The world we knew won't come back
(Świat, który znaliśmy, nie powróci)
The time we've lost, can't get back
(Czas, który straciliśmy, nie może powrócić)
The life we had, won't be ours again
(Życie, które mieliśmy, nie będzie nasze nigdy więcej)
Sumire
skończyła odrabiać lekcje i zjadła kolację, Jak co tydzień, zadzwoniła do wujka
i opowiedziała mu, co ciekawego u niej słychać, a także uspokoiła go i
zapewniła, że świetnie daje sobie radę. Nim się zorientowała, opowiedziała mu o
Aomine i tym, jak pomaga drużynie koszykówki. Wujek wykazywał zainteresowanie,
za co Sumire była wdzięczna.
Brat jej
taty był dobrym, ale zapracowanym człowiekiem. Miał na utrzymaniu siebie, swoją
niepracującą żonę oraz dwoje dzieci. Był pisarzem, więc nie zarabiał mało, ale
czasem nie dysponował. Sumire wolała, by oddawał go swojej rodzinie, aniżeli
jej. Nie chciała, by ciocia i kuzyni mieli jej to za złe, aczkolwiek to głównie
oni namawiali ją, by po śmierci Nobuo przeniosła się do nich, do Stanów.
Znaleźli dla niej nawet miejsce w szkole. Każda rozmowa z wujkiem kończyła się
tym, że Sumire musiała mu obiecywać, ze jeśli tylko poczuje się źle, to
przeniesie się niezwłocznie do USA.
Prawdę
mówiąc, nie bardzo tego chciała. Bała się, ze nie umiałaby odnaleźć się w tym
świecie. Tam życie było szybsze, bardziej swobodne. Wolała swoje spokojne życie
tutaj. No i na pobliskim cmentarzu leżeli jej najbliżsi..
Kiedy się
rozłączyła, z rozmachem usiadła na łóżku i przytuliła misia. Przez wiele
samotnych nocy, był jej jedyną pociechą. Dostała go jeszcze od taty, na piąte
urodziny.
Jej myśli
zaczęły krążyć wokół nowej sprawy, która trzymała ją w Japonii: Aomine. Nie
tylko obietnica, jaką dała Momoi, ale również jej sumienie, nie pozwoliłyby jej
teraz go opuścić. Nie teraz, gdy zainicjowała lawinę zmian w jego życiu.
Na samą
myśl o tym, w jakim stanie zostawiła go wczoraj na korytarzu, mocniej
przytuliła misia.
-Pewnie teraz mnie nienawidzi – szepnęła, zakładając włosy
za ucho.
Nie żeby to było coś nowego. Aomine nienawidził całego
świata. A mimo to było w nim coś takiego, co ściskało ją za serce i sprawiało,
że miała ochotę tulić go i ochraniać przed innymi.
-Jakby potrzebował ochrony – prychnęła, wstając. –Jest duży
i… i przystojny, owszem, ale przystojni faceci to tylko problem!
Jej bardzo
frapujące przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Zerknęła na zegarek. Kogo
mogło przywiać o tak później porze? Powoli skierowała się do drzwi, po drodze
zgarniając ze stolika komórkę, gotowa wezwać pomoc w każdej chwili. Może
czas kupić sobie psa? Albo kota? Chwila, kot by mi nie pomógł, pomyślała.
Sprawdziła, czy łańcuch w drzwiach jest dobrze założony i
lekko je uchyliła, cofając się.
-Kto tam? – zawołała.
-Sumire, to ja – burknął Aomine. –Mogę wejść? Jest zimno.
No tak. Kto
inny miałby gdzieś zasady dobrego wychowania i odwiedził dziewczynę o tak
późnej porze?, pomyślała i zamknęła drzwi. Zdjęła łańcuch i znów je
otwarła.
-Czego chcesz, Aomine?
Aomine
wszedł do środka i zaczął ściągać kurtkę, przeciągając moment odpowiedzi. Pod
spodem miał sweter, narzucony na t-shirt i proste dżinsy. Wyglądał całkiem
inaczej, dojrzalej niż w mundurku.
Przyjrzał
się Sumire; w legginsach i za dużej koszulce wyglądała na jeszcze drobniejszą.
Włosy miała znów splecione w warkocz, który kończył się w połowie pleców. Na
nosie miała okulary w prostej, czarnej oprawce.
Jeszcze
nigdy, żadna kobieta nie wydawała mu się taka pociągająca jak ona.
-Aomine, po co przyszedłeś?
-Przemyślałem to, co mi powiedziałaś – włożył ręce do
kieszeni. –O koszykówce. O mnie.
-Och – cofnęła się do kuchni i gestem pokazała mu, że ma za
nią iść.
Aomine
wszedł do kuchni i usiadł na krześle. W jej mieszkaniu czuł się komfortowo.
Widząc ciasteczka na talerzu, zgarnął kilka i wrzucił je jednocześnie do ust.
Sumire jęknęła.
-Nie jadłeś kolacji?
-I obiadu też.
-… - westchnęła ciężko i wyjęła z szafki ryż. –Jest coś,
czego nie jesz?
-Nie. Zjem wszystko.
Chwila, dlaczego robię mu kolację?, zapytała się w
myślach, podczas kiedy na kuchence już gotowała się woda na ryż. Miała
świadomość tego, że Aomine ją obserwuje, kiedy kroiła i siekała warzywa, a
potem wrzucała je do woka.
-Mama nie robi ci jedzenia?
-Nie mieszkam z rodzicami. Pracują w Kioto. Mieszkam sam.
Sumire uniosła brwi. Nie wiedziała, że jest mu aż tak
ciężko.
-Więc co zazwyczaj jesz, skoro nie umiesz gotować?
-Robię mega kanapki.
-Przez mega rozumiesz wszystko, co znajdziesz w lodówce i
nadaje się do wrzucenia na chleb? – prychnęła, a Aomine zaczął się zastanawiać,
skąd ona to wie.
Zamieszała
warzywa i dodała do nich ryż, a następnie z lodówki wyjęła przygotowanego na
jutro kurczaka (no nic, wymyśli sobie coś innego do jedzenia..). Kiedy w woku
już wesoło bulgotała potrawka, dodała do niej sosu. W kuchni rozszedł się
zapach jedzenia, a Aomine zaburczało w brzuchu. Sięgnął po ciastko, ale Sumire
zdzieliła go drewnianą łyżką po ręce.
-Nie przed jedzeniem – warknęła.
-Tak, proszę pani – mruknął, opierając się o krzesło.
–Strasznie jesteś surowa.
Tak
właściwie, to właśnie rozpierał go entuzjazm, jakiego dawno nie czuł. Nawet
przed śmiercią Satsuki nie cieszył się z tego, że ktoś robi posiłek specjalnie
dla niego, i w ogóle martwi się tym, że Aomine w ogóle cokolwiek je. Jego mama
dzwoniła codziennie, ale wmawiał jej, że zamówił coś i zjadł. A ona to kupowała.
Po kilku
minutach Sumire postawiła przed nim miskę, wypełnioną po brzegi potrawką.
-Smacznego – rzuciła, siadając na krześle naprzeciwko niego.
Aomine zaczął jeść z apetytem, chociaż jedzenie było gorące.
Był jednak tak głodny, że nie robiło mu to różnicy. A kiedy Sumire postawiła
przed nim kubek z przestudzoną herbatą, skinął jej z wdzięcznością.
-Więc? – zaczęła po chwili. –Do jakiego wniosku doszedłeś?
Aomine znieruchomiał, z widelcem w powietrzu. Wpatrywał się
w nią, a Sumire parsknęła śmiechem. Typowy mężczyzna – jeśli dasz mu jeść, nie
myśli o niczym innym.
Poczekała, aż skończy. Była zdumiona tym, że Aomine wstał i
włożył naczynia do zmywarki.
-Masz rację – powiedział, odwrócony do niej tyłem.
–Przedkładałem zwycięstwo nad przyjaźń. Chcę to zmienić.
-Bardzo dobrze – miała ochotę klaskać, ale powstrzymała się
siłą woli. –I co dalej?
-Poprosiłem Tetsu i Kise o spotkanie. Obaj się zgodzili.
Ale…
-Ale?
Odwrócił się i wycelował w nią palec.
-Skoro to twój pomysł, pójdziesz ze mną!
-E?
Sumire nie
mogła uwierzyć w to, co powiedział Aomine. Dopiero kiedy zauważyła na jego
policzkach lekki rumieniec, zrozumiała w czym jest problem.
-Aomine, czy ty się boisz?
Chłopak odwrócił wzrok, speszony. Dotknął wierzchem dłoni
ust.
-Nie boję – mruknął. –Nie wiem tylko, czego się spodziewać.
-To oczywiste – Sumire wstała i dotknęła jego ramienia.
–Minęły prawie 2 lata. Wiele się między wami zmieniło. Ale to, że zrobiłeś
pierwszy krok, to już coś.
Jakim cudem
przed chwilą myślał o wszystkim, co negatywne, a teraz mógł tylko o niej? Jego
ciało spięło się, a mięśnie brzucha zadrżały, kiedy Sumire przesunęła dłoń na
jego szyję.
-Pójdę z tobą, Aomine – szepnęła łagodnie. –Ale nie oczekuj,
że będę twoim adwokatem. Porozmawiasz z nimi sam.
-Dobrze – jego głos był lekko zachrypnięty.
Aomine
zachował się instynktownie; pochylił się i chciał odnaleźć ustami usta Sumire,
ale natrafił on tylko na jej policzek, gdyż ona odwróciła głowę. Jej oddech
również był szybki, a dłoń z szyi przesunęła się na jego koszulkę i zacisnęła.
Nie wiedział tylko, czy chce go odepchnąć czy przyciągnąć bliżej. Znieruchomiał
z nosem przy jej skórze, powoli napełniając płuca jej świeżym zapachem.
-Aomine, ja…
-Rozumiem. Nie podobam ci się.
Nie żeby to
była dla niego jakaś nowość. Na szereg dziewczyn, które na niego leciały, było
drugie tyle, które uważały, że jego kolor skóry jest okropny.
-Nie. Tak. Znaczy się – odetchnęła głęboko. –Podobasz mi
się, Aomine. Ale uważam, że to za wcześnie. Dla nas obojga.
Jej wyznanie sprawiło, że poczuł ulgę. Sam nie wiedział
jednak, dlaczego.
-Kiedy i o której się z nimi umówiłeś? – zapytała,
zmieniając temat.
Rozpraszało
ją to, że wciąż czuła jak czubek nosa Aomine dotyka jej policzka, a pod jej
palcami biło niespokojnie jego serce. Niezawodny dowód na to, że w ogóle je
miał.
-Jutro. O 16 w Maji Burger.
-Dobrze. Będę. A teraz będzie lepiej, jak już pójdziesz.
-Mhm. Kolacja była smaczna – powiedział, odsuwając się.
Jego
spojrzenie mówiło jej jednak, że kolacja nie była jedyną rzeczą, na jaką Aomine
miał tego wieczoru ochotę.
Niedziela
nadeszła szybciej, niż oboje się spodziewali. Sumire nie wiedziała, jak się
ubrać, dlatego się spóźniła. Kiedy ubrana w proste dżinsy i sweterek wpadła do
knajpki, Aomine już na nią czekał. On miał na sobie dżinsy, ale założył
koszulę, pod którą miał koszulkę. Wyglądał na strasznie zagubionego.
-Hej, przepraszam za spóźnienie – wyrzuciła z siebie szybko,
siadając obok niego. –Kise i Kuroko jeszcze nie dotarli?
-Nie – Aomine nerwowo splatał i rozplatał palce. –Może w
ogóle nie dotrą? Nie zdziwiłbym się, jakby mnie wystawili.
Sumire dźgnęła go łokciem między żebra.
-Odrobina wiary, Aomine – zganiła go.
Zamówili po
shake’u i zapadła cisza. Sumire zaczęła się martwić, że faktycznie, Kuroko i
Kise się nie zjawią, a cały plan ratowania Aomine od samotności szlag trafi,
kiedy jego eks przyjaciele wpadli do knajpy niczym tajfun.
-Autobus mi uciekł – jęknął Kise, próbując złapać oddech.
Wraz z
Kuroko przebiegł całą drogę tutaj. Obaj bali się, że Aomine uzna, ze się nie
zjawią i wyjdzie.
-Spoko – Aomine nagle nie wiedział, co powiedzieć. –Ten, no.
To jest Sumire. Ona kazała mi…
Znów dźgnęła go między żebra, ale do chłopaków się
uśmiechnęła.
-Aomine próbuje wam dać do zrozumienia, że pchnęłam go w
stronę przemyślenia i zrozumienia jego błędów. Nie będę wam przeszkadzać, zaraz
sobie pójdę. Pilnowałam tylko, żeby nie stchórzył – wstała od stolika, ale Kise
powstrzymał ją ruchem ręki.
-Zostań – powiedział. –Jeśli w pewien sposób jesteś ważna
dla Aomine, zostań.
Sumire uznała, ze to dobry znak.
Kiedy
chłopcy zamówili sobie coś do jedzenia, przesunęła się lekko na bok, by
obserwować całą ich trójkę. Wszyscy czekali, aż Aomine się odezwie. Presja,
jaką wywierali na niego, była wręcz namacalna.
-Nie wiem, od czego zacząć – Aomine potargał sobie włosy.
–Mówienie tych wszystkich uczuciowych rzeczy nigdy nie było moją mocną stroną.
-Zgadzam się – Kuroko beznamiętnie popijał swój napój,
patrząc na Aomine ze spokojem. Jednak Sumire zauważyła, jak jego palce nerwowo
bębnią po stole.
-Chciałbym zacząć od tego, że jestem wam dłużny
prze-przeprosiny – wyrzucił z siebie. –Kise, przepraszam, że cię poniżyłem –
zaczął mówić coraz szybciej, a Kise otworzył szeroko oczy. –To nie było fair z
mojej strony. Koszykówka koszykówką, ale nie tłumaczy mojego zachowania.
Przepraszam – pochylił głowę. Kise zamachał rękoma.
-Aominecchi! – kiedy Aomine usłyszał w jego ustach
zdrobnienie swojego imienia, uniósł głowę. –Ja to rozumiem. Też mówiłem rzeczy,
których potem żałowałem. To dzięki tobie w ogóle gram w koszykówkę i… brakowało
mi naszych wspólnych treningów.
Aomine uśmiechnął się niepewnie, a Kise odwzajemnił uśmiech.
-Przyjmuję twoje przeprosiny. Chciałbym znów z tobą grać.
-Ekstra… Tetsu.. – chrząknął. –Ciebie nie wiem, jak
przeprosić – splótł palce. –Zachowywałem się podle. Byłem okrutny i zimny.
Przestałem grać z tobą w jednej drużynie nim jeszcze z niej odszedłeś.
Widziałem czubek własnego nosa, nic więcej. Ignorowałem cię i wykorzystywałem,
by wspinać się wyżej i wyżej. Zraniłem cię. Obraziłem. Wiem o tym.
Zapadła cisza. Aomine nie mógł się zdobyć na to, by spojrzeć
na Kuroko. Sumire miała rację; bał się. Bał się jak cholera.
Kuroko spojrzał na dziewczynę, która spokojnie piła shake’a.
Widział jednak, jak jej dłoń, pod stołem, lekko dotyka nogi Aomine.
-Przepraszam, czy dałaś mu coś do shake’a? – zapytał.
-Nie. To, co mówi, jest tym, co czuje – Sumire uśmiechnęła
się do Kuroko. –Aczkolwiek mnie samej również jest ciężko w to uwierzyć.
-Mhm.
Kuroko zasępił się. A potem wyciągnął rękę i poklepał Aomine
po ramieniu.
-Masz ostatnią szansę – oznajmił. –Nie schrzań tego. Możemy
być przyjaciółmi poza boiskiem, ale na nim jesteśmy wrogami.
-Nie, Tetsu – Aomine uśmiechnął się szeroko, jak za dawnych,
dobrych czasów. –Nie jesteśmy wrogami. Jesteśmy rywalami.
Wieczór
upłynął im w miłej, pogodnej atmosferze. Dużo wspominali i mówili o
przyszłości. Sumire skupiła się głównie na słuchaniu. Nie bolało jej to, że
bardzo dużo rozmawiali o Momoi – wiedziała, że całej trójcy było to potrzebne
do tego, by przejść z jej śmiercią do porządku dziennego. Zwłaszcza dla Aomine
było to cenne, posiadanie kogoś, kto pamiętał Momoi tak, jak on, z kim mógł się
dzielić historiami i wspomnieniami.
Kiedy
Kuroko i Kise wyszli z Maji Burger, Kise włożył ręce do kieszeni i umilkł, co
było do niego niepodobne. Kuroko z kolei szedł, nie patrząc przed siebie, ale w
niebo, jakby czekał na jakiś znak.
-Kurokocchi – zaczął Kise. –Mogę cię o coś zapytać?
-Oczywiście.
-Ta dziewczyna, z Aomine. Jest w niej coś dziwnego. Ja wiem,
że ona wtedy pomogła mu na pogrzebie, widać, że teraz się nim opiekuje. Ale nie
rozumiem wszystkiego. Nie wiem, jaki ma w tym cel.
-Kise – Kuroko spojrzał na niego – Pamiętasz, co mówił o
niej Akashi i Midorima? O tym, że straciła całą rodzinę?
-Tak. Pamiętam. I co w związku z tym?
-Hana i Aomine są jak dwoje rozbitków na pełnym morzu –
powiedział cicho. –Ich statki zatonęły, a oni ledwo utrzymują się na
powierzchni wody. Z tą różnicą, że ona lepiej pływa i widzi wyspę, do której
próbuje dociągnąć Aomine. Potrzebują siebie nawzajem, żeby nie pójść na dno.
Kise umilkł. Szli przez kilka minut w milczeniu.
-Bardzo ładnie to powiedziałeś. Chyba masz rację. Ale w jej
głosie… Kiedy mówiła, miałem wrażenie, że ktoś otula mnie kocem.
Kuroko zmarszczył brwi. On czuł się podobnie.
Nie było to
jednak niepokojące uczucie, wręcz przeciwnie. Miał wrażenie, że Aomine jest w
dobrych rękach, a przed nimi już tylko dobre dni.
Nawet
nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo się mylił.
Sumire
otuliła się szalikiem i sięgnęła po swoją torbę. Ona i Aomine szli w inną
stronę, niż Kise i Kuroko, a że Aomine był wciąż głodny, zostali w Maji Burger
tak długo, aż się najadł. Kiedy w końcu wyszli, było ciemno i zaczął padać
deszcz. Sumire wyjęła swoją parasolkę i rozłożyła ją.
-Nie masz parasola? Ani kaptura? – westchnęła, patrząc na
Aomine, który próbował jakoś okręcić szalik dookoła swojej szyi.
Zniecierpliwiona, poprawiła mu go.
-Nie. To tylko deszcz.
-Ja wiem, że masz tak twardą głowę, że nie robi to na tobie
wrażenia, ale przeziębisz się.
-A przyjdziesz do mnie w stroju pielęgniarki?
-A.O.MI.NE.
-No już, już! – uśmiechnął się, a serce Sumire zatrzepotało.
Oczy Aomine wreszcie odzyskały spokój. On sam wyglądał tak, jakby ciężar spadł
mu z serca.
Sumire wiedziała, ze będzie stać na straży tego spokoju i
tego uśmiechu.
Podała mu swój parasol, po czym ujęła go pod ramię. Oboje
nagle poczuli się dziwnie; dla każdego, kto widział ich z boku, wyglądali jak
zwykła para, która w niedzielny wieczór wybrała się na spacer.
-Byłem rano na grobie Satsuki – powiedział nagle Aomine.
-Och…
-Opowiedziałem jej wszystko – spojrzał w niebo. –O tobie, o
tym, że chcę się spotkać z Tetsu i Kise. To głupie, nie? Ja wiem, ze ona mnie
nie słyszy ani nic..
-Głupie jest to, co mówisz teraz – Sumire mocniej przytuliła
się do jego ramienia. –Jestem pewna, że Momoi słyszy cię, gdziekolwiek jesteś.
I bardzo cię cieszy. Dorosłeś, Aomine. Obie jesteśmy z ciebie dumne.
W rozdziale wykorzystano piosenkę „Never too late” (Three
Days Grace) oraz „You found me” (Kelly Clarkson).
PS. Dziękuję za wszystkie komentarze, uwielbiam je czytać i
uwielbiam na nie odpowiadać :* Dajecie mi niesamowitą siłę do dalszego pisania :)
och, och, jakie słodkie, rzygnę tęczą xD
OdpowiedzUsuńale nie, tak na serio to dobrze, że ci się dogadali :D Kuroko i Kise x333 tak, wiesz, że ich lubię bardzo xd to ten, czekam na dalszy xD
Jak rzygasz, to nie w moją stronę, tyle, co się wykąpałam xD
UsuńNom, dogadałam ich trochę inaczej niż w mandze xd Też lubię Kise i wkrótce dostanie "Więcej czasu antenowego", razem z Kasamatsu *kaszelek*
yay! święta idą! :D
UsuńNie, to płynie moja armada, bo nie umiałam się zdecydowac na jeden ship xD
Usuńna nich czy na kogo? Oo
UsuńOgółem :3 Z założenia miałam pisać tylko o Hyuudze i Riko. A tak wyszło, że będę pisać chyba o wszystkich, chociażby tylko epizodycznie, ale każdy ship zostanie wspomniany ^^
Usuńno i bardzo dobrze! x3
UsuńJejku no, cud, miód i malina! ♥
OdpowiedzUsuńTylko już mi brakuje Kagamiego D:
Kiedy on się pojawi? XD
Hm, nie wiem, czy lubisz KagaKuro, ale w rozdziale 10 jest o nich naprawdę duuużoooo :3
UsuńNie zapomniałam o Kagamim, spokojnie xd
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, świetnie, że się dogadali, ale teraz przed Aomine trudniejsze zadanie, aby tej szansy nie zmarnować....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Każdy z nas stoi przed takim zadaniem :) Ale chyba właśnie dlatego możemy mówić o "przyjaciołach", to oni zawsze dadzą tą kolejną "ostatnią" szansę :)
UsuńDziękuję za komentarz ^^
Ogólnie w porządku... Ao stara się i tak dalej Sumire mu pomaga ale coś w tym jest co powiedział Kuroko szkoda ze dalej aż się boję czytać to zdanie przy wypowiedzi Tetsu aż mnoe zmrozilo mam nadzieję że nikt więcej nie zginie... Lecę czytać dalej
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniale, świetnie, że udało im się dogadać, teraz przed Aomine znacznie trudniejsze zadanie, aby tej szansy nie zmarnować...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńcudownie, wspaniale, świetnie, udało im się dogadać, teraz przed Aomine stoi znacznie trudniejsze zadanie, aby tej szansy nie zmarnować...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Iza