił.
Postanowiła, że jak jakąś znajdzie, to mu zrobi prezent.
-Twoja rodzina jest bardzo miła.
-Taaak? – podrapał się w kark.
-No jasne. Są bardzo przyjaźnie nastawieni.
-I wygadani – westchnął.
            Riko zaśmiała się i usiadła na jego łóżku. Przesunęła dłonią po kocu, który leżał na wierzchu. Pachniał Hyuugą. Wyobraziła sobie, jak chłopak otula się nim, kiedy się uczy.
-Siądziesz obok mnie?
-Jasne – powiedział, czując się jak kretyn. Najgorszy z najgorszych.
Usiadł obok Riko i nakrył dłonią jej dłoń. Uśmiechnął się do niej niepewnie, a gdy po chwili poczuł na wargach jej wargi, jego uśmiech się pogłębił. Odwzajemnił pocałunek, obejmując ją wolnym ramieniem. Dziewczyna dłonią dotknęła jego serca, a potem przesunęła ją na jego szyję.
-Całowanie cię sprawia mi przyjemność – wyszeptała.

            Nie zdawali sobie sprawy z tego, że są obserwowani. Mężczyzna miał na sobie czarne, wojskowe spodnie, bluzę z kapturem i rękawiczki. Przykładał do oczu lornetkę, przez którą doskonale widział wnętrze pokoju Hyuugi Junpei’a. Widząc, jak kapitan Seirin niespiesznie głaszcze plecy Riko, jak jego usta błądzą po jej szyi, a dziewczyna jęczy, poczuł nie tylko gniew i zazdrość, ale też podniecenie. Oddałby wiele, by być na miejscu Hyuugi. Nienawidził kapitana Seirin całym sobą.

-Chyba powinniśmy przystopować, ktoś może wejść – szepnęła Riko, ale mimo to, wciąż głaskała dłońmi jego plecy. Koszula Hyuugi leżała na podłodze (na szczęście miała jeszcze wszystkie guziki), a ona z radością podziwiała jego ciało.
            Oczywiście, że widziała je wcześniej, wielokrotnie wręcz, podczas treningów. Ale teraz sytuacja była inna; byli sami, mogła go wreszcie dotykać. Zawsze kręcił ją maleńki pieprzyk na jego szyi i teraz delikatnie go całowała. Hyuuga doszedł do wniosku, że z całą pewnością była to jego strefa erogenna. Poczuł, jak jego męskość twardnieje w spodniach. Odsunął się od Riko.
            Usiadł po turecku naprzeciwko niej i sięgnął po koszulkę.
-Wybacz – oznajmił, speszony. Założył koszulę i zaczął chaotycznie zapinać guziki.
Riko zachichotała.
-To ja cię rozebrałam, pamiętasz? – przesunęła dłońmi po jego barkach, a potem poprawiła mu krzywo zapięte guziki i wygładziła kołnierz. –Seksowny jesteś.
-S-serio? – wybąkał.
-Mhm – oblizała się.
-Przepraszam, że przeszkadzam! – oznajmiła Fumiko, wchodząc do pokoju. Jej mina wyraźnie mówiła, że wcale nie jest jej przykro. Hyuuga poczuł ulgę, że jego mama nie weszła do pokoju jeszcze 5 minut temu. –Przyniosłam wam napoje.
-Dziękuję, pani Hyuuga, ale ja muszę uciekać. Jutro rano obiecałam tacie pomóc z inwentaryzacją sprzętu – powiedziała Riko.
-Och, jaka z ciebie dobra dziewczyna!
            Idąc po schodach za Riko, pokazała synowi uniesiony kciuk.
-Junpei odprowadzi cię do domu – zarządziła, a chłopak sięgnął po kurtkę. –Dziewczyna nie powinna się sama kręcić po zmroku.
            Ku ich zdumieniu, gdy wyszli, na wycieraczce leżała koperta. Nie była zaadresowana. Fumiko spojrzała na nią podejrzliwie.
-Czekałeś na list, Junpei?
-Nie – mimo to podniósł ją i otworzył.
            W pierwszej chwili nie rozpoznał postaci ze zdjęcia. Miała rozdrapane oczy i przekreślone wielokrotnie gardło. Dopiero po stroju uświadomił sobie, że patrzy na siebie. Zdjęcie zrobiono kilka dni temu, gdy wracał ze sklepu.
            Fumiko zasłoniła dłonią usta, a Riko mocno przytuliła się do ramienia Hyuugi i rozejrzała dookoła, jakby nadawca tego listu gdzieś tu był.
            Hyuuga obrócił zdjęcie w ręce. Z tyłu było nakreślone kilka zdań.
„ODPUŚĆ SOBIE RIKO, ZEZULCU. ONA NIE NALEŻY DO CIEBIE. JEST MOJA. UCIEKAJ, PÓKI MASZ CZAS. TO OSTATNIE OSTRZEŻENIE”
Wydrukowano je na komputerze, więc nie miał szans zgadnąć, kto je napisał.
-To tylko głupi kawał – powiedział matce i dziewczynie, gniotąc kopertę i zdjęcie w dłoni. –Głupi, bardzo głupi. Riko, chodź, odprowadzę cię.
-Uważaj na siebie, synku!
Junpei wiedział, że matka nie miała na myśli tylko drogi powrotnej.


W rozdziale wykorzystano fragmenty piosenek „Sky Chord” (Tsuji Shion) oraz „Naraku no hana” (Shimamiya Eiko). Tekst jest linkiem do piosenki.