sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 27. Medialna burza.


Mitobe wyszedł z domu i uśmiechnął się, widząc bezchmurne niebo. Rozpoczynał się nowy rok szkolny i chłopak miał nadzieję, że w końcu skończą się ich kłopoty. Ta piękna pogoda pięknie zapowiadała dobry, spokojny początek.
Zaciskając palce na swojej torbie, szedł spokojnie w stronę szkoły. Słyszał ćwierkanie ptaków i gwar dzieci z pobliskiej szkoły podstawowej, do której chodziło jego rodzeństwo. Nie mógł się doczekać, aż dojdzie do domu Koganei’a i go zobaczy.
Od czasów feralnej wyprawy do Labiryntu, rodzice zaczęli monitorować to, co robią zawodnicy Seirin. Nie dlatego, że im nie ufali, ale spotkali się i uznali, że to, co się dzieje nie wygląda już na typowy zbieg okoliczności. Chcieli chronić swoje dzieci i nie dopuścić do tego, by znów stało im się coś złego. Zwłaszcza pani Izuki, sądowa psycholog dziecięca, była za tym, żeby zwiększyć uwagę, jaką poświęcają swoim dzieciom. Przeprowadziła też rozmowę z nimi, z każdym zawodnikiem Seirin osobno.
Mitobe nie powiedział jej nic. Uśmiechał się i przytakiwał, słuchając jej monologu. Czy bał się tego, co się działo dookoła nich? Tak. Ale nie bał się o siebie; bał się o swoich kolegów. Taki Koganei wiedział, że nie wolno mu wyjść z domu, nim Mitobe po niego nie przyjdzie, ale Kagami upierał się, że będzie wszystko robić sam. Nawet kiedy wypisywali go ze szpitala, wmawiał im, że poradzi sobie na własną rękę. Na szczęście, wciąż pomieszkiwał u niego Kuroko, który obiecał mieć go na oku.
Koganei już na niego czekał. Nie zdążył nawet nacisnąć dzwonka, kiedy chłopak, niczym strzała, wypadł z domu i rzucił mu się w ramiona.
-Stęskniłem się! Ty też, wiem, wiem. Nie mogłem wyjść z domu cały weekend, no a ty musiałeś się zajmować rodzeństwem. Brakowało mi rozmów z tobą, wiesz?
Mitobe uśmiechnął się.
Po co mu głos, jeśli ma jego?

Przed szkołą czekała ich jednak nieprzyjemna niespodzianka. Tuż przy samej bramie kłębił się tłum dziennikarzy, którzy osaczyli Hyuugę i Riko. Chłopak próbował osłonić dziewczynę i jakoś przepchnąć się do szkoły. I udałoby im się, gdyby nie to, że w tym momencie zjawili się Kuroko z Kagamim, a dookoła nich wybuchła medialna wrzawa.
Mikrofony, kamery, błysk fleszy. Drużyna Seirin została otoczona ze wszystkich stron i tym razem nie czuli z tego powodu takiej dumy, jak po wygraniu Winter Cup.
Uczniowie zatrzymywali się, szepcąc między sobą. Ci, którzy dzisiaj rozpoczynali naukę, nie wiedzieli, co się dzieje.
-Prosimy o komentarz odnośnie ostatnich wydarzeń, Kagami!
-Kuroko, co myślisz o tym, co spotkało twoich przyjaciół?
-Czy jako zwycięzcy Winter Cup czujecie się zagrożeni?
Seirin zbiło się w grupę i próbowali się przepchnąć. Chłopcy otoczyli Riko i Kuroko, ale nic to nie dawało. Nawet Mitobe czuł zdenerwowanie. Razem z Makoto próbowali odgrodzić pozostałych od dziennikarzy, ale nie udawało im się to. Z budynku szkoły wybiegli nauczyciele i dyrektor.
-Jeśli wejdą państwo na teren szkoły, będę zmuszony wezwać policję! – zagrzmiał. –To są uczniowie Seirin i dzieci, proszę w tej chwili przestać pytać o cokolwiek!
Podczas kiedy tłum dziennikarzy zaczął wypytywać dyrektora, nauczycielowi angielskiego i fizyki udało się wyrwać z tłumu Kuroko i Riko i pchnąć ich w stronę szkoły. Kolejny poleciał Koganei. Zatrzymali się, ale chemik kazał im wejść do środka.
            Po pół godziny w środku znaleźli się wszyscy. Hyuuga uznał, że Kiyoshi i Izuki mieli ogromne szczęście, nie przychodząc dzisiaj do szkoły. Uniknęli tego wszystkiego.
-Przepraszamy, panie dyrektorze – Hyuuga i Riko oficjalnie mu się ukłonili.
Mężczyzna machnął ręką.
-Nie wasza wina, dzieciaki. Hyuuga, pójdziesz ze mną, Aida również. Będziecie reprezentować drużynę w mediach. Szkoła musi zająć stanowisko, ale to wy musicie uciąć tę burzę.
-Nie muszą, panie dyrektorze – powiedział pobladły Kuroko. –Dziennikarze byli dzisiaj wszędzie. Aomine, Kise i Midorima napisali mi, żebym wszedł do szkoły tyłem, bo oni pod swoimi przeżyli piekło. A Rakuzan… Rakuzan już wydało oświadczenie.
           
Krótkie nagranie szybko obiegło nie tylko telewizję, ale również Internet i radio. Izuki, który leżał w salonie i oglądał TV, ani trochę nie żałując tego, że jeszcze przez kilka dni lekarz nie puści go do szkoły, zauważył Akashi’ego w wiadomościach i szybko pogłośnił odbiornik.
Kapitan Rakuzan stał na tle swojej szkoły. Mundurek miał idealnie dopasowany, a on sam wyglądał na wypoczętego, ale Izuki wiedział, że to gra pozorów. Spojrzenie chłopaka było zmęczone, a któraś z nauczycielek musiała korektorem maskować mu sińce pod oczami.
-Ogromnie zasmuciła mnie wieść o śmierci tak wielu moich przyjaciół – mówił Akashi, patrząc prosto w kamerę. Izuki podziwiał może nie tyle co jego odwagę, ale opanowanie. –Rozdzieliliśmy się wcześniej, ale pozostawaliśmy ze sobą w kontakcie. Ktoś rozdzielił nas na zawsze i już nic tego nie naprawi. Proszę jednak, by zostawali nas państwo w spokoju. Proszę pozwolić nam przeżyć naszą żałobę i żyć normalnie.
Po tej wypowiedzi tłum zaczął przerzucać się pytaniami, ale dyrektor ucinał je krótkim „bez komentarza” i wraz z Akashim wrócił do szkoły, a brama została zatrzaśnięta mediom przed nosem. Mimo to część dziennikarzy wciąż nadawała „na żywo” czekając, aż Akashi skończy zajęcia. W międzyczasie pokazywali migawki z Shutoku, Kaijo i Too, gdzie próbowano osaczyć pozostałych przy życiu członków pokolenia cudów. Kise udzielił krótkiego wywiadu, Midorima zignorował prasę, ale Aomine wdał się małą bójkę, gdy ktoś zaczął wypytywać o Satsuki.

            Aomine siedział pod ścianą w pustej klasie i przykładał do krwawiącego nosa woreczek z lodem, który dała mu higienistka. Dyrektorka szkoły śmiała się, że wdał się w bójkę już pierwszego dnia, ale nie ukarała go. Uznała, że miał prawo się zdenerwować, a dziennikarz go sprowokował. Zwolniła go z ceremonii otwarcia i wysłała do pustej klasy, by odetchnął i uspokoił się.
            Sumire odnalazła go godzinę później. Weszła cichutko to klasy i równie cichutko do niego podeszła. Aomine nawet się nie podniósł; wyciągnął ramiona, a dziewczyna pozwoliła, by wtulił głowę w jej brzuch. Kiedy poczuł na włosach jej dłoń, uspokoił się.
-Głupi ludzie – mruknęła, powoli go głaszcząc. –Chodź, musisz iść na spotkanie organizacyjne.
-Chodź ze mną – burknął niewyraźnie.
-Pójdę – obiecała Sumire. Gdy Aomine wstał, złapał ją za rękę.
Nie wstydził się pokazać całej szkole, że są razem.

            Midorima stał przy parapecie i z okien obserwował to, co działo się pod bramą szkoły. Dopiero interwencja ochrony i drużyny rugby zmusiła dziennikarzy do opuszczenia dziedzińca. Teraz blokowali część ulicy, a on zastanawiał się, jak wyjdzie dzisiaj ze szkoły. Widział wypowiedź Akashi’ego na telefonie, ale wiedział, że to nie pomoże. Przez kilka najbliższych dni bądź, co gorsze, tygodni, będą atrakcją medialną. Jako Teiko stawiliby temu czoła razem, ale tak każdy z nich musiał się z tym mierzyć osobno.
            Nikt z kolegów z klasy do niego nie podszedł. Część innych zawodników Shutoku pomogła mu wydostać się z tłumu dziennikarzy, ale spławił ich, gdy zapytali, czy potrzebuje pomocy. Teraz trochę tego żałował, ale wiedział, że tak będzie lepiej. Dostał sms od Takao, który życzył mu powodzenia i wróżył, że wkrótce zrobi karierę w telewizji.
            Kiedy poczuł na plecach drobną dłoń, nie musiał się odwracać, by wiedzieć, kto to. Ugryzł się w język, by nie zacząć chaotycznie opowiadać o tym, jak przestraszył się, gdy ci wszyscy ludzie się na niego rzucili i zaczęli zadawać pytania. To nie było w jego stylu, by mówić o tym, co czuje. A jednak przy niej słowa same pchały mu się na usta.
-To musiało być straszne, co? – Yuna delikatnie pogłaskała go po karku. Midorima wiedział, że wszyscy ich obserwują, mniej lub bardziej dyskretnie. Nie miało to jednak znaczenia. Dłoń, którą na sobie czuł, niosła ukojenie.
-Tak – mruknął. –Co tutaj robisz?
-Przyszłam do ciebie – oznajmiła beztrosko. –Twój kapitan u mnie był. Martwi się.
-Niepotrzebnie. Świetnie sobie radzę.
-Jasne – prychnęła i dźgnęła do palcem między żebra. Midorima syknął cicho, ale nie rzucił żadnej uwagi, bo wreszcie zobaczył oczy Yuny.
Dziewczyna wyglądała tak, jakby chciała kogoś zamordować. Jej oczy ciskały gromy, a zieleń zmieniła lekko swoją barwę ze spokojnej na kocią, jakby Yuna była czarownicą. Nie krępując się tym, że są w klasie pełnej ludzi, podczas przerwy na lunch, Yuna pogłaskała go po policzku, szepcąc czule coś, czego nie zrozumiał nikt dookoła nich.
-Przyjdziesz dzisiaj na mój trening? – zapytała, a przez klasę przeszedł kolejny szmer.
-Przyjdę..

            Akashi udawał, że skupia się na tym, co dzieje się na ceremonii otwarcia, ale jego myśli krążyły gdzieś daleko. Czuł się tak, jakby zjadł zbyt wiele i nie mógł tego teraz strawić (co było niemożliwe, bo jego osobisty dietetyk ułożył dla niego jadłospis). Wysłał wiadomości do wszystkich byłych członków drużyny Teiko, by upewnić się, że nic im nie jest. Dopiero, kiedy dostał wiadomości zwrotne, poczuł się lepiej.
-A teraz głos zabierze przewodniczący szkoły oraz kapitan naszej drużyny koszykówki, Akashi Seijuro! – dyrektor zaczął bić brawa, a w ślad za nim poszła cała sala.
            Idąc w stronę podium, Akashi trzymał głowę wysoko, tak, jak robił to od wielu, wielu lat, tak, jak go nauczono. Tym, co obchodziło ludzi było jego zachowanie i prezencja, a nie to, co czuł teraz. Patrząc na tłum (zauważył Reo, która uniosła dwa kciuki, jakby chciała dodać mu odwagi) miał ochotę odwrócić się i odejść. Rzucić wszystkim, wsiąść w najbliższy autobus i jechać do Tokio, do Seirin.
            Zamiast tego uśmiechnął się delikatnie i rozpoczął swoją przemowę. Nie musiał patrzeć na kartki – przecież oczywistym było, że znał ją na pamięć.

            Kise pomachał dziewczynom z równoległej klasy i wszedł do toalety. Zamknął się w kabinie i usiadł pod ścianą, podciągając kolana do piersi. Odetchnął z ulgą, czując dookoła siebie nic innego, tylko spokój. Od momentu, gdy zjawił się pod szkołą, aż do teraz, nie miał ani minuty spokoju. Był przyzwyczajony do sławy, ale nie do negatywnej popularności.
Kiedy zobaczył, że dzwoni do niego Kasamatsu, niemal popłakał się z ulgi. Odebrał i pozwolił, by senpai się na niego wydarł. Nawet zdenerwowany, Kasamatsu sprawiał, że Kise uspokajał się i wyciszał.

Izuki wszedł do kuchni, zwabiony do środka zapachem jedzenia. Jego mama wyrwała się wcześniej z pracy, by móc z nim być. Wiedział, że to, co stało się w Labiryncie przestraszyło nie tylko ją, ale też jego ojca i siostry. Cała rodzina spędzała z nim teraz więcej czasu, a Izuki czuł tylko rosnące poczucie winy za to, że ich oszukuje i ukrywa swoje uczucie do Akashi’ego.
-Jesteś głodny? – zapytała pani Izuki, nawet nie odwracając się w stronę drzwi. Po tylu latach rozpoznawała kroki swojej rodziny.
-Wiedzy zawsze – zażartował słabo, ale kobieta uśmiechnęła się. Przelała mu do kubka trochę zupy i wcisnęła go do ręki Izuki’ego, a potem delikatnie obmacała jego głowę.
-Więc wiedz, że wszystko w porządku. Nie wyglądasz już tak blado – westchnęła z ulgą i wróciła do gotowania.
            Izuki usiadł przy stole i obserwował jej ruchy. Od dziecka lubił to robić, pomagało mu to zebrać myśli. I czuł się wtedy nie tylko spokojny, ale też bezpieczny.
Jednak mama to mama.
-Mamo – zaczął, a kobieta odwróciła się do niego z pytającym uśmiechem na twarzy. Izuki odwrócił wzrok. –Mamo, czy my zasługujemy na szczęście?
-O czym ty mówisz, skarbie?
-O tym, że… oni wszyscy nie żyją, prawda? Odeszli – Izuki zacisnął mocniej palce na kubku, jakby chciał, żeby ciepło go rozgrzało. –Odeszli na zawsze. Nigdy nie skończą szkoły, nigdy nie wezmą ślubu, nigdy nie będą mieć dzieci – wyrzucał z siebie szybko słowa –W czym my jesteśmy lepsi? Co zrobiliśmy takiego, że żyjemy? Że to nie nas pocięli, że to w.. w Labiryncie… - głos mu się urwał.
            Jego mama usiadła obok i ujęła dłoń syna w swoje ręce. Ścisnęła ją mocno; pracowała jego psycholog, więc nie raz i nie dwa widziała przypadki stresu pourazowego. Nigdy nie przypuszczała jednak, że to spotka jej dziecko. Zrobiła przecież wszystko, bo go chronić, całe jego życie, a wystarczył jeden wieczór, by Shun załamał się psychicznie. Noc w Labiryncie go odmieniła.
-Kochanie – zamruczała łagodnie. Musiała wciąż przypominać sobie, że jej syn nie jest pacjentem, jest dzieckiem, które potrzebowało jej wsparcia. –Shun, dlaczego obwiniasz się o coś, na co nie miałeś wpływu?
Chłopak uniósł wzrok.
-Nie masz na tyle siły, by uratować cały świat, chociaż jesteś Super Synem – pogłaskała go po policzku. –Śmierć tych dzieciaków, wypadek w Labiryncie, to, co spotkało Teppei’a… nie miałeś na to wpływu, najmniejszego. I jestem pewna, że nikt nie chciałby, żebyście żyli w poczuciu winy. Powinniście żyć tak, żeby wszyscy byli z was dumni.
-Nigdy nie będziesz ze mnie dumna – jęknął Izuki, pochylając głowę.
-Shun, co ty wygadujesz? Już jestem z ciebie dumna! Wszyscy jesteśmy! Dobrze się uczysz, wygrałeś ze swoją drużyną Winter Cup, masz kolegów, koleżanki…
-I jestem gejem!
            W kuchni zapadła cisza. Izuki wpatrywał się w blat stołu, wytarty od wielokrotnego czyszczenia. Znał na nim każdą rysę i każde wgłębienie. Słyszał, jak głośno pulsuje mu krew w uszach., a dłonie miał wilgotne.
-I co z tego, synu? – zapytała spokojnie jego matka, wciąż trzymając go za rękę. –Powiedz mi, czy to Hyuuga? A może Teppei?
-Nie… to… to Akashi, mamo.
-O. Całkiem, całkiem, trochę za chudy, jeśli byś mnie spytał o zdanie, ale wygląda na dobrego chłopca.
Izuki w końcu podniósł wzrok. Spodziewał się wszystkiego; od płaczu, przez sarkazm, do wybuchu złości. Nie spodziewał się, że mama będzie się uśmiechać, po prostu uśmiechać.
-Nie jesteś zła, mamo?
-Dlaczego miałabym być zła? Shun, jeśli jesteś szczęśliwy, to jest dla mnie najważniejsze. To i to, żebyś był zdrowy, skarbie – pocałowała go w czoło. –Powiedz, Akashi wie?
Izuki przytaknął.
-Odwzajemnia twoje uczucia?
-Nie wiem – szepnął.
-Więc zaproś go do nas w niedzielę na obiad. Zapewne wszyscy będziemy chcieli go poznać.
-Ale…ale tata! Tata pewnie będzie zły…
-Zapewniam cię, że nie będzie. Prawda, kochanie? – zawołała w stronę drzwi.
Tak, po latach faktycznie rozpoznawała kroki swojej rodziny. Dobrze wiedziała, w którym momencie jej mąż stanął po drugiej stronie drzwi i nadstawił uszu. Izuki znów poczuł, jak mocno bije mu serce, kiedy jego ojciec wszedł do kuchni.
-No cóż – pan Izuki podszedł do syna i położył mu rękę na głowie. Poczochrał go i uśmiechnął się. –Nie doczekam się twojego syna, ale może to lepiej, bo jakbyś dalej przekazał poczucie humoru twojej matki, to ten świat byłby w kłopocie.
-I kto tu ma głupie poczucie humoru – jego żona dźgnęła go między żebra.
A potem cała trójka wybuchła śmiechem. Izuki odetchnął z ulgą, kiedy oboje rodziców przytuliło go. Cieszył się, że ma w nich oparcie, że są przy nim wtedy, gdy ich najbardziej potrzebował.


W rozdziale wykorzystano piosenkę „Poker face” (Momoka Ito) oraz „What if” (Simple Plan). Wybaczcie tę wstawkę z rodziną Izuki’ego, miała być trochę później, ale ostatnio.… no działo się parę rzeczy i musiałam ją napisać wcześniej. BTW, rozdział nie betowany, mój Beta mnie zabije, nie zabijaj, kupię Ci benzo :*

12 komentarzy:

  1. Dziennikarze to złoooo. Biedni chłopcy i Riko. Podobała mi się wstawka z rodziną Izukiego :3 miło się czytało po obudzeniu xdd super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście sława mi nie grozi, więc nigdy mnie to nie spotka xd Ale faktycznie, chłopcy biedni - zawsze irytuje mnie, że zamiast pozwolić zmarłym odejść, media robią z tego burzę...
      Aww :3 Biedny Akashi, musi ich teraz poznać :D
      Ah, rozdział do kawy <3 Dziękuję :*

      Usuń
    2. Może będziesz sławna dzięki swojej przyszłej książce? :3
      mnie tez to irytuje...
      nie mogę się doczekać tego obiadku, a raczej tego co będzie po XD (jeśli będzie xd)

      Usuń
    3. Byłoby miło, jeśli ktokolwiek by ją kupił xDD
      Oczywiście, że będzie co czytać :D IzuAka FTW :D

      Usuń
    4. Będą się o nią zabijać, zobaczysz xd
      Oh jak ja ich kocham ♡

      Usuń
    5. haha xd wpierw trzeba ją zrobić xd
      Aww.. ja też xddd

      Usuń
  2. kurde, jak matka Izukiego dowaliła z tym teppejem... masakra. biedny Izuki...
    ale kurczę, krótki fragment z Kise i telefonem od kapitana x3 tak x3 cudo :D
    no to co, generalnie to czekam na dalszy rozwój akcji i no :D aha, no i pisz w końcu rozdział na cesarstwo :D ju noł łaj :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha xD Wg KuroWiki siostra Izuki'ego ma coś do Teppeia xD wikipedia jednak nie dodała, że zapewne jest ślepa i głucha, biedaczka xd
      Aww xd KasaKise :3 Nie wiem, który pairing bardziej walczy o kolejne rozdziały xD
      Oczywiście, tak, tak :D Ale mam tyle fajnego animu do oglądania! ;__;

      Usuń
  3. Witam,
    po całej tej aferze w labiryncie w wesołym miasteczku zwiedzieli się dziennikarze... Izzuki ma bardzo wspaniałych rodziców..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    i już zwiedzieli się dziennikarze... Izzuki ma bardzo wspaniałych rodziców...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    no wspaniale, już dziennikarze zwiedzieli się... Izzuki to ma wspaniałych rodziców...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń