Mujaki na sono egao wa watashi dake ga shitteru
(Tylko ja znam Twój niewinny uśmiech)
Igai to amaenbou na anata no koto
(Robię się miękka, jeśli chodzi o Ciebie)
Kodomo mitai ni sunao ne otoko wa sukoshi kuuru na kurai Ga
(Jesteś szczery jak dziecko, prawda? Chłopcy są tacy cool)
Kakkoii to ijimetari
(DrażnięCię)
Hyuugę
obudził dźwięk budzika. Nienawidził tego, ale usiadł na łóżku i przetarł oczy,
by zmazać z nich resztki snu, następnie sięgnął po okulary i założył je. Świat
nagle wyostrzył się. Odrzucił kołdrę i wstał, przeciągając się i ziewając.
Słyszał na
dole, jak jego mama krząta się w kuchni i woła do jego ojca, by się pospieszył,
bo za chwilę spóźni się do pracy. Mimowolnie się uśmiechnął; jego rodzice
pobrali się prawie 25 lat temu, a mimo to, każdego dnia rano żartowali w ten
sam sposób. Nigdy nie nudziło im się robienie sobie nawzajem głupich dowcipów,
ale jak zauważył, tata dbał o to, by przynosić co jakiś czas mamie kwiaty, a
ona raz na tydzień wkładała mu do szuflady nowe słodycze.
Hyuuga
podrapał się w brodę, kiedy szedł pod prysznic. Może on również kupiłby Riko
jakieś kwiaty? Całkiem się na tym nie znał. Zresztą, znając Riko, ucieszyłaby
się z nowego zestawy hantli albo czegoś równie sportowego, niż z kwiatów.
Stojąc pod strumieniem wody zastanawiał się, co mógłby jej podarować. Wkrótce
miały być walentynki, święto zakochanych.
Które on
będzie obchodził po raz pierwszy.
-Junpei, wstałeś?! – usłyszał głos Asuny, która, jak zawsze,
weszła do jego pokoju bez pukania.
-Taaak! – ryknął, przekrzykując szum wody. –Zaraz zejdę!
W kuchni
państwa Hyuuga jak zawsze panował harmider. Fumiko karmiła swoje dzieci i męża,
krzątając się między nimi i dbając o to, by każdy wyszedł z domu najedzony. Co
prawda, Daichi i Asuna, którzy pracowali w rodzinnym salonie, nie mieli do domu
daleko i w każdej chwili mogli wpaść na lunch do kuchni (wystarczyło wejść
piętro wyżej). Tsuna całe dni spędzała na Uniwersytecie Tokijskim. Studiowała
prawo, a całą rodzina była z niej dumna. Hyuuga również uważał, że jego siostra
jest super. Nawet jeśli teraz, wciąż jeszcze w piżamie, karmiła Kei’a zupką.
-Spóźnisz się, Junpei! – Fumiko odruchowo zaczęła
przygładzać synowi włosy, ale on ze zniecierpliwieniem pokręcił głową.
-Chwila, mamo, dopiję kawę – powiedział. Nie mógł
powstrzymać uśmiechu.
-Zapakuj drugie śniadanie – pogroziła mu palcem. –Aha,
wyprałam ci strój do treningu.
-Dziękuję – uśmiechnął się i dopił do końca kawę. Poderwał
się od stołu i wrzucił do swojej torby drugie śniadanie, a do ręki złapał torbę
sportową. –Jesteś super, mamo!
-Zapamiętajcie to sobie wszyscy! O, ktoś dzwoni do drzwi –
zmarszczyła brwi. –Otworzę.
Zeszła po
schodach i, pamiętając o anonimach, które dostawał jej syn, wpierw wyjrzała
przez wizjer, nim otworzyła drzwi.
-Riko – uśmiechnęła się szeroko. –Junpei zaraz zejdzie.
Ubiera się już.
-Dzień dobry, pani Hyuuga. Poczekam na niego, dobrze?
-Wejdź, kochanie, nie stój na tym zimnie – zaprosiła ją
gestem do środka. Następnie wychyliła się na schody. –JUNPEI, RIKO PRZYSZŁA!
Hyuuga,
który właśnie jednocześnie zakładał adidasy i zapinał kurtkę jęknął cicho, gdy
obie jego siostry oraz ojciec unieśli do niego kciuki w geście „powodzenia”.
-Idę!
Fumiko spojrzała na wybrankę swojego syna.
-To straszne, co spotkało tamtą dziewczynkę – westchnęła.
–Junpei odprowadza cię do domu? Zachowuje się wobec ciebie jak należy?
Riko zarumieniła się.
-Oczywiście, pani Hyuuga.
-Mamooo – jęknął, załapując się na ostatnie słowa mamy.
–Oczywiście.
-To dobrze. No już, idźcie – nie mogła oprzeć się pokusie i
głośno cmoknęła syna w policzek.
Riko śmiała
się wciąż nawet wtedy, gdy wsiadali do autobusu. Hyuuga był cały czerwony na
twarzy. Czuł się jak mały chłopiec. Ale z drugiej strony, cieszył się, słysząc
znów śmiech Riko. Miał wrażenie, że z ich barków zdjęto odrobinę ciężaru.
-Dlaczego ty tak do mnie nie mówisz? – zapytał nagle.
-Hmm? – Riko poprowadziła go na tył autobusu, pełnego
uczniów Seirin. Oparła się o ściankę, a Hyuuga stanął tak, by ją zasłaniać.
-Ja mówię do ciebie Riko, ale ty wciąż mówisz do mnie Hyuuga
– powiedział takim tonem, jakiego użył Kolumb, odkrywając Amerykę.
Teraz Riko się zarumieniła.
-Zawsze byłeś dla mnie Hyuugą – wymamrotała, spuszczając
głowę.
-Chciałbym, żebyś mówiła do mnie po imieniu – wyznał. On
również nagle poczuł się zakłopotany. –Oczywiście, kiedy będziesz gotowa.
-Jasne…
Autobusem szarpnęło i wpadła w jego ramiona. Hyuuga
uśmiechnął się do niej, całkowicie zapominając, że przygląda im się ponad pół
autobusu. Oczywiście, większość uczniów Seirin już wiedziała, ze kapitan i
trenerka drużyny koszykówki są parą, ale nie byli na tyle popularni, by
poświęcano im tyle uwagi w plotkach, jak Kuroko czy Kagami’emu. Oczywiście,
żadne z nich nie narzekało z tego powodu. Woleli trzymać się na uboczu.
-Jesteś cała?
-Tak – chrząknęła lekko i wyprostowała się. –Masz już
wypełniony formularz? Co chcesz robić po liceum?
Hyuuga skrzywił się.
-Chciałbym się dostać na Uniwersytet Tokijski – mruknął.
–Ale muszę przyłożyć się do nauki.
-Twoja siostra tam studiuje, prawda? Prawo?
-Mhm. A ty?
-Chcę tam iść na medycynę. I zostać lekarzem medycyny
sportowej.
-Na pewno ci się uda – Hyuuga uśmiechnął się do niej tak
szeroko, jak tylko mógł. –Jesteś najmądrzejsza w szkole.
Dźgnęła go palcem między żebra, co wywołało u niego śmiech.
-Nie chcę tam iść sama. Chcę, żeby mój chłopak był tam ze
mną. Ale nie wiem, jaki kierunek wybrałeś.
Hyuuga odwrócił wzrok i chrząknął cicho.
-Obiecujesz, że nie będziesz się śmiać?
-Oczywiście – skłamała bez mrugnięcia okiem.
-Chcę iść na studia nauczycielskie. Nie mam takich szans w
koszykówce jak Kagami czy Kuroko – dodał szybko, nim coś powiedziała – więc nie
wiążę swojej przyszłości z grą w reprezentacji czy drużynie. Chcę zostać
nauczycielem historii.
Riko poczuła, jak coś w niej topnieje. Hyuuga był słodki.
Nie mogła się oprzeć i pocałowała go lekko na oczach całego autobusu.
-Super. To
super, Hyuuga. Będziesz się do tego nadawał, tylko błagam, nie przynoś
im swoich figurek na zajęcia – uśmiechnęła się troszkę wrednie.
Do szkoły
szli, trzymając się za ręce. Wkrótce dogonił ich Mitobe oraz Koganei. Szli,
wymieniając się opiniami na temat swoich przyszłości. Jedyne, czego byli pewni,
to tego, że nawet jeśli skończą szkołę, chcą pozostać przyjaciółmi.
Po
zajęciach spotkali się na treningu. Kuroko był lekko nieobecny duchem, ale nikt
nie miał o to do niego pretensji. Wciąż miał w sobie smutek i gorycz po śmierci
Momoi, zwłaszcza, że jej mordercy jeszcze nie ujęto. Jego przygnębienie
wpływało na Kagami’ego, który robił wszystko, by jego najlepszy przyjaciel się
rozweselił. Nawet bawił się z Numerem 2, co rzadko mu się zdarzało.
Hyuuga po treningu poprosił Kuroko na słowo. Nie chciał z
nim rozmawiać przy całej drużynie, wolał, by ta rozmowa była tylko dla nich.
Wiedział, że Kagami dawał z siebie ile mógł, ale czuł, ze Kuroko nie w ten
sposób się rozchmurzy.
-Kapitanie, przepraszam, za roztargnienie – bąknął Kuroko,
obracając piłkę w dłoniach.
Hyuuga
rzucił swoją do kosza, trafiając za trzy punkty.
-Nie przepraszaj, Kuroko. To nie twoja wina. Masz prawo do
smutku – powiedział, nie patrząc na niego. –Momoi była twoją przyjaciółką. Nikt
z nas nie wie, jak się czujesz. Możemy się tylko domyślać.
-Dziękuję, kapitanie.
-Nie dziękuj mi – prychnął. Ale złagodził ton. –Wszyscy
jesteśmy tutaj przyjaciółmi, Kuroko. Zresztą, przecież wiesz – zerknął na niego
i lekko się uśmiechnął – to też dzięki tobie, ja i Riko… no wiesz.
-Wiem. Pasujecie do siebie, kapitanie.
-Dzięki – Hyuuga lekko się zarumienił. –Ale nie o nas
chciałem mówić. Chodzi o ciebie, Kuroko. Jeśli nie jesteś gotowy grać, nie
będziemy mieli do ciebie pretensji. Będziemy na ciebie czekać.
-Chcę grać! Koszykówka pomaga mi się uspokajać – Kuroko
przyznawał to niechętnie, ale bał się, że Hyuuga usadzi go na ławce
rezerwowych.
-Dobrze, Kuroko. Po prostu – Hyuuga spojrzał mu wreszcie w
oczy – Jeśli poczujesz, że musisz z kimś pogadać, ja lub Riko jesteśmy do
twojej dyspozycji. Nie tylko dlatego, że jesteśmy starsi czy czujemy się
odpowiedzialni za drużynę – pokręcił głową, a następnie poklepał Kuroko po
ramieniu.
-Dziękuję, Hyuuga – powiedział Kuroko, opuszczając głowę.
Pierwszy raz od bardzo dawna powiedział do niego inaczej niż „kapitanie”, co
Hyuugę ucieszyło. –Będę o tym pamiętał.
Gdy Kuroko
wyszedł, Hyuuga jeszcze parę razy rzucił do kosza, po czym wziął się za zbieranie
piłek. Słyszał na korytarzu głosy kolegów, którzy już zbierali się do domu.
Młodsi zajrzeli zapytać, czy mu pomóc, ale kazał im uciekać. Wolał, aby
poruszali się teraz w grupkach, aniżeli pojedynczo.
Riko
zajrzała do sali i bez słowa pomogła mu zbierać piłki. Skoro i tak musiała na
niego czekać (nie pozwolił jej samej wracać do domu, a ona nie chciała, by
kłopotał Izuki’ego lub Mitobe tym, żeby ja odprowadzili), to mogła coś zrobić.
-To było miłe, co powiedziałeś Kuroko – powiedziała w końcu.
-Słyszałaś? – westchnął.
-Wszyscy słyszeliśmy. Staliśmy pod drzwiami – pokazała mu
język. –Kagami był gotów zrobić ci krzywdę, gdybyś zranił Kuroko.
Hyuuga tylko ciężko westchnął i pokręcił głową z
niedowierzaniem.
-Zero szacunku dla starszych kolegów – mruknął. –Idę pod
prysznic. Zaczekaj tutaj.
-Czekaj – podeszła do niego, oblizując wargi. –Zawsze
podobałeś mi się taki wiesz… spocony. Brudny – wyszeptała, a Hyuugę zamurowało.
Po chwili
nie bardzo wiedział, które z nich rzuciło się na to drugie pierwsze. Wiedział
tylko tyle, że obejmuje Riko, a jego dłonie błądzą po jej plecach, podczas gdy
ich usta połączył namiętny pocałunek. Przycisnął ją do ściany, podczas kiedy
ona niecierpliwymi gestami ściągała mu przez głowę koszulkę. Kiedy to wreszcie
zrobiła, przesunęła palcami po jego mokrych plecach i jęknęła Hyuudze prosto w
usta.
-Dlaczego to zawsze ty rozbierasz mnie? – zapytał
gorączkowo, wsuwając dłonie pod jej pupę i unosząc ją tak, by objęła go nogami
w pasie.
-Bo bardzo lubię na ciebie patrzeć, gdy nie masz na sobie
ubrań. A co dopiero dotykać cię – odpowiedziała, palcami badając jego łopatki,
a potem klatkę piersiową.
Nie
rozmawiali dłużej, woląc całować się szaleńczo. Hyuuga odważył się rozwiązać
jej mundurek i rzucił go na swoją koszulę. Tak, jak się spodziewał, Riko miała
na sobie sportowy stanik i, nie wiedząc czemu, uznał, że jest bardziej
podniecający od koronkowych, fikuśnych zestawów. Patrząc Riko w oczy, dotknął
jej piersi. Jej wzrok lekko się zamglił.
-Wiem, że wy wolicie większe – wymamrotała.
-Nie gadaj głupot – skarcił ją. –Twoje są idealne. Ty jesteś
idealna – dodał, ustami muskając jej szyję i bark, podczas kiedy dłoń wsunął
pod stanik i zaczął drażnić kciukiem jej sutek. Riko wyginała się i jęczała,
ocierając się o niego mocno. Hyuuga czuł, że jego podniecenie wkrótce również
sięgnie apogeum. Jego bokserki były zdecydowanie za ciasne, a jego męskość
pulsowała ni to rozkoszą, ni to bólem.
-Junpei – jęknęła Riko. –Junpei!
Nie panowała już nad sobą. Jego dłonie były wszędzie, czuła,
jak jego twarda erekcja napiera na jej podbrzusze. Bezwiednie ocierała się o
nią, chcąc poczuć, jak Hyuuga się w nią wsuwa.
-Cholera, Riko – Hyuuga zacisnął zęby, a dłoń zwinął pięść.
–Ja muszę…
-Wiem. Czuję – ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała go
mocno. –Jestem gotowa, Junpei. Możemy to zrobić.
Jego świat
właśnie roztrzaskał się w kawałki. Patrzył na nią oniemiały ze szczęścia i
szoku. Riko pocałowała go więc znów, jakby chciała go obudzić ze snu.
-Ale nie tutaj – dodała. –Nie chcę tracić dziewictwa na sali
gimnastycznej – szepnęła.
Hyuuga przełknął ślinę.
-Mhm. Jasne. No tak. Oczywiście.
Boże, ale ze mnie kretyn, pomyślał. Nagle nie
wiedział, gdzie ma podziać ręce. Kiedy Riko zadrżała, przytulił ją. On był
rozpalony, jego skóra parowała, jakby co wyszedł z wrzątku.
Dziewczyna lekko pocałowała go w bark.
-Jesteś cudowny, że tak się dostosowujesz – powiedziała,
obejmując go. –Poczekaj – patrząc mu w oczy, sięgnęła dłonią w dół jego
brzucha. Jej ręka lekko drżała, ale była pewna, kiedy wsuwała mu ją pod spodenki.
Hyuuga
spojrzał na nią, nie bardzo wiedząc, co ona wyprawia. Ale kiedy poczuł, jak
zaciska palce na jego męskości, z jego ust, zamiast pytania, wyrwał się
ochrypły jęk. Głowa chłopaka opadła na jej ramię, a jego oddech stał się płytki
i chrapliwy.
-R-Riko..
-Cicho – była czerwona na twarzy, ale powoli poruszała
dłonią. –To cię boli?
-Nie – jęknął, a potem zacisnął zęby. Całe jego ciało
odmawiało posłuszeństwa, a nogi miał jak z waty.
-Więc milcz – nakazała mu.
Jej dłoń zaczęła się poruszać szybciej, a Hyuuga napiął mięśnie brzucha. Dłonie zacisnął tak mocno, że paznokciami przeciął sobie skórę do krwi. Mimo to nie mógł dłużej tłumić jęków. Riko milczała. Czuł tylko, jak jej wilgotne usta pieszczą jego kark. Kiedy jej kciuk zaczął muskać główkę jego penisa, omal nie eksplodował. Drżał teraz mocno, mimo tego, że całe jego ciało napięte było jak dobrze wyregulowana struna.
Jej dłoń zaczęła się poruszać szybciej, a Hyuuga napiął mięśnie brzucha. Dłonie zacisnął tak mocno, że paznokciami przeciął sobie skórę do krwi. Mimo to nie mógł dłużej tłumić jęków. Riko milczała. Czuł tylko, jak jej wilgotne usta pieszczą jego kark. Kiedy jej kciuk zaczął muskać główkę jego penisa, omal nie eksplodował. Drżał teraz mocno, mimo tego, że całe jego ciało napięte było jak dobrze wyregulowana struna.
-Junpei – szepnęła mu Riko do ucha, które lekko obwiodła
językiem, a następnie przygryzła. –To okej. Możesz to zrobić.
A więc zrobił;
doszedł, z lekkim krzykiem. Osunął się na kolana, ale mimo utraty panowania nad
sobą, zrobił to tak, by Riko powoli opadła wraz z nim. Dopiero później
podziwiał ją za to, że mogła stać o własnych siłach, podczas gdy on nie mógł
nawet klęczeć.
Riko nie
wypuściła go z objęć. Klęknęła obok niego i przytuliła go mocno, gdy dochodził
do siebie. Głaskała go uspokajająco po plecach i karku, czując, jak jego oddech
powoli wraca do normy. Nie wiedziała, że to, że nazwie go jego imieniem, tak
mocno wpłynie na nich oboje.
-Prz-przepraszam – bąknął Hyuuga, dysząc ciężko, na widok
dłoni Riko, która pokryta była jego nasieniem.
Dziewczyna pokręciła głową.
-Nie szkodzi. Sama to zrobiłam. Rzuciłam cię na kolana –
zaśmiała się i pocałowała go prosto w usta. Jej wargi były ciepłe i wilgotne,
jego suche i zimne.
-Rzuciłaś – zgodził się potulnie.
-Musimy się ogarnąć – zaczęła się śmiać histerycznie.
–Spójrz na nas! Jak my wyglądamy?
Przytuliła
się do niego. I po chwili już oboje śmiali się głośno.
Wracając do
domu, nie poruszali tego tematu. Trzymali się za ręce i milczeli, idąc przed
siebie. Zaczął padać śnieg, ale nic sobie z tego nie robili. Każde z nich na
nowo przezywało to, co stało się na sali gimnastycznej. W końcu Hyuuga, mimo
rosnącego wstydu i zażenowania, spojrzał na nią.
-Nie mam doświadczenia – oznajmił. –Nigdy tego nie robiłem.
-To dobrze. Ja tez nie.
-Mhm.
Znów umilkli. W oddali powoli zaczynać było widać ich ulicę.
Hyuuga nigdy nie żałował tego, że mieszkają tylko kilka domów do siebie. Ale
teraz czuł żal, że wkrótce się rozstaną. Chciał zostać z Riko dłużej, po prostu
być z nią.
-Myślałeś o tym? – zapytała.
-O-o czym? – wykrztusił, znów się rumieniąc.
-O seksie, Junpei – zaśmiała się. –W twoim domu mamy marne
szanse. Masz dwie siostry, siostrzeńca i rodziców. Ale mój tata wyjeżdża w
przyszłym miesiącu. Będę sama.
Tak
podkreśliła słowo ‘sama’, że Hyuudze zadzwoniło w uszach, a w ustach zaschło.
Zrozumiał, że Riko właśnie proponowała mu seks.
-Nie naciskam na ciebie, czy coś. Jesteśmy razem od
niedawna..
-Spójrz na mnie – poprosiła. A kiedy to zrobił, lekko go
pocałowała. –Chcę tego, Junpei. Sam widziałeś, że nie potrafimy się od siebie
oderwać – uśmiechnęła się.
-No okej. Ogarnę, co trzeba – bąknął, rumieniąc się.
Riko roześmiała się i ujęła jego twarz w dłonie.
-Jesteś niesamowity, wiesz? Będziesz to planował niczym
bitwę, co? – chciała mu powiedzieć, jak bardzo go kocha, ale chciała to wpierw
usłyszeć od niego.
-Taaak.. Po prostu nie chcę, żebyś myślała, ze jestem z tobą
tylko dla tego czy coś – był zawstydzony, ale chciał, żeby wszystko było jasne.
-Wiem, Junpei. Lubię to – powiedziała nagle. –Mówić do
ciebie Junpei. Myślałam, że będzie ciężej, bo cały czas mówiłam do ciebie
Hyuuga, całe nasze życie. Ale Junpei..
-W twoich ustach to brzmi całkiem inaczej – przyznał i w
końcu szeroko się uśmiechnął. –Twój tata stoi w oknie i pokazuje mi broń.
Powinienem się bać.
-Powinieneś uciekać.
-Riko, przez to wszystko, co się dzieje, zapomniałem –
uścisnął ją lekko. –Wszystkiego najlepszego – szepnął.
Riko uniosła wzrok. Faktycznie, dzisiaj były jej urodziny!
Pogłaskała go po policzku.
-Odbijemy sobie, jak wszystko się uspokoi – obiecała.
-Dobry plan. Do jutra, Riko – pocałował ją w czoło, a potem
czekał, aż wejdzie ona do domu.
Dopiero
kiedy zaświeciła światło w swoim pokoju i mu pomachała, ruszył w stronę swojego
domu. Ręce trzymał w kieszeni i pogwizdywał cicho. Riko udowodniła mu, że
pomimo jakichkolwiek smutków, życie toczyło się dalej. A oni mieli siebie
nawzajem.
A to było
najważniejsze.
Anata to ima narande aruku
(Teraz idę z Tobą, ramię w ramię)
Tada sore dake sasayaka demo ii
(Nawet jeśli to tylko ulotny moment, nie ważne, jak lekki)
Te o tsunaidari shitai oozora no shita kitto
(Chcętrzymać Cię za rękę pod rozległym niebem)
W rozdziale wykorzystano piosenkę „i LOVE” (Azusa) oraz
„Pandora no Koi” (Kadawaki Mai).
PS. W linkach pojawił się odnośnik do mojego konta na FanFiction.net, gdzie publikuję jeszcze jedno opowiadanie KnB, osadzone w realiach fantasy (ale wciąz HyuuRiko, KagaKuro itp). Zapraszam ;)
Pięknie, czekam na dalsze części. <3
OdpowiedzUsuńDla Ciebie wszystko <3 :D
Usuńno nieładnie, nieładnie... niegrzeczni.
OdpowiedzUsuńtylko niech pamiętają o zabezpieczeniach xD
O tym im Izuki przypomina zawsze xD
UsuńToż to zaskakujące że strony Rico ale cóż Jun dał radę ufufufufufufu
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny, och cudo, jacy niegrzeczni ;] mam nadzieję, że pamiętają o zabezpieczeniach....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, cudownie, jacy oni są niegrzeczni ;] mam nadzieję, że jednak pamiętają o zabezpieczeniach... bo jednak nigdy nic nie wiadomo...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Iza
24 years old Speech Pathologist Dorian Siney, hailing from Nova Scotia enjoys watching movies like "Low Down Dirty Shame, A" and Lacemaking. Took a trip to Rock Drawings in Valcamonica and drives a Fox. witryna internetowa
OdpowiedzUsuń