sobota, 8 marca 2014

Rozdział 10. Koszmar trwa.


I'm sinking slowly
(Tonę powoli)
So hurry hold me
(Więc szybciej, złap mnie)
Your hand is all I have to keep me hanging on
(Twoja dłoń to wszystko, czego potrzebuję, by się trzymać)
Please can you tell me
(Proszę, powiedz mi)
So I can finally see
(Żebym wreszcie wiedział)
Where you go when you're gone?
(Gdzie jesteś, kiedy Cię nie ma?)

            Od śmierci Momoi minął miesiąc. W tym czasie zarówno Kuroko, jak i reszta zawodników Pokolenia Cudów poczuła się lepiej. Pozwolili zmarłej odejść, ale nie zapomnieli o niej. Raz w tygodniu spotykali się na cmentarzu i kładli nowe kwiaty na jej grobie. Aomine zawsze zostawał dłużej, by ‘opowiedzieć’ Satsuki, co u niego słychać.

            Seirin dawało z siebie wszystko podczas treningu. Riko udało się umówić ich na towarzyski mecz z Kaijo, w którym grał Kise. Wszyscy czuli, że najwyższa pora wrócić do gry, nie tylko dosłownie.
            Hyuuga właśnie zdobywał kolejny punkt, kiedy ból w łydce zatrzymał go. Zagryzł wargę, by nie jęknąć. Mimo starań, piłka wypadła mu z rąk. Jego przyjaciele spojrzeli na niego z przerażeniem w oczach.
-Czas?
-Kroki?
-Hyuuga! – Riko podbiegła do niego wraz z Kiyoshim.
            On tymczasem osunął się na ziemię, ciężko uderzając tyłkiem w parkiet. W dalszym ciągu zaciskał zęby. Zawodnicy Seirin otoczyli ich, podczas kiedy Riko szybko kucnęła obok niego.
-Źle stanąłeś? Kostka? – zapytała, zaniepokojona.
-Nie, to tylko skurcz – wymamrotał. –Zaraz przejdzie, ćwiczcie dalej.
-Jasne, zadzieram kiecę i lecę – burknął Izuki i złapał go za ramię, które przełożył sobie przez kark. Z drugiej strony Hyuugę podniósł Kiyoshi.
-Posadźcie go na ławce. Kuroko, idź do szatni, w apteczce są plastry rozgrzewające – wydawała polecenia, mocno zaciskając pięści. Chciała ukryć ich drżenie.
            Kiedy Hyuuga osunął się na ziemię, jej serce na chwilę przestało bić.
            Kiyoshi i Izuki posadzili Hyuugę na ławce i stanęli po obu jego stronach. Czuł się głupio, bo otaczała go cała drużyna. Nie chciał, by widzieli jego słabość.
-Wracajcie do treningu – poleciła im Riko, klękając przed Hyuugą. Dłońmi zaczęła masować jego nogę, czując, jak bardzo napięte są jego mięśnie i jak bardzo drżą. Kiyoshi tymczasem zarzucił Hyuudze ręcznik na kark i podał mu butelkę wody.
-Przestraszyłeś nas – powiedział, siadając obok niego. –Nie potrzeba nam kolejnej kontuzji.
-Przepraszam – mruknął. –Aa…aa, Riko, to boli! – jęknął, kiedy dziewczyna mocno go uszczypnęła.
-Ma boleć, to pomaga krwi szybciej krążyć – oznajmiła, wracając do masażu. –Nigdy nie miewałeś skurczy tak silnych, żeby przerwać grę – w jej oczach widać było zaniepokojenie. Kiyoshi miał rację, nie potrzebowali kolejnego zawodnika niezdolnego do gry, ale też bała się o niego osobiście.
            Poczuła się nagle winna. Czy to dlatego, że ostatnio przeforsował nogę, kiedy nosił ją na rękach? Mówiła mu, żeby tego nie robił, bo coś sobie naderwie, prosiła, ale czy on posłuchał? Nie!
-Mam te skurcze już od jakiegoś czasu – powiedział Hyuuga, wyrywając ją z zamyślenia. Jakby wiedział, że jeśli dalej pozwoli jej myśleć w ten sposób, to ona weźmie całą winę na siebie.
-I.Dopiero.TERAZ.O.TYM.MÓWISZ?! – ryknęła.
-Nie chciałem was martwić, to tylko skurcze – odchylił się do tyłu.
-Nie powinieneś ignorować własnego zdrowia – zganił go Teppei.
            Kuroko wrócił z plastrami, którymi Riko obłożyła nogę Hyuugi. Wciąż była na niego zła, jednocześnie się o niego martwiła. Właśnie tego się obawiała, kiedy zaczynali być ze sobą: że nie będzie umiała oddzielić ich życia prywatnego od koszykówki. Próbowała sobie jednak wmawiać, że przecież tak samo troszczyła się o resztę.
-Jak poczujesz się lepiej, rozchodź to. Teppei, przypilnuj go – warknęła i wróciła do treningu, odwracając się do nich plecami i odchodząc.
            Hyuuga poczuł ukłucie smutku, kiedy nie obróciła się, by na niego spojrzeć.
-Aaa, masz przerąbane – Kiyoshi również lekko się odchylił do tyłu. –Riko jest na ciebie wściekła.
            Hyuuga uniósł głowę. Przez ułamek sekundy miał wrażenie, że Teppei jest zadowolony, jakby sprawiało mu radość to, że Riko jest na niego wściekła. Zganił sam siebie w myślach; przecież Kiyoshi powiedział, że życzy im szczęścia.
Poza tym, mówili o koszykówce, a nie o ich związku.
Prawda?

            Kiedy ból przestał go paraliżować, zaczął chodzić tam i z powrotem, starając się wykonać lekkie, rozciągające ćwiczenia. Miał świadomość, że nie tylko Teppei, ale Riko i Izuki go obserwują bacznie. Miał ochotę ryknąć na całą trójkę, że nic mu nie jest, że każdy z nich miewa skurcze.
-Hyuuga, usiądź – poprosił go Teppei po chwili. –Dzisiaj powinieneś już odpoczywać. Nie dawaj Riko kolejnego powodu, żeby się na ciebie denerwowała.
Opadł ciężko na ławkę i poprawił plaster. Ból minął już całkowicie, wydawał się teraz tylko nieprzyjemnym wspomnieniem.
            Po raz pierwszy od bardzo dawna obserwował grę z innego miejsca, niż jej środek. Dosyć szybko przestawił się na wyłapywanie szczegółów, które zapisywał w pamięci. Planował podzielić się nimi z Riko świadom, że być może troszkę ją tym udobrucha.
-KONIEC! – zagwizdała Riko. –Idźcie się ogarnąć i wróćcie tu na chwilę!
            Hyuuga stchórzył. Przyznawał to z ręką na sercu i całą szczerością. Zamiast stanąć twarzą w twarz z wściekłą Riko, poszedł do szatni wraz z resztą. Tylko Kiyoshi został z nią na sali, gdzie pomagał jej posprzątać piłki.
-Wszystko gra, kapitanie?
-Jak noga, Hyuuga?
-Może chcesz jeszcze jeden plaster, kapitanie? – Kuroko podał mu apteczkę.
-Dzięki wszystkim – lekko uniósł ręce, skierowane do nich dłońmi, jakby chciał ich uspokoić. –To tylko skurcz, nic wielkiego, naprawdę. Dziękuję wam, ale nie martwcie się. Kuroko, bardzo świetnie dzisiaj podawałeś. Obserwowanie cię z boku to ciekawe doświadczenie. Kagami, jeszcze raz zagrasz z rozwiązanymi sznurówkami, to osobiście cię nimi uduszę, kretynie. Mitobe, świetna zbiórka – chwalił każdego z nich osobna.
-Już tak nie czaruj – Izuki dźgnął go łokciem między żebra. –I więcej nam nie rób takich numerów.
-Tak, tak – zgarnęli rzeczy do mycia i skierowali się pod prysznic.

            Riko ze złością wrzuciła piłkę do pudła i wydała z siebie gardłowe warknięcie, gdy ta odbiła się od brzegu i potoczyła się w głąb sali. Teppei podniósł ją i powoli odłożył na miejsce.
-Riko – zaczął. –Nie bądź taka surowa. Znasz Hyuugę. Prędzej odgryzie sobie język nim powie, że coś go boli.
-Wiem. I to mnie wkurza! W końcu jestem jego trenerką, powinien mi mówić o swoich problemach!
Teppei obrócił kolejną piłkę w dłoniach, nim włożył ją do pudła.
-A może jesteś zła, że nie powiedział ci o tym jako twój chłopak? – zapytał, unikając jej wzroku. –W końcu powinien ci mówić o tym, że coś go boli, skoro nie macie przed sobą sekretów.
Riko wpatrywała się w niego z bólem w oczach. Teppei był jej przyjacielem, to, co mówił, miało sens.
-Myślisz, że Hyuuga mógłby ukrywać przede mną różne rzeczy? – mruknęła, wbijając wzrok w podłogę.
-Może nie chciał, żebyś się niepotrzebnie martwiła? Jest doświadczonym sportowcem, wie, co robić ze swoim zdrowiem i jakie jest ono dla niego ważne.
-Dobrze wiesz, że nie mówię o sporcie! Myślisz, że prywatnie tez mógłby coś przede mną ukrywać?

            Hyuuga zapiął spodnie i sięgnął po swoją koszulę, kiedy usłyszał za sobą cichy okrzyk przerażenia.
-Kapitanie, twoje plecy! – Furihata wycelował w niego palec. –Ktoś cię zaatakował?!
Hyuuga obrócił się ku niemu, z lekko otwartymi ustami. O czym on mówił?
-Wyglądasz, jakby zaatakował cię ktoś nożyczkami – zgodził się Kagami, nachylając się nad plecami swojego kapitana. –Na pewno wszystko okej? Może to przez to?
-Kagami – jęknął Hyuuga. –Jak plecy mogą mieć coś wspólnego z łydką? Boże! – wciągnął na siebie koszulkę, a potem koszulę. –Ubierajcie się, nim się przeziębicie, kretyni!
            Wyszedł z szatni, trzaskając drzwiami. Izuki uniósł rękę z rozcapierzonymi palcami i powoli odliczył na niej pięć sekund, nim parsknął śmiechem.
-Nożyczkami? – oparł się o szafkę i chichotał, podczas kiedy pozostali zastanawiali się, o co chodzi. –Czy wy nigdy nie oglądaliście porno?
            Kuroko zarumienił się, tak samo jak reszta pierwszorocznych. Mitobe uśmiechnął się od ucha do ucha, a Tsuchida i Koganei zaczęli się śmiać tak, jak Izuki. Tylko Kagami znów nie ogarnął, o co im chodzi.
-Jeśli ktoś robi krzywdę kapitanowi, powinniśmy…
-Ka-ga-mi – Koganei objął go ramieniem, lekko ściągając jego głowę w dół. –Kiedy kobiecie jest dobrze, robi takie „rawr” – zademonstrował mu, lekko zaginając palce i imitując nimi drapanie.
            Widząc, jak twarz Kagami’ego przybiera kolor jego włosów, doszli do wniosku, że wreszcie zrozumiał, co oznaczają zadrapania na plecach i barkach Hyuugi.

            Hyuuga wszedł na salę i znieruchomiał. Zauważył, jak Teppei dotyka dłoni Riko, kiedy wkładali wspólnie piłkę do pudła. Zgrzytnął zębami, zaciskając je mocno, a potem chrząknął głośno. Riko odsunęła się od Kiyoshi’ego szybko, a na jej twarzy wykwitł rumieniec.
-Reszta zaraz będzie – oznajmił nonszalancko Hyuuga, wkładając ręce do kieszeni. –Riko, mogę z tobą pogadać, nim przyjdą?
-J-jasne – podała Teppei’owi swój notatnik i gestem pokazała swojemu chłopakowi, ze ma za nią iść.
            Wyszli na korytarz i zamknęli za sobą drzwi. Hyuuga wciąż trzymał ręce w kieszeni, podczas kiedy ona wciąż była zarumieniona.
-Junpei – zaczęła, zakładając kosmyk włosów za ucho. –Przepraszam. Wiem, jak to wyglądało. Ale ja i Teppei, my nie…
-Wiem, że – wzruszył ramionami. –ty nie. A to najważniejsze. A on i jego uczucia to inna bajka – po tym, jak zaciskał szczęki, Riko poznała, że mimo wszystko jest zły. Zastosowała więc metodę znaną kobietom od lat. Wtuliła się w niego, obejmując Hyuugę mocno w pasie. Potarła czołem jego tors, a potem przytuliła policzek do jego serca. Rozluźniła się dopiero wtedy, kiedy Hyuuga również ją objął.
-Przepraszam, że nie powiedziałem ci o skurczach. Nie pomyślałem, ze to istotne.
-Wszystko, co dotyczy ciebie, jest dla mnie ważne – szepnęła.
            Hyuuga pochylił głowę i pocałował ją lekko. Poczuł, jak dłonie Riko zaciskają się na jego plecach, a ona sama zachęcająco ssie jego dolną wargę. Zamruczał cicho, przytulając ją mocniej i pogłębiając ich pocałunek.
-Hyuuga! Riko! – odsunęli się od siebie, a chwila prysła, kiedy usłyszeli spanikowany głos Teppei’a. Hyuuga złapał Riko za rękę i szarpnięciem otworzył drzwi.
            Ku ich zdumieniu, obok zawodników Seirin, stał Kise i Aomine, którzy łapali oddech. Dopiero po chwili zauważył dziewczynę, która siedziała na ławce i również próbowała dojść do siebie. Cała trójka wyglądała tak, jakby przebiegła maraton bez przygotowania się.
-Co się stało? – Hyuuga podszedł do nich szybkim krokiem, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że ciągnie Riko za sobą.
-Doszło do… - Kise zakaszlał, a Kuroko poklepał go po plecach.
-…kolejnego porwania – dokończył Aomine.
Riko zasłoniła usta dłonią, a zawodnicy Seirin spojrzeli na siebie z przerażeniem.
-Kolejna dziewczyna? – zapytał. Był przerażony. Co, jeśli to ktoś, kogo znają?!
-Nie – Aomine wyprostował się. –Murasakibara. Miał lecieć do Stanów, dlatego nikt nie zorientował się, że zniknął. Ale dzisiaj rano zadzwonili ze szkoły w Bostonie, że nie dotarł.
            Nagle porwanie Momoi zmieniło sens. Jeśli nie chodził o seryjnego gwałciciela i mordercę kobiet, ale kogoś, kto miał na celowniku całe pokolenie cudów?
            Seirin pomyślał o tym samym, gdyż wszyscy spojrzeli jednocześnie na Kuroko. Ten był blady jak kartka papieru, a jego źrenice rozszerzyły się pod wpływem szoku. Kagami objął go i przytulił do swojego boku.
-Kuroko, ogarnij się – mruknął. –Kuroko!
-Próbowaliście skontaktować się z jego rodziną?
-Tak – Kise westchnął. –Nikt nie miał kontaktu z Murasakibarą od trzech dni.
            Hyuuga zerknął na Riko. Trzy noce temu przeżył z nią swój pierwszy raz, podczas gdy… Nie chciał o tym myśleć. Mocno przytulił Riko, która ufnie wtuliła twarz w jego pierś. Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że myśleli o tym samym.
-Przyszliśmy, bo baliśmy się o – Aomine zerknął na Kuroko. Nie musiał kończyć.
            Hyuuga, jak wszyscy, wiedział, że As Tōō spotkał się z Kuroko, by naprawić swoje błędy. Od tego czasu pomiędzy nimi powoli zaczynała rodzić się przyjaźń. To, co dzisiaj zrobił Aomine, udowadniało, ze był poważny, gdy mówił, ze chce znów być przyjacielem Kuroko.
-Uspokoiłeś się? – Sumire podeszła do Aomine i dotknęła jego ramienia.
            Kiedy Akashi zadzwonił do niego, z informacją, że Murasakibara zniknął, Aomine wybiegłby ze szkoły tak, jak stał, gdyby nie pobiegła za nim z kurtką i jego torbą. Widziała przerażenie, autentyczny, pierwotny strach w jego oczach, dlatego nie zadawała pytań, tylko pozwoliła złapać się za rękę i pobiegła wraz z nim.
            Kise musiał widocznie przejść przez to samo, gdyż spotkali go tuż za rogiem. Wystarczyło im jedne spojrzenie i, jakby porozumieli się bez słów, z nową siłą rzucili się w stronę szkoły Seirin.
-Tak. Już tak – Aomine mocno splótł jej palce ze swoimi, nie pozwalając Sumire się wycofać.
-Kuroko zamieszka ze mną – oznajmił nagle Kagami. –Mieszkam sam, mam dużo miejsca, a w Los Angeles, prócz koszykówki, trenowałem sztuki walki. Ochronię go – mówił szybko, nim pozostali coś wtrącili.
-Myślę, że to dobry pomysł – powiedział po chwili Hyuuga. –Słuchajcie – zwrócił się nie tylko do kolegów, ale również do Aomine, Kise i nieznajomej dziewczyny. –Od dzisiaj nie poruszamy się sami. Co najmniej parami, w drodze do szkoły i ze szkoły. Starajmy się nie wychodzić sami po zmroku, chyba że z rodzicami. Jeśli nie, starajmy się umówić grupą. Dopóki policja nie złapie tego świra, musimy trzymać się razem. Aomine, Kise, powiedzcie to swoim drużynom. Musimy chronić się nawzajem.

            Izuki oddalił się od nich parę kroków, gdy zadzwonił jego telefon. Numer był mu nieznany, więc miał lekkie obawy, ale w końcu odebrał.
            Przez chwilę w słuchawce panowała cisza; słyszał tylko czyjś cichy oddech po drugiej stronie. Kiedy już miał się rozłączyć, usłyszał westchnięcie.
-Shun – głos Akashi’ego był dziwnie stłumiony. –Shun, jesteś cały?
-Akashi? – Izuki odwrócił się tyłem do wszystkich. –Nie chcę nawet wiedzieć, skąd masz mój numer – syknął. –Po co dzwonisz?
-Żeby was ostrzec. Murasakibara…
-Został porwany, wiemy już. Aomine i Kise tu są. Kuroko też jest cały.
Po drugiej stronie Akashi odetchnął z ulgą. To zaskoczyło Izuki’ego; nie przypuszczał, że byłemu kapitanowi Pokolenia Cudów tak bardzo zależy na dawnych członkach drużyny.
-Dobrze. Przekaż im, że Midorimie również nic nie jest i że Takao ma go mieć na oku.
Po tych słowach rozłączył się, a Izuki jeszcze przez minutę stał z telefonem przy uchu, nim ze złością zatrzasnął klapkę.

            Kagami jeszcze tego samego dnia pomógł Kuroko przeprowadzić się do siebie. Czuł lekkie zdenerwowanie na samą myśl o tym, że przyjaciel zamieszka wraz z nim. Chciał, aby Kuroko chociaż troszkę się rozluźnił, miał nadzieję, że zmiana środowiska mu w tym pomoże. Bał się, że jeśli Kuroko wciąż będzie narażony na tyle stresów, w końcu się załamie.
-Rozgość się – poprosił, zapalając światła w swoim mieszkaniu.
-Kagami – Kuroko spojrzał na niego z takim smutkiem w oczach, że aż ścisnęło mu się serce.
-Porozmawiamy, jak się ogrzejesz. Masz sine wargi, Kuroko – Kagami wepchnął go do łazienki i zamknął drzwi. –Na suszarce leżą wyprane rzeczy, ubierz je!
            Sam skierował się do kuchni. Trawiące go jeszcze chwilę temu zmęczenie gdzieś wyparowało, zastąpione troską o Kuroko. Bał się pytać o co chodzi. Kuroko był najspokojniejszą osobą, jaką znał; jego spokój często udzielał się i jemu. Ale widząc go tak roztrzęsionego i zgaszonego, sam czuł się niespokojny.
Wyciągnął z lodówki resztę zupy i odgrzał ją, zerkając co chwila w stronę łazienki. Słyszał cały czas szum wody, więc miał nadzieję, że Kuroko się rozgrzewa, a nie topi.
Czekając na zupę i Kuroko, przyniósł z sypialni koc, który mógł się przydać. Nienawidził czekania; wolał działanie, robienie czegokolwiek.
            Dlatego, kiedy Kuroko wyszedł z łazienki, nalał zupy do kubka i podał mu. Miał nadzieję, ze rumieńce na policzkach chłopaka są związane z temperaturą wody, a nie gorączką.
-Wypij to, dobrze ci zrobi – powiedział.
            Dopiero teraz przyjrzał się temu, co Kuroko miał na sobie. Założył jego ubrania, więc zwisały one z niego smętnie. Koszulka zjeżdżała na jedną stronę, odsłaniając ramię Kuroko, a spodnie nisko zawisły na biodrach i trzymały się na nich tylko dzięki ściągaczowi.
 Kuroko objął dłońmi kubek i zaczął pić jego zawartość małymi łykami, aż wypił wszystko.
            Kagami rozczulił widok tak drobnego Kuroko, zagubionego i samotnego. Nie powinien tego wykorzystywać, nie teraz, kiedy jego przyjaciel był w takim stanie. Mimo to.…
-Chodź – złapał go za rękę i pociągnął na kanapę. Usadowił na niej Kuroko i otulił go kocem, po czym usiadł po turecku obok, ale zwrócony twarzą do niego. –Kuroko…
-Proszę, Kagami. Proszę, mów mi Tetsuya – potarł dłońmi twarz, jakby próbował się obudzić.
-Tetsuya – powtórzył Kagami. –Okej. Ostatnio dzieje się z tobą naprawdę źle. Ja rozumiem, że przejmujesz się tym, co stało się z Momoi, z zaginięciem Murasakibary, ale to nie jest twoja wina.
-Nie – pokręcił głową i smętnie spuścił wzrok. –Czuję się pusty w środku, Kagami.
-Taiga. Skoro mówię do ciebie Tetsuya, ty możesz mówić Taiga – mruknął. –Jak to „pusty w środku”? Jesteś głodny?
-Nie, Taiga… - Kuroko uniósł głowę. –Czuję się zimny.
-Tetsuya..
 Kagami dotknął jego ramienia i zrobił to, co przyszło mu do głowy: przytulił go. Nie poczuł się dziwnie ani źle. Poczuł tylko, jak skostniałe z zimna ciało Kuroko rozluźnia się w jego ramionach. Przypomniał sobie, jak w dzieciństwie mama głaskała go po plecach, gdy się czegoś przestraszył, więc teraz również zaczął głaskać Kuroko. Ale kiedy poczuł, jak Kuroko cichutko wzdycha, a jego oddech muska jego szyję, zadrżał.
-Lepiej ci? – zapytał cicho po chwili.
Kuroko zacisnął pięści na koszulce Kagami’ego i zrobił coś, czego on nigdy by się nie spodziewał.
            Swoimi wargami wpierw delikatnie musnął jego brodę, a potem usta. Kagami zdębiał. Nie dlatego, że było to nieprzyjemne czy obrzydliwe. Wręcz przeciwnie; spodobało mu się to, że wargi Kuroko są takie wilgotne i ciepłe. Zamknął więc oczy i pogrążył się w pocałunku, który stał się delikatną, przyjemną pieszczotą. Pewniej objął Kuroko i całkiem przestał myśleć o tym, co się dzieje.
-Cieplej – jęknął Tetsuya, mocniej przyciągając do siebie Kagami’ego. –Cieplej.
-Mogę cię ogrzać – wychrypiał Kagami.
            Wciągnął Kuroko na siebie tak, by ten znalazł się pomiędzy jego nogami, obejmując go swoimi w pasie. Dłoń Kagami’ego wsunęła się pod koszulkę Kuroko i dotknął jego pleców, pieszcząc palcami jego kark. Po chwili dotykał go tam ustami, podczas gdy z gardła Tetsuyi wyrwał się cichy jęk.
            Kuroko zacisnął palce na ramionach Kagami’ego, czując, jak przejmuje on kontrolę nad tym, co się dzieje.
-Taiga – wyrwało mu się, gdy przeczesywał dłońmi jego włosy.
Kagami uznał, że jego imię w ustach Kuroko jest naprawdę wyjątkowe. Brzmiało całkiem inaczej, seksownie i drapieżnie.
            Położył Kuroko, przygniatając go do kanapy swoim ciałem. Czuł, jak ginie pod nim, więc oparł się na łokciach, by go nie zgnieść. Jego usta powróciły do przerwanej wędrówki. Wpierw musnął nimi jego bark, potem szyję, a następnie znów pocałował prosto w usta. Kiedy poczuł, jak Kuroko odpowiada na jego pocałunki, jęknął zachęcająco.
Kagami uniósł się. To nie było w porządku. Nie w tym sensie, bo nigdy nie twierdził, że jest tylko heteroseksualny. Ale nie chciał, skrzywdzić Kuroko bardziej, niż już był skrzywdzony.
-Nie możemy, Tetsuya – zaczął, patrząc na niego.
            Kuroko leżał, oddychając szybko. Jego włosy rozsypały się na poduszce, a pięści zacisnęły, kiedy przycisnął je do oczu.
-Przepraszam, Taiga.
-Nie przepraszaj, nie zrobiłeś nic złego. Nie chcę, żebyś zrobił coś, czego będziesz żałował – Kagami okrył go kocem. Nie wiedział, co robić.
-Myślisz, że mógłbym tego żałować? – Kuroko zacisnął powieki.
-Mógłbyś – odparł krótko Kagami. –Potrzebujesz ciepła, a nie seksu. Mogę ci dać obie te rzeczy, ale wolę tę pierwszą.
            Położył się obok Kuroko i po prostu go przytulił. Przez kilka sekund czuł, jak ciało Tetsuyi się opiera, ale w końcu się rozluźnił i ufnie w niego wtulił. Po jego policzkach spłynęły łzy, które Kagami otarł kciukiem.
-Nie możesz gryźć wszystkiego w sobie – szepnął. –Gniew, ból, rozpacz, cierpienie, troska. To cię zeżre od środka, Tetsuya.
Pogłaskał go po włosach, a Kuroko wsunął mu głowę pod brodę.
–Mogę o coś zapytać?
-Mhm..
-Kochasz Aomine?
Kuroko milczał przez parę minut, które dla Kagami’ego stanowiły wieczność. Żałował, że o to zapytał. Nawet nie chciał znać odpowiedzi. Obawiał się tego, co może powiedzieć Kuroko.
-Nie. Podziwiam. Szanuję. Martwiłem się o niego, ale teraz, gdy ma Sumire przy sobie, jestem spokojniejszy. Nie, Taiga. Nie kocham Aomine.
            Kagami poczuł, jak z serca zsuwa mu się ciężar, o którym nawet nie wiedział. Bez słowa mocniej przytulił Kuroko, a wargami musnął jego czoło.
-Śpij, Tetsuya – szepnął. –Zaopiekuję się tobą.
            Kuroko wtulił się w Kagami’ego. Przez chwilę czuł się podle, bowiem gdyby Kagami inaczej sformułował pytanie, odpowiedź byłaby inna. Kiedyś czuł coś do Aomine. Ale teraz po tym uczuciu nie zostało nic, prócz nostalgii. Dlatego zamknął oczy i pozwolił, by bliskość Kagami’ego ukoiła go do snu.


To be hurt, to feel lost
(Być zranionym, czuć się zagubionym)

To be left out in the dark
(Być pozostawionym w ciemności)

To be kicked, when you’re down
(Zostać kopniętym, kiedy leżysz)

To feel like you’ve been pushed around
(Czuć się jak popychadło)

To be on the edge of breaking down
(Być na granicy załamania)

And no one’s there to save you
(I nie ma nikogo, kto by Cię uratował)

No you don’t know what it’s like
(Nie, nie wiesz jak to jest)
Welcome to my life
(Witaj w moim życiu)

W rozdziale wykorzystano piosenkę „All you wanted” (Michelle Branch) oraz „Welcome to my life” (Simple Plan).

13 komentarzy:

  1. dobra, porwali filetowego, w sumie gówno mnie to interesuje, niech ginie :D
    ach, i KagaKuro x3 jacie to było takie mraśne :D biedny Kuroko, ale przynajmniej ma kogoś, do kogo może się przytulić i porozmawiać x333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. XD Kocham to, ze postacie, których nie lubisz, nazywasz kolorami xD
      Ano, KagaKuro <3

      Usuń
  2. Ohh ahh świetnie piszesz! Przeczytałam wszystkie rozdziały na raz ;D Ten mój okrzyk radości kiedy Murasakibara został porwany XD.
    Kagami i Kuroko oh jakie to słodkie <333 Dzięki Tobie humor mi się poprawił :D. Już nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww, dziękuję :3 Widzę, że nie tylko ja nie lubię Murasakibary xD
      Noo, KagaKuro to jedna z sił Kuroko no Basuke :3
      Cieszę się, że pomogłam!! :)

      Usuń
  3. Porwali Murasakiego, oja, ale fajnie :3
    Ale jezu, KagaKuro, KagaKuro ojaaa ♥
    Chcę ich więcej!
    Świetne ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie więcej xd Wielbię ich :3 tak bardzo są canonem, że to aż boli, zwłaszcza po ostatnim odc (nie wiem, czy widziałaś). MHM, canon jak nic :3
      Oho, kolejna osoba nie lubi Tytana? XD

      Usuń
    2. Mi on bez różnicy, lubię, jak porywają ludzi XD

      Usuń
    3. A kto tego nie lubi xDD w sumie z tych, co zginęli, jak na razie nie jest mi szkoda nikogo xD

      Usuń
  4. Witam,
    bardzo dobry rozdział, ciekawe kto to za tym wszystkim stoi, już wydawało się, że tak spokojnie, a tu nagle coś takiego... wątek KagaKuro bardzo mi się spodobał chcę ich więcej...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od teraz będę starała się budować napięcie :3
      Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej :) Pozdrawiam i dziękuję ^^

      Usuń
  5. Fiołek zaginął nieeee

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    wspaniały rozdział, zastanawiam się kto to za tym wszystkim stoi, już wydawało się, że tak spokojnie, a tu nagle coś takiego... a wątek KagaKuro bardzo mi się spodobał...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    wspaniały rozdział, zastanawia mnie kto to za tym wszystkim stoi, już wydawało się, że jest tak spokojnie, a tu nagle bum... coś takiego... a wątek KagaKuro bardzo mi się spodobał...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń