(Jest
kwadrans po pierwszej, jestem trochę pijany i potrzebuję Cię teraz)
Said I wouldn't call but I lost all control and I need you now
Said I wouldn't call but I lost all control and I need you now
(Powiedziałem, ze nie zadzwonię, ale straciłem kontrolę i
potrzebuję Cię teraz)
And I don't know how I can do without
And I don't know how I can do without
I just need you now
Kuroko siedział w wannie; miał zamknięte oczy
i skupiał się na zapachu waniliowego płynu do kąpieli, który kupił niedawno
Kagami. Cała łazienka pachniała tak, jak jego ulubiony shake. Rozluźnił się.
Zrezygnowali z wyjazdu do gorących źródeł; Riko chciała być teraz blisko
kuzynki, a Hyuuga nie chciał spuszczać jej z oka. No i obiecali odwiedzać Takao
w szpitalu. Ale żaden z nich, nikt z Seirin, nie żałował. Jeszcze będą mieć
czas jechać do gorących źródeł. Teraz musieli trzymać się razem.
Wrócił
wspomnieniami do wczoraj, kiedy to spotkali Akashi’ego. Kapitan Rakuzan,
otoczony swoimi kolegami z drużyny, opuszczał komisariat. Policja nie miała
przeciwko niemu żadnych twardych dowodów, nie mogli go dłużej zatrzymywać. Tym
jednak, co zaskoczyło Kuroko było to, jak bardzo smutny i rozczarowany wydawał
się Akashi. Jakby przez chwilę widział cos więcej, niż chłodną, obojętną maskę,
jaką zazwyczaj miał jego były kapitan.
Był tak
zamyślony, ze dopiero po chwili usłyszał podniesiony głos Kagami’ego. Przez
kilka sekund myślał, ze przyjacielowi chodzi o niego, ale po paru zdaniach
zrozumiał, że Kagami rozmawia z kimś przez telefon. I chociaż podsłuchiwanie
było źle, nie mógł się oprzeć i nadstawił uszu.
-Co? Jak to?! … Jezu, kurwa, naprawdę?! Ja pierdolę. Kurwa.
Nie, Kuroko nie może się o tym dowiedzieć. Nie. Nikt z Pokolenia nie może się
dowiedzieć, Himuro. To ich zabije – po tych słowach zapadła dłuższa cisza.
Kuroko, niczym sparaliżowany, siedział w wodzie. Myślał, że to koniec rozmowy,
kiedy Kagami uderzył w cos pięścią. Podskoczył w wannie, a woda chlapnęła na
podłogę.
-Nie, Himuro. Nie zostawię go. Albo przyjeżdżam razem z
Tetsu, albo nie przyjeżdżam w ogóle…Cholera, oczywiście, że ci współczuję, ale…
Kurwa, Himuro! Nie każ mi wybierać! Nie pomiędzy wami! … Dobra. Przemyśl to.
Jak uznasz, że mogę przyjechać z Kuroko, daj znać.
Kuroko
zanurzył się w wodzie aż po brodę. Czuł się źle, nagle zrobiło mu się bardzo
zimno, mimo, że kąpiel wciąż była gorąca. Dlaczego Himuro, brat Kagami’ego, nie
chciał, żeby przyjechał razem z nim? Co takiego stało się, że Pokoleniu nie
wolno było o tym usłyszeć?
-Tetsu – Kagami uchylił drzwi łazienki. Słychać było, że coś
go dręczy. –Wiem, że wszystko słyszałeś – powiedział cicho. –Musimy
porozmawiać.
Gdy wyszedł
z łazienki, Kagami czekał na niego w salonie. Na stoliku stały dwa kubki
herbaty, a pomiędzy nimi leżało ciasto, które wczoraj wspólnie upiekli. As
Seirin siedział w fotelu, pochylony, zgarbiony, jakby nagle coś ciężkiego
usiadło mu na plecach. Opierał głowę na splecionych dłoniach; Kuroko jeszcze
nigdy nie widział go tak spokojnego i zrezygnowanego.
-Co się stało? – zapytał wprost, siadając na kanapie.
Kagami zauważył go dopiero wtedy,
gdy się odezwał; Kuroko znów miał na sobie jego koszulkę, która sięgała mu do
kolan. Zdążył już przyzwyczaić się do tego, że pod spodem mniejszy chłopak ma
zawsze tylko bokserki. Jednocześnie wyglądał seksownie i niewinnie.
-Cholera, nie powinienem ci mówić –
Kagami potarł dłońmi twarz. –Ale i tak się dowiecie, wszystkiego się
dowiadujecie, nieważne, jak staramy się to przed wami ukryć.
-O czym ty mówisz, Kagami?
-Himuro dostał przesyłkę –
wykrztusił Kagami. –Z nagraniem tego, co spotkało Murasakibarę. Nim policja
zabrała wszystko, zdążył zobaczyć… dużo. Napis.… Murasakibara tez miał napis.
-Momoi była „ostrzeżeniem” –
powiedział powoli Kuroko, zaciskając dłonie na kolanach. –Co…? Co było…?
-„Upomnienie” – wyszeptał
Kagami. –Nie wiem, w co pogrywa ten chory skurwiel, ale… - machnął ręką.
-Himuro chciał, żebyś do
niego przyjechał? – zapytał cicho. –Beze mnie. Jedź, Kagami. Przecież nie wyjdę
z domu.
-Nie ma takiej opcji, żebym
cię zostawił samego – mruknął Kagami. –Nie teraz. Po ataku na Midorimę i Takao
nie wiemy, co będzie dalej. Zostałeś ty, Kise, Aomine, Midorima… i Akashi –
poderwał głowę. –Jeśli Akashi nie maczał w tym palców, jemu również grozi
niebezpieczeństwo.
-Jestem pewien, że zarówno
Akashi, jak i jego otoczenie zdają sobie z tego sprawę – Kuroko wbił wzrok w
swoje stopy. –Dla-dlaczego Himuro mnie nie lubi?
Zapadła dłuższa chwila krępującej ciszy. Kagami westchnął
ciężko, kryjąc twarz w dłoniach. Kuroko nie zadawał więcej pytań. Czekał. Po
prostu czekał. I to czekanie było dla niego najgorsze; nie wiedział, co powie
Kagami, czy te słowa przyniosą mu ulgę.
-To nie tak, że zrobiłeś mu
coś złego – oznajmił w końcu.
-Nie? – Kuroko uniósł brew.
–Ale powiedział ci, że masz przyjechać beze mnie. Co się wydarzyło między tobą
a Himuro?
Kagami wstał i podszedł do okna. Zaczął nerwowo
spacerować tam i z powrotem, czochrając sobie włosy. Kuroko nie potrzebował
więcej słów. To, ja dziwnie zachowywał się Kagami, od kiedy spotkał Himuro w
Japonii przed Winter Cup, to, że chcieli przestać być „braćmi”, nocne telefony,
wszystko nagle miało sens.
-Jak długo? – zapytał tylko.
-Dwa miesiące przed moim
wyjazdem ze Stanów się rozstaliśmy. Rozstaliśmy – prychnął. –Nigdy nie byliśmy razem,
od tego powinienem zacząć. To był tylko seks. Tylko seks – Kagami oparł czoło o
szybę, czując, jak chłodne szkło łagodzi jego rozpaloną skórę.
-Tylko seks – powtórzył
spokojnie Kuroko, mocno zaciskając dłonie na swoich kolanach. –Ty i Himuro
mieliście relację tego typu?
-Obaj się pogubiliśmy –
Kagami spoglądał na miasto, chociaż w szkle widział odbicie Kuroko. –Tak bardzo
się pogubiliśmy. To po prostu się stało kilka razy. Zapomnienie, tak możesz to
tak nazwać. Zapomnienie. Gdy przyjechałem do Japonii… wyrzuciłem to z pamięci.
Nawet nie chcę wiedzieć, co o mnie teraz myślisz – zaśmiał się ponuro.
Kuroko powoli podniósł się i podszedł do Kagami’ego. Bez
słowa przytulił się do jego pleców, obejmując chłopaka w pasie. Ukrył twarz
pomiędzy jego łopatkami i przez chwilę pozwolił sobie oddychać tylko nim. Nie
chciał myśleć o bezuczuciowym seksie, jaki połączył Kagami’ego i Himuro. Nie
chciał myśleć o tym, co musiał czuć Himuro, kiedy Kagami wychodził po wszystkim
tak, jak gdyby nic się nie stało. Wiedział, że jemu samemu to złamałoby serce.
Wiedział, że Himuro kocha Kagami’ego równie mocno, jak on. Gdyby go nie kochał,
nie starałby się go odzyskać, w tak pokrętny sposób, jak porzucenie bycia
braćmi i wzajemna rywalizacja na tak okrutnym poziomie. Obaj musieli się
naprawdę pogubić.
-Himuro myśli, że sypiasz
teraz ze mną – domyślił się Kuroko. –A odkąd mieszkam u ciebie, musiał naprawdę
mnie znienawidzić.
-Nie ma powodów, żeby cię
nienawidzić – Kagami zerknął na niego przez ramię; nakrył dłonią dłonie Kuroko,
które ten splótł na jego brzuchu. –Nie zrobiliśmy nic złego.
-Nawet, jeśli chciałbym,
żebyśmy zrobili? – zapytał Kuroko wprost.
Kagami obejrzał się na niego
przez ramię i przez kilka długich sekund po prostu na niego patrzył. Kuroko nie
spuścił wzroku; odwzajemniał spojrzenie, spokojnie, z pełną świadomością tego,
co powiedział i co miał tym samym na myśli.
-Kuroko – Kagami przełknął
ślinę. –Czy ty właśnie zasugerowałeś, że chcesz iść ze mną do łóżka?
-Mój Boże, a już myślałem,
że za chwilę będę musiał sobie zawiesić kartkę na szyi – mruknął Kuroko. –Tak,
Kagami. Właśnie to zasugerowałem.
-Oi, to nie jest temat do
żartów – burknął As Seirin.
-Czy wyglądam, jakbym
żartował, Kagami? – Kuroko uniósł lekko jedną brew.
Kagami nie odpowiedział. Wpatrywał się w niego, nie do
końca nadążając za tempem akcji. Miał wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy mu
z piersi. Od dawna, od czasu ich pocałunku na kanapie, miał ochotę znaleźć się
w nim, znów usłyszeć jego jęki. Ale przede wszystkim chciał być najbliżej Kuroko,
jak tylko mógł. Wiedział jednak, że to nie powinno mieć miejsca; miał chronić
Kuroko, a nie sypiać z nim. Gdyby Seirin dowiedziało się, jaka relacja ich
połączyła, na pewno by ich rozdzielili. To przecież nie powinno mieć miejsca,
nie między dwoma chłopakami…
-Przestać myśleć, Kagami, bo
cię rozboli głowa – Kuroko dotknął dłonią jego policzka. Uśmiechnął się,
czując, jak jego chłodne palce rozgrzewają się ciepłem przyjaciela.
-Nie wiesz, o czym mówisz –
mruknął Kagami. –Już kiedyś ci powiedziałem. Żałowałbyś tego. Sprawiłbym ci
tylko ból.
-Proszę, nie porównuj mnie
do Himuro – powiedział Kuroko ostrzej, aniżeli zamierzał. Zaskoczył go tym
tonem; Kagami wyglądał tak, jak gdyby ktoś wylał na niego wiadro zimnej wody.
–Nie dowiem się, czy będę żałował, czy będę szczęśliwy, dopóki nie spróbuję.
-Kuroko…
-Kagami! – krzyknął. -Czy aż
tak cię obrzydzam…? – zapytał już ciszej.
Nie odpowiedział. Rzucił się na niego, czując, że dłużej
tego nie zniesie. Jego wargi niemal zmiażdżyły wargi Kuroko, ale ten wydał z
siebie tylko zadowolone mruczenie, nim mocno wczepił się w jego koszulkę.
Pocałunek był gwałtowny i chaotyczny; nie było w nim miejsca dla czułości,
tylko spalające ich obu pragnienie. Kagami przesunął dłońmi po plecach Kuroko,
podczas gdy ten pociągnął do w dół.
-Łóżko, Taiga. Chcę to
zrobić w łóżku, nie na podłodze – szepnął mu do ucha. Kagami zauważył, że
dłonie Kuroko drżą. Złapał go za rękę i pociągnął do swojego pokoju. I chociaż
w mieszkaniu byli sami, zamknął za nimi drzwi i przekręcił w nich klucz. Włączył
małą lampkę na biurku i w jej słabym świetle spojrzał na Kuroko, który usiadł
na brzegu łóżka i zaczął się rozbierać, jak gdyby nigdy nic. Bez słowa poszedł
w jego ślady. Może kiedyś, w innym czasie i miejscu, będą mieć okazję rozebrać
się nawzajem, ale dziś liczył się czas.
Kagami w samych bokserkach, zbliżył się do łóżka, a
Kuroko wyciągnął ku niemu ramiona. Po chwili znów się całowali, tym razem
jednak delikatniej i spokojniej, a ich dłonie poznawały nawzajem swoje ciała.
Nie potrzebowali słów, by wiedzieć, gdzie ten drugi pragnie być dotykany.
-Robiłeś to już kiedyś? –
wymamrotał Kagami, czując, jak Kuroko mocno, wręcz rozpaczliwie, ociera się o
niego biodrami. –Jeśli ktoś inny cię miał, nie będę się powstrzymywać.
Kuroko jęknął mu prosto do
ust. Wzrok miał zamglony, a na policzkach zakwitł rumieniec. W kącikach oczu
miał łzy.
-Nie. Z nikim nie byłem –
wymamrotał, wiedząc, ze gdyby skłamał, Kagami mógłby niechcący wyrządzić mu
krzywdę.
Paradoksalnie, te słowa
sprawiły, że Kagami podniecił się jeszcze bardziej. Nie dawała mu spokoju myśl,
że to on pierwszy będzie dotykać Kuroko, poznawać jego ciało, słyszeć jego
jęki. Przypuszczał, że Kuroko był kiedyś z Aomine, ale widocznie mylił się. I
był z tego powodu bardzo szczęśliwy.
-Będę delikatny – obiecał
Kagami, chociaż wiedział, że to będzie dla niego wyzwanie.
-Nie musisz – Kuroko zaczął
obsypywać pocałunkami jego ramiona i obojczyki. –Nie jestem z porcelany, Taiga…
Kagami odpowiedział mu pocałunkiem; Kuroko leżał pod nim
nagi, zawstydzony, ale pewny tego, czego chciał. Ich wargi ścierały się w
pocałunkach, które udowadniały, że temu drugiemu wciąż mało. Fala uczuć, jaka
rozlała się w mniejszym chłopaku, była niczym powódź, porywająca wszystko za
sobą. Liczył się tylko Kagami, jego bliskość, ciepło, zapach. Uniósł głowę i
poczuł, jak Taiga powoli przeczesuje mu palcami włosy. Jęknął; nigdy nie
przypuszczał, że ten czuły gest kiedykolwiek nabierze jeszcze większego
znaczenia.
Kiedy Kuroko poczuł w sobie palec Kagami’ego, jęknął
głośno i boleśnie. Szeroko otwartymi oczami spojrzał na niego, podczas kiedy
ten gorącymi wargami dotknął jego nosa.
-Przepraszam, Tetsu –
szepnął.
Kuroko tylko szybko pokręcił głową, niezdolny do
wypowiedzenia żadnego konkretnego zdania. Oddychał płytko, wyginając lekko swoje
ciało i próbując się dostosować do nowych warunków. Czuł na sobie wargi
Kagami’ego, które niosły ukojenie i pociechę. Bał się, że mimo najlepszych
chęci, może być do tego anatomicznie niedopasowany.
-Rozluźnij się, proszę –
Kagami wyszeptał mu te słowa prosto do ucha, a Kuroko poczuł, jak jego ciało
przeszywa przyjemny dreszcz. Wtulił nos w szyję swojego partnera, który zaczął
ostrożnie poruszać w nim palcem.
-Nie jesteś zły, że
jestem…niegotowy? – burknął, zawstydzony.
-Nie mów głupot – zasugerował Kagami, całując go namiętnie.
Był rozpalony i coraz ciężej było mu się skupić na tym, co mówi i myśli. Całą
uwagę poświęcał drobnemu ciału, które leżało pod nim.
-Nie chcę cię… rozczarować –
Kuroko żachnął się i wbił paznokcie w ramię partnera.
-Nigdy mnie nie
rozczarujesz, Tetsu.
Kiedy do pierwszego palca dołączył drugi, Kuroko zagryzł
dolną wargę i przechylił głowę na bok. Powoli przestawał czuć ból, za to rosło
pożądanie i ekscytacja nieznanym, chociaż wciąż odczuwał lekki dyskomfort.
To wtedy Kagami go dotknął. Poczuł, jak jego ogromna dłoń
zaciska się na jego męskości i zaczyna szybko poruszać. Kuroko był w stanie
tylko głośno jęknąć, a jego zamglone oczy wpatrywały się w profil Kagami’ego.
Nigdy nie przypuszczał, że on potrafi nie tylko skupić się tak mocno, ale
również kontrolować, podczas kiedy Kuroko powoli tracił kontakt z
rzeczywistością. Miał wrażenie, że jego ciało unosi się i unosi, coraz wyżej i
wyżej. Dopiero po chwili zrozumiał, że to on sam wypycha biodra do góry.
Kagami sięgnął po kilka poduszek i podsunął mu je pod
biodra. Kuroko zamrugał, zaskoczony, ale wkrótce zauważył, że dzięki temu jest
mu wygodniej. Przesunął palcami po policzku Kagami’ego, a ten pocałował go
palec.
-Przez chwilę będzie bolało
– powiedział, a Kuroko wychwycił w jego głosie troskę. –Tetsu, wiesz, że mogę
cię skrzywdzić. Krzyknij „stop”, jeśli będziesz chciał, żebym przestał – dodał.
Kuroko skinął głową. To już, to miało stać
się za chwilę. I chociaż skupiony był na tym, że za chwilę on i Kagami będą tak
blisko, jak tylko może być dwoje ludzi, gdzieś w środku był przerażony.
-Co-co mam zrobić z nogami?
– wyszeptał, czując się dziwnie, kiedy tak po prostu opierał się stopami o
materac.
-Obejmij mnie nimi. Nie bój
się, Tetsu – dodał Kagami, jakby wiedział, o czym myśli.
Miał rację. Kiedy Kuroko poczuł, jak Kagami wsuwa
się w niego powoli, cały strach i niepewność nagle wyparowały. Otoczył jego
biodra swoimi nogami, przyciągając go bliżej. Kagami pochylił się i nakrył
wargami jego wargi, chłonąc każde ciche stęknięcie i każdy jęk, jaki wyrwał się
Kuroko z gardła.
-Bardzo boli? – Kagami
znieruchomiał, czując, jak ciało Kuroko rozpaczliwie próbuje się do niego
dopasować. Tetsuya tylko pokręcił głową.
-N-nie patrz – poprosił,
odwracając wzrok.
-Chcę patrzeć. Będę patrzeć
– Taiga pocałował go, a kciukiem otarł łzę, która pojawiła się w kąciku oka
Kuroko. –Jesteś mój.
-T-twój? – Kuroko pomyślał,
że brzmi to dosyć szalenie, ale spodobało mu się to. Chciał należeć do
Kagami’ego.
-Mój. Mój – szeptał,
poruszając się w nim powoli.
Kuroko wygiął się lekko, gdyż natłok doznań go
przytłaczał. Miał wrażenie, że w pokoju nagle brakuje tlenu. Wszystkim, co było
teraz dla niego ważne, był Kagami. Jego cały świat zaczynał i kończył się na
tych dużych dłoniach, wilgotnych wargach i miarowym, delikatnym ruchu, który
wypełniał go po brzegi. Ale najważniejsze było to, że zalało go poczucie
bezpieczeństwa i przynależności. To, czego zawsze szukał w swoim życiu i czego
dotychczas nie znalazł w całości, nagle okazało się takie proste; to był
Kagami. Tyle i aż tyle.
-Kocham cię – wyznał,
obejmując go za szyję i wtulając się w chłopaka mocno. –Kocham cię, Taiga.
-Ja ciebie też, Tetsu –
Kagami czuł, że za chwilę serce wyskoczy mu z piersi. Dopiero kiedy usłyszał te
słowa zrozumiał, że wiedział to od tak dawna, ale nie dopuszczał tych uczuć do
głosu. Byli partnerami na boisku, przyjaciółmi poza nim, ale teraz przenosili
znajomość na całkiem inny poziom, nieznany im obu.
-Ja…zaraz – Kuroko szarpnął
się, kiedy zaczęły łapać go skurcze. Kagami uspokajał go pocałunkami, chociaż
sam był coraz bliżej krawędzi.
A kiedy obaj wreszcie spadli w otchłań, wtulili się w
siebie nawzajem tak, jakby wszystko dookoła nich przestało istnieć.
Shōgo Haizaki kopnął kubeł na śmieci i z satysfakcją
patrzył, jak ten przewraca się, a odpadki wysypują się na chodnik. W słabym
świetle ulicznej lampy rozejrzał się dookoła, nie bardzo ogarniając, gdzie
jest. Pamiętał tylko imprezę i cycatą brunetkę, która się do niego dobierała i
którą zaliczyłby w toalecie, gdyby nie to, że jej facet się odnalazł. Wdali się
w bójkę i to jego wywalono z pubu. Dobrze, że miał ze sobą kasę, dzięki której
zaliczył parę barów po drodze. Przez wzgląd na wzrost, posturę i ekspresję
twarzy, nikt nie śmiał pytać go o wiek, gdy kupował alkohol, co skoczyło się
tym, że znalazł się w nieznanym sobie rejonie Tokio w środku nocy, bez
telefonu, za to pijany jak bela.
-Kurwa, co to ja… -
zamruczał, rozglądając się dookoła. –Chwilaaaaa.
Gdyby miał telefon, zadzwoniłby do Aomine. Daiki może dał
mu w mordę jakiś czas temu, ale należał do osób, na których, mimo wszystko,
można było polegać. Chociaż Shōgo słyszał, że ostatnio wielki, „tylko ja mogę
pokonać siebie” Aomine Daiki dał się usidlić jakieś dziewczynie. Kojarzył
Sumire z gimnazjum, ale zapamiętał ją raczej jako szarą myszkę, która nie
pasowała do kolesia z kompleksem Boga.
-Kto by pomyślał, że ze
wszystkich osób na świecie, właśnie ciebie spotkam? – usłyszał za sobą.
Obrócił się i zatoczył.
Czyjeś ręce go podtrzymały.
-Znam cię – mruknął Haizaki.
–Jesteś…
-Ciiicho – szepnął głos, a
chłopak poczuł ukłucie w okolicach szyi.
Shōgo Haizaki pozwolił, by
objęła go ciemność.
Nad ranem Kuroko obudził się w objęciach Kagami’ego.
Światło, które wpadało przez niedociągnięte żaluzje drażniło go w oczy, ale nie
aż tak, jak obolałe ciało. Poruszył się, ale Kagami tylko mocniej przyciągnął
go do siebie i westchnął mu prosto w kark.
Kuroko właśnie odnalazł nową
definicję szczęścia.
Nie wiedział, że tej nocy
czyjeś szczęście dobiegło końca.
W rozdziale wykorzystano piosenkę „Need you now” (Lady
Antebellum) oraz „Dark Horse” (Katy Perry).