Wakamatsu
wszedł do szatni swojej drużyny i położył swoją torbę na ławeczce. Był
pierwszy, co niespecjalnie go zdziwiło. Reszta pewnie jeszcze siedzi na
lekcjach, a znając Aomine, to musi zostać po zajęciach, żeby nadrobić braki.
Dzisiejszy
trening chciał poświęcić na analizę filmu z ostatnim meczem Seirin. Zwyciężyli
z Rakuzan, co zaimponowało wszystkim, a Wakamatsu podpatrzył parę technik,
które chciał omówić z drużyną.
Po chwili
do szatni weszli pozostali zawodnicy. Wakamatsu był zaskoczony, kiedy zobaczył,
że za Aomine przyszła Sumire, ale nie ukrywał radości. Pomachał jej i
szarmancko podsunął krzesło, by mogła usiąść jako pierwsza.
-Pomyślałam, że muszę się wczuć w wasz klimat, skoro mam wam
pomagać – powiedziała Sumire, odsuwając się od niego. Zauważył, że kiedy się wycofywała,
robiła to w stronę Aomine. –Proszę, nie przejmuj się mną.
-Daj spokój, Sumire – mruknął Aomine i położył rękę na jej
ramieniu. Przy okazji spojrzał wymownie na kapitana. –Usiądź koło mnie.
Wakamatsu
zgrzytnął zębami, ale nie odezwał się ani słowem. Sumire była widocznie kolejną
laską, która leciała na sławę i kasę Aomine. Z ich drużyny to on miał
największe wzięcie, głównie ze względu na to, że jego rodzice byli bardzo
bogaci. Co bardziej wkurzało Wakamatsu, Aomine się tym nie przechwalał. Mało
kto w szkole wiedział, że stać go na kupno własnego apartamentu w centrum
Tokio, a i wtedy nie odczuje żadnej różnicy na swoim koncie. Mimo wszystkich
przesłanek, nie był typowym, bogatym księciem. Pieniądze nic dla niego nie
znaczyły, co wkurzało go jeszcze bardziej.
-Dobra, słuchajcie – zaczął w końcu, kiedy wszyscy usiedli.
Sakurai praktycznie siedział na kolanach Aomine, ale on był zbyt zajęty
wpatrywaniem się w Sumire, by to zauważyć. Ta drużyna mnie wykończy,
pomyślał. –W nowym semestrze postaram się załatwić z trenerem mecz z Seirin.
Musimy się odbić od dna, bo, chłopaki, zawaliliśmy.
-Okej, okej – jeden z zawodników się skrzywił. –Przejdź do
rzeczy, kapitanie.
-A więc tak – otworzył pudełko. –Dostaliśmy płytę z nagranym
finałem Seirin kontra Rakuzan. Zauważyłem wtedy kilka technik, które moglibyśmy
wykorzystać.
Włożył
płytę do odtwarzacza i usiadł pomiędzy chłopakami. Złapał pilota i włączył
urządzenie. Przez chwilę ekran był ciemny, a potem pojawił się biały napis.
‘A więc chcecie obejrzeć coś ciekawego?’
-He? – Wakamatsu zerknął na pilota. –Czy tak powinny się
zaczynać płyty z meczami?
-Nie. Zazwyczaj zaczynają się od jakiegoś wstępu
dziennikarza albo osoby nagrywającej – mruknął Sakurai.
-Dziwne. To przyszło do naszego trenera podpisane jako mecz
– powiedział kapitan i wstał.
Aomine nie
wiedział, co nim kierowało, kiedy złapał Wakamatsu za nadgarstek i powstrzymał
przed wyłączeniem filmu. Impuls, może przeczucie.
‘Dostarczę wam rozrywki. Z dedykacją dla Aomine’
Cała
drużyna spojrzała na niego, a Aomine wstał. Na ekranie pojawiła się
uśmiechnięta emotka, a po chwili twarz Momoi.
Znajdowała
się w ciemnym pomieszczeniu. Jej skóra była szara, a oczy podkrążone. Pod nosem
i na brodzie miała ślady krwi. Jej ubranie, a właściwie to, co z niego zostało,
było poszarpane i podarte.
-Daiki – szepnęła, a po jej policzkach potoczyły się łzy.
Obraz na chwilę znikł, a pojawiły się litery.
‘Tęsknisz?’
To, co
stało się potem, przypominało koszmarny scen. Sceny mijały, jedna po drugiej.
Były krótkie, ale niosły ze sobą ból, strach, poniżenie i śmierć. Widzieli, jak
ktoś gwałci Momoi, jak tnie jej ciało. Słyszeli jej krzyki. Na swój sposób było
to fascynujące; jakby oglądali film, z tą różnicą, że znali jego głową
bohaterkę.
Sumire
ocknęła się pierwsza. Złapała Aomine za rękę i pociągnęła w dół, ale to nic nie
dało. Chłopak stał, niczym posąg, wpatrując się w ekran. Jego źrenice były
szeroko otwarte i spanikowane.
-Wakamatsu, wyłącz to! – krzyknęła. –Sakurai! Pomóż mi!
Aomine
zacisnął pięści i szybkim ruchem odepchnął od siebie Sumire. Upadła na szafkę i
jęknęła, czując, jak odbija się od niej i zsuwa się na ziemię. Kiedy Sakurai
próbował złapać Aomine, ten uderzył go pięścią w brodę, a on poleciał na
ziemię.
-SKĄD TO MASZ, ZBOCZEŃCU?! TY JĄ ZABIŁEŚ!
Aomine rzucił
się na kapitana. Wakamatsu był w zbyt wielkim szoku, by się bronić. Stał,
patrząc na nich nieprzytomnym wzrokiem. Nawet nie poczuł, kiedy Aomine zaczął
go okładać pięściami. Koledzy z drużyny próbowali go odciągnąć, ale nie
potrafili. W Aomine wstąpiła czysta furia i gniew.
-Aomine, stój! – złapali go za ręce, ale odpychał ich, nie
bacząc na to, kogo uderza i kto uderza jego. W całe to zamieszanie wpadł
trener.
-Co tu się dzie…- nie dokończył, gdyż jeden z zagubionych w
tłumie ciosów sięgnął i jego.
Sumire
podniosła się z trudem. Czuła, jak po brodzie spływa jej krew z przegryzionej
wargi. Otarła ją wierzchem nadgarstka. Była przerażona tym, co się działo w tej
ciasnej kanciapie. Aomine wyglądał jak demon, kopiąc leżącego na ziemi
Wakamatsu. Inni próbowali go odciągnąć, ale nie dawali rady nawet się do niego
zbliżyć. Sakurai leżał na ziemi i nie podnosił się.
-Aomine, zabijesz go! – krzyknął ktoś.
-ON ZABIŁ SATSUKI! JESZCZE POKAZAŁ WAM FILM Z TYM, JAK TO
ROBI!
-Aomine!
Sumire
podbiegła do nich, zachodząc Aomine od tyłu. Parę razy w ostatniej chwili
uchyliła się przed czyimś łokciem albo kolanem, ale kilka razy poczuła na sobie
uderzenia. Mimo to, objęła Aomine od tyłu, przytulając się do jego pleców.
Dłońmi nakryła jego pierś.
-AOMINE! – krzyknęła, wtulając twarz między jego łopatki.
–OPANUJ SIĘ!
W ten krzyk
włożyła całą determinację i spokój, jaki była w stanie teraz w sobie znaleźć.
Przez chwilę myślała, że to nic nie da, nawet zacisnęła powieki, czekając na
kolejny cios, ale Aomine nagle znieruchomiał. Powoli osunął się na kolana,
ukrywając twarz w dłoniach. Sumire objęła go i przytuliła do siebie.
-Zadzwońcie po policję i pogotowie – rozkazała chłopakom.
Przez chwilę stali nieruchomo, ale w końcu spełnili jej polecenie. –Niech ktoś
ocuci pana Harasawę i Sakurai’a.
Ona musiała
zając się Aomine, a chłopcy byli zbyt rozproszeni, by myśleć logicznie. Na
szczęście wiedziała, jak postępować z ludźmi w takich przypadkach. Najlepiej
było wydawać im krótkie, zwięzłe polecenia.
-Aomine, musisz wstać. Jezu, twoje ręce – dotknęła ich.
Knykcie były pokrwawione. –Aomine, chodź, proszę.
Gdy
przyjechała policja i karetki (ktoś był na tyle przytomny, by wezwać ich
więcej), sytuacja była już jako tako pod kontrolą. Mimo to, Sumire martwiła się
o Aomine. Siedział na ziemi, oparty plecami o ścianę, i tak mocno zaciskał
pięści, że wbijał sobie paznokcie aż do krwi. Kilka razy próbowała mu je
wyprostować, by przestał krzywdzić samego siebie, ale nic do niego nie
docierało. Miała wrażenie, że to, co mówi, do niego nie docierało. Jakby
zamknął się w własnym świecie.
Kiedyś
opiekowała się dzieckiem, które miało autyzm. Stan Aomine bardzo przypominał
jej teraz tamtego malucha.
-Przepraszam – zagadnęła pielęgniarza, któremu towarzyszył
policjant. –Co mamy robić?
-To ten tutaj wywołał bójkę?
-Tak, proszę pana – Sumire lekko objęła Aomine. –Ktoś
podesłał nam nagranie, na którym jego przyjaciółce…robią krzywdę – nie
wiedziała, jak inaczej to powiedzieć. Sama aż drżała w środku na samo
wspomnienie tego, co zobaczyła. –Od tego czasu się nie odezwał.
Sanitariusz nachylił się nad Aomine. Wyjął z kieszeni małą
latarkę i przesunął nią po jego oczach.
-I nic nie powie. Jest w szoku. Aż cud, ze jeszcze nie
odpłynął. Zabieramy go – powiedział do policjanta. –Powinien trafić pod opiekę
psychologa.
-Proszę pozwolić mi jechać z wami – Sumire bezwiednie
złapała sanitariusza za rękaw. –Proszę. Proszę. Błagam.
-Jeśli twoi rodzice się zgodzą…
-Nie mam rodziców – szepnęła. –Mam tylko jego. Proszę.
W końcu
dopięła swego. Zgarnęła rzeczy swoje i Aomine, po czym pojechała wraz z nim do
szpitala. W drodze zadzwoniła tylko do jednego z chłopaków, by dowiedzieć się,
że Wakamatsu leży na Intensywnej Terapii, ale jego życiu nic nie zagraża, a
trener i Sakurai, prócz dużych guzów, nie ucierpieli.
-Proszę. Twoja warga – sanitariusz podał jej kawałek gazy.
–Cały czas krwawi. Wmieszałaś się w bójkę?
-Próbowałam jej zapobiec – mruknęła. –Panie doktorze, co się
dzieje z Aomine? Nie rozumiem…
Sanitariusz zerknął na Aomine,
który leżał na noszach. Kiedy próbowali go doprowadzić do karetki, zaczął
szarpać się z policjantem. W końcu jeden z lekarzy wbił mu w szyję igłę ze
środkiem usypiającym i Aomine odpłynął.
-Podejrzewam zespół stresu pourazowego. Macie ile,
szesnaście - siedemnaście lat? Jesteście wciąż dziećmi, a zobaczyliście na tym
cholernym filmie więcej, aniżeli powinniście. Dla niego było to dodatkowe
obciążenie emocjonalne. Jego system nerwowy po prostu wysiadł.
-Wysiadł…? Czy to odwracalne?
-Tak, spokojnie. To tak, jakby miał bezpieczniki, które nie
wytrzymały napięcia. Nie martw się o niego, pomożemy mu. Jesteście blisko? To
twój chłopak?
-Mam tylko jego – wyznała Sumire ze wstydem i objęła dłońmi
dłoń Aomine. –Mam tylko jego.
W szpitalu
kazali jej czekać. Więc czekała, jak wtedy, gdy operowali jej brata. Mimo
innych okoliczności, czuła się tak, jakby zjadła coś bardzo nieświeżego, a w
żołądku toczyła się kolejna bójka. Przechadzała się od ściany do ściany,
ignorując ludzi, którzy szeptem wymieniali opinię o jej poszarpanym mundurku i
rozbitej wardze.
W końcu
lekarz, który zamknął się w gabinecie z Aomine, wyszedł. Rozejrzał się i
spojrzał na Sumire.
-Czy rodzice pana Aomine tutaj są?
-Nie. Nie możemy się z nimi skontaktować – powiedziała. –Co
z nim?
-Hm. Nie możemy go wypisać do domu samego.
-Mamy pozwolenie ze szkoły – skłamała szybko. –Ja się nim
zajmuję. Proszę.
Lekarz zrobił minę, która wymownie dawała jej znać, ze nie
wierzy w ani jedno słowo, które mówiła. Ale był człowiekiem zmęczonym,
przepracowanym. Nie chciał siedzieć po godzinach z obcym chłopakiem, kiedy w
domu czekała na niego rodzina.
-Niech pani wejdzie – powiedział krótko.
W gabinecie
zauważyła Aomine, który siedział na kozetce, ze smętnie spuszczoną głową.
Lekarz przesunął parawan tak, by go zasłonić i podał Sumire receptę.
-Leki nasenne i antybiotyk. Pan Aomine jest wypalony,
psychicznie i fizycznie. Prócz ran odniesionych dzisiaj, ma parę starszych, w
tym jedną poważną na nodze, o którą nie dbał właściwie i wdał się stan zapalny.
Przez kilka najbliższych dni powinien odpoczywać, najlepiej by było, gdyby nie
wychodził z łóżka. Kiedy poczuje się lepiej, na odwrocie napisałem numer do
psychologa, który zajmuje się tego typu sprawami. Aha, to jest ważne, moja
droga: nie zostawiajcie go samego. Istnieje wysokie ryzyko, ze targnie się na
swoje życie.
-Dziękuję za wszystko – Sumire wykonała głęboki ukłon.
Postanowiła, ze nie pozwoli, aby Aomine skrzywdził siebie
albo kogoś innego.
Zabrała
Aomine do swojego domu. W drodze zadzwoniła do trenera i przekazała mu
informację. Harasawa był zadowolony, że wzięła na siebie ten obowiązek.
Zasugerował jednak, że gdyby nie dawała sobie z Aomine rady, to on weźmie go do
siebie. Już rozmawiał o tym ze swoją partnerką i uznali, ze dopóki nie znajdą
jakiegoś sposobu, by skontaktować się z rodzicami Aomine, nie mogli go zostawić
samego.
W domu
Sumire pomogła Aomine dotrzeć do łóżka w pokoju swojego brata. Wciąż był
otumaniony lekami, więc zachowywał się tak, jakby świat nagle zwolnił. Z trudem
położyła go na materacu, a potem zaczęła ściągać mu buty.
-Co ty wyprawiasz? – zapytał sennie.
-Ciii. Nic. Śpij.
Kiedy
pozbyła się butów, westchnęła. Musiała jeszcze posmarować ranę Aomine
antybiotykiem. A to oznaczało, że musiała ściągnąć mu dżinsy.
Na
szczęście, kilka razy rozbierała swojego brata, gdy wracał do domu zbyt pijany,
by zrobić to samemu. Dlatego ręce jej nie drżały, gdy rozpinała pasek Aomine, a
potem zamek błyskawiczny i guzik.
-Współpracuj – mruknęła, zsuwając z niego spodnie.
Aomine uniósł głowę.
-Sumire? – potarł pięścią oczy. –Czemu mnie rozbierasz?
-Bo muszę. Nie pytaj. Unieś tyłek – jęknęła, czując, jak
mimo wszystko się rumieni.
W końcu, z
trudem, ale udało jej się ściągnąć z niego dżinsy. Tak, jak podejrzewała,
Aomine był typem, który nosi bokserki. Przełknęła ślinę i skupiła się na tym,
by ściągnąć mu opatrunek. Tak, zajmowanie się czysto praktyczną rzeczą, a nie
fantazjami o jego ciele, było o wiele lepsza perspektywą. Delikatnie odkleiła plaster, podtrzymujący
gazę i aż zmarszczyła brwi.
-Gdzieś ty zrobił sobie coś takiego?
Jego łydka
wyglądała tak, jakby ktoś wyszarpał mu z niej kawałek ciała. Rana była
oczyszczona, ale jej brzegi były zaczerwienione, a spod strupa wypływała ropa.
Sumire założyła rękawiczkę i sięgnęła po antybiotyk. Kiedy go nałożyła, Aomine
nawet nie drgnął, chociaż nie wyglądało to na bezbolesne. Tak, jak poinstruował
ją lekarz, założyła mu opatrunek, a potem nakryła go kołdrą.
Nim wyszła,
delikatnie wargami pocałowała go w czoło. Zostawiła otwarte drzwi, by mieć go
na oku, a potem podeszła do torby Aomine, którą zostawiła w salonie.
-Przepraszam – szepnęła, nim zaczęła grzebać w jego
rzeczach.
Telefon
znalazła dosyć szybko. Nie było w nim nic szczególnego, ot, granatowa komórka,
na tapecie miał logo drużyny Tōō. Przejrzała spis ostatnich połączeń, ale prócz
„Satsuki” nie znalazła niczego. Dopiero w książce telefonicznej znalazła numer
do matki Aomine.
Czując, jak
nerwy ściskają jej żołądek, przepisała numer na swój telefon i zadzwoniła.
Zerkała kątem oka na Aomine.
-Halo? – odezwał się po drugim sygnale głos, należący do
młodej kobiety. Wydawał się być lekko znudzony.
-Dzień dobry, z tej strony Hana Sumire, dzwonię w sprawie..
-Nie wiem, kto dał pani numer mojego prywatnego telefonu,
ale nie interesują mnie żadne oferty!
-Nie! Ja dzwonię w sprawie Aomine. Znaczy się… - „Daiki
śpi w pokoju mojego brata” zabrzmiałoby dziwnie. –Dzwonię w sprawie pani
syna…
-Daiki?! Coś mu się stało?!
-Tak. Nie. Znaczy się… och, to skomplikowane – jęknęła.
–Chciałam tylko zapytać, czy mogłaby pani go odebrać?
-Odebrać? – powtórzyła kobieta. –Nie rozumiem.
Sumire wszystko jej opisała. Było jej ciężko przezywać całą
tę historię na nowo. Musiała jednak przyznać, że matka Aomine była świetną
słuchaczką. Nie przerywała jej i nie krzyczała. Milczała, jedynie co jakiś czas
zadawała krótkie pytania, głownie odnośnie stanu swojego syna.
-Nic nam nie powiedział – warknęła. –Oczywiście wiemy, co
spotkało Momoi i chcieliśmy zabrać go do Kioto, ale odmówił.
-Rozumiem. Na chwilę obecną jest bezpieczny – zapewniła
panią Aomine. –Śpi. Ale bardzo się o niego martwię.
-Dziś już nie zdążymy przyjechać. Ale jutro będziemy.
Była
rozdarta między strachem, a pragnieniem pilnowania Aomine. W końcu
odpowiedzialność zwyciężyła i po ogarnięciu się, wsunęła się pod kołdrę obok
niego. Bała się zostawić go samego, a jeśli będzie spała obok, nie ma opcji, by
jej uciekł.
Odwróciła
się do niego tyłem i zamknęła oczy.
W ułamku
sekundy poczuła, jak jego rozpalone ciało przytula się do jej pleców. Aomine
był tak duży, że spokojnie zakrył ją całą. Miała wrażenie, że znalazła się w
przytulnym gniazdku, stworzonym z jego ciała i kołdry. Dodatkowo, otulił ją
zapach Aomine; mydła, deszczu i wody toaletowej. Kiedy się wierciła, on
przytulał ją mocniej. Tuż przed swoją twarzą miała jego dłoń. Jego ramię
obejmowało ją w pasie. Było ciężkie, ale był to przyjemny ciężar.
Wszędzie
dookoła niej był Aomine.
Usłyszała
jego westchnięcie, a potem oddech mężczyzny wyrównał się i uspokoił, gdy ten
znów zapadł w sen. Na jej wargach mimowolnie pojawił się uśmiech: na lekach czy
nie, właśnie tak go sobie wyobrażała, gdy spał. Sumire powoli wyciągnęła dłoń i
dotknęła nią jego ręki. Była ciepła i lekko chropowata. Powiodła palcami po
jego dłoni aż do palców, uważając na ranki, które sobie dzisiaj zrobił. Ku jej
zdumieniu, Aomine złapał jej rękę i nakrył swoją.
-Śpij – mruknął ochryple, wtulając się w nią mocniej.
Nad ranem
obudził się pierwszy. Na zewnątrz było jeszcze ciemno, a Sumire wciąż spała.
Przyjemnie było czuć jej dłoń w swojej. Była taka malutka, a mimo to, miał
wrażenie, że jest od niego o wiele silniejsza, co udowodniła wczoraj.
Zaimponowała mu tym, jak zapanowała nie tylko nad nim, ale nad wszystkimi.
Kiedy
rzucił się na Wakamatsu, część jego umysłu po prostu się wyłączyła. Miał
wrażenie, ze znalazł się w ciemnościach, nie potrafił wrócić do samego siebie.
Jakby stał obok i widział się z daleka. Dopiero kiedy Sumire dotknęła go i
krzyknęła, w ciemności pojawiło się światło. Jak gdyby wyciągnęła ku niemu
rękę, a on ją złapał.
Zaskoczyło go uczucie troski,
która poczuł, kiedy zauważył, jak Sumire przytula policzek do ich splecionych
dłoni. Powoli docierało do niego, że w przeciwieństwie do niej, on wciąż ma
rodziców i przyjaciół. A ona była sama.
Skoro nie
miała nikogo, kto mógłby ją chronić, on będzie ją chronić tak, jak nie zdołał
ochronić Satsuki.
Poza tym,
sama jej obecność uspokajała go. Mógł przy niej jaśniej myśleć. Czuł się przy
niej swobodnie. Wiedział, że ona rozumie poczucie pustki i straty. I nie
potępiała go, tylko za każdym razem wyciągała do niego pomocną dłoń.
Akceptowała go i brała takim, jakim był.
A on jej
nawet nie podziękował.
Leżał przy
niej bez ruchu, po prostu ciesząc się z ciepła drugiego człowieka. Po raz
pierwszy od czasu zobaczenia nagrania, poczuł się nie tylko spokojny, ale też
bezpieczny. Aomine miał wrażenie, że Sumire stała się tarczą pomiędzy nim, a
tym, co negatywne. Wystarczyło, by przy nim była, a wszystko, co się w nim
chaotycznie mieszało, po prostu znikało. Zastanawiał się, czy gdyby grała w
koszykówkę, byłaby taka, jak Tetsu. Czy stałaby się spoiwem drużyny, jej duszą,
tak, jak Kuroko stał się duszą Seirin.
Sumire
nagle poruszyła się niespokojnie, a jej oddech przyspieszył. Aomine drgnął;
widocznie nie tylko on cierpiał z powodu koszmarów. W przeciwieństwie do niej
nie wiedział jednak, jak im zapobiec. Nigdy nie był w sytuacji, kiedy drugi
człowiek potrzebowałby jego bliskości. Siły, umiejętności, wygadania,
owszem. Ale nigdy nikt nie oczekiwał od niego współczucia i zażyłości.
Nie mogąc
się zdecydować, co zrobić, lekko zacisnął dłoń na jej dłoni.
-Jestem przy tobie – szepnął.
Ku jego
zdumieniu, to wystarczyło, by ciało Sumire rozluźniło się, a ona znów
uspokoiła. Po chwili on również zapadł w sen.
Obudziło
ich dzwonienie do drzwi .
Przez okno
do pokoju wpadały promienie słońca, igrające na ich twarzy i pościeli. Aomine
osłonił dłonią oczy i ziewnął szeroko, podczas kiedy Sumire żwawo wyskoczyła z
łóżka. Uśmiechnęła się do niego.
-Dzień dobry – powiedziała, sięgając po bluzę i kapcie.
-Spodziewasz się kogoś? – mruknął, opadając z powrotem na
poduszki. Przekręcił się na bok i zwinął. –Jeszcze pięć minut.
Sumire nie
wyciągała go na siłę z łóżka, tylko wyszła. Tak, spodziewała się kogoś i była
pewna, że Aomine raczej się z tego nie ucieszy.
Po chwili
otwarła drzwi dwojgu ludzi, którzy, w głębi duszy, przerażali ją bardziej niż
wszystko inne do tej pory.
Matka
Aomine była drobną kobietą, o skórze koloru kawy z mlekiem. Długie, brązowe
włosy miała zaczesane w koński ogon. Nosiła okulary, zza których bystro zerkały
niebieskie, surowe oczy. Jego ojciec… cóż, widząc go Sumire była pewna, ze to
jego ojciec. Z drobną różnicą w kolorze skóry, Aomine był jego wierną kopią.
Obaj byli tak samo wysocy i przystojni.
Oni również
przyjrzeli się jej dokładnie, a Sumire zawstydzona spuściła wzrok. Była
świadoma, ze ma rozciętą wargę, a na przedramionach kilka siniaków, które
przyjmowały barwę pastelowych zieleni.
-Dzień dobry – powiedziała w końcu. –To ja do pani
dzwoniłam, jestem…
-Hana. Pamiętam. Gdzie jest nasz syn?
Sumire drgnęła i cofnęła się, robiąc im przejście. Dłonią
wskazała im drogę do sypialni.
Czekała w
korytarzu. Kiedy rodzice Aomine weszli do pokoju jej brata, po chwili usłyszała
krzyk pełen zaskoczenia, a następnie szybką wymianę zdań, przeprowadzoną dosyć
głośno. By nie zostać posadzaną o podsłuchiwanie, poszła do kuchni zrobić
herbaty, aczkolwiek wątpiła, by Aomine z rodzicami zostali na śniadaniu.
Właśnie
zaparzała napar z rumianku, kiedy Aomine, a za nim jego rodzice, weszli do
kuchni. Pomieszczenie nagle zrobiło się malutkie. Zarówno Aomine, jak i jego
ojciec, wydawali się zajmować całą przestrzeń.
-Daiki i my chcielibyśmy ci bardzo podziękować – powiedziała
oficjalnie pani Aomine.
-Och, cała przyjemność po mojej stronie – skłoniła się
głęboko. Zastanawiała się, czy Aomine powiedział rodzicom o liście, który
zostawiła dla niego Momoi. –Tutaj jest recepta i leki, które lekarz przepisał –
podała im pudełko.
-Próbujesz się mnie pozbyć? – zapytał cicho Aomine.
-Próbuję ci pomóc – odparła półgębkiem, odwracając wzrok.
Pani Aomine spojrzała na swojego męża, po czym znów zerknęła
na Sumire.
-Gdzie są twoi rodzice? Im również chciałabym podziękować.
-Moi rodzice nie żyją, pani Aomine.
A więc Daiki nie kłamał, pomyślała kobieta.
Nim
przyszli do kuchni, ich syn urządził im awanturę. Stwierdził, że niepotrzebnie
się fatygowali, bo świetnie sobie radził sam. Oczywiście, było to kłamstwo
szyte tak grubymi nićmi, że nawet sam w nie nie wierzył. A mimo to, desperacko
walczył z nimi o wyjazd do Kioto. Chcieli go przenieść do Rakuzan i zmusić do
tego, by zamieszkał w końcu z nimi. Ale Daiki odmawiał, coraz bardziej
zapalczywie. W końcu domyśliła się, ze nie chodzi o szkołę i przyjaciół.
Chodziło o tę dziewczynę.
-Przykro mi to słyszeć. Mieszkasz więc sama?
-Tak – Sumire cofnęła się, aż wpadła plecami na blat.
Poczuła się zawstydzona tym, że matka Aomine ją przeraża. Jego ojciec z kolei
przypatrywał się wszystkiemu bez słowa.
-Świetnie. A więc spakuj się. Jedziesz z nami.
-C-co?
-Daiki odmówił opuszczenia tego domu bez ciebie.
-Nie, zaszło chyba jakieś nieporozumienie…
Nieporozumieniem
było to, że godzinę później siedziała na tylnym siedzeniu najnowszego modelu
pick up’a, a Aomine siedział obok niej. Ze znudzeniem obserwował świat za
oknem, gdy jechali przez Tokio. Mimo to Sumire widziała, jak zaciska pięści.
Był zdenerwowany. Dziwne, przecież postawił na swoim i po krótkiej sprzeczce,
której jego rodzice przysłuchiwali się z pozorną obojętnością, przerzucił ją
sobie przez ramię i stwierdził, że jeśli nie po dobroci, to zabierze ją siłą.
Zaczęła okładać go pięściami po plecach i krzyczeć, że ma uważać na swoją nogę,
ale na Aomine nie zrobiło to wrażenia.
Jego rodzice nawet nie mrugnęli okiem.
W końcu
zaparkowali na osiedlu apartamentowców, niedaleko centrum. Sumire była
zaskoczona. Czyżby planowali kogoś odwiedzić?
Ku jej
zdumieniu, Aomine przy wysiadaniu, z bagażnika wyjął jej torbę z ubraniami i
wskazał jej balkon na 8 piętrze.
-To mieszkanie moich rodziców.
-Cooooo?
Cała
rodzina Aomine spojrzała się na nią ze spokojem. Po chwili pani Aomine cicho
parsknęła śmiechem.
-Nie skojarzyłaś nazwiska z firmą? – zapytała, nagle
uśmiechając się do niej. –Ao Corporation?
-Ao Corporation… czy to ta firma, która produkuje
oprogramowanie do komputerów, a także elektroniczne gadżety?
-To firma, którą założył jeszcze mój dziadek – powiedział
Aomine.
Sumire
jeszcze w windzie czuła, jak palą ją policzki. Mogła się spodziewać, ze Aomine
nie jest biedny, w końcu czesne w Tōō było dosyć wysokie. Ona sama utrzymywała
się tam tylko dzięki stypendium i pomocy wujka. Na swoją obronę miała tylko to,
ze Aomine nigdy nawet nie wspomniał o tym!
Katee
Aomine była zadowolona, kiedy wreszcie Daiki znalazł się w domu. Ona i jej mąż,
ze względu na swoją pracę, rzadko bywali w Tokio. Od najmłodszych lat uczyli go
samodzielności, ale nigdy nie przypuszczali, że pewnego dnia obróci się to
przeciw nim i o kłopotach syna dowiedzą się od obcych ludzi.
Przeczuwała
jednak, ze Sumire Hana nie jest takim obcym człowiekiem dla jej syna. Dlatego
tez postanowiła bliżej się jej przyjrzeć, by mieć pewność, że odpowiednio
zajmie się Daikim.
„- Bez względu na to, jak bardzo gruboskórni staramy się
być, są tu miliony zakończeń nerwowych, otwartych i osłoniętych, czujących
zdecydowanie za wiele. I chociaż robimy, co możemy, by uniknąć bólu, czasem nie
da się przed nim uchronić. Czasami to jedyne, co pozostało… po prostu czuć.”
-
Chirurdzy
W rozdziale wykorzystano piosenkę Linkin Park „Crawling”.
hm... no i nie wiem, co ci tu napisać... wiesz, że mi się podobało, mimo że nie lubię niebieskiego i jest mi całkowicie obojętny :D
OdpowiedzUsuńWiem, że nie xd Ale przyznaj, jest lepszy, chociaż ciut, niż w anime, co? :3
Usuńno, nie działa mi tak na nerwy ;)
UsuńYay ^^ Może dlatego, że jest styrany psychicznie jak koń po westernie xD
Usuńno coś w tym jest, ci powiem, coś w tym jest...
OdpowiedzUsuńKto nie ma lekkiej słabości do krzywdzonych przez los postaci :3
Usuńtru.
Usuńdlatego tak bardzo kocham Josha z pyszczkiem Jensena Acklesa x3
Kochasz wszystko z pyszczkiem J.A. xD
Usuńtylko Josha H. bardziej niż Jensena A. ;)
UsuńŚwietny rozdział :D sama chciałabym obejrzeć ten film, ale Aomine współczuję XDD
OdpowiedzUsuńOMG, serio? :D Byl kiedyś taki 'horror', w którym był podobny film. Jak sobie przypomnę nazwę, to Ci dam znać :D
UsuńOoo byłabym wdzięczna :D
UsuńHey ^^ Ten film to "Megan is Misssing" (2011) :3
UsuńDziękuję :D
UsuńŚwietny blog , uwielbiam Riko i Hyuge jako parę,idealnie do siebie pasują :) Jestem ciekawa kto jest tym mordercą.Mam nadzieję że ten blog będzie miał sporo rozdziałów, bo jest extra :D Nie mogę się doczekać następnej notki :) Mam nadzieję że pojawi się szybko :*
OdpowiedzUsuńHm, zależy, co rozumiesz pod "sporo" :3 Z mojej strony mogę obiecać, że tak, będzie ich dużo :D (bardzo przywiązuję się do bohaterów i nie umiem ich zostawić xd).
UsuńNastępna notka już w kolejną niedzielę :)
Dziękuję za komentarz ^^
Co mogę powiedzieć o tym rozdziale?
OdpowiedzUsuńCHYBA NAJLEPSZY ZE WSZYSTKICH.
Naprawdę.
Podobał mi się najbardziej.
Stwórz kolejnego bloga z poszarpanego życia psychicznego Aomine, a będę go kochać nad życie ♥
Swoją drogą obejrzałabym taki film, jak Too w szatni~
Pisz dalej~
Najlepiej podobnie XD
.
.
.
Czytam komentarz i... Jak to dopiero notka w niedzielę?
Ale dobra, poczekam C:
Haha :3 Jak znajdę nazwę tego filmu, to Wam podam :) Obiecuję ^^
UsuńCieszę się, że Ci się podobało ^^ Kocham dręczyć Aomine, on jest taki ach, silny fizycznie, ale psychicznie... :]
Zawsze są w niedziele :P
Okej, to jeśli mogłabyś, możesz napisać u mnie komentarz na blogu, bo ja o tym zapomnę XD
OdpowiedzUsuńDręcz go bardziej, błagam! Kocham to.
Brak mi chyba poczucia czasu C:
Witam,
OdpowiedzUsuńświetny, co za psychol, jeszcze wszystko nagrywał... Aoimine postawił na swoim w rewelacyjny sposób, ale co teraz ze szkołą, drużyną... ten film powinien trafić do tego agenta....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
To teraz wiem po kim Ao taki jest no cóż "bezpośredni w czynach" jeśli dobrze dobrać słowa... Biedna Sumire na "dywaniku" u teściowej :-p w sensie przyszłej chyba
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział naprawdę świetny, co za psychol z niego, jeszcze to wszystko nagrywał... o tak Aoimine postawił na swoim w rewelacyjny sposób, ale co teraz ze szkołą, drużyną... ten film powinien trafić do tego agenta moim zdaniem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, jaki z niego psychol, jeszcze to wszystko nagrywał... Aoimine w rewelacyjnym stylu postawił na swoim... ale co teraz ze szkołą? drużyną? no i jeszcze ten film powinien trafić do tego agenta moim zdaniem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza