sobota, 11 października 2014

Rozdział 38. It's good to see you again.


            Yuna stała przed telewizorem, ściskając w rękach łyżeczkę, jakby była to jedyna rzecz na świecie, która mogła ją ochronić. Jej matka zawołała ją, kiedy film, który oglądała, przerwano specjalnym pasmem informacyjnym.
-Według najnowszych doniesień – relacjonował spiker – doszło do kolejnego morderstwa znanego koszykarza. Kolejny członek Pokolenia Cudów nie żyje.
Dziewczyna osunęłaby się na kolana, gdyby nie to, że Kou złapał ją za łokieć i podtrzymał.
-Midorima – szepnęła tylko cicho. –Midorima…

            Przez następną godzinę próbowała się do niego dodzwonić, ale Midorima nie odbierał telefonu, nie odpisał też na żadną wiadomość. Z każdą kolejną minutą jej dłonie drżały coraz bardziej, do tego stopnia, że w końcu miała problem z utrzymaniem telefonu. Kou siedział obok, podczas kiedy ich matka zaparzała kolejny kubek herbaty dla córki.
-A jego kolega? Odebrał?
-Kazunari? Nie, też nie – wymamrotała, pochylając się do przodu i przyciskając dłonie do głowy. Próbowała być spokojna, ale co, jeśli morderca wrócił po Midorimę? Co, jeśli nigdy więcej go już nie zobaczy? Co, jeśli nigdy nie będzie mogła mu już powiedzieć, co do niego czuje? Na samo wspomnienie o tym, jak niepewnie ją całował, a potem mocno, aczkolwiek delikatnie trzymał w ramionach, gdy spali, serce podchodziło jej do gardła.
-Jadę tam – powiedziała w końcu, podrywając się.
-Gdzie? – Kou również wstał.
-Do szpitala, gdzie pracują jego rodzice. Oni coś MUSZĄ wiedzieć – oznajmiła.
-Czekaj – brat trzymał ją za nadgarstek. –O tej porze nie jeżdżą już żadne autobusy.
-To pójdę pieszo.
-Daj spokój – westchnął Kou. –Zawiozę cię.

            Aomine wszedł do szpitala, ciągnąć za sobą przerażoną Sumire. Dziewczyna kurczowo trzymała się jego ręki, przerażona nie tylko doniesieniami o kolejnym morderstwie, ale też tym, co stało się z jej chłopakiem; od czasu dostania tajemniczego sms-a, Aomine zachowywał się jak robot. Kazał jej się ubrać, a potem przyjechali do szpitala. Cały ten czas rozmawiał z nią tylko na zasadzie krótkich, oschłych informacji. Nie reagował na to, co mówiła, a kiedy oznajmiła, że dopóki nic jej nie wyjaśni, nigdzie nie pójdzie, Aomine przełożył ją przez ramię i bez słowa ruszył dalej, mimo jej krzyków i protestów.
-Zostaniesz tutaj – posadził ją obok recepcji. –Tak, żeby te panie cię cały czas widziały, jasne?
-Ale Aomine, o co…
-AOMINE! – Kasamatsu, który pojawił się znikąd złapał go za koszulę i, mimo dzielącej ich różnicy wzrostu, niemal rzucił nim o ścianę. Sumire pisnęła głośno, przerażona nagłym ruchem.
-Uspokój się!
-To wszystko twoja wina, Aomine! Wsadziłeś nos nie tam gdzie trzeba i to przez ciebie Kise… Kise… - głos mu się załamał.
Kasamatsu oparł głowę o pierś Aomine i rozpłakał się. Zawodnik Too znieruchomiał, z rękoma zawieszonymi w powietrzu, niepewny tego, co powinien zrobić. Sumire podeszła do nich i poklepała Kasamatsu po plecach, patrząc z przerażeniem na swojego partnera.
-Powiedz mu – poprosiła.
-Co?
-Senpai!
            Kasamatsu zamarł, ze łzami na policzkach i z dłońmi zaciśniętymi na koszulce Aomine. Obrócił się, jak w zwolnionym tempie i, wciąż czując na plecach dłoń Sumire, spojrzał na Kise, który siedział na wózku inwalidzkim.
-Siostro, siostro, muszę z nim porozmawiać – oznajmił Kise, chcąc wstać z wózka, ale kobieta przytrzymała go w miejscu. Podjechała wraz z nim do oniemiałego Kasamatsu.
-GDYBY NIE TO, ŻE JESTEŚ NIEŻYWY, ZAMORDOWAŁBYM CIĘ! Kise, ty debilu! – Kasamatsu podszedł do niego szybkim krokiem, a model uśmiechnął się szeroko.
-Prawie umarłem, senpai! – Kise relacjonował, całkiem żwawo jak na swój stan.
-Proszę nie zwracać na niego uwagi, dostał znieczulenie i leki uspokajające, trochę nam odpłynął – westchnęła pielęgniarka. –Zabieramy go właśnie na salę..
-Ale przecież w telewizji mówili, że morderstwo było udane – Kasamatsu spojrzał na Aomine.
-Kise napisał mi sms-a, że to plotka. Dziennikarze wszystko wyolbrzymili, a policja uznała, że lepiej będzie, jeśli tak zostanie, przynajmniej na razie. O tym, jak jest naprawdę, wiem ja i rodzice Kise. No i kazałem mu przyjechać – pokazał palcem na Kasamatsu, który był teraz czerwony z gniewu.
-Aominecchi! Już nie możesz mówić, ze jestem pindzia! Mam bardzo… bardzo męską dziurę!
-Faceci nie mogą mieć męskich dziur – Aomine położył rękę na głowie Kise i, z pewną dozą czułości, pogłaskał jego jasne włosy. Cieszył się, że jego przyjaciel żyje. –I nigdy nie mówiłem, że jesteś pindzia.
-Bo nie jestem!
-Będziesz miał męską bliznę – pochwalił Aomine. –I laski będą na ciebie lecieć, żeby popatrzeć. I wszyscy będą chcieli się tobą opiekować.
-Prawda? – Kise rozpromienił się. –Bo wy wszy-wszyscy mnie kochacie, prawda? Aominecchi, ja chyba płaczę…
-Płaczesz – zgodził się Aomine. –Ale masz do tego pełne prawo. Byłeś bardzo dzielny, Kise. Jestem z ciebie dumny.

            Yuna czuła się zagubiona. Zazwyczaj wszystko świetnie ogarniała i szybko łączyła fakty, rzadko pozwalała się zaskoczyć, ale teraz czuła się jak mała dziewczynka, którą rodzice zgubili w supermarkecie. Mimo obecności Kou przy sobie, miała wrażenie, że wszystko dookoła niej to sen. Głosy docierały do niej stłumione i zniekształcone. Obce twarze, wykrzywione cierpieniem i strachem, przerażały ją.
-Hej, poczekaj tutaj – Kou pogłaskał siostrę po jasnych włosach. –A ja poszukam pana Midorimy.
-Mhm. Okej – usiadła i obserwowała jak jej brat odchodzi, nerwowo pocierając dłonią o dłoń.
            Dalej próbowała się dodzwonić albo do Midorimy, albo do Takao. Nie chciała wiele; wystarczyłby jeden sms, jedna krótka wiadomość, albo potwierdzająca, albo zaprzeczająca informacji o śmierci któregoś z koszykarzy. Może Midorima miał narzeczoną i nie mógł związać się z nią, ale mógł napisać, że nic mu nie jest.
Chyba, że…
Nie, nie, nie! Yuna uderzyła się dłońmi lekko w policzki. Nie mogła nawet myśleć o tym. Nie, Midorima nie mógł być martwy.
Nie mógł, ponieważ właśnie pochylał się nad nią. Jeśli to był jego duch, to nie chciała, by odchodził.
-Yuna? Co ty tu robisz?
            Spuściła głowę i otarła łzy wierzchem dłoni, patrząc na Midorimę, który kucnął obok niej. Chłopak był blady i ubrany byle jak, tak, jakby się ubierał w pośpiechu.
-Co ty tu robisz? Źle się czujesz? – zapytał, zaniepokojony.
            Aomine kazał mu natychmiast przyjechać do szpitala, nie wyjaśniając nic ponad to, że Kise nic nie grozi. Midorima musiał pogadać ze swoimi rodzicami, ale kiedy zobaczył płaczącą Yunę, niemal natychmiast wszystko inne wyparowało mu z głowy.
            Kiedy Yuna rzuciła mu się na szyję, nie protestował. Objął ja mocno i pozwolił, by wtuliła zapłakaną buzię w jego szyję. Czuł na skórze wilgoć jej łez, więc odruchowo (nawet nie wiedział, skąd u niego ten odruch), pogłaskał dziewczynę po plecach i lekko musnął wargami jej policzek. Nie chciał znów widzieć jej łez. On powinien ją chronić, uczucia do niej sprawiały, że odnajdywał w sobie pokłady odwagi i miłości, o które się wcześniej nie podejrzewał.
-Twoi rodzice? Coś im się stało? Bratu? Powiedz coś…!
-Ty żyjesz – wykrztusiła, kurczowo się go trzymając. –O Boże, ty żyjesz. Midorima, nie znam twojej narzeczonej, mam ją gdzieś, mam gdzieś twoich rodziców, kocham cię i cieszę się, że nic ci nie jest.
-Kochasz mnie? – zapytał, czując, jak szybko bije mu serce. Musiał sobie powtarzać, że to nie zawał, tylko szczęście.
-NIENAWIDZĘ CIĘ! DLACZEGO NIE ODBIERAŁEŚ?! NIE ODDZWONIŁEŚ?! NIE NAPISAŁEŚ GŁUPIEGO „HEJ, NIC MI NIE JEST”?! – ryknęła, przyciągając ku nim uwagę ludzi na korytarzu. Zaczęła bić go piąstkami w pierś, ale chłopak nic sobie z tego nie robił. Przytulał ją do siebie, wiedząc, że tylko tak oboje się uspokoją. Jej bliskość koiła go i cokolwiek, co Aomine miał mu do powiedzenia, nie miało teraz większego znaczenia. Yuna była przy nim, czuł na szyi jej ciepły oddech. Czy mogło być coś piękniejszego?
-Przepraszam – mruknął, kiedy w końcu odzyskał głos. –Zostawiłem telefon w domu zaraz po tym, jak napisał do mnie Aomine. Całkiem o nim zapomniałem. Nie chciałem cię tak wystraszyć.
-Mhm – przestała go bić; znów przytulała się, z głową na jego ramieniu.
            Pozwolił, by przez chwilę stali tak blisko siebie, mimo, że widziało ich tak wiele osób. Nie wstydził się swoich uczuć, nie wstydził się tego, że trzymał ją w ramionach. Yuna była wszystkim, czego w życiu szukał. Kochał ją. Był gotów wielbić ziemię, po której stąpała, byleby w dalszym ciągu wprowadzała chaos w jego życie.
-Chodź, znajdziemy Aomine i Kise – Midorima odsunął się lekko, ale mocno ujął jej dłonie. –Te dwa debile zostawieni sami sobie mogą coś spieprzyć – westchnął ciężko.
-Mhm – zgodziła się, patrząc na ich splecione palce.
            Uwielbiała dłonie Midorimy. Były duże, ciepłe, bezpiecznie. Dopiero kiedy czuła go przy sobie, mogła znów spokojnie oddychać. Zrobiło jej się głupio za ten wybuch. Czuła, jak zdradziecki rumieniec wypływa na jej policzki, a wtedy Midorima starł kciukami łzy z jej twarzy i uśmiechnął się. To ją zaskoczyło.
-Ty się uśmiechasz! – bąknęła. Chciała dodać coś jeszcze, ale wtedy mocno czknęła. Zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, a Midorima walczył z napadem histerycznego śmiechu. Sytuacja była kuriozalna. Chyba właśnie zdobył dziewczynę, jego kolega leżał w szpitalu, gdzieś tam grasował morderca, a Yuna? Yuna dostała po prostu czkawki.
-Czasem – oznajmił, poprawiając okulary. –Chwila. Przyszłaś tu sama? Oszalałaś?!
-Jest ze mną brat – przyznała.
-Chociaż tyle – Midorima podrapał się w kark. –Daj mu znać, że jesteś ze mną, żeby się nie martwił. I pójdziemy do kretynów.
-Nie mów tak o nich – skarciła go.
            Dopiero kiedy się uspokoiła i poczuła, że Midorima naprawdę stoi obok niej, uświadomiła sobie, że to oznaczało, iż zginął kolejny jego przyjaciel.
-Ki-Kise? O Boże. Kuroko! Riko się załamie!
-Nie, nic im nie jest – zapewnił ją. -Hej, uspokój się, Yuna – chłopak lekko nią potrząsnął. –Nikt nie zginął. To w telewizji to kłamstwo. Kise został zaatakowany, ale wyliże się z tego. Nic nam nie jest. Nic nam nie jest – powtórzył twardo, a dziewczyna skinęła głową.
-Chodźmy – mocno złapała dłoń Midorimy i poczuła się lepiej, kiedy jego palce zacisnęły się na jej palcach.

            Odnalezienie Aomine i Kise nie zajęło im wiele czasu. Obok bufetu wpadli na Sumire, która właśnie wracała stamtąd w towarzystwie Kasamatsu, a także dwóch termosów z herbatą i torbą nadziewanych bułeczek. Po krótkim pozdrowieniu, ruszyli razem w stronę sali, gdzie leżał Kise. Kiedy mijali dyżurkę, Midorima poprosił Kasamatsu, by zajął się dziewczynami, a sam poszedł porozmawiać z rodzicami.
            Kise ucieszył się na ich widok. Był wciąż na haju po środkach przeciwbólowych i znieczuleniu, więc Aomine miał problem z utrzymaniem go w łóżku. Co jakiś czas musiał łapać go za ramię i usadzać, jak najdelikatniej mógł, z powrotem.
-Przyniosłam bułki – Sumire podała torbę swojemu chłopakowi, po czym z kieszeni dżinsów wyjęła mały batonik. –A dla ciebie, Kise, przemyciłam trochę czekolady.
-Jesteś aniołem, Sumirecchi! Prawda? Aniołem dla Aominecchi’ego!
-Żryj tę czekoladę – jęknął Aomine. –Ty jesteś … - pokazał palcem na Yunę i lekko nim pokręcił, szukając w głowie jej imienia.
-Yuna – podpowiedziała mu. –Jestem tu z Midorimą i moim bratem. Shintarou poszedł porozmawiać z rodzicami – dodała.
-Cześć, Yucchi! – Kise podniósł swoją szpitalną koszulę, odsłaniając szczupłe nogi. Aomine złapał brzegi materiału i obciągnął go w dół. –Aominecchi, chciałem jej pokazać moją dziurę!
-Ty lepiej nic nikomu nie pokazuj – warknął Aomine, wciskając mu do ręki batonik. –Jedz.
-Ale z ciebie partykiller – burknął Kise, wydymając usta.
-Kiedy będzie mógł iść spać?
-Za godzinę, tak powiedział lekarz – odezwał się Kasamatsu z kąta.
            Był szczęśliwy, tak bardzo szczęśliwy, że Kise żyje, że aż coś ściskało go w gardle. Nie chciał nawet myśleć o życiu bez Kise w zasięgu wzroku. A kiedy tamten tulił się do niego, po kolejnym koszmarze, wiedział, że trzyma w ramionach najcenniejszą osobę na świecie.
            Wiedział też, że uczucia, jakie żywi wobec Kise, nigdy nie zostaną odwzajemnione tak, jakby sobie tego życzył. To nie tak, że Kise go nie kochał; nie, kochał go, ale jak starszego brata, kogoś, kto mógłby się nim zajmować, kto mógłby poświęcać mu tyle czasu, ile Kise potrzebował.
-No nic. Musimy go jakoś ogarniać do tego czasu.
-Pfffffu, traktujecie mnie jak dziecko! A ja jestem mężczyzną! Mam dziurę!
-Tak, tak – Aomine opadł na krzesło i sięgnął po nadziewaną bułeczkę. Sumire usiadła na jego kolanach i uśmiechnęła się, kiedy ramię chłopaka otoczyło jej talię.
           
            Czekając na Midorimę, grali w skojarzenia. Musieli robić wszystko, żeby Kise nie zasnął (co nie było ciężkie, gdyż już nadpobudliwy model, po dawce leków, przypominał żywe srebro), robili też wszystko, by odwrócić jego uwagę od tego, co się stało. W końcu jednak oczy Kise coraz częściej się zamykały i coraz trudniej było mu je znów otworzyć. Kiedy Kasamatsu milcząco dał Aomine znak, że model może zasnąć, nie budzili go. Patrzyli przez kilka minut, jak chłopak śpi spokojnie, po czym jego były kapitan nakrył go kołdrą i przez chwilę z czułością na niego patrzył. Dopiero kiedy przypomniał sobie, że nie jest tutaj sam z Kise, zawstydzony odwrócił wzrok.
            Midorima pomachał im przez szybę, a potem pokazał im gestem, że mają do niego wyjść. Zostawili śpiącego Kise i usiedli na kanapach naprzeciwko jego pokoju, by móc mieć na niego oko.
            Aomine zdziwił się, kiedy Yuna usiadła obok Midorimy, a on, trochę nienaturalnie i niezręcznie objął jej ramiona. Oboje wydawali się jednak być szczęśliwi.
-Rozmawiałem z ojcem – powiedział cicho. –Na szczęście, żaden organ Kise nie został poważnie uszkodzony. Nawet blizny nie będzie miał dużej, wręcz przeciwnie, dobry chirurg mu ją ładnie usunie i po wypadku nie zostanie nawet ślad. Jutro szpital wyda sprostowanie odnośnie tego, że ktoś zginął.
-Dzięki, Midorima – Kasamatsu lekko skinął głową. –Posiedzę przy nim – dodał. –Dopóki ktoś inny nie przyjdzie. Wy wracajcie do domu i odpocznijcie.
-Daj spokój, my też zos… – Aomine urwał, kiedy łokieć Sumire wbił się w jego bok.
-Dzięki, Kasamatsu. Przyjdziemy jutro i cię zmienimy – obiecała.
            Kiedy wyszli, Aomine trochę za mocno ścisnął jej palce.
-Czemu mi przerwałaś?
-Bo on chciał być z nim sam, Daiki.
-Sam? A jeśli to on…!
-Nie – oznajmiła dziewczyna twardo. –Aomine! On na niego patrzył tak… tak jak twój przyjaciel patrzy na Yunę – szepnęła. –On go… on go kocha. Nigdy nie zrobiłby nic, co mogłoby skrzywdzić Kise.
            Aomine milczał chwilę, ale w końcu tylko przytaknął głową. Nie chciał kłócić się o to z Sumire. Wiedział, że w tych kwestiach może ufać jej osądowi.
Kiedy Midorima i Yuna do nich dołączyli, chłopcy przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
-Dlaczego zadzwoniłeś do mnie? Wtedy, z tym ostrzeżeniem?
-Bo wiedziałem, że tylko tobie mogę ufać – prychnął Aomine. –Tylko wy dwoje widzieliście mordercę.
-Dobra. Skąd mogę wiedzieć, że tobie można ufać?
-S-Satsuki… - Aomine odwrócił wzrok, a Midorima, mimo, że nie interesował się ich życiem osobistym, wiedział, że Aomine nigdy intencjonalnie nie skrzywdziłby swojej przyszywanej siostry.
-Okej. Rozumiem – Midorima westchnął ciężko, a Yuna delikatnie pogłaskała kciukiem wierzch jego dłoni. –We krwi Kise był ten sam narkotyk, jaki ten popieprzeniec wstrzyknął Takao. Mieszanina leków nasennych, beta – blokerów i propafenonów. To spowalnia pracę serca i uspokaja. Oni zasypiali i budzili się..  gdzieś.
-Kurwa mać! – Aomine uderzył pięścią w ścianę. Zaniepokojona Sumire złapała go za nadgarstek. –To nie był Himuro. Wiedziałem, że następny będzie Kise, ale nie zdołałem temu zapobiec!
            Wszyscy milczeli. Dobrze wiedzieli, że to nie była wina Aomine, on sam to wiedział, a mimo to zżerało go poczucie winy.
-Masz jakieś podejrzenia, Aomine?
-Mam – chłopak przytaknął. Cały ten czas ignorował sms-y i telefony od Kuroko i Kagami’ego. Nie chciał z nimi rozmawiać, nie teraz, kiedy sam nie wiedział, co myśleć. –To ktoś z Seirin, Midorima. Jestem tego pewien.

            Hyuuga, leżąc w łóżku, zadzwonił do Teppei’a. Przez pierwszych parę sygnałów chłopak nie odbierał i kapitan Seirin już miał się poddać, kiedy w końcu usłyszał ciche „Halo?” po drugiej stronie.
-Hej, wybacz, że dzwonię tak późno – mruknął.
-Mm. Słucham.
-Wiem, że nie powinienem cię o to prosić – westchnął Hyuuga – ale czy, gdyby Riko pytała, mógłbyś jej powiedzieć, że byłem dzisiaj popołudniu z tobą?
-Hyuuga…
-Proszę. Im mniej wiesz, tym lepiej. Po prostu powiedz jej, że poszliśmy na ryby albo cokolwiek. Proszę, Kiyoshi. Jesteś moim przyjacielem, prawda?
-Prawda. Jestem twoim przyjacielem. Okej, pomogę ci – obiecał, a Hyuuga uśmiechnął się.
-Dzięki. Dobranoc, Kiyoshi. Jestem twoim dłużnikiem.


W rozdziale wykorzystano piosenkę „Say something” (A great Big World) oraz „Loser of the year” (Simple Plan).

40 komentarzy:

  1. team KasaKise! na ten rozdział, ofc :D
    mimo wszystko NIE MOGŁAM się powstrzymać od podtekstów, jakie leciały (AoKise, trololo).
    mistrzem rozdziału zostaje... Kisia x333
    i w ogóle to biedny Kasamatsu :( tak bardzo wiemy, co czujesz, ziomuś... tak bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  2. Podejrzenie KagaKuro na morderców wygrało rozdział <3
    OMFG Kisecchi z dziurą :D I wanna see it. Szkoda, zże mogą mu ją usunąć, bo byłby bardziej sexy...oh wait, to niemożliwe <3
    KasaKise feelsy... nawet mi smutno troszkę xD
    xoxo,
    KagaKuro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż... Niby mają motyw, niby mają też warunki... :D
      Ty u Kisi to byś wszystko pooglądała, już ja Cię znam :P
      No cóż, nie wszyscy mogą być szczęsliwi :D

      Usuń
    2. Wszyściuteńko kochana :D
      Ja się wciąż trzymam wesji o KagaKuro (buhaha).
      A no nie wszyscy....'niestety' xd

      Usuń
    3. Biedna... :D Prawie Ci współczuję :2

      Usuń
  3. Więcej KiseKasa <3 Ten pairing należy do moich 3 ulubionych w KNB
    Kisia z blizną taki sexy...
    Już wiem kto jest mordercą!!! To Teppei. Po pierwsze jest Seirin. Po drugie kocha Riko, więc może wysyłać pogróżki. Po trzecie jest na tyle silny, by powalić Murasakibare. Po czwarte Midorima powiedział, że morderca jest od niego wyższy. Po piąte w labiryncie mógł się sam dźgnąć. Po szóste i najważniejsze ty go nie lubisz.
    Yeah!! MidoYu znowu razem
    Suga Senpai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa teoria, ciekawa... :D Ale jak wytłumaczysz to, że ciała były podrzucone setki kilometrów dalej? :) Teppei nie ma auta, a ciężko by mu je było przewieźć pociągiem :D Potrzeba raczej kogoś, kto ma sprzęt i możliwości, ewentualnie hajs :D Jest kilka postaci z Seirin, które mają dostęp do auta i hajs :3

      Usuń
    2. Przecież morderca miał asystenta, prawda? Choć nie mam pojęcia kto mógłby nim być...

      Suga Senpai

      Usuń
    3. No właśnie... :P A sama spójrz... Kagetora co chwila leci do Stanów (hajs? :D), no i ktoś z Seirin ma prawko... :D

      Usuń
    4. ej no chwila, czekajta Oo a może Midoś się pomylił? w sumie adrenalina, stres i tak dalej, odległość... poza tym nosi okulary xD to nie znaczy, że zawsze ma rację. poza tym jest wiele osób, które są zbliżone wzrostem do Midosia, np. mój ukochany Mitobe... tylko nie Mitoba kuźwa no :(

      Usuń
    5. No miedzy Midorimą a Aomine są bodajże tylko 3 cm różnicy, Kagami tez jest mniej więcej tak wysoki (chyba nawet wyższy od Kiyoshi'ego).

      Usuń
    6. no więc właśnie. przynajmniej wiedzą, kto tego nie zrobił (Kuroko, hoho) xD

      Usuń
    7. Kuroko może być pomysłodawcą :D Bez Teppei;a w drużynie, osłabione Seirin, vs. drużyny które ledwo co dotychczas pokonali (przeciwko Too juz nie mogą użyc np. misdirection overflow), tutaj już Kuroko sam nie da rady xD
      W sumie... całe Seirin moze mordować xD i nawzajem wciskać sobie alibi xD

      Usuń
    8. to by było dobre xD bloody friends :D
      ale w sumie to kwestia czasu, kiedy zginie Teppei xD no sory, ale kto jak kto, ale ja cię znam już trochę xd

      Usuń
    9. Eeeeeeej nooo. Weź ludziom teorii nie psuj xD Ta jest lepsza niż te od tych, gdzie mordercą jest Sumire!

      Usuń
    10. Sumire morderczynią... dobra, nie, idę już stąd, bo moja wyobraźnia jest bardzo buja i... nie... br.
      TEPPEI IDZIE NA STRYCZEK.

      Usuń
    11. Co sobie imaginowałaś? :D Sumire, która nasyła Aomine na pozostałych, świadoma tego, że da mu alibi? :D
      DLA NIEGO STRYCZEK TO ZA MAŁO

      Usuń
  4. Kasakise tak bardzoooo xD
    Narąban lekami Ryouta-chan też wymiata
    Hyhyszki :)
    Powiem ci teraz babo, że boję się następnego chapa...TT.TT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu się boisz? O.o
      Haha xd męska dziura rządzi :D

      Usuń
    2. Czemużto mogę się bać?
      HMMMMM... bo następny jest ktoś z Seirinu?
      TT.TT

      Usuń
    3. Na każdego kiedyś przyjdzie pora :D

      Usuń
  5. Pindzia... rozjebało mnie to XDD. Od razu przypomniał mi się ten kabaret (ten, czyli nie mam pojęcia który)
    KasaKise <33 super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile dobrze pamiętam, to skecz Kabaretu Młodych Panów, o tym, że Buba już nie jest gejem :D

      Usuń
    2. Nie Młodych Panów, tylko Formacja Chatelet ;) chciałam też poinformować cię autorko, że dodaje twojego bloga do ulubionych u siebie :) Na razie nie komentuje treści, bo czytam dopiero 16 rozdział :) Pozdrawiam!
      renai-sharedo

      Usuń
    3. Dzięki :D Pomerdało mi się ^^
      Awww, dziękuję :3
      Wgl chciałam skomentować u Ciebie pierwszy chapek, bo go przeczytałam, ale nie chce mi się opublikować komentarz. Walę w przycisk "opublikuj" a tam nic.. :/

      Usuń
    4. Jest weryfikacja? Kurde, muszę to sprawdzić. Mam nadzieję, że w końcu się uda. Cieszę się, że przeczytałaś rozdział <3 Bardzo <33!

      Usuń
    5. Właśnie nie weryfikacja, po prostu jak klikasz "opublikuj" to tak, jakbyś klikała w każdy inny element tła :/ Chyba, że to z moimi przeglądarkami jest jakiś błąd :|

      Usuń
  6. Faktycznie coś nie działa, a ja nie mam pojęcia dlaczego, ani jak to naprawić. Będę próbować dalej, najwyżej wrócę do podstawowego szablonu, trudno. Może wtedy się uda dodać komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff, już myślałam, że to mój sprzęt znów szwankuje :) Jeśli chcesz, mogę Ci moją opinię przesłać jakoś inaczej :3

      Usuń
    2. Już poprawiam szablon, tak by działało wszystko jak należy, ale chwilkę mi to zajmie :) Jeśli chcesz napisz na gg: 37052739 ;*

      Usuń
  7. Witam,
    kobieto nie strasz tak, już myślałam, że jednak nie udało się odratować Kise, cieszę się jednak, że to nie okazała się prawdą, Yuna i Midorima wspaniale razem wyglądają...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń