Midorima nie był przyzwyczajony
do złych snów. Gdy miewał je jako dziecko, niania lub opiekunka mówiła mu, że
to tylko sny i że „rodzice ochronią go przed złymi ludźmi”. Gdy podrósł na
tyle, że rodzice zwolnili jego piastunkę, przychodził w nocy do pokoju mamy,
ale ona wyganiała go, mówiąc, że sny to tylko projekcja jego wyobraźni, a nie
coś realnego. Nawet nie próbował rozmawiać z ojcem. Wkrótce też wyłączył strach
przed snami; gdy miewał koszmary, budził się, zmieniał pozycję w łóżku i nad
ranem nie pamiętał już o tym incydencie.
Dlatego też teraz, gdy w wieku
siedemnastu lat miał zły sen, który nad ranem wciąż trzymał go na nogach, był
zdziwiony. Dlaczego śnił o śmierci Kuroko i dlaczego wywarło to na nim takie
wrażenie? Może to przez śmierć Haizaki’ego, pomyślał, wstając z łóżka i zakładając
na nogi kapcie.
Cicho zszedł na dół do kuchni,
chociaż nawet nie wiedział, czy rodzice wrócili na noc do domu. Od kiedy ojciec
znalazł sobie nową kochankę, matka spędzała w szpitalu jeszcze więcej czasu,
już praktycznie tam mieszkała. Midorima nawet nie zastanawiał się, czemu jego
rodzice się nie rozwiodą; pobrali się dla nazwiska i wpływów i to one wciąż się
liczyły.
W kuchni otworzył lodówkę i wyjął ze środka butelkę wody.
Nalał trochę do wysokiej szklanki i wypił powoli. Za każdym razem, gdy zamykał
oczy, widział uśmiechniętą twarz Aomine, który z nożem w ręce stoi nad zwłokami
Kuroko. Za jego plecami znajdowały się słoiki, w których pływały gałki oczne, a
Midorima wiedział, że to oczy Momoi, Murasakibary i Haizaki’ego.
Mocno odstawił szklankę na stół i
zamknął na chwilę oczy. Był niewyspany i zmęczony, a czekał go dzień w szkole,
a potem obiecał Takao, że odwiedzi go w szpitalu. Dlaczego w chwili takiej, jak
ta, marzył o tym, by usłyszeć głos Yuny?
-Shintarou, czemu nie śpisz? – usłyszał za plecami głos
matki i tylko lata sztywnego kontrolowania siebie sprawiły, ze nie podskoczył.
-Miałem zły sen – mruknął.
-Naprawdę? Jesteś już prawie dorosły, nie powinieneś
pozwolić, by to przerywało twój sen – głos matki, jak zawsze, był suchy i
obojętny, a Midorima miał wrażenie, że rozmawia z lekarzem, a nie rodzicem.
-Pić mi się chciało. Wracam do łóżka.
-Dobranoc, Shintarou.
Szedł do
szkoły wciąż niewyspany i niezadowolony. Co prawda, dzisiaj nie mieli
normalnych zajęć, tylko cały dzień trwała rekrutacja do klubów, ale mimo to nie
chciało mu się patrzeć znów na te same twarze. Na samą myśl, że pod bramą znów
będą czekać dziennikarze, śniadanie podnosiło mu się do gardła.
-Oi, Midorima! – usłyszał za sobą i nagle napięcie z jego
ciała gdzieś zniknęło.
-Cześć, Yuna – powiedział sucho, poprawiając okulary.
-Myślałam, że cię nie dam rady cię dogonić – westchnęła,
poprawiając pasek torby. –Wyciągasz te nogi jakbyś brał udział w maratonie. Tak
czy owak, gotów na dzisiejszy sajgon?
-Powiedzmy.
-Dostaliście salę gimnastyczną, fuksiarze. My musimy wyjść
na zewnątrz. Mam nadzieję, że nie będzie padało – spojrzała w niebo i pogroziła
mu palcem. –Hej, przyjdziesz popatrzeć?
-Po co? Nie jestem zainteresowany klubem kyudo.
-Nie masz się do niego przepisywać – westchnęła, zirytowana.
–Masz przyjść popatrzeć. Na mnie. Będę strzelać!
-Może przyjdę – burknął, odwracając głowę. Nie miał ochoty
oglądać popisów łuczniczych. To było hobby Akashi’ego, nie jego.
-Super. Będę czekać!
Zastanawiał
się, co go zmusiło do tego, by jednak przyjść przyjrzeć się pokazowemu
treningowi drużyny kyudo. Nawet nie zdążył się przebrać ze swojego stroju do
gry, wyszedł bowiem tak szybko, jak tylko skończyła się ich prezentacja, by
zdążyć na pokaz Yuny. Może to przez to, że powiedziała, że będzie na niego
czekać?
Midorima
zauważył, że pokaz kyudo zgromadził wielu kibiców. Był tak skupiony na
koszykówce, że dopiero z podsłuchanych rozmów wywnioskował, że ich szkoła stoi
całkiem wysoko, jeśli chodzi o tę dyscyplinę. Nie musiał sobie robić drogi
wśród tłumu; był tak wysoki, że nawet stojąc z tyłu doskonale wszystko widział.
Wpierw wytłumaczono, jaka jest odległość między strzelającym a tarczą, a potem
pokrótce opisano z czego zrobiony jest łuk. Midorima uznał, że jest to nudne i
już miał odejść, kiedy przed tłum wyszła Yuna, wraz z jakimś chłopakiem. Oboje
mieli swoje łuki w dłoniach, a na sobie mieli tradycyjne stroje. Midorima
poruszył się nerwowo; pierwszy raz Yunę w tym stroju zobaczył wtedy, gdy
uratowała jego i Takao.
-Przed państwem Takahashi Takumi, przewodniczący szkolnego
klubu kyudo, oraz wiceprzewodnicząca, Ito Yuna – przedstawił ich prowadzący, a
oboje ukłonili się lekko.
Dobrze
wiedział, w którym momencie ich oczy się spotkały; dla Yuny czas jakby
przyspieszył. Przyszedł, pomyślała, a jej serce szybciej zabiło.
Przechyliła lekko głowę i uśmiechnęła się, a Midorima wiedział, że ten uśmiech
przeznaczony jest tylko dla niego. Na jego policzkach pojawiły się lekkie
rumieńce, a on sam odwrócił wzrok. Mimo tego i mimo dzielącej ich odległości,
Yuna dobrze widziała, jak chłopak bezgłośnie wypowiada „powodzenia”.
-Krokiem pierwszym, jaki czeka naszych zawodników, jest Ashibumi
– kontynuował przewodniczący. –Jest to podejście do miejsca oddawania strzału.
Muszą dokładnie ustawić swoje stopy, gdyż jest to czasem ważniejsze od samego
strzału. Takahashi, Ito – wykonał gest dłonią, a oboje ustawili się i odwrócili
twarzami w stronę tarczy.
Nie uśmiechali się już. Byli skupieni i wyciszeni, mimo
otaczającego ich tłumu.
-Kolejnym krokiem jest Dozukuri. Muszą dobrze wyczuć
środek ciężkości swojego ciała, tak, by osiągnąć równowagę. Widzicie? Teraz
następuje Yugamae.
Jak na komendę, zarówno Takahashi, jak i Yuna unieśli łuki.
Napięli cięciwy i utkwili wzrok w tarczy.
-Ustawienie łuku nazywamy Uchiokoshi, a naciągnięcie
cięciwy to Hikiwake. By strzał był poprawny, zawodnik musi utrzymać
prawidłowe napięcie cięciwy. Nazywamy to Kai. Takahashi!
Przewodniczący zademonstrował,
jak złe utrzymanie łuku wpływa na strzał; za wcześnie zwolniona strzała wylądowała
w połowie pola. Nim jednak dotknęła ziemi, chłopak z kołczanu wyjął kolejną i
znów ją założył na cięciwę. Yuna w tym czasie stała bez ruchu, z lotką lekko
muskającą jej policzek.
-A teraz najważniejsze, moi drodzy. Hanare!
Oboje łuczników oddało strzał. Midorima z podziwem
obserwował, jak strzały sięgają celów. Grot Takahashi’ego wbił się w sam środek
tarczy, Yuna trafiła tuż obok centrum.
-Zanshin!
Mimo, że było to ledwo
zauważalne, wszyscy dostrzegli to, że mięsnie ramion łuczników rozluźniają się,
gdy opuszczali broń.
Midorima zastanawiał się, czy
ktoś z zebranych tutaj wie, jak szybko odbywa się to bez wydawania komend.
Pamiętał, jak Yuna wtedy do nich dobiegła; jej ruchy były szybkie, płynne. I
wtedy trafiła idealnie w cel, mimo ciemności i deszczu. Rozpamiętując to,
przyłączył się do owacji.
Riko ze
smutkiem spojrzała na liczbę wniosków o przyjęcie do klubu koszykówki. Myślała,
że po ich zwycięstwie w Winter Cup i sławie, jaką zdobyli dzięki Kuroko i
Kagami’emu będą mieli więcej chętnych. Tymczasem ich stolik odwiedziło zaledwie
troje pierwszorocznych. Widocznie wszyscy musieli myśleć, że koszykówka stała
się przeklęta, przez to, jak wiele osób związanych z nią ostatnio zginęło.
-Nie przejmuj się – Hyuuga lekko dotknął jej ramiona. –Rok
temu też nie mieliśmy wielu chętnych. I widzisz, uderzyliśmy w jakość, nie
ilość!
-Taaak – dziewczyna westchnęła. –Ale kończymy tę szkołę za
rok, może być ciężko.
-Mamy rok, nie myśl o tym jeszcze.
-Tak, tak – machnęła ręką. –Ale wiesz, rok temu wiedzieliśmy,
że wróci Teppei, że mamy nasz cudowny duet… Teraz nie mamy Teppei’a, a kto wie,
co spotka Kuroko i Kagami’ego?
-O tym w ogóle nie myśl – skarcił ją. –Nikomu nic się nie
stanie. Kiyoshi pomoże ci od strony technicznej, chłopakom nic się nie stanie,
a Makoto udowodni, że ma talent.
-Co ja bym bez ciebie zrobiła?
Oboje zaśmiali się cicho. Rok
temu to ona go karciła i ustawiała do pionu. Minęło zaledwie 12 miesięcy, a tak
wiele się zmieniło. Hyuuga, pod ławką, złapał ją za rękę i uspokajająco ścisnął
jej palce. Riko uśmiechnęła się dyskretnie; on tak bardzo dorósł od kiedy
został kapitanem!
-Będzie mi brakowało Kiyoshi’ego pod siatką – powiedział
cicho Hyuuga. –Przyzwyczaiłem się, że on tam jest. Że mogę na nim polegać.
-I kto marudził, że go nie lubi? – Riko lekko pokazała mu
język.
-Taak, taak. Swoją drogą, ma wrócić do szkoły za tydzień?
Może go odwiedzimy w tym czasie? Wiesz, nie, żeby coś, ale wypadałoby..
-Co ty, nie chciał nawet, żebym odwiedziła go w szpitalu –
Riko posmutniała. –Powiedział, że nie chce skupiać na sobie uwagi. Nawet swoim
dziadkom wmówił, że jest na rehabilitacji, a nie, że został atakowany. Nie
chciał ich martwić. Podobno i tak stan zdrowia jego dziadka bardzo się
pogorszył.
-Współczuję mu – westchnął Hyuuga. –Nic na to nie poradzimy.
Pójdziemy gdzieś wszyscy, jak wróci on i Izuki, okej? – chciał jakkolwiek
rozchmurzyć ukochaną, więc poruszył temat jej najlepszego przyjaciela, ale jak
widać, i to nie poprawiło jej humoru.
-Juuunpeeeei!
-O Boże – jęknął, słysząc głos Makoto. Chłopak biegł ku nim,
zręcznie lawirując w tłumie. Za sobą ciągnął chłopaka o czarnych włosach. Po
tym, jak mocno trzymał go za nadgarstek, Hyuuga wywnioskował, że jeniec
próbował się uwolnić.
-To jest Jun… znaczy się, Hyuuga. A to jest nasza trenerka.
A to, moi drodzy, jest Nanase Haruka, który chce grać z nami w koszykówkę!
Aomine
stęsknił się za klimatem szatni. Ktoś mógłby się zastanawiać, co jest
przyjemnego w zapachu potu i adidasów, a także w stercie gazetek (nie tylko) o
koszykówce, leżącej w kącie, ale As Tōō wątpił, żeby ów ktoś to zrozumiał.
-Trening, trening – nucił pod nosem jeden z zawodników, a
Aomine mimowolnie lekko się uśmiechnął.
-Wakamatsu mówił, że mamy nową menedżerkę. Podobno jest śli
– chłopak urwał w pół zdania i spojrzał na Aomine, rozpamiętując, jaką burdę
zrobił w szatni, wcale nie tak dawno temu. –Przepraszam, Aomine.
-Spoko – mruknął, nagle trochę mniej ciesząc się z tego, że
za chwilę miał grac w koszykówkę, swój ukochany sport. –Wiecie, że Sumire nie
mogła nam długo robić tych wszystkich tabelek.
-Ano… no, a tak właściwie, to ten… No, nowi! Co tam? –
niezręcznie zmienił temat.
Aomine
nawet nie pamiętał, jak nazywa się ten chłopak. Nie grał w pierwszym składzie,
więc nigdy to nie było dla niego istotne.
-Czołem, drużyno! – Wakamatsu wszedł do szatni, niemal
promieniejąc. –Cześć, nowi!
-Osu, kapitanie!
-Cieszę się, że do nas dołączyliście. Jak pewnie wiecie…
Aomine nie
słuchał przemówienia. Siedział w kącie i przyglądał się nowym. Jak zauważył,
dwóch chłopaków również miało gdzieś przemówienie Wakamatsu. Mimowolnie się
uśmiechnął. Może mu troszkę obrzydzić życie…
-Aomine – Sakurai nachylił się nad nim. –Prze-przepraszam,
ale no-nowa menedżerka kazała ci to dać – oznajmił, podając mu długi, czarny
rękaw, będący w istocie ściągaczem.
-Hmm? Skąd mogła wiedzieć…?
-Pewnie Wakamatsu jej powiedział czy coś… przepraszam, takie
głupie insynuacje..
Chłopak
wzruszył ramionami i naciągnął na lewe ramię ściągacz, trochę żałując chęci
dokuczania Wakamatsu, skoro ten pamiętał, że ostatnio Aomine naciągnął sobie
mięsnie przedramienia. To, że kapitan okazywał troskę, było czymś nowym, ale
całkiem przyjemnym.
Dziesięć
minut później żałował, że żałował. Najpierw zdziwiło go zamieszanie przy
drzwiach, dlatego też wychylił głowę, by przyjrzeć się nowej menedżerce. Jego
serce zamarło jednak, kiedy zobaczył nikogo innego, jak Sumire. Dziewczyna
miała w dłoniach notes z podkładką, a długie włosy spięła w koński ogon. Przez
sekundę widział na jej miejscu Satsuki i poczuł nieprzyjemne ściskanie w dołku.
-Woah, serio jest śliczna – szepnął jeden z nowych.
-A jakie ma, hmm, walory – zaśmiał się drugi.
Aomine zacisnął zęby, walcząc z pragnieniem przyłożenia im. Rozmawiali o jego dziewczynie, a nie pierwszej lepszej lasce z brzegu!
Aomine zacisnął zęby, walcząc z pragnieniem przyłożenia im. Rozmawiali o jego dziewczynie, a nie pierwszej lepszej lasce z brzegu!
Ponad
tłumem Sumire odnalazła wzrokiem wzrok Aomine i to go uspokoiło. Nie mógł
oderwać od niej spojrzenia. Skinęła mu lekko głową i uśmiechnęła się.
-Eeeh, już wypatrzyła…
-Ty, ciiicho. To Aomine Daiki, as pokolenia cudów. Nic
dziwnego, że ma go na oku.
Szepty narastały, a Aomine miał wrażenie, że znalazł się w
ogromnym ulu. Kiedy wychodzili z szatni, dogonił Sumire i złapał za nadgarstek.
-Niespodzianka, co? – mruknął.
-Chciałam ci powiedzieć, ale nie było okazji.
-Wiesz, co spotkało Satsuki! Oszalałaś? Jeśli ten ktoś
zabierze się za ciebie…
-Nie zabierze, Aomine. Spokojnie… - pogłaskała go dłonią po
policzku. –Idź na trening, wszyscy na ciebie czekają – dodała.
Kiedy
obserwowała, jak chłopcy grają, jej myśli odpłynęły daleko od koszykówki. To
nie tak, że się nie bała, że szaleniec do niej dotrze. Była pewna, że prędzej
lub później zwróci na nią uwagę. Morderca szukał każdego, kto miał związek z
koszykówką. Ją z tym sportem łączył tylko martwy brat i Aomine, a biorąc posadę
menedżera po kimś, kto przez to zginął, wydawała na siebie wyrok.
Patrząc
jednak na Aomine, który w czasie gry szukał jej wzrokiem, nie żałowała ani
sekundy.
W rozdziale wykorzystano piosenkę „Everyday Superhero”
(Smash Mouth) oraz „Holding Out For A
Hero” (Jennifer Sanders, z filmu „Shrek 2”). Odnośnie kyudo - tekst znalazłam kiedyś gdzieś i za Chiny Ludowe nie umiem sobie przypomnieć, gdzie... Anyway, uważam, że kyudo jest ciekawe i sama bym sobie postrzelała xd
Okay, moi drodzy! Za tydzień rozdziału nie będzie – jadę w końcu na
zasłużone wakacje :3 Trzymajcie się i tęsknijcie za mną :D
Hyhy nie mogę się doczekać aż zobaczę jak Haru gra iiii robi inne rzeczy z Makoto :3 (byłoby miło XD)
OdpowiedzUsuńPodobał mi się rozdział oczywiście :3
Och też bym sobie postrzelała. np do moich klientów :3
A gdzie się wybierasz? :>
Haha xd Wreszcie ktoś, kto nie protestuje przeciwko MakoHaru <3
UsuńTy z tymi Twoimi klientami xddd
Jadę do Przyjaciółki, na jakiś tydzień, pod Poznań ^^
Huehue, ale i tak uważam, że RinHaru lepsze <3
UsuńJeszcze rok będę na nich narzekać... XD
Heh to super :DD
Niiee, SouRin albo RnTori xd albo SouRinTori xd akademik samezuki nie ma spokoju, hehehehe :D
UsuńNIE. nie zgadzam się :I nigdy tego nie zaakceptuję!
UsuńOj ciii.... Mukkuna i Hanamiyi też nie lubiłaś... ~ :3
UsuńNo, aleeee oni przynajmniej jedną rzecz zrobili, którą pochwalam.
UsuńA ten gość ma zjebane oczy... XD
No kto, gdzie, Makoto? Makoto jest słodziachny i ma w sobie coś z yandere!
UsuńJaki Makoto, co Ty gadasz XD
UsuńSousuka ma zjebane oczy i mózg...
UGH nie ciepię gnoja! Jego nie polubię czego by nie zrobił...
DOBRA SOUSUKE JEST CUDOWNY I MA GŁOS HOSOYANA A HOSOYAN TO HYUUGA.
UsuńNIE JEST CUDOWNY. NIECH SIĘ UTOPI W BASENIE. Nawet głos go nie ratuje XD
UsuńNieee, głos go ratuje xd I wzrost! I to, że przy Rinie jest cudowny i słodki i miły xdd
Usuń... dupa, a nie słodki xd nie ma szans, nie polubię go. Nienawidziłabym go nawet gdyby głos podkładał mu Nakai Kazuya <3
UsuńRiiiiiin słodkiiii i miłyyy <33 chociaż podobał mi się jak nie był taki, aaaale teraz jest taki kochany <3
No i z Sousuke taki jest! Nawet mają swoje specjalne rytuały i wgl!
UsuńAle Rin z Nitorim też są spoko xd
Jakiegoś rytuału to chętnie dokonałabym na nim.
UsuńNitori... nie lubię go... ech trudno się mówi xD
Nitori jest trochę lepszy od Sakurai'a, kolejne perfect uke xd szkoda, że już nie jest w pokoju z Rinem.. :C
Usuńdobra tu się zgodzę. Już wolałam jak był z nim w pokoju, a nie z nim. xd
UsuńHuehuehue xddd Ale Sousuke ma być dla Rina tym, czym Makoto jest dla Haru! To bd słodkie!
UsuńT.T nie chcę teeego ;/
UsuńJa chcę, ja czekam xddd i Sousuke broniący Rina vs Makoro, który broni Haru <3
UsuńObyś się nie doczekała. Rin straci w moich oczach wtedy... on nie potrzebuje obrony!
UsuńPierwszego razu już się doczekałam xd Souske naskoczył na Haru xd
UsuńTo był pierwszy i ostatni! Błagam niech tak będzie T.T
UsuńNiieee, wiecej xddd i Makoto broniący Haru, a Rin nie wie, co się dzieje xddd
UsuńA w sumie niech się dzieje co chce... xd
UsuńHahaha xddd byleby były romanse xd
UsuńHaru x3
OdpowiedzUsuńHaaaaaaru..... tyle mieszanych uczuc, choć i tak go uwielbiam ^^
OdpowiedzUsuńRozdział sie podobał, jak zawsze xd
Smutek, żal, nostalgia, Mura-baka, ze na nastepny trzeba dluzej czekac, ale i tak... milego wyjazdu :)
xoxo,
KagaKuro!
ej kto nie lubi Haru xd
UsuńSmutek, żal, nostalgia, Sosnowiec i Teppei!!!
Przecież ja Haru uwielbiam, po prostu Free!dom ma nie po kolei...
UsuńHaru z Mako... najlepiej <333
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńno, nie tym razem to Midorima miał sen o tym, że to Aomine jest mordercą, zastanawia mnie wciąż kim jest i czy już planuje o nowym celu....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, tym razem to Midorima miał sen o tym, że to Aomine jest mordercą...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, wciąż mni zastsnawia kim jest ten mordercą, i czy już planuje nowy cel, tym razem to Midorima miał sen o tym, że to Aomine jest mordercą...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza