niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 26. Śledztwo trwa.



            Aomine obudził się pierwszy, co rzadko mu się zdarzało. Tej nocy nawet nie miał koszmarów. Od kiedy dowiedział się, że Akashi nie zabił Haizaki’ego i cała jego teoria odnośnie mordercy runęła, paradoksalnie, spało mu się lżej i lepiej. Chociaż nie wiedział nic, znajdując się znów w punkcie wyjścia, ulżyło mu, gdy okazało się, że nie powinien obwiniać byłego kolegi.
            Przewrócił się na bok i spojrzał na plecy Sumire. Spała obrócona do niego tyłem, a splecione w warkocz włosy przerzucone miała przez ramię. Mimo tego, że kochali się w nocy, Aomine czuł, że nie byli ze sobą tak blisko, jak wcześniej. Cały czas w głowie kołatała mu myśl, że Sumire nie widzi w nim swojego chłopaka, tylko przyjaciela. Dlaczego tak postrzegała ich relację?
Przecież był idealnym materiałem na partnera!
            Z głośnym westchnięciem znów przewrócił się na plecy i potarł dłońmi twarz. O wiele łatwiej przychodziło mu odtwarzanie wszystkich morderstw, krok po kroku, i szukanie zabójcy, aniżeli zrozumienie kobiety!
-Aż tutaj czuję twoje myśli – mruknęła Sumire, obracając się do niego. –Znów nie możesz spać?
-Nie – skłamał. –Obudziłem cię?
-Nie. Nie spałam – również skłamała. Delikatnie oparła głowę o jego ramię i zamknęła oczy. Aomine pomyślał, z nutką irytacji, że wysyła mu strasznie sprzeczne sygnały. Był przyjacielem, a przecież tyle robili nie-przyjacielskich rzeczy! Ale, mimo tego, otoczył ją ramieniem i pocałował w czoło.
-Policja w życiu nie odnajdzie tego mordercy – powiedział krótko. –Gonią dookoła własnego ogona, a on wybija nas, jednego po drugim. Nawet nie wiemy kiedy i gdzie.
-Tobie nic nie będzie – uniosła głowę; głos Sumire brzmiał hardo i przekonująco.
-Skąd taka pewność? Może to ty jesteś mordercą? – zapytał, patrząc jej w oczy. Sumire pacnęła go w pierś.
-Jasne. A jaki bym miała motyw? Pomyślałeś o tym? Ten facet musi mieć jakiś motyw.
-Dlaczego założyliśmy, że to facet? – Aomine usiadł na łóżku. Zaskoczona jego nagłym ruchem Sumire osunęła się na poduszkę.
-Przez te gwałty… chyba – mruknęła.
-Istnieje ogromna gama wibratorów i innych erotycznych zabawek – chłopak odrzucił kołdrę i wstał. Sumire przez chwilę kontemplowała jego nagie ciało, nim odnalazł bokserki i wciągnął je na siebie. –Może od samego początku myśleliśmy źle? Może za tym wszystkim stoi kobieta?
-Kobieta – Sumire usiadła na łóżku, osłaniając kołdrą piersi. –Aomine, płeć płcią. Ale zapominasz o motywie. Chyba, że ktoś dla zabawy biega po Tokio z nożem i wibratorem. Przecież to brzmi absurdalnie.
-Motyw? Hm… - Aomine, tylko w bokserkach, usiadł przy biurku i otworzył zeszyt. Sumire obserwowała, jak szybko coś w nim kreśli i maże.
Wydawał się być tym tak pochłonięty, że nawet nie zauważył, kiedy się ubrała i kiedy podsunęła mu pod nos kawę i śniadanie. Zaglądała mu przez ramię, ale nic nie rozumiała z kresek i wykresów, które robił, tak, jakby zakodował je we własnym języku.
-Dalej podejrzewasz Akashi’ego? – zagadnęła, patrząc, że to przy jego imieniu zbiegają się wszystkie strzałki.
-Tak – powiedział cicho, odkładając długopis. –Podobno pierwsze przeczucie jest najlepsze. Ale mam za mało informacji. Jesteś dobra z informatyki? Dałabyś radę włamać się do komputerów policji i zdobyć te teczki, które mają na tę sprawę?
-Aomine, od rana bredzisz – mruknęła.
-Zrozum mnie – uderzył pięścią w stół, a Sumire podskoczyła. Aomine natychmiast spuścił z tonu. –Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć. Po prostu wkurwia mnie to, że śledztwo tkwi w martwym punkcie!
-Daiki – Sumire nakryła jego dłoń swoimi. –Znam kogoś, kto może ci pomóc. Nie wiem, na ile, ale…

            Aomine był nieprzyjemnie zaskoczony, kiedy dwie godziny później stanął na progu mieszkania swojego byłego kapitana. Imayoshi otworzył im drzwi i bez słowa zaprosił do środka. On i Sumire wymienili porozumiewawcze spojrzenie, które tylko wzmogło jego irytację. Miał dosyć sekretów i gry Sumire.
            Nagle uderzyła go pewna myśl; gdy widział, jak Sumire i Imayoshi rozmawiają o czymś (słowa w ogóle do niego nie docierały), doszedł do wniosku, że Sumire miała motyw by zabić Momoi. Jeśli dziewczyna chciała, by on należał do niej, zagrała to idealnie. Zrozpaczony, zdesperowany, wręcz rzucił się w jej ramiona niczym dama w opresji! Jeśli przyjaźniła się z Satsuki, była w jego pobliżu, a on jej nie zauważał, więc trzeba było pozbyć się Momoi… Motyw. To mógł być motyw!
-Aomine? – Sumire podeszła do niego i złapała go za rękaw, a on odruchowo wyszarpnął się z jej uścisku. Dziewczyna cofnęła się, z bólem w oczach. –Uhm… um. Imayoshi pyta, czy chcesz coś do picia – mruknęła, splatając ręce za plecami. Aomine zauważył też, że cofnęła się o krok.
            A kiedy wyciągnął do niej rękę, świadom, że jego podejrzenia są głupie i bezpodstawne, Sumire nie pozwoliła mu się dotknąć. Uciekła do kuchni, mówiąc, ze przygotuje herbatę. Aomine został sam ze swoim byłym kapitanem.
-Nigdy nie przypuszczałem, że ze wszystkich ludzi na świecie akurat ty zwrócisz się do mnie o pomoc, Aomine – powiedział Imayoshi, przerywając niezręczną ciszę.
-Jesteś jedyną osobą, która może to zrobić. Wiem, że to cię nie dotyczy…
-O czym ty mówisz? – Imayoshi zmarszczył brwi. –Może nie byłem z wami blisko, ale Momoi nie była mi obojętna, Aomine. Tak samo nie chciałbym, żeby coś złego spotkało ciebie. Sumire poprosiła mnie o pomoc. I udzielę jej wam. Przy okazji nadstawię za was karku – dodał.
-Dziękuję. Skąd znasz Sumire? – zapytał wprost, ciekaw, dlaczego mówił do dziewczyny po imieniu.
Imayoshi zerknął na niego przez ramię.
-Jej brat był kapitanem Tōō, kiedy ja dołączałem do drużyny. Ale potem odszedł, by opiekować się siostrą. Taka była wersja oficjalna.
-Oficjalna?
-Nieoficjalnie mówi się, że Nobuo popadł w alkoholizm – mruknął Imayoshi, prowadząc go do pokoju, gdzie stało kilka komputerów. –Opieka nad siostrą, szkoła, obowiązki… - wzruszył ramionami i usiadł w obrotowym krześle. –Trener poradził mu, by odszedł z drużyny. A kapitanem zostałem ja – Imayoshi lekko wychylił się i zerknął przez drzwi w stronę kuchni. –Zakochałeś się – powiedział cicho i parsknął śmiechem. –Wielki Aomine Daiki zakochany.
-Nawet jeśli, to co z tego? – odparł. –To sprawa między Sumire i mną.
Imayoshi uniósł ręce.
-Spoko. Sumire… nie jest w moim typie.
            Aomine, który dobrze wiedział, co działo się między Imayoshim a Sakurai’em w szatni zrozumiał aluzję. Nie podobał mu się jednak specyficzny rodzaj zażyłości, który wyczuwał pomiędzy nimi. Dlaczego obcy mężczyzna wiedział o Sumire więcej, nawet jeśli nie była w jego typie? Czy to nie on powinien wiedzieć więcej? A może on wraz z Sumire zaplanowali te morderstwa? Imayoshi nie należał do osób, które były przyjemnie nastawione do świata…
-Obserwowanie cię, gdy myślisz, to świetna rozrywka – wtrącił Imayoshi, bezwiednie wklepując coś w okienka na monitorze. –O, Sumire! Co słychać u twojego wujka?
-Wszystko w porządku – odpowiedziała dziewczyna, stawiając kubek z herbatą tuż przed nim i drugi przed Aomine. –Dziękuję, że pytasz. Co u twojej rodziny, Imayoshi?
-Żrą się jak zawsze, dobrze, że wkrótce mają sprawę rozwodową. Ty i Aomine mieszkacie teraz razem, prawda?
-Tak. Momoi… jej ostatnim życzeniem było, żebym zajęła się Aomine – Sumire uśmiechnęła się do niego i Aomine przez chwilę miał wrażenie, że nic między nimi się nie zmieniło.
            Zapadła cisza. Imayoshi pracował w milczeniu, co jakiś czas tylko sięgając po herbatę. Kiedy jego kubek zrobił się pusty, Sumire wyszła przygotować dla niego kolejną. W tym czasie Aomine oparł brodę na ręce i spojrzał na byłego kapitana.
-Pozwalasz jej tak swobodnie poruszać się po swoim mieszkaniu?
-Sumire była tutaj częstym gościem – poinformował go Imayoshi, nie odrywając wzroku od kolumn i wykresów na komputerze. –Pomagałem jej wyciągać Nobuo z pobliskiego baru więcej razy, niż jestem w stanie policzyć. Dalej jesteś zazdrosny, Aomine?
-Nie jestem zazdrosny! – skłamał.
-To dobrze, bo nie ma powodów – prychnęła Sumire. Odstawiła kubek na biurko trochę głośniej i mocniej, niż normalnie i Aomine wręcz podskoczył. Tylko raz widział ją tak chłodną i obojętną: kiedy na korytarzu szkolnym deptała jego światopogląd.
            Dlatego też, kiedy drukarka wreszcie zaczęła drukować, Aomine poczuł ulgę. Chciał jak najszybciej stąd wyjść.
-Daj mi dysk, przegram ci te filmy. Nie wiem jednak, czy powinieneś je oglądać.
-Muszę. Dla ich dobra muszę. Może znajdę coś, co umknęło uwadze policjantów.
-Wciąż nie ma filmiku z zapisem morderstwa tego ostatniego chłopaka, co?
-Haizaki’ego. Nazywał się Shōgo Haizaki. Nie. Nie wiem, komu wyśle je ten świr. Nie utrzymywaliśmy kontaktu. Chyba, że Nijimura…
-Mogę sprawdzić, co porabia teraz wasz były kapitan, daj mi tylko dane osobowe – mruknął Imayoshi. –Na marginesie, Aomine. Policyjny system monitoringu, jaki ma na sobie Akashi, jest odnotowany w aktach, które ci drukuję. Ale wiedz, że są sposoby, by go ominąć.
-Może Akashi nie jest na szczycie mojej listy, ale wciąż go podejrzewam.
-Oo? A kto jest na szczycie?

            Kiedy wyszli od Imayoshi’ego, Sumire Szla obok Aomine i milczała. Dłonie miała zaciśnięte na pasku swojej torebki. Ściskała je tak mocno, że aż zbielały jej kostki.
-Musimy pogadać – mruknął Aomine, mając dosyć tej sytuacji. Złapał Sumire za ramię i wciągnął do parku, który mijali. 
-O co ci chodzi? – warknęła, wyrywając mu się.
-O te wszystkie tajemnice! Znałaś Satsuki, to jestem w stanie kupić, ale Imayoshi? Zapewne znasz Susę i całą resztę? Jakim cudem byłaś cały czas obok mnie, a ja cię nie zauważałem?
-Może dlatego że jesteś ślepym idiotą?!
-C.…co ty powiedziałaś?! – ryknął Aomine, a kilka osób obejrzało się na nich i odeszło szybkim krokiem, szepcząc coś między sobą.
-Nieważne. Nieważne – Sumire westchnęła ciężko. –Przejdź do tego, o co tak naprawdę ci chodzi Aomine.
            Zamarł. Nie przypuszczał, że tak łatwo go przejrzy, ale nie był tym zaskoczony. W głębi duszy wiedział, że Sumire nie pozwoli wcisnąć sobie żadnego kitu.
-U lekarza – oznajmił, patrząc w bok – powiedziałaś, że jestem twoim przyjacielem. Myślałem, że…że hm. Że jestem kimś więcej – wyrzucił z siebie.
-Aomine… nie rozmawialiśmy o tym.
-NO WŁAŚNIE – krzyknął. –Myślałem, że to oczywiste!
-Oczywiste? – powtórzyła Sumire. Oddychaj, nakazała sobie w myślach. Jeśli ona przestanie nad sobą panować, to sytuacja może skończyć się źle. –Aomine, nic mi nie obiecywałeś.
-NO BO PO CO CI OBIETNICE JAK MASZ MNIE?!
-Ty… ty… ty… Nie. Nie. No nie – z wrażenia aż ją zatkało. Nie wierzyła własnym uszom. Jak mogła zakochać się w takim egoiście?! –Momoi mi powiedziała, ze nienawidzisz obietnic. Że kochasz swoją wolność. Że sypiasz z kim popadnie. Więc nie wymagałam od ciebie nic, ciesząc się z tego, co mam. Ale samozwańczo nie możesz uznać, że jesteśmy razem!
-Samozwańczo? SAMOZWAŃCZO?! – przyciągnął dziewczynę do siebie i próbował pocałować, ale wtedy Sumire odepchnęła go mocno.
-Widzisz? Myślisz, że to załatwi sprawę? Nie jestem twoją własnością, Aomine!
            Tak właściwie, nie wiedziała, o co ta awantura. Chciała być z nim, chciała, by myślał o nich jako o parze. Ale wkurzało ją to, że on tak po prostu uznał to za oczywiste.
-Wiesz co, to nie ma sensu. Po prostu nie ma sensu – oznajmiła, odwracając się od niego.
            Nawet nie chodziło jej o to, co jest między nimi. Sensu nie miała awantura, ale kiedy Aomine zobaczył, jak Sumire odwraca się i odchodzi, serce w nim zamarło. Nie mógł jej stracić. Nie mógł, po prostu nie. Może głupotą było to, że tak bardzo się do niej przywiązał i stała się dla niego taka ważna, ale nie mógł jej stracić. Nie mógł patrzeć na to, jak odchodzi.
-Świetnie! – złapał ją, tym razem delikatniej, za rękę. –Co mam ci obiecać? – mruknął cicho. –Powiedz mi, czego chcesz, Sumire.
-Nie chodzi o to, Aomine. Po prostu nie chcę od ciebie niczego, co będzie wbrew twojej woli. Nie musisz być moim partnerem, żebym została z tobą tak długo, jak tego potrzebujesz. I może na początku to była tylko obietnica złożona Momoi, ale po… - urwała. –Stałeś mi się bliski.
-Pokochałaś mnie? – zapytał, nachylając się nad dziewczyną. Sumire, zawstydzona, odwróciła wzrok.
-To nie ma znaczenia. Wiem, że nigdy nie byłeś w związku i…
-Ja ciebie też – oznajmił.
            Zapadła taka cisza, że Sumire słyszała dokładnie, jak głośno tupią mrówki i jak ciężko oddycha ptak na drzewie. Wpatrywała się w Aomine niemo, zaskoczona jego wyznaniem.
-Czy to aż takie dziwne? – prychnął, drapiąc się w tył głowy. –Nawet Imayoshi był zdziwiony tym, że się zakochałem. Co w tym takiego wyjątkowego?
Sumire roześmiała się. Wpierw cicho, a po chwili musiała usiąść na ławce, gdyż zanosiła się wręcz histerycznym chichotem. Speszony (po raz pierwszy w życiu) Aomine stał z boku, zastanawiając się, co ją tak rozbawiło.
-Ta awantura nie ma sensu, Aomine.
-Nie ma, skoro odwzajemniamy swoje uczucia. Możesz więc spokojnie mówić wszystkim, że jestem twoim chłopakiem, ot co – dodał buńczucznie.
-Ciekawe, czy ktokolwiek mi uwierzy – zaśmiała się, ale do jej głosu powróciła wesołość. Aomine dyskretnie odetchnął z ulgą.
-Uwierzą, jeśli zobaczą nas razem – klęknął przed ławką, a Sumire poczuła, jak jej twarz robi się czerwona.
-Aomine, jeśli planujesz zawiązać teraz sznurówkę, to…
-Nie. Za dużo Internetów, Sumire – westchnął i złożył delikatny pocałunek na jej dłoni.

            Dalszą drogę do domu przeszli milcząc, ale dla odmiany, było to milczenie pełne szczęścia. Trzymali się za ręce i wreszcie oboje czuli, że to naturalne. Gdy w końcu znaleźli się w domu, Aomine wyjął z torby materiały od Imayoshi’ego i rozłożył je na stole.
-Pomogę ci – zaproponowała Sumire. –Co dwie głowy to nie jedna.
-Nie wiem, nie powinnaś oglądać takich rzeczy.
            Ale, przez upór Sumire, skończyło się na tym, że oglądała materiały wraz z nim. Wspólnie wygospodarowali miejsce w salonie, w którym postawili korkową tablicę. Aomine przywieszał do niej zdjęcia, zgodnie ze schematem, który wcześniej tego dnia narysował w zeszycie. Oglądanie tych wszystkich makabrycznych widoków sprawiło, że pracowali w milczeniu, co jakiś czas tylko cicho wydając sobie instrukcje.
Kiedy skończyli, odsunęli się o krok.
-Ułożyłam wszystko w chronologicznym porządku – powiedziała Sumire. –Ale nie widzę początku, Aomine. To zaczęło się nagle, nie było żadnego ostrzeżenia.
-Nie musiało być – odparł chłopak.
-Ale pomyśl, może działo się coś dziwnego przed tym wszystkim?
-Przegraliśmy Winter Cup. Wszyscy przegraliśmy Winter Cup. Czekaj… jest schemat! – powiedział nagle. –Pierwsza…pierwsza była Satsuki. My przegraliśmy pierwsi. Potem był Murasakibara. On przegrał z Seirin jako drugi. Midorima przegrał z Akashim, stąd atak na niego.
-Ale Haizaki nie był członkiem Pokolenia Cudów.
-Był. Przed Kise należał do nas. Co prawda, wtedy nas tak nie nazywano, ale w pierwotnym składzie był on – mruknął, patrząc na tablicę. –I przegrał. Haizaki przegrał z Kise. A potem Kise przegrał z Seirin – Aomine pstryknął palcem w zdjęcie Kise. –To on będzie kolejny. Kise. Kise jest teraz na celowniku tego szaleńca. Po Kise będzie Akashi.
-Chyba, że wróci po Midorimę – Sumire założyła ręce na piersi.
-I chyba, że za wszystkim stoi Akashi. Tylko nie rozumiem jednego. Dlaczego Seirin wszystko omija? Jeśli mści się ktoś, kto przegrał, powinien zacząć od nich. To jest motyw.
-Tak, tylko Seirin również oberwało. Ich środkowy skończył w szpitalu pocięty, Kuroko i Kagami są na obserwacji, a nie wiadomo, kiedy Izuki wróci do gry. Jeśli ktoś chciał zniszczyć Seirin, uderzył na nich grupowo.
-Ich środkowy i tak przeszedł ma emeryturę i mają nowego – Aomine dodał do tablicy zdjęcie Makoto Tachibany, które Imayoshi znalazł w bazie danych bostońskiej drużyny. –Nie znam gościa.
-Jest ładny.
-Jest ła… co?! – oburzył się Aomine.
-Nic, to taka obiektywna ocena. Dobrze mu z oczy patrzy.
-Tacy są najgorsi! Czekaj… kiedy on zjawił się w Japonii? Może to on?
-Nie wiem, Imayoshi nie miał takich danych. Zapytaj Kuroko, będzie wiedział. Swoją drogą, Daiki, dalej zastanawia mnie początek. Atak na Momoi był kulminacją czegoś. Jeśli we wszystkim chodzi o to, by zniszczyć Seirin, może i od Seirin się zaczęło. Jeśli będziesz rozmawiać z Kuroko, zapytaj go, czy działo się coś dziwnego.

            Kuroko leżał na łóżku Kagami’ego i wraz z nim oglądał w telewizji mecz. Obaj co chwila zerkali na pudełko z ciastem, które przyniosła Riko, ale nikt z Seirin nie odważył się go tknąć. Izuki, który już przestał widzieć podwójnie, siedział w fotelu z kolanami podciągniętymi do piersi, a o tym, że coś się stało, świadczył tylko ogromny plaster na czole. Najgorzej wyglądał Teppei; chociaż jego życiu nic nie zagrażało, ramiona i barki miał pokryte szwami i bandażami, które widać było nawet spod szpitalnej koszulki. Rozcięte czoło miał zaklejone plastrem.
            Riko siedziała z boku i obierała im owoce, pod czujnym okiem Hyuugi, który pilnował, by pozbyła się skórek i pestek. Wystarczająco mieli zmartwień. Makoto wraz z Tsuchidą grali w karty, a pierwszoroczni, z Mitobe i Konagei’em, poszli na oddział dziecięcy, bo trochę pobawić się z najmłodszymi.
-Tak właściwie to nie wiem, o co chodzi w piłce nożnej – przyznał Kuroko. –Nigdy w to nie grałem.
-Ja też nie. W ogóle nie czaję zasad. Dlaczego oni grają tak długo?
-I gdzie mają kosz? – mruknął Kagami.
-Nie gracie w Japonii w piłkę nożną? – zapytał Makoto, podnosząc wzrok.
-Rzadko – powiedziała Riko. –Okej, jabłuszka!
Z dumą pokazała im talerz czegoś, co miało chyba być jabłkami wyciętymi w kształt króliczków. Tymczasem to, co leżało na talerzy wyglądało tak, jakby prosiło o śmierć.
Hyuuga przełamał się pierwszy i sięgnął po jabłko. Kiedy zjadł je i, za plecami swojej dziewczyny, uniósł do pozostałych kciuk, oni również sięgnęli po owoce. Riko uśmiechnęła się do nich szeroko.
-Kuroko, twój telefon dzwoni – powiedział Kagami, wyjmując aparat spomiędzy pościeli a siebie, gdzie tamten się zaplątał. Kuroko zerknął na wyświetlacz.
-To Aomine – oznajmił. –Tak, słucham?
Makoto ściszył telewizor, by kolega mógł swobodnie porozmawiać. Nie spodziewał się, że wkrótce Kuroko włączy głośnomówiący.
-Aomine prowadzi śledztwo na własną rękę. Chce nam zadać parę pytań – powiedział swojej drużynie, a gdy tamci przytaknęli, dodał: -Aomine, słyszą cię wszyscy. Pytaj, o co tylko chcesz.
-Czy działo się coś, cokolwiek, co było dziwne? Niedawno, jeszcze przed…przed zabójstwem Satsuki?
-Nie. Raczej nie – powiedział Kagami. –Nie przypominam sobie.
-Ja też nie – poparł Kuroko, a Tsuchida przytaknął. Dopiero Izuki uniósł rękę.
-Anonimy! Anonimy, które dostawał Hyuuga!
            W sali zapadła cisza, a Hyuuga poczuł, ze spojrzenia wszystkich skupiają się na nim. Przez chwilę szukał słów.
-Nie wydaje mi się, żeby to miało związek – zaczął. –Anonimy dotyczyły mnie i Riko, nie miały nic wspólnego z koszykówką.
-Co w nich było? – zapytał Aomine.
-Daiki, to osobiste! – usłyszeli głos Sumire. –Hyuuga, wiem, że to nieprzyjemne, ale proszę, powiedz nam, o co chodziło. Możesz na osobności rozmawiać?
-Możemy wam powiedzieć – oznajmiła Riko. –Anonimy były o tym, że jeśli mnie nie zostawi, to „pożałuje”. I zdjęcia, na których ktoś wydrapywał mu twarz.
-Dzięki, skarbie – mruknął Hyuuga.
-Wciąż je dostajesz?
-Nie. Przestały przychodzić jakiś czas temu… jakoś w okolicach śmierci Momoi…
-Aha.
Znów zapadła cisza. Zawodnicy Seirin patrzyli po sobie, zastanawiając się, o co chciał jeszcze zapytać Aomine. Zamiast niego usłyszeli jednak głos Sumire.
-Tachibana, cześć.
-H…hej?
-Wiem, że to niegrzeczne, ale układamy z Daikim wszystko po kolei i… kiedy zjawiłeś się w Japonii?
-Podejrzewacie Makoto? – ryknął niedowierzająco Hyuuga.
-Daj spokój, Junpei – Makoto machnął ręką. –Hana, dobrze pamiętam? Pojawiłem się w Japonii w połowie marca.
-To po porwaniu Murasakibary – powiedział cicho Aomine. –Po wszystkim. Dzięki, Tachibana.
-Mhm. Cieszę się, że mogłem wam pomóc – dodał z uśmiechem.
-Chwila – mruknął Kagami, nim Aomine się rozłączył. –Kapitan spadł ze schodów.
-Nie wyciągajcie tego – jęknął Hyuuga, rumieniąc się. –Pośliznąłem się, ot tyle. Chyba nie sugerujesz, Kagami, że ktoś z nas, tutaj zebranych, mnie zepchnął?
-No faktycznie – burknął Kagami, rumieniąc się. Czuł się tak, jakby tylko jemu wydawało się dziwne, że Hyuugę spotkało tyle dziwnych rzeczy.
Aomine milczał jeszcze przez chwilę. W tle słyszeli, jak Sumire mruczy pod nosem to, co usłyszała, zapewnie zapisując fakty, które były im potrzebne.
-Okej. Dzięki. Zdrowiejcie, nie? No. Cześć, Tetsu – pożegnał się Aomine.
Po jego telefonie całe Seirin zamilkło. Już do końca dnia prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali.

Aomine zerknął na Sumire. Stała, z ramionami splecionymi na piersi i skupiała się na tablicy. Podziwiał ją; nie odwracała wzroku, chociaż czasem bledła nagle.
-Wróciliśmy do punktu wyjścia – westchnęła. Aomine objął ją od tyłu i oparł brodę na jej głowie.
-Wyeliminujmy tych, którzy są najmniej podejrzani – Sumire nakryła jego dłonie swoimi. Bliskość Aomine dawała jej siłę i wiedziała, że on również tak to odbiera.
-Nie tak wyobrażałem sobie nasz pierwszy wieczór jako pary – zaśmiał się gorzko, ale słowa złagodził buziakiem w czoło dziewczyny. –Wyeliminowałbym Tetsu. Jest za słaby, by poradzić sobie z Murasakibarą czy Himuro.
-Ja skreślam Riko i Hyuugę. Nie wyglądają mi na morderców. Za bardzo zależy im na drużynie. No i możemy skreślić Makoto, nie było go tutaj, kiedy to wszystko się zaczynało.
-Ja skreślę jego – Aomine odłożył na bok zdjęcie Teppei’a. –I Kise.
-Dlaczego?
-Ten koleś to chyba oczywiste. Pociął go ostatnio. A Kise nie pasuje na mordercę. Jest zbyt… no zbyt Kise. Myślę nad Kagamim. Przerósł Pokolenie Cudów, ale jeśli dla niego to za mało?
-I chce się was pozbyć na dobre? To by miało ręce i nogi. Mieszka sam. Ma siłę, by obezwładnić takiego Murasakibarę. I był w Labiryncie.
-Właśnie. Tak samo Hanamiya. Widziałem go w Labiryncie, a koleś jest zdrowo popierdolony. I tak, jak Akashi, jest z bogatej rodziny. Stać by go było. I na tyle sprytny, żeby wywieźć ciała z Tokio.
-Dwa pierwsze odnaleziono w Kioto, ale trzecie w Tokio. Może Haizaki’ego zabił naśladowca?
-Hm. Ale to by sugerowało, że morderca jest z Kioto. A z Kioto jest tylko Akashi.
-I całe Rakuzan – Sumire pstryknęła palcami w zdjęcie reprezentacji Kioto. –Założyłeś z góry, że to Akashi, ale w drużynie jest jeszcze parę innych osób. Może to ktoś z nich?
-Ech – Aomine westchnął ciężko. –Wyeliminowaliśmy parę osób i w ich miejsce zaraz pojawiają się nowe.
-Rozgryziemy to, Daiki – zapewniła go. –Ty to rozgryziesz.


W rozdziale wykorzystano piosenkę „Freaking me out” oraz „Ordinary life” (Simple Plan). Wybaczcie opóźnienie ;)

27 komentarzy:

  1. nie. no po prostu nie. weźcie go wyślijcie do psychiatryka i zamknijcie w pokoju bez klamek. jak mnie ten koleś irytuje.
    najlepsze było zdanie, że Kuroko leży na łózku Kagami'ego, trololo :D
    oczekuję nexta z Akashi'm i Izuki'm x333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczym, co da się zrobić :D
      Ej ale Aomine jest słodki ;___; zobaczysz, jeszcze będzie Twoim szwagrem! I co wtedy? Wydziedziczysz mnie? :D

      Usuń
    2. tak.
      nie "zobaczym, co da się zrobić", tylko "tak, specjalnie dla ciebie ich napiszę, skarbie!" :D

      Usuń
    3. Ale...ale jak to? ;___: po tylu latach?
      Jak mnie wydziedziczysz to jak mam dla Ciebie pisać? XD

      Usuń
    4. dobra, ale żebyś nie oczekiwała, żebym była dla niego miła ;)

      Usuń
    5. Pff xd Miło to nam będzie we dwoje, huehuehuehue *slap, ogarnij się* XD
      Już. No. Już jestem xD

      Usuń
    6. haha xd dobrze ujęte :D tylko ten, nie chce ciocią zostać za szybko

      Usuń
    7. Taaak, taaak XD Zapamiętam xd

      Usuń
  2. Myślący Ahomine <3. Koleś, który nie wiedział co to okres chce znaleźć mordercę. Okej pasuje mu taka chęć rozwiązania sprawy na własną rękę. A Teppeia to mógłby morderca skreślić, ale lepiej niż ostatnio... Ekhm rozdział zajebisty! Uwielbiam takie szukanie mordercy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny Aho, nikt w niego nie wierzy ;___; przynajmniej umie pisać i czytać xd (ale czy wystawi Ci mandat bez błedów to nie wiem xD)
      Cieszę się, że Ci się podobało ^^

      Usuń
  3. Ekhm...mógłby stosować jakieś inne opcje "kary" za nieprzepisową jazdę... coś przyjemniejszego dla obu stron :3 http://imageproxy.jxs.cz/~nd06/jxs/cz~/373/583/738543cfdb_95383596_o2.jpg ? >.>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehszki. Zawsze jak widze go w mundurze to pierwsza myśl: "OFicerze Aomine, byłam bardzo złą dziewczynką, proszę mnie skuć i ukarać.." XD
      Wyczuwam terapię~
      BTW, ładne AoKaga :D

      Usuń
    2. ... Gdybym mogła liczyć na bycie karaną przez niego to już chyba nigdy nie zrobiłabym nic dobrego XD
      AoKagi nigdy za wiele :3

      Usuń
    3. Huehue, dobrze podsumowane :3 Ewentualnie w Twoim przypadku, co chwilę coś byś podpalała :3 Pan strażak i Pan policjant na raz... :3

      Usuń
    4. Mm życie byłoby piękne >////<

      Usuń
    5. Oj, byłoby, było... :3 Do tego pan lekarz i profesjonalny gracz w Shogi i jesteśmy urządzone do końca świata xddd

      Usuń
    6. Taki lekarz mógłby mnie badać! A nie kurde ten stary dziad co mi w czwartek patyk go gardła wsadzał... Midorima mógłby więcej niż patyk... >.>

      Usuń
    7. A pomyśl, jak byś się przeleciała z Kise - pilotem... Ten to musi mieć maszynę, hehehe :D

      Usuń
    8. Już Midorima jara mnie bardziej niż Kise XD ale ta maszyna jest zachęcająca chociaż na spróbowanie :3

      Usuń
  4. Kise jest zbyt Kise.... MADE MY NIGHT xd
    Myślący Aomine jest faktycznie taki inny... to wręcz dziwne xd
    Makoto <3
    Aaa no i oczywiscie komentarze do meczu .... skads je kojarze xD
    Wspaniale :3
    xoxo,
    KagaKuro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo Kisia to Kisia, nie ma innej opcji xd Chociaż koleś ma poważne problemy z osobowością, jak skacze z takiej, nomen omen, wszy do super-mega-powaznego kolesia.. :D
      Ale Wy ciśniecie temu Aho... :D
      Oczywiście, ze je kojarzysz, wspólniczko xD
      AoKise!

      Usuń
    2. Jakie tam problemy, to takie uromaicenie ;D
      Takie wszy to ja bym mogła mieć XDD

      Usuń
    3. Haha xD Jasne xD Znasz Ty inne urozmaicenia :D

      Usuń
  5. Witam,
    całe szczęście, że doszło do porozumienia między Aonime i Sumire, zaczęli prowadzić własne śledztwo ciekawe jakie będą tego efekty...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    cudownie, wszyscy wybrali się do wesołego miasteczka... czyżby ten psychol się pojawił tutaj...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, no i wszyscy wybrali się do wesołego miasteczka... ale czyżby I ten psychol się pojawił w takim miejscu...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, wszyscy w wesołym miasteczku... ale czyżby i psychol się pojawił tutaj...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń