Deszczowa pogoda przejęła
kontrolę nad miastem. Krople wody spadały bezlitośnie z nieba, rozbijając się o
ziemię i parasole. W ich odbiciu załamywał się świat i każdy z kolorów. Na swój
sposób było to piękne, ale Hyuuga czuł się zbyt zdenerwowany, by się na tym
skupić. Jego pierś unosiła się w górę i opadała, a woda spływała mu z włosów na
twarz i kark. Mokra koszulka oblepiła ciało, podkreślając umięśnione
przedramiona. Kapitan niecierpliwie przecierał okulary, próbując coś dostrzec
bez nich, jednak świat był rozmazany.
Nie widział cienia za sobą, nie widział noża, który unosi
się do góry i bezlitośnie spada na jego plecy. Krew bryzgnęła dookoła,
mieszając się wraz z deszczem. Hyuuga osunął się na kolana. Ostrze uderzyło w
niego jeszcze kilkakrotnie, ale nie czuł już bólu.
Nigdy nie dowiedział się, kto pozbawił go życia.
Kuroko
poderwał się z krzykiem, targając na sobie koszulkę. Jego serce biło tak
niespokojnie, że nie mógł złapać oddechu. Po policzkach spływały mu łzy, ale
nawet ich nie czuł.
Jeszcze dobrze nie przebrzmiało
echo jego krzyku, kiedy objęły go ramiona Kagami’ego. Zalała go fala ciepła,
bezpieczeństwa i spokoju.
-Oi, Tetsu, co jest? – jak zawsze
po przebudzeniu, głos Kagami’ego był zachrypnięty.
-Miałem zły sen – wymamrotał
Kuroko, przyciskając dłonie do piersi. Kołysał się lekko, jakby w ten sposób
próbował się uspokoić. Pustym wzrokiem wpatrywał się przed siebie, prawie w
ogóle nie mrugając.
-Co ci się śniło? – Kagami
pocałował go w czubek głowy, a potem mocno otulił kołdrą, gdy poczuł, że
chłopak drży.
-Ktoś… ktoś zamordował kapitana –
Kuroko zacisnął powieki, trąc pięściami oczy. Próbował pozbyć się widoku
Hyuugi, leżącego w kałuży krwi, ale to nie pomagało.
-Co? O czym ty mówisz? Opowiedz
mi. Powoli!
-Szedłem z Nigou obok Maji
Burgera. Strasznie lało i nie było dookoła żywej duszy. Ucieszyłem się, kiedy
zobaczyłem Hyuugę. Wy-wyglądał na zdenerwowanego – Kuroko mówił krótkimi
zdaniami. –Jakby czekał na ko-kogoś. W tym deszczu. Bez – bez parasola.
Zawołałem do niego. Odwrócił się, a wte – wtedy… za jego plecami…
Kagami czekał, ale Kuroko nie
powiedział nic więcej.
-Przyniosę ci szklankę wody –
zaproponował, ale mniejszy chłopak rozpaczliwie wczepił się dłońmi w jego
koszulkę i pokręcił wodą.
-Kagami… zadzwoń do niego.
Proszę. Mu-muszę wiedzieć.
Nie
zaprotestował; bez słowa złapał za telefon i odnalazł w spisie numer do
kapitana Seirin. Wiedział, że będzie wściekły, jeśli go obudzą, ale ze względu
na okoliczności, nie mógł odmówić Kuroko.
Kiedy
czekali, aż Hyuuga odbierze, nerwowo odliczali kolejne sygnały. Cisza
przeciągała się, a zamiast sekund mijały tygodnie. W końcu usłyszeli jednak
jego rozespany i zirytowany głos.
-Kagami, jest czwarta nad ranem, na
litość Boską – wymamrotał niewyraźnie.
Napastnik Seirin podał telefon
Kuroko.
-Ka-kapitanie?
-Kuroko? – w tle usłyszeli drugie
„Kuroko?”, niewątpliwie wypowiedziane głosem Riko. Pewnie kilka dni temu obaj
by się zawstydzili, że nakryli ich razem, a tymczasem sami siedzieli w jednym
łóżku.
-Przepra – przepraszam, że cię
budzimy. Po prostu mu – musiałem upewnić się, że nic ci nie je-jest – Kuroko
czknął i uznał, że teraz już całkiem się zbłaźnił.
-Coś się stało, Kuroko? – szelest
pościeli i ciche szepty. –Puszczę cię na głośnomówiący, jest ze mną Riko.
-Hej, Kuroko – głos dziewczyny,
mimo godziny, był ciepły i kojący, chociaż spodziewali się odwrotności (w końcu
dla ich organizmów ważny był dobry sen, żeby potem mogli znieść godziny
treningów). –Hej, Kagami.
-Osu!
-Do – dobry wieczór… czy raczej
dzień dobry, tre – trenerze. Prze – przepraszam, że was o – obudziliśmy. Śni –
śniło mi się, że kto – ktoś skrzywdził kapitana – Kuroko próbował się uspokoić.
-I musieliśmy się upewnić, że
wszystko gra – dodał Kagami.
-Boże, i jak ja mam być na was zły
– Hyuuga był zakłopotany. –Dziękuję za troskę, Kuroko. Spróbuj znów zasnąć.
-A ja będę miała na niego oko,
zapewniam was – zaśmiała się Riko. –Dobranoc chłopcy.
Kiedy
się rozłączyli, Kuroko jeszcze przez chwilę wpatrywał się w ekranik komórki. Na
policzkach miał ślady łez i wciąż cicho czkał. Kagami przyniósł mu szklankę
wody i dopilnował, żeby chłopak wypił całą duszkiem. Dopiero wtedy jego głos
się uspokoił.
-Przepraszam za kłopot – jęknął
Kuroko, podciągając kolana do piersi i obejmując się ramionami.
-Od tego mnie masz – podsumował
Kagami i usiadł obok. –Kapitan ma rację, spróbuj jeszcze zasnąć.
-Nie wiem, czy dam radę. Czuję się
taki… nabuzowany.
Patrząc
na niego, kiedy spokojnie siedział, skulony i blady, Kagami użyłby wielu innych
określeń, wśród których „nabuzowany” nie znalazłby miejsca.
Kagami go podziwiał. Nie tylko nie załamał się, widząc, co spotyka jego przyjaciół, ale każdego dnia stawiał czoła światu i dziennikarzom (chociaż ci go zazwyczaj nie zauważali). Kuroko nie poddawał się, ani na chwilę.
Kagami go podziwiał. Nie tylko nie załamał się, widząc, co spotyka jego przyjaciół, ale każdego dnia stawiał czoła światu i dziennikarzom (chociaż ci go zazwyczaj nie zauważali). Kuroko nie poddawał się, ani na chwilę.
Wyciągnął
dłoń i delikatnie dotknął jego jasnej skóry. Kuroko zamknął oczy i przechylił
lekko głowę, by móc poczuć ciepło wnętrza dłoni chłopaka na swoim policzku.
Pocałował go w nadgarstek i uśmiechnął się lekko, a Kagami poczuł, że coś w nim
topnieje. Kuroko miał w sobie coś takiego, co potęgowało jego instynkt
opiekuńczy, ale też doprowadzało go do szaleństw i krańców pożądania.
Delikatna, biała skóra aż prosiła się o to, by ją całować i poznawać językiem…
-Myślisz o seksie, Kagami-kun,
prawda?
Policzki wyższego chłopaka zrobiły
się równie czerwone, co jego włosy.
-Skąd taki pomysł w ogóle, głupku!
– prychnął, odwracając wzrok.
-Za każdym razem, gdy myślisz o
seksie, zagryzasz wargi – oznajmił beznamiętnie Kuroko, przysuwając się bliżej.
–Tak jak teraz – uniósł się lekko i pocałował go zachęcająco.
Chociaż
obaj wiedzieli, że nie tak powinno się odreagowywać złe sny, obaj wierzyli, że
właśnie to pomoże im znów zasnąć. Nie mieli czasu na delikatność. Były tylko
gesty i ciepło ust, które nie ograniczały się tylko do wzajemnych pocałunków.
Kagami uwielbiał skóry Kuroko, gładkiej i słodkiej. Jego dłonie błądziły po
biodrach chłopaka, badając każdą wypukłość. Nie omieszkał również dotknąć nimi
jego krocza, które zaczął masować przez bokserki. Kuroko zadrżał, a potem
jęknął i mocno wtulił się w Kagami’ego.
-Taiga – wymamrotał, zaciskając pięści na jego koszulce.
Kagami wiedział, że jeśli Kuroko nazywał go jego imieniem, był naprawdę
podniecony. Inaczej brakowało mu pewności siebie.
-Tak? – głos wyższego był stłumiony przez uczucia, których
nie chciał wyrażać słowami.
-Pozwól mi się zaspokoić.
Kagami
zawsze miał słabość do ludzi, którzy wiedzieli czego chcą. Mimo to, jego
policzki zrobiły się ogniście czerwone, a serce zabiło mocniej.
-Dobrze.
Poczuł, jak
dłonie Kuroko powoli zsuwają mu spodenki z bioder. Usta Kuroko ostrożnie
dotknęły jego gardła. Odchylił głowę do tyłu, zapraszając go do kontynuowania pieszczoty.
Podobało mu się to uczucie; pocałunki Kuroko były delikatne, niepewne, ale z
całą pewnością uwodzicielskie.
Kiedy
podciągnął mu koszulkę i dotknął nimi jego torsu, Kagami jęknął i przeczesał
palcami włosy Kuroko. Zastanawiał się, skoro nie robił tego wcześniej, skąd
wiedział, gdzie dotknąć, by wywołać u niego dreszcze.
Pocałunki
Kuroko zaczęły schodzić coraz niżej, aż w końcu jego głowa znalazła się między
jego udami. Serce Kagami’ego waliło jak oszalałe, jakby próbowało się wyrwać z
piersi. Zauważył jednak, że dłoń Kuroko nie zadrżała, gdy wziął do niej jego
penisa. Zaczął go delikatnie masować, przesuwając ręką w górę i w dół. Kagami
zacisnął zęby, żeby nie krzyczeć.
Kiedy
Kuroko wziął go do ust, coś w Kagamim pękło. Położył dłoń na jego głowie i z
niespodziewaną troską odgarnął mu włosy z czoła. Kuroko uśmiechnął się, ale nie
przerwał pieszczenia go. Przesuwał po nim powoli ustami, a gdy wysuwał go z
ust, drażnił językiem sam czubek. Kagami czuł się tak, jakby za chwilę miał
umrzeć z rozkoszy.
Kuroko był
bezlitosny. Sprawiało mu przyjemność, gdy widział, jakie emocje przewijają się
przez twarz Taigi. Rozkosz. Napięcie. Szczęście. Niepokój. Czytał w nim jak w
otwartej księdze.
-Tetsuya, ja…ja zaraz…
-Jestem gotowy – zapewnił go, przesuwając dłońmi od jego ud
aż po brzuch. Lekko go przy okazji zadrapał. Bolesna przyjemność, jaką poczuł
Kagami, wystarczyła, by doszedł.
Kuroko
nie pozwolił, by ani jedna kropelka dotknęła pościeli. To, co spłynęło mu po
brodzie, otarł palcami i zlizał. Kagami widząc to, złapał za poduszkę i
zasłonił nią swoją twarz, nie wierząc własnym oczom. Kuroko zaśmiał się cicho i
niepewnie oparł czoło o pierś swojego chłopaka. Nie spodziewał się, że za
chwilę to on będzie wgnieciony w pościel, a Kagami znajdzie się nad nim.
-Jesteś okropny, Tetsu – szepnął.
–Myślisz tylko o innych. Nigdy nie myślisz o sobie. Co my tu mamy… - zamruczał,
dotykając jego podbrzusza i zsuwając dłoń w dół. Kuroko wygiął się lekko,
spragniony dotyku niczym dawki narkotyku.
-Ukarz mnie – szepnął.
-Kiedyś – Kagami musnął nosem jego
szyję. –Tak, kiedyś zabawimy się ostrzej. Ale teraz zajmiemy się tym…
Nad
ranem Kuroko obudził się rześki i wypoczęty, mimo krótkiego snu. Zazwyczaj to
Kagami budził się pierwszy, ale te cenne momenty, gdy miał okazję patrzeć na
niego, gdy spał … Z czułością spojrzał na swojego chłopaka, który rozciągnięty
na brzuchu spał obok, z policzkiem wciśniętym w poduszkę. Od gry w koszykówkę
na zewnątrz, na nosie zrobiło mu się kilka drobnych piegów.
Nie
mógł oprzeć się pragnieniu i przez kilka długich minut wpatrywał się w niego,
jego szerokie plecy i ogromne dłonie, splecione nad głową. Kuroko rzadko mówił
o swoich uczuciach, równie rzadko je okazywał, ale przy Kagamim stawało się to
prostsze; otwierał się i pozwalał słowom płynąć. Byli partnerami nie tylko na
boisku, ale też poza nim. Gdyby cokolwiek stało się jego Światłu, Kuroko by
tego nie przeżył.
Uznał,
że przygotuje śniadanie dla swojego chłopaka i ostrożnie wygrzebał się spod
koca. Podniósł z ziemi t-shirt Kagami’ego i wciągnął go na siebie, pozwalając,
by otulił go dobrze mu znany zapach, niosący ze sobą uczucie bezpieczeństwa i
ciepła. To wystarczyło, by znów czuł się tak, jakby dłonie Taigi błądziły po
jego ciele.
Powędrował
do kuchni, zastanawiając się, co też zrobić. Kagami lubił rano jeść tosty
(jeden bochenek chleba tostowego wystarczał mu na jeden posiłek), więc może to.
Zaplanował jeszcze kawę, nim w ogóle weźmie się do pracy. Może nie był tak
wybitnym kucharzem, jak Kagami, ale od kiedy z nim mieszkał, trochę się
podszkolił.
Właśnie
włączał ekspres do kawy, kiedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Kuroko drgnął
niespokojnie, upuszczając na ziemię łyżeczkę. Nie chciał, by goście obudzili
Kagami’ego, więc szybko i cicho podszedł do drzwi, obciągając swój t-shirt w
dół, chociaż i tak sięgał kolan. Sprawdził, czy łańcuch w drzwiach jest
założony, a potem wyjrzał przez wizjer (ale nic nie zauważył, jedynie cienie).
Mimo grubych drzwi słyszał podniesione głosy.
Ostrożnie
uchylił drzwi, chowając się za nimi i tylko lekko wysuwając głowę. Jego oczom
ukazało się dwoje dorosłych ludzi. Kobieta była ubrana w garsonkę i szpilki, a
czerwone włosy miała zaczesane do tyłu w zgrabny, elegancki kok. Nie była ani
szczupła ani gruba, raczej przeciętna. Rysy twarzy jednoznacznie wskazywały na
to, że jest Japonką. Stojący obok niej mężczyzna był nieprzeciętnie wysoki,
ubrany w (wyglądający na drogi) garnitur. Miał bystre spojrzenie zielonych
oczu, którymi, jako pierwszy, zauważył Kuroko. I chociaż ten już się domyślał,
kim są ci ludzie, usłyszenie tego głośno trochę go zaskoczyło.
-Gdzie nasz syn? – powiedział,
patrząc na niego tak, jak drapieżnik patrzy na mniejsze zwierzę. –Gdzie Taiga?
-Śpi – wymamrotał Kuroko, cofając
się lekko. Przymknął drzwi i zdjął łańcuch, by wpuścić do środka
niezapowiedzianych gości.
-Ty zapewne jesteś Kuroko Tetsuya –
kobieta przyjrzała mu się, dostrzegając malinkę na szyi i za duży t-shirt.
Kuroko zrobił się czerwony i spuścił głowę w dół, a potem wykonał głęboki
ukłon, pełen szacunku.
-Kuroko Tetsuya, tak. Ze względu na
o–okoliczności, mieszkam teraz z Kagamim i…
-Słyszałam, że nasz syn był w
szpitalu, co się stało?! Oczywiście, nie zadzwonił, bo po co!
-To twoja wina, tak go wychowałaś –
mruknął mężczyzna, zdejmując buty i idąc w stronę sypialni.
Kuroko
nawet nie podniósł głowy. Kagami kiedyś wspominał mu, że ze względu na to, że
jego rodzice byli bardzo zapracowani, wzięli rozwód, a on postanowił zamieszkać
z ojcem. Widząc ich jednak razem na progu domu, miał nadzieję, że do siebie
wrócili, bo to było ważne dla ich syna. W końcu przylecieli do Japonii razem.
-TATA?! – usłyszał wrzask
Kagami’ego, a potem nieskładną, szybką rozmowę po angielsku, a także szmer
ubrań, kiedy nagi chłopak szukał czegoś, by się ubrać.
-Kuroko, pokaż mi kuchnię –
zażądała pani Kagami (jak nazywał ją w myślach Kuroko). –I ubierz się, nim
całkiem spalisz się ze wstydu.
Był
jej wdzięczny za te słowa.
Jak
okazało się pół godziny później, przy kawie i tostach (i po tym, jak Kagami
niemal siłą wyciągnął Kuroko z sypialni, gdy tamten odmówił wyjścia i oznajmił,
że najchętniej zapadnie się pod ziemię ze wstydu), jego rodzice przyjechali
wtedy, kiedy w Stanach pokazano migawki z wiadomości, w których mówiono o ataku
na koszykarzy w Tokio. A kiedy dziennikarz, spod Seirin, mówił o tym, co
spotkało Kagami’ego, „Asa”, w Labiryncie, niemal natychmiast skontaktowali się
i postanowili tutaj przylecieć. Kagami zebrał ogromną burę od rodziców;
krzyczeli na niego, ale ich głosy były podszyte troską. Kuroko doszedł nawet do
wniosku, że Kagami cieszy się z zainteresowania, jakie okazali mu rodzice,
chociaż prędzej odgryzie sobie rękę, niż się do tego przyzna.
Przypominał
mu tym Aomine, który również uważał, że doskonale da sobie radę ze wszystkim
sam, a tak naprawdę chciał, by rodzice się o niego troszczyli. Ci dwaj byli do
siebie bardziej podobni, aniżeli chcieliby to przyznać.
Odsunął
prawie nietknięty talerz i chciał dyskretnie wstać od stołu, kiedy matka
Kagami’ego spojrzała na niego znacząco. Kuroko wyprostował się, wciągając
brzuch i patrząc gdzieś w bok.
-A ty dokąd, Kuroko?
-Nie chcę się wtrącać w państwa
rodzinne sprawy – oznajmił cicho i spokojnie, chociaż żołądek miał w gardle.
-Mój syn dał wyraźnie do
zrozumienia, że jesteś członkiem rodziny – wtrącił pan Kagami, wycierając swoje
okulary w specjalną szmatkę.
Kuroko
zaniemówił; przesuwał tylko wzrokiem od swojego chłopaka do jego rodziców,
próbując wykrztusić coś z zaciśniętego gardła.
-Przepraszam, że mieszkam z państwa
synem, to tylko ze względu na okoliczności, jak tylko ta sprawa ucichnie, wrócę
do domu…
-Nie zmyślaj. Wiemy, jak to się
zaczęło. Wiemy, że nasz syn ma określone preferencje.
-I wasz syn tutaj siedzi – Kagami
podniósł głos, a potem złapał Kuroko za rękę. –Nie daj im się zastraszyć. Nie
są źli.
-Oczywiście, że nie jesteśmy – jego
ojciec założył okulary na nos. –Tyle tylko, że chcemy, żebyś wrócił do Stanów,
Taiga. Dopóki to się nie uspokoi, a potem będziesz mógł wrócić, jeśli będziesz
chciał. Rozmawiałem już z dyrektorem tego liceum, do którego chciałeś iść. Możesz
przenieść się w każdej chwili.
Kuroko
poczuł, że jego serce przestaje bić. Kagami miałby wrócić do Stanów? Miały by
ich oddzielić setki kilometrów? Dotychczas Kagami wyjeżdżał, owszem, ale wracał
szybko. A teraz nie wiedzieli, kiedy to wszystko się skończy.
Kagami
mocniej ścisnął jego dłoń.
-Nie wracam – powiedział głośno,
ale spokojnie. –Nie dlatego, że się nie boję. Ale mam tutaj przyjaciół, mam
tutaj Tetsu… Mamo, tato, ja jestem tutaj szczęśliwy. Cokolwiek się stanie, chcę
tutaj być.
-Taiga, ale to niebezpieczne –
nalegała jego mama. –Ja również rozmawiałam z dyrektorem liceum, niedaleko
mojego domu. Mają dobre stypendia dla sportowców, dostaniesz je bez problemu. Z
chęcią wezmą cię do drużyny.
-Jestem pewien, że kolesie z tamtej
drużyny są fantastyczni, mamo, ale… - Kagami wyjął telefon z kieszeni spodni i
po chwili pokazał go matce. –To jest Seirin. Ten pośrodku to nasz kapitan,
Hyuuga. Jest wredny, sarkastyczny i krzyczy, ale można na nim polegać, nigdy
nie zawodzi. Ta obok to nasza trenerka i jego dziewczyna, Riko. Jest jeszcze
gorsza niż on, ale wszyscy ją kochamy. Ten z głupią miną to Izuki, wiecznie
robi głupie żarty. Tuż za nim stoją Koganei i Mitobe z Tsuchidą, to trio żywi
nas na wycieczkach i wyjazdach. Jako jedyni potrafią czasem zaprowadzić spokój
w drużynie. Ten tutaj – stuknął palcem – to Kiyoshi, on założył drużynę. Jest
specyficzny, ale wiele mu zawdzięczamy. Widzisz tych chłopaków przed nami? To
Furihata, Kawahara i Fukuda. Chodzą do równoległej klasy, często gramy w
uliczną koszykówkę razem. A widzisz jego? – pokazał twarz Kuroko. –Kocham go,
mamo. I nie zostawię tutaj samego. To jest Seirin. To moi przyjaciele.
-A to niby ja mówię zawstydzające
rzeczy – wymamrotał Kuroko, uśmiechając się lekko.
Makoto
Tachibana siedział w swojej ławce i wyglądał przez okno. Nie znał nikogo w
nowej klasie. Miał nadzieję, że trafi do tej samej, co Kagami i Kuroko lub do
tej, do której chodziła pozostała trójka, ale pech chciał, że wylądował sam.
Wszyscy patrzyli na niego z dystansem, a dziewczyny troszkę się go bały, mimo,
że uśmiechał się do wszystkich szeroko i mile. Najchętniej wróciłby już do domu
i pooglądał mecz w TV. Albo poszedł do Junpei’a, żeby pograć z nim w
koszykówkę.
Zdumiała
go zażyłość, jaką widział między kuzynem a Riko. Kiedy wyjeżdżał do Stanów, a
także w czasie krótkich wizyt, nie zauważył tego, że Junpei jest zakochany.
Tymczasem po latach jego miłość nie tylko była mocniejsza, ale też doczekała
się wzajemności. Cieszył się ich szczęściem, zwłaszcza teraz, kiedy dookoła
działo się tyle złego.
Ojciec
nie zabronił mu grać w kosza, nie powiedział też, że ma rezygnować z drużyny.
Nie musiał nic mówić. Makoto wiedział, że ma uważać na siebie i innych. Zawsze
taki był. Troskliwy i opiekuńczy; po tym, jak w tragiczny sposób jego rodzina
zmalała, opiekował się zwierzętami i dziećmi, poświęcał czas na wszystko,
byleby tylko nie mieć go za dużo do myślenia.
-Powstań! – poderwał się, tak, jak
nakazywały zasady, a po kolejnej komendzie, ukłonił się.
Z
ulgą przywitał przerwę, która wyrwała go z nostalgicznych wspomnień. Sięgnął po
kanapkę, kiedy zauważył, że siedzący obok chłopak mu się przygląda. Kiedy
jednak dostrzegł, że go na tym przyłapał, szybko odwrócił wzrok.
-Cześć – przywitał się Makoto
uprzejmie.
-Cześć… - bąknął chłopak po chwili,
dalej na niego nie patrząc.
-Ładna pogoda, prawda? W Stanach
wiosna nie jest taka piękna.
-Mhm…
Zapadła cisza. No cóż,
przynajmniej próbowałem, pomyślał Makoto, ze smutkiem wracając do swojego
posiłku.
-Ta – Tachibana – usłyszał i
uśmiech sam wypłynął mu na usta. Odwrócił się i skinął lekko głową.
-Tak?
-Należysz do drużyny koszykówki,
prawda? – chłopak wpatrywał się w niego spokojnie, ale w jego błękitnych oczach
widział determinację.
-Tak. Zastąpiłem Kiyoshi Teppei’a,
jest kontuzjowany – wyznał.
-Kie – kiedy jest trening? –
zapytał szybko.
-W sobotę… Bo w piątek jest
rekrutacja do drużyn – wyjaśnił. –Chciałbyś przyjść… yyy, wybacz, nie znam
jeszcze waszych imion – podrapał się nerwowo w tył głowy.
-Nanase. Nanase Haruka. I chcę grać z wami w kosza!
W rozdziale wykorzystano piosenkę
„Aishiteru” (Kourin) oraz „Back in the picture” (The Rasmus).
Wakacje, wakacje, wakacje~
Wybaczcie, że tak późno, ale tyle na głowie.. A jeszcze wczoraj mnie tak
wciągnęła książka (bo tyle na nią czekałam), że całkowicie zapomniałam, że
trzeba skończyć rozdział.
BTW, ktoś wybiera się na Niucon? :3
Haru, kocie! najukochańszy, przypominający mi jednego z moich ulubionych bliźnioków x333 ach, czekałam na niego tak bardzo :D teraz czas ich zeswatać, hłehłehłe :D
OdpowiedzUsuńach, no i jeszcze Kuroko i Kagami x3 i rodzice czerwonego, trololo :D
tak, ten komentarz jak zwykle jest bardzo treściwy i przejrzysty oraz nie panuje w nim żadnej chaos :D
Przyzwyczaiłam się <3 <3 <3
UsuńKagaKuro i MakoHaru xd kto tego nie lubi xddd
Jeju, jeju, jeeeju!! Cudowne, boskie, genialne! Nie wiem, co mam napisać xD
OdpowiedzUsuńJuż dawno nie komentowałam żadnego rozdziału, ale to nie oznacza, że nie czytam. Oczywiście, że czytam! I potwornie mi się podoba! Masz talent dziewczyno i tak trzymaj! xD
Mam tylko jedną maleńką uwagę...
"-Przyniosę ci szklankę wody – zaproponował, ale mniejszy chłopak rozpaczliwie wczepił się dłońmi w jego koszulkę i pokręcił wodą."
Ojj, chyba Ci się pić chciało xD
Cudownie, pisz dalej!
Pozdrawiam i życzę weny!
Shady :P
Cokolwiek napiszesz, miło się to czyta xd (Może prócz hejtów xD)
UsuńAww, dziękuję :3 Nikt nie zmusza do komentowania, ale to miłe, że się odezwałaś ^^
Oj chyba chciało xD Dzięki, poprawię to :)
Dziękuję :)
KagaKuro tak bardzo, tak pięknie, tak kochanie, tak wspaniale i tak odbierające możliwość poprawnego wypowiadania się. <3
OdpowiedzUsuńI Kagami o drużynie, to było niesamowite, czytałam to rano, a wciąż mi się mordka cieszy!
Haru...
xoxo,
KagaKuro!
Ty i te Twoje KagaKuro... :3
UsuńNoo, właśnie zastanawiałam się, czy te słowa mu pasują, ale biorąc pod uwagę okoliczności, uznałam, że pójdą xd
Odczep się od tego Haru... xD Deal with it xD Free!dom zdecydował xD
Trololo niech tylko ten sen się nie spełni XD
OdpowiedzUsuńŁojeju KagaKuro <3 jeeej tego chciałam :D To takie pięęękne XD
Następny, który ma fajnych rodziców, którzy nie mają problemu z orientacją syna XD żyć nie umierać.
Nie spodziewałam się Haru ;o jestem mile zaskoczona huehuehue :3
martwy Hyuuga... ciekawa koncepcja :3
UsuńWszystkich cieszy KagaKuro :D epidemia miłości do KagaKuro :D
No wkrótce szczęście się skończy, za dobrze typki mają xD
Huehuethisisnotevenmyfinalform.
Freedom! :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCiekawa, ale straszna ;-;
UsuńNIEEE! Ty potworze, czemu chcesz zniszczyć ich szczęście?!
...
zmieniłam zdanie. Chcę widzieć jak cierpią *q*
Trolololo cierpienia nigdy za wiele XDD
;___;
UsuńPodłaś!
Ja? Niby z której strony...
UsuńPalcem pokazywać nie będę :D
UsuńBtw, oglądam Ghost Hunt... ZA JAKIE GRZECHY TEPPEI MUSI ROBIĆ MAINA
:I
UsuńHAHAHA! jestem taka szczęśliwa, że obejrzałam to przed KnB :D
Teraz już pokazuję na Ciebie i krzyczę PODŁAŚ :D
UsuńNie dosyć, ze ten sam, irytujący głos, to jeszcze ten sam, krzywy ryj...
No ej! ja jestem dobrym i miłym człowiekiem :<
UsuńStaraj się o tym nie myśleć... Dobra, wiem, że to niemożliwe XD Aaa przez tą gadkę o Tepgeju mam w głowie jego głos ;o mam ochotę uderzyć ścianą w głowę, ale jestem zbyt leniwa, żeby wyciągnąć rękę po kubek z piciem a co dopiero...
Jasne, wierzę Ci na słowo :D
UsuńEj. A gdybyśmy tak na Niuconie kupiły sobie przypinki z toppoi'em i wydrapały mu oczy i tak nosiły? Oo
XD
UsuńTAK! To jest zajebisty pomysł! Ja tak wydrapałam prawie wszystkie twarze na zdjęciach klasowych xD
XDDD Gorzej, jak wpadniemy na kogoś, kto robi jego cosplay xD
UsuńŻycie XD jak zobaczy te przypinki to będzie spierdzielał, żeby i jego nie zostały wydrapane XDD
UsuńHehe xd albo poprosić go o scenkę i znaleźć kogoś z snk, pożyczyć te noże to tapet... :D
Usuńoooo tak <3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzytam normalnie na jednym oddechu, a na koniec wyskakuje mi Haruka, który chce grać w kosza. Totalnie mnie to rozwaliło i wpadłam w histeryczny śmiech.
OdpowiedzUsuńMówiłam już, że kocham tę historię?
haha, dzisiaj jeszcze nie xd
UsuńCo Wy chcecie od Haru? :D Nikt nie mówił, że gdyby zamiast pływania kochal koszykówkę, to nie rozbierałby się na widok piłki czy coś... :D
Jeszcze jakoś do mnie dotarło, że Makoto i koszykówka, to okej, ale Haru?! Nie dociera to do mnie XD
OdpowiedzUsuńI już nie pisałam nic, na temat Aomine i tej jego laski, ani KagaKuro, ale ta scena z jego rodzicami było fajna XD
I scena coming outu Izukiego XDDDDDDDDDDDDd
Nie wiem w którym rozdziale to było, ale komentuję jeden, więc piszę :3
Haha xD Biedny Haru xd Do innych nie dociera, że jest uke xD
UsuńWiem, wiem, bo ich nie lubisz. Ale ciesze się, że Ci się podobało ^^
Izuki wyszedł z szafy, ou yeah xd
Spoko loko xdd
Witam,
OdpowiedzUsuńznów okropny sen, chociaż dobrze, ze to tylko sen.. rodzice Kagamiego są niesamowici, widać jak bardzo troszczą się o syna, no i akceptują to, ze jest z Kuroko...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no i znów okropny sen... ale dobrze, że to tylko sen... rodzice Kagamiego są wspaniali, widać jak bardzo troszczą się o syna, no i akceptują to, że jest z Kuroko...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, dobrze, że to tylko sen... a rodzice Kagamiego to wspaniali ludzie, bardzo troszczą się o syna, no i akceptują przedewszyskim to, że jest z Kuroko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza