Aomine wyszedł ze szkoły i
spojrzał w niebo; zasnute granatowymi chmurami nie wróżyło nic dobrego, więc
szybkim krokiem skierował się do domu. Czuł, jak zimny, przenikliwy wiatr
szarpie jego ubraniem, próbując dostać się pod spód. Uczucie przypominało
dźganie tysiącami igieł w wrażliwą skórę; objął się ramionami, przyspieszając.
Pod koniec, kiedy zrobiło się ciemno, a z nieba lunął deszcz, już biegł.
Kiedy dotarł do domu Sumire, odetchnął z ulgą. Sięgnął do
torby po klucze i włożył je do zamka. Ku jego zdumieniu, nie wydał z siebie charakterystycznego
dźwięku, a drzwi okazały się być otwarte. Poczuł się zaniepokojony. Wszedł do
środka.
-Sumire? – zawołał, odkładając torbę.
Nic nie usłyszał. Czując, jak coraz szybciej bije mu serce,
wszedł głębiej i zatrzymał się w pół kroku.
Nic w mieszkaniu
nie było takie, jak pamiętał. Podłogę pokrywała warstwa kurzu, gruba na co
najmniej kilka centymetrów. Meble zsunięte były przesunięte w róg i przykryte
folią ochronną. W kątach i z lampy zwisały pajęczyny, które smętnie powiewały w
przeciągu.
Wszystko wyglądało tak, jakby od dobrych kilku lat nikt
tutaj nie mieszkał.
Aomine obrócił się dookoła siebie, czując, jak traci nad
sobą kontrolę.
-Sumire?! Sumire, gdzie jesteś?! – zawołał.
-Ona cię nie słyszy – zanucił ktoś.
Aomine obrócił się gwałtownie i stanął twarzą w twarz z
Akashim. Jego były kapitan miał na sobie zakrwawiony strój, a w ręce trzymał
nóż, cały skąpany we krwi. Akashi bawił się… włosami. Aomine wiedział, że to
włosy Sumire; gdzieś w głębi serca po prostu to czuł.
-Co jej zrobiłeś? – zapytał, cofając się krok.
-To, co reszcie – zaśmiał się Akashi, okręcając się dookoła
własnej osi. Kilka kropel krwi z noża spadło na folię i spłynęło w dół,
rzeźbiąc drogę w kurzu. –Dodałem ją do mojej kolekcji.
-Akashi, gdzie jest Sumire? – powtórzył Aomine. –Oddaj mi
ją!
-Ale jesteś samolubny. Zawsze byłeś. Nuda. To ja jestem
Cesarzem – mruknął Akashi, ale nożem pokazał mu coś za jego plecami.
Obracał się
powoli, wiedząc, co zobaczy. Mimo to nie był gotów. Kiedy zauważył Sumire,
leżącą pod ścianą, jego żołądek podniósł się do gardła.
Dziewczyna
nie miała połowy twarzy; zamiast oczu ziały czarne dziury, kolejna była w
miejscu nosa. Spomiędzy pobitych i popękanych warg wypływała krew, która
tworzyła kałużę dookoła jej głowy. Ręce i nogi miała rozrzucone, niczym
porzucona kukiełka. Widząc krew między jej udami, Aomine zawył niczym ranne
zwierzę, jakby to jego zgwałcono.
-Krzyczała twoje imię – szepnął mu Akashi do ucha. –Tak
bardzo chciała, żebyś do niej przyszedł. Potem tylko płakała i powtarzała, że
cię kocha. Każdy, kto cię kocha, umiera, wiesz o tym? – Cesarz zachichotał,
przecinając sobie nożem nadgarstki. Krew spłynęła na ziemię. –To piękne,
prawda? Śmierć.
-Nie, nie, nie – Aomine podniósł się. Musiał wyjść z tego
domu. –To tylko sen. Sen.
-Co jest snem, a co jawą, Daiki? – zapytał go Akashi,
klękając obok martwego ciała Sumire. –Czy miłość jest jawą, a śmierć snem? Skąd
wiesz, że nie jesteś martwy, jak reszta? A śnisz dalej, tak, jak gdyby nic ci
się nie stało? – jego dłoń powoli pogładziła to, co zostało z pociętego
policzka dziewczyny. Uniósł palce do ust i zlizał z nich krew.
Aomine
wybiegł z domu i znów zatrzymał się w pół kroku, jakby zderzył się z czymś
niewidzialnym. Zamiast na ulicy, przy której mieszkali, był teraz na cmentarzu.
Dom za jego plecami znikł. Otaczały go tylko nagrobki i zmarli przyjaciele. Ich
ciała, w zaawansowanym stopniu rozkładu, pachniały charakterystycznie, jak
gnijące mięso. Bzyczenie much, które ich otaczały, doprowadzały Aomine do
szaleństwa. Skóra odpadała z ich ciał, z plaskiem upadając na ziemię. Wypełzały
z niej robaki, które szybko rozpierzchały się dookoła.
-Dołącz do nas – polecił mu Midorima, który wyglądał tak,
jakby ktoś wbił w niego nóż setki razy. –Czekamy na ciebie, Aomine.
-Pokolenie Cudów znów będzie razem – dodał Kise, patrząc na
niego czarnymi oczodołami, z których wychodziły białe robaczki.
-Brakuje mi ciebie – szepnęła Momoi, dotykając go chłodnymi
palcami.
-Bądź znów moim światłem – dodał Kuroko, któremu wnętrzności
wypadały przez rozcięty brzuch. Drobną dłonią dotknął jego twarzy, zostawiając
na niej krwawy odcisk swoich palców.
Aomine
poderwał się z krzykiem. Był cały mokry; miał wrażenie, że smród gnijących ciał
i krwi przylgnął do niego na stałe. Nie mógł zaczerpnąć tchu; jego gardło było
ściśnięte tak mocno, jakby ktoś zacisnął na nim żelazną obręcz. Rozpaczliwie
próbował zaczerpnąć powietrza, ale nie potrafił.
-Daiki – poczuł nagle, jak obejmują go ramiona Sumire.
–Daiki, jestem tutaj. To był tylko sen.
Odwrócił głowę i spojrzał na nią. Była blada, ale spoglądała
na niego twardo.
-Skup się, Daiki. Wdech, wydech. Spokojnie. To tylko sen.
Położyła dłoń na jego sercu, a on poczuł, jak powoli coś go
ogrzewa. Gardło rozluźniło się na tyle, by mógł ze świstem wciągnąć do płuc
powietrze. To było jak zbawienie, chociaż każdy oddech sprawiał mu ból.
-Wdech… i wydech. Szszsz, spokojnie. Tak, dobrze. Jeszcze
raz. Wdech… i wydech. Nie, nie za szybko. Powoli. Hiperwentylujesz się, Daiki –
oznajmiła. Zachowywała zimną krew, chociaż sama była przerażona. Jego sny były
coraz gorsze. –Wdech. Wydech. Wolniej.
-Będę rzygać – jęknął, wyskakując z łóżka.
W ostatniej
chwili dotarł do łazienki. Wsadził głowę do muszli i pozwolił ciału odreagować
sen.
Sumire
słyszała, jak targają nim mdłości. Przyniosła z kuchni szklankę wody i
postawiła na pralce, a potem zamoczyła ręcznik i położyła mu na karku. Aomine
cały czas wymiotował, chociaż nie miał już czym. Mimo to, jego ciałem wciąż
wstrząsały torsje, po których przychodziła kolej na dreszcze. Dziewczyna dotknęła
dłonią jego czoła.
-Nie walcz z tym – poradziła, głaszcząc go po wilgotnej i
rozpalonej skórze. Kawałkiem ręcznika otarła mu czoło. –Szszsz, wyrzuć z siebie
wszystko.
Aomine drżał tak, jakby miał atak padaczki. Nie panował nad
swoim ciałem i to go przerażało. Jakby nie należało już do niego, słabe i
ułomne. Ciało, które przez tyle lat ćwiczył i opanował do perfekcji, teraz
odmawiało posłuszeństwa. Czuł się słaby, jak dziecko.
-Oddychaj, Daiki – głos Sumire był jedyną rzeczą, która
trzymała go na powierzchni i nie pozwalała osunąć się w ciemność.
Kiedy
przestały go męczyć mdłości, oparł się czołem o chłodny brzeg toalety i zamknął
oczy. Oddychał szybko, ale już nie tak panicznie. Sumire podała mu szklankę
wody.
-Małymi łykami, przepłucz gardło – poleciła.
Był jej
wdzięczny, kiedy go objęła. Ciepło powoli rozpływało się po jego ciele, a wraz
z nim odzyskiwał nad nim kontrolę. Otoczył go zapach Sumire; woń kwiatów,
słońca, miłości. To wyparło z jego płuc zapach gnijących ciał.
-Co ci się śniło? – zapytała, całując go w skroń. Nawet nie
zdawał sobie spawy z tego, że obejmuje go tak mocno i że kołysze go lekko w
swoich ramionach. To działało na Aomine strasznie kojąco.
-Oni wszyscy. Martwi. Gnijący – wymamrotał, odruchowo
chowając twarz na jej szyi. –I ty. Ty. Martwa – mocno wczepił się dłońmi w jej
ubranie; tak kurczowo zaciskał palce, że aż
czuła, jak jego paznokcie wbijają się w jej skórę. –Nie zostawiaj mnie,
Sumire. Nie zostawiaj mnie…
-Nigdy cie nie zostawię – pocałowała go mocno w czoło, a
potem lekko w usta. –Słyszysz, Daiki? Zawsze będę przy tobie.
Pomogła mu
wziąć prysznic i założyć świeże ubranie. Chociaż bronił się, jak umiał, Sumire
wcisnęła w niego środki nasenne i herbatę ziołową, po których wreszcie zasnął.
Ona jednak leżała obok, nie potrafiąc pójść w jego ślady. Obserwowała Aomine,
który leżał, w końcu spokojny, z pięścią wciąż zaciśniętą na jej koszulce,
jakby bał się, że zostawi go, gdy zaśnie. Delikatnie głaskała go po włosach,
wsłuchując się w jego głęboki oddech.
-Kocham cię – szepnęła, ciesząc się, że jej nie słyszy.
Gdy Aomine
się obudził, Sumire leżała obok, zwinięta w kłębek. Była blada, a wręcz
wyglądała, jakby jej skóra miała barwę wosku. Oddychała ciężko, przyciskając
dłoń do brzucha.
-Sumire – zaniepokoił się, nachylając się nad nią. –Sumire,
co jest?
-Nic, Daiki – uśmiechnęła się z trudem. –Daj mi dzisiaj
spać, okej? – poprosiła, wtulając się w poduszkę. –Proszę. Po prostu daj mi
spokój.
-Czy w nocy zrobiłem coś nie tak? Sumire, ja…ja przepraszam,
nie powinienem cię wciągać w to wszystko – powiedział bez wahania. –Nie bądź
zła.
-Daiki – pocałowała go w ramię, które miał obok jej twarzy i
zamknęła oczy. –Nie jestem na ciebie zła. Tylko źle się czuję. Poleżę dzisiaj.
-Okej. Okej.
Wyszedł z
ich pokoju (od kiedy myślał o tym pokoju jako o ich wspólnym?) i złapał swoje
ubrania z suszarki. Myślał intensywnie, czy Sumire mogła się czymś od niego
zarazić. Ale czym? Co prawda, rzygał w nocy jak kot, ale rano czuł się dobrze,
więc nie powinno to być zaraźliwe. A może Sumire źle się czuła, bo się nie
wyspała? Co robić?
Nigdy nie
musiał się nikim opiekować. Dbał tylko o siebie i o to, żeby mieć co jeść. Nie
potrafił nawet nic ugotować; jego zdolności kulinarne ograniczały się do
robienia kanapek. A Sumire pewnie nie miała ochoty na kanapki. Wyszedł do
sklepu po świeże pieczywo i zakupy. Co prawda, nie wiedział, co kupić, więc
wrzucił do koszyka to, co przyszło mu do głowy. Gdy wrócił, Sumire wciąż leżała
w łóżku. Nie drgnęła nawet.
Aomine
zerknął na zegarek. Prawie dochodziło południe. Nie chciał dzwonić do rodziców,
bo ci pewnie znów zaczęliby panikować. Zamiast tego zadzwonił do Kuroko. Musiał
odczekać dłuższą chwilę, nim przyjaciel odebrał.
-Aomine, nie mam teraz czasu – powiedział przepraszająco.
–Właśnie pomagam Kagami’emu gotować obiad.
-Okej, Tetsu, mam tylko krótkie pytanie – Daiki wychylił się
z pokoju, słysząc kroki Sumire, ale dziewczyna tylko weszła do łazienki. –Co
mogę robić, jak ktoś jest chory?
-Nie panikować – poradził z powagą Kuroko. –Jakie masz
objawy?
-Nie ja. Sumire. Od rana nie wstała z łóżka. Raz tylko, żeby
iść do łazienki. Jest blada i w ogóle.
-Och, rozumiem – Aomine słyszał, jak po drugiej stronie
słuchawki Kuroko pyta o coś Kagami’ego. –Taiga mówi, żebyś zrobił dla niej
zupę. Może Sumire ma te dni?
-Te dni? – Aomine uniósł brwi wysoko.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Słyszał, jak Kuroko
oddycha ciężko.
-Zadzwoń do Kise, Aomine. Kise ma siostry. On ci pomoże.
Kagami mówi, że jeśli chcesz to możemy popołudniu do was zajrzeć.
Kiedy
Kuroko się rozłączył po tym jak uzgodnili, o której przyjdą, Aomine podrapał
się w tył głowy. W końcu jednak, z ciężkim westchnięciem, zadzwonił do Kise.
-Aominecchi! – usłyszał radośnie z drugiej strony.
–Widzieliśmy się dwa dni temu a ty dzwonisz tak szybko! Coś się stało? Chcesz
się spotkać? Pograć w kosza?
-Tak. Nie. Czekaj, Kise – mruknął. –Masz siostry, prawda?
Opiekowałeś się kiedyś nimi?
-Oczywiście, Aominecchi! Jestem najlepszym bratem pod
słońcem!
-Więc przyjedź tutaj – wymamrotał Aomine. –Nie wiem, czy dam
sobie sam radę.
-Powtórz, Aominecchi! Czyżbyś mnie potrzebował?
-Cholera, Kise. Nie jest mi do śmiechu! Coś jest nie tak z
Sumire! – wyrzucił z siebie.
Kise zjawił
się u niego dosyć szybko. Stanął na progu razem z Kasamatsu, który jednak
powiedział, że ma coś do załatwienia, więc zostawia ich samych. Zabronił
również Kise opuszczania domu dopóty, dopóki po niego nie przyjedzie. A potem
wyjął z bagażnika auta kosz owoców, który kazał przekazać Sumire.
-Twój były kapitan jest strasznie opiekuńczy – powiedział
Aomine, prowadząc Kise do kuchni.
-Jest po prostu cudowny – Kise uśmiechnął się lekko.
–Mieszkam teraz u niego. Czuję się w jego domu bezpieczniej, jest też
spokojniej.
Aomine
zerknął na niego przez ramię. Faktycznie, Kise wyglądał trochę inaczej. Jakby
pomimo tej burzy, która działa się dookoła nich, on gdzieś, nawet jeśli w
oddali, widział światło nadziei. I kierował się ku niemu.
-Więc? – gdy zamknęli się w kuchni, Aomine oparł się o blat,
podczas gdy Kise usiadł. –O co chodzi z tymi dniami? To jakiś babski kod?
Kise zarumienił się uroczo. Spojrzał na Aomine zatroskany.
-Aominecchi… czy ty śpisz na lekcjach biologii?
-Przeważnie tak, Sakurai daje m swoje notatki, a co?
-No tak. A czytasz je chociaż?
-Nie.
-To wiele wyjaśnia.
Kise zaczął
mu powoli tłumaczyć, czym jest menstruacja. Oczywiście, dorzucał „z
doświadczenia” to, co mówiły mu siostry. Z każdym jego słowem Aomine robił się
coraz bledszy, aż w końcu z rozmachem klapnął na podłodze, wpatrując się w Kise
z przerażeniem.
-One… co?! I żyją?! – Aomine zamachał ręką na wysokości
swojego brzucha.
-Noo. Ledwo, ale żyją.
-Boże, przecież to jakaś magia. I nie umierają?!
Kise pokręcił przecząco głową.
Wstał z krzesła i zajrzał do lodówki.
-Może zrobimy dla Sumirecchi coś do jedzenia? Mówiłeś, że od
rana nic nie jadła.
-No nie – Aomine, wciąż w szoku, podniósł się i potarł twarz
dłonią. –Jezu Chryste.
-Kosmos, co nie? – zapytał Kise, dla którego ten temat nie
był niczym nowym. Czuł się teraz taki doświadczony i mądry, jak jeszcze nigdy.
–Nauczyłeś się gotować, Aominecchi?
-Nie – mruknął. –Dalej tylko kanapki robię. A ty?
-Mam mamę, dwie siostry, a teraz jeszcze Kasamatsucchi. Nie
ma potrzeby, żebym uczył się gotować. Ale zrobienie zupy chyba nie powinno być
ciężkie, prawda?
-Co ty. To tylko zupa – machnął lekceważąco ręką.
Zaczęli
grzebać w szafkach. W końcu znaleźli ogromny garnek, który do połowy napełnili
wodą. Kise wyjął z lodówki warzywa i przyjrzał im się krytycznie.
-Trzeba je chyba pokroić?
-Chyba tak. Tak robili w reklamie.
-Hm. Ale jeśli Sumirecchi źle się czuje, to może nie chcieć
kawałków warzyw w swojej zupie.
-Czekaj, włożymy je do czegoś, a potem wyjmiemy!
-Dobry pomysł!
Dobre pół
godziny zastanawiali się, co włożyć do garnka, ale w końcu im się udało.
Zadowoleni z siebie, stali nad zupą i przyglądali się jej bulgocącej
powierzchni. Entuzjazm i kontemplację przerwał im dzwonek do drzwi. Aomine
poszedł otworzyć, nim goście obudzą Sumire.
-Yo, Tetsu – przywitał się z Kuroko, a Kagami’emu skinął
głową.
-Co tutaj tak pachnie? – skrzywił się As Seirin, idąc za
Aomine do kuchni. W całym mieszkaniu unosił się zapach porównywalny do zapachu
mokradeł letnią porą.
-Gotowaliśmy zupę – pochwalił się Aomine, a Kise uniósł
kciuk.
-Boże, z tygodniowych skarpetek? – mruknął Kagami, a Kuroko
otworzył okna w kuchni. –Chcesz zabić swoją dziewczynę?!
-Nie wiem, o co ci chodzi – warknął Aomine, a Kise zrobił
obrażoną minę.
-Kagamicchi, robiliśmy wszystko tak, jak powinno się robić
zupę!
Kagami tylko pokręcił głową i sięgnął po jeden z fartuszków,
wiszących na drzwiach. Zawiązał go i pierwszym, co zrobił, było wylanie
eksperymentu kulinarnego do zlewu, nim przyjdzie mu do głowy ogłosić
niepodległość.
-Patrzcie i uczcie się – oznajmił, zadzierając nos do góry.
Podczas
kiedy on gotował, Kuroko siedział przy stole i lekko machał nogami w powietrzu.
Przyglądał się Aomine z umiarkowanym zaciekawieniem.
-Kise ci wszystko wyjaśnił, Aomine? – zapytał.
-Taaa… Wolałem tego nie wiedzieć – odparł, trąc dłonią
twarz.
-Jesteś taki głupi, Aomine – prychnął Kagami.
-Odezwał się!
-Chciałem tylko przypomnieć, że ostatnio narysowałeś na
biologii nerki tam, gdzie normalnie są płuca, Kagami – dodał cicho Kuroko.
-Oj tam, oj tam! Poza tym, może dziewczyna Aomine nie ma
tych dni – przy tych słowach Kagami lekko się zarumienił – ale jest w ciąży?
W kuchni
zapadła przytłaczająca cisza. A kiedy Aomine nie odzywał się przez dłuższą
chwilę, pozostała trójka spojrzała na niego niemo.
-Nie…
-…mów…
-… że…
-To… to jest możliwe? Nawet…jeśli uprawialiśmy seks tylko
kilka razy? – zapytał głucho Aomine.
-Wychodzę – jęknął Kagami. –Zaniżasz IQ całemu Tokio!
-Aomine, jakim cudem skończyłeś szkołę? – Kuroko, na swój
sposób, podziwiał umiejętności Aomine w uciekaniu przed systemem edukacji.
-Boże, biedna Sumirecchi! – Kise pociągnął nosem. –Oby
maleństwo miało więcej oleju w głowie niż jego tata!
-Dajcie spokój, to przecież niemożliwe – Aomine żachnął się.
–Prawda? Wkręcacie mnie, prawda?
-Wychodzę – Kagami odłożył fartuszek. –Zupa jest gotowa.
Aczkolwiek nie wiem, czy tej biednej dziewczynie nie trzeba księdza i
ostatniego namaszczenia.
-Biedna Hana – westchnął Kuroko, również wstając.
-Będziemy wujkami – szlochał Kise.
-Chodź, Kise. Aomine musi porozmawiać z Haną – Kuroko jako
jedyny zachował spokój, chociaż kąciki jego ust niebezpiecznie drgały, jakby
walczył z wybuchem śmiechu.
Kiedy
wyszli, Aomine usiadł przy stole i przez chwilę wpatrywał się w blat. Na samą
myśl o tym, że Sumire może być w ciąży, w ciąży z nim, robiło mu się
niedobrze z nerwów. Nie tak, że był zły na siebie, albo, co gorsza, na nią. Nie
był zły. Był przerażony. Tak bardzo skupił się na tym, żeby żyć dniem
dzisiejszym, że zapomniał o konsekwencjach. Nigdy nie był dobry w myśleniu na
przód, ale tym razem swoją nieodpowiedzialnością ściągnął w dół inną osobę.
Z
westchnieniem nalał zupy do miski i zaniósł ją do sypialni. Sumire leżała,
skulona, na jego połowie łóżka, co trochę go rozczuliło. Wyglądała, jakby
spała, ale gdy tylko wszedł do środka, usiadła i przetarła oczy.
-Słyszałam głosy….
-Obudziliśmy cię? Przepraszam – jego głos był teraz cichy,
opanowany. Nie był tak zdenerwowany, jak przed chwilą. Ona potrafiła trzymać go
w ramionach, gdy tego potrzebował, dlaczego on nie miałby umieć tego zrobić dla
niej? –Tetsu, Kise i Kagami wpadli na chwilę. Przyjechał po nich Kasamatsu –
dodał, bo wiedział, że za chwilę Sumire zacznie się o nich martwić.
-Nie, nie obudziliście. I tak nie spałam – powiedziała. Z
ciekawością zajrzała do miski. Zupa wyglądała…normalnie.
-Kagami ją robił – oznajmił Aomine. –Musisz ją zjeść. Musisz
się teraz dobrze odżywiać. Dla was obojga.
Sumire,
która zdążyła zgłodnieć od samego zapachu zupy, spojrzała na niego; dłoń z
łyżką znieruchomiała w połowie drogi do jej ust.
-Obojga? – powtórzyła, marszcząc brwi.
-Dla ciebie. I naszego dziecka.
Parsknęła
tak mocno, że prawie wylała zawartość miski na siebie. Ruch był tak szybki i
nieprzemyślany, że z gardła Sumire wyrwał się po chwili cichy jęk.
-Daiki, o czym ty mówisz?
-Źle się czujesz, bo jesteś w ciąży, prawda?! Do twojej
informacji, wiem wszystko o…o… menetesurac…menutere… tych dniach!
Sumire profilaktycznie odłożyła zupę na stolik, nim zaczęła
się śmiać. A śmiała się tak głośno i beztrosko, że po chwili po jej policzkach
popłynęły łzy.
-Aomine Daiki, ty… po prostu ty – mruknęła, kiedy trochę się
opanowała. Otarła oczy wierzchem dłoni. –Nie jestem w ciąży. I nie będę.
-Co? – oburzył się, jakby jej stwierdzenie podważało jego
męskość.
-Nigdy nie zastanowiło cię, czemu nie przypominam ci o
antykoncepcji, kiedy ze sobą jesteśmy? – Sumire przytuliła się do swojego
misia. Aomine zaniepokoiło to, że unikała jego wzroku.
-Nie… zapomniałem o tym, tak szczerze. Ale to komplement dla
ciebie! Zapominam o tych rzeczach, kiedy jesteś obok!
Uśmiechnął się, zadowolony z siebie. Powinna docenić jego
duszę romantyka.
-Ech – westchnęła. –Biorę pigułki, Daiki. Mieszkamy razem,
myślałam, że to już zauważyłeś.
Aomine
podrapał się w tył głowy. Był przekonany w stu procentach, że jest jedynym
mężczyzną w jej życiu. A mimo to brała pigułki?
-Mam endometriozę.
Nie
spodziewała się takiej reakcji; Aomine rzucił się na nią i mocno ją przytulił.
Drżał. Sumire odruchowo objęła go i chciała lekko się odsunąć, by móc na niego
spojrzeć, ale trzymał dłoń na jej głowie i przyciskał ją policzkiem do swojego
ramienia tak mocno, że nie mogła się ruszyć.
-Nie umrzesz. Nie pozwolę. Znajdziemy lekarza. Najlepszego.
-A – o – m – i – n – e – przeliterowała. –Ja już biorę leki.
Nie umrę. Nie zostawię cię – dodała ciszej. Dopiero to trochę rozluźniło jego
uścisk.
Kiedy
odsunął się kawałek, cicho wyjaśniła mu, na czym polega jej choroba. Po jego
minie wywnioskowała, ze niewiele zrozumiał, prócz tego, że raz na jakiś czas
będzie cierpieć, ale poradzi sobie z tym. Że lekarze wcześnie zdiagnozowali jej
chorobę, dzięki badaniom, jakie miała zrobione po wypadku. Że jest szansa, że
całkiem się z tego wyleczy bez konieczności operacji.
Że być może nigdy nie będzie mogła mieć dzieci, jeśli
pójdzie źle.
-Przykro mi, że mówię ci to dopiero teraz – zakończyła.
–Wcześniej nie było okazji.
-Nie. Jest okej. Jest okej – powtórzył, opierając czoło o
jej czoło. –Jest okej, tak długo, jak jesteśmy w tym razem.
W rozdziale wykorzystano piosenkę „When I’m gone” (3
Doors Down) oraz „Loser of the year” (Simple Plan).
Ogłoszenia duszpasterskie:
Raz: trzymajcie za mnie kciuki, bo pracuję nad największym rozdziałem, jaki kiedykolwiek pojawił się na Nee; wstępnie zakładam, że będzie podzielony na (przynajmniej) trzy części. Tak, będzie w nim trochę macanka Aomine x Kagami i ogółem zrobi się mega bałagan, więc proszę się nastawić na to spokojnie i już przepraszam~
Dwa: za dwa tygodnie wyjeżdżam na Magnificon do Krakowa (takie są plany), więc news może pojawić się albo późno w niedzielę, albo w poniedziałek. Jeśli ktoś również planuje odwiedzić ten konwent, niech da znać ;)
o matko, ale żeś jej dała chorobę :/ tobie dać ulubionych bohaterów, to koniec po prostu.
OdpowiedzUsuńogółem spoko, tylko niech już nie śni o takich rzeczach ;)
No co no. Nikt nie mówił, ze będzie łatwo, prawda? A co do ulubionych bohaterów to znasz mnie :3 Oni mają najgorzej xd
UsuńCzemu :D Fajne ma sny, bardzo wymowne :3
Masz szczęście, że nie za tydzień ten konwent xd
OdpowiedzUsuńAomine jest po prostu moim idolem w tym opowiadaniu. Po pierwsze, jego nieogar, a po drugie to jak się troszczy.
Zabiję Cię za te robaczki z oczu Kisecchi i ogólną masakrę mojego męża... Tak tylko informuję :)
Co Ty masz do tego biednego Akashiego.... Potwora z chłopaka robisz normalnie xD
No nic... czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na następny ;3
xoxo,
KagaKuro!
Cóż... wiele rzeczy może wydarzyć się w ciągu tygodnia D:
UsuńAomine w ogóle jest idolem :3 Taki chłopak idealny ^^
Oj tam od razu zabiję. To sen Aomine nie mój :D
Nadrób mange/anime, zobaczysz, czemu jest potworem :D
Hah :3 A może by tak coś wlozyć jeszcze między to... *myśli*
Spróbuj tylko...
UsuńHuhu, podpuszczaj mnie dalej :D
UsuńJuż się nie odzywam wcale xd.
UsuńOj czemu? XD
UsuńJuz Ty dobrze wiesz xd.
UsuńAle się czepiasz, ale sie czepiasz xD
UsuńJak sie czepiam to przynajmniej czuje sie potrzebna xd
UsuńAww :* Zawsze jesteś potrzebna :)
UsuńAz sie wzruszylam ^^
UsuńKoniec tych ckliwosci kochana xd.
Tak, wracam pisac macanko Aomine x Kagami.. ;___;
UsuńRanisz moje KagaKurosiowe serducho.
UsuńGomene~
UsuńKocham te sny Aomine <3
OdpowiedzUsuńBiedny dowiedział się o takich strasznych rzeczach ;>
Zajebisty rozdział. Nie mogę doczekać się następnego huehuehue <33
Ktoś mu musiał powiedzieć :D Całe życie w niewiedzy *biedny Aomine*. Sny taaak, ale sama bym takich mieć nie chciała xd
UsuńDziękuję :3 Huehue :D KagaKuro? XD
tak <33
Usuń<333 KagaKuro zawsze i wszędzie <3 <3
UsuńPostanowiłam, że będę pisać wraz z czytaniem. Zaczęłam i od razu wiedziałam, że to będzie jego sen. Okej, ale to już nudne XD Kiedy wiem, że to sen Aomine XD
OdpowiedzUsuń+ Strasznie mi się nie podoba, że Momoi nie żyje, a ta głupia (brzydkie słowo) żyje! No (brzydkie słowo)!
Ech, dobra. Czytam dalej.
Po cholerę ona go obejmuje. Ale z niej (brzydkie słowo)!
Ojej, już Cię wielbię, za: '-Będę rzygać – jęknął, wyskakując z łóżka.' Rzyganie jest sexy. (Nie, nie chodzi mi o bulimię, to jest okropne ;-;)
Nie całuj go!!!!!!!!!!!
(brzydkie słowo) (bardzo brzydkie słowo)
O, Kise. przyszedł. bardzo dobrze. Niech on się zajmie tą (brzydkie słowo), a Aomine zrobi coś innego.
Jezu, piękna rozmowa o okresie <3
'-One… co?! I żyją?! – Aomine zamachał ręką na wysokości swojego brzucha.
-Noo. Ledwo, ale żyją.
-Boże, przecież to jakaś magia. I nie umierają?!'
♥
'-Chciałem tylko przypomnieć, że ostatnio narysowałeś na biologii nerki tam, gdzie normalnie są płuca, Kagami – dodał cicho Kuroko.'
O em dżi, ale mam beke XDD
Nie....
Nie...
Nie!!!!!!!!!
(brzydkie słowo) (bardzo brzydkie słowo) (kurewsko brzydkie słowo!)
W ciąży?! Z Aomine?!
(brzydkie słowo)
'-Słyszałam głosy….'
Moja droga Sumire, to schizofrenia. Nie ma dla Ciebie ratunku. XDXDXD
Wypiepszalaj od Aomine.
(brzydkie słowo)
Już myślałam, że jest bezpłodna. A ta tylko bierze pigułki.
;-;
Mój plan poszedł w (brzydkie słowo)!
Ale przecież ta choroba można doprowadzić do bezpłodności!
Jest dla mnie szansa!!!
Aaaaaaaaaaaaaa! AoKaga?!?!?!?
Jezu ♥
Też chcę na konwent ;-;
Pisz dalej, czekam bardzo bardzo bardzo! ♥
Jejku, jak Ty ją hejcisz xD Dziewczyna Ci nic nie zrobiła, tylko wzięła na siebie Aomine i się nim zajęła xd
Usuń(btw, na poczatku myślałam, że to blogspot Cię ocenzurował xD żadnych internetów bez kawy, bo głupieję xD)
Czemu dla Ciebie? :D Chcesz mieć dziecko z Aomine? :P
U, a co, rodzice Cię na żaden nie puszczą?
Czekasz na AoKaga :D Już napisane :3 Ale jeszcze troszkę, to będzie koło 24 rozdziału xd :*
Bo jej nienawidzę ;-;
OdpowiedzUsuńHahahahah, nie wiem, czy sobie życzysz takich słów na blogu, więc je cenzuruje XDDD
Znaczy, jest szansa, że mój plan się powiedzie i Sumire będzie bezpłodna i nie będzie z Aomine i umrze.
Błagam, zabij ją!!!!!!!
Hm, matka twierdzi, że nie może mnie puścić, bo jak mi się coś stanie, to ona za to odpowiada. I nie może mnie puścić do innego miasta na jakieś 2-3 dni.
Pierdolę takie życie, chcę jechać na konwent XDDDDDDD
MAM CZEKAĆ JESZCZE MIESIĄC?!?!?!?
Ale za co Ty jej nienawidzisz? XD Przynajmniej gotuje lepiej niż Riko xD
UsuńHaha. Ciekawy plan xD
Lista osób do zabicia jest długa i bez Sumire :P
Uuu. Smuteczek ;__; Na pierwszy konwent też jechałam jeszcze ze zgodą mamy w plecaku xD Ale szczerze, to tam się nie dzieje nic, co by mogło zagrażać życiu ;) Najgorsza, tak mi się wydaje, jest sama podróż ;) (dlatego zawsze staram się jechać z Kimś, a od tego mam Moją Współlokatorkę - teraz do Krakowa będziemy jechać 4 godziny - cały pociąg bawi się z nami xD)
Ojoj.
Noo tak wyjdzie troszkę, wcześniej tego rzucić nie mogę.. :(
Ale jest okropna!!!!
UsuńNienawidzę i koniec XDDD
Nienawidzę Cię ;-;
Ona podała argument - A jak cię walnie samochód?
No ja proszę XDD
Wiem, że jestem nieuważna, ale po to bym pojechała z kimś, by mnie pilnowali. Jak zawsze XD
Poczekam! Nawet wieczność!
Ale to irracjonalne xD
UsuńOj :( Smuteczek bardzo...
Haha xD dobry argument xD ale auto może uderzyć wszędzie *mówi osoba, która x razy już prawie pod auto wpadła bo nie patrzy, jak lezie xD*
No dokładnie xd My pilnujemy się nawzajem :) :)
Hah ^^ A potem Ci się nie spodoba xD
E tam. jest okropna. Jak mogłaś stworzyć tak okropną postać?!
OdpowiedzUsuńZabij ją, proszę. Albo zrób taki bonusowy rozdział w którym ją torturujesz. W którym Aomine ją torturuje. Błagam.
Ja mam tak samo, wchodzę pod samochody, tramwaje. Przebiegam czasem przez ulicę pełną rozpędzonych samochodów. (kc mój mózgu)
Jak to?!?!?!
Nieee....... ;-;
No cóż... ^^ Ja tam ją lubię ^^
UsuńAle czemu? XD Ao już wkrótce sobie coś uświadomi, co zmieni ich relację... :D
Hah, brawo xD
No ej no bo się nakręcisz a potem może się okazac, że nie s t a n e ł a m na wysokości zadania...
Niech od niego wypiepszala jak najszybciej ;-;
UsuńDziękuję, dziękuję. (rozpiera ją duma, kłania się)
Za późno, już się nakręciłam XDD
Szybko się nakręcam i mocno się angażuje w proste sprawy, a potem się rozczarowuje. :))
Nie pozwól mi się rozczarować po raz kolejny!
Ale to on mieszka u niej XD
UsuńHaha xd
Uu... jestem tylko człowiekiem, przepraszam :C
Cicho XDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńWybaczam. (pełna powaga)
Ale to burzy Twoją teorię xD
UsuńSpoko, dzieki xD
Witam,
OdpowiedzUsuńto było okropne, ciesz się, że okazało się tylko snem, to gotowanie zupy boskie, no przecież się starali, ciekawe jak Aomine zaliczą tą biologię jak ani nie robi notatek, ani nie słucha...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Oz ty to było dobre a tu jeszcze takie info dobrze ze Ao głową nie eksplodowala
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, ale to było okropne... cieszę się, że okazało się tylko snem... ciekawe jak Aomine zaliczy tą biologię jak ani nie robi notatek, ani nie słucha...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, to było, to było okropne... dobrze, że to tylko sen... zastanawiam się jak Aomine zaliczy tą biologię jak ani nie robi notatek, ani nie słucha...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza