Hyuuga
wpatrywał się w Teppei’a jakby czekał z nadzieją na to, że chłopak nagle
odrzuci nóż i roześmieje się w łagodny, charakterystyczny dla siebie sposób i
oznajmi, że żartuje. Tak, to musi być głupi, bardzo głupi żart! Przecież
Kiyoshi był łagodny, nigdy nikogo nie skrzywdził…
-Tik-tak, tik-tak – Kiyoshi lekko poruszył nożem. Furihata
pisnął, kiedy po jego szyi spłynęła kropla krwi. –To twoja decyzja, kapitanie.
Twój mały kolega ma przeżyć… a może umrzeć?
-Daj spokój, K-Kiyoshi – Hyuuga lekko uniósł ręce, w nieco
obronnym geście. –Puść Furihatę. Zrobiliście mi dowcip, ale to zabrnęło za
daleko. Zobacz, krew mu leci. Trzeba go iść opatrzyć. Możemy iść do mnie i…
-Och przestań – Kiyoshi prychnął i szybkim, prostym ruchem
poderżnął Furihacie gardło.
Krew
trysnęła w powietrze i pierwszą, trochę bezsensowną myślą Hyuugi było to, że
śmierć wcale nie wyglądała tak jak na filmie. Nie było smutnej muzyki w tle,
nie było krzyków. Była tylko cisza, przerywana wyciem wiatru i pomrukami burzy.
Oczy Furihaty zaszły mgłą, a jego ciało zwiotczało; dopiero wtedy Hyuuga
zauważył, że przód jego koszulki i czubki butów zachlapane były kroplami krwi,
która szybko wsiąkała w materiał. Kolacja podniosła mu się do gardła i poczuł
falę mdłości.
Kiyoshi,
nic nie robiąc sobie z tego, co przed chwilą się stało, puścił ciało Furihaty,
a ono bezładnie osunęło się na ziemię między nimi. Jego niewidzące oczy
wpatrywały się w piach, a Hyuuga wiedział, że kolega nie żyje. Że nigdy
więcej nie zobaczy go na treningu, że nigdy więcej nie usłyszą jego głosu z
ławki.
I dopiero
wtedy zrozumiał, że on również już nigdy nie wróci na trening.
Mimo to,
podjął się rozpaczliwiej próby. Rzucił się do biegu, wykorzystując moment
przewagi nad Teppei’em. Nie wiedział, dokąd biec; jego ciało automatycznie
skierowało się w stronę domu i Hyuuga zrozumiał, że popełnił błąd. Tuż za sobą
słyszał tupot stóp Kiyoshi’ego; znajomy, a jednocześnie tak obcy.
Kiedy
obejrzał się za siebie, odruchowo, wiedział, że popełnił ten błąd (z którego
tak często się śmiał kiedy oglądał filmy). Nawet nie zauważył tego, o co
zahaczył stopą. Runął jak długi, całkiem zapominając o tym, że należy wyciągnąć
dłonie i zamortyzować upadek. Ciężko upadł, uderzając brodą o ziemię. Poczuł
ból, a w ustach smak krwi z przegryzionej wargi. Okulary spadły mu z nosa i
Hyuuga wpadł w panikę; nie widział nic przed sobą. Po omacku zaczął ich szukać.
-Oj Hyuuga, Hyuuga – zanucił Kiyoshi, siadając na nim
okrakiem.
Kapitan
Seirin zesztywniał, czując na sobie jego ciężar. Chciał się odwrócić, ale coś
ciężkiego spadło mu na kark i wszystko zalała ciemność.
Obudziła go
wilgoć. Kiyoshi wylał na niego wiadro wody, a Hyuuga gwałtownie szarpnął się.
Byłby upadł, gdyby nie to, że był przywiązany do krzesła. Nie mógł poruszyć ani
ręką, ani nogą. Mógł tylko bezradnie rozglądać się dookoła.
-No witam, witam – Kiyoshi odstawił wiadro. –Hyuuga, spałeś
tak długo.
-G-gdzie jestem? – rozejrzał się, ale świat był rozmazany.
Serce
kapitana Seirin tłukło się niespokojnie. Dlaczego Kiyoshi nie zabił go tak jak
Furihaty? Szybko i bezboleśnie? Dlaczego wziął go…gdzieś? Nie widział
wyraźnie nawet Kiyoshi’ego. Słyszał tylko jego głos, a także ciche kapanie wody.
Kiyoshi był blisko.
-Dlaczego to robisz? – zapytał, próbując poruszyć palcami.
-Dlaczego? – powtórzył Kiyoshi, lekko przechylając głowę.
–To strasznie głupie pytanie, Hyuuga.
-To ty zabiłeś wszystkich? M-momoi? Murasakibarę?
-Oo? Tak, ja – oznajmił radośnie Kiyoshi. Hyuuga poczuł na
karku coś zimnego, a potem ból. Krzyknął cicho, kiedy po skórze spłynęła krew.
Ranka była głęboka, bolesna, ale niegroźna. –Wiesz, jak krzyczeli? Zwłaszcza ta
suka Momoi i ten wielkolud Murasakibara – kolejne nacięcie, ale tym razem nie
krzyknął. Zacisnął zęby i zamruczał tylko cicho.
-Dlaczego? – wymamrotał po chwili, próbując złapać oddech.
-Bo chcę chronić Seirin. Obiecałem wam to, prawda? – Kiyoshi
był oburzony tak głupim pytaniem. –Oh, nie myśl, że sprawiało mi to przyjemność!
To była ciężka praca!
-Co oni ci takiego zrobili? – sapnął Hyuuga.
-Nie przerywaj mi!
Uderzenie
spadło na niego z prawej strony; głowa Hyuugi odskoczyła na bok, a on znów
poczuł smak krwi w ustach. Siła ciosu sprawiła, że całe krzesło przewróciło
się, a on wraz z nim. Podłoga była udeptana w gołej ziemi – poczuł ją pod
policzkiem.
Chłód był przyjemny, łagodził ból.
Kiyoshi
podniósł krzesło szarpnięciem, tak, jak gdyby Hyuuga nie ważył nic.
-Jak to co? Przez tę sukę nie mogliśmy przygotować się do
gry! Przewidywała nasze ruchy, nawet te, których sami jeszcze nie opanowaliśmy.
No i wciąż dokuczała Riko… nie wolno krzywdzić Riko…
Riko.
Jej imię sprawiło, że Hyuuga nagle poczuł spokój. Gdyby mógł zobaczyć ją
chociaż jeszcze raz. Dotknąć, przytulić, poczuć pod policzkiem czubek jej głowy
i ramiona dziewczyny w swoim pasie.
-C-co chcesz jej zrobić?
-Jej? Nic! To wszystko jest dla niej! – warknął Kiyoshi.
–Seirin musi być bezpieczne, a Riko przede wszystkim. Tyle nocy zarwała myśląc
nad strategią przeciwko tym potworom… a teraz? Teraz będzie mogła być
szczęśliwa!
Kolejne
nacięcie zrobił na jego przedramieniu, ale Hyuuga wpatrywał się tylko przez
siebie. Ból trzymał go na powierzchni rzeczywistości i nie pozwalał odpłynąć.
-A Sumire? – zapytał cicho. –Co takiego zrobiła ci Sumire?
-Ona? – Kiyoshi podszedł do biurka i zaczął grzebać w
narzędziach. –Aomine zaczął węszyć nie tam, gdzie trzeba. Po co się w to
mieszał? – zapytał bardziej sam siebie, aniżeli Hyuugi. –A teraz, kiedy
dopadłem jego sukę, będzie siedział cicho i grzecznie. Będzie wiedział, że
jestem blisko – szepnął – Tak blisko, że nie są bezpieczni.
-Haizaki? – Hyuuga uniósł brew. –Haizaki nie był członkiem
pokolenia!
-Ale był agresywny! Zaatakował Alex, pamiętasz?! Myślisz, że
nie skrzywdziłby Riko?!
-Jak… jak pozbywałeś się ciał..?
-To cię nie powinno obchodzić.
Po
głośności głosu Teppei’a Hyuuga domyślił się, że przyjaciel znów do
niego podchodzi. Nie wiedział, co ma w rękach, ale słyszał, jak czymś lekko
wymachuje. W ustach zrobiło mu się sucho.
Kiedy
młotek spadł na jego kolano, z ust wyrwał mu się nieludzki wrzask. Szarpnął się
i załkał, ale Kiyoshi tylko się śmiał. Ból wywołał mdłości, a Hyuuga ostatkiem
sił odwrócił głowę i zwymiotował. Miał pusty żołądek, więc poczuł w ustach
tylko żółć, którą wypluł na ziemię. Po twarzy spływał mu pot i łzy, które mimo
wysiłku cisnęły się na policzki.
-Nienawidzę cię – powiedział nagle Kiyoshi. –Na twój widok
nawet mi nie staje. Nienawidzę twojego głosu. Nienawidzę twojej twarzy.
Nienawidzę twojego zapachu.
-D-dlaczego? – wykrztusił, wypluwając ślinę wymieszaną z
żółcią na ziemię.
-Nie dosyć, że już miałeś wszystko, rodzinę, przyjaciół,
pozycję… Odebrałeś mi resztę – powiedział Kiyoshi, młotkiem uderzając w jego
ramię. Hyuuga ryknął, czując ból. –Odebrałeś mi drużynę, odebrałeś mi Riko…
-Ty… ty chciałeś, żebym był kapitanem – wycharczał.
-Miałeś się zająć drużyną, a nie Riko! Gdybyś wtedy, po
Winter Cup nie zaprosił jej na randkę… wróciłaby do mnie.
-W-wróciła?
-O? Riko nigdy ci nie powiedziała? – zamachnął się i z całej
siły uderzył młotkiem w jego lewą dłoń. Hyuuga poczuł, jak pękają mu kości w
palcach i krzyknął ochryple. –Chodziliśmy ze sobą, ty czterooki ignorancie. Ale
zostawiła mnie! Uznała, że lepiej będzie, jeśli zostaniemy przyjaciółmi, bo ona
kocha kogoś innego! Kogoś, kto był „poza zasięgiem”. Potem zrozumiałem, że
chodziło jej o ciebie!
Kiyoshi
nakręcał się coraz bardziej. Wyrzucał z siebie słowa coraz szybciej i szybciej,
sprawiając, że kolejne zdania były dla Hyuugi niezrozumiałe. Rozumiał tylko
ból; po złamanych palcach przyszła kolej na paznokcie. Widział obcęgi dopiero
wtedy, kiedy Kiyoshi znalazł się kilka centymetrów nad nim. Zaczął wyrywać mu
paznokieć z lewej dłoni, a Hyuuga modlił się, żeby zrobił to jak najszybciej.
Próbował
myśleć o Riko, by nie czuć bólu. Wracał myślami do chwil, które razem spędzili
i marzył o tym, żeby w jakiś sposób ostrzec wszystkich, a przede wszystkim
ukochaną przed wilkiem w owczej skórze, o zdrajcy, który był wśród nich. Ale
Hyuuga czuł, że umrze tutaj samotnie i nikt nigdy nie pozna prawdy o Kiyoshim.
-No już, krzycz!
-Pieprz się – prychnął i splunął krwią na ziemię. –Chcesz
mnie zabić, proszę bardzo. Ale powiedz mi, dlaczego!
-Już ci tłumaczyłem! Masz wszystko, wszystko to, czego
pożądam ja! Ale kiedy znikniesz, dostanę to. Tak, zaczynając od Riko i Seirin,
a kończąc na twojej rodzinie. Pocieszę ich i zajmę twoje miejsce…
-Miałeś chronić Seirin… a ja jestem jego częścią. Nie
pozwoliłeś, by skrzywdził nas Hanamiya, a sam zabiłeś Furihatę i zabijesz mnie.
-Ty zagrażałeś Seirin! Przez ciebie Riko miała tyle na
głowie, całkiem oszalała na twoim punkcie – syczał. –Nawet podczas meczów
obserwowała tylko ciebie. A ty błyszczałeś jak gwiazda! Nawet jej ojciec cię
zaakceptował!
-Robisz to z… z zazdrości?
-To coś więcej niż zazdrość! – ryknął, zamachując się
młotkiem i uderzając nim w jego brzuch. Hyuuga zgiął się w pół, kiedy nagle
zabrakło mu tlenu w płucach. –Nie rozumiesz, ty tak bardzo nic nie rozumiesz…
-Fu-Furihata nic ci nie zrobił…
-Na każdej wojnie trzeba poświęcić żołnierzy – warknął
obłąkańczo Kiyoshi.
-Zraniłeś Izuki’ego… przez ciebie mogli zginąć w
Labiryncie..
-Ale nic im się nie stało, prawda? – nagle Hyuuga poczuł,
jak Kiyoshi rozcina jego ubranie. W ustach zrobiło mu się sucho; jeśli Teppei
go zgwałci wtedy naprawdę będzie chciał umrzeć.
-Nie – zgodził się, oddychając płytko. –Chciałeś wszystkich
rozdzielić i skłócić… ale wiesz co? Sprawiłeś, że wszyscy są szczęśliwi. Akashi
i Izuki. Midorima i Yuna. Takao też ma dziewczynę. A-Aomine i Sumire. Kise też kręci z
Kasamatsu, wiedziałeś? Widziałem ich razem, gdy piłem kawę z Nijimurą. Ach, no
i Riko i ja – Hyuuga uniósł głowę. Chociaż nie widział Teppei’a wyraźnie, nie
umrze patrząc na swoje stopy. –Swoją drogą, Sumire się obudzi. I wtedy powie
wszystkim, że to ty. I znajdą cię. I zamkną…
-Ta sucz się nie obudzi – Kiyoshi zaczął grzebać w
szufladzie. –Już ja o to zadbam…
Zła
wiadomość zastała Aomine przed południem, kiedy właśnie zmieniał swoich
rodziców w szpitalu. Przed wyjściem z domu upewniał się, jak stoi sprawa
poszukiwania Hanamiyi, nie podejrzewając, że to nie on jest mordercą. Nie
przypuszczał, że zaraz po tym, jak dotrze do szpitala dowie się, że morderca
znów zabił, a także porwał dwie osoby.
-Co? – zapytał, przecierając oczy i patrząc na Midorimę.
Chłopak opierał się o ścianę, a przez szybę w izolatce widział jak jego rodzice
badają Sumire.
-Dzwoniła do mnie Yuna, kiedy zadzwoniła do niej zapłakana
trenerka Seirin. W nocy zginął Furihata Kouki, nad ranem znaleziono jego ciało.
Zaginął również Hyuuga Junpei, o czym poinformowali rodzice, a także Kiyoshi
Teppei, do którego nie można się dodzwonić. Podobno Aida była u niego pod
domem, ale nikt jej nie otworzył.
-Kurwa, Hanamiya musiał się przyczaić i wtedy zaatakować –
mruknął Aomine. –Wodził nas za nos cały ten czas…
-Ale porwał dwie osoby nie będące członkami Pokolenia, zabił
też chłopaka, który dopiero zaczynał z koszykówką. Tak nagle zmieniłby metodę?
I dlaczego nagle Seirin?
-Kiyoshi’ego rozumiem – powiedział cicho Aomine. –Jest
jednym z Niekoronowanych Króli, postawił się Murasakibarze i Nebuy’i. Żelazne
Serce.
-No tak – zgodził się cicho Midorima. –Nie pozwoliłem Yunie
wychodzić z domu – dodał nagle. –Jej się wydaje, że jeśli będzie miała ze sobą
swój łuk nikt jej nie skrzywdzi. Ale ja… hm, ja…
-Nie chcesz czuć tego, co ja – dokończył Aomine i dotknął
dłonią szyby. Jednocześnie był tak blisko, a tak daleko Sumire. –To logiczne. W
ogóle nie powinniśmy wychodzić, póki policja nie złapie Hanamiyi. Oby zdążyli
nim zrobi krzywdę chłopakom z Seirin…
-Taaak. Dalej nie rozumiem, dlaczego Hyuuga… to kapitan
drużyny, która wygrała Winter Cup, ale w porównaniu do reszty drużyny.. Kagami?
Jego owszem, to bym zrozumiał, ale Hyuuga…
-Też tego nie rozumiem… Hej, Midorima… Dzięki – powiedział
nagle. –Za to, że ściągnąłeś tu swoich rodziców… Zapłacę.
-Zamknij się, debilu – Midorima klepnął go w plecy.
–Je-jesteśmy przyjaciółmi. Tak mówi Yuna – dodał szybko, poprawiając okulary.
Obaj stali
tam w milczeniu, patrząc, jak rodzice Midorimy coś zapisują na karcie. O ile
nie byli zgodnym małżeństwem, tak na polu zawodowym współpracowali ze sobą
perfekcyjnie. Midorima chciałby, żeby dogadywali się tak w domu, ale już dawno
stracił nadzieję.
Ciszę
przerwał dzwonek telefonu. Aomine dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego,
że to komórka Sumire, którą nosił w kieszeni. Wyjął ją i odebrał, przykładając
telefon do ucha.
-Sakurai?
-Nie, to ja, Imayoshi – zabawne, pomyślał z ironią
Aomine. Obaj nie korzystali ze swoich telefonów. –Jesteś w szpitalu, jak
mniemam?
-Tak – mruknął, wciskając wolną dłoń do kieszeni spodni.
-Wyjdź z OIOMu, mam dla ciebie ważną informację – polecił, a
Aomine nie przerywając rozmowy skierował się w stronę wyjścia. Midorima,
zaciekawiony, poszedł za nim.
Imayoshi
czekał zaraz obok wejścia. Tuż obok niego stał zdenerwowany Sakurai, który coś
cicho mu opowiadał, a Imayoshi tylko potakiwał głową. Kiedy ich zobaczył, lekki
uśmiech zniknął z jego warg.
-Aomine, mamy problem – mruknął, podając mu teczkę.
–Wszedłem w posiadanie tych informacji przed chwilą, musisz je zobaczyć..
-Co to? – chłopak otworzył teczkę i ku własnemu zdumieniu
zobaczył tam zdjęcia wyłowionego z jeziora auta, w którym znaleziono DNA
Murasakibary.
-Zidentyfikowano auto, a także ciało, które było w środku.
Policja, po śmierci Himuro zwolniła śledztwo w tej sprawie i dopiero dzisiaj
ktoś będzie analizował te dane. Ale ja już je przejrzałem – kontynuował.
–Strona druga. Podkreśliłem nazwisko denata.
Aomine
odwrócił kartkę i spojrzał na tekst. Przesuwał wzrokiem, ignorując medyczny
bełkot o stanie uzębienia i wieku kości. Dopiero kiedy zobaczył podkreślone
nazwisko, zrozumiał, jak bardzo się mylili.
-Kiyoshi Morita – powiedział cicho. –Jedyna znana rodzina:
żona Kiyoshi Sachiko, wnu-wnuk Kiyoshi Teppei… Ten skurwysyn był cały czas
obok! To on porwał Hyuugę, a nie został porwany!
-Policja też niedługo na to wpadnie… Może zdążą go uratować
– Imayoshi uspokajająco ścisnął dłoń Sakurai’a.
-Nie, nie zdążą – Aomine spojrzał na kartę medyczną dziadka
Teppei’a i znalazł adres. –Ja zdążę. Zabiję gnoja za to, co zrobił Sumire…
Wcisnął
teczkę Midorimie i zaczął biec, nie oglądając się i nie zwracając uwagi na
krzyki Midorimy, Imayoshi’ego i Sakurai’a. Ci spojrzeli po sobie, a były
kapitan Tōō westchnął ciężko.
-Głupi ma szczęście, więc może nie zginie, ale… lepiej
wezwijmy kawalerię.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiyoshi... Nigdy dziada nie lubiłam. Niech go stłuką, zamkną i niech gnije. Wredny psycho-sadysta, tak Furihatę zabić ._.
OdpowiedzUsuńMATKO NIECH HYUUGA PRZEŻYJE. PRZECIEŻ ON MA MIEĆ DZIECKO Z RIKO (chyba)!!!
Pędź, Ahomine! Pomścij swoją księżniczkę!
*składnia śpi, bo późno :)*
No. To tego. Weny i do następnego.
Byle nie ostatniego.
A! I Wesołych Świąt!
Huehue, też go nigdy nie lubiłam ;__; KnB było najlepsze nim on się pojawił...
UsuńNoo, przynajmniej go nie zgwałcił, a to JUŻ COŚ, co nie? :D Hmm, no chyba, chyba, ja tam nie wiem :p
I nie, nie ostatni :3 Jeszcze dwa normalne chaptery i epilog :D A potem zapraszam na kolejne :3
Tobie również :3
Ciekawe dlaczego nie zaskoczyła mnie śmierć Furihaty?
OdpowiedzUsuńW sumie to mi obojętne, czy Hyuuga przeżyje..
Mam nadzieje, że w ostatnich znajdziesz miejsce na KiseKasa :3
Jak Teppei mógł zabić swojego dziadka?! W tym momencie nienawidzę go jeszcze bardziej.
Suga Senpai
Bo chyba tydzień temu się zamuliłam i napisałam w komentarzach że umrze? XD
Usuń;__; Jak może Ci to być obojętne.. ;__;
Coś na pewno z nimi będzie - ostatnie chapki to będzie zamykanie wszystkich wątków :)
Wkrotce się wyjaśni, co siedzi w głowie Teppei'a :3
Możliwe, że to jest powód :)
UsuńZABIŁAŚ MOJE DWIE ULUBIONE POSTACIE teraz ktokolwiek, by zginął to mnie już nie rusza...
<3 KiseKasa <3
Suga Senpai
XD
UsuńHaha xD MULTIKILL :D
Hm hm hm, zadowoli Cię każda wzmianka o KasaKise? :D
Zadowoli mnie KiseKasa ze szczęśliwym zakończeniem :3
UsuńZapewniam Cię, że obaj będą szczęśliwi ^^
UsuńHuehuehuehue jak ja uwielbiam czytać o wyrywanych paznokciach *.* ależ mnie odprężył ten rozdział XD. Cudownyy <3
OdpowiedzUsuńChcesz o tym pogadać? ;___;
UsuńNie wiem kim jesteś, ale Cię lubię ^-^
UsuńSuga Senpai
Ależ o czym tu gadać? XD
UsuńHaha miło mi ]:3
"Głupi ma szczęście" Imayoshi, kochany x333
OdpowiedzUsuńNo, to ten. No. Tyle :D
Kto może Ao znać lepiej niż jego (eks)kapitan ;D
UsuńTak Ahomine, obwiniaj Kagamiego o warictwo, stój obok kiedy Kiyoshi nawala w twoją kobitę... taaaaak...
OdpowiedzUsuńWat
Ty, ale on go nie zgwałci, nie? O.o
To... byłoby dziwneeee~
Co więcej, jak już ktoś powiedział, Hyuuga ma mieć dziecko z Riko, więc wiesz... nie zabieraj mu sprzętu ani zdolności, co?
Biedni Fuuuriii.. TT.TT Ryu ryczy... Ale niech ten drań zrobi coś moim dwóm otp to @^?!$&0^~@?...
To nawet dziad nie pomyśli, że kiedyś był w stanie mieć dzieci... >.<
Że tak to ujmę: wszystko się może zdarzyć, gdy glowa pełna marzeń :D
UsuńHyuuga CHYBA ma mieć dziecko z Riko ;D Nie zostało potwierdzone, a czy ma czy nie, wiem tylko ja :3
No cóż, Furihata wylosował najkrótszą słomkę...
Niechaj spoczywa w pokoju, oto przyjdzie dzień, w którym zmartwychwstanie...
UsuńAlbo i nie :D
Haha xD Nie lubie go bo wpychają go w związek z Akashim -.-
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny, Tappei oszalał całkowicie, oby szybko trafili na ślad Hyuugi
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia