sobota, 13 września 2014

Rozdział 35. I wish I could save you.


            Kuroko jeszcze nigdy nie czuł się tak bezużyteczny, jak wtedy, gdy stał u boku Kagami’ego na cmentarzu w Akicie. Odnalazł swoje miejsce nie tylko na boisku koszykówki, ale też odnalazł siebie w drużynie, jaką dało mu Seirin. A mimo to, kiedy dzielnie stał przy Kagamim, nie wiedział, jak się zachować, by pomóc swojemu partnerowi. Kagami nawet nie patrzył na niego; wzrok miał wbity w płaczących rodziców Himuro. Zapewne kiedy sprowadzali się z powrotem do Japonii, nie przypuszczali, że wkrótce stracą jedynego syna. Himuro miał tutaj zrobić karierę, miał być kimś, a byli świadkami tylko tego, jak upadł na dno.
Kagami czuł się winny. Gdyby nie on, Himuro mógłby jeszcze żyć. Może wtedy, gdy w hotelu rozmawiali, użył innych słów, Himuro nie odebrałby sobie życia. Może gdybym nie związał się z Kuroko… pokręcił lekko głową. To nie miało znaczenia. Miał prawo kochać i być z osobą, którą darzył tymi uczuciami. Kuroko zmienił jego świat. Nie wyobrażał sobie bycia w związku z kimś innym. Żałował tylko, że Himuro nie rozumiał i nie szanował jego wyboru, że nie chciał, by byli dalej braćmi. Tak bardzo chciał, żeby Himuro ich zaakceptował, bardziej, niż pragnął by zaakceptowali ich jego rodzice czy rodzice Kuroko. Chciał by Himuro poznał Kuroko, zrozumiał.
Ale Himuro już nigdy nie będzie miał takiej szansy. Kagami zacisnął dłonie w pięści, czując złość. Był bezsilny, tak bardzo bezsilny. Może gdyby tamtej nocy nie wrócił do domu, a został z Himuro, albo zadzwonił po kogoś…
-Kagami – Kuroko delikatnie dotknął jego ramienia. –Państwo Himuro chcą z tobą porozmawiać.
-Co? To już ko-koniec?
-Tak. Zamyśliłeś się – Kuroko uśmiechał się do niego blado. –Razem z panią Alex i resztą poczekamy tam, przy schodach.
            Kagami skinął głową i odwrócił się do państwa Himuro. Znał ich od dawna, często, jeszcze w Stanach, bywał gościem w ich domu. Traktowali go wtedy jak własnego syna, jak rodzonego brata Himuro. Rodzice Kagami’ego traktowali w ten sam sposób jego przyjaciela. Wiedzieli bowiem, że nie ma na świecie bliższych sobie osób, niż ci dwaj chłopcy. Dopiero niedawno zaczęło się między nimi psuć.
            Przez koszykówkę.
-Panie Himuro, pani Himuro, proszę przyjąć moje naj…
            Kagami nie miał okazji, by skończyć zdanie. Matka Himuro wymierzyła mu siarczysty policzek, a on był zbyt zaskoczony, żeby chociażby jęknąć. Seirin niemal natychmiast wróciło się biegiem w jego stronę, ale Kuroko powstrzymał ich gestem. Ojciec Himuro złapał żonę za nadgarstek i powstrzymał od kolejnego uderzenia.
-Kaiko, przestań! – warknął.
-To jego wina! Jego i tylko jego! – krzyczała kobieta, a łzy spływały jej po twarzy.
-Pani Himuro, ja…
-Tatsuya ci ufał! Kochał cię!
-Pani Himuro…
-Gdyby nie ty, nasz syn wciąż by żył. Najlepiej by było, jakbyś się nie urodził! Oddaj mi moje dziecko, słyszysz?! Oddaj mi moje dziecko – złapała go za koszulę i zaczęła nim szarpać.
            Tym, co przeraziło Kuroko był fakt, że Kagami pozwalał sobą pomiatać i bić się, nie reagował nawet gestem. Poczucie winy musiało go przytłaczać.
-Dlaczego mu nie pomogłeś? Dlaczego mu nie pomogłeś – krzyk pani Himuro przeszedł w szloch, gdy ukryła twarz w piersi Kagami’ego. –Liczył na ciebie, tak napisał w liście…
-Liście? – podchwycił Kagami, podczas kiedy brat kobiety odprowadzał ją na bok.
-Tak – ojciec Himuro sięgnął do kieszeni. –Tatsuya zaadresował go do ciebie. Policja go nam oddała wczoraj. Taiga, hm… wiem, co mój syn czuł do ciebie. Nie jestem zły. Nie jestem… Cieszę się, w tym wszystkim, że nie spotkało go to, co spotkało jego przyjaciela. Wolę wierzyć, że Tatsuya… po prostu zasnął, tak. Zasnął. Uważaj na siebie, Taiga. Żeby twoi rodzice nie musieli przez to przechodzić.
            Kagami nie wiedział, co pali go bardziej. Zaczerwieniony policzek, bolące serce, łzy w oczach, które nie chciały spłynąć, a może list w dłoni, który tak bardzo bał się przeczytać?

            Kuroko podkulał palce, czując, jak chłód ciągnie od podłogi. Mimo, że dzień był bardzo ciepły, wieczorem rozpętała się burza, a temperatura spadła. Mieli szczęście, że dotarli do domu, nim na dworze zrobiło się piekło. Martwił się tym, że Kagami nic nie mówił, a także – co było już bardziej niepokojące – nie chciał jeść. Kuroko nawet nie próbował nakarmić go niczym, co zrobił sam. Zamówił jedzenie z jego ulubionej restauracji, ale Kagami pokręcił tylko głową.
            Zastanawiał się, czy to jego wina. Czy Kagami go teraz nienawidzi i zastanawia się, jak go odesłać? Kuroko zacisnął dłonie na t-shircie swojego partnera, który właśnie miał na sobie. Zapach Kagami’ego działał na niego kojąco, był znajomy, pewny i bezpieczny. Żałował, że jego ubrania nie są na tyle duże, by Kagami mógł się nimi otulić. Czy wtedy poczułby się lepiej?
-Zrobiłem ci herbatę – postawił kubek przed Kagamim, po czym usiadł obok i podciągnął kolana do piersi, obejmując się ramionami.
-Dzięki – partner nawet na niego nie spojrzał.
            Wzrok miał utkwiony w kopercie, która leżała na stoliku. Nie otworzył jej; ktoś inny zrobił to za niego, gdyż koperta była podarta i miejscami wygnieciona. Zaadresowana była starannym, eleganckim pismem. Nie było to ani kanji, ani żaden z japońskich alfabetów. Kuroko podejrzewał, że list jest po angielsku.
-Powinienem to przeczytać, prawda? – zapytał nagle Kagami.
-Tak. Powinieneś – Kuroko przytaknął cicho. –Ale jeśli nie jesteś gotowy…
-Nigdy nie będę – zaśmiał się gorzko. Ale mimo to sięgnął po kopertę, aczkolwiek ręka mu drżała. –Tetsuya…
-Pójdę do pokoju – powiedział Kuroko, poruszając się niespokojnie. –Jak skończysz, to.… jeśli będziesz chciał…za-zawołaj.
-Tetsuya, zostań – Kagami spojrzał na niego, a Kuroko przeraziła ilość bólu, jaką ten miał w oczach. –Zostań, proszę.

            Kagami odetchnął głęboko i otworzył list. Nim jednak spojrzał na tekst (który, zgodnie z przypuszczeniami Kuroko, był w języku angielskim), przez kilka długich minut patrzył w okno.
            W końcu jednak spojrzał na ostatnie słowa swojego brata. Miejscami litery były rozmazane, jakby Himuro płakał, a potem przecierał kartkę ręką. Mimo to, nie miał problemu z odczytaniem treści.

„Drogi Bracie!

            Schrzaniłem. Nie ma się czym chwalić, prawda? Miałem szansę naprawić wszystko między nami, zwłaszcza po tym, jak z Twoim przyjacielem pokonaliście Atsushi’ego i mnie na boisku. Otwarło mi to oczy i uświadomiło, że nigdy nie będę grał tak dobrze, jak Ty. Uczeń przerósł mistrza, co? A potem wygraliście Winter Cup i zauważyłem, jak ważny jest dla Ciebie Kuroko. Stał się centrum Twojego wszechświata; centrum, którym kiedyś byłem ja. Jestem…byłem?… tak bardzo zazdrosny. Koszykówka zawsze sprawiała Ci przyjemność, ale z nim stała się nie tylko zabawą, stała się sensem Twojego istnienia. Dał Ci przyszłość, której ja nie rozumiałem.
            Przepraszam, Taiga. Za te kłótnie, za podziały. Za to, że byłem taki uparty i myślałem tylko o własnym szczęściu, podczas kiedy Ty poukładałeś sobie życie. Myślałem, że nie ma w nim dla mnie miejsca, ale myliłem się. Słowa, które powiedziałeś przed chwilą, wciąż wibrują mi w uszach. Ja też Cię kocham, Taiga. Niestety, kocham Cię inaczej, niż Ty mnie.
            Próbowałem o Tobie zapomnieć. Było mi dobrze z Atsushim, dbał o mnie, słuchał, chociaż nie zawsze wysłuchiwał. Może gdyby nie to, że ktoś odebrał mi go tak wcześnie, może zastąpiłby Ciebie? Wierzę jednak, że on gdzieś na mnie czeka i że znów go spotkam.
            Nie wiem, co mogę Ci powiedzieć, Bracie. Żałuję, że nie mogłem Ci tego powiedzieć prosto w oczy, ale dopiero kiedy piszę, jestem w stanie zebrać myśli. Nie boję się już dłużej. Chcę Ci tylko obiecać, że, jeśli to możliwe, będę Cię chronił z miejsca, do którego trafię.
            I proszę, przekaż Kuroko, że go przepraszam. Nie dałem mu szansy, oceniłem go, niewiele o nim wiedząc. Mam nadzieję, że będziecie razem i będziecie szczęśliwi.
           
Żegnaj, Taiga.
Kocham Cię.
Tatsuya.”

            Kagami ukrył twarz w dłoniach i potarł palcami oczy. Nawet nie zadawał sobie sprawy z tego, że płacze, póki nie poczuł, że jego twarz jest wilgotna. Ze zdumieniem spojrzał na swoje dłonie. Drżały tak, jak gdyby miał gorączkę.
            Kuroko bez słowa przysunął się bliżej i oparł czoło o jego ramię. Rozpaczliwie szukał słów, ale wolał przemawiać gestami. Nieśmiało ujął jego dłonie i przycisnął do swojej piersi. Wiedział, że Kagami zaraz wyczuje, jak niespokojnie bije jego serce.
-Jestem tutaj, Kagami – powiedział wyraźnie, chociaż głos lekko mu się łamał. –Jestem przy tobie. Zawsze będę. Spójrz na mnie, Kagami…
-Tetsu – chłopak dotknął czołem jego czoła. –Gdybym powiedział mu co innego, gdybym…
-Himuro wybrał swoją drogę, Kagami. Nic nie mogłeś zrobić. Byłeś przy nim, mówiłeś, wiem, że nawet poprosiłeś panią Alex, żeby z nim porozmawiała. To nie twoja wina – oznajmił twardo.
            Kagami odetchnął głęboko. Nie wierzył słowom Kuroko, chociaż miały one sens. Cieszył się jednak z tego, że chłopak trzyma go za ręce, jest przy nim wtedy, kiedy potrzebuje go najbardziej. Alex powiedziała mu to samo, sama czuła się również winna temu, że nie zapobiegła śmierci Himuro. Oboje czuli się tak, jak gdyby stracili część swojej duszy. I chociaż oboje cierpieli tak mocno, że każdy kolejny oddech wydawał się być piekłem, żyli i to było najważniejsze.
-Chodź – powiedział nagle Kuroko, podnosząc się. –Nie mogę dać ci moich ubrań – szepnął – ale mogę dać ci siebie.
            Kiedy dotarli do łóżka, Kagami nie był delikatny. I chociaż przepraszał za to, Kuroko tylko kręcił głową i bez słów wyciągał ku niemu ramiona. Nawet kiedy ruchy Kagami’ego stały się agresywne i ostre, jego partner nie przeciwstawiał się. Dzisiejszej nocy chciał tylko pomóc nieść mu jego ból, był gotów wziąć część cierpienia na siebie. Chciał pomóc Kagami’emu, chociaż na chwilę, zapomnieć o tym, co się stało.
            I chociaż wiedział, że nie jest na to gotowy, przytulił twarz do poduszki i klęknął, rozchylając nogi. Bolało; bolało tak bardzo, że musiał zagryźć wargi, żeby nie krzyczeć. Jęczał tylko cicho, zaciskając rozpaczliwie palce na prześcieradle. Nie odnalazł tej nocy spełnienia, ale kiedy Kagami osiągnął swoje, mógł wreszcie odzyskać oddech. Leżał na brzuchu, szykując się psychicznie do rozmowy, ale na szczęście nie musiał nic mówić.
            Wystarczyło, że objął Kagami’ego i pozwolił, by jego łzy wsiąkały w jego koszulkę. Gładził go po włosach i całował, tak, jak on jeszcze nie tak dawno pocieszał jego.
-Kocham cię, Taiga – szepnął, zamykając oczy. –Kocham cię i zrobiłbym wszystko, żebyś nie cierpiał.

            Hyuuga wszedł do swojego pokoju i zamknął drzwi na klucz. Robił to rzadko, naprawdę rzadko, gdyż ufał swojej rodzinie i wiedział, że nie będą naruszać jego prywatności. Mimo to, od kilku miesięcy ukrywał przed nimi niebezpieczną tajemnicę.
            Tylko cudem udawało mu się przechwytywać pocztę tak, że ani rodzice, ani żadna z jego sióstr nie dowiedzieli się, że co jakiś czas anonimy pojawiały się ponownie. Agresja ich nadawcy rosła z każdą wiadomością, a zdjęcia stawały się coraz przerażające. Hyuuga wiedział, że powinien zgłosić to na policję, coś z tym zrobić, ale nie chciał, by ktokolwiek się dowiedział. Analizował każdą wiadomość, zazwyczaj wtedy, kiedy jego rodzina już zasypiała. Komu mógł się narazić? Czy to dlatego, że był kapitanem Seirin? Nie był pewien, ale wątpił, by ta sprawa łączyła się z zabójstwami. Każdy, kto widział ich mecz, wiedział, że to nie Hyuuga jest gwiazdą Seirin. Skąd więc nienawiść skierowana ku niemu?
            Rzucił się na łóżko i spojrzał na swój telefon. Z wyświetlacza uśmiechali się do niego Riko i on sam, zakochani w sobie i szczęśliwi. Była najlepszym, co spotkało go w życiu. Komu i dlaczego przeszkadzała ich miłość? Kagetora? Hyuuga zganił w myślach sam siebie. To niemożliwe, żeby ojciec Riko zniżył się do poziomu takich anonimów.
            Nagle jego telefon zaczął wibrować. Był zaskoczony tym, że ktoś dzwoni tak późno, nie znał również numeru, który pokazał się na wyświetlaczu. Nie wyglądał na numer japoński.
            Kierując się czystą ciekawością, Hyuuga odebrał i przyłożył telefon do ucha. Przez chwilę słyszał tylko cichy szum i czyjś oddech.
-Halo? – zapytał cicho.
-Hyuuga Junpei? – czyjś głos, opanowany i spokojny sprawił, że przeszedł go nieprzyjemny dreszcz.
-Z kim mam przyjemność? – mruknął.
-Nazywam się Nijimura Shūzō i myślę, że powinniśmy porozmawiać.


W rozdziale wykorzystano piosenkę „Gone too soon” oraz „Save you” (Simple Plan).

26 komentarzy:

  1. don't.
    takich rzeczy nie robi się ludziom. po prostu nie. to powinno być zabronione. to było straszne... ale nie tylko Kagami'ego mi szkoda, Kuroko też... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo. Taka bezsilność jest najgorsza. Nie wiesz, co powiedzieć, co zrobić, jak się zachować. Możesz tylko i aż być, chociaż nawet nie wiesz, czy ta druga osoba chce Twojej obecności,.. No i to, jak Kagami, że czujesz sie winny...

      Usuń
    2. taaak... smutno mi teraz

      Usuń
    3. it's too late to apologize... :(
      daj coś wesołego w następnym :(

      Usuń
    4. Okej, zrobię Ci spoiler na gg!

      Usuń
  2. Lubisz się znęcać nad czytelnikami, prawda? To że ryczę na twoim opowiadaniu to jest już normalne. Po przeczytaniu tego listu jestem cała taka "Kagami weź idź zgiń". Junpei zgłoś komuś te anonimy, bo jeszcze ktoś Cię zabije...
    Mimo mojego marudzenia rozdział bardzo mi się podobał.

    Suga Senpai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam <3 To taka moja mała, grzeszna przyjemność :3 Ale czemu jesteś zła na Kagami'ego? ;__;

      Usuń
    2. Ja Kagamiego w ogóle nie lubię. Wiedział w jakim stanie zostawił Emo Koszykarza w tym hotelu. Kagami nawet nie pomyślał, że on może sobie coś zrobić.

      Suga Senpai

      Usuń
    3. Ano nie pomyślał... Teraz będzie tego żałował aż do końca życia...

      Usuń
    4. I dobrze ...Niech teraz on cierpi

      Suga Senpai

      Usuń
    5. Heeej, to jakby nie patrzeć wciąż dzieciak xD

      Usuń
    6. Przepraszam włącza się we mnie psychopata

      Suga Senpai

      Usuń
    7. Spoko, czaję :3 Zawiódł Himuro, nie da się ukryć ;) Aczkolwiek Himuro też nie był święty...

      Usuń
    8. no a co miał niby zrobić? pogadał z nim, próbował go uspokoić i tak dalej, zachował się mimo wszystko DOBRZE, a wcale nie musiał po tym, co odwalił Himuro ostatnio. a Kagami mimo wszystko go nie skreślił. niestety, jest tylko koszykarzem, a nie bogiem i nie mógł go uratować. to była decyzja "Emo Koszykarza".

      Usuń
    9. Akurat chodziło mi raczej o to, co Himuro zrobił w canonie - ten cały tekst, że jak przegra, to nie mogą być dłużej braćmi itp. Strasznie wtedy współczułam Kagami;emu...

      Usuń
    10. Ja na jego miejscu nie zostawiłabym go w takim stanie i to nie dlatego, że go lubię....Albo no nie poprosiłabym kogoś z Yosen, by do niego później zajrzał...

      Suga Senpai

      Usuń
    11. *Albo no nie wiem

      Usuń
    12. Hm, tylko jeszcze O CZYM ROZMAWIALI, to by było istotne w ocenie sytuacji xd

      Usuń
  3. Akcja tulimy Kagamisia i Kurosia otwarta. Łapiersz się Sercia?
    Chapek spoko, żal mi wszystkich, Taia i Tetsu najbardziej TT.TT
    Meeeeeh, ale co u diabła chce Shuu od Hyuugi ?o.O
    Coraz bardziej motasz, a ja nadal nie jestem pewna kto jest tym posranym psycholem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak! Ty tul Kuroko, ja biorę na siebie kagami';ego <3 Ewentualnie Ty tul ich obu, a ja pocieszę Aomine czy Midorimę :D
      Uwielbiam motać :D jestem ciekawa, kiedy ktoś w końcu złoży wszystko do kupy xd

      Usuń
  4. Biedny Kagamiii. Anonimy <3
    dzięki za umilenie niemieckiego :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wiem, że feelst Himuro itp, ale
    KAGAKURO <3
    Dziękuję tak bardzo ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    jak dobrze, że Kuroko ma Kagamiego, ciekawe kto przesyła te anonimy Hyuudze, w zasadzie powinien poinformować policję o tym...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń