niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 28. Dopóki jesteśmy razem.


Deszczowa pogoda przejęła kontrolę nad miastem. Krople wody spadały bezlitośnie z nieba, rozbijając się o ziemię i parasole. W ich odbiciu załamywał się świat i każdy z kolorów. Na swój sposób było to piękne, ale Hyuuga czuł się zbyt zdenerwowany, by się na tym skupić. Jego pierś unosiła się w górę i opadała, a woda spływała mu z włosów na twarz i kark. Mokra koszulka oblepiła ciało, podkreślając umięśnione przedramiona. Kapitan niecierpliwie przecierał okulary, próbując coś dostrzec bez nich, jednak świat był rozmazany.
Nie widział cienia za sobą, nie widział noża, który unosi się do góry i bezlitośnie spada na jego plecy. Krew bryzgnęła dookoła, mieszając się wraz z deszczem. Hyuuga osunął się na kolana. Ostrze uderzyło w niego jeszcze kilkakrotnie, ale nie czuł już bólu.
Nigdy nie dowiedział się, kto pozbawił go życia.

            Kuroko poderwał się z krzykiem, targając na sobie koszulkę. Jego serce biło tak niespokojnie, że nie mógł złapać oddechu. Po policzkach spływały mu łzy, ale nawet ich nie czuł.
Jeszcze dobrze nie przebrzmiało echo jego krzyku, kiedy objęły go ramiona Kagami’ego. Zalała go fala ciepła, bezpieczeństwa i spokoju.
-Oi, Tetsu, co jest? – jak zawsze po przebudzeniu, głos Kagami’ego był zachrypnięty.
-Miałem zły sen – wymamrotał Kuroko, przyciskając dłonie do piersi. Kołysał się lekko, jakby w ten sposób próbował się uspokoić. Pustym wzrokiem wpatrywał się przed siebie, prawie w ogóle nie mrugając.
-Co ci się śniło? – Kagami pocałował go w czubek głowy, a potem mocno otulił kołdrą, gdy poczuł, że chłopak drży.
-Ktoś… ktoś zamordował kapitana – Kuroko zacisnął powieki, trąc pięściami oczy. Próbował pozbyć się widoku Hyuugi, leżącego w kałuży krwi, ale to nie pomagało.
-Co? O czym ty mówisz? Opowiedz mi. Powoli!
-Szedłem z Nigou obok Maji Burgera. Strasznie lało i nie było dookoła żywej duszy. Ucieszyłem się, kiedy zobaczyłem Hyuugę. Wy-wyglądał na zdenerwowanego – Kuroko mówił krótkimi zdaniami. –Jakby czekał na ko-kogoś. W tym deszczu. Bez – bez parasola. Zawołałem do niego. Odwrócił się, a wte – wtedy… za jego plecami…
Kagami czekał, ale Kuroko nie powiedział nic więcej.
-Przyniosę ci szklankę wody – zaproponował, ale mniejszy chłopak rozpaczliwie wczepił się dłońmi w jego koszulkę i pokręcił wodą.
-Kagami… zadzwoń do niego. Proszę. Mu-muszę wiedzieć.
            Nie zaprotestował; bez słowa złapał za telefon i odnalazł w spisie numer do kapitana Seirin. Wiedział, że będzie wściekły, jeśli go obudzą, ale ze względu na okoliczności, nie mógł odmówić Kuroko.
            Kiedy czekali, aż Hyuuga odbierze, nerwowo odliczali kolejne sygnały. Cisza przeciągała się, a zamiast sekund mijały tygodnie. W końcu usłyszeli jednak jego rozespany i zirytowany głos.
-Kagami, jest czwarta nad ranem, na litość Boską – wymamrotał niewyraźnie.
Napastnik Seirin podał telefon Kuroko.
-Ka-kapitanie?
-Kuroko? – w tle usłyszeli drugie „Kuroko?”, niewątpliwie wypowiedziane głosem Riko. Pewnie kilka dni temu obaj by się zawstydzili, że nakryli ich razem, a tymczasem sami siedzieli w jednym łóżku.
-Przepra – przepraszam, że cię budzimy. Po prostu mu – musiałem upewnić się, że nic ci nie je-jest – Kuroko czknął i uznał, że teraz już całkiem się zbłaźnił.
-Coś się stało, Kuroko? – szelest pościeli i ciche szepty. –Puszczę cię na głośnomówiący, jest ze mną Riko.
-Hej, Kuroko – głos dziewczyny, mimo godziny, był ciepły i kojący, chociaż spodziewali się odwrotności (w końcu dla ich organizmów ważny był dobry sen, żeby potem mogli znieść godziny treningów). –Hej, Kagami.
-Osu!
-Do – dobry wieczór… czy raczej dzień dobry, tre – trenerze. Prze – przepraszam, że was o – obudziliśmy. Śni – śniło mi się, że kto – ktoś skrzywdził kapitana – Kuroko próbował się uspokoić.
-I musieliśmy się upewnić, że wszystko gra – dodał Kagami.
-Boże, i jak ja mam być na was zły – Hyuuga był zakłopotany. –Dziękuję za troskę, Kuroko. Spróbuj znów zasnąć.
-A ja będę miała na niego oko, zapewniam was – zaśmiała się Riko. –Dobranoc chłopcy.
            Kiedy się rozłączyli, Kuroko jeszcze przez chwilę wpatrywał się w ekranik komórki. Na policzkach miał ślady łez i wciąż cicho czkał. Kagami przyniósł mu szklankę wody i dopilnował, żeby chłopak wypił całą duszkiem. Dopiero wtedy jego głos się uspokoił.
-Przepraszam za kłopot – jęknął Kuroko, podciągając kolana do piersi i obejmując się ramionami.
-Od tego mnie masz – podsumował Kagami i usiadł obok. –Kapitan ma rację, spróbuj jeszcze zasnąć.
-Nie wiem, czy dam radę. Czuję się taki… nabuzowany.
            Patrząc na niego, kiedy spokojnie siedział, skulony i blady, Kagami użyłby wielu innych określeń, wśród których „nabuzowany” nie znalazłby miejsca.
            Kagami go podziwiał. Nie tylko nie załamał się, widząc, co spotyka jego przyjaciół, ale każdego dnia stawiał czoła światu i dziennikarzom (chociaż ci go zazwyczaj nie zauważali). Kuroko nie poddawał się, ani na chwilę.
            Wyciągnął dłoń i delikatnie dotknął jego jasnej skóry. Kuroko zamknął oczy i przechylił lekko głowę, by móc poczuć ciepło wnętrza dłoni chłopaka na swoim policzku. Pocałował go w nadgarstek i uśmiechnął się lekko, a Kagami poczuł, że coś w nim topnieje. Kuroko miał w sobie coś takiego, co potęgowało jego instynkt opiekuńczy, ale też doprowadzało go do szaleństw i krańców pożądania. Delikatna, biała skóra aż prosiła się o to, by ją całować i poznawać językiem…
-Myślisz o seksie, Kagami-kun, prawda?
Policzki wyższego chłopaka zrobiły się równie czerwone, co jego włosy.
-Skąd taki pomysł w ogóle, głupku! – prychnął, odwracając wzrok.
-Za każdym razem, gdy myślisz o seksie, zagryzasz wargi – oznajmił beznamiętnie Kuroko, przysuwając się bliżej. –Tak jak teraz – uniósł się lekko i pocałował go zachęcająco.
            Chociaż obaj wiedzieli, że nie tak powinno się odreagowywać złe sny, obaj wierzyli, że właśnie to pomoże im znów zasnąć. Nie mieli czasu na delikatność. Były tylko gesty i ciepło ust, które nie ograniczały się tylko do wzajemnych pocałunków. Kagami uwielbiał skóry Kuroko, gładkiej i słodkiej. Jego dłonie błądziły po biodrach chłopaka, badając każdą wypukłość. Nie omieszkał również dotknąć nimi jego krocza, które zaczął masować przez bokserki. Kuroko zadrżał, a potem jęknął i mocno wtulił się w Kagami’ego.
-Taiga – wymamrotał, zaciskając pięści na jego koszulce. Kagami wiedział, że jeśli Kuroko nazywał go jego imieniem, był naprawdę podniecony. Inaczej brakowało mu pewności siebie.
-Tak? – głos wyższego był stłumiony przez uczucia, których nie chciał wyrażać słowami.
-Pozwól mi się zaspokoić.
            Kagami zawsze miał słabość do ludzi, którzy wiedzieli czego chcą. Mimo to, jego policzki zrobiły się ogniście czerwone, a serce zabiło mocniej.
-Dobrze.
            Poczuł, jak dłonie Kuroko powoli zsuwają mu spodenki z bioder. Usta Kuroko ostrożnie dotknęły jego gardła. Odchylił głowę do tyłu, zapraszając go do kontynuowania pieszczoty. Podobało mu się to uczucie; pocałunki Kuroko były delikatne, niepewne, ale z całą pewnością uwodzicielskie.
            Kiedy podciągnął mu koszulkę i dotknął nimi jego torsu, Kagami jęknął i przeczesał palcami włosy Kuroko. Zastanawiał się, skoro nie robił tego wcześniej, skąd wiedział, gdzie dotknąć, by wywołać u niego dreszcze.
            Pocałunki Kuroko zaczęły schodzić coraz niżej, aż w końcu jego głowa znalazła się między jego udami. Serce Kagami’ego waliło jak oszalałe, jakby próbowało się wyrwać z piersi. Zauważył jednak, że dłoń Kuroko nie zadrżała, gdy wziął do niej jego penisa. Zaczął go delikatnie masować, przesuwając ręką w górę i w dół. Kagami zacisnął zęby, żeby nie krzyczeć.
            Kiedy Kuroko wziął go do ust, coś w Kagamim pękło. Położył dłoń na jego głowie i z niespodziewaną troską odgarnął mu włosy z czoła. Kuroko uśmiechnął się, ale nie przerwał pieszczenia go. Przesuwał po nim powoli ustami, a gdy wysuwał go z ust, drażnił językiem sam czubek. Kagami czuł się tak, jakby za chwilę miał umrzeć z rozkoszy.
            Kuroko był bezlitosny. Sprawiało mu przyjemność, gdy widział, jakie emocje przewijają się przez twarz Taigi. Rozkosz. Napięcie. Szczęście. Niepokój. Czytał w nim jak w otwartej księdze.
-Tetsuya, ja…ja zaraz…
-Jestem gotowy – zapewnił go, przesuwając dłońmi od jego ud aż po brzuch. Lekko go przy okazji zadrapał. Bolesna przyjemność, jaką poczuł Kagami, wystarczyła, by doszedł.
            Kuroko nie pozwolił, by ani jedna kropelka dotknęła pościeli. To, co spłynęło mu po brodzie, otarł palcami i zlizał. Kagami widząc to, złapał za poduszkę i zasłonił nią swoją twarz, nie wierząc własnym oczom. Kuroko zaśmiał się cicho i niepewnie oparł czoło o pierś swojego chłopaka. Nie spodziewał się, że za chwilę to on będzie wgnieciony w pościel, a Kagami znajdzie się nad nim.
-Jesteś okropny, Tetsu – szepnął. –Myślisz tylko o innych. Nigdy nie myślisz o sobie. Co my tu mamy… - zamruczał, dotykając jego podbrzusza i zsuwając dłoń w dół. Kuroko wygiął się lekko, spragniony dotyku niczym dawki narkotyku.
-Ukarz mnie – szepnął.
-Kiedyś – Kagami musnął nosem jego szyję. –Tak, kiedyś zabawimy się ostrzej. Ale teraz zajmiemy się tym…

            Nad ranem Kuroko obudził się rześki i wypoczęty, mimo krótkiego snu. Zazwyczaj to Kagami budził się pierwszy, ale te cenne momenty, gdy miał okazję patrzeć na niego, gdy spał … Z czułością spojrzał na swojego chłopaka, który rozciągnięty na brzuchu spał obok, z policzkiem wciśniętym w poduszkę. Od gry w koszykówkę na zewnątrz, na nosie zrobiło mu się kilka drobnych piegów.
            Nie mógł oprzeć się pragnieniu i przez kilka długich minut wpatrywał się w niego, jego szerokie plecy i ogromne dłonie, splecione nad głową. Kuroko rzadko mówił o swoich uczuciach, równie rzadko je okazywał, ale przy Kagamim stawało się to prostsze; otwierał się i pozwalał słowom płynąć. Byli partnerami nie tylko na boisku, ale też poza nim. Gdyby cokolwiek stało się jego Światłu, Kuroko by tego nie przeżył.
            Uznał, że przygotuje śniadanie dla swojego chłopaka i ostrożnie wygrzebał się spod koca. Podniósł z ziemi t-shirt Kagami’ego i wciągnął go na siebie, pozwalając, by otulił go dobrze mu znany zapach, niosący ze sobą uczucie bezpieczeństwa i ciepła. To wystarczyło, by znów czuł się tak, jakby dłonie Taigi błądziły po jego ciele.
            Powędrował do kuchni, zastanawiając się, co też zrobić. Kagami lubił rano jeść tosty (jeden bochenek chleba tostowego wystarczał mu na jeden posiłek), więc może to. Zaplanował jeszcze kawę, nim w ogóle weźmie się do pracy. Może nie był tak wybitnym kucharzem, jak Kagami, ale od kiedy z nim mieszkał, trochę się podszkolił.
            Właśnie włączał ekspres do kawy, kiedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Kuroko drgnął niespokojnie, upuszczając na ziemię łyżeczkę. Nie chciał, by goście obudzili Kagami’ego, więc szybko i cicho podszedł do drzwi, obciągając swój t-shirt w dół, chociaż i tak sięgał kolan. Sprawdził, czy łańcuch w drzwiach jest założony, a potem wyjrzał przez wizjer (ale nic nie zauważył, jedynie cienie). Mimo grubych drzwi słyszał podniesione głosy.
            Ostrożnie uchylił drzwi, chowając się za nimi i tylko lekko wysuwając głowę. Jego oczom ukazało się dwoje dorosłych ludzi. Kobieta była ubrana w garsonkę i szpilki, a czerwone włosy miała zaczesane do tyłu w zgrabny, elegancki kok. Nie była ani szczupła ani gruba, raczej przeciętna. Rysy twarzy jednoznacznie wskazywały na to, że jest Japonką. Stojący obok niej mężczyzna był nieprzeciętnie wysoki, ubrany w (wyglądający na drogi) garnitur. Miał bystre spojrzenie zielonych oczu, którymi, jako pierwszy, zauważył Kuroko. I chociaż ten już się domyślał, kim są ci ludzie, usłyszenie tego głośno trochę go zaskoczyło.
-Gdzie nasz syn? – powiedział, patrząc na niego tak, jak drapieżnik patrzy na mniejsze zwierzę. –Gdzie Taiga?
-Śpi – wymamrotał Kuroko, cofając się lekko. Przymknął drzwi i zdjął łańcuch, by wpuścić do środka niezapowiedzianych gości.
-Ty zapewne jesteś Kuroko Tetsuya – kobieta przyjrzała mu się, dostrzegając malinkę na szyi i za duży t-shirt. Kuroko zrobił się czerwony i spuścił głowę w dół, a potem wykonał głęboki ukłon, pełen szacunku.
-Kuroko Tetsuya, tak. Ze względu na o–okoliczności, mieszkam teraz z Kagamim i…
-Słyszałam, że nasz syn był w szpitalu, co się stało?! Oczywiście, nie zadzwonił, bo po co!
-To twoja wina, tak go wychowałaś – mruknął mężczyzna, zdejmując buty i idąc w stronę sypialni.
            Kuroko nawet nie podniósł głowy. Kagami kiedyś wspominał mu, że ze względu na to, że jego rodzice byli bardzo zapracowani, wzięli rozwód, a on postanowił zamieszkać z ojcem. Widząc ich jednak razem na progu domu, miał nadzieję, że do siebie wrócili, bo to było ważne dla ich syna. W końcu przylecieli do Japonii razem.
-TATA?! – usłyszał wrzask Kagami’ego, a potem nieskładną, szybką rozmowę po angielsku, a także szmer ubrań, kiedy nagi chłopak szukał czegoś, by się ubrać.
-Kuroko, pokaż mi kuchnię – zażądała pani Kagami (jak nazywał ją w myślach Kuroko). –I ubierz się, nim całkiem spalisz się ze wstydu.
            Był jej wdzięczny za te słowa.

            Jak okazało się pół godziny później, przy kawie i tostach (i po tym, jak Kagami niemal siłą wyciągnął Kuroko z sypialni, gdy tamten odmówił wyjścia i oznajmił, że najchętniej zapadnie się pod ziemię ze wstydu), jego rodzice przyjechali wtedy, kiedy w Stanach pokazano migawki z wiadomości, w których mówiono o ataku na koszykarzy w Tokio. A kiedy dziennikarz, spod Seirin, mówił o tym, co spotkało Kagami’ego, „Asa”, w Labiryncie, niemal natychmiast skontaktowali się i postanowili tutaj przylecieć. Kagami zebrał ogromną burę od rodziców; krzyczeli na niego, ale ich głosy były podszyte troską. Kuroko doszedł nawet do wniosku, że Kagami cieszy się z zainteresowania, jakie okazali mu rodzice, chociaż prędzej odgryzie sobie rękę, niż się do tego przyzna.
            Przypominał mu tym Aomine, który również uważał, że doskonale da sobie radę ze wszystkim sam, a tak naprawdę chciał, by rodzice się o niego troszczyli. Ci dwaj byli do siebie bardziej podobni, aniżeli chcieliby to przyznać.
            Odsunął prawie nietknięty talerz i chciał dyskretnie wstać od stołu, kiedy matka Kagami’ego spojrzała na niego znacząco. Kuroko wyprostował się, wciągając brzuch i patrząc gdzieś w bok.
-A ty dokąd, Kuroko?
-Nie chcę się wtrącać w państwa rodzinne sprawy – oznajmił cicho i spokojnie, chociaż żołądek miał w gardle.
-Mój syn dał wyraźnie do zrozumienia, że jesteś członkiem rodziny – wtrącił pan Kagami, wycierając swoje okulary w specjalną szmatkę.
            Kuroko zaniemówił; przesuwał tylko wzrokiem od swojego chłopaka do jego rodziców, próbując wykrztusić coś z zaciśniętego gardła.
-Przepraszam, że mieszkam z państwa synem, to tylko ze względu na okoliczności, jak tylko ta sprawa ucichnie, wrócę do domu…
-Nie zmyślaj. Wiemy, jak to się zaczęło. Wiemy, że nasz syn ma określone preferencje.
-I wasz syn tutaj siedzi – Kagami podniósł głos, a potem złapał Kuroko za rękę. –Nie daj im się zastraszyć. Nie są źli.
-Oczywiście, że nie jesteśmy – jego ojciec założył okulary na nos. –Tyle tylko, że chcemy, żebyś wrócił do Stanów, Taiga. Dopóki to się nie uspokoi, a potem będziesz mógł wrócić, jeśli będziesz chciał. Rozmawiałem już z dyrektorem tego liceum, do którego chciałeś iść. Możesz przenieść się w każdej chwili.
            Kuroko poczuł, że jego serce przestaje bić. Kagami miałby wrócić do Stanów? Miały by ich oddzielić setki kilometrów? Dotychczas Kagami wyjeżdżał, owszem, ale wracał szybko. A teraz nie wiedzieli, kiedy to wszystko się skończy.
            Kagami mocniej ścisnął jego dłoń.
-Nie wracam – powiedział głośno, ale spokojnie. –Nie dlatego, że się nie boję. Ale mam tutaj przyjaciół, mam tutaj Tetsu… Mamo, tato, ja jestem tutaj szczęśliwy. Cokolwiek się stanie, chcę tutaj być.
-Taiga, ale to niebezpieczne – nalegała jego mama. –Ja również rozmawiałam z dyrektorem liceum, niedaleko mojego domu. Mają dobre stypendia dla sportowców, dostaniesz je bez problemu. Z chęcią wezmą cię do drużyny.
-Jestem pewien, że kolesie z tamtej drużyny są fantastyczni, mamo, ale… - Kagami wyjął telefon z kieszeni spodni i po chwili pokazał go matce. –To jest Seirin. Ten pośrodku to nasz kapitan, Hyuuga. Jest wredny, sarkastyczny i krzyczy, ale można na nim polegać, nigdy nie zawodzi. Ta obok to nasza trenerka i jego dziewczyna, Riko. Jest jeszcze gorsza niż on, ale wszyscy ją kochamy. Ten z głupią miną to Izuki, wiecznie robi głupie żarty. Tuż za nim stoją Koganei i Mitobe z Tsuchidą, to trio żywi nas na wycieczkach i wyjazdach. Jako jedyni potrafią czasem zaprowadzić spokój w drużynie. Ten tutaj – stuknął palcem – to Kiyoshi, on założył drużynę. Jest specyficzny, ale wiele mu zawdzięczamy. Widzisz tych chłopaków przed nami? To Furihata, Kawahara i Fukuda. Chodzą do równoległej klasy, często gramy w uliczną koszykówkę razem. A widzisz jego? – pokazał twarz Kuroko. –Kocham go, mamo. I nie zostawię tutaj samego. To jest Seirin. To moi przyjaciele.
-A to niby ja mówię zawstydzające rzeczy – wymamrotał Kuroko, uśmiechając się lekko.

            Makoto Tachibana siedział w swojej ławce i wyglądał przez okno. Nie znał nikogo w nowej klasie. Miał nadzieję, że trafi do tej samej, co Kagami i Kuroko lub do tej, do której chodziła pozostała trójka, ale pech chciał, że wylądował sam. Wszyscy patrzyli na niego z dystansem, a dziewczyny troszkę się go bały, mimo, że uśmiechał się do wszystkich szeroko i mile. Najchętniej wróciłby już do domu i pooglądał mecz w TV. Albo poszedł do Junpei’a, żeby pograć z nim w koszykówkę.
            Zdumiała go zażyłość, jaką widział między kuzynem a Riko. Kiedy wyjeżdżał do Stanów, a także w czasie krótkich wizyt, nie zauważył tego, że Junpei jest zakochany. Tymczasem po latach jego miłość nie tylko była mocniejsza, ale też doczekała się wzajemności. Cieszył się ich szczęściem, zwłaszcza teraz, kiedy dookoła działo się tyle złego.
            Ojciec nie zabronił mu grać w kosza, nie powiedział też, że ma rezygnować z drużyny. Nie musiał nic mówić. Makoto wiedział, że ma uważać na siebie i innych. Zawsze taki był. Troskliwy i opiekuńczy; po tym, jak w tragiczny sposób jego rodzina zmalała, opiekował się zwierzętami i dziećmi, poświęcał czas na wszystko, byleby tylko nie mieć go za dużo do myślenia.
-Powstań! – poderwał się, tak, jak nakazywały zasady, a po kolejnej komendzie, ukłonił się.
            Z ulgą przywitał przerwę, która wyrwała go z nostalgicznych wspomnień. Sięgnął po kanapkę, kiedy zauważył, że siedzący obok chłopak mu się przygląda. Kiedy jednak dostrzegł, że go na tym przyłapał, szybko odwrócił wzrok.
-Cześć – przywitał się Makoto uprzejmie.
-Cześć… - bąknął chłopak po chwili, dalej na niego nie patrząc.
-Ładna pogoda, prawda? W Stanach wiosna nie jest taka piękna.
-Mhm…
Zapadła cisza. No cóż, przynajmniej próbowałem, pomyślał Makoto, ze smutkiem wracając do swojego posiłku.
-Ta – Tachibana – usłyszał i uśmiech sam wypłynął mu na usta. Odwrócił się i skinął lekko głową.
-Tak?
-Należysz do drużyny koszykówki, prawda? – chłopak wpatrywał się w niego spokojnie, ale w jego błękitnych oczach widział determinację.
-Tak. Zastąpiłem Kiyoshi Teppei’a, jest kontuzjowany – wyznał.
-Kie – kiedy jest trening? – zapytał szybko.
-W sobotę… Bo w piątek jest rekrutacja do drużyn – wyjaśnił. –Chciałbyś przyjść… yyy, wybacz, nie znam jeszcze waszych imion – podrapał się nerwowo w tył głowy.
-Nanase. Nanase Haruka. I chcę grać z wami w kosza!


W rozdziale wykorzystano piosenkę „Aishiteru” (Kourin) oraz „Back in the picture” (The Rasmus).
Wakacje, wakacje, wakacje~ Wybaczcie, że tak późno, ale tyle na głowie.. A jeszcze wczoraj mnie tak wciągnęła książka (bo tyle na nią czekałam), że całkowicie zapomniałam, że trzeba skończyć rozdział.
BTW, ktoś wybiera się na Niucon? :3

30 komentarzy:

  1. Haru, kocie! najukochańszy, przypominający mi jednego z moich ulubionych bliźnioków x333 ach, czekałam na niego tak bardzo :D teraz czas ich zeswatać, hłehłehłe :D
    ach, no i jeszcze Kuroko i Kagami x3 i rodzice czerwonego, trololo :D
    tak, ten komentarz jak zwykle jest bardzo treściwy i przejrzysty oraz nie panuje w nim żadnej chaos :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyzwyczaiłam się <3 <3 <3
      KagaKuro i MakoHaru xd kto tego nie lubi xddd

      Usuń
  2. Jeju, jeju, jeeeju!! Cudowne, boskie, genialne! Nie wiem, co mam napisać xD
    Już dawno nie komentowałam żadnego rozdziału, ale to nie oznacza, że nie czytam. Oczywiście, że czytam! I potwornie mi się podoba! Masz talent dziewczyno i tak trzymaj! xD
    Mam tylko jedną maleńką uwagę...
    "-Przyniosę ci szklankę wody – zaproponował, ale mniejszy chłopak rozpaczliwie wczepił się dłońmi w jego koszulkę i pokręcił wodą."
    Ojj, chyba Ci się pić chciało xD
    Cudownie, pisz dalej!
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Shady :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cokolwiek napiszesz, miło się to czyta xd (Może prócz hejtów xD)
      Aww, dziękuję :3 Nikt nie zmusza do komentowania, ale to miłe, że się odezwałaś ^^
      Oj chyba chciało xD Dzięki, poprawię to :)
      Dziękuję :)

      Usuń
  3. KagaKuro tak bardzo, tak pięknie, tak kochanie, tak wspaniale i tak odbierające możliwość poprawnego wypowiadania się. <3
    I Kagami o drużynie, to było niesamowite, czytałam to rano, a wciąż mi się mordka cieszy!
    Haru...
    xoxo,
    KagaKuro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty i te Twoje KagaKuro... :3
      Noo, właśnie zastanawiałam się, czy te słowa mu pasują, ale biorąc pod uwagę okoliczności, uznałam, że pójdą xd
      Odczep się od tego Haru... xD Deal with it xD Free!dom zdecydował xD

      Usuń
  4. Trololo niech tylko ten sen się nie spełni XD
    Łojeju KagaKuro <3 jeeej tego chciałam :D To takie pięęękne XD
    Następny, który ma fajnych rodziców, którzy nie mają problemu z orientacją syna XD żyć nie umierać.
    Nie spodziewałam się Haru ;o jestem mile zaskoczona huehuehue :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. martwy Hyuuga... ciekawa koncepcja :3
      Wszystkich cieszy KagaKuro :D epidemia miłości do KagaKuro :D
      No wkrótce szczęście się skończy, za dobrze typki mają xD
      Huehuethisisnotevenmyfinalform.
      Freedom! :D

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ciekawa, ale straszna ;-;
      NIEEE! Ty potworze, czemu chcesz zniszczyć ich szczęście?!
      ...
      zmieniłam zdanie. Chcę widzieć jak cierpią *q*
      Trolololo cierpienia nigdy za wiele XDD

      Usuń
    4. Ja? Niby z której strony...

      Usuń
    5. Palcem pokazywać nie będę :D
      Btw, oglądam Ghost Hunt... ZA JAKIE GRZECHY TEPPEI MUSI ROBIĆ MAINA

      Usuń
    6. :I
      HAHAHA! jestem taka szczęśliwa, że obejrzałam to przed KnB :D

      Usuń
    7. Teraz już pokazuję na Ciebie i krzyczę PODŁAŚ :D
      Nie dosyć, ze ten sam, irytujący głos, to jeszcze ten sam, krzywy ryj...

      Usuń
    8. No ej! ja jestem dobrym i miłym człowiekiem :<
      Staraj się o tym nie myśleć... Dobra, wiem, że to niemożliwe XD Aaa przez tą gadkę o Tepgeju mam w głowie jego głos ;o mam ochotę uderzyć ścianą w głowę, ale jestem zbyt leniwa, żeby wyciągnąć rękę po kubek z piciem a co dopiero...

      Usuń
    9. Jasne, wierzę Ci na słowo :D
      Ej. A gdybyśmy tak na Niuconie kupiły sobie przypinki z toppoi'em i wydrapały mu oczy i tak nosiły? Oo

      Usuń
    10. XD
      TAK! To jest zajebisty pomysł! Ja tak wydrapałam prawie wszystkie twarze na zdjęciach klasowych xD

      Usuń
    11. XDDD Gorzej, jak wpadniemy na kogoś, kto robi jego cosplay xD

      Usuń
    12. Życie XD jak zobaczy te przypinki to będzie spierdzielał, żeby i jego nie zostały wydrapane XDD

      Usuń
    13. Hehe xd albo poprosić go o scenkę i znaleźć kogoś z snk, pożyczyć te noże to tapet... :D

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam normalnie na jednym oddechu, a na koniec wyskakuje mi Haruka, który chce grać w kosza. Totalnie mnie to rozwaliło i wpadłam w histeryczny śmiech.
    Mówiłam już, że kocham tę historię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, dzisiaj jeszcze nie xd
      Co Wy chcecie od Haru? :D Nikt nie mówił, że gdyby zamiast pływania kochal koszykówkę, to nie rozbierałby się na widok piłki czy coś... :D

      Usuń
  7. Jeszcze jakoś do mnie dotarło, że Makoto i koszykówka, to okej, ale Haru?! Nie dociera to do mnie XD

    I już nie pisałam nic, na temat Aomine i tej jego laski, ani KagaKuro, ale ta scena z jego rodzicami było fajna XD
    I scena coming outu Izukiego XDDDDDDDDDDDDd
    Nie wiem w którym rozdziale to było, ale komentuję jeden, więc piszę :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xD Biedny Haru xd Do innych nie dociera, że jest uke xD

      Wiem, wiem, bo ich nie lubisz. Ale ciesze się, że Ci się podobało ^^
      Izuki wyszedł z szafy, ou yeah xd
      Spoko loko xdd

      Usuń
  8. Witam,
    znów okropny sen, chociaż dobrze, ze to tylko sen.. rodzice Kagamiego są niesamowici, widać jak bardzo troszczą się o syna, no i akceptują to, ze jest z Kuroko...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniale, no i znów okropny sen... ale dobrze, że to tylko sen... rodzice Kagamiego są wspaniali, widać jak bardzo troszczą się o syna, no i akceptują to, że jest z Kuroko...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka,
    wspaniały rozdział, dobrze, że to tylko sen... a rodzice Kagamiego to wspaniali ludzie, bardzo troszczą się o syna, no i akceptują przedewszyskim to, że jest z Kuroko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń