sobota, 6 września 2014

Rozdział 34. You can trust me.


            Midorima nie lubił deszczu. Nieustające bębnienie uderzających w okno kropel doprowadzało go do szału, w dodatku rodzice znów praktycznie zamieszkali w szpitalu, a jego siostra nie zrobiła zakupów. Midorima był głodny, a dobrze wiedział, że jakiekolwiek jedzenie, które zamówi, będzie niezdrowe. Głód walczył w nim z lenistwem, ale w końcu to on wygrał. Wziął zielony parasol (dzisiejszy Szczęśliwy Przedmiot) i wyszedł z domu, cicho mamrocząc pod nosem.
            Kiedy w najbliższym sklepie ze zdrową żywnością okazało się, że nie ma warzyw, które tak lubił, był gotów zawrócić do domu i nie jeść nic aż do jutra, kiedy to zjawi się gosposia, ale jeśli zaburzy swój styl jedzenia, będzie to szkodliwe dla zdrowia. Dlatego też, wbrew swoim przekonaniom, postanowił zrobić zakupy w supermarkecie. Jeśli starannie umyje i ugotuje warzywa, nic złego nie powinno się stać.
            W końcu udało mu się wybrać jedzenie, które wyglądało w miarę zdrowo (pomidory wybierał prawie dziesięć minut). Zapłacił i spakował je do papierowej torby, wiedząc, że potem może oddać ją na recykling. Zdrowa planeta to zdrowi ludzie, ot co.
            Na zewnątrz dalej padało, więc rozłożył parasol i ruszył przed siebie. W myślach już planował obiad, kiedy przy przejściu dla pieszych zauważył znajomą sylwetkę.
            Co ta idiotka robi bez parasola?, westchnął w myślach i podszedł do Yuny. Mokre pasma włosów okalały jej twarz, a z ich końcówek spadały krople wody. Co gorsza, jej koszulka i spódniczka były przemoczone, bo dziewczyna swoją kurtką owinęła coś długiego.
-Oszalałaś? – warknął, nakrywając ją swoim parasolem. Na szczęście był na tyle duży, że zmieścili się pod nim oboje.
-O, Midorima – powiedziała, zaskoczona jego widokiem. Odgarnęła z czoła mokre kosmyki, które utrudniały jej widzenie.
-Czemu nie masz parasola? Nie oglądałaś pogody?!
-Nie. Rano było tak ładnie – westchnęła.
-I jeszcze swetrem owinęłaś… co?
-Łuk. Jeśli by zmókł, mógłby przestać być giętki – wyjaśniła. –Więc muszę zadbać o niego, a dopiero potem o siebie.
-A jak się przeziębisz, to łuk ci dużo pomoże – prychnął. –Chodź, do mnie jest bliżej niż do ciebie.
-Twoi rodzice nie mają nic przeciwko? Wiesz, wtedy w szpitalu wydawało mi się, że są dosyć… surowi – chwilę zajęło jej znalezienie odpowiedniego słowa, którym nie uraziłaby Midorimy.
-Moi rodzice są wciąż zbyt zajęci dokuczaniem sobie nawzajem i walką o wpływy w szpitalu. Nie ma ich w domu od dobrych dwóch dni. Pewnie wrócą dopiero w ciągu tygodnia po świeże ubrania.
-O Boże, i cały ten czas jesteś sam?
-Jest siostra, co trzy dni przychodzi gosposia – wzruszył obojętnie ramionami. –To nie ma znaczenia. Przynajmniej mam spokój i mogę się uczyć.
-Jesteś… jedyny – zaśmiała się, chociaż był to trochę gorzki śmiech. –Ale chętnie pożyczę ręcznik. I przeczekam deszcz.
            Tak, jak się spodziewała, dom Midorimy był duży i okazały. Dwupiętrowy, z ogromnym ogrodem i garażem na, co najmniej, dwa auta. Nagle poczuła się tak, jakby pochodziła nie z innej dzielnicy, ale z innego świata. Jej zabłocone trampki nijak nie pasowały do, zapewne, wypastowanych podłóg.
-Przepraszam za najście – zamruczała, wchodząc za Midorimą do środka. Yuna przycisnęła swój łuk do piersi, gdyż zawsze to on dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Teraz stanowił dla niej swoistego rodzaju tarczę.
-Nikogo nie ma. Moja siostra jest u swojego chłopaka – wzruszył po raz kolejny ramionami. –Wejdź.
-Nie, zabrudzę podłogę – pokręciła głową. –Jeśli przyniesiesz mi ja…
-Och, daj spokój – Midorima wyjął jej łuk z ręki i odłożył go na półkę. Bez słowa wziął Yunę na ręce, a dziewczyna pisnęła głośno.
-Oszalałeś? Coś sobie naderwiesz! Albo naciągniesz jakiś mięsień!
-Gadasz głupoty – przeniósł ją przez korytarz, a potem zaczął się wspinać po schodach. Czuł, jak od jej mokrych ubrań, jego własne robi się wilgotne. Co on miał z tą dziewczyną! Gdyby nie to, że uratowała mu kiedyś życie, zapewne zostawiłby ją na deszczu, a nie niósł teraz do swojej łazienki. Zapewne gdyby nie atak na Takao i gdyby nie pojawienie się Yuny, ba, gdyby morderca się nie pomylił, nigdy by jej nie poznał. Teraz by nie żył.
-Ej, ej, zbladłeś, postaw mnie, jak ci się zrobiło słabo – Yuna poruszyła się nerwowo, a on ocknął się z zamyślenia.
-Nie jest mi słabo, no błagam – zrobiło mu się tylko niedobrze na myśl, co mogło się z nim stać. Postawił Yunę na podłodze w łazience. –Bierz co chcesz. W szafce są jakieś moje koszule – machnął ręką, mimowolnie się rumieniąc.
-Dzięki – Yuna również się zarumieniła. –To tego… mógłbyś mój łuk odwinąć ze swetra?
            Midorima, który przez chwilę miał nadzieję, że może dziewczyna zaproponuje mu wspólny prysznic, przytaknął szybko i wyszedł. Na korytarzu nerwowo poprawił okulary i odetchnął głęboko, wracając do przedpokoju, gdzie zostawił łuk Yuny. Naprawdę jest taki ważny?, pomyślał, patrząc na niepozorny, najnormalniejszy na świecie łuk do kyudo. Mimo tego, że nie rozumiał uczuć Yuny wobec łuku, upewnił się, że nie jest wilgotny, nim położył go na stole w salonie.
            W końcu przypomniał sobie, że jest głodny i poszedł rozpakowywać swoje zakupy. Po chwili na kuchence wesoło bulgotał ryż, a Midorima szybko i sprawnie kroił warzywa. Nie był wybitnym kucharzem, ba, to, co właśnie gotował, było jedyną potrawą, jaką potrafił zrobić. Gulasz z warzywami był jednak idealną potrawą na taki dzień. Gorący, lekko pikantny, na pewno rozgrzeje Yunę…
            Midorima poderwał głowę. Chwila, chwila, to miał być jego obiad, a nie potrawa, która rozgrzeje Yunę i nie dopuści do tego, by dziewczyna się przeziębiła!
-Nie wiedziałam, że umiesz gotować.
            Głos Yuny zmusił go, by na nią spojrzał. Stała w drzwiach, bosa i zarumieniona od gorącej wody. Włosy miała owinięte ręcznikiem, a na sobie miała koszulkę Midorimy. Sięgała jej niemal do kolan, a rękawy, mimo, że dla chłopaka były krótkie, jej zakrywały nawet łokcie. Kołnierzyk zsunął się, odsłaniając ramię dziewczyny.
Midorima poczuł, że robi mu się sucho w ustach. Bez słowa obserwował, jak Yuna ściąga ręcznik z włosów i potrząsa nimi, a one opadają jej na plecy.
-Jeśli dasz mi jakiś fartuch, pomogę ci.
-Ja…Mhm… jest tam – pokazał na drzwi.
            Yuna ze zdziwieniem zauważyła, że jedyny fartuch, który wyglądał na używany, to ten, który miał na sobie Midorima. Reszta wyglądała jak z katalogu, zapewne nigdy nie używana.
-Z kuchni korzystam tylko ja i gosposia – mruknął, widząc jej minę.
Nagle Yuna po prostu go przytuliła. Bez słowa ostrzeżenia, oparła głowę o jego pierś i objęła go w pasie ramionami. Midorima dalej nie rozumiał, o co chodzi z przytulaniem. Ludzie naprawdę potrzebowali dotyku? Na poczet swoich naukowych rozmyślań zapisał to, że czuł się lepiej, kiedy dziewczyna go obejmowała. Położył dłoń na jej czole.
-Co jest? Masz gorączkę?
-Przytulam cię, idioto – oznajmiła. –Nie znam twojej rodziny, ale ich nie lubię.
-Taaak.
-Swoją drogą, co gotujesz? – zmieniła temat, ale wciąż go obejmowała, tak, jak gdyby była to najbardziej naturalna rzecz na świecie.
-Warzywa do gulaszu.
-Aa. Mhm. Midorima… to wygląda niejadalnie.
-Co ty mówisz! Zobaczysz, że będzie wspaniałe.
-Tak, tak – westchnęła, zawiązując fartuszek mocniej. Dobrze, że gotowała lepiej, niż swoja kuzynka. –Krój warzywa, a ja ci zrobię taki gulasz, że zobaczysz.
-Nie będzie lepszy od mojego!
-Zakład? – zapytała z błyskiem w oku, a Midorima przytaknął.
            Godzinę później musiał ze skruchą przyznać się do porażki. Myślał, że Yuna będzie się z niego nabijać, ale cały czas tylko upewniała się, czy aby na pewno nie jest już głodny. Bez słowa wzięła się też do zmywania.
-Możesz to włożyć do zmywarki.
-Daj spokój, dwa talerze i garnek, raz dwa i będą czyste – obruszyła się. –Poza tym, to takie moje podziękowania za to, że pozwoliłeś mi przeczekać ulewę.
-Wciąż pada – mruknął.
-Wiem. Zadzwonię po brata. Mój tato jest na zawodach w Kioto z młodzikami z naszej szkoły – wyjaśniła.
-Mam tu tyle pokoi, że możesz zostać na noc – powiedział nagle Midorima, nim to przemyślał. –Jak widzisz, dom i tak jest pusty. A no… nie jestem mordercą, więc nic ci nie grozi z mojej strony.
-Wiem, że nie jesteś – Yuna wytarła dłonie w ściereczkę. –Ten cały Himuro… Myślisz, że to był on? – zapytała cicho.
-Nie wiem. Z tamtej nocy, kiedy nas uratowałaś, pamiętam niewiele. Mam jednak… a nie, to bez sensu – machnął ręką.
-Powiedz – Yuna ujęła jego dłoń. –Powiedz, Midorima.
-Mam wrażenie, że Himuro jest… był za niski. Morderca był prawie tak wysoki jak ja, jeśli nie wyższy. I z tego, co widziałem i słyszałem, on i Murasakibara byli naprawdę bliskimi przyjaciółmi.
-Mhm.. – Yuna w milczeniu bawiła się jego dłonią. Nie ośmieliła się dotknąć tej zabandażowanej.
            Widząc, że zrujnował jej humor, Midorima poczuł się nieprzyjemnie.
-Idź do mojego pokoju – mruknął. –Zrobię nam herbaty ziołowej. Dobrze zrobi. Na trawienie, oczywiście!

            Yunie spodobał się pokój Midorimy, odzwierciedlał bowiem jego charakter. Wszystko było schludnie, wręcz pedantycznie uporządkowane, nawet zeszyt na biurku wydawał się być ułożony równo z linijką. Miała ochotę zrobić tutaj bałagan i wprowadzić trochę zamieszania, tak, jak zamieszała w jego życiu. Na samo wspomnienie tego, jak kilka dni temu, w parku, oparł się czołem o jej czoło, zrobiło jej się ciepło. Wtedy nie było tak, jak w Labiryncie, gdzie tulił ją do siebie z poczucia obowiązku. Zrobił to, bo… No właśnie, dlaczego?
            Takao ostrzegał ją, że Midorima to ciężki przypadek. Mimo to, nie mogła się pozbyć pragnienia bycia blisko niego. Coś przyciągało ją, mocniej niż magnes. Dorastanie, feromony?
            Kiedy zrobiło się trochę zimno, a Midorima wciąż nie wracał, Yuna zamknęła okno i usiadła na jego łóżku, owijając się kocem. Co prawda, złamała tym zasady dobrego wychowania, ale, jak mawia jej mama, „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”. Napisała rodzicielce sms, że zostanie na noc u Midorimy, a w odpowiedzi dostała tylko uśmiechniętą emotikonkę. Dobrze, że mama jej ufała, a ojca nie było w domu.
-Pożyczyłam koc – zawołała, słysząc kroki Midorimy na schodach.
-Oke – urwał, widząc ją. Teraz poczuł się naprawdę dziwnie. Czytał książki o dorastaniu, by jak najlepiej się do niego przygotować, ale na coś takiego nie był gotów.
-Coś nie tak?
-Nie – odwrócił wzrok, rumieniąc się lekko. –Proszę – podał Yunie kubek, a ona ujęła go w obie dłonie i przytuliła do siebie.
-Mimo, że to już prawie lato, wciąż robi się zimno podczas takiej ulewy.
-Jeśli ci zimno, zamiast pod koc wejdź pod kołdrę. Poza tym, przewiało cię dzisiaj, możesz mieć gorączkę.
-Nie wiem – westchnęła, unosząc dłoń i dotykając własnego czoła. –Wolałabym nie być chora, wkrótce eliminacje wewnątrzszkolne do letniego turnieju.
-Pokaż – Midorima usiadł obok i dotknął jej czoła. Było podejrzanie ciepłe, ale nic niepokojącego.
            Dziewczyna zamknęła oczy i uśmiechnęła się, czując na sobie jego dłoń.
-Jesteś ciepły.
-To oczywiste. Dbam o to, by utrzymywać prawidłową temperaturę ciała. Wychłodzenie organizmu…
-Midorima, zamknij się – westchnęła i otworzyła oczy. Chłopak wyglądał na oburzonego, co tylko wywołało u niej uśmiech.
            Wiedząc, że on nie zrobi pierwszego kroku, odłożyła kubek na biurko – tak możliwie krzywo, jak tylko się dało – po czym przyciągnęła go za koszulkę do siebie i pocałowała. Wpierw Midorima był nieruchomy i już miała go puścić, a potem obrócić całą sytuację w żart, kiedy niepewnie otwarł usta i odwzajemnił pocałunek, zaciskając powieki. Yuna parsknęła śmiechem.
-Nie musisz się tak wykrzywiać – szepnęła.
-To… to dlatego, że ja nigdy…
-Nigdy się nie całowałeś? – zapytała, zaskoczona. –Nigdy-nigdy? Nawet dla żartu?
-Podczas pocałunku można przenieść wiele zarazków i chorób!
-Kazunari miał rację, naprawdę jesteś wyjątkowy.
-S-serio? – nerwowym gestem poprawił okulary, jakby one mogły ukryć rumieniec na jego twarzy. –Uważasz, że jestem wyjątkowy?
-Nie znam nikogo innego, kto tak wiele uwagi poświęcałby swojemu horoskopowi, nosił ze sobą różne dziwne przedmioty, a także zachowywał się jak prawiczek, co oczywiście nie jest niczym złym – dodała z uśmiechem.
            Kiedy Midorima milczał przez dłuższą chwilę, Yuna szerzej otworzyła oczy.
-Nie mów, że.…
-No jestem! – burknął, odwracając się do niej bokiem. –Nigdy nie spotykałem się z dziewczyną. Nauka, koszykówka, nauka, koszykówka, tym były wypełnione moje dni. I po co ja ci to mówię?
-Bo mi ufasz – dotknęła jego ramienia, wodząc po nim palcami. –To nic złego, Midorima. Lepiej tego nie robić, niż pójść do łóżka z niewłaściwą osobą – westchnęła smutno.
-Ty… ?
            Teraz to ona odwróciła się, a Midorima miał ochotę błagać, by znów dotknęła jego ramienia. Nawet wtedy, po wypadku z Labiryntem, nie wyglądała na tak smutną, jak teraz. I chociaż jej wargi uśmiechały się lekko, to oczy były pełne bólu.
-To stara historia – wymamrotała w końcu.
-Opowiedz – mruknął niemal natychmiast. Jeśli ktoś ją skrzywdził, on go zabije…
            Ale dlaczego chcę go zabić?, pomyślał Midorima, patrząc na swoją dłoń zaciśniętą w pięść. Przecież to nie ma ze mną nic wspólnego. Nie ma ze mną.…
-Midorima…
-Opowiedz.
Dziewczyna westchnęła ciężko i sięgnęła po herbatę. Powinna być z nim szczera.
-Pod koniec gimnazjum spotykałam się z pewnym chłopakiem, Atobe. Wszystkie dziewczyny za nim szalały, a on zwrócił uwagę właśnie na mnie. Byłam mega szczęśliwa, dopóki nie oznajmił, że tylko seksem mogę mu udowodnić, że go kocham. Był zły, kiedy odmówiłam za pierwszym razem i zerwał ze mną. Pojawił się dwa dni później, z kwiatami. Rozstawaliśmy się i schodziliśmy przez prawie trzy miesiące, kiedy w końcu uznałam, że dam mu to, czego tak bardzo chce. W końcu, przecież wszyscy to robili, więc to nic wielkiego…
            Yuna umilkła na chwilę, by upić kilka łyków herbaty. Nie chciało jej się pić, ale miała tak zaciśnięte gardło, że potrzebowała chwili, by móc znów mówić. Była wdzięczna, że Midorima słucha. Chyba, że zasnął, co w sumie cieszyłoby ją jeszcze bardziej. Zastanawiała się, o czym mu jeszcze powiedzieć? O bólu? O poniżeniu?
-I? – zapytał w końcu.
-Tydzień później zostawił mnie dla innej, bo go „rozczarowałam” – szepnęła. –Dopiero potem dowiedziałam się, że ze wszystkimi tak robi. Byłam po prostu kolejną naiwną, która miała nadzieję.
-Nie ma nic złego w nadziei. To część przeznaczenia – oznajmił, przygarniając ją do swojego boku. Yuna pisnęła cicho, zaskoczona jego gestem; Midorima przytulał ją do siebie, trzymając dłoń na jej głowie. –Ja… ja nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego. Znaczy… nie skrzywdziłbym cię – wymamrotał, odwracając głowę. Yuna nie musiała patrzeć, żeby wiedzieć, iż jego twarz jest cała zarumieniona, skoro nawet szyję miał czerwoną.
-Wiem, że nigdy byś mnie nie zranił – starała się powstrzymać łzy napływające do oczu. O Atobe dotychczas wiedziała tylko jej mama, nie powiedziała nawet Riko. Nie chciała się jednak rozklejać przy Midorimie.
-Cieplej ci?
-Taak – zaśmiała się cicho, wdzięczna za to, że Midorima zrujnował nastrój depresji. –Shintarou?
-Mhm? Czekaj… znów!
-Wiem. Ale lubię twoje imię – oznajmiła. Znów uśmiechała się od ucha do ucha. –Pasuje do ciebie.
-Mhm – znów nerwowo poprawił okulary. –Używaj go.
-Serio?
-Taaak – podrapał się po karku wolną ręką. –Tylko nie zdrabniaj do żadnych tych śmiesznych…
-Jak „Midorimacchi” albo „Shin”?
-Otóż to! Zero szacunku! Mówią do mnie tak, jakbym miał pięć lat i metr sześćdziesiąt wzrostu!
-No cóż – westchnęła. –Po prostu jesteś uroczy!
-Ur…Uro… no nie!
            Kiedy Yuna roześmiała się, głośno i radośnie, poczuł ulgę. Nie mógł znieść jej smutnego głosu i łez, z którymi walczyła, mając nadzieję, że nie zauważy (a zauważył). Weszła szturmem w jego życie i Midorima nie wyobrażał sobie już swojego świata bez niej. No i ta arytmia, której dostawał przez nią!
-Serce ci wali – mruknęła i chłopak zdał sobie sprawę z tego, że teraz wtulała głowę w jego pierś. Ta pozycja była naprawdę wygodna i podobała mu się. Kiedy lekko opuścił głowę, mógł dotknąć nosem jej włosów. A kiedy poczuł, że Yuna pachnie jego szamponem, zrobiło mu się gorąco.
-To przez arytmię. Mam zapewne tachykardię, muszę iść na badania. Muszę brać leki, jeśli chcę dalej grać w koszykówkę.
-Shintarou… to nie jest tachykardia.
-Jak nie? Takie objawy sugerują tylko to albo… albo…
-Albo? – zapytała dociekliwie.
-…albo to, że się zakochałem – burknął.
-Myślisz, że to prawdopodobne?
-Taaaak… Chyba tak.
-To może teraz ty pocałujesz mnie?
-A…a skąd to założenie, że chodzi o ciebie!
-Oo? – Yuna odsunęła się, zakładając ręce na piersi. –Oo, no tak. Nikt tak nie powiedział.
-Czekaj, czekaj, oczywiście że chodzi o ci…
            Znów się zaśmiała. Midorima zrobił tak zaskoczoną i przerażoną minę, że nie miała serca go dłużej dręczyć. Dlatego też, kiedy się nad nią nachylił i niepewnie nakrył jej wargi swoimi, pozwoliła mu się całować. Był uroczo niezgrabny i niepewny, ale z każdą sekundą robił się coraz lepszy.
            Niestety, nie było im dane sprawdzić, jak dobry może zrobić się Midorima, gdyż zaczęła dzwonić jego komórka. Chłopak niechętnie oderwał się od niej i spojrzał na wyświetlacz. Bez słowa odebrał.
-Aomine? – prychnął. –Czego chcesz?
-Tak, tak, wiem, że mnie nie lubisz, ja ciebie też nie, ale tylko tobie mogę teraz ufać – mruknął.
-Oho, skąd takie stwierdzenie? Panna z Rakiem tylko teoretycznie są ze sobą kompatybilne.
-Skończ z tym pieprzeniem, Midorima i słuchaj. Tylko ciebie ktoś zauważył w tym samym czasie, co mordercę, więc tylko ty nie możesz nim być.
-Dzięki za kredyt zaufania – burknął.
-Słuchaj. Mam przeciek z policji, nie pytaj skąd.
-Nawet nie zamierzałem. W przeciwieństwie do ciebie nie chcę mieć kłopotów.
-Mniejsza z tym. Jakiś czas temu wyłowiono auto z jeziora, mówili o tym w wiadomościach. W środku było ciało, a raczej to, co z niego zostało. Dalej go nie zidentyfikowali.
-No i?
-Nie przerywaj. Otóż próbowali dojść do tożsamości właściciela i sprawdzili DNA. Jedyne, co udało im się znaleźć, to koc w bagażniku, zapakowany próżniowo w folię. Dzięki temu krew na nim nie zdążyła się rozpuścić. Zbadano ją, myśląc, że należy do denata. Ale ona należała do Murasakibary.
Midorima wyprostował się gwałtownie, a Yuna wczepiła się dłońmi w jego koszulkę.
-To znaczy, że…
-Morderca pozbył się swojego wspólnika nim zaatakował ciebie. To tłumaczyłoby też, czemu Sa-Satsuki i Murasakibarę odnaleziono w Kioto. Wtedy jeszcze miał auto. Oczywiście, wciąż może mieć inne, ale Haizaki’ego odnaleziono tutaj, w Tokio. Myślę, że mordercą nie był Himuro, Midorima. Uważaj na siebie.
-Ty też, Aomine – powiedział cicho chłopak. –Ty też…


W rozdziale wykorzystano piosenkę „Namidairo” (YUI) oraz „Super scription of data” (Shimamiya Eiko). Moja Przyjaciółka robi ręcznie różne fajne rzeczy (lalki, bransoletki etc.), jej blog jest w linkach. Polecam! (sama noszę bransoletkę z Too Gakuen ^^ i parę innych xd). Suga-chan, postaram się napisać os dla Ciebie jeszcze w tym tygodniu :)

38 komentarzy:

  1. Shin-chan i tyle w temacie, dziękuję, odeszłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Midorimacchi też fajne xd

      Usuń
    2. też xd
      ale wole Shin-chan :D Takao x3

      Usuń
    3. Ja kocham śmiech Takao i to, jak robi sobie jaja z Midorimy xd

      Usuń
    4. on jest cudowny x3
      z psychola do psycho-śmiechu :D i też jest słodki! Takao w okularach Midosia ;D

      Usuń
    5. Unf, ufn, megane!Takao <3333

      Usuń
    6. mhm :D w dodatku jest seksiiii... x3

      Usuń
    7. Anom <333 Wróci za dwa rozdziały :D

      Usuń
    8. och, tak późno... ale w całej swojej zajebistości :D

      Usuń
    9. Jak zawsze, będzie musiał ogarnąć swojego Shin-chana xD

      Usuń
  2. Wiedziałam, że to zatopione auto ma coś wspólnego z mordercą!!! Matka Yuny shipuje swoja córkę z Midorimą XD Nie dość, że cały czas zastanawiam się kto jest mordercą to teraz będę się zastanawiać kim był wspólnik. Fuck!! właśnie sobie zdałam sprawę z tego, że morderca jest z Tokio. Murasakibara i Himuro byli tylko przyjaciółmi?

    Suga Senpai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matka Yuny jest yy... matką tego shipa xD Haha, a masz już jakieś pomysły, kim mógł być wspólnik? :3
      Hmmm.... a to, czy byli 'tylko' przyjaciółmi zostawiam Wam do domysłów xd

      Usuń
    2. Nie mam pojęcia D: Teraz to już nawet nie mam pomysłu kim jest morderca. Przez jakiś czas podejrzewałam Wakamatsu, ale z kim on miałby współpracować. Znowu niszczysz mi światopogląd. Na koniec się okaże, że to tylko chory sen Aomine XD

      Suga Senpai

      Usuń
    3. Haha xD Nie, to nie sen Aomine xd A jaki, wg Ciebie, miał motyw Waka-Baka?

      Usuń
    4. Może zniszczyli jego drużynę na jakimś meczy jeszcze w gimnazjum, chociaż idąc tym tropem to Teppei też ma motyw i na dodatek go nie lubisz. Niszczysz mnie okrutniku jeden ^-^

      Suga Senpai

      Usuń
    5. Haha xD Ale Teppei przecież w końcu pokonał GoM, po co miałby ich mordować :D Wakamatsu się to nie udało, przegrał z Kuroko, przegrał z Akashim (finał Inter-high). Kto mógłby być asystentem Wakamatsu? :D

      Usuń
    6. No właśnie tu mam problem, bo dotychczas myślałam, że morderca działa sam.

      Suga Senpai

      Usuń
    7. Hehehe :D Postaci w canonie jest dużo, a drużyna Too ma ich też sporo :3

      Usuń
    8. Waka nie wygląda mi na osobę posiadającą jakichkolwiek przyjaciół. Nie wiadomo nic o zaginięciu kogoś z Too.

      Suga Senpai

      Usuń
    9. Aaa, jakie wredne! Waka nie ma przyjaciół ;___;

      Usuń
    10. A jakiś ma? Jak nie zauważyłam XD

      Suga Senpai

      Usuń
    11. Teoretycznie chyba dobrze dogadywał się z Imayoshim i Susą? :)

      Usuń
    12. Ale oboje żyją, więc żaden nie mógł być jego wspólnikiem, prawda?

      Suga Senpai

      Usuń
    13. Imayoshi tak.... ale kto wie, co się dzieje z Susą? :3

      Usuń
    14. W tym momencie robisz mi wodę z mózgu. Teraz będę myślała, że mordercą jest Waka-Baka

      Suga Senpai

      Usuń
    15. Ale kto, że ja? Że wodę z mózgu? :D

      Usuń
  3. Oj Midorima i te jego pragnienia XD.
    Zajebisty rozdział, taki w sam raz na odstresowanie :3
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niespełnione pragnienia, że tak powiem. Ty odstresowana, a u niego budzi się frustracja seksualna xD

      Usuń
  4. SHIN-CHAAAAAAAAAAAAAAN!~
    XD
    Odwala mi :P
    Tyle cowróciłam z weekendu w Krakowie i dożynek, a tu myślami ściągam Twój chapek. SUPCIO:)
    Dużo Shina... nie mam pytań, nadal twierdzę, że tu powinno być MidoTaka :P
    Nie twierdzę jednak, że było źle. Było jak zawsze zajebiście zacnie, milordzie xD
    Czyli ten psychol miał wspólnika? Kurna, już wiem, co będę robić jutro na lekcjach..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, mam nadzieję, że weekend się udał :)
      W sumie nie mam nic do MidoTaka, fajny ship, ale jak coś piszę, to zazwyczaj robię Midorima + ja xD Serio xD Chociaz wizualnie wolę Aomine, jakoś tak Midorima.. no xd
      Si, miał ^^ Ale skup się na lekcjach, bo potem będzie na mnie!

      Usuń
  5. Huehue 'krew Murasakibary' i życie staje się piękniejsze :3
    Rozdział się podobał, jak zwykle z resztą, więc nic nowego xd
    Aomine...taki spostrzegawczy i myślący... Geez!
    Ja chce Kise i KagaKuuuuuuuuro!
    xoxo,
    KagaKuro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty i Twój hejt na Mukkuna...
      Haha, myślący Ao jest jeszcze bardziej seksowny!!

      Usuń
    2. Jest jedną z dwóch postaci, których nie cierpię w całym świecie anime więc zasługuje na hejty xd
      Aomine zawsze jest na maksa seksowny.
      Aaaa i dziękuję za reklamę :3

      Usuń
    3. A drugi jest Sousuke, tak wiem ;D
      To nie Ao jest seksowny. To seksowność jest Aomine xD
      Nie ma za co xdd

      Usuń
  6. Witam,
    podobał mi się rozdział i to bardzo, cały poświęcony Midorimie, no sam się w końcu przyznał, że się zakochał i ta jego niepewność jest urocza....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    rozdział fantastyczny, Midorima przyznał się, że zakochał i ta jego niepewność jest bardzo urocza....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, Midorima i jego niepewność jest bqrdzo urocza....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń