sobota, 20 września 2014

Rozdział 36. Powrót Takao.


Midorimę obudziły go krzyki na dole. Słysząc kolejną awanturę rodziców, był zaskoczony tylko tym, że oboje są w domu, co zdarzało się bardzo rzadko. Nawet nie wsłuchiwał się w to, co było przedmiotem sporu; zapewne była to nowa kochanka ojca, albo też fakt, że to matka lepiej wypadła w rankingu na lekarza miesiąca. Wkrótce pewnie padnie argument „gdybyś na boku nie posuwał swojej asystentki, mógłbyś więcej czasu poświęcić dzieciom”, co zamknie ojcu usta. Midorima nie pamiętał, kiedy ostatnio spędzili wspólnie, całą rodziną, chociaż jeden dzień bez awantury. Wystarczyła drobnostka, by jedno z jego rodziców rzuciło się na drugie. Wpierw kłótnie były tylko werbalne, ale ostatnio matka zaczynała bić ojca. A Midorima odmierzał tylko czas do studiów, by móc jak najszybciej wynieść się z domu.
Kiedy zszedł na dół, rodzice umilkli na jego widok. Przez chwilę chciał, by wszystko było złym snem, ale widząc ich spojrzenia, szybko pożegnał się z głupim marzeniem.
-Widzisz, obudziłeś go!
-Ja? To ty się drzesz jak stara szmata!
-Cześć, mamo, tato – powiedział cicho, podchodząc do lodówki. Na samą myśl o jedzeniu robiło mu się niedobrze, ale dzisiejszym szczęśliwym przedmiotem był sok w kartoniku. Bez tego nie mógł wyjść z domu. Myśl o tym, że znajdzie się na zewnątrz bez tego, co przynosi mu szczęście, była przerażająca.
Midorima szedł do szkoły, licząc w myślach swoje kroki. Jego mp4 cicho odtwarzało jeden z koncertów Mozarta, co dodatkowo go uspokajało. Rozpoczynanie dnia muzyką klasyczną i rzeczami, które znał, było dobre dla jego zdrowia psychicznego. Dzięki temu się nie denerwował, chociaż łatwo się dzisiaj mylił i liczby mu się mieszały. Od kilku dni, od kiedy Yuna spędziła noc w jego pokoju, myślał tylko o niej.
Do niczego między nimi nie doszło. Po telefonie Aomine rozmawiali chwilę, a potem Yuna chciała iść się położyć do pokoju gościnnego. Midorima jednak złapał ją za nadgarstek i zasugerował, żeby została. Cicho patrzył, jak zwija się na brzegu łóżka, po czym niepewnie przytulił się do jej pleców. Myślał, że go odepchnie (albo wsadzi mu łokieć w żołądek), ale ona tylko przytuliła policzek do jego dłoni i zamknęła oczy. Chłopak był zaskoczony tym, jak szybko zasnęła. Wsłuchiwał się w jej oddech i w bębnienie deszczu o szyby, czując, jak wreszcie jego serce bije spokojnie. To było szczęście, którego nie znał wcześniej. A kiedy Yuna obróciła się i wtuliła w niego, wsuwając nos pod jego obojczyk, odetchnął lekko i pozwolił sobie odpłynąć w sen.
            Poranek spędzili w łóżku, patrząc w sufit i rozmawiając o marzeniach i planach. Midorima zauważył, że Yuna lubi gestykulować, a kiedy mówiła o swoim śnie, wyciągała dłoń przed siebie, jakby nad sobą nie miała dachu, tylko bezpośrednio niebo, którego mogła dotknąć. Złapał się na tym, że również wyciąga rękę, tak jak ona, jakby kreślił coś na suficie. A potem znów się całowali. Lekko, nieśmiało. I ani trochę nie przeszkadzało mu to, że oboje mieli nieumyte zęby!
            Na samo wspomnienie zrobiło mu się ciepło i poczuł, że się rumieni. Nigdy nie rozważał zakochania się. Rodzice zaplanowali jego życie do przodu, bez żadnych romansów w tle, ale Midorima miał ochotę wziąć sprawy w swoje ręce. Nigdy zresztą nie rozważał planów rodziców poważnie. Podobały mu się, bo jasno określały, co musi, kiedy i gdzie zrobić. A Yuna była niczym tajfun, z nią nic nie było pewne. I, ku własnemu zdumieniu, właśnie to podobało mu się najbardziej.
-No, no, taki rumieniec od rana, myślisz o czymś zboczonym, co?
            Słysząc znajomy głos, Midorima zamarł w pół kroku. Tuż przy szkolnej bramie stał Takao. Był jeszcze blady, a mundurek nie ukrywał jego bandaży, ale mimo to chłopak uśmiechał się tak, jak gdyby nie stało się nic złego.
-Co ty tu robisz? – wykrztusił Midorima.
-Shin, spodziewałem się cieplejszego powitania! – zawył. –Nie ma mnie tyle w szkole, a zaraz po powrocie czekam na ciebie, a ty wyglądasz jak podniecony osioł, w dodatku zadajesz głupie pytania!
-Byłem u ciebie wczoraj, w szpitalu, nic nie mówiłeś, że wracasz! – Midorima oskarżycielsko wycelował w niego palec.
-NIESPODZIANKA!
-Kazunari? To naprawdę ty?!
            Yuna, która pojawiła się znikąd, niemal rzuciła się na Takao, ale zatrzymała się w pół kroku, nie chcąc go skrzywdzić i nie wiedząc, jak mocno może go przytulić. W końcu to on podszedł i otoczył ją ramionami, a dziewczyna roześmiała się, chociaż Midorima widział, że po jej policzkach płyną łzy. Trochę zabolało go to, jak beztrosko się do siebie przytulają.
-Widzisz, Shin? TO jest przywitanie!
-Jeśli myślałeś, że cię będę przytulać, to… to… NIE!
-Nie mówiłeś, że cię wypuszczą! – Yuna przerwała ich bezsensowny spór.
-I nie mówiłem wam, że mam dziewczynę – Takao lekko postukał się dłonią w pierś. –Całkiem nowy ja! To co tam? Trening po lekcjach?
-Chyba zwariowałeś, nie wolno ci jeszcze grać – Yuna aż zarumieniła się z oburzenia.
            Wraz z Takao szła w stronę szkoły, a Midorima szedł krok za nimi. Chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, co. Ogromnie cieszył się, że przyjaciel wrócił do szkoły. Dobrze było znów widzieć go w mundurku i podobała mu się myśl, że kiedy w klasie spojrzy w bok, Takao będzie tam siedział. Miał nadzieję, że wkrótce wróci do treningów, bo bez niego koszykówka była nudna.

            Na pierwszej przerwie cała klasa otoczyła Takao i zadawała mu pytania. Midorima tymczasem poszedł do kawiarni, by kupić sobie coś do jedzenia. Przez kłótnię rodziców, nie wziął z domu śniadania, a pamiętał o tym, że musi się właściwie odżywiać.
-Hej, hej, Atobe, podobno rzuciłeś tę laskę z 2-C, zaraz po tym, jak zostawiłeś tę nową z 1-A – zawołał jakiś głos i Midorima automatycznie zwrócił na niego uwagę, rozpoznając imię. Yuna mówiła o „Atobe”, ale nie wiedział, że jej eks chodził z nimi do szkoły. O ile to był jej eks.
-No. Były kiepskie w te klocki – chłopak wymownie poruszył brwiami, a Midorima nie mógł się powstrzymać od porównywania go do siebie.
            Atobe był niższy od niego, był chyba również niższy od Takao, ale przez dzielącą ich odległość nie mógł tego ocenić. Tym, co martwiło go najbardziej, było to, że za Atobe szła grupka dziewczyn, wśród których zauważył swoją siostrę. Pomachała mu lekko, a Midorima skinął głową.
-Ej, a może wyrwiesz tę laseczkę z klubu kyudo! Jest taka wesolutka i przyjazna!
-Aaa, mówisz o Yunie? – Atobe poruszył brwiami. –Dawna historia, przyjacielu. W gimnazjum była nikim. Ot, trochę bardziej wstydliwa niż inne. Długo trzeba ją było namawiać, ale w końcu rozłożyła nogi jak każda inna. Musisz pocisnąć dobrą bajerę – dodał.
            Midorima nie zdzierżył. Niby przypadkowo wpadł od tyłu na Atobe, a chłopak musiał złapać się barierki, żeby nie upaść.
-Uważaj, jak ła – urwał i zadarł głowę, by spojrzeć prosto w oczy Midorimy. –O, nie wiedziałem, że to ty.
-Z drogi, śmieciu – oznajmił sucho, a Atobe zmrużył oczy.
-No, no, jestem synem lekarzy i wnukiem ministra i już się wywyższam, co? Dziwoląg.
-Ej, ej, co się tutaj dzieje? – znikąd pojawiła się Yuna w towarzystwie Takao. Midorima nie chciał, by słyszała to, co on mówił o niej Atobe.
-Nie twoja sprawa, suczko. Stęskniłaś się za dobrym seksem, maleńka?
            Yuna zbladła, a Takao gniewnie zacisnął zęby. Już miał powiedzieć coś złośliwego, kiedy Midorima uniósł pięść i z całej siły przyłożył nią Atobe między oczy. Chłopak zatoczył się, a spomiędzy palców, którymi dotknął nosa, zaczęła skapywać krew.
-Ty szumowino!
-Aaa, i kto to mówi? – warknął wyniośle.
-Ja przynajmniej poruchałem, prawiczku. Twój lucky item to co, pas cnoty?!
-No nie wiem, nie wiem – wtrącił się Takao. –Shin jest zaręczony z wnuczką premiera, a jak wiesz, oni są spokrewnieni z rodziną cesarza. Jak przychodzi co do czego, to raczej on wygrywa.
-No i co z tego! – Atobe syknął. –Yuna, kochanie, serio podoba ci się taki szparag?
-Mnie? – dziewczyna zaciskała pięści, patrząc na Midorimę. A więc był taki sam, jak inni. Spotykał się z nią, wciąż czuła na ustach smak jego niepewnych pocałunków, podczas kiedy tak naprawdę miał narzeczoną. –Nie, Atobe. Po tobie mam dosyć chłopaków. Jak widać, wszyscy jesteście tacy sami.
            Po tych słowach odwróciła się na pięcie i odeszła. Takao zagwizdał cicho pod nosem, a Atobe się zaśmiał.
-No, no, panie marchewko. Narzeczona a na boku próbowałeś zaliczyć pannę łuczniczkę? Kto by przewidział. Cicha woda! – chichocząc, spojrzał na krew. –Powiedzmy, że nie powiem nauczycielowi, kto mi przywalił. Wystarczy, że masz minę jak zbity piesek. No, no, zakochaliśmy się? A ona nie wiedziała o tej drugiej? Aż się cieszę, że pomogłem odkryć tej małej prawdę. Dwa razy złamane serce… ouć, to musi boleć.

            Bolało jak cholera. Yuna podczas treningu nie mogła się skupić. Chybiła niemal każdy strzał. Jej przełożony i kapitan drużyny widział, jak dziewczynie drżą ręce, gdy sięgała po kolejną strzałę.
-Ito, odpuść – mężczyzna położył rękę na jej ramieniu. –Nie jesteś w formie. Żeby strzelać, musisz być spokojna.
-Wtedy byłam zdenerwowana, a strzeliłam celnie. Ocaliłam draniowi życie – mruknęła.
-E? Ito, o czym ty mówisz?
-O niczym, trenerze. Przepraszam, źle się czuję. Chcę wrócić do domu.
-Oczywiście. Weź kilka dni wolnego, Ito. Musisz odpocząć. Yyy… kłopoty sercowe w twoim wieku…
-Nie mam żadnych kłopotów sercowych, panie trenerze – oznajmiła z godnością. Minęła wszystkich, zadziornie unosząc nos i uśmiechając się lekko.
Płakać zaczęła dopiero w szatni.

            Takao spojrzał na Midorimę. Przez cały dzień chłopak nie odezwał się prawie słowem. Złamał za to dwa ołówki i w przypływie nerwów wypił swój lucky item, co nie wróżyło szczęśliwego końca tego dnia.
-Hej, Shin, przepraszam. Nie powinienem wyrywać się tak z tą twoją narzeczoną. To nie moja sprawa, a wiem, że ty i Yuna…
-Daj spokój, Takao – burknął. –Gdybym wcześniej o tym powiedział.
-Ale przecież nie chcesz poślubić tej całej nieznajomej, nawet jej nie spotkałeś.
-To wymysł moich rodziców.
-Musisz to powiedzieć Yunie – Takao lekko pomachał ręką. –Najlepiej kup do tego duży bukiet kwiatów. Albo pół kwiaciarni. Chociaż nie wiem, czy tym ją przeprosisz.
-Nie wiem, o co ci chodzi, Takao!
            Wychodząc ze szkoły, w dalszym ciągu pogrążony był w myślach, podczas kiedy Takao cały czas wymyślał coraz to bardziej pokręcone pomysły na to, jak Midorima może przeprosić Yunę.
-Bracie!
            Obaj zatrzymali się, a Takao spojrzał na siostrę Midorimy. Stała obok czarnej limuzyny, wyraźnie zestresowana. Na ich widok zbladła lekko.
-Źle się czujesz? – zapytał Midorima.
-Nie. Dziadek cię wezwał. Kierowca cię do niego zawiezie.
-Ej, ej, to była tylko mała bójka, nikt nic nie powiedział chyba nauczycielowi! – mruknął Takao. –I nie ma potrzeby mieszać w to ministra…
-Nie chodzi o tę bójkę, Atobe to gnój, który zasłużył na to, żeby mu spuścić łomot – oznajmiła siostra Midorimy, a Takao uznał, że faktycznie są do siebie podobni. –Chodzi o to, że zbliża się pierwsze spotkanie przedmałżeńskie Shintarou.
-Nieszczęścia chodzą parami, co? – Takao skrzywił się. –Zadzwonię wieczorem, powiesz mi, co i jak.

            Midorima był głodny i zirytowany. To zapewnie wina tego, że wypił swój lucky item, dlatego wszystko się dzisiaj posypało. Nawet napisał dwie wiadomości do Yuny, ale ona nie odpowiedziała. Dlatego też nie był w nastroju do rozmowy, a tym bardziej do rozmowy o narzeczonej, której nie chciał. Mimo to, kiedy dziadek wzywał, musiał się stawić. Nikt, absolutnie nikt, nie miał odwagi sprzeciwić się panu Midorimie, nawet jego rodzina.
            Apartament dziadka pachniał, jak zawsze, pastą do podłóg i cytrynowym odświeżaczem powietrza. Pokojówka wzięła torbę Midorimy i pokazała mu gestem, żeby wszedł do środka, proponując mu herbatę.
Kiedy odmówił, usłyszał obok kroki.
-Shintarou, powinieneś pić więcej zielonej herbaty, dla własnego zdrowia – jego dziadek, żwawy sześćdziesięciolatek, z lekko przyprószonymi siwizną włosami, dłonią pokazał pokojówce, by jednak przyniosła dwie herbaty.
-Dzień dobry, dziadku.
Usiedli w salonie, który Midorima znał z dzieciństwa. Często siadywał w kącie i czytał książkę za książką. A kiedy babcia jeszcze żyła, przynosiła mu tutaj kanapki lub owoce.
-W szkole wszystko w porządku?
-Tak, dziadku.
-Widziałem twój mecz z drużyną Rakuzan podczas Winter Cup. Szkoda, że przegraliście. Ale byłem z ciebie dumny, Shintarou.
-Dziękuję, dziadku – chłopak oparł się i potarł palcami skronie. –Wezwałeś mnie, żeby porozmawiać o tym?
-Nie, Shintarou. Chciałem cię zobaczyć. Teraz tyle się dzieje, a twoi rodzice wszystko tuszują. O tym, że zostałeś zaatakowany dowiedziałem się dopiero od Kikyo-chan, kiedy wróciłem do Japonii. Twój przyjaciel czuje się już lepiej?
-Tak, dzisiaj wrócił do szkoły.
-To dobrze. Posłuchaj, rozmawiałem już z Kikyo-chan i chcę, żebyście oboje wyjechali do prywatnej szkoły w Anglii. W tej samej szkole uczy się Fukuyama-san, twoja narzeczona.
-Nie.
-Słucham? – zapytał, zaskoczony.
Midorima nigdy się nie sprzeciwiał. Nigdy. Ale poziom pierdolenia, które dzisiaj usłyszał, przerósł jego możliwości. Miał dosyć tego, że wszyscy wybierają za niego, decydują za niego, żyją za niego.
-Nigdzie nie jadę, dziadku. Mam tutaj przyjaciół. Jest tutaj dziewczyna, na której mi zależy. Mam dosyć z waszymi zasadami i wymogami. To moje życie – podniósł się i chciał wyjść, ale dziadek również wstał.
-Usiądź, Shintarou. Chcę z tobą porozmawiać.
-Jeśli chcesz, żebym zmienił zdanie, próżne starania. Nie zmienię. Zdecydowałem. To wreszcie moja decyzja.
-O tym chcę mówić. Nie będę cię zmuszał do niczego wbrew twojej woli, Shintarou. Usiądź, napij się herbaty. Jestem… zaskoczony twoim wybuchem.
            Zaskoczony, ale zadowolony. Wiedział, jaką emocjonalną pustynię zgotowali jego wnukom rodzice. Zdawał sobie sprawę, że oboje mieli problemy. Kikyo była kleptomanką (utrzymywanie jej wybryków w tajemnicy było ciężkie), a Shintarou miał zaburzenia obsesyjno – kompulsyjne. Jego syn nie miał szczęśliwego małżeństwa, a swoje smutki i żale przelewał na swoje dzieci, a jego wnuki. Znajdowały się między młotem a kowadłem.
-Co chcesz robić, Shintarou?
-Chcę być lekarzem. Chirurgiem, nie neurologiem.
-Dobrze. Świetnie – klasnął w dłonie.
-Nie poślubię wnuczki premiera. Nie mam zamiaru.
-Posłuchaj, Shintarou – splótł palce – Propozycja tego małżeństwa wyszła ode mnie, a twoi rodzice się zgodzili. To było piętnaście lat temu. To tylko umowa słowna między mną, a Fukyama-san. Jeśli tego nie chcesz, nie zmuszę cię. Wiem już, do czego prowadzą małżeństwa zawierane dla sprawy, jak to twoich rodziców. Nie zrozum mnie źle; osiągnęło swój cel, wzmocniło pozycję naszej rodziny, a przede wszystkim dało mi ciebie i Kikyo-chan. Ale nie chcę, żebyś ty cierpiał dalej. Poza tym… jest ta dziewczyna, ta? – mężczyzna uśmiechnął się szeroko. –Opowiedz mi o niej.
-Ma na imię Yuna – bąknął Midorima, nagle zawstydzony. –Jest łuczniczką. Uratowała życie mnie i Takao.
-Ach, zapewne czarująca młoda dama. Chciałbym ją poznać.
-Jej rodzina ma szkołę kyudo.
-Intrygujące. Shintarou, jeśli tego chcesz – lekko poruszył głową – porozmawiam z twoimi rodzicami. Odkręcę to wszystko. Jeśli Kikyo-chan tego chce, jej przyszłość może również zaplanować sama.
-Dlaczego? – zapytał nagle Midorima. Jeśli żyłaby babcia, to ona pewnie złagodziłaby wszystko. Ale jej nie było. –Dlaczego nagle tak wszystko zmieniasz, dziadku?
-Jestem chory, Shintarou. Spokojnie – dodał, widząc jego minę – to nic, czego nie można by wyleczyć, chociaż zajmie to trochę czasu i pieniędzy. Ale przez to zrozumiałem wiele rzeczy. Człowiek musi kierować się nie tylko rozumem, musi słuchać też swoich uczuć.
-Dziadku…
-Poza tym, Shintarou, zrozumiesz to, kiedy będziesz miał własne dzieci i wnuki. Zależy mi tylko na waszym szczęściu, tylko i wyłącznie. Nie ma takiej rzeczy, której dziadek nie zrobiłby dla swojego wnuka, nawet jeśli oznacza to walkę ze światem. Nie chcę, żebyś powtórzył błędy moje i twojego ojca. Jeśli ta dziewczyna jest taka ważna, powiedz jej to. Jeżeli ona akceptuje cię takiego, jakim jesteś, to wystarczy. I, jeśli chcesz znać moją radę – dziadek pomacał się po brodzie – kwiaty to za mało. Musisz mówić, co czujesz, one to lubią.
- I to jest największy problem – westchnął ciężko Midorima. –Ona nie chce mnie teraz znać.
-To nazywasz problemem, Shintarou? Udowodnij, że jesteś ponad to. Walcz, tak jak walczyłeś z Rakuzan. Yuna-chan chyba jest od tego ważniejsza, co?
Midorima zarumienił się lekko.
-Jest – przytaknął. –I wiem już, co zrobię.


W rozdziale wykorzystani piosenkę „Lost without you” (Delta Goodrem) oraz „Depend on you” (Ayumi Hamasaki). Nie jestem pewna, czy za tydzień będzie rozdział, jako iż ponieważ że mam ważnego gościa :)
PS. Takao x Himuro się pisze! Już wiem, jak to ugryźć :D

13 komentarzy:

  1. *wyciąga transparent z napisem TEAM DZIADEK*
    MidoTaka, sry, bro.
    no co ja tu miałam... aha, że dobrze, że ten skurwiel dostał po dupie, aczkolwiek ja nadal jestem za tym, żeby go zabić, ot co.


    PS. tym ważnym gościem będę ja x3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty, Ty, nikt inny ^^

      Ty to byś wszystkich mordowała, ja nie wiem OO Zamieniasz się z Mordercą miejscami, czy co? ;D Huehue, przynajmniej wiesz, kim on jest xD

      Usuń
    2. nie, nie, nie... nie...
      nieszczęśliwe wypadki chodzą po ludziach, nie?

      Usuń
    3. Pozwolisz, że zacytuję: "nie, nie, nie... nie..." :D

      Usuń
  2. Dziadek wymiata xD
    Z resztą Takałka z brakiem przywitania też:) Nadal się zastanawiam czemu nie zrobiłaś MidoTakałek... pokolenie gejów byłobyby wtedy bardziej.... gejowate? XD
    Sorki, nie mam ostatnio czasu na nic, szkoła mnie zabija mentalnie, ale chapek musiałam zaliczyć :D
    Odezwę się na gg jak będę miała chwilkę. POZDROWIONKA XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Chciałam stworzyć fajnego dziadka, bo nigdy nie znałam mojego (umarł, nim się urodziłam), ale mama opowiadała mi o nim dużo :)
      Haha xd No właśnie zbyt gejowate :D A Midorima potrzebował mnie :D
      Jasne, rozumiem :) Mnie też wkrótce się wszystko zacznie, ale postaram się odpisywać na gg :)

      Usuń
  3. "Twój lucky item to co, pas cnoty?!" JAK JA CIĘ KOCHAM.
    badass Midorima zawsze spoko ^^
    Cieszę się, że Kakao wrócił, bo mi go brakowało :3
    Ja chcę więcej Kiseeee~~
    xoxo,
    KagaKuro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kisia już w następnym rozdziale, ale nie wiem, czy się ucieszysz z treści :D
      Badass Midorima jestsexy xd Ja Ciebie też kocham xd I wszystkim chyba brakowało Takao :D

      Usuń
    2. Jak to mam się nie ucieszyć... Pamiętaj, że wiem gdzie mieszkasz.

      Usuń
    3. Zawsze mogę nie otworzyć drzwi :3

      Usuń
    4. Zawsze jest Spoiler-Senpai, która akurat w sprawie Kise jest po mojej stronie :3

      Usuń
    5. Coś się dla niej znajdzie :D

      Usuń
  4. Witam,
    mam nadzieję, że Yuna wysłucha wyjaśnień Midorimy... że to jest aranżowane małżeństwo, i jej nigdy nie widział i nie kocha...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń