Aomine siłą
wdzierał się do karetki, wpierw żądając, a potem już błagając o to, by
pozwolono mu jechać do szpitala wraz z Sumire. Widok dziewczyny na noszach, z
usztywnionym kołnierzem, okrytą kocem i ratowników, którzy próbowali ratować
jej życie, wrył mu się tak głęboko w myśli, że gdy tylko mrugał, widział
odjeżdżającą karetkę.
-Aomine – Imayoshi złapał go za rękaw. –Muszę jechać do domu
coś sprawdzić – mruknął. Nie chodziło tylko o dane, które ściągał z serwera
FBI, ale również o to, żeby odstawić Sakurai’a w bezpieczne miejsce.
-J-jasne.
Zawodnik
Too czuł się zagubiony. Wszyscy dookoła niego coś robili, uwijali się jak w
ukropie, byleby czymś się zająć. Niektórzy rozmawiali z policją, inni nosili
ciepłe napoje i jedzenie dla pozostałych, pocieszali się nawzajem, a on stał,
wciąż tam, gdzie kazali mu zostać ratownicy z karetki i czekał.
-Aomine, spójrz na mnie – Imayoshi lekko nim szarpnął.
–Spotkamy się w szpitalu, jasne?
-T-tak…
-Aomine – trener Harasawa rzucił mu bluzę. Wypadek czy nie
wypadek, musiał dbać o to, żeby jego zawodnik się nie przeziębił. –Jadę do
szpitala. Zabiorę cię.
-Dziękuję…
Czekanie w
szpitalu było tylko trochę lepsze od czekania na hali. Tutaj mógł pytać każdego
lekarza i pielęgniarki o stan swojej partnerki dopóty, dopóki ordynator nie
przyszedł poinformować go, że dopóki nie jest członkiem rodziny, nie udzielą mu
żadnych informacji. Aomine zaczął kląć tak, że nawet trener posłał mu
zaskoczone spojrzenie, ale nie powstrzymał go; rozumiał, że młodego mężczyznę
roznoszą emocje.
-Dzwoniłem do szkoły i mam numer do wujka panny Hany –
powiedział. –Zaraz go poinformuję o wypadku.
-Mhm – Aomine prawie nie zwracał uwagi na to, co ten do
niego mówi. Zbyt zajęty był wyciąganiem szyi i próbą dostrzeżenia czegoś za
drzwiami OIOMu.
Nawet kiedy
do szpitala dotarli inni zawodnicy, w tym ludzie z Seirin, nie odezwał się do
nich nawet słowem. Nie próbował też myśleć nad tym, po co oni się tutaj
zjawili; wiedział, że Sumire utrzymuje kontakt niemal z nimi wszystkimi. W
przeciwieństwie do niego, nie miała problemów ze znalezieniem przyjaciół.
Może
dlatego prawie się rozpłakał, kiedy przyjaciel dotknął jego ramienia.
-Aominecchi, masz tutaj zupę – Kise wcisnął mu w ręce gorący
kubek. –Nic nie zjadłeś od meczu, nawet się nie przebrałeś. Przeziębisz się i
Sumirecchi będzie mieć więcej zmartwień.
-Kise ma rację – dodał Wakamatsu. Widząc ból na twarzy
Aomine, nie mógł dłużej go nienawidzić. –To wina nas wszystkich. Któryś z nas
powinien zawsze być z nią. Zmaściliśmy. Przepraszam, Aomine.
-D-daj spokój, kapitanie – burknął, odwracając się, ale upił
kilka łyków zupy.
Wakamatsu zamrugał szybko. Aomine nazwał go kapitanem po raz
pierwszy od czasu, kiedy nim został. Ścisnął krzepiąco jego ramię i odszedł, by
pogadać z trenerem.
Czekali
niemal do pierwszej w nocy, kiedy lekarz wyszedł do nich. Na widok Aomine
skrzywił się i spojrzał na trenera Harasawę. Ten gestem pokazał zawodnikom, że
mają siedzieć cicho.
-Dzwoniłem do wuja Hany, ale on tak szybko nie dotrze ze
Stanów. Jej jedyną rodziną tutaj jesteśmy my – oznajmił.
-Niech będzie – doktor podrapał się długopisem w kark. –
Doszło do krwotoku wewnętrznego ale ustabilizowaliśmy ją. Ma wstrząs mózgu i
obrzęk wewnątrz czaszki. Z tego powodu, a także z powodu utraty krwi zapadła w
śpiączkę. Złamana ręka i noga to przy tym nic – dodał. –Proszę być dobrej
myśli.
Aomine czuł, jak zalewa go zimny pot.
-D-dobrej myśli? To znaczy? Ona się obudzi, prawda? Prawda?!
– czuł, jak ktoś (prawdopodobnie Wakamatsu i ten nowy, Yamazaki) łapią go pod
ramiona, bo niemal rzucił się na lekarza.
-Kolejne dwie doby będą krytyczne – powiedział lekarz.
–Jeśli odzyska przytomność, jest szansa, że z tego wyjdzie. A teraz proszę mi
wybaczyć – pożegnał się i odszedł, a Aomine oparł się o ścianę i osunął po niej
na ziemię.
Niemal
natychmiast tuż obok niego znalazł się Kise i Midorima, ten pierwszy chcąc go
pocieszyć, drugi myśląc, że Aomine ma zawał. Wspólnym wysiłkiem jakoś go
przenieśli na krzesło i próbowali ogarnąć, podczas gdy pozostali smętnie
patrzyli na własne stopy, unikając swojego wzroku.
-Głowa między kolana – Midorima trochę zbyt ostro złapał
Aomine za kark i zmusił do pochylenia. –Oddychaj!
-Aominecchi, jesteśmy z tobą! Sumirecchi z tego wyjdzie! –
powtarzał Kise nieco piskliwym tonem. –Zobaczysz, wkrótce będzie z tobą, cała i
zdrowa!
-Zadzwonię do mojego ojca i ściągnę go tutaj. Matkę też –
obiecał Midorima. –Są najlepszymi lekarzami w kraju.
-Dzięki – mruknął.
W ustach
czuł kwaśny posmak, a w gardle zbierało mu się na mdłości. Nie wyobrażał sobie
powrotu do domu – domu Sumire – bez niej. Nie mógł stracić jej teraz,
nie kiedy w końcu zrozumiał, czym jest miłość i dzięki niej odzyskał
przyjaciół. Jak mógł pozwolić odejść komuś, dzięki komu był człowiekiem, a nie
potworem?
-Daiki!
Po chwili
ktoś go objął, a Aomine po zapachu perfum rozpoznał swoją matkę. Jak wtedy, gdy
był dzieckiem, wyciągnął ramiona i pozwolił się przytulić, opierając czoło o
jej ramię. Kobieta głaskała go po plecach i karku i powtarzała coś, co nie
docierało do niego przez szum w uszach. Nie obchodziło go, że tuż obok stoją
jego koledzy, a kawałek dalej drużyna i Seirin. Rozpłakał się, czując, jak
bardzo jest bezsilny.
-Już dobrze, skarbie – pani Aomine pocałowała go w czubek
głowy, a potem po niej pogłaskała. Ostatnim razem, kiedy jej syn płakał tak
mocno był pogrzeb Satsuki. –Sumire żyje. Wyjdzie z tego, obiecuję ci.
-Nie ochroniłem jej – wychrypiał.
-Nikt nie ma do ciebie pretensji, Daiki. Sumire na pewno też
nie.
Aomine
pomyślał o wiadomościach, jakie dostała Sumire. Czytał je kilkanaście razy,
próbując z kontekstu domyślić się, kto mógł być ich nadawcą. To, że wysłane
zostały z jego telefonu było jeszcze gorsze. Sumire zrobiła to, by go chronić.
I to bolało najbardziej.
-Mam coś, co cię ucieszy, synu – jego ojciec podał mu
kawałek wydruku z faksu.
Aomine nie
był zbyt dobry z angielskiego, ale pod spodem znajdowało się japońskie
tłumaczenie. Świstek papieru był informacją od wuja Sumire dla lekarza;
informował o tym, że rodzina Aomine jest upoważniona do opieki nad dziewczyną
dopóty, dopóki on nie przyleci do Japonii.
-Zadzwoniłem do niego zaraz po telefonie twojego trenera –
wyjaśnił pan Aomine, wkładając ręce do kieszeni. –Skąd miałem numer? – zapytał,
widząc, jak syn otwiera usta. –Sumire mi dała. Ty o tym nie pomyślałeś, co?
-Naprawdę, kiedyś zgubisz własną głowę – zaśmiała się smutno
mama Aomine, wciąż jednak go obejmując. –Pomyśleliśmy, że skoro ty i Sumire
jesteście tak blisko, jej wuj powinien wiedzieć, że opiekujemy się nią tutaj.
No a twój tata jest ogromnym fanem jego książek – dodała.
-Najważniejsze, że Sumire jest teraz w dobrych rękach.
-Dziękuję – szepnął Aomine, czując, że do oczu napływają mu
znów łzy. –Dziękuję…
Pozwolono
mu ją zobaczyć dopiero następnego dnia. Musiał założyć ubranie ochronne, a
także maskę na twarz. Lekarz wyjaśnił mu, że to przez otwartą ranę głowy,
trzymają Sumire w sterylnie czystym pomieszczeniu, próbując nie dopuścić do
infekcji. Miał tylko kilka minut, a Aomine wiedział, że te minuty będą dla
niego najcenniejsze.
-Hej, skarbie – powiedział cicho, wchodząc do izolatki. Za
plecami miał szybę, przez którą do środka zaglądali jego rodzice.
Miał
nadzieję, że Sumire go słyszy. Widząc jak leży podłączona do aparatury, która
ułatwia jej oddychanie, a także monitoruje pracę jej serca (jeszcze nigdy nie
słyszał piękniejszego dźwięku niż miarowe, głośne pikanie maszyny – dzięki temu
wiedział, że Sumire żyje). Miała paskudną ranę na boku głowy, a lekarze
nie zszyli jej (by zrobić miejsce na obrzęk mózgu, jak wyjaśnili). Skóra
dziewczyny była tak blada, że w świetle szpitalnym lamp wydawała się być
niebieska, co pasowało do sinych warg.
A mimo to, dla Aomine była najpiękniejsza na ziemi, właśnie
tu i teraz.
-Musisz szybko się obudzić – mruknął, zaciskając palce na
jej dłoni. –Tęsknię za tobą. Kurwa, dlaczego tam poszłaś? Sama? Nie musisz mnie
chronić! – burczał zduszonym głosem.
Przecież wiesz, że nie pozwolę by ktokolwiek cię
skrzywdził. Aomine mógł przysiąc, że wyraźnie słyszy jej głos w głowie,
wraz z blaknącym wspomnieniem jej cichego śmiechu.
-Jeszcze mam zwidy i omamy – prychnął. Przez chwilę chciał
usiąść obok niej na łóżku (a najlepiej położyć się na nim i nie wstać póki
Sumire się nie obudzi), ale nie mógł. –Jestem głodny, wiesz? Nikt nie robi
takich omletów jak ty. I nie mam czystych spodni, a nie umiem włączyć pralki.
Widzisz? Jesteś mi potrzebna. Nie każ mi na siebie czekać – poprosił, lekko
łamiącym się głosem.
-Panie Aomine, już czas – pielęgniarka dyskretnie
chrząknęła, wchodząc do pokoju. –Będzie pan mógł wejść jutro.
-O..och, tak. Do jutra, kochanie – wymruczał szybko i, mimo
maski na twarzy, pocałował ją w czoło.
Kiedy
wyszedł na zewnątrz, unikał wzroku rodziców. Już pokazał wszystkim swoją
miękką, delikatną stronę i teraz był tym zawstydzony.
-Idź się wyspać do domu, skarbie – szepnęła jego mama.
-Nie. Nie zostawię jej samej ani na minutę – warknął. –Jest
osobą, która widziała mordercę. Widzieliście policję na zewnątrz? Oni też
czekają, aż się obudzi.
-Jest teraz jedynym świadkiem, który widział twarz
mordercy – jego ojciec zamyślił. –Jest ogromne prawdopodobieństwo, że on wróci
by ją uciszyć.
-Właśnie – syknął Aomine.
-Nie spałeś całą noc, skarbie. Wciąż masz na sobie strój do
gry. I śmierdzisz potem – pani Aomine westchnęła ciężko. –My tu zostaniemy z
tatą. Będziemy się zmieniać, co ty na to? Nasza trójka, nikt więcej. No, wujek
Sumire, kiedy już dotrze. Jeśli chcesz, zatrudnimy firmę ochroniarską…
-Nikt obcy! – powiedział szybko. –Tylko my. Okej. Okej –
potarł twarz dłońmi. –W takim razie jadę do domu na godzinę, dwie i wracam.
Kiedy
jednak znalazł się na zewnątrz, zauważył, że wciąż siedzą tam wszyscy, a nawet dojechał
Akashi. Szybko streścił im, czego dowiedział się od lekarza. Nie chciał mówić o
tym, że Sumire jest świadkiem, ale słyszał, jak niektórzy szepczą o tym między
sobą. To krzyżowało jego plany; jeśli morderca był wśród nich (w co wciąż
wierzył) to wiedział, że kwestią czasu jest ujawnienie jego tożsamości.
-Czy ktoś z was widział Sumire w trakcie meczu?
-Ja – powiedział Kiyoshi Teppei, zwracając na siebie uwagę.
–Szukałem łazienki, ta wasza szkoła jest ogromna – dodał nerwowo. –A wtedy
wpadłem na nią. Nie była sama.
-TERAZ O TYM MÓWISZ?!
-No.. był z nią Hanamiya – podrapał się w kark. –Groził jej,
ale kiedy kazałem mu się odczepić od Hany, to uciekł.
-Kiyoshi! – Hyuuga złapał go za ubranie. –Oszalałeś?
Hanamiya może teraz wyjeżdżać z kraju!
-Już dzwonię na policję – mruknął trener Harasawa. –Każę go
zatrzymać za wszelką cenę.
Hyuuga
wrócił do domu, zmęczony, ale spokojny. Wiedzieli, kim był morderca, szukała go
już policja w całym kraju (jak się okazało, gdy dwa radiowozy podjechały pod
jego dom, Makoto nie było w środku). Wreszcie mogli odetchnąć z ulgą i przestać
być taki czujny. Co prawda, cena, jaką za to ponieśli była ogromna, kapitan
Seirin miał jednak nadzieję, że Sumire wkrótce poczuje się lepiej i wróci do
zdrowia.
Wykąpał się
i zjadł kolację, po raz pierwszy od kilku miesięcy bez dziwnego uścisku w
żołądku. Nawet obejrzał z rodzicami telewizję, a także pobawił się z
siostrzeńcem. Cały czas wymieniał wiadomości z Riko, zastanawiając się, co
powinni zrobić w kolejną sobotę. Tak dawno nie byli na randce, chcieli nadrobić
ten czas i wykorzystać piękną pogodę. Może wyrwą się gdzieś na weekend? Czuł
się tylko trochę dziwnie; jeszcze wczoraj ich życie było pomieszane i
poplątane, a dzisiaj, kiedy koszmar miał już imię i twarz, czuł się już spokojniejszy.
Nie był
więc zdenerwowany, kiedy jego telefon rozdzwonił się przed północą. Widząc, że
dzwoni do niego Furihata, zastanawiał się, czego młodszy kolega może od niego
chcieć.
-Hej, powinieneś już spać – zaśmiał się cicho. –Jeśli Riko
się dowie, że zarywacie noce, to mimo przerwy…
-Kapitanie, możesz się ze mną spotkać? Proszę – głos
chłopaka był stłumiony i łamał się. Hyuuga usiadł na łóżku.
-Hej, Kouki, co się dzieje?
-N-nic. Znaczy się… chcę z tobą porozmawiać, proszę –
wymamrotał. –M-muszę. Potrzebuję twojej ra-rady.
-Furihata, czy… czy gdzieś obok ciebie jest Hanamiya? Czy on
ci grozi?
-Nie! Nie, kapitanie, to nie… proszę, przyjdź. Na plac zabaw
niedaleko szkoły…
-Dobra – Hyuuga potarł palcami oczy. Bycie kapitanem i
starszym kolegą miało swoje warunki. –Będę za jakieś pół godziny.
Mimo że na
dworze było dosyć ciepło, Hyuuga czuł dziwny chłód. Narzucił na ramiona cienką
bluzę i wymknął się po kryjomu. Kiedy mijał dom Riko, uśmiechnął się do
ciemnego okna; jego dziewczyna już spała, zapewne również spokojna i – co
najważniejsze – bezpieczna.
W nocy nie
kursowały żadne autobusy, więc musiał iść do szkoły pieszo. Przez chwilę
żałował, że nie wziął auta, ale nie chciał budzić rodziców i prosić o kluczyki.
To tylko kilka kilometrów, niech będzie to zapłata za opuszczone treningi.
Szedł szybkim, miarowym krokiem, licząc swoje oddechy. Furihata nie zadzwonił
ponownie, co go trochę zmartwiło.
Kiedy
dotarł na plac zabaw, uznał, że takie miejsca nocą wyglądają naprawdę dziwnie.
Puste, ciemne, strasznie ponure, pełne cieni, które napawały go lękiem.
-Furihata! – zawołał zduszonym głosem, rozglądając się.
Wcisnął dłonie do kieszeni cienkiej bluzy i zacisnął palce na telefonie.
–Furihata!
Odpowiedział
mu tylko grzmot i wycie wiatru w oddali. No pięknie, pomyślał Hyuuga.
Tylko burzy brakowało.
-Furihata!
-K-kapitanie…
To w
świetle błyskawicy Hyuuga po raz pierwszy zobaczył mordercę. Czuł, jak krew
ścina mu lód, który sparaliżował nie tylko kończyny, ale tez odebrał mu głos.
Stał tam, z rozchylonymi wargami, próbując rozpaczliwie zrobić cokolwiek i znów
zapanować nad swoim ciałem. Mógł jednak tylko myśleć o tym, jak bardzo się
pomylili i jak wielkim ignorantem był on sam. Nie widział znaków, odwracał się
od wyraźnych sygnałów. Dali się złapać w pułapkę własnych ograniczeń. Dlaczego
nie widzieli tego, co było tuż przed nimi?
-Pójdziesz ze mną grzecznie – zapytał Kiyoshi Teppei,
dotykając ostrzem noża szyi Furihaty – czy mam poderżnąć mu gardło?
W rozdziale wykorzystano piosenkę „Lilo” (Lauren Aqulina)
oraz „One of us” (Disney „Król Lew 2: Czas Simby).
PS. Gratulacje dla Sakaki, która jako pierwsza domyśliła
się kto jest mordercą już dawno temu.
Kocham Was :)
+ https://www.youtube.com/watch?v=oavMtUWDBTM ode mnie x333
OdpowiedzUsuńcudo, cudo, cudo x333 kocham cię za to wszystko :D
A dziękuję :3 Cieszę się, że Ci się podobało :3
Usuń(nie żebyś wiedziała, kto zabija nim zaczęłam pisać prolog)
wiedzieć przed samym prologiem, przed zamysłem, kto będzie zabijać :D:D hoho, tak mi źle i smutno, łuhu, tak :D
OdpowiedzUsuńgiń, sreppei :D
Ej czy ja przypadkiem nie wpadłam na cały pomysł gadajac z Tobą? XD
UsuńMożliwe XD my mamy takie G E N I A L N E pomysły, jak rozmawiamy... :D nie mówiąc o spontanach "o kurwa oświadczył się" x3
UsuńNasze spontany i postacie "wprowadzane na chwilę" są legendą.
UsuńTaaak, kocham to i nigdy nie zapomnę.
UsuńWiedziałam!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzez chwile myślałam, że mordercą jest Furi. Proszę nie zabijaj go...
Suga Senpai
Kogo? Furi już nie żyje... ;__;
UsuńCo? Ale kończy się na: "-Pójdziesz ze mną grzecznie – zapytał Kiyoshi Teppei, dotykając ostrzem noża szyi Furihaty – czy mam poderżnąć mu gardło?" tu nic nie ma, że jednak go zabija..
UsuńSuga Senpai
PS Nie oczekuj ode mnie logicznego myślenia tak wcześnie rano
UsuńKuźwa, ja właśnie też nie myślę logicznie.. ;___;
Usuń(abardziejtozapomniałamżewnocypisałamkolejnyrozdział)
No to dostałam spojler od samej autorki..
UsuńOMG Furi zginie D: To przez to, że ostatnio skarżyłam Ci się, że dawno nie płakałam :(
Suga Senpai
Gomene...
UsuńCóż... Musiałam zrobić bilans, kogo w Seirin nie lubię najbardziej... :3
Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że Seirin to jest najmniej lubiana przeze mnie drożyna...
UsuńSuga Senpai
*drużyną
UsuńHahaha xD
UsuńTYYYYYYY! Jak ci mówiłam na GG, że to Teppei to wkręcałaś, że nie! Czyli moja częściowa teoria się sprawdziła! Oh, podłe kłamstwa wychodzą spod twoich palców :d Pozostaje mi czekać na odpowiedź, dlaczego ?! I z kim ?!
OdpowiedzUsuńHaha :D A co, miałam potwierdzać :D Tożsamość mordercy znało tylko kilka osób :3
UsuńHaha :D O tym już wkrótce :3
Wiedziałam! I KNEW IT!
OdpowiedzUsuńYOU FREAKIN TROLL! XD
Ale tak serio, niech on nie zabija Furiego, lubię tą ciamajdę... jejnawet jeszcze nie zabiłaś Sumi, czyżbu jakiś postęp w miłości do Aomine? XD
To co, teraz najważniejsze jest czy Hyuu i Furi wyjdą z tego cało i czy Sumire się wybudzi.. jeie, Moda na sukces plus kryminalne zagadki Las Vegas... wróć, Tokio! Ale powiem Ci, że w nerwach trzymałaś mnie tydzień, niczym ekipa tłumacząca odcinki Psycho Passa xD
Pozdrowionka i do następnego chapa... a tak na marginesie, wiem że się powtarzam, no ale.. kiedy Cesarstwo? :3 ps. Wiem że mnie kochasz ^^
Huehuehue :3 Do usług :D
UsuńCieszę się, że trzymałam w nerwach, teraz kolejny tydzień oczekiwania :3 Ale dacie radę, zleci :3 (rozdział już jest gotowy).
Cesarstwo i Fireproof prawdopodobnie będą mieć update w okresie świątecznym ;)
Witam,
OdpowiedzUsuńSumire przeżyje mam nadzieję, że tak, prawda Aoime pokazał swoje oblicze pełne emocji, uczuć... wszyscy się zjawili w szpitalu... więc to Tappei jest tym mordercą, ale Fukisamu ma pomaga, czy stał się ofiarą aby ściągnąć Hyyuge...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia