I'm sinking slowly
(Tonę powoli)
So hurry hold me
(Więc szybciej, złap mnie)
Your hand is all I have to keep me hanging on
(Twoja dłoń to wszystko, czego potrzebuję, by się trzymać)
Please can you tell me
(Proszę, powiedz mi)
So I can finally see
(Żebym wreszcie wiedział)
Where you go when you're gone?
(Gdzie jesteś, kiedy Cię nie ma?)
Od śmierci
Momoi minął miesiąc. W tym czasie zarówno Kuroko, jak i reszta zawodników
Pokolenia Cudów poczuła się lepiej. Pozwolili zmarłej odejść, ale nie zapomnieli
o niej. Raz w tygodniu spotykali się na cmentarzu i kładli nowe kwiaty na jej
grobie. Aomine zawsze zostawał dłużej, by ‘opowiedzieć’ Satsuki, co u niego
słychać.
Seirin
dawało z siebie wszystko podczas treningu. Riko udało się umówić ich na towarzyski
mecz z Kaijo, w którym grał Kise. Wszyscy czuli, że najwyższa pora wrócić do
gry, nie tylko dosłownie.
Hyuuga
właśnie zdobywał kolejny punkt, kiedy ból w łydce zatrzymał go. Zagryzł wargę,
by nie jęknąć. Mimo starań, piłka wypadła mu z rąk. Jego przyjaciele spojrzeli
na niego z przerażeniem w oczach.
-Czas?
-Kroki?
-Hyuuga! – Riko podbiegła do niego wraz z Kiyoshim.
On
tymczasem osunął się na ziemię, ciężko uderzając tyłkiem w parkiet. W dalszym
ciągu zaciskał zęby. Zawodnicy Seirin otoczyli ich, podczas kiedy Riko szybko
kucnęła obok niego.
-Źle stanąłeś? Kostka? – zapytała, zaniepokojona.
-Nie, to tylko skurcz – wymamrotał. –Zaraz przejdzie,
ćwiczcie dalej.
-Jasne, zadzieram kiecę i lecę – burknął Izuki i złapał go
za ramię, które przełożył sobie przez kark. Z drugiej strony Hyuugę podniósł
Kiyoshi.
-Posadźcie go na ławce. Kuroko, idź do szatni, w apteczce są
plastry rozgrzewające – wydawała polecenia, mocno zaciskając pięści. Chciała
ukryć ich drżenie.
Kiedy
Hyuuga osunął się na ziemię, jej serce na chwilę przestało bić.
Kiyoshi i
Izuki posadzili Hyuugę na ławce i stanęli po obu jego stronach. Czuł się
głupio, bo otaczała go cała drużyna. Nie chciał, by widzieli jego słabość.
-Wracajcie do treningu – poleciła im Riko, klękając przed
Hyuugą. Dłońmi zaczęła masować jego nogę, czując, jak bardzo napięte są jego
mięśnie i jak bardzo drżą. Kiyoshi tymczasem zarzucił Hyuudze ręcznik na kark i
podał mu butelkę wody.
-Przestraszyłeś nas – powiedział, siadając obok niego. –Nie
potrzeba nam kolejnej kontuzji.
-Przepraszam – mruknął. –Aa…aa, Riko, to boli! – jęknął,
kiedy dziewczyna mocno go uszczypnęła.
-Ma boleć, to pomaga krwi szybciej krążyć – oznajmiła,
wracając do masażu. –Nigdy nie miewałeś skurczy tak silnych, żeby przerwać grę
– w jej oczach widać było zaniepokojenie. Kiyoshi miał rację, nie potrzebowali
kolejnego zawodnika niezdolnego do gry, ale też bała się o niego osobiście.
Poczuła się
nagle winna. Czy to dlatego, że ostatnio przeforsował nogę, kiedy nosił ją na
rękach? Mówiła mu, żeby tego nie robił, bo coś sobie naderwie, prosiła, ale czy
on posłuchał? Nie!
-Mam te skurcze już od jakiegoś czasu – powiedział Hyuuga,
wyrywając ją z zamyślenia. Jakby wiedział, że jeśli dalej pozwoli jej myśleć w
ten sposób, to ona weźmie całą winę na siebie.
-I.Dopiero.TERAZ.O.TYM.MÓWISZ?! – ryknęła.
-Nie chciałem was martwić, to tylko skurcze – odchylił się
do tyłu.
-Nie powinieneś ignorować własnego zdrowia – zganił go
Teppei.
Kuroko
wrócił z plastrami, którymi Riko obłożyła nogę Hyuugi. Wciąż była na niego zła,
jednocześnie się o niego martwiła. Właśnie tego się obawiała, kiedy zaczynali
być ze sobą: że nie będzie umiała oddzielić ich życia prywatnego od koszykówki.
Próbowała sobie jednak wmawiać, że przecież tak samo troszczyła się o resztę.
-Jak poczujesz się lepiej, rozchodź to. Teppei, przypilnuj
go – warknęła i wróciła do treningu, odwracając się do nich plecami i
odchodząc.
Hyuuga
poczuł ukłucie smutku, kiedy nie obróciła się, by na niego spojrzeć.
-Aaa, masz przerąbane – Kiyoshi również lekko się odchylił
do tyłu. –Riko jest na ciebie wściekła.
Hyuuga
uniósł głowę. Przez ułamek sekundy miał wrażenie, że Teppei jest zadowolony,
jakby sprawiało mu radość to, że Riko jest na niego wściekła. Zganił sam siebie
w myślach; przecież Kiyoshi powiedział, że życzy im szczęścia.
Poza tym, mówili o koszykówce, a nie o ich związku.
Prawda?
Kiedy ból
przestał go paraliżować, zaczął chodzić tam i z powrotem, starając się wykonać
lekkie, rozciągające ćwiczenia. Miał świadomość, że nie tylko Teppei, ale Riko i
Izuki go obserwują bacznie. Miał ochotę ryknąć na całą trójkę, że nic mu nie
jest, że każdy z nich miewa skurcze.
-Hyuuga, usiądź – poprosił go Teppei po chwili. –Dzisiaj
powinieneś już odpoczywać. Nie dawaj Riko kolejnego powodu, żeby się na ciebie
denerwowała.
Opadł ciężko na ławkę i poprawił plaster. Ból minął już
całkowicie, wydawał się teraz tylko nieprzyjemnym wspomnieniem.
Po raz
pierwszy od bardzo dawna obserwował grę z innego miejsca, niż jej środek. Dosyć
szybko przestawił się na wyłapywanie szczegółów, które zapisywał w pamięci.
Planował podzielić się nimi z Riko świadom, że być może troszkę ją tym
udobrucha.
-KONIEC! – zagwizdała Riko. –Idźcie się ogarnąć i wróćcie tu
na chwilę!
Hyuuga
stchórzył. Przyznawał to z ręką na sercu i całą szczerością. Zamiast stanąć
twarzą w twarz z wściekłą Riko, poszedł do szatni wraz z resztą. Tylko Kiyoshi
został z nią na sali, gdzie pomagał jej posprzątać piłki.
-Wszystko gra, kapitanie?
-Jak noga, Hyuuga?
-Może chcesz jeszcze jeden plaster, kapitanie? – Kuroko
podał mu apteczkę.
-Dzięki wszystkim – lekko uniósł ręce, skierowane do nich
dłońmi, jakby chciał ich uspokoić. –To tylko skurcz, nic wielkiego, naprawdę.
Dziękuję wam, ale nie martwcie się. Kuroko, bardzo świetnie dzisiaj podawałeś.
Obserwowanie cię z boku to ciekawe doświadczenie. Kagami, jeszcze raz zagrasz z
rozwiązanymi sznurówkami, to osobiście cię nimi uduszę, kretynie. Mitobe,
świetna zbiórka – chwalił każdego z nich osobna.
-Już tak nie czaruj – Izuki dźgnął go łokciem między żebra.
–I więcej nam nie rób takich numerów.
-Tak, tak – zgarnęli rzeczy do mycia i skierowali się pod
prysznic.
Riko ze
złością wrzuciła piłkę do pudła i wydała z siebie gardłowe warknięcie, gdy ta
odbiła się od brzegu i potoczyła się w głąb sali. Teppei podniósł ją i powoli
odłożył na miejsce.
-Riko – zaczął. –Nie bądź taka surowa. Znasz Hyuugę. Prędzej
odgryzie sobie język nim powie, że coś go boli.
-Wiem. I to mnie wkurza! W końcu jestem jego trenerką,
powinien mi mówić o swoich problemach!
Teppei obrócił kolejną piłkę w dłoniach, nim włożył ją do
pudła.
-A może jesteś zła, że nie powiedział ci o tym jako twój
chłopak? – zapytał, unikając jej wzroku. –W końcu powinien ci mówić o tym, że
coś go boli, skoro nie macie przed sobą sekretów.
Riko wpatrywała się w niego z bólem w oczach. Teppei był jej
przyjacielem, to, co mówił, miało sens.
-Myślisz, że Hyuuga mógłby ukrywać przede mną różne rzeczy?
– mruknęła, wbijając wzrok w podłogę.
-Może nie chciał, żebyś się niepotrzebnie martwiła? Jest
doświadczonym sportowcem, wie, co robić ze swoim zdrowiem i jakie jest ono dla
niego ważne.
-Dobrze wiesz, że nie mówię o sporcie! Myślisz, że prywatnie
tez mógłby coś przede mną ukrywać?
Hyuuga
zapiął spodnie i sięgnął po swoją koszulę, kiedy usłyszał za sobą cichy okrzyk
przerażenia.
-Kapitanie, twoje plecy! – Furihata wycelował w niego palec.
–Ktoś cię zaatakował?!
Hyuuga obrócił się ku niemu, z lekko otwartymi ustami. O
czym on mówił?
-Wyglądasz, jakby zaatakował cię ktoś nożyczkami – zgodził
się Kagami, nachylając się nad plecami swojego kapitana. –Na pewno wszystko
okej? Może to przez to?
-Kagami – jęknął Hyuuga. –Jak plecy mogą mieć coś wspólnego
z łydką? Boże! – wciągnął na siebie koszulkę, a potem koszulę. –Ubierajcie się,
nim się przeziębicie, kretyni!
Wyszedł z
szatni, trzaskając drzwiami. Izuki uniósł rękę z rozcapierzonymi palcami i
powoli odliczył na niej pięć sekund, nim parsknął śmiechem.
-Nożyczkami? – oparł się o szafkę i chichotał, podczas kiedy
pozostali zastanawiali się, o co chodzi. –Czy wy nigdy nie oglądaliście porno?
Kuroko
zarumienił się, tak samo jak reszta pierwszorocznych. Mitobe uśmiechnął się od
ucha do ucha, a Tsuchida i Koganei zaczęli się śmiać tak, jak Izuki. Tylko
Kagami znów nie ogarnął, o co im chodzi.
-Jeśli ktoś robi krzywdę kapitanowi, powinniśmy…
-Ka-ga-mi – Koganei objął go ramieniem, lekko ściągając jego głowę w dół. –Kiedy kobiecie jest dobrze, robi takie „rawr” – zademonstrował mu, lekko zaginając palce i imitując nimi drapanie.
-Ka-ga-mi – Koganei objął go ramieniem, lekko ściągając jego głowę w dół. –Kiedy kobiecie jest dobrze, robi takie „rawr” – zademonstrował mu, lekko zaginając palce i imitując nimi drapanie.
Widząc, jak
twarz Kagami’ego przybiera kolor jego włosów, doszli do wniosku, że wreszcie
zrozumiał, co oznaczają zadrapania na plecach i barkach Hyuugi.
Hyuuga
wszedł na salę i znieruchomiał. Zauważył, jak Teppei dotyka dłoni Riko, kiedy
wkładali wspólnie piłkę do pudła. Zgrzytnął zębami, zaciskając je mocno, a potem
chrząknął głośno. Riko odsunęła się od Kiyoshi’ego szybko, a na jej twarzy
wykwitł rumieniec.
-Reszta zaraz będzie – oznajmił nonszalancko Hyuuga,
wkładając ręce do kieszeni. –Riko, mogę z tobą pogadać, nim przyjdą?
-J-jasne – podała Teppei’owi swój notatnik i gestem pokazała
swojemu chłopakowi, ze ma za nią iść.
Wyszli na
korytarz i zamknęli za sobą drzwi. Hyuuga wciąż trzymał ręce w kieszeni,
podczas kiedy ona wciąż była zarumieniona.
-Junpei – zaczęła, zakładając kosmyk włosów za ucho.
–Przepraszam. Wiem, jak to wyglądało. Ale ja i Teppei, my nie…
-Wiem, że – wzruszył ramionami. –ty nie. A to najważniejsze.
A on i jego uczucia to inna bajka – po tym, jak zaciskał szczęki, Riko poznała,
że mimo wszystko jest zły. Zastosowała więc metodę znaną kobietom od lat.
Wtuliła się w niego, obejmując Hyuugę mocno w pasie. Potarła czołem jego tors,
a potem przytuliła policzek do jego serca. Rozluźniła się dopiero wtedy, kiedy
Hyuuga również ją objął.
-Przepraszam, że nie powiedziałem ci o skurczach. Nie
pomyślałem, ze to istotne.
-Wszystko, co dotyczy ciebie, jest dla mnie ważne –
szepnęła.
Hyuuga
pochylił głowę i pocałował ją lekko. Poczuł, jak dłonie Riko zaciskają się na
jego plecach, a ona sama zachęcająco ssie jego dolną wargę. Zamruczał cicho,
przytulając ją mocniej i pogłębiając ich pocałunek.
-Hyuuga! Riko! – odsunęli się od siebie, a chwila prysła,
kiedy usłyszeli spanikowany głos Teppei’a. Hyuuga złapał Riko za rękę i
szarpnięciem otworzył drzwi.
Ku ich
zdumieniu, obok zawodników Seirin, stał Kise i Aomine, którzy łapali oddech.
Dopiero po chwili zauważył dziewczynę, która siedziała na ławce i również
próbowała dojść do siebie. Cała trójka wyglądała tak, jakby przebiegła maraton
bez przygotowania się.
-Co się stało? – Hyuuga podszedł do nich szybkim krokiem,
nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że ciągnie Riko za sobą.
-Doszło do… - Kise zakaszlał, a Kuroko poklepał go po
plecach.
-…kolejnego porwania – dokończył Aomine.
Riko zasłoniła usta dłonią, a zawodnicy Seirin spojrzeli na
siebie z przerażeniem.
-Kolejna dziewczyna? – zapytał. Był przerażony. Co, jeśli to
ktoś, kogo znają?!
-Nie – Aomine wyprostował się. –Murasakibara. Miał lecieć do
Stanów, dlatego nikt nie zorientował się, że zniknął. Ale dzisiaj rano
zadzwonili ze szkoły w Bostonie, że nie dotarł.
Nagle
porwanie Momoi zmieniło sens. Jeśli nie chodził o seryjnego gwałciciela i
mordercę kobiet, ale kogoś, kto miał na celowniku całe pokolenie cudów?
Seirin
pomyślał o tym samym, gdyż wszyscy spojrzeli jednocześnie na Kuroko. Ten był
blady jak kartka papieru, a jego źrenice rozszerzyły się pod wpływem szoku.
Kagami objął go i przytulił do swojego boku.
-Kuroko, ogarnij się – mruknął. –Kuroko!
-Próbowaliście skontaktować się z jego rodziną?
-Tak – Kise westchnął. –Nikt nie miał kontaktu z Murasakibarą
od trzech dni.
Hyuuga
zerknął na Riko. Trzy noce temu przeżył z nią swój pierwszy raz, podczas gdy…
Nie chciał o tym myśleć. Mocno przytulił Riko, która ufnie wtuliła twarz w jego
pierś. Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że myśleli o tym samym.
-Przyszliśmy, bo baliśmy się o – Aomine zerknął na Kuroko.
Nie musiał kończyć.
Hyuuga, jak
wszyscy, wiedział, że As Tōō spotkał się z Kuroko, by naprawić swoje błędy. Od
tego czasu pomiędzy nimi powoli zaczynała rodzić się przyjaźń. To, co dzisiaj
zrobił Aomine, udowadniało, ze był poważny, gdy mówił, ze chce znów być
przyjacielem Kuroko.
-Uspokoiłeś się? – Sumire podeszła do Aomine i dotknęła jego
ramienia.
Kiedy
Akashi zadzwonił do niego, z informacją, że Murasakibara zniknął, Aomine
wybiegłby ze szkoły tak, jak stał, gdyby nie pobiegła za nim z kurtką i jego
torbą. Widziała przerażenie, autentyczny, pierwotny strach w jego oczach,
dlatego nie zadawała pytań, tylko pozwoliła złapać się za rękę i pobiegła wraz
z nim.
Kise musiał
widocznie przejść przez to samo, gdyż spotkali go tuż za rogiem. Wystarczyło im
jedne spojrzenie i, jakby porozumieli się bez słów, z nową siłą rzucili się w
stronę szkoły Seirin.
-Tak. Już tak – Aomine mocno splótł jej palce ze swoimi, nie
pozwalając Sumire się wycofać.
-Kuroko zamieszka ze mną – oznajmił nagle Kagami. –Mieszkam
sam, mam dużo miejsca, a w Los Angeles, prócz koszykówki, trenowałem sztuki
walki. Ochronię go – mówił szybko, nim pozostali coś wtrącili.
-Myślę, że to dobry pomysł – powiedział po chwili Hyuuga. –Słuchajcie
– zwrócił się nie tylko do kolegów, ale również do Aomine, Kise i nieznajomej
dziewczyny. –Od dzisiaj nie poruszamy się sami. Co najmniej parami, w drodze do
szkoły i ze szkoły. Starajmy się nie wychodzić sami po zmroku, chyba że z
rodzicami. Jeśli nie, starajmy się umówić grupą. Dopóki policja nie złapie tego
świra, musimy trzymać się razem. Aomine, Kise, powiedzcie to swoim drużynom.
Musimy chronić się nawzajem.
Izuki
oddalił się od nich parę kroków, gdy zadzwonił jego telefon. Numer był mu nieznany,
więc miał lekkie obawy, ale w końcu odebrał.
Przez
chwilę w słuchawce panowała cisza; słyszał tylko czyjś cichy oddech po drugiej
stronie. Kiedy już miał się rozłączyć, usłyszał westchnięcie.
-Shun – głos Akashi’ego był dziwnie stłumiony. –Shun, jesteś
cały?
-Akashi? – Izuki odwrócił się tyłem do wszystkich. –Nie chcę
nawet wiedzieć, skąd masz mój numer – syknął. –Po co dzwonisz?
-Żeby was ostrzec. Murasakibara…
-Został porwany, wiemy już. Aomine i Kise tu są. Kuroko też
jest cały.
Po drugiej stronie Akashi odetchnął z ulgą. To zaskoczyło
Izuki’ego; nie przypuszczał, że byłemu kapitanowi Pokolenia Cudów tak bardzo
zależy na dawnych członkach drużyny.
-Dobrze. Przekaż im, że Midorimie również nic nie jest i że
Takao ma go mieć na oku.
Po tych słowach rozłączył się, a Izuki jeszcze przez minutę
stał z telefonem przy uchu, nim ze złością zatrzasnął klapkę.
Kagami
jeszcze tego samego dnia pomógł Kuroko przeprowadzić się do siebie. Czuł lekkie
zdenerwowanie na samą myśl o tym, że przyjaciel zamieszka wraz z nim. Chciał,
aby Kuroko chociaż troszkę się rozluźnił, miał nadzieję, że zmiana środowiska
mu w tym pomoże. Bał się, że jeśli Kuroko wciąż będzie narażony na tyle
stresów, w końcu się załamie.
-Rozgość się – poprosił, zapalając światła w swoim mieszkaniu.
-Kagami – Kuroko spojrzał na niego z takim smutkiem w
oczach, że aż ścisnęło mu się serce.
-Porozmawiamy, jak się ogrzejesz. Masz sine wargi, Kuroko –
Kagami wepchnął go do łazienki i zamknął drzwi. –Na suszarce leżą wyprane
rzeczy, ubierz je!
Sam
skierował się do kuchni. Trawiące go jeszcze chwilę temu zmęczenie gdzieś
wyparowało, zastąpione troską o Kuroko. Bał się pytać o co chodzi. Kuroko był
najspokojniejszą osobą, jaką znał; jego spokój często udzielał się i jemu. Ale
widząc go tak roztrzęsionego i zgaszonego, sam czuł się niespokojny.
Wyciągnął z lodówki resztę zupy i odgrzał ją, zerkając co
chwila w stronę łazienki. Słyszał cały czas szum wody, więc miał nadzieję, że
Kuroko się rozgrzewa, a nie topi.
Czekając na zupę i Kuroko, przyniósł z sypialni koc, który
mógł się przydać. Nienawidził czekania; wolał działanie, robienie czegokolwiek.
Dlatego,
kiedy Kuroko wyszedł z łazienki, nalał zupy do kubka i podał mu. Miał nadzieję,
ze rumieńce na policzkach chłopaka są związane z temperaturą wody, a nie
gorączką.
-Wypij to, dobrze ci zrobi – powiedział.
Dopiero
teraz przyjrzał się temu, co Kuroko miał na sobie. Założył jego ubrania, więc
zwisały one z niego smętnie. Koszulka zjeżdżała na jedną stronę, odsłaniając
ramię Kuroko, a spodnie nisko zawisły na biodrach i trzymały się na nich tylko
dzięki ściągaczowi.
Kuroko objął dłońmi
kubek i zaczął pić jego zawartość małymi łykami, aż wypił wszystko.
Kagami
rozczulił widok tak drobnego Kuroko, zagubionego i samotnego. Nie powinien tego
wykorzystywać, nie teraz, kiedy jego przyjaciel był w takim stanie. Mimo to.…
-Chodź – złapał go za rękę i pociągnął na kanapę. Usadowił
na niej Kuroko i otulił go kocem, po czym usiadł po turecku obok, ale zwrócony
twarzą do niego. –Kuroko…
-Proszę, Kagami. Proszę, mów mi Tetsuya – potarł dłońmi
twarz, jakby próbował się obudzić.
-Tetsuya – powtórzył Kagami. –Okej. Ostatnio dzieje się z
tobą naprawdę źle. Ja rozumiem, że przejmujesz się tym, co stało się z Momoi, z
zaginięciem Murasakibary, ale to nie jest twoja wina.
-Nie – pokręcił głową i smętnie spuścił wzrok. –Czuję się
pusty w środku, Kagami.
-Taiga. Skoro mówię do ciebie Tetsuya, ty możesz mówić Taiga
– mruknął. –Jak to „pusty w środku”? Jesteś głodny?
-Nie, Taiga… - Kuroko uniósł głowę. –Czuję się zimny.
-Tetsuya..
Kagami dotknął jego
ramienia i zrobił to, co przyszło mu do głowy: przytulił go. Nie poczuł się
dziwnie ani źle. Poczuł tylko, jak skostniałe z zimna ciało Kuroko rozluźnia
się w jego ramionach. Przypomniał sobie, jak w dzieciństwie mama głaskała go po
plecach, gdy się czegoś przestraszył, więc teraz również zaczął głaskać Kuroko.
Ale kiedy poczuł, jak Kuroko cichutko wzdycha, a jego oddech muska jego szyję,
zadrżał.
-Lepiej ci? – zapytał cicho po chwili.
Kuroko zacisnął pięści na koszulce Kagami’ego i zrobił coś,
czego on nigdy by się nie spodziewał.
Swoimi
wargami wpierw delikatnie musnął jego brodę, a potem usta. Kagami zdębiał. Nie
dlatego, że było to nieprzyjemne czy obrzydliwe. Wręcz przeciwnie; spodobało mu
się to, że wargi Kuroko są takie wilgotne i ciepłe. Zamknął więc oczy i
pogrążył się w pocałunku, który stał się delikatną, przyjemną pieszczotą.
Pewniej objął Kuroko i całkiem przestał myśleć o tym, co się dzieje.
-Cieplej – jęknął Tetsuya, mocniej przyciągając do siebie
Kagami’ego. –Cieplej.
-Mogę cię ogrzać – wychrypiał Kagami.
Wciągnął
Kuroko na siebie tak, by ten znalazł się pomiędzy jego nogami, obejmując go
swoimi w pasie. Dłoń Kagami’ego wsunęła się pod koszulkę Kuroko i dotknął jego
pleców, pieszcząc palcami jego kark. Po chwili dotykał go tam ustami, podczas
gdy z gardła Tetsuyi wyrwał się cichy jęk.
Kuroko
zacisnął palce na ramionach Kagami’ego, czując, jak przejmuje on kontrolę nad
tym, co się dzieje.
-Taiga – wyrwało mu się, gdy przeczesywał dłońmi jego włosy.
Kagami uznał, że jego imię w ustach Kuroko jest naprawdę
wyjątkowe. Brzmiało całkiem inaczej, seksownie i drapieżnie.
Położył
Kuroko, przygniatając go do kanapy swoim ciałem. Czuł, jak ginie pod nim, więc
oparł się na łokciach, by go nie zgnieść. Jego usta powróciły do przerwanej
wędrówki. Wpierw musnął nimi jego bark, potem szyję, a następnie znów pocałował
prosto w usta. Kiedy poczuł, jak Kuroko odpowiada na jego pocałunki, jęknął
zachęcająco.
Kagami uniósł się. To nie było w porządku. Nie w tym
sensie, bo nigdy nie twierdził, że jest tylko heteroseksualny. Ale nie
chciał, skrzywdzić Kuroko bardziej, niż już był skrzywdzony.
-Nie możemy, Tetsuya – zaczął, patrząc na niego.
Kuroko
leżał, oddychając szybko. Jego włosy rozsypały się na poduszce, a pięści zacisnęły,
kiedy przycisnął je do oczu.
-Przepraszam, Taiga.
-Nie przepraszaj, nie zrobiłeś nic złego. Nie chcę, żebyś
zrobił coś, czego będziesz żałował – Kagami okrył go kocem. Nie wiedział, co
robić.
-Myślisz, że mógłbym tego żałować? – Kuroko zacisnął powieki.
-Mógłbyś – odparł krótko Kagami. –Potrzebujesz ciepła, a nie
seksu. Mogę ci dać obie te rzeczy, ale wolę tę pierwszą.
Położył się
obok Kuroko i po prostu go przytulił. Przez kilka sekund czuł, jak ciało
Tetsuyi się opiera, ale w końcu się rozluźnił i ufnie w niego wtulił. Po jego
policzkach spłynęły łzy, które Kagami otarł kciukiem.
-Nie możesz gryźć wszystkiego w sobie – szepnął. –Gniew,
ból, rozpacz, cierpienie, troska. To cię zeżre od środka, Tetsuya.
Pogłaskał go po włosach, a Kuroko wsunął mu głowę pod brodę.
–Mogę o coś zapytać?
-Mhm..
-Kochasz Aomine?
Kuroko milczał przez parę minut, które dla Kagami’ego
stanowiły wieczność. Żałował, że o to zapytał. Nawet nie chciał znać
odpowiedzi. Obawiał się tego, co może powiedzieć Kuroko.
-Nie. Podziwiam. Szanuję. Martwiłem się o niego, ale teraz,
gdy ma Sumire przy sobie, jestem spokojniejszy. Nie, Taiga. Nie kocham Aomine.
Kagami
poczuł, jak z serca zsuwa mu się ciężar, o którym nawet nie wiedział. Bez słowa
mocniej przytulił Kuroko, a wargami musnął jego czoło.
-Śpij, Tetsuya – szepnął. –Zaopiekuję się tobą.
Kuroko
wtulił się w Kagami’ego. Przez chwilę czuł się podle, bowiem gdyby Kagami
inaczej sformułował pytanie, odpowiedź byłaby inna. Kiedyś czuł coś do Aomine.
Ale teraz po tym uczuciu nie zostało nic, prócz nostalgii. Dlatego zamknął oczy
i pozwolił, by bliskość Kagami’ego ukoiła go do snu.
To be hurt, to feel lost
(Być zranionym, czuć się zagubionym)
To be left out in the dark
(Być pozostawionym w ciemności)
To be kicked, when you’re down
(Zostać kopniętym, kiedy leżysz)
To feel like you’ve been pushed around
(Czuć się jak popychadło)
To be on the edge of breaking down
(Być na granicy załamania)
And no one’s there to save you
(I nie ma nikogo, kto by Cię uratował)
No you don’t know what it’s like
(Nie, nie wiesz jak to jest)
Welcome to my life
(Witaj w moim życiu)
W rozdziale wykorzystano piosenkę „All you wanted”
(Michelle Branch) oraz „Welcome to my life” (Simple Plan).
dobra, porwali filetowego, w sumie gówno mnie to interesuje, niech ginie :D
OdpowiedzUsuńach, i KagaKuro x3 jacie to było takie mraśne :D biedny Kuroko, ale przynajmniej ma kogoś, do kogo może się przytulić i porozmawiać x333
XD Kocham to, ze postacie, których nie lubisz, nazywasz kolorami xD
UsuńAno, KagaKuro <3
Ohh ahh świetnie piszesz! Przeczytałam wszystkie rozdziały na raz ;D Ten mój okrzyk radości kiedy Murasakibara został porwany XD.
OdpowiedzUsuńKagami i Kuroko oh jakie to słodkie <333 Dzięki Tobie humor mi się poprawił :D. Już nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń <3
Aww, dziękuję :3 Widzę, że nie tylko ja nie lubię Murasakibary xD
UsuńNoo, KagaKuro to jedna z sił Kuroko no Basuke :3
Cieszę się, że pomogłam!! :)
Porwali Murasakiego, oja, ale fajnie :3
OdpowiedzUsuńAle jezu, KagaKuro, KagaKuro ojaaa ♥
Chcę ich więcej!
Świetne ♥
Będzie więcej xd Wielbię ich :3 tak bardzo są canonem, że to aż boli, zwłaszcza po ostatnim odc (nie wiem, czy widziałaś). MHM, canon jak nic :3
UsuńOho, kolejna osoba nie lubi Tytana? XD
Mi on bez różnicy, lubię, jak porywają ludzi XD
UsuńA kto tego nie lubi xDD w sumie z tych, co zginęli, jak na razie nie jest mi szkoda nikogo xD
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńbardzo dobry rozdział, ciekawe kto to za tym wszystkim stoi, już wydawało się, że tak spokojnie, a tu nagle coś takiego... wątek KagaKuro bardzo mi się spodobał chcę ich więcej...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Od teraz będę starała się budować napięcie :3
UsuńMam nadzieję, że czujesz się już lepiej :) Pozdrawiam i dziękuję ^^
Fiołek zaginął nieeee
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, zastanawiam się kto to za tym wszystkim stoi, już wydawało się, że tak spokojnie, a tu nagle coś takiego... a wątek KagaKuro bardzo mi się spodobał...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, zastanawia mnie kto to za tym wszystkim stoi, już wydawało się, że jest tak spokojnie, a tu nagle bum... coś takiego... a wątek KagaKuro bardzo mi się spodobał...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Iza