Kuroko
siedział w fotelu, a podciągnięte do kolan piersi obejmował ramionami. W jednej
dłoni trzymał telefon komórkowy, a wzrok miał wbity w drzwi. Czekał już od
kilku godzin na powrót Kagami’ego, wciąż jednak zbyt dumny, by do niego
zadzwonić, aczkolwiek wyobraźnia podsuwała mu setki scenariuszy, w których to
dłonie jego partnera dotykają ciała Himuro w hotelowym pokoju. Kise już dawno
położył się spać w drugim pokoju, chociaż upierał się, że dotrzyma mu
towarzystwa. Ale Kuroko nie chciał towarzystwa. Chciał być sam ze swoimi
myślami, niezależnie od tego, jak bardzo go przerażały. Poza tym, nie mógł
okazywać zazdrości, nie wobec kogoś, kto był z Kagamim dłużej. Nawet nie
wyobrażał sobie, co łączyło jego partnera z Himuro, nie rozumiał tak głębokiej więzi
między dwojgiem ludzi, gdyż jego więź z Kagamim była całkiem inna.
Kiedy
usłyszał klucz w zamku, podniósł głowę, ale nie wykonał żadnego innego ruchu,
nawet wtedy, kiedy Kagami wszedł do środka i ściągnął z siebie bluzę. Chłopak
wystraszył się, gdy go zobaczył.
-Tetsu, czemu jeszcze nie śpisz? – mruknął, podchodząc do
niego.
-Czekałem, aż wrócisz – wyjaśnił obojętnie. –Coś mogło ci
się stać po drodze. I nie zadzwoniłeś.
I mimo, że wypowiedział to wszystko z typowym dla siebie,
stoickim spokojem, Kagami poczuł, że Kuroko jest na niego zły. Bardzo zły.
-Przepraszam – kucnął przed fotelem i ujął dłonie Kuroko w
swoje. –Przepraszam. Zagadałem się z Tatsuyą, próbując mu przemówić do rozumu.
Całkiem straciłem rachubę czasu.
-Kagami, w Tokio szaleje morderca, który ma na celowniku
najlepszych koszykarzy, w tym ciebie, a ty straciłeś rachubę czasu? – zapytał,
dalej spokojnie, chociaż Kagami widział, jak ciemnieją mu oczy.
-Przepraszam, Tetsu – powtórzył.
-Jasne.
-Do niczego nie doszło – burknął po chwili, odwracając wzrok
i rumieniąc się. –Nie zdradziłbym cię, wiesz przecież. Kocham cię, do jasnej
cholery – dodał zduszonym głosem.
Kuroko
odetchnął ciężko, a potem wyciągnął ramiona i objął partnera za szyję.
Pozwolił, by ten przytulił go, wciąż pachnący nocnym powietrzem. Skóra
Kagami’ego była niespotykanie chłodna, kiedy musnął policzkiem szyję Kuroko.
Nie wiedział, czy godzą się teraz, czy Kuroko instynktownie wyczuł, że właśnie
tego Kagami teraz potrzebuje.
-Nie dogadaliśmy się – wyznał, zamykając oczy. Otulił go
zapach Kuroko i to sprawiło, że w końcu się uspokoił. –On oszalał, Tetsu. Cały
czas powtarza, że odebrałeś mu mnie, więc on odbierze ci wszystko, co masz.
Kuroko zadrżał w jego ramionach i przytulił się mocniej.
-My-myślisz, że to on zabił Momoi i… i resztę?
-Nie wiem. Nigdy nie przypuszczałem, że będę podejrzewał
własnego brata, ale… nie wiem, Tetsu. Bałem się go. Był jak totalnie obca
osoba, patrzył na mnie i mówił, że wszyscy zasługujecie na śmierć, najlepiej w
męczarniach.
-Kagami…
-Nie bój się – szepnął. –Nie pozwolę, żeby cię skrzywdził,
Tetsu.
-Mhm…
Kagami
podniósł Kuroko i poczuł, jak drobniejszy chłopak obejmuje go nogami w pasie.
Cieszył go fakt, że nie krzyczał na niego ani nie był zdenerwowany bardziej,
niż podejrzewał.
-Schudłeś trochę, Tetsu – mruknął, niosąc go do swojego
pokoju. Poczuł, jak Kuroko prycha wprost w jego kark.
-A może to ty zrobiłeś się silniejszy, co? – zapytał,
wygodnie układając policzek na jego ramieniu. –Nie chcę jeszcze spać, Kagami.
Ale Kise…
-Jeśli będziesz cicho, Kise nic nie usłyszy.
Te słowa
sprawiły, że w dół kręgosłupa Kuroko spłynęły przyjemne dreszcze. Bez słowa
pozwolił rzucić się na łóżko i ani drgnął, czekając, aż Kagami zamknie drzwi na
klucz i wróci do niego. Nie zgasił światła; zostawił małą lampkę na biurku,
przez co Kuroko poczuł się nerwowy.
-Światło – zaprotestował.
-Chcę cię widzieć, Tetsu – odparł Kagami, całując go w szyję
i powoli ściągając z niego koszulkę. Kuroko zakwilił, ale dłużej nie
protestował. Uniósł biodra, by Kagami mógł zsunąć z niego spodnie, a potem
wyciągnął ku niemu ramiona.
Pocałunek był słodki i delikatny,
ale Kuroko niemal natychmiast poczuł, jak rośnie w nim podniecenie. Wargi
Kagami’ego były gorące i miękkie, a mimo to zawładnęły nim tak, jak nic innego
wcześniej i nic innego później. Był tylko Kagami, jego dłonie, usta, ciepło,
które otaczało go i sprawiało, że Kuroko drżał i, mimo strachu, wciąż chciał
więcej i więcej.
Palcami przesuwał po jego barkach, patrząc na partnera z
oddaniem.
-Kocham cię, Taiga – wykrztusił z siebie, lekko unosząc
biodra.
-Ja ciebie też – chciał powiedzieć, że kocha go mocniej niż
cokolwiek innego na świecie, ale wolał okazać to gestami. Delikatnie obsypał
ciało Kuroko pocałunkami, czując, jak chłopak wije się pod nim i cicho jęczy,
zagryzając wargi. Zdawał sobie sprawę, obaj faktycznie zdawali, z obecności
Kise na drugim końcu korytarza i zrobiliby wszystko, żeby tamtego nie obudzić.
Kuroko nie
mógł uwierzyć w to, że Kagami schodził pocałunkami coraz niżej. Kiedy dotknął
ustami jego podbrzusza, szarpnął się lekko i złapał go za włosy.
-C-co robisz?
-Przecież dobrze wiesz – Kagami polizał męskość partnera, a
ten ni to pisnął, ni jęknął.
-A-ale to ja tobie t-to ro-robię – wymamrotał Kuroko,
zaciskając palce u stóp.
-Nie ma takiego zapisu w umowie – zaśmiał się As Seirin i
wziął go do ust.
Kuroko próbował się wyrwać, ale
Kagami trzymał go za biodra. Nie miał trudu z wsunięciem całego penisa do ust,
przez co doznania przepływały przez ciało Kuroko niczym burza. Przycisnął sobie
poduszkę do twarzy, ale Kagami mu ją zabrał.
-Chcę cię słyszeć.
-Ale-Ale Ki-Kise.…
-Nie słyszy, jesteś cichutki – zapewnił go Kagami, wracając
do przerwanej pieszczoty. Podczas kiedy ustami pieścił męskość Kuroko, dłońmi
lekko masował jego pośladki, korzystając z faktu, że chłopak instynktownie
unosił biodra ku górze. Kuroko zaciskał dłonie na prześcieradle, wykręcając się
i skamląc cicho. Kagami nie przewidział, że sprawi mu tym aż taką rozkosz.
-Ja…ja za-zaraz …
-Mhm – usta Kagami’ego zastąpiła jego dłoń, a chłopak nakrył
wargami wargi Kuroko.
Ten nie zastanawiał się nad swoim
własnym smakiem na języku partnera, tylko oddał mu się cały w pocałunku,
poruszając się w jego dłoni. W końcu Kuroko doszedł, a Kagami z leniwym
uśmiechem na ustach spojrzał mu w oczy.
-Jesteś mój – szepnął, a Kuroko wsunął głowę pod jego brodę
i przytaknął, muskając wargami szyję kochanka.
-Pozwól – wymamrotał, przesuwając dłońmi w dół jego brzucha.
Himuro
wpatrywał się w leżącą przed sobą kartkę papieru, chociaż łzy całkiem rozmazywały
mu obraz. Otarł je niecierpliwie, nie zwracając uwagi na to, że kilka z nich
spadło na papier, zniekształcając napisane na nim litery. Patrząc przez okno na
nocne niebo, poczuł chłód, spływający mu w dół kręgosłupa. Rozgrzewał się więc
alkoholem, który wlewał w siebie niemal bez przerwy. Im więcej wypił, tym
łatwiej było mu pisać. Nie bał się też słów, które z niego wypływały. Inaczej
nie umiał określić swoich myśli, uporządkować ich i streścić.
Kiedy
skończył, odsunął się od biurka i chwiejnym krokiem przeszedł do łazienki.
Odkręcił kurek z gorącą wodą i nalał do wanny ulubiony olejek kąpielowy
Murasakibary. Zapach kokosów i czekolady uspokoił go, a nawet wywołał uśmiech
na jego twarzy. Atsushi zawsze tym pachniał i ta woń stanowiła dla niego oazę
spokoju, przypominającą czasy, gdy komuś jeszcze na nim zależało. Brakowało mu
Murasakibary; był jego jedynym przyjacielem od czasu, kiedy Taiga wybrał tego
całego Kuroko.
Co
takiego on ma, czego ja nie mam?, pomyślał Himuro, rozbierając się. Nie
przejmował się ubraniami, które rzucał na podłogę. Jeszcze całe to przeklęte
Seirin, które niemal natychmiast chroniło swoich członków. Zawodnicy Yosen
chcieli z nim rozmawiać, chcieli, żeby podzielił się z nimi swoim bólem, ale
Himuro nawet nie mógł na nich spojrzeć. Nie wrócił do Akity, nie zadzwonił
nawet do rodziców. Chciał tylko, żeby Taiga z nim był, ale on wolał trzymać za
rękę Kuroko.
Kiedy
wszedł do ciepłej wody, uderzyło w niego to, jak wiele nieprzespanych nocy ma
za sobą. Cały czas funkcjonował na napojach energetycznych, kawie i alkoholu.
Czuł to w żołądku, który czasem buntował się i Himuro wymiotował krwią. Znał te
objawy; to zapewne wrzody, których się nabawił od stresu i tego typu nawyków
żywieniowych. Ale nie umiał inaczej. Gdyby nie alkohol, nie mógłby zdrzemnąć
się nawet na kilka godzin, gdyby nie kawa i energetyki, zapewne nie czułby nic.
Ale tak
właściwie co mógł czuć, skoro stracił wszystko?
Dlatego też
sięgnął do półeczki z kosmetykami i wyjął z niej żyletkę. Przez chwilę obracał
nią w palcach, patrząc, jak światło załamuje się w gładkich krawędziach. Takie
maleństwo, a taka siła, pomyślał, zagłębiając ją pierwszy raz w skórze.
Niedzielny
poranek na zewnątrz wstawał słoneczny i pogodny. Kagami spał, wtulony w plecy
Kuroko. Nosem muskał jego włosy, a pod dłonią czuł, jak pierś chłopaka unosi
się i opada w rytm miarowych, spokojnych oddechów. Nie chciało mu się nawet
otwierać oczu, ale pomyślał, że idealnym dopełnieniem nocy, jaką spędzili,
będzie śniadanie, które poda mu do łóżka. Naleśniki z kremem waniliowym i
dżemem truskawkowym. Takie połączenie nie wszystkim pasowało, ale Kuroko
wyjątkowo je polubił.
Dlatego też
Kagami wstał ostrożnie i przeciągnął się. Nakrył Kuroko kołdrą, zadowolony
faktem, że chłopak nawet nie drgnął, kiedy wychodził z łóżka. Leniwie narzucił
na siebie koszulkę i jakieś szorty, żeby nie gorszyć Kise. Poczłapał w stronę
kuchni, gdzie włączył ekspres do kawy i otworzył lodówkę. Nucił pod nosem,
wyjmując potrzebne mu składniki, a kiedy usłyszał kroki na korytarzu, nawet się
nie odwrócił. Nauczył się rozpoznawać kroki Kuroko.
-Cześć, Kise – powiedział, słysząc nieznane mu szuranie.
-Hej, Kagamicchi! Czy to kawa tak ładnie pachnie?
-Nie krępuj się. I ciszej, Tetsu jeszcze śpi.
-Mhm…
Kise
sięgnął po kubek i nalał do środka kawy, po czym zaczął rozglądać się za
mlekiem. Kagami palcem pokazał mu te, które stało na blacie i blondyn westchnął
z ulgą.
-Jeśli codziennie robisz śniadanie do łóżka, chyba się do
was wprowadzę – jęknął.
-Mowy nie ma. Ale dzięki, że wczoraj odprowadziłeś Tetsu.
-Kurokocchi bardzo się o ciebie martwił – Kise spojrzał na
swój kubek. W głowie wciąż krążyło mu ostrzeżenie Aomine. –Udało ci się dogadać
z twoim przyjacielem?
-Nie.
-Och, przykro mi – Kise, który jakiś czas temu pogodził się
z Aomine, chciał jakoś pocieszyć Kagami’ego, ale nie wiedział, co powiedzieć.
Na szczęście, obaj usłyszeli kroki na korytarzu.
-Dzień dobry – ziewnął Kuroko, człapiąc w stronę ekspresu do
kawy.
-Hej, Kurokocchi. Kagamicchi robi na śniadanie naleśniki! –
zawołał entuzjastycznie Kise.
-O, ciekawe – Kuroko zanurzył wargi w kawie i jęknął z
rozkoszą. –Naleśniki będą…
Ale nigdy
nie dowiedzieli się, jakie będą naleśniki, bo w tym samym momencie ktoś
załomotał do drzwi. Jagami wytarł dłonie w ściereczkę i spojrzał na chłopaków.
-Spodziewaliście się kogoś? Bo ja nie…
-Może to Kasamatsu, miał po mnie wpaść – powiedział Kise.
Kagami
poszedł otworzyć, uznając, że jeszcze jedna osoba na śniadaniu nie zrobi im
różnicy. Jednakże, ku jego zdumieniu, to nie Kasamatsu stał na zewnątrz, ale
policja oraz mężczyzna, którego kojarzył z śledztwem.
-Agent Ward? – zapytał, otwierając drzwi szerzej.
-Panie Kagami, musimy panu zadać kilka pytań.
-Kagami co się dzie…
Kuroko
zamarł w pół kroku, widząc policję. To nie zwiastowało niczego dobrego. Poczuł,
jak w dół kręgosłupa spływa mu zimny dreszcz. Kto tym razem? Jeśli on i Kise
tutaj byli, to znaczy, że to albo Aomine, albo Midorima, albo Akashi. Pokręcił
głową, widząc, jak policja wchodzi do środka. Nie chciał tego słyszeć. Ani słowa!,
to chciał wykrzyczeć. Kise położył mu jednak dłonie na ramionach. Po tym, jak
mocno je zacisnął, Kuroko zrozumiał, ze potrzebuje go tak samo, jak on jego w
tym momencie.
-Panie Kagami.…
-Kto? Kto? – zapytał głucho Kagami.
-Dzisiaj nad ranem w hotelu Empire znaleziono zwłoki Himuro
Tatsuyi.
Kagami
opadł na fotel, wpatrując się tępo w podłogę. Kise wypuścił z płuc powietrze,
które dosyć długo wstrzymywał, tak, jak Kuroko. To nikt z ich przyjaciół, nikt
im bliski… Zaraz jednak obaj poczuli się podle za tę myśl. Najbliższa osoba
Kagami’ego zmarła…
-Ale… ale on nie należał do Pokolenia – jęknął Kagami.
-Odpowie pan na nasze pytania tutaj, czy jedziemy na
komisariat?
-Chwila, co? – Kise jako pierwszy odzyskał głos. –Chyba nie
podejrzewacie, że to Kagamicchi!
-Kagami Taiga jest ostatnią osobą, która widziała Himuro
żywą – powiedział cicho agent Ward. –Co więcej, pan Himuro zostawił list…
-Jak to list? Przecież morderca…
-Himuro Tatsuya nie został zamordowany przez tego, który
zabił waszych przyjaciół – wyjaśnił cicho, podczas kiedy policjanci spisywali
dane Kagami’ego. –Popełnił samobójstwo przez podcięcie sobie żył dzisiaj w
nocy. Albo ktoś go do tego zmusił.
-Kiedy wychodziłem od Tatsuyi, żył – oznajmił Kagami.
-Pokłócili się panowie?
-Tak, ale…
-Czy to prawda, że wcześniej, w parku, również wdali się
panowie w sprzeczkę, a pan Himuro groził panu przyjaciołom?
-Tak, ale to…
-Może uznał pan, że chce chronić swoich bliskich? Może pan
Himuro przyznał się panu, że to on zabijał innych koszykarzy?
-Nie! Himuro na pewno nie…
-Czy oni muszą być tacy ostrzy? – zapytał Kise detektywa, a
ten wzruszył ramionami. –Kagamicchi właśnie dowiedział się, że zmarł jego
przyjaciel!
-Albo to on go zabił. Rozważaliście to? Pan Kagami jest
wysoki i silny, nie miałby problemów, by obezwładnić nie tylko drobną pannę
Momoi, ale również pana Murasakibarę czy Haizaki’ego. Był w Tokio w noc
wszystkich morderstw.
-Niech pan nie zapomina, że ja byłem wtedy z nim – Kuroko
zmarszczył brwi, zaciskając pięści. –Kagami tego nie zrobił.
-A może zrobiliście to razem?
Kise zamarł. Tego nie wziął pod uwagę. Ale jeśli mógł komuś
ufać, to chyba tylko Kuroko i Aomine, więc sama myśl o tym, że Kuroko może stać
za morderstwami…
-Poczuliście się zagrożeni tym, co mówił pan Himuro w parku
i postanowiliście się go pozbyć. Pan Kagami zajął się wszystkim, a pan stworzył
mu alibi.
-Pan oszalał – Kuroko czuł, jak zaczyna drżeć.
-Może. Chłopcy, zabierzmy go na posterunek, tutaj niczego
się nie dowiemy – zawyrokował detektyw.
Kiedy
policja wyszła, prowadząc ze sobą Kagami’ego (pozwolili mu się ubrać, ale nie
wolno mu było rozmawiać ani z Kuroko, ani z Kise), w mieszkaniu zapadła martwa
cisza. Nagle pomieszczenie wydawało im się szare i chłodne.
-Co robimy, Kurokocchi?
-Nie wiem – chłopak usiadł na kanapie i ukrył twarz w
dłoniach. –Kagami potrzebuje adwokata. A ja nie mam kontaktu ani do jego
rodziców, ani do żadnego prawnika…
-Aominecchi zna prawników, jego kompania paru zatrudnia –
Kise położył dłoń na ramieniu Kuroko. –Ja zadzwonię po niego, a ty zadzwoń po
twojego kapitana.
Kagami
stracił rachubę czasu. Nie wiedział, jak długo jest przesłuchiwany, nie
wiedział też, co powiedziano pozostałym członkom Seirin ani czy zawiadomiono
jego rodziców. Był głodny, ale nie miał apetytu. Na myśl o jedzeniu robiło mu
się niedobrze. Cały czas zadawano mu te same pytania, a gdy myślał, że w końcu
udzielił wyczerpującej odpowiedzi, po chwili ktoś wracał do tematu i wszystko
zaczynało się od nowa. Trzymał się cały czas jednej i tej samej wersji, chociaż
miał ochotę powiedzieć im to, co chcieli usłyszeć, byleby tylko dali mu spokój.
W tym samym
momencie do środka wpadła energiczna kobieta, około czterdziestki, z neseserem
w ręce. Na sobie miała garsonkę, która z daleka krzyczała „jestem kimś ważnym”.
-Maiko Hinata, jestem prawnikiem pana Kagami’ego.
Przesłuchanie zostaje przerwane w tym momencie.
-Jakim prawem! – oburzył się jeden z policjantów, podrywając
się.
-Przesłuchują panowie nieletniego chłopca, bez opiekuna
prawnego, prawnika oraz psychologa? No, no, no, bo złożymy skargę.
Detektyw
Ward zacisnął wargi, pobladły. Przewidywał, że w końcu zjawi się prawnik
podejrzanego, ale miał nadzieję, że wcześniej uda im się złamać chłopaka i albo
wyda mordercę, albo sam przyzna się do tego, że nim jest.
-Czy zdaje sobie pani sprawę z tego, że jeśli pan Kagami
odpowiedzialny jest za wszystkie te morderstwa, w tym upozorowanie samobójstwa
pana Himuro, będzie sądzony jak osoba dorosła i skazany na śmierć?
-Nie mają panowie żadnych dowodów na to, że mój klient
kogokolwiek zabił. Co więcej, mamy nagranie z hotelowych kamer, które pokazuje,
jak w godzinę po opuszczeniu hotelu przez mojego klienta, pan Himuro zamawia do
pokoju napoje, co potwierdza pokojówka, która mu je doświadczyła. Tak więc
jeśli nie mają panowie żadnych innych „dowodów”, proszę w tej chwili przerwać
przesłuchanie. Panie Kagami, chodźmy.
Kagami
wyszedł z pokoju przesłuchań i odetchnął z ulgą, widząc Kuroko, Kise i Aomine.
Cała trójka wyglądała na zdenerwowanych, ale kiedy go zobaczyli, ulżyło im.
-Ładnie się wpakowałeś, Bakagami – mruknął Aomine.
-Kto tutaj ściągnął Aho?
-Ja – westchnął Kise. –Aominecchi ma kontakt do prawników,
więc był w stanie na szybko cię wyciągnąć stąd.
-Myślę, że powinieneś mu podziękować, Kagami.
-Widzisz, widzisz – przedrzeźniał go Aomine.
-Dzięki, Aomine. Dziękuję, pani adwokat.
-Nie ma za co – machnęła ręką. –Zostawię moją wizytówkę,
gdyby znów chcieli pana przesłuchiwać, proszę natychmiast po mnie dzwonić. Do
widzenia, chłopcy. Pa, Daiki.
-Daiki? – Kise uniósł brwi.
-To przyjaciółka mojej mamy – Aomine wzruszył ramionami. –I
mieszka w centrum Tokio, więc mogła być najbliżej. Kagami, co się właściwie
stało?
-Po tej akcji w parku poszedłem do Tatsuyi, żeby z nim
porozmawiać – Kagami zaczął im tłumaczyć po kolei, jak przebiegła rozmowa z
Himuro, kiedy wychodzili z komisariatu.
Aomine
wrócił do domu taksówką, bo obiecał Sumire, że nie będzie się wałęsał sam po
okolicy. Mimo to, kiedy wszedł do mieszkania, dziewczyna rzuciła mu się w
ramiona i uścisnęła mocno.
-Co robisz, nie powinnaś wstawać – mruknął, biorąc ją na
ręce. Dziś rano znów dostała napadu bólów, więc dlatego nie pojechała razem z
nim.
-Tak długo nie wracałeś – szepnęła, obejmując go za szyję.
-Nie potrzebnie się martwiłaś, byłem z chłopakami, chociaż…
- urwał, sadzając Sumire na kanapie i siadając obok. Ich wzrok spoczął na
tablicy nakrytej kocem. Pod nim znajdowały się wszystkie szczegóły odnośnie
prowadzonego przez niego śledztwa. –Zginął przyjaciel Kagami’ego, Himuro.
-Ten, który wczoraj w parku zrobił awanturę? – zapytała
cicho.
-Tak, ten. Dzisiaj w nocy popełnił samobójstwo. Albo ktoś mu
w tym pomógł.
-Myślisz, że morderca zmieniłby schemat?
-Nie, nie wydaje mi się. Może Kagami miał dosyć?
Sumire przesłoniła usta dłonią. Wiedziała, że Aomine i
Kagami może nie byli najlepszymi przyjaciółmi, ale byli ze sobą dosyć blisko.
Nie przypuszczała, że Aomine otwarcie zwątpi w zawodnika Seirin.
-Myślisz, że on go zabił?
-Albo do tego namówił. Może wiedział, że Himuro to morderca
i chciał zatuszować wszystko to, co zrobił. Doradził mu samobójstwo, bo i tak
czekałaby go kara śmierci.
-Jeśli to Himuro… to oznacza koniec, prawda? – Sumire
spojrzała z nadzieją na Aomine. –To znaczy, że to wszystko się skończyło?
W rozdziale wykorzystano piosenkę „Big girls don’t cry”
(Fergie) oraz „Angel of Darkness” (Alec C. & Jasmine K.). Wgl hop, hop, hop~! Kilka ważnych
ogłoszeń :) Numer 1: Jutro (tj. 01.09) ma urodziny moja Przyjaciółka i
Współlokatorka w jednym, więc wszyscy pod nosem nucimy ciche „Sto lat”! Numer
2: A propos świętowania, dzisiaj, tj. 31.08 urodziny ma Aomine, więc nucimy „Sto
lat” po raz drugi! A numer 3: czy bylibyście zainteresowani historiami
dodatkowymi, bo mam pomysły na takowe, ale nie mam ich gdzie upchnąć w
storyline ;)
PS. W folderze „Bohaterowie” pojawiły się nowe postacie ^^