sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 8. It's not too late.


The world we knew won't come back
(Świat, który znaliśmy, nie powróci)

The time we've lost, can't get back
(Czas, który straciliśmy, nie może powrócić)

The life we had, won't be ours again
(Życie, które mieliśmy, nie będzie nasze nigdy więcej)
           
            Sumire skończyła odrabiać lekcje i zjadła kolację, Jak co tydzień, zadzwoniła do wujka i opowiedziała mu, co ciekawego u niej słychać, a także uspokoiła go i zapewniła, że świetnie daje sobie radę. Nim się zorientowała, opowiedziała mu o Aomine i tym, jak pomaga drużynie koszykówki. Wujek wykazywał zainteresowanie, za co Sumire była wdzięczna.
            Brat jej taty był dobrym, ale zapracowanym człowiekiem. Miał na utrzymaniu siebie, swoją niepracującą żonę oraz dwoje dzieci. Był pisarzem, więc nie zarabiał mało, ale czasem nie dysponował. Sumire wolała, by oddawał go swojej rodzinie, aniżeli jej. Nie chciała, by ciocia i kuzyni mieli jej to za złe, aczkolwiek to głównie oni namawiali ją, by po śmierci Nobuo przeniosła się do nich, do Stanów. Znaleźli dla niej nawet miejsce w szkole. Każda rozmowa z wujkiem kończyła się tym, że Sumire musiała mu obiecywać, ze jeśli tylko poczuje się źle, to przeniesie się niezwłocznie do USA.
            Prawdę mówiąc, nie bardzo tego chciała. Bała się, ze nie umiałaby odnaleźć się w tym świecie. Tam życie było szybsze, bardziej swobodne. Wolała swoje spokojne życie tutaj. No i na pobliskim cmentarzu leżeli jej najbliżsi..
            Kiedy się rozłączyła, z rozmachem usiadła na łóżku i przytuliła misia. Przez wiele samotnych nocy, był jej jedyną pociechą. Dostała go jeszcze od taty, na piąte urodziny.
            Jej myśli zaczęły krążyć wokół nowej sprawy, która trzymała ją w Japonii: Aomine. Nie tylko obietnica, jaką dała Momoi, ale również jej sumienie, nie pozwoliłyby jej teraz go opuścić. Nie teraz, gdy zainicjowała lawinę zmian w jego życiu.
            Na samą myśl o tym, w jakim stanie zostawiła go wczoraj na korytarzu, mocniej przytuliła misia.
-Pewnie teraz mnie nienawidzi – szepnęła, zakładając włosy za ucho.
Nie żeby to było coś nowego. Aomine nienawidził całego świata. A mimo to było w nim coś takiego, co ściskało ją za serce i sprawiało, że miała ochotę tulić go i ochraniać przed innymi.
-Jakby potrzebował ochrony – prychnęła, wstając. –Jest duży i… i przystojny, owszem, ale przystojni faceci to tylko problem!
            Jej bardzo frapujące przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Zerknęła na zegarek. Kogo mogło przywiać o tak później porze? Powoli skierowała się do drzwi, po drodze zgarniając ze stolika komórkę, gotowa wezwać pomoc w każdej chwili. Może czas kupić sobie psa? Albo kota? Chwila, kot by mi nie pomógł, pomyślała.
Sprawdziła, czy łańcuch w drzwiach jest dobrze założony i lekko je uchyliła, cofając się.
-Kto tam? – zawołała.
-Sumire, to ja – burknął Aomine. –Mogę wejść? Jest zimno.
            No tak. Kto inny miałby gdzieś zasady dobrego wychowania i odwiedził dziewczynę o tak późnej porze?, pomyślała i zamknęła drzwi. Zdjęła łańcuch i znów je otwarła.
-Czego chcesz, Aomine?
            Aomine wszedł do środka i zaczął ściągać kurtkę, przeciągając moment odpowiedzi. Pod spodem miał sweter, narzucony na t-shirt i proste dżinsy. Wyglądał całkiem inaczej, dojrzalej niż w mundurku.
            Przyjrzał się Sumire; w legginsach i za dużej koszulce wyglądała na jeszcze drobniejszą. Włosy miała znów splecione w warkocz, który kończył się w połowie pleców. Na nosie miała okulary w prostej, czarnej oprawce.
            Jeszcze nigdy, żadna kobieta nie wydawała mu się taka pociągająca jak ona.
-Aomine, po co przyszedłeś?
-Przemyślałem to, co mi powiedziałaś – włożył ręce do kieszeni. –O koszykówce. O mnie.
-Och – cofnęła się do kuchni i gestem pokazała mu, że ma za nią iść.
            Aomine wszedł do kuchni i usiadł na krześle. W jej mieszkaniu czuł się komfortowo. Widząc ciasteczka na talerzu, zgarnął kilka i wrzucił je jednocześnie do ust.
Sumire jęknęła.
-Nie jadłeś kolacji?
-I obiadu też.
-… - westchnęła ciężko i wyjęła z szafki ryż. –Jest coś, czego nie jesz?
-Nie. Zjem wszystko.
Chwila, dlaczego robię mu kolację?, zapytała się w myślach, podczas kiedy na kuchence już gotowała się woda na ryż. Miała świadomość tego, że Aomine ją obserwuje, kiedy kroiła i siekała warzywa, a potem wrzucała je do woka.
-Mama nie robi ci jedzenia?
-Nie mieszkam z rodzicami. Pracują w Kioto. Mieszkam sam.
Sumire uniosła brwi. Nie wiedziała, że jest mu aż tak ciężko.
-Więc co zazwyczaj jesz, skoro nie umiesz gotować?
-Robię mega kanapki.
-Przez mega rozumiesz wszystko, co znajdziesz w lodówce i nadaje się do wrzucenia na chleb? – prychnęła, a Aomine zaczął się zastanawiać, skąd ona to wie.
            Zamieszała warzywa i dodała do nich ryż, a następnie z lodówki wyjęła przygotowanego na jutro kurczaka (no nic, wymyśli sobie coś innego do jedzenia..). Kiedy w woku już wesoło bulgotała potrawka, dodała do niej sosu. W kuchni rozszedł się zapach jedzenia, a Aomine zaburczało w brzuchu. Sięgnął po ciastko, ale Sumire zdzieliła go drewnianą łyżką po ręce.
-Nie przed jedzeniem – warknęła.
-Tak, proszę pani – mruknął, opierając się o krzesło. –Strasznie jesteś surowa.
            Tak właściwie, to właśnie rozpierał go entuzjazm, jakiego dawno nie czuł. Nawet przed śmiercią Satsuki nie cieszył się z tego, że ktoś robi posiłek specjalnie dla niego, i w ogóle martwi się tym, że Aomine w ogóle cokolwiek je. Jego mama dzwoniła codziennie, ale wmawiał jej, że zamówił coś i zjadł. A ona to kupowała.
            Po kilku minutach Sumire postawiła przed nim miskę, wypełnioną po brzegi potrawką.
-Smacznego – rzuciła, siadając na krześle naprzeciwko niego.
Aomine zaczął jeść z apetytem, chociaż jedzenie było gorące. Był jednak tak głodny, że nie robiło mu to różnicy. A kiedy Sumire postawiła przed nim kubek z przestudzoną herbatą, skinął jej z wdzięcznością.
-Więc? – zaczęła po chwili. –Do jakiego wniosku doszedłeś?
Aomine znieruchomiał, z widelcem w powietrzu. Wpatrywał się w nią, a Sumire parsknęła śmiechem. Typowy mężczyzna – jeśli dasz mu jeść, nie myśli o niczym innym.
Poczekała, aż skończy. Była zdumiona tym, że Aomine wstał i włożył naczynia do zmywarki.
-Masz rację – powiedział, odwrócony do niej tyłem. –Przedkładałem zwycięstwo nad przyjaźń. Chcę to zmienić.
-Bardzo dobrze – miała ochotę klaskać, ale powstrzymała się siłą woli. –I co dalej?
-Poprosiłem Tetsu i Kise o spotkanie. Obaj się zgodzili. Ale…
-Ale?
Odwrócił się i wycelował w nią palec.
-Skoro to twój pomysł, pójdziesz ze mną!
-E?
            Sumire nie mogła uwierzyć w to, co powiedział Aomine. Dopiero kiedy zauważyła na jego policzkach lekki rumieniec, zrozumiała w czym jest problem.
-Aomine, czy ty się boisz?
Chłopak odwrócił wzrok, speszony. Dotknął wierzchem dłoni ust.
-Nie boję – mruknął. –Nie wiem tylko, czego się spodziewać.
-To oczywiste – Sumire wstała i dotknęła jego ramienia. –Minęły prawie 2 lata. Wiele się między wami zmieniło. Ale to, że zrobiłeś pierwszy krok, to już coś.
            Jakim cudem przed chwilą myślał o wszystkim, co negatywne, a teraz mógł tylko o niej? Jego ciało spięło się, a mięśnie brzucha zadrżały, kiedy Sumire przesunęła dłoń na jego szyję.
-Pójdę z tobą, Aomine – szepnęła łagodnie. –Ale nie oczekuj, że będę twoim adwokatem. Porozmawiasz z nimi sam.
-Dobrze – jego głos był lekko zachrypnięty.
            Aomine zachował się instynktownie; pochylił się i chciał odnaleźć ustami usta Sumire, ale natrafił on tylko na jej policzek, gdyż ona odwróciła głowę. Jej oddech również był szybki, a dłoń z szyi przesunęła się na jego koszulkę i zacisnęła. Nie wiedział tylko, czy chce go odepchnąć czy przyciągnąć bliżej. Znieruchomiał z nosem przy jej skórze, powoli napełniając płuca jej świeżym zapachem.
-Aomine, ja…
-Rozumiem. Nie podobam ci się.
            Nie żeby to była dla niego jakaś nowość. Na szereg dziewczyn, które na niego leciały, było drugie tyle, które uważały, że jego kolor skóry jest okropny.
-Nie. Tak. Znaczy się – odetchnęła głęboko. –Podobasz mi się, Aomine. Ale uważam, że to za wcześnie. Dla nas obojga.
Jej wyznanie sprawiło, że poczuł ulgę. Sam nie wiedział jednak, dlaczego.
-Kiedy i o której się z nimi umówiłeś? – zapytała, zmieniając temat.
            Rozpraszało ją to, że wciąż czuła jak czubek nosa Aomine dotyka jej policzka, a pod jej palcami biło niespokojnie jego serce. Niezawodny dowód na to, że w ogóle je miał.
-Jutro. O 16 w Maji Burger.
-Dobrze. Będę. A teraz będzie lepiej, jak już pójdziesz.
-Mhm. Kolacja była smaczna – powiedział, odsuwając się.
            Jego spojrzenie mówiło jej jednak, że kolacja nie była jedyną rzeczą, na jaką Aomine miał tego wieczoru ochotę.

            Niedziela nadeszła szybciej, niż oboje się spodziewali. Sumire nie wiedziała, jak się ubrać, dlatego się spóźniła. Kiedy ubrana w proste dżinsy i sweterek wpadła do knajpki, Aomine już na nią czekał. On miał na sobie dżinsy, ale założył koszulę, pod którą miał koszulkę. Wyglądał na strasznie zagubionego.
-Hej, przepraszam za spóźnienie – wyrzuciła z siebie szybko, siadając obok niego. –Kise i Kuroko jeszcze nie dotarli?
-Nie – Aomine nerwowo splatał i rozplatał palce. –Może w ogóle nie dotrą? Nie zdziwiłbym się, jakby mnie wystawili.
Sumire dźgnęła go łokciem między żebra.
-Odrobina wiary, Aomine – zganiła go.
            Zamówili po shake’u i zapadła cisza. Sumire zaczęła się martwić, że faktycznie, Kuroko i Kise się nie zjawią, a cały plan ratowania Aomine od samotności szlag trafi, kiedy jego eks przyjaciele wpadli do knajpy niczym tajfun.
-Autobus mi uciekł – jęknął Kise, próbując złapać oddech.
            Wraz z Kuroko przebiegł całą drogę tutaj. Obaj bali się, że Aomine uzna, ze się nie zjawią i wyjdzie.
-Spoko – Aomine nagle nie wiedział, co powiedzieć. –Ten, no. To jest Sumire. Ona kazała mi…
Znów dźgnęła go między żebra, ale do chłopaków się uśmiechnęła.
-Aomine próbuje wam dać do zrozumienia, że pchnęłam go w stronę przemyślenia i zrozumienia jego błędów. Nie będę wam przeszkadzać, zaraz sobie pójdę. Pilnowałam tylko, żeby nie stchórzył – wstała od stolika, ale Kise powstrzymał ją ruchem ręki.
-Zostań – powiedział. –Jeśli w pewien sposób jesteś ważna dla Aomine, zostań.
Sumire uznała, ze to dobry znak.
            Kiedy chłopcy zamówili sobie coś do jedzenia, przesunęła się lekko na bok, by obserwować całą ich trójkę. Wszyscy czekali, aż Aomine się odezwie. Presja, jaką wywierali na niego, była wręcz namacalna.
-Nie wiem, od czego zacząć – Aomine potargał sobie włosy. –Mówienie tych wszystkich uczuciowych rzeczy nigdy nie było moją mocną stroną.
-Zgadzam się – Kuroko beznamiętnie popijał swój napój, patrząc na Aomine ze spokojem. Jednak Sumire zauważyła, jak jego palce nerwowo bębnią po stole.
-Chciałbym zacząć od tego, że jestem wam dłużny prze-przeprosiny – wyrzucił z siebie. –Kise, przepraszam, że cię poniżyłem – zaczął mówić coraz szybciej, a Kise otworzył szeroko oczy. –To nie było fair z mojej strony. Koszykówka koszykówką, ale nie tłumaczy mojego zachowania. Przepraszam – pochylił głowę. Kise zamachał rękoma.
-Aominecchi! – kiedy Aomine usłyszał w jego ustach zdrobnienie swojego imienia, uniósł głowę. –Ja to rozumiem. Też mówiłem rzeczy, których potem żałowałem. To dzięki tobie w ogóle gram w koszykówkę i… brakowało mi naszych wspólnych treningów.
Aomine uśmiechnął się niepewnie, a Kise odwzajemnił uśmiech.
-Przyjmuję twoje przeprosiny. Chciałbym znów z tobą grać.
-Ekstra… Tetsu.. – chrząknął. –Ciebie nie wiem, jak przeprosić – splótł palce. –Zachowywałem się podle. Byłem okrutny i zimny. Przestałem grać z tobą w jednej drużynie nim jeszcze z niej odszedłeś. Widziałem czubek własnego nosa, nic więcej. Ignorowałem cię i wykorzystywałem, by wspinać się wyżej i wyżej. Zraniłem cię. Obraziłem. Wiem o tym.
Zapadła cisza. Aomine nie mógł się zdobyć na to, by spojrzeć na Kuroko. Sumire miała rację; bał się. Bał się jak cholera.
Kuroko spojrzał na dziewczynę, która spokojnie piła shake’a. Widział jednak, jak jej dłoń, pod stołem, lekko dotyka nogi Aomine.
-Przepraszam, czy dałaś mu coś do shake’a? – zapytał.
-Nie. To, co mówi, jest tym, co czuje – Sumire uśmiechnęła się do Kuroko. –Aczkolwiek mnie samej również jest ciężko w to uwierzyć.
-Mhm.
Kuroko zasępił się. A potem wyciągnął rękę i poklepał Aomine po ramieniu.
-Masz ostatnią szansę – oznajmił. –Nie schrzań tego. Możemy być przyjaciółmi poza boiskiem, ale na nim jesteśmy wrogami.
-Nie, Tetsu – Aomine uśmiechnął się szeroko, jak za dawnych, dobrych czasów. –Nie jesteśmy wrogami. Jesteśmy rywalami. 

            Wieczór upłynął im w miłej, pogodnej atmosferze. Dużo wspominali i mówili o przyszłości. Sumire skupiła się głównie na słuchaniu. Nie bolało jej to, że bardzo dużo rozmawiali o Momoi – wiedziała, że całej trójcy było to potrzebne do tego, by przejść z jej śmiercią do porządku dziennego. Zwłaszcza dla Aomine było to cenne, posiadanie kogoś, kto pamiętał Momoi tak, jak on, z kim mógł się dzielić historiami i wspomnieniami.
            Kiedy Kuroko i Kise wyszli z Maji Burger, Kise włożył ręce do kieszeni i umilkł, co było do niego niepodobne. Kuroko z kolei szedł, nie patrząc przed siebie, ale w niebo, jakby czekał na jakiś znak.
-Kurokocchi – zaczął Kise. –Mogę cię o coś zapytać?
-Oczywiście.
-Ta dziewczyna, z Aomine. Jest w niej coś dziwnego. Ja wiem, że ona wtedy pomogła mu na pogrzebie, widać, że teraz się nim opiekuje. Ale nie rozumiem wszystkiego. Nie wiem, jaki ma w tym cel.
-Kise – Kuroko spojrzał na niego – Pamiętasz, co mówił o niej Akashi i Midorima? O tym, że straciła całą rodzinę?
-Tak. Pamiętam. I co w związku z tym?
-Hana i Aomine są jak dwoje rozbitków na pełnym morzu – powiedział cicho. –Ich statki zatonęły, a oni ledwo utrzymują się na powierzchni wody. Z tą różnicą, że ona lepiej pływa i widzi wyspę, do której próbuje dociągnąć Aomine. Potrzebują siebie nawzajem, żeby nie pójść na dno.
Kise umilkł. Szli przez kilka minut w milczeniu.
-Bardzo ładnie to powiedziałeś. Chyba masz rację. Ale w jej głosie… Kiedy mówiła, miałem wrażenie, że ktoś otula mnie kocem.
Kuroko zmarszczył brwi. On czuł się podobnie.
            Nie było to jednak niepokojące uczucie, wręcz przeciwnie. Miał wrażenie, że Aomine jest w dobrych rękach, a przed nimi już tylko dobre dni.
            Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo się mylił.

            Sumire otuliła się szalikiem i sięgnęła po swoją torbę. Ona i Aomine szli w inną stronę, niż Kise i Kuroko, a że Aomine był wciąż głodny, zostali w Maji Burger tak długo, aż się najadł. Kiedy w końcu wyszli, było ciemno i zaczął padać deszcz. Sumire wyjęła swoją parasolkę i rozłożyła ją.
-Nie masz parasola? Ani kaptura? – westchnęła, patrząc na Aomine, który próbował jakoś okręcić szalik dookoła swojej szyi. Zniecierpliwiona, poprawiła mu go.
-Nie. To tylko deszcz.
-Ja wiem, że masz tak twardą głowę, że nie robi to na tobie wrażenia, ale przeziębisz się.
-A przyjdziesz do mnie w stroju pielęgniarki?
-A.O.MI.NE.
-No już, już! – uśmiechnął się, a serce Sumire zatrzepotało. Oczy Aomine wreszcie odzyskały spokój. On sam wyglądał tak, jakby ciężar spadł mu z serca.
Sumire wiedziała, ze będzie stać na straży tego spokoju i tego uśmiechu.
Podała mu swój parasol, po czym ujęła go pod ramię. Oboje nagle poczuli się dziwnie; dla każdego, kto widział ich z boku, wyglądali jak zwykła para, która w niedzielny wieczór wybrała się na spacer.
-Byłem rano na grobie Satsuki – powiedział nagle Aomine.
-Och…
-Opowiedziałem jej wszystko – spojrzał w niebo. –O tobie, o tym, że chcę się spotkać z Tetsu i Kise. To głupie, nie? Ja wiem, ze ona mnie nie słyszy ani nic..
-Głupie jest to, co mówisz teraz – Sumire mocniej przytuliła się do jego ramienia. –Jestem pewna, że Momoi słyszy cię, gdziekolwiek jesteś. I bardzo cię cieszy. Dorosłeś, Aomine. Obie jesteśmy z ciebie dumne.



W rozdziale wykorzystano piosenkę „Never too late” (Three Days Grace) oraz „You found me” (Kelly Clarkson).
PS. Dziękuję za wszystkie komentarze, uwielbiam je czytać i uwielbiam na nie odpowiadać :* Dajecie mi niesamowitą siłę do dalszego pisania :) 

14 komentarzy:

  1. och, och, jakie słodkie, rzygnę tęczą xD
    ale nie, tak na serio to dobrze, że ci się dogadali :D Kuroko i Kise x333 tak, wiesz, że ich lubię bardzo xd to ten, czekam na dalszy xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak rzygasz, to nie w moją stronę, tyle, co się wykąpałam xD
      Nom, dogadałam ich trochę inaczej niż w mandze xd Też lubię Kise i wkrótce dostanie "Więcej czasu antenowego", razem z Kasamatsu *kaszelek*

      Usuń
    2. yay! święta idą! :D

      Usuń
    3. Nie, to płynie moja armada, bo nie umiałam się zdecydowac na jeden ship xD

      Usuń
    4. na nich czy na kogo? Oo

      Usuń
    5. Ogółem :3 Z założenia miałam pisać tylko o Hyuudze i Riko. A tak wyszło, że będę pisać chyba o wszystkich, chociażby tylko epizodycznie, ale każdy ship zostanie wspomniany ^^

      Usuń
    6. no i bardzo dobrze! x3

      Usuń
  2. Jejku no, cud, miód i malina! ♥
    Tylko już mi brakuje Kagamiego D:
    Kiedy on się pojawi? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, nie wiem, czy lubisz KagaKuro, ale w rozdziale 10 jest o nich naprawdę duuużoooo :3
      Nie zapomniałam o Kagamim, spokojnie xd

      Usuń
  3. Witam,
    wspaniały rozdział, świetnie, że się dogadali, ale teraz przed Aomine trudniejsze zadanie, aby tej szansy nie zmarnować....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy z nas stoi przed takim zadaniem :) Ale chyba właśnie dlatego możemy mówić o "przyjaciołach", to oni zawsze dadzą tą kolejną "ostatnią" szansę :)
      Dziękuję za komentarz ^^

      Usuń
  4. Ogólnie w porządku... Ao stara się i tak dalej Sumire mu pomaga ale coś w tym jest co powiedział Kuroko szkoda ze dalej aż się boję czytać to zdanie przy wypowiedzi Tetsu aż mnoe zmrozilo mam nadzieję że nikt więcej nie zginie... Lecę czytać dalej

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    wspaniale, świetnie, że udało im się dogadać, teraz przed Aomine znacznie trudniejsze zadanie, aby tej szansy nie zmarnować...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    cudownie, wspaniale, świetnie, udało im się dogadać, teraz przed Aomine stoi znacznie trudniejsze zadanie, aby tej szansy nie zmarnować...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń