poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 5. Widmo Śmierci.



Hitori samishiku miru hoshi no nai sora ni
(Kiedy jestem sam w tę noc bez gwiazd)
Omou no wa tada hitotsu anata no koto dake
(Nie myślę o nikim innym, tylko o Tobie)
Mou sude ni wakatteru kono mama jya ikenai koto kurai
(Wiem, że nie możemy dłużej utrzymywać statusu quo)
Kaeru beki basho ni hayaku modoshite agenakya
(Więc muszę oddać Cię do miejsca, do którego powinnaś wrócić)

Całe Tokio poszukiwało zaginionej Momoi Satsuki. Zmobilizowano wszystkie szkoły, jednostki policji, a twarz dziewczyny wyświetlano na bilbordach i rozwieszano na setkach plakatów. Jak nigdy, ludzkość jednoczyła się, by odnaleźć dziecko, na które czekali rodzice i na którą czekali przyjaciele.
            Nawet całe Pokolenie Cudów, mimo wzajemnych niesnasek, stawiło się razem, na wezwanie Akashi’ego i rozpoczęli swoje poszukiwania. Nikt nie mówił tego głośno, ale przez wzgląd na przyjaźń, która kiedyś ich łączyła, chcieli zrobić wszystko, by pomóc nie tylko Momoi, ale też Aomine, który z dnia na dzień wyglądał coraz gorzej. Nie jadł, nie spał, nie chodził do szkoły. Całymi dniami przemierzał ulice Tokio, rozwieszając ulotki i pytając o Momoi każdego przechodnia, którego spotkał. Ludzie znali go, podziwiali, ale teraz głównie mu współczuli.
            Mecz pomiędzy Seirin i Rakuzan został odwołany. Stał za tym Akashi, który skierował siły swojej drużyny na poszukiwania. Hyuuga, Riko i nikt z Seirin nie miał o to do niego pretensji. Wręcz przeciwnie: włączyli się w poszukiwania. Przed zajęciami rozwieszali nowe ulotki, po lekcjach pomagali w szukaniu dziewczyny.
            Mijały dni, ale nic się nie zmieniało. Zapał społeczny opadł; policja wciąż prowadziła śledztwo, ale widać było, że się poddają. Młoda dziewczyna mogła zrobić wiele, mogła uciec z domu, mogła uciec z jakimś chłopakiem. Nie brano pod uwagę najgorszego, aczkolwiek Aomine był kilkakrotnie przesłuchiwany przez policję, gdyż jako ostatni widział się z Momoi.
            Poczucie jego winy rosło z dnia na dzień, z godziny na godzinę. Żałował, że wtedy nie uparł się, by ją odprowadzić. Może gdyby oboje schowali dumę do kieszeni, nic złego by się nie stało?

            Seirin trenowało, chociaż widać było, że brakuje im skupienia i serca w grze. Hyuuga pudłował, irytując się coraz bardziej. Riko nerwowo stukała długopisem o podkładkę, na której zamiast notatek, miała bohomazy i gniewne, zamazane słowa.
-Chłopaki, wystarczy! – zawołała do nich. –Przebierzcie się i chodźmy, pomożemy ludziom na mieście.
-Tak, trenerze! – skierowali się do szatni. Tylko Hyuuga został i zaczął zbierać piłki.
-Mogę to zrobić sama, idź się przebrać, nim się przeziębisz – mruknęła, podchodząc do niego.
-Nie ma mowy. Nie spuszczam cię z oka – odparł, zaciskając zęby. –Momoi zaginęła. Nie chcę, żebyś ty była następna.
            Riko oparła dłonie na biodrach i westchnęła. Nawet nie mogła się na niego gniewać, bo to, co robił, było dobre. A przynajmniej miał dobre pobudki.
-Aha, ale jak złapiesz zapalenie płuc, to co wtedy? – zarzuciła mu ręcznik na szyję. –Nic mi się nie stanie na terenie szkoły, Hyuuga.
-Poczekam, aż któryś z chłopaków tutaj przyjdzie i wtedy pójdę.
            Pokręciła tylko głową. Nie miała siły się z nim sprzeczać. Wspięła się więc na palce i pocałowała go krótko, ale mocno.
-Jesteś niesamowity – uśmiechnęła się, gdy poczuła, jak Hyuuga przytula ją do siebie. Oparł się policzkiem o jej głowę.
-Mhm.
-Nie chcemy wam przeszkadzać – usłyszeli za sobą.
            Nie odskoczyli od siebie. Nie, odsunęli się tylko lekko, ale wciąż pozostawali objęci.
            Naprzeciwko nich stał Teppei, ale to nie jego widok ich zaskoczył. Mimo rehabilitacji, Kiyoshi często ich odwiedzał. Stał się kimś w rodzaju doradcy drużyny i pomocnika Riko. Wciąż był jej członkiem, ale nie grał już w meczach. No i wciąż byli przyjaciółmi.
            Zaskoczył ich jednak widok jego towarzysza – u boku Teppei’a stał Akashi. Nie miał na sobie mundurka, tylko dżinsy i koszulkę, a na to kurtkę. Nie był ani troszkę przerażający. Wyglądał jak kolega z podwórka. Co kapitan Rakuzan mógł od nich chcieć?
-Cześć – przywitał się Hyuuga.
-A więc pogłoski o was to prawda – widząc ich zaskoczone miny, uniósł kącik warg w lekkim, kpiącym uśmiechu. –Plotki dotarły nawet do Kioto. Trenerka i kapitan Seirin.
-Tak. W czym możemy ci pomóc, Akashi? – wzrok Hyuugi skierowany był jednak na Teppei’a, jakby to od niego oczekiwał odpowiedzi,
            Tamten wzruszył ramionami, jakby mówił „spotkałem go po drodze, szukał was”. Co w sumie było prawdą.
-Przyszedłem, by powiedzieć wam, że jest przełom w śledztwie w sprawie Momoi. Policja zdołała namierzyć jej telefon.
-O! – Riko mocniej zacisnęła palce na dłoni Hyuugi. –Gdzie?
-W Kioto.
-Co jest? – od drugiej strony sali do środka weszli zawodnicy Seirin. Na widok Akashi’ego, zatrzymali się w pół kroku. Izuki z kolei wyglądał tak, jakby rozbolał go brzuch.
-Znaleźli telefon Momoi – powiedział im Hyuuga. –Może wkrótce dadzą radę odnaleźć ją.
            Akashi tymczasem wbił wzrok w Izuki’ego, który starał się patrzeć wszędzie, tylko nie na niego. Wciąż pamiętał swoją porażkę na Winter Cup. I mimo, że wygrali, cały czas miał wrażenie, że sprawy pomiędzy nim i Akashim nie są rozwiązane.

            Krew płynęła wszędzie. Jej głęboki kolor pokrywał wszystko, na czym spoczął wzrok Aomine.
            Znajdował się w świątyni, w której często bywał wraz z Satsuki, gdy byli dziećmi. Bawili się tutaj i śmiali. A teraz z drzew i ze ścian wylewał się strumienie krwi, które spływały w dół, po schodach, niknąc w oddali. Tokio w dole płonęło, pochłonięte mrokiem. Cały świat stawał się obrazem dymu, ognia i krwi.
            Wiedział, że śni, ale nie mógł się obudzić. Nawet wtedy, gdy zauważył, ze on sam ma krew na rękach. Nie wiedział, czy należała do niego, czy do kogoś innego. Ku niemu, w morzu czerwieni, kroczyła czarnowłosa dziewczyna. Miała na sobie czarne kimono, którego dół przesiąknięty był krwią. Jej stopy, bose i drobne, również były skąpane w posoce. Dziewczyna w dłoniach dzierżyła prostą katanę, o długim, srebrnym ostrzu i czarnej rękojeści. Na widok Aomine na jej wargach pojawił się lekki, nostalgiczny uśmiech.
-Taki młody. Zawsze jesteście tacy młodzi – szepnęła, a on, mimo dzielącej ich odległości, usłyszał ją doskonale. –Tak mi przykro, Daiki – dodała i cięła go kataną przez pierś.
            Aomine upadł na kolana, czując, jak krew opuszcza jego ciało, dołączając kałuży dookoła niego. Przyciskał ręce do piersi, ale to nie miało sensu. Jego wargi poruszały się bezgłośnie.
            Dziewczyna pochyliła się nad nim. Jej zimne wargi dotknęły jego czoła, pozostawiając na nim swój znak.
-Każdy powiązany z tobą będzie musiał się z tym zmierzyć – wyszeptała. –Jesteś moim Posłańcem. Będziesz niósł piętno Śmierci.

            Ocknął się, z krzykiem siadając na swoim łóżku. Przyłożył rękę do piersi i poklepywał ją przez chwilę, upewniając się, ze jest w jednym kawałku. Kiedy był już rozbudzony, potarł palcami twarz. Jego pierwszy sen od kilku dni, a śnił koszmar o Śmierci i krwi. Ani troszkę nie czuł się lepiej. Był dalej zmęczony i zdezorientowany. Wyskoczył z łóżka i poszedł pod prysznic. Cały czas myślał o Shinigami, którą widział we śnie.
            Dopiero kiedy jadł śniadanie, zauważył, że ktoś wsunął mu przez drzwi kopertę. Odłożył prawie nietkniętą kanapkę (jedyne, co umiał sam ugotować) i sięgnął po przesyłkę.
            Otworzył ją i w momencie, gdy zobaczył zawartość, odrzucił ją daleko od siebie.
            Ze środka wypadło kilkanaście zdjęć, które utworzyły na podłodze makabryczny obrazek. Wraz z nimi wypadło kilka pasm różowych włosów, na których wciąż zostały resztki zakrwawionej skóry.

            Momoi Satsuki znaleziono półtora tygodnia od jej zniknięcia. Na jej ciało natknął się bezdomny, szukający schronienia w parkowej altanie.
            Z daleka wyglądała tak, jakby spała. Albo jak wielka lalka, którą pozostawiono tutaj do czasu kolejnego festiwalu.
            Jednakże z bliska widok był zgoła inny: o ile można uznać, że leżała tutaj cała Momoi, jej ciało nie było w całości. Wszystkie członki zostały oddzielone od tułowia, a następnie dodatkowo pocięte. Jej oczy już nic nie widziały; nie miała gałek ocznych, tylko dwie puste, ziejące ciemnością dziury, wokół których utworzyły się krwawe obwódki. Rozpoznano ją po resztkach charakterystycznych włosów oraz tatuażu na plecach.
Na jej brzuchu wycięto kilka znaków, które układały się w słowo „Ostrzeżenie”.
            Jak ujawniła sekcja zwłok, została wielokrotnie zgwałcona, na wszystkie możliwe sposoby. Nie znaleziono jednak ani jednego włoska czy materiału biologicznego sprawcy. Lekarz stwierdził również, że na jej ciele widać ślady maltretowania, a część kończyn odcięto jej jeszcze za życia.

            Na wszystkich padł nie tylko szok, ale również strach. Kto był na tyle szalony, by zrobić coś takiego tak młodej dziewczynie? Dla kogo było to ostrzeżenie?

            Szare chmury zgromadziły się na niebie i groziły zimnym deszczem w każdej minucie. Przejmujący wiatr wciskał się wszędzie, gdzie tylko mógł, wywołując u zebranych mimowolne dreszcze.
Aomine nie wierzył w to, co się działo. Miał wrażenie, że śni, będąc biernym obserwatorem, a dźwięki docierały do niego jak zza grubej zasłony. Nawet to, że obok niego stało całe pokolenie cudów, nawet zjawił się Akashi, nie było dla niego realne.
            Z pokolenia cudów brakowało jednej osoby.
            Momoi Satsuki.
            Którą właśnie składano do grobu.
            Jej ciało, zgwałcone i zmasakrowane przez psychopatę, zostało spalone. Wszystko, co łączyło Momoi z życiem codziennym, powoli przechodziło do historii.
            Ich życie toczyło się dalej, podczas kiedy jej zostało brutalnie przerwane. Śmierć była ciężka, ale kiedy umierała młoda osoba, to ból stawał się większy. Rodzice Momoi stali przytuleni do siebie. Ich oczy były czerwone, ale suche. Wypłakali już wszystko, teraz mieli już tylko pustkę i samotność.
Aomine osunął się na kolana. Czuł się tak, jakby woda zmywała z niego ból i próżnię, pozostawiając tylko zimno, które powoli pochłaniało go całego. Jego oddech był płytki, urywał się, jakby coś go dusiło. Drżał, jakby miał gorączkę. Łkał, jak gdyby ktoś rozrywał mu duszę. Stracił siostrę, przyjaciółkę i najważniejszą osobę w swoim życiu.
Kise i Kuroko próbowali go podtrzymać, ale nie dawali rady. Aomine lał się przez ręce, jego ciało stawiało opór wszelkiemu działaniu. To nie było dla nich szokiem; Satsuki i Aomine byli przyjaciółmi całe życie. Dla Aomine właśnie świat się skończył.
Pogrzeb był krótki. Seirin również było na nim obecne. Stali z tyłu, pogrążeni w smutku i zadumie. Nie znali dobrze Momoi, pamiętali teraz tylko dobre chwile. Mimo to, Riko cicho pochlipywała, a Hyuuga obejmował ją, nie wiedząc, jak poradzić sobie z jej smutkiem. Izuki trzymał ręce w kieszeni garnituru, a wzrok miał wbity w ziemię, tak samo jak pozostali.
            Po ceremonii żałobnicy się rozeszli. Na cmentarzu pozostało tylko Seirin oraz Pokolenie Cudów. Akashi złożył swój parasol, po czym stanął obok Izuki’ego, chowając się pod jego. Stali tak daleko, by Aomine ich nie słyszał.
-Musimy coś zrobić z Aomine – powiedział sucho.
-Nie wiem, co – Kuroko był zdenerwowany i roztrzęsiony.
            Kiedy wszyscy zaczęli się rozchodzić, zrobiło mu się przeraźliwie zimno. Garnitur nie był dobry na taką pogodę. Dodatkowo, czuł się odpowiedzialny za Aomine. I cierpiał, nie wiedząc, jak mu pomóc.
-Załóż to – Kagami podał mu swój płaszcz. Kuroko wciągnął go na siebie z wdzięcznością, czując, jak się w nim topi.
-Czy macie kontakt do jego rodziców? Lub kogoś z rodziny? – zapytał Hyuuga, czując, ze musi jakoś zapanować nad sytuacją, nim wszyscy się załamią.
-Aomine ma tylko rodziców. Mieszkają w Kioto. Znając jego, nie dał im znać – powiedział Kise.
Hyuuga zmarszczył brwi. Sytuacja była nieciekawa. Owszem, nie był przyjacielem Aomine, ba, daleko mu do tego, ale mimo to, wciąż był jego kōhai’em. A Hyuuga był najbardziej odpowiedzialny ze wszystkich tutaj.
-Jeśli ktoś z was zna jego adres, to może spróbujemy zabrać go do domu – powiedział Kiyoshi.
-Wątpię – powiedział Akashi, zakładając ręce na piersi.
-Nie chciałbym wam przeszkadzać – zaczął Kagami, który trzymał dłonie na ramionach Kuroko i ogrzewał go sobą. –Ale do Aomine właśnie ktoś podszedł.
            Akashi zmarszczył brwi. Znał tę dziewczynę: chodziła wraz z nimi do Teiko. Była w pierwszej piątce uczniów, najpopularniejsza wśród chłopaków. Było w niej coś, co od samego początku nie dawało mu spokoju. Przy niej czuł się inaczej, dlatego unikał jej towarzystwa.
-Shun – zwrócił się do Izuki’ego, który drgnął, gdy Akashi nazwał go jego imieniem, a nie nazwiskiem. –Podejdźmy tam.
-Nie będziesz mi… a zresztą, co mi tam – mruknął bardziej do siebie, niż do niego i zrobił to, co kazał mu Akashi.

            Widok, jaki zastali, zaskoczył ich. Obok Aomine stała dziewczyna, niewiele wyższa od Riko. Miała na sobie czarną sukienkę za kolano, a na nią narzucony czarny płaszczyk. Jej parasol głównie osłaniał teraz chłopaka, więc deszcz padał na jej plecy, ale zdawała się tego nie zauważać. Za to zauważyła ich.
-Akashi – skinęła mu lekko głową. –Midorima.
-Hana – powiedział krótko, a Midorima skinął głową.
-Dlaczego go tak zostawiliście? – zapytała zimno.
-Nie jestem za niego odpowiedzialny.
-Jak zawsze – odparła i odwróciła się do nich tyłem.
            Riko chwilę później przyznała, że nieznajoma ma podejście do ludzi. Potraktowała Akashi’ego i Midorimę tak, jakby byli niegrzecznymi dziećmi, co odniosło zamierzony efekt: obaj zadarli nosy, ale milczeli, wstrzymując oddech. Widząc, jak kuca przy Aomine, sama wstrzymała oddech. Kim była ta dziewczyna?
-Aomine – dotknęła jego ramienia. –Musimy iść.
-Nie mogę jej tu zostawić samej – odparł, nie patrząc na nią. –Sastuski nie lubiła zostawać sama.
-Wiem. Znałam ją, wiesz? – głos dziewczyny był ciepły, wręcz kojący.
            Hyuuga skinął na Seirin. Zaczęli się wycofywać. On również czuł się nieswojo przy nieznajomej, ale nie było to nieprzyjemne uczucie. Wręcz przeciwnie; sam jej głos sprawił, że coś w nim przestało drżeć nerwowo.
-Lepiej będzie, jeśli ich zostawimy. Ona wydaje się wiedzieć, co robi.
-Bo wie – rzucił Akashi, idąc obok Izuki’ego. –Jej rodzice nie żyją. Ma tylko brata. W gimnazjum traktowali ją przez to jak lalkę z porcelany.
I tu cię boli, pomyślał Izuki.
-Jej brat nie żyje – Midorima poprawił okulary i znów schował ręce do kieszeni garnituru. Był zaskoczony tym, ze wie coś, czego nie wie Akashi. –Zginął w wypadku dwa miesiące temu.
-Skąd to wiesz? – zdziwił się Kise.
-Moja ojciec mówił. Przywieźli na pogotowie ich oboje. Pijany kierowca stratował ich na przejściu. Z tego, co wywnioskowałem z ich wypowiedzi, jej brat odepchnął ją, ale sam nie zdążył odskoczyć.
Midorima chodził z nią do jednej klasy, znał więc jej brata, chociaż sam unikał jej towarzystwa. On również czuł się przy niej nieswój.
-Myślę, że zostawiamy Aomine w dobrych rękach.
„Lepszych, niż nasze” zawisło pomiędzy nimi niewypowiedziane.

-Znałam Momoi – powtórzyła. –Wiesz, ona nie chciałaby, żebyś tutaj teraz tak klęczał. Martwiłaby się o ciebie.
-Byłaby zła, że zostawiam ją samą – burknął.
-Nie, Aomine – pokręciła głową, siląc się na uśmiech. –Ona chciałaby, żebyś poszedł ze mną. Chodź, dobrze? – złapała go za rękę i aż drgnęła, czując, jaka jest zimna. Mimo to, nie puściła go. –Chodź, Aomine.
-Nie mogę.
-Musisz – westchnęła. –Chodź. Mam w domu coś, co Momoi chciałaby ci dać.
Spojrzał na nią po raz pierwszy. Był zaskoczony. Ale w końcu jej posłuchał. Odetchnęła z ulgą. Powtarzała sobie, że wszystko musi się dziać małymi kroczkami.
            Małymi kroczkami dotarli też do jej domu. Zauważyła, że Aomine utyka na jedną nogę i zasępiła się. Był koszykarzem, musiał na siebie uważać.
-Wejdź – powiedziała zachęcająco. –Dam ci coś ciepłego do przebrania się.
-Daj mi to, co dostałaś od Satsuki! – polecił.
Nie wszystko stracone, pomyślała. Dopóki przejawiał jakieś emocje, nie wszystko jeszcze przepadło. Nawet, jeśli był to tylko gniew i gorycz.
-Z tym wiąże się pewna obietnica. Proszę, pozwól, ze najpierw ci wszystko wyjaśnię.
-Masz 5 minut – warknął.
Westchnęła, wchodząc do środka. Nie oczekiwała podziękowań, tym bardziej kwiatów i czekoladek, ale zachowywał się jak zraniony w łapę buldog.
            Mimo tego, że dał jej limit czasowy, nie przejmowała się nim. Wiedziała, że zaintrygowała go na tyle, by czekał cierpliwie. Dlatego też wpierw podała mu ubrania swojego brata – koszulkę i dresowe spodnie – oraz ręcznik.
-Przebierz się, nim się przeziębisz – poleciła.
-Nie przeciągaj struny!
-Nie poganiaj mnie – w przeciwieństwie do niego, była bardzo spokojna.
            Poszła do swojego pokoju i sięgnęła po małą szkatułkę, która stała na szafce. Z ciężkim sercem wróciła do saloniku i zamarła; Aomine stał, półnagi, tylko w spodniach. Ręcznikiem ocierał sobie kark. Jego skóra miała złocisty odcień, a na plecach miał kilka zalotnych pieprzyków.
Chrząknęła, dając mu znać, że już jest.
-Usiądź. Ubierz się. Niekoniecznie w tej kolejności.
            Sama usiadła w fotelu i postawiła szkatułkę na stoliku. Splotła nerwowo dłonie na podołku, czekając, aż Aomine usiądzie. Kiedy to zrobił, jeszcze przez chwilę milczała.
-No? – mruknął.
-Kiedy poszłam do gimnazjum, moi rodzice zginęli w wypadku – zaczęła, bez owijania w bawełnę. –Nie umiałam się pogodzić z ich śmiercią. Nie radziłam sobie zbyt dobrze z rówieśnikami. I wtedy poznałam Momoi.
-Nie kojarzę cię, a znałem Satsuki całe życie. Nie widziałem cię z nią nigdy.
-Nie kłamię – pokręciła głową. –Prosiłam Momoi, by nie mówiła nikomu o naszej przyjaźni. Nie chciałam się wychylać. Chciałam być sama. Wystarczało mi, że mam ją. I tak miałam wszystkich na głowie.
-Nie wierzę ci. Nawet nie wiem, jak masz na imię.
-Jestem Sumire. Hana Sumire. Od 5 lat chodzę do tej samej szkoły, co ty. Wpierw do Teiko, teraz do Tōō – westchnęła.
-Hana – powtórzył Aomine powoli. –Ta od pierwszego miejsca w szkole? – podrapał się w brodę.
-Taaak. Mniejsza z tym – Sumire otwarła szkatułkę.
            Ze środka wyjęła wpierw plik zdjęć. Przedstawiały one ją i Momoi. Było na nich młodsze, w mundurkach Teiko. Na pierwszych Sumire się nie uśmiechała; miała poważny, lekko zamglony wzrok, jak przystało na dziecko, które szybko i brutalnie musiało dorosnąć. Jednakże, w miarę, jak na zdjęciach zmieniały się pory roku i one stawały się starsze, powoli pojawiał się uśmiech. Ostatnie było zdjęcie zrobione im, gdy miały na sobie mundurki Tōō.
-No dobrze – przyznał niechętnie. –Znałaś ją.
            Był zaskoczony tym, że w życiu Satsuki był ktoś, o kim on nie wiedział. Ciekawe, czy było więcej takich osób?
Aomine czuł się lepiej, gdy mógł być zły. Gdy mógł coś robić, na kogoś krzyczeć. Ale spokój Sumire wpływał na niego. Nie miał powodu, by na nią krzyczeć. I chociaż z jednej strony chciałby dalej być przy Satsuki, nawet, jeśli to oznaczało klęczenie przy jej nagrobku, to z drugiej strony był wdzięczny za suche ubrania i to, że Sumire z nim siedziała.
-Jeszcze w gimnazjum miałam obsesję na punkcie śmierci. Interesowałam się wszystkim z tym związanym. To było… chore – odwróciła wzrok. –Ale bałam się, wręcz panicznie, że umrę i mój brat zostanie sam. Dlatego Momoi wymyśliła układ.
-Układ? – zapytał podejrzliwie.
-Tak – sięgnęła do szkatułki i podała mu list. –Postanowiłyśmy, że jeśli któraś z nas umrze, druga zaopiekuje się jej bratem.
-Nie… nie rozumiem - skrzywił się.
-Przeczytaj to proszę. A ja zaparzę herbatę.

            Aomine obracał w palcach kopertę, zastanawiając się, czy w ogóle powinien ją otwierać. Nie mógł zaprzeczyć temu, że Sumire miała charakterek. Uległ jej, nawet nie wiedział kiedy. Przy niej odzyskał zdolność racjonalnego myślenia, chociaż w środku wciąż się buntował przeciwko temu wszystkiemu. Miał ochotę rzucić się na ziemię i tłuc pięściami w dywan.
            Ale wiedział, ze niczego tym nie osiągnie. Dlatego w końcu, z czystej ciekawości, rozerwał kopertę i wyjął list.

„Daiki!

Jeśli czytasz te słowa, oznacza to, że pewnie nie ma mnie już dłużej przy Tobie. Pech, co nie? Bardzo chciałam zobaczyć, jak zostajesz najsławniejszym koszykarzem na świecie!
Okej, staram się być poważna. Jak mogę być poważna, skoro nie żyję? Jestem wolna, więc nie powinnam się przejmować!
            Sumire mówi mi, że mam pisać prawdę, od serca. Ona już się pożegnała. Ja nie potrafię, Daiki. Chociaż wiem, że muszę, jakoś.
            Mam nadzieję, że wciąż byliśmy przyjaciółmi, gdy odeszłam. Byłeś najlepszym bratem, jakiego mogłam mieć. Nawet, jeśli czasem zachowywałeś się totalnie głupio i bez sensu, ale taki jest przywilej chłopców. Musicie być głupi, żebyśmy my mogły być mądre. Dlatego też piszę te słowa do Ciebie.
            Jeśli nie ma mnie już na świecie, ktoś musi się Tobą zająć. Obiecałam Sumire, że zajmę się Nobuo, gdyby coś jej się stało. Ona obiecała mi, że zajmie się Tobą. Miała wtedy bardzo poważną minę, więc chyba mówiła serio. Już teraz jej współczuję (jesteś często tak nieznośny, naprawdę!). Dlatego nie utrudniaj jej tego, okej? A przynajmniej do czasu, dopóki nie pokocha Cię tak, jak ja Cię kocham! Ale oddaję Cię w jej ręce, wierząc, że zajmie się Tobą nawet lepiej, niż ja mogłabym to zrobić (cóż, z całą pewnością lepiej gotuje!).
            Nie wiem, co mogłabym Ci powiedzieć, skoro jestem nieżywa. Bądź silny? Przecież jesteś. Podbij świat koszykówki? Przecież to Twoje marzenie.
            Więc powiem Ci tyle: bądź szczęśliwy, Daiki. Rób wszystko, co daje Ci szczęście. Spełniaj swoje marzenia, jedno po drugim. Ty i Tetsu macie przed sobą ogromną przyszłość, której nie jestem sobie w stanie wyobrazić. Ale przede wszystkim, Daiki: kochaj i pozwól, by ktoś Cię kochał.

Twoja na zawsze,
Satsuki”

            Kiedy Sumire wróciła do salonu, Aomine płakał. Siedział na kanapie, z kolanami podciągniętymi do piersi. Głowę miał opartą na nich, obejmując się ramionami. Drżał, ale nie tak spazmatycznie, jak na cmentarzu. Odstawiła kubki na stolik i usiadła obok niego. Delikatnie dotknęła jego ramienia.
-Nie jesteś sam, Aomine – szepnęła. –Już nie jesteś sam.


Tatoeba kurushii kyou da to shite mo
(Dla przykładu, nawet jeśli dzisiaj jest bolesne)
Kinou no kizu o nokoshite ite mo
(A wczorajsze rany pozostaną)
Shinjitai kokoro hodo ite yukeru to
(Chcę wierzyć, że mogę uwolnić moje serce i iść dalej)

W rozdziale wykorzystano piosenkę „Lonely Person” (Shana) oraz „For Fruits Basket” (Ritsuko Okazaki).

Wybaczcie poślizg, ale tak bardzo popłynęłam podczas świętowania końca sesji, że wczoraj nie dałam rady xD Zapraszam do sekcji „Bohaterowie” (pojawili się nowi) oraz do „Świata przedstawionego”, gdzie znajdziecie pai ringi, które pojawią się w opowiadaniu ;)

17 komentarzy:

  1. Cudowne!!! Chcę więcej *^*
    Naprawdę bardzo podoba mi się to opowiadanie. Świetnie piszesz i doskonale wczuwasz się w uczucia postaci. A to niełatwe. Jak mówiłam - czekam na kolejny rozdział ^^.
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Shady ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam napisane rozdziały do przodu dłuuugo, więc jeśli znów nie popłynę, to w niedzielę będzie kolejny ^^
      Dziękuję za komentarz, dzięki temu aż bardziej chce się pisać!! :)

      Usuń
  2. ojacie, na blogu dopiero ten rozdział :D a ja jestem już tam daleko... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, Mój Drogi Akashi zawsze dostaje rozdziały do akceptacji :3

      Usuń
    2. awww x3
      a ty najprawdopodobniej dostaniesz ode mnie od razu całe opowiadanko :D

      Usuń
    3. Wiesz, że ja jestem równie cierpliwa, co 3 latek :D Więc dla mnie tak lepiej xd

      Usuń
    4. a wiesz, że to jeszcze potrwa? :D
      muszę dokończyć i poprawić, podopisywać... so much work... a tu jeszcze sesja.

      Usuń
    5. Dam radę ^^ Mam zapisane w szkielecie rozdzialy na Nee do 21, więc mam co robić :D

      Usuń
  3. Jakie cudowne!
    Chcę więcej!
    Pięknie. ♥

    btw. znalazłam błąd językowy, ale to nie ważne XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj znać, gdzie ;) Czasem jak się rozpisze, to się skupię na fabule i zapomnę o przyziemnej części xD

      Pięknie? :D Też nie lubisz Momoi? XD

      Usuń
  4. Jejku, nie wiem teraz gdzie, ale napisałaś... czekaj, właśnie sprawdzam i się pogubiłam. Otwarł jest poprawnie czy nie?

    A co do Momoi. Jest okej, ale ja ogólnie lubię klimaty śmierci itp. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co kojarzę, jest to słowo dopuszczalne w grach itp, więc chyba poprawne Oo (gdzieś na stronie PWN znalazłam, że poprawne, ale rzadziej spotykane).

      Aaa :3 A powiedz mi, lubisz Ty klimaty fantastyki? :D

      Usuń
    2. Fantastyki raczej nie. Bardziej obyczajowe, psychologiczne :)

      No to nie ma błędu c: Przepraszam za zamieszanie ^^

      Usuń
    3. Nie ma za co, daj spokój ;) Dla mnie to wazne, jak ktoś nie tylko przeleci wzrokiem i powie 'fajne', tylko zainteresuje sie chociażby stroną techniczną :)

      Usuń
  5. Witam,
    więcej, och tak więcej, sama nie wiem co napisać, tak świetnie piszesz, że z rozdziału na rozdział podoba mi się coraz bardziej i bardziej, cudownie wczuwasz się w postacie....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    o jejeciu, wspaniale piszesz, tak dobrze wczuwasz się w postacie, z rozdziału na rozdział coraz bardziej mi się podoba, i jestem ciekawa tej historii...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń