(Coś jest
nie tak, bo wszystkie moje szklane buciki pękają)
and no once ever helped this damsel in distress
and no once ever helped this damsel in distress
(Do diabła z tym, nie stracę więcej czasu)
I won't wait to find prince charming!
(Nie będę czekać by znaleźć Księcia z Bajki!)
I won't wait to find prince charming!
(Nie będę czekać by znaleźć Księcia z Bajki!)
Riko leżała
w łóżku, nie mogąc zasnąć już drugą noc z rzędu. Cały czas myślała o rozmowie, którą
podsłuchała w łazience, a także o tym, co powiedział jej Teppei. Z jednej
strony nie wierzyła w to, że Hyuuga mógłby ją zdradzać, ale z drugiej strony
przecież nie obiecywali sobie wierności aż do śmierci. Poza tym, zachowywał się
naprawdę dziwnie, dostawał tajemnicze smsy i maile, a kiedy pytała go o ich
treść lub nadawcę, zbywał ją błahostkami.
Nie
wierzyła w to, że jej chłopak mógłby być poszukiwanym mordercą. Zbyt wiele
czasu spędzili razem, by chociaż przez sekundę mogła go podejrzewać. Ale inne
dziewczyny? Ładniejsze, ciekawsze, bardziej kobiece, lepsze od niej? To
przecież oczywiste, że każdy chłopak by takim uległ.
Izuki miał
ciężki weekend. Nie mógł skontaktować się z Akashim, który nie odpisywał ani na maile, ani na smsy, nie
odbierał też telefonu. Chłopak powoli wpadał w panikę, co zauważyła jego matka,
bezskutecznie jednak próbując go uspokoić. Po ataku na Kise i jego rzekomej
śmierci, Izuki był pewien, że następny będzie właśnie jego ukochany. I teraz,
kiedy ten nie dawał znaku życia, on zaczynał podejrzewać, że coś z nim nie tak.
Kiedy jednak zadzwonił na policję i poprosił o to, by zaczęli go szukać,
usłyszał, że nie jest członkiem rodziny, więc zgłoszenie nie może zostać
przyjęte. Martwiło go również to, że coś było nie tak pomiędzy Riko a Hyuugą.
Zauważył, że coś ich dręczy i bał się, że ich kłótnia może rozwalić drużynę od
środka, a teraz, tak jak nigdy, potrzebowali być razem.
Tego
wieczoru wpatrywał się w telefon tak, jakby ten miał się za chwilę rozdzwonić.
Izuki marzył o tym, by usłyszeć głos Akashi’ego i poczuć go przy sobie. To, co
zaczęło się jak zwykły romans, przerodziło się w coś więcej i teraz na samą
myśl, że mógłby go stracić, Izuki drżał. Lekki uśmiech na jego twarzy wywołało
wspomnienie niedzielnego obiadu, pierwszego z wielu, podczas którego Akashi był
gościem jego rodziny. Na początku było trochę sztywno, ale wkrótce, kiedy
ojciec Izuki’ego zaproponował swojemu „zięciowi” partię shogi, atmosfera się
rozluźniła. Jego rodzice wkrótce również przestali protestować i Akashi czasem
zostawał na weekendy, a oni nie mieli nic przeciwko, by spali nie tylko w
jednym pokoju, ale również w jednym łóżku.
-Och, Sei, odbierz w końcu ten telefon – jęknął Izuki,
czując, jak pieką go oczy. Kolejna doba bez snu nie wróżyła dobrze. A jutro
znów będzie musiał udawać, że nic złego się nie stało, żeby nie zadawali mu
krępujących pytań. O swoim lęku mógł rozmawiać tylko z Hyuugą, ale on miał zbyt
dużo na głowie i Izuki nie chciał mu dokładać swoich problemów.
Przez
barierę otępienia, dobiegło go dzwonienie do bramy. Ponuro podniósł głowę, ale
nie chciało mu się wstawać. To zapewne ktoś do rodziców. Dlatego też, kiedy
usłyszał, jak jego mama wychodzi, znów opadł na poduszki i wrócił do
wpatrywania się w telefon.
O tym, co
dzieje się na zewnątrz, zorientował się dopiero wtedy, kiedy matka zaczęła go
wołać. W jej głosie słychać było zdenerwowanie, ale, jak zawsze, pani Izuki
zachowywała się profesjonalnie. Chłopak wybiegł na korytarz, tylko po to, by
zobaczyć swoją mamę, która podpierała bladego Akashi’ego.
Akashi
wyglądał tak, jak gdyby wpadł na ścianę. Pod nosem miał zaschniętą krew, tak
samo, jak na brodzie (ta zapewne pochodziła z rozciętej wargi). Lewe oko miał
podbite, ale nie zapuchnięte (to wyglądało jak starsza rana).
-Sei! – zawołał Izuki, podbiegając do niego.
-Spokojnie, to tylko źle wygląda, Shun – Akashi lekko uniósł
rękę, jakby chciał go uspokoić.
-Musimy zadzwonić na policję, jeśli ten morderca jeszcze
jest w pobliżu…
-To nie morderca, Shun – Akashi uśmiechnął się z trudem. –To
mój ojciec.
Izuki
musiał czekać, aż usłyszy opowieść Akashi’ego, dopóty, dopóki jego mama nie
skończy opatrywania chłopaka. Na szczęście, rany były tylko powierzchowne.
-Ostrożnie – pani Izuki przyłożyła Akashi’emu opakowanie
mrożonego groszku do oka, a chłopak syknął cicho.
-Dziękuję – westchnął z ulgą.
-Więc? Co się stało? – Izuki stanął obok niego. –Mamo,
możesz nas zosta…
-Nie, Shun, twoja mama może to usłyszeć. To nic wielkiego –
dodał, próbując zbagatelizować całą sprawę. –Po prostu mój ojciec nie jest tak
tolerancyjny, jak twoi rodzice. Chciałem mu powiedzieć o tobie, o nas, ale
wpadł w szał. Akurat byliśmy w pobliżu i pomyślałem, że zajrzymy, że
przedstawię ci go… Nie wyszło.
-Akashi – wyszeptała smutno pani Izuki.
-Sei…
-To nic. Nie współczujcie mi – warknął, ale potem cicho
wymamrotał przeprosiny.
-Co teraz zrobisz, Akashi? – pani Izuki usiadła naprzeciwko
niego.
-Na pewno nie wrócę do domu – oznajmił. –Zresztą, od czasu
śmi…od kiedy odeszła moja mama, to tylko miejsce do spania.
-Za co się utrzymasz? Czesne w Rakuzan jest wysokie, na
pewno wyższe niż w Seirin.
-Pieniądze nie są problemem – Akashi odsunął foliowy
woreczek od oka i zamrugał kilka razy. Po chwili zastanowienia znów przyłożył
go do siniaka. –Osiemdziesiąt procent naszej rodzinnej firmy należy do mnie,
dostałem udziały po mamie i dziadku. Wyprowadzka z domu nie wpłynie na mój
status społeczny.
-Głupi jesteś, że myślisz teraz o kasie – warknął
rozłoszczony Izuki. –Dlaczego twój ojciec…
-Mój ojciec widzi tylko interes swój i firmy – przerwał mu Akashi. –A ja miałem być dziedzicem tytułu i inne takie. Co zrobię? – podjął wcześniejszy wątek – Wynajmę jakieś mieszkanie niedaleko szkoły. Ciężko będzie dogadać się z ojcem, ale łączy nas teraz tylko firma. Nic więcej.
-Mój ojciec widzi tylko interes swój i firmy – przerwał mu Akashi. –A ja miałem być dziedzicem tytułu i inne takie. Co zrobię? – podjął wcześniejszy wątek – Wynajmę jakieś mieszkanie niedaleko szkoły. Ciężko będzie dogadać się z ojcem, ale łączy nas teraz tylko firma. Nic więcej.
-Sei…
-No nic – pani Izuki podniosła się. –Na razie zostaniesz u
nas. Shun i ty nosicie ten sam rozmiar ubrań, więc z tym nie będzie problemu.
Gorzej z mundurkiem do szkoły…
-W szkole wiedzą, że nie będzie mnie w tym tygodniu. Zajmuję
się firmą, tutaj w Tokio.
-Jeszcze lepiej. Jak zejdzie ci to limo spod oka, pojedziemy
po twoje rzeczy.
-Pojedziemy…? – Akashi znów odsunął woreczek od oka, by
spojrzeć na matkę swojego partnera.
-Oczywiście. Mimo wszystko przyda ci się wsparcie osób
dorosłych. A teraz powiedz mi – ostrożnie położyła dłoń na jego głowie i tylko
Izuki widział szok, jaki pojawił się w oczach Akashi’ego, kiedy poczuł czuły
dotyk – na co masz smak? Jest weekend, a w weekend to moje dzieci decydują, co
jemy na obiad. Co prawda, kolej Shuna, ale jestem pewna, że nie ma nic
przeciwko, żebyś to ty wybrał.
-Ja…uhm.. Mam ochotę na zupę t-tofu – wymamrotał, czując,
jak ciepło rozpływa się po jego ciele.
Miło było znów poczuć matczyny dotyk.
Leżenie
obok Izuki’ego zawsze go uspokajało, ale tej nocy Akashi nie mógł zasnąć. Nawet
ramię, które obejmowało go w pasie, nie przynosiło tego samego spokoju, co
dotychczas. Czuł na policzku pachnący miętą oddech partnera. Długo rozmawiali o
tym, co będzie dalej, nim Izuki zasnął. Akashi nie wtulił się w niego, jak
zazwyczaj. Zamiast tego, leżał i patrzył na swojego ukochanego, czując, że jest
szansa na to, iż wszystko może się wreszcie zacząć układać. Zostawała tylko
sprawa mordercy, ale teraz było to odległe i mgliste zmartwienie. Najważniejsze
dla niego było to, by ten świr nie dobrał się do Izuki’ego.
W
poniedziałek rano Riko ledwo zwlokła się z łóżka. Przeraził ją widok, jaki
zobaczyła w lustrze. Rozczochrane włosy, worki pod oczami, zmęczenie widoczne
na pierwszy rzut oka. I nawet jeśli bardzo chciała się spotkać z Hyuugą,
zapytać o wszystkie dręczące ją sprawy, napisała mu, że zobaczą się dopiero w
szkole. Znalazła kosmetyki, które kiedyś wrzuciła do szuflady, ale zdobyła się
tylko na to, by korektorem zatuszować sińce pod oczami. Nie martwiła się o to,
co powie jej ojciec; Kagetora znów wyjechał by pracować, więc nie musiała
udawać, że wszystko gra.
Dowlokła
się do szkoły dopiero na drugą lekcję, zadowolona, że na pierwszej mieli naukę
własną, więc prócz ludzi z jej klasy, nikt nie zauważył jej obecności. Gdy
weszła do sali, Izuki pozdrowił ją gestem.
-Lepiej późno niż wcale – powiedział. –Boże, Riko, jesteś
chora?! Wyglądasz strasznie.
-Ciebie również miło widzieć – burknęła, zajmując swoje
miejsce. –Gdzie jest Hyuuga?
-Wyszedł. Nauczyciel kazał mu iść do sekretariatu, znów jest
sprawa z mediami. Wiesz, kapitan, te sprawy.
-Taaa… Hej, też nie wyglądasz najlepiej – zauważyła.
-Pracowałem w nocy nad nowymi żartami, w końcu kto inny was
rozśmieszy!
-M…Mhm… Izuki…
-Tak?
-Myślisz, że Hyuuga mógłby mnie zdradzić? – zapytała, nim
ugryzła się w język.
Izuki złapał ją za ramię i pociągnął w stronę wyjścia z
klasy. Na korytarzu, gdzie było ciszej, puścił ją i nachylił się ku Riko.
-O czym ty mówisz? – syknął.
-Hyuuga ostatnio dziwnie się zachowuje. Znika bez słowa i
prosi Teppei’a, żeby załatwił mu alibi i skłamał, że byli razem. Do-dostaje
listy od jakichś dziewczyn, a dwie z nich rozmawiały bez skrępowania o tym, że
jedna z nich ma zamiar go wyrwać!
-Riko, uspokój się – Izuki potrząsnął nią lekko. –Nie
poznaję cię. Od kiedy boisz się jakiś dziewczyn?! Hyuuga kocha cię od
gimnazjum!
-Wiem, Izuki, wiem, ale tyle się teraz dzieje, te
morderstwa, śledztwo, ataki, zbliża się koniec szkoły, studia…
-Riko, spójrz na mnie. Czy ty jesteś w ciąży?
-C-co? – dziewczyna zamarła, ale w ochronnym geście
odruchowo przyłożyła dłonie do brzucha. –W ciąży?
-Masz humory – Izuki założył ręce na piersi. –I podejrzewasz
chłopaka, który świata poza tobą nie widzi o to, że cię zdradza. Riko, cholera,
czy wy nie…
-Oczywiście, że my tak! – warknęła trochę piskliwym głosem.
–Izuki, nie o to chodzi, co my tak, a co my nie…
-Kto? – zapytał Hyuuga, stając obok nich, a Riko i Izuki
lekko się wzdrygnęli. Byli tak zajęci szeptaniem, że nie zauważyli, iż obiekt
ich rozmowy do nich podchodzi. Kapitan wyciągnął rękę i powoli splótł swoje
palce z palcami Riko.
-Nic, nieważne – powiedziała szybko dziewczyna. –Hej.
-Hej – uśmiechnął się lekko i ostrożnie założył Riko kosmyk
włosów za ucho. –Ciężka noc? Źle się czujesz?
-Nie, tylko źle spałam – skłamała, czując, jak skóra piecze
ją w miejscach, których dotykał Hyuuga. –Pójdziemy na dach podczas lunchu? Chcę
z tobą porozmawiać…
-Och… Kurcze, Riko, muszę… muszę coś załatwić – chłopak
nerwowo podrapał się w kark. –U-umówiłem się z…z Kagamim…
Kłamał.
Riko tak bardzo wiedziała, że kłamał, ale nic nie powiedziała. Skupiła się na
lekcjach. Nauka uspokajała i pozwalała oderwać myśli od gnębiących ją spraw.
Dużo wysiłku kosztowało ją nie odwracanie się i nie patrzenie na Hyuugę.
Chciała wiedzieć, co chłopak przed nią ukrywał, ale kolejne tajemnice i sekrety
tylko powiększały dystans między nimi. Co takiego zrobił Hyuuga, że nie może
jej o tym powiedzieć?
Kagami
jęknął z ulgą, kiedy dzwonek obwieścił koniec lekcji. Odwrócił się i zerknął na
Kuroko, który spokojnie spał. Znów nikt nie zauważył tego, że chłopak zasnął. Wszystko
uchodzi mu bezkarnie, pomyślał z rozbawieniem, ale też czułością. Zrobiło
mu się gorąco, kiedy zauważył malinki na szyi Kuroko, których nie udało mu się
zasłonić mundurkiem. Chyba trochę ostatnio przesadzał podczas ich zbliżeń, ale
kiedy tylko byli blisko, tracił nad sobą kontrolę. Tak bardzo kochał i pragnął
Kuroko.
-Hej, wstajemy – pstryknął go lekko w nos.
-Kagami, to obraźliwe. Wcale nie spałem – oburzył się
Kuroko, ale ziewnął dyskretnie.
-Chodźmy coś zjeść.
-To nie jest oryginalna propozycja z twojej strony – zaśmiał
się cicho. –Chodźmy.
Uznali, że
zjedzą drugie śniadanie na zewnątrz, gdyż piękne pogoda zachęcała do spędzania
czasu na dworze. Po drodze zahaczyli o kafeterię, a potem wyszli na boisko.
Wybrali najbardziej odległą ławkę, by znaleźć chociaż odrobinę samotności.
Kiedy jednak usiedli na niej i już zabierali się do jedzenia, kiedy usłyszeli
czyjś szloch. Kuroko pierwszy uniósł głowę i rozejrzał się niespokojnie. Kagami
był gotów zignorować płacz, nie chcąc wciskać nosa w nie swoje sprawy, ale jego
partner już wstał i zaczął wyciągać głowę, by dojrzeć coś w krzakach. To, co
zobaczył, zaskoczyła go.
-Trenerze…? – zapytał cicho.
-O…och…
-Riko? – Kagami podszedł do niej, patrząc z przerażeniem,
jak najtwardsza dziewczyna (zaraz po Alex), ociera łzy z policzków.
-Myślałam, że tutaj nikt nie zauważy – uśmiechnęła się, ale
w tym uśmiechu było tyle smutku, że obaj chłopcy spojrzeli na siebie z
niepokojem.
-Coś się stało? Zaraz zadzwonię po kapitana, jeśli coś cię
boli…
-Nie! Nie dzwoń po Hyuugę! – warknęła, opierając czoło o
kolana. –On nie ma czasu.
-Co?
-Dostał kolejny liścik i poszedł się spotkać z kolejną
dziewczyną. Widziałam, jak go czyta, a potem go chowa przede mną. Ale to nic.
Nic – zapewniła ich. –Nie będzie miało wpływu na naszą grę.
-Trenerze, z całym szacunkiem, ale głupoty gadasz. Kapitan
nigdy by cię nie zdradził, nie ma takiej opcji nawet…proszę pani – dodał
Kagami, widząc wzrok Riko.
-Myślę, że on ma rację, co jest rzadkością – wtrącił Kuroko.
–Hyuuga jest w tobie zakochany, trenerze.
-Teraz jest za salą gimnastyczną z inną dziewczyną –
powiedziała Riko, przeczesując palcami włosy.
-A więc chodźmy tam. Jeśli nie usłyszysz, co mówi, nie
będziesz pewna, prawda?
Zrobili
tak, jak zasugerował Kuroko. Zakradli się za sale gimnastyczną, chociaż Riko
protestowała. Wtedy jednak Kuroko złapał ją lekko za rękę i ścisnął
uspokajająco. Wychylili się, cała trójka, tylko po to, by zauważyć plecy
Hyuugi. Chłopak czekał na kogoś, nerwowo grzebiąc butem w ziemi. Kiedy na
horyzoncie pojawiła się rudowłosa dziewczyna, dziwnie Kuroko znajoma, kapitan
uniósł głowę.
Podbiegła
do niego, cała w uśmiechach i uwodzących spojrzeniach.
-Dzięki, że zgodziłeś się na spotkanie – po jej głosie Riko
rozpoznała dziewczynę, której rozmowę słyszała w toalecie. Znów zrobiło jej się
niedobrze. Jeśli Hyuuga jej dotknie albo, co gorsza, pocałuje, chyba
zwymiotuje.
-Tak. Chciałem ci to oddać – Hyuuga podał rudowłosej
kopertę. –Przykro mi, ale nie mogę odwzajemnić twoich uczuć – wymamrotał.
-Co? Czemu? – dziewczyna potrząsnęła głową.
-Mam dziewczynę.
-Ale ona nic nie musi wiedzieć. Poza tym, ze mną będzie ci
lepiej, wystarczy, że dasz mi szansę!
-Nie będzie żadnej szansy, przykro mi – Hyuuga wyprostował
się. –Kocham ją najmocniej na świecie. I życzę ci, żebyś poznała kogoś, kto
ciebie tak pokocha – dodał, rumieniąc się.
Kagami nie
czekał na reakcję nieznajomej dziewczyny. Wolał, tak jak Kuroko, patrzeć na
radość Riko. Trenerka przycisnęła dłonie do ust, rumieniąc się aż po czubek
głowy.
Hyuuga po
treningu wyszedł z szatni i cicho westchnął, przeciągając się. Brakowało mu
Teppei’a, chociaż sam nie chciał się do tego przyznać. Bez niego na treningach
było inaczej, chociaż Makoto dawał z siebie naprawdę dużo i wkrótce wczuł się w
rytm drużyny. Czasem jednak Hyuuga miał wrażenie, że gdy się obróci, za plecami
będzie stał jego przyjaciel.
-Hyuuga!
Obrócił się, a Riko niczym strzała wpadła mu w ramiona.
Uśmiechała się szeroko, tak, jak dawno tego nie robiła.
-Hej, hej – pogłaskał ją po włosach. –Czekałbym na ciebie
pod bramą, jak zawsze.
-Wiem. Ale nie chciałam tracić ani chwili – spojrzała na
niego wesoło. –Może pójdziemy do mnie? Mojego taty nie ma, tylko my –
delikatnie pogłaskała go do piersi, a Hyuuga uśmiechnął się lekko.
Kiedy
Hyuuga w końcu zasnął, Riko wysunęła się z łóżka i naciągnęła na siebie jego
koszulkę. Z ulgą wciągnęła do płuc zapach swojego chłopaka, zapach, który
kojarzył jej się z bezpieczeństwem i czułością. Obejrzała się przez ramię i uśmiechnęła
na widok Hyuugi, który spał na pośrodku łóżka, z lewa ręką wyciągniętą w jej
stronę. Riko wiedziała, że kiedy już się przy nim położy, niemal natychmiast
przyciągnie ją do siebie. Ale nim wróci do łóżka, musi coś sprawdzić, inaczej
nie zaśnie spokojnie.
Nie tylko
Hyuuga miał tajemnice.
Riko weszła
do swojej łazienki i otworzyła szufladę, jedyną szufladę, do której nawet przez
przypadek nigdy nie zajrzy jej ojciec. Przez chwilę pogrzebała pomiędzy
wkładkami i podpaskami, aż odnalazła test ciążowy. Odetchnęła głęboko i otwarła
opakowanie, by przeczytać instrukcje.