sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 48. Wilk w owczej skórze cz. 2.



            Hyuuga wpatrywał się w Teppei’a jakby czekał z nadzieją na to, że chłopak nagle odrzuci nóż i roześmieje się w łagodny, charakterystyczny dla siebie sposób i oznajmi, że żartuje. Tak, to musi być głupi, bardzo głupi żart! Przecież Kiyoshi był łagodny, nigdy nikogo nie skrzywdził…
-Tik-tak, tik-tak – Kiyoshi lekko poruszył nożem. Furihata pisnął, kiedy po jego szyi spłynęła kropla krwi. –To twoja decyzja, kapitanie. Twój mały kolega ma przeżyć… a może umrzeć?
-Daj spokój, K-Kiyoshi – Hyuuga lekko uniósł ręce, w nieco obronnym geście. –Puść Furihatę. Zrobiliście mi dowcip, ale to zabrnęło za daleko. Zobacz, krew mu leci. Trzeba go iść opatrzyć. Możemy iść do mnie i…
-Och przestań – Kiyoshi prychnął i szybkim, prostym ruchem poderżnął Furihacie gardło.
            Krew trysnęła w powietrze i pierwszą, trochę bezsensowną myślą Hyuugi było to, że śmierć wcale nie wyglądała tak jak na filmie. Nie było smutnej muzyki w tle, nie było krzyków. Była tylko cisza, przerywana wyciem wiatru i pomrukami burzy. Oczy Furihaty zaszły mgłą, a jego ciało zwiotczało; dopiero wtedy Hyuuga zauważył, że przód jego koszulki i czubki butów zachlapane były kroplami krwi, która szybko wsiąkała w materiał. Kolacja podniosła mu się do gardła i poczuł falę mdłości.
            Kiyoshi, nic nie robiąc sobie z tego, co przed chwilą się stało, puścił ciało Furihaty, a ono bezładnie osunęło się na ziemię między nimi. Jego niewidzące oczy wpatrywały się w piach, a Hyuuga wiedział, że kolega nie żyje. Że nigdy więcej nie zobaczy go na treningu, że nigdy więcej nie usłyszą jego głosu z ławki.
            I dopiero wtedy zrozumiał, że on również już nigdy nie wróci na trening.
            Mimo to, podjął się rozpaczliwiej próby. Rzucił się do biegu, wykorzystując moment przewagi nad Teppei’em. Nie wiedział, dokąd biec; jego ciało automatycznie skierowało się w stronę domu i Hyuuga zrozumiał, że popełnił błąd. Tuż za sobą słyszał tupot stóp Kiyoshi’ego; znajomy, a jednocześnie tak obcy.
            Kiedy obejrzał się za siebie, odruchowo, wiedział, że popełnił ten błąd (z którego tak często się śmiał kiedy oglądał filmy). Nawet nie zauważył tego, o co zahaczył stopą. Runął jak długi, całkiem zapominając o tym, że należy wyciągnąć dłonie i zamortyzować upadek. Ciężko upadł, uderzając brodą o ziemię. Poczuł ból, a w ustach smak krwi z przegryzionej wargi. Okulary spadły mu z nosa i Hyuuga wpadł w panikę; nie widział nic przed sobą. Po omacku zaczął ich szukać.
-Oj Hyuuga, Hyuuga – zanucił Kiyoshi, siadając na nim okrakiem.
            Kapitan Seirin zesztywniał, czując na sobie jego ciężar. Chciał się odwrócić, ale coś ciężkiego spadło mu na kark i wszystko zalała ciemność.

            Obudziła go wilgoć. Kiyoshi wylał na niego wiadro wody, a Hyuuga gwałtownie szarpnął się. Byłby upadł, gdyby nie to, że był przywiązany do krzesła. Nie mógł poruszyć ani ręką, ani nogą. Mógł tylko bezradnie rozglądać się dookoła.
-No witam, witam – Kiyoshi odstawił wiadro. –Hyuuga, spałeś tak długo.
-G-gdzie jestem? – rozejrzał się, ale świat był rozmazany.
            Serce kapitana Seirin tłukło się niespokojnie. Dlaczego Kiyoshi nie zabił go tak jak Furihaty? Szybko i bezboleśnie? Dlaczego wziął go…gdzieś? Nie widział wyraźnie nawet Kiyoshi’ego. Słyszał tylko jego głos, a także ciche kapanie wody.
Kiyoshi był blisko.
-Dlaczego to robisz? – zapytał, próbując poruszyć palcami.
-Dlaczego? – powtórzył Kiyoshi, lekko przechylając głowę. –To strasznie głupie pytanie, Hyuuga.
-To ty zabiłeś wszystkich? M-momoi? Murasakibarę?
-Oo? Tak, ja – oznajmił radośnie Kiyoshi. Hyuuga poczuł na karku coś zimnego, a potem ból. Krzyknął cicho, kiedy po skórze spłynęła krew. Ranka była głęboka, bolesna, ale niegroźna. –Wiesz, jak krzyczeli? Zwłaszcza ta suka Momoi i ten wielkolud Murasakibara – kolejne nacięcie, ale tym razem nie krzyknął. Zacisnął zęby i zamruczał tylko cicho.
-Dlaczego? – wymamrotał po chwili, próbując złapać oddech.
-Bo chcę chronić Seirin. Obiecałem wam to, prawda? – Kiyoshi był oburzony tak głupim pytaniem. –Oh, nie myśl, że sprawiało mi to przyjemność! To była ciężka praca!
-Co oni ci takiego zrobili? – sapnął Hyuuga.
-Nie przerywaj mi!
            Uderzenie spadło na niego z prawej strony; głowa Hyuugi odskoczyła na bok, a on znów poczuł smak krwi w ustach. Siła ciosu sprawiła, że całe krzesło przewróciło się, a on wraz z nim. Podłoga była udeptana w gołej ziemi – poczuł ją pod policzkiem.
Chłód był przyjemny, łagodził ból.
            Kiyoshi podniósł krzesło szarpnięciem, tak, jak gdyby Hyuuga nie ważył nic.
-Jak to co? Przez tę sukę nie mogliśmy przygotować się do gry! Przewidywała nasze ruchy, nawet te, których sami jeszcze nie opanowaliśmy. No i wciąż dokuczała Riko… nie wolno krzywdzić Riko…
            Riko. Jej imię sprawiło, że Hyuuga nagle poczuł spokój. Gdyby mógł zobaczyć ją chociaż jeszcze raz. Dotknąć, przytulić, poczuć pod policzkiem czubek jej głowy i ramiona dziewczyny w swoim pasie.
-C-co chcesz jej zrobić?
-Jej? Nic! To wszystko jest dla niej! – warknął Kiyoshi. –Seirin musi być bezpieczne, a Riko przede wszystkim. Tyle nocy zarwała myśląc nad strategią przeciwko tym potworom… a teraz? Teraz będzie mogła być szczęśliwa!
            Kolejne nacięcie zrobił na jego przedramieniu, ale Hyuuga wpatrywał się tylko przez siebie. Ból trzymał go na powierzchni rzeczywistości i nie pozwalał odpłynąć.
-A Sumire? – zapytał cicho. –Co takiego zrobiła ci Sumire?
-Ona? – Kiyoshi podszedł do biurka i zaczął grzebać w narzędziach. –Aomine zaczął węszyć nie tam, gdzie trzeba. Po co się w to mieszał? – zapytał bardziej sam siebie, aniżeli Hyuugi. –A teraz, kiedy dopadłem jego sukę, będzie siedział cicho i grzecznie. Będzie wiedział, że jestem blisko – szepnął – Tak blisko, że nie są bezpieczni.
-Haizaki? – Hyuuga uniósł brew. –Haizaki nie był członkiem pokolenia!
-Ale był agresywny! Zaatakował Alex, pamiętasz?! Myślisz, że nie skrzywdziłby Riko?!
-Jak… jak pozbywałeś się ciał..?
-To cię nie powinno obchodzić.
            Po głośności głosu Teppei’a Hyuuga domyślił się, że przyjaciel znów do niego podchodzi. Nie wiedział, co ma w rękach, ale słyszał, jak czymś lekko wymachuje. W ustach zrobiło mu się sucho.
            Kiedy młotek spadł na jego kolano, z ust wyrwał mu się nieludzki wrzask. Szarpnął się i załkał, ale Kiyoshi tylko się śmiał. Ból wywołał mdłości, a Hyuuga ostatkiem sił odwrócił głowę i zwymiotował. Miał pusty żołądek, więc poczuł w ustach tylko żółć, którą wypluł na ziemię. Po twarzy spływał mu pot i łzy, które mimo wysiłku cisnęły się na policzki.
-Nienawidzę cię – powiedział nagle Kiyoshi. –Na twój widok nawet mi nie staje. Nienawidzę twojego głosu. Nienawidzę twojej twarzy. Nienawidzę twojego zapachu.
-D-dlaczego? – wykrztusił, wypluwając ślinę wymieszaną z żółcią na ziemię.
-Nie dosyć, że już miałeś wszystko, rodzinę, przyjaciół, pozycję… Odebrałeś mi resztę – powiedział Kiyoshi, młotkiem uderzając w jego ramię. Hyuuga ryknął, czując ból. –Odebrałeś mi drużynę, odebrałeś mi Riko…
-Ty… ty chciałeś, żebym był kapitanem – wycharczał.
-Miałeś się zająć drużyną, a nie Riko! Gdybyś wtedy, po Winter Cup nie zaprosił jej na randkę… wróciłaby do mnie.
-W-wróciła?
-O? Riko nigdy ci nie powiedziała? – zamachnął się i z całej siły uderzył młotkiem w jego lewą dłoń. Hyuuga poczuł, jak pękają mu kości w palcach i krzyknął ochryple. –Chodziliśmy ze sobą, ty czterooki ignorancie. Ale zostawiła mnie! Uznała, że lepiej będzie, jeśli zostaniemy przyjaciółmi, bo ona kocha kogoś innego! Kogoś, kto był „poza zasięgiem”. Potem zrozumiałem, że chodziło jej o ciebie!
            Kiyoshi nakręcał się coraz bardziej. Wyrzucał z siebie słowa coraz szybciej i szybciej, sprawiając, że kolejne zdania były dla Hyuugi niezrozumiałe. Rozumiał tylko ból; po złamanych palcach przyszła kolej na paznokcie. Widział obcęgi dopiero wtedy, kiedy Kiyoshi znalazł się kilka centymetrów nad nim. Zaczął wyrywać mu paznokieć z lewej dłoni, a Hyuuga modlił się, żeby zrobił to jak najszybciej.
            Próbował myśleć o Riko, by nie czuć bólu. Wracał myślami do chwil, które razem spędzili i marzył o tym, żeby w jakiś sposób ostrzec wszystkich, a przede wszystkim ukochaną przed wilkiem w owczej skórze, o zdrajcy, który był wśród nich. Ale Hyuuga czuł, że umrze tutaj samotnie i nikt nigdy nie pozna prawdy o Kiyoshim.
-No już, krzycz!
-Pieprz się – prychnął i splunął krwią na ziemię. –Chcesz mnie zabić, proszę bardzo. Ale powiedz mi, dlaczego!
-Już ci tłumaczyłem! Masz wszystko, wszystko to, czego pożądam ja! Ale kiedy znikniesz, dostanę to. Tak, zaczynając od Riko i Seirin, a kończąc na twojej rodzinie. Pocieszę ich i zajmę twoje miejsce…
-Miałeś chronić Seirin… a ja jestem jego częścią. Nie pozwoliłeś, by skrzywdził nas Hanamiya, a sam zabiłeś Furihatę i zabijesz mnie.
-Ty zagrażałeś Seirin! Przez ciebie Riko miała tyle na głowie, całkiem oszalała na twoim punkcie – syczał. –Nawet podczas meczów obserwowała tylko ciebie. A ty błyszczałeś jak gwiazda! Nawet jej ojciec cię zaakceptował!
-Robisz to z… z zazdrości?
-To coś więcej niż zazdrość! – ryknął, zamachując się młotkiem i uderzając nim w jego brzuch. Hyuuga zgiął się w pół, kiedy nagle zabrakło mu tlenu w płucach. –Nie rozumiesz, ty tak bardzo nic nie rozumiesz…
-Fu-Furihata nic ci nie zrobił…
-Na każdej wojnie trzeba poświęcić żołnierzy – warknął obłąkańczo Kiyoshi.
-Zraniłeś Izuki’ego… przez ciebie mogli zginąć w Labiryncie..
-Ale nic im się nie stało, prawda? – nagle Hyuuga poczuł, jak Kiyoshi rozcina jego ubranie. W ustach zrobiło mu się sucho; jeśli Teppei go zgwałci wtedy naprawdę będzie chciał umrzeć.
-Nie – zgodził się, oddychając płytko. –Chciałeś wszystkich rozdzielić i skłócić… ale wiesz co? Sprawiłeś, że wszyscy są szczęśliwi. Akashi i Izuki. Midorima i Yuna. Takao też ma dziewczynę. A-Aomine i Sumire. Kise też kręci z Kasamatsu, wiedziałeś? Widziałem ich razem, gdy piłem kawę z Nijimurą. Ach, no i Riko i ja – Hyuuga uniósł głowę. Chociaż nie widział Teppei’a wyraźnie, nie umrze patrząc na swoje stopy. –Swoją drogą, Sumire się obudzi. I wtedy powie wszystkim, że to ty. I znajdą cię. I zamkną…
-Ta sucz się nie obudzi – Kiyoshi zaczął grzebać w szufladzie. –Już ja o to zadbam…

            Zła wiadomość zastała Aomine przed południem, kiedy właśnie zmieniał swoich rodziców w szpitalu. Przed wyjściem z domu upewniał się, jak stoi sprawa poszukiwania Hanamiyi, nie podejrzewając, że to nie on jest mordercą. Nie przypuszczał, że zaraz po tym, jak dotrze do szpitala dowie się, że morderca znów zabił, a także porwał dwie osoby.
-Co? – zapytał, przecierając oczy i patrząc na Midorimę. Chłopak opierał się o ścianę, a przez szybę w izolatce widział jak jego rodzice badają Sumire.
-Dzwoniła do mnie Yuna, kiedy zadzwoniła do niej zapłakana trenerka Seirin. W nocy zginął Furihata Kouki, nad ranem znaleziono jego ciało. Zaginął również Hyuuga Junpei, o czym poinformowali rodzice, a także Kiyoshi Teppei, do którego nie można się dodzwonić. Podobno Aida była u niego pod domem, ale nikt jej nie otworzył.
-Kurwa, Hanamiya musiał się przyczaić i wtedy zaatakować – mruknął Aomine. –Wodził nas za nos cały ten czas…
-Ale porwał dwie osoby nie będące członkami Pokolenia, zabił też chłopaka, który dopiero zaczynał z koszykówką. Tak nagle zmieniłby metodę? I dlaczego nagle Seirin?
-Kiyoshi’ego rozumiem – powiedział cicho Aomine. –Jest jednym z Niekoronowanych Króli, postawił się Murasakibarze i Nebuy’i. Żelazne Serce.
-No tak – zgodził się cicho Midorima. –Nie pozwoliłem Yunie wychodzić z domu – dodał nagle. –Jej się wydaje, że jeśli będzie miała ze sobą swój łuk nikt jej nie skrzywdzi. Ale ja… hm, ja…
-Nie chcesz czuć tego, co ja – dokończył Aomine i dotknął dłonią szyby. Jednocześnie był tak blisko, a tak daleko Sumire. –To logiczne. W ogóle nie powinniśmy wychodzić, póki policja nie złapie Hanamiyi. Oby zdążyli nim zrobi krzywdę chłopakom z Seirin…
-Taaak. Dalej nie rozumiem, dlaczego Hyuuga… to kapitan drużyny, która wygrała Winter Cup, ale w porównaniu do reszty drużyny.. Kagami? Jego owszem, to bym zrozumiał, ale Hyuuga…
-Też tego nie rozumiem… Hej, Midorima… Dzięki – powiedział nagle. –Za to, że ściągnąłeś tu swoich rodziców… Zapłacę.
-Zamknij się, debilu – Midorima klepnął go w plecy. –Je-jesteśmy przyjaciółmi. Tak mówi Yuna – dodał szybko, poprawiając okulary.
            Obaj stali tam w milczeniu, patrząc, jak rodzice Midorimy coś zapisują na karcie. O ile nie byli zgodnym małżeństwem, tak na polu zawodowym współpracowali ze sobą perfekcyjnie. Midorima chciałby, żeby dogadywali się tak w domu, ale już dawno stracił nadzieję.
            Ciszę przerwał dzwonek telefonu. Aomine dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że to komórka Sumire, którą nosił w kieszeni. Wyjął ją i odebrał, przykładając telefon do ucha.
-Sakurai?
-Nie, to ja, Imayoshi – zabawne, pomyślał z ironią Aomine. Obaj nie korzystali ze swoich telefonów. –Jesteś w szpitalu, jak mniemam?
-Tak – mruknął, wciskając wolną dłoń do kieszeni spodni.
-Wyjdź z OIOMu, mam dla ciebie ważną informację – polecił, a Aomine nie przerywając rozmowy skierował się w stronę wyjścia. Midorima, zaciekawiony, poszedł za nim.
            Imayoshi czekał zaraz obok wejścia. Tuż obok niego stał zdenerwowany Sakurai, który coś cicho mu opowiadał, a Imayoshi tylko potakiwał głową. Kiedy ich zobaczył, lekki uśmiech zniknął z jego warg.
-Aomine, mamy problem – mruknął, podając mu teczkę. –Wszedłem w posiadanie tych informacji przed chwilą, musisz je zobaczyć..
-Co to? – chłopak otworzył teczkę i ku własnemu zdumieniu zobaczył tam zdjęcia wyłowionego z jeziora auta, w którym znaleziono DNA Murasakibary.
-Zidentyfikowano auto, a także ciało, które było w środku. Policja, po śmierci Himuro zwolniła śledztwo w tej sprawie i dopiero dzisiaj ktoś będzie analizował te dane. Ale ja już je przejrzałem – kontynuował. –Strona druga. Podkreśliłem nazwisko denata.
            Aomine odwrócił kartkę i spojrzał na tekst. Przesuwał wzrokiem, ignorując medyczny bełkot o stanie uzębienia i wieku kości. Dopiero kiedy zobaczył podkreślone nazwisko, zrozumiał, jak bardzo się mylili.
-Kiyoshi Morita – powiedział cicho. –Jedyna znana rodzina: żona Kiyoshi Sachiko, wnu-wnuk Kiyoshi Teppei… Ten skurwysyn był cały czas obok! To on porwał Hyuugę, a nie został porwany!
-Policja też niedługo na to wpadnie… Może zdążą go uratować – Imayoshi uspokajająco ścisnął dłoń Sakurai’a.
-Nie, nie zdążą – Aomine spojrzał na kartę medyczną dziadka Teppei’a i znalazł adres. –Ja zdążę. Zabiję gnoja za to, co zrobił Sumire…
            Wcisnął teczkę Midorimie i zaczął biec, nie oglądając się i nie zwracając uwagi na krzyki Midorimy, Imayoshi’ego i Sakurai’a. Ci spojrzeli po sobie, a były kapitan Tōō westchnął ciężko.
-Głupi ma szczęście, więc może nie zginie, ale… lepiej wezwijmy kawalerię.


W rozdziale wykorzystano piosenkę „Thank you” oraz „Astronaut” (Simple Plan)

20 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiyoshi... Nigdy dziada nie lubiłam. Niech go stłuką, zamkną i niech gnije. Wredny psycho-sadysta, tak Furihatę zabić ._.
    MATKO NIECH HYUUGA PRZEŻYJE. PRZECIEŻ ON MA MIEĆ DZIECKO Z RIKO (chyba)!!!
    Pędź, Ahomine! Pomścij swoją księżniczkę!
    *składnia śpi, bo późno :)*
    No. To tego. Weny i do następnego.
    Byle nie ostatniego.
    A! I Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huehue, też go nigdy nie lubiłam ;__; KnB było najlepsze nim on się pojawił...
      Noo, przynajmniej go nie zgwałcił, a to JUŻ COŚ, co nie? :D Hmm, no chyba, chyba, ja tam nie wiem :p
      I nie, nie ostatni :3 Jeszcze dwa normalne chaptery i epilog :D A potem zapraszam na kolejne :3
      Tobie również :3

      Usuń
  3. Ciekawe dlaczego nie zaskoczyła mnie śmierć Furihaty?
    W sumie to mi obojętne, czy Hyuuga przeżyje..
    Mam nadzieje, że w ostatnich znajdziesz miejsce na KiseKasa :3
    Jak Teppei mógł zabić swojego dziadka?! W tym momencie nienawidzę go jeszcze bardziej.

    Suga Senpai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo chyba tydzień temu się zamuliłam i napisałam w komentarzach że umrze? XD
      ;__; Jak może Ci to być obojętne.. ;__;
      Coś na pewno z nimi będzie - ostatnie chapki to będzie zamykanie wszystkich wątków :)
      Wkrotce się wyjaśni, co siedzi w głowie Teppei'a :3

      Usuń
    2. Możliwe, że to jest powód :)
      ZABIŁAŚ MOJE DWIE ULUBIONE POSTACIE teraz ktokolwiek, by zginął to mnie już nie rusza...
      <3 KiseKasa <3

      Suga Senpai

      Usuń
    3. XD
      Haha xD MULTIKILL :D
      Hm hm hm, zadowoli Cię każda wzmianka o KasaKise? :D

      Usuń
    4. Zadowoli mnie KiseKasa ze szczęśliwym zakończeniem :3

      Usuń
    5. Zapewniam Cię, że obaj będą szczęśliwi ^^

      Usuń
  4. Huehuehuehue jak ja uwielbiam czytać o wyrywanych paznokciach *.* ależ mnie odprężył ten rozdział XD. Cudownyy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcesz o tym pogadać? ;___;

      Usuń
    2. Nie wiem kim jesteś, ale Cię lubię ^-^

      Suga Senpai

      Usuń
    3. Ależ o czym tu gadać? XD

      Haha miło mi ]:3

      Usuń
  5. "Głupi ma szczęście" Imayoshi, kochany x333
    No, to ten. No. Tyle :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto może Ao znać lepiej niż jego (eks)kapitan ;D

      Usuń
  6. Tak Ahomine, obwiniaj Kagamiego o warictwo, stój obok kiedy Kiyoshi nawala w twoją kobitę... taaaaak...
    Wat
    Ty, ale on go nie zgwałci, nie? O.o
    To... byłoby dziwneeee~
    Co więcej, jak już ktoś powiedział, Hyuuga ma mieć dziecko z Riko, więc wiesz... nie zabieraj mu sprzętu ani zdolności, co?
    Biedni Fuuuriii.. TT.TT Ryu ryczy... Ale niech ten drań zrobi coś moim dwóm otp to @^?!$&0^~@?...
    To nawet dziad nie pomyśli, że kiedyś był w stanie mieć dzieci... >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że tak to ujmę: wszystko się może zdarzyć, gdy glowa pełna marzeń :D
      Hyuuga CHYBA ma mieć dziecko z Riko ;D Nie zostało potwierdzone, a czy ma czy nie, wiem tylko ja :3
      No cóż, Furihata wylosował najkrótszą słomkę...

      Usuń
    2. Niechaj spoczywa w pokoju, oto przyjdzie dzień, w którym zmartwychwstanie...
      Albo i nie :D

      Usuń
    3. Haha xD Nie lubie go bo wpychają go w związek z Akashim -.-

      Usuń
  7. Witam,
    rozdział fantastyczny, Tappei oszalał całkowicie, oby szybko trafili na ślad Hyuugi
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń