You're not alone
(Nie jesteś sam)
Together we stand
(Stoimy razem)
I'll be by your side
(Będę przy tobie)
You know I'll take your hand
(Wiesz, że złapię cię za rękę)
Aomine musiał przyznać, że
mieszkanie z rodzicami, nawet na chwilę, nie było takie złe. Jego mama, wraz z
Sumire, przygotowały obiad, a potem kolację. Rozmawiały o czymś przyciszonymi
głosami i gdy próbował podsłuchiwać, ojciec odciągał go na bok.
Nie chciał z nim rozmawiać o sporcie. Nie chciał rozmawiać o
niczym.
Zamknął się w swoim starym pokoju i położył na łóżku. Było
ono już lekko za małe i stopy wystawały mu za brzeg materaca. Mimo to, poczuł
się przyjemnie, czując dookoła siebie znajome miejsce.
Jego myśli gnały jak szalone.
Niepokój, gniew. Nie wiedział, co spotkało Murasakibarę, ale jeśli to samo, co
szaleniec zrobił Satsuki, mógł mu tylko współczuć. Przez filmik całkowicie
zapomniał o tym, ze zginęła kolejna osoba. A gdy uniósł do oczu zaciśniętą
pięść uzmysłowił sobie, ze sam prawie kogoś zabił wczoraj. Gdyby nie Sumire,
wszystko skończyłoby się tragicznie.
Tak
właściwie, nie wiedział, po co żyje. W momencie, w którym stracił Satsuki, jego
życie się skończyło. Odkąd sięgał pamięcią, byli razem. Kiedy jego rodzice
przenieśli się do Kioto, opiekowała się nim, a on opiekował się nią. Nie
potrzebował nikogo innego, póki miał ją.
Gdy jej
zabrakło, to tak, jakby ktoś wyrwał mu z piersi serce. Nie wiedział, jak dalej
oddychać. Obwiniał się o jej śmierć, o to, że nie był przy niej wtedy, gdy
najbardziej go potrzebowała. Nie mógł wyrzucić z pamięci jej oczu, kiedy wołała
go, gdy prosiła o pomoc, podczas gdy jakiś skurwiel gwałcił ją i nagrywał to.
Od śmierci Satsuki miał wrażenie, że siedzi w wagoniku
cholernej kolejki górskiej. Z niezapiętymi pasami, wznosi się i opada, nie
wiedząc, czy i kiedy wypadnie z toru.
-Aomine.
Do pokoju, bez pukania weszła Sumire. Usiadła na brzegu
łóżka i uśmiechnęła się do niego łagodnie, a on poczuł, jak żołądek ściska mu
się mocno.
Przez chwilę, zamiast Sumire, widział Satsuki, która wiele razy
siadywała tak przy nim i szczebiotała o czymś radośnie. Dlaczego jej wtedy nie
słuchał? Dlaczego myślał, ze mają przed sobą wiele lat?
-Aomine, wiesz, że nie mogę zostać tutaj na długo – zaczęła.
–Rozmawiałam z twoimi rodzicami. Poprosili mnie, żebym przekonała cię do
wyjazdu. Jedź z nimi do Kioto.
Chociaż jej serce krwawiło coraz mocniej z każdym kolejnym
słowem, na twarzy wciąż miała uśmiech.
-Zrozum, tak będzie dla ciebie najlepiej – kontynuowała.
–Zmienisz szkołę, zmienisz otoczenie. Zaczniesz od nowa.
Aomine usiadł na łóżku, bez słowa, i spojrzał na nią. Jego
oczy błyszczały gniewem.
-Nie mów mi, co mam robić, Sumire. Ja już podjąłem decyzję.
-Wiem, Aomine – dotknęła dłonią jego policzka. W tym geście
było tyle czułości, że nagle zachciało jej się płakać. Nienawidziła się żegnać.
–Ale ja proszę cię, żebyś wyjechał. Gdzieś, gdzie będziesz bezpieczny. Ten
szaleniec uwziął się na Pokolenie Cudów. Tobie wysyła chore przesyłki. Aomine,
z rodzicami, w Kioto, będziesz bezpieczny.
-A ty? – zapytał cicho, łapiąc ją mocno za nadgarstek. –A ty
co zrobisz?
-Wrócę do mojego życia – skłamała. –Będę cię odwiedzać,
przecież wiesz.
-Kłamiesz, Sumire. Może nie mam takiego daru jak ty, może
nie jestem dobry w rozpoznawaniu uczuć, ale wiem, że kłamiesz. Drżysz. Nie chcesz,
żebym wyjeżdżał, prawda? Chcesz, żebym tu był. Chcesz, żebym był przy tobie.
Nie potrafiła go okłamać. Nie kiedy patrzył jej w oczy i
trzymał za rękę, która drżała jak w ataku febry.
-Nie chcesz mnie stracić tak bardzo, jak ja nie chcę stracić
ciebie – dodał. –Nie chcesz zostać tutaj? Świetnie. Przeniesiemy się do mojego
mieszkania. Albo twojego. Ale przeniesiemy się oboje.
Nie zdawali
sobie sprawy z tego, że pod drzwiami stoją jego rodzice. Oboje mieli zatroskane
twarze, ale gdzieś w głębi serca czuli dumę. Owszem, bali się o swojego syna,
ale z siłą pociągu uderzyła w nich świadomość, że Daiki nie był już chłopcem.
Był mężczyzną, który znalazł nowy cel w swoim życiu.
Po dwóch
dniach jego rodzice wrócili do Kioto. Na pożegnanie uścisnęli nie tylko jego,
ale również Sumire. Pani Aomine przez chwilę rozmawiała z nią na boku, ale
dziewczyna nie chciała powiedzieć Aomine, co takiego usłyszała od jego matki.
Zastanawiał się, co kryło się za rumieńcem i nerwowym spojrzeniem.
Kiedy
wracali do mieszkania Sumire, Aomine podjął kilka decyzji. Obraz Satsuki,
gwałconej i mordowanej, stał się jego siłą napędową i krążył w jego żyłach
niczym ogień. Nigdy go nie zapomni, nie pozwoli sobie na to.
-Wychodzę dzisiaj wieczorem. Sama – zapowiedziała mu Sumire,
gdy zjedli obiad. –Nie idziesz za mną.
-Nie pozwolę ci się poruszać samej po zmroku, oszalałaś?!
-Aomine – podniosła się i posłała mu groźne spojrzenie. –Idę
do Wakamatsu. Chcę z nim porozmawiać. A tobie załatwiłam towarzystwo.
Nie
spodziewał się tego, że zaraz po wyjściu Sumire, na progu domu stanie Kuroko. W
bramie stał Kagami, który patrzył na Aomine z chłodną obojętnością.
-Przyjdę po Kuroko za kilka godzin, do tego czasu jest pod
twoją opieką – zaznaczył i odszedł. Aomine zauważył, że na Kagami’ego czekało
jego dwóch senpaiów.
-To teraz norma w Seirin. Kapitan polecił nam ruszać się
grupami – poinformował go Kuroko, wchodząc. Zdjął buty i kurtkę. –Zrobili się
trochę nadopiekuńczy, ale nie przeszkadza mi to.
-Sumire poprosiła cię, żebyś był moją niańką?
-Nie. To ja poprosiłem ją o to, żeby dała mi z tobą trochę
czasu sam na sam.
Aomine, jakkolwiek nie był zaskoczony jego słowami,
zaprowadził go do salonu. Czuł się w domu Sumire swobodnie, w końcu planował tu
mieszkać tak długo, aż… no właściwie sam jeszcze nie wiedział, jak długo, ale
na pewno trochę.
-Chciałem z tobą porozmawiać, Aomine.
-O czym, Tetsu? Ostatnio rozmawiamy o wszystkim. Jesteśmy
bliżej niż wtedy, gdy byliśmy w gimnazjum – Aomine unikał jednak jego wzroku. W
jego oczach czaiło się coś, czego bał się ujawnić.
Wiedział, że jeśli jest ktoś, kto to dostrzeże, to tylko
Tetsu.
Kuroko rozgościł się. Usiadł na kanapie i położył dłonie na
kolanach, lekko nachylając się do przodu. Śledził wzrokiem Aomine, który
poruszał się nerwowo po pokoju.
-Sumire powiedziała mi o filmie, który dostałeś – zaczął w
końcu.
-Nie chcę o tym rozmawiać.
-Musimy, Aomine. Musisz…
-Nic nie muszę!
-Aomine, nawet nie wyobrażam sobie, co czujesz – powiedział
cicho Kuroko, spuszczając głowę. –Ból, cierpienie, żal, tęsknota, gniew. Czułem
to samo. Wciąż czuję. I myślę o różnych rzeczach. Ty też o nich myślisz.
Koszykówka to nie jedyna rzecz, w której się zgadzamy, prawda? – spojrzał na
niego, a Aomine zauważył łzy w jego oczach. –To samo myślimy o śmierci, prawda,
Aomine? Ty też uważasz, że samobójstwo jest rozwiązaniem. Dobrym rozwiązaniem,
kiedy nie masz już siły na nic innego.
-Tetsu… - Aomine usiadł obok niego. Wyglądał tak, jakby
przybyło mu kilka lat i doświadczenia, płynącego z nerwów i troski. –Skąd
wiedziałeś?
-Znam cię, Aomine. Ale przede wszystkim znam siebie. Sama
myśl o tym, by ze sobą skończyć, zostawia ślad w twojej duszy na zawsze. To
nigdy cię nie opuści, gdzieś na samym dnie serca wiesz, że jesteś do tego
zdolny. Że wystarczy wziąć dobry, ostry nóż albo sznur. Że możesz to skończyć w
jednej chwili.
-Myślałem o tym, gdy dowiedziałem się, że Satsuki zginęła –
wyznał Aomine. –Wykupiłem nawet leki, które lekarz przepisał mojej matce.
Chciałem iść za nią.
-Więc co cię zatrzymało? – zapytał cicho Kuroko. Dotknął dłoni
Aomine i nakrył ją swoją. Obaj mieli zimne, wilgotne z nerwów ręce.
-Sumire – powiedział Aomine po krótkiej chwili. –Ona po
prostu pojawiła się. Jak światło w ciemności. To nie tak, że całkiem przestałem
myśleć o śmierci. Wolę odebrać sobie życie sam niż pozwolić, by zgwałcił mnie i
poszatkował jakiś psychol. Ale teraz jest ona i… nie mogę zostawić jej samej –
spojrzał na dłoń Kuroko, który trzymał go za rękę. Nie przypuszczał, że zwykły
dotyk tak go ukoi.
-To dobrze, Aomine.
-Postanowiłem, że odnajdę ich mordercę – oznajmił. –Odnajdę
go, nim skrzywdzi kolejne osoby. Nie chcę iść na kolejny pogrzeb, Tetsu. Nie
chcę znów widzieć łez. Nie chcę znów czuć pustki, którą zostawia po sobie każdy
z nich. Nie chcę, by skrzywdził ciebie albo Kise!
Kuroko nic
nie powiedział. Klęknął obok Aomine i objął go mocno za szyję, wtulając nos w
jego ramię. Po chwili poczuł, jak przyjaciel obejmuje go i opiera czoło o jego
bark. Bez słowa zaczął delikatnie głaskać kark Aomine, wiedząc, że to jedno z
najbardziej wrażliwych miejsc na jego ciele. Nawet, jeśli nie kochał go już
tak, jak kochał kiedyś, nawet, jeśli powiedział sobie, ze po tym uczuciu
została tylko nostalgia, nie mógł znieść bólu, który miał w sobie Aomine.
Nawet, jeśli teraz jego serce należało do kogoś innego, był przy nim, nie tylko
dlatego, że Sumire go o to poprosiła. Wiedział, że Aomine tego potrzebuje.
-Obiecaj mi, Aomine – poprosił szeptem. –Obiecaj mi, że nie
zrobisz sobie krzywdy. A gdyby przyszło ci to do głowy, powiesz mnie albo
Sumire, dobrze?
-Obiecuję, Tetsu – głos Aomine był zduszony, nie tylko tym,
że dociskał usta go jego ramienia, ale też przez emocje, które powoli
przełamywały tamę w jego sercu. –Dziękuję.
Kuroko powoli pocałował go w czoło.
-Nie ma za co. Cieszę się, że mogę znów być twoim przyjacielem,
Aomine.
-Tetsu… - złapał go za nadgarstek i odsunął się lekko.
–Jesteś kimś więcej, niż przyjacielem.
I chociaż jego serce zatrzepotało w piersi, Kuroko wiedział,
że Aomine nie miał na myśli nic romantycznego. On również czuł, że ich relacja,
po śmierci Momoi, uległa zmianie. Nie wrócili do bycia przyjaciółmi.
Stali się braćmi.
Sumire szła
szpitalnym korytarzem, powstrzymując się od telefonu do Kuroko. Bała się, że
Aomine stanie się coś złego, chociaż wiedziała, ze jest w dobrych rękach. Nie
znała go na tyle długo, by wejść w jego serce tak głęboko, jak Kuroko, który, z
nieznanych jej przyczyn, był dla Aomine osobą znaczącą.
-Wakamatsu? – weszła do jego pokoju, a chłopak odłożył
książkę.
Wyglądał lepiej, niż kilka dni temu. Sińce na twarzy i ciele
powoli zmieniały barwę, ale wciąż stanowiły ciekawą, chociaż przygnębiającą
mozaikę.
-Sumire – powiedział z uśmiechem, prostując się. –Co za miła
niespodzianka!
-Witaj – podeszła bliżej i podała mu kosz owoców. –Jak się
czujesz?
-Usiądź. Dobrze. Wypiszą mnie za kilka dni i będę mógł
wrócić do treningów po przerwie. Zdążę przed kolejnymi zawodami.
Zaśmiała się lekko.
-Czy koszykówka to jedyne, o czym myślicie? – zapytała,
siadając na krześle. Nie mogła się zdobyć na to, by usiąść na jego łóżku tak,
jak siadywała na łóżku Aomine.
-Och. No tak. Przepraszam.
-Nie przepraszaj – poprosiła. –Właściwie przyszłam, by
powiedzieć ci coś związanego z koszykówką, Wakamatsu – przechyliła lekko głowę,
-Tak?
-Zrezygnuję z mojego koła literatury i od nowego semestru zostanę
waszym menadżerem.
Kagami zjawił się, wraz z Mitobe i Kogą, dokładnie w tym
samym momencie, w którym Sumire wróciła do domu. Pozdrowiła ich gestem, a oni
lekko się skłonili. Od Kuroko wiedzieli, że ta dziewczyna nie jest zwyczajna i
gdzieś w nich czaił się respekt wobec niej.
-Wejdźcie, proszę – zaprosiła ich.
W środku podała herbatę i ciasto. Nie skomentowała tego, że
zarówno oczy Kuroko, jak i Aomine, były podejrzanie czerwone.
-Bardzo dobre – pochwalił Koganei, jako jedyny nie
wyczuwając napiętej atmosfery i opychając się ciastem. Mitobe zerknął na niego
i tylko ciężko westchnął.
-Dziękuję. To bardzo miłe z waszej strony, że tak dbacie o
siebie nawzajem – zauważyła. –Wiem, ze wasz kapitan to zaproponował, ale nie
przypuszczałam, że wprowadzicie to w życie.
-Hyuuga nie pozwoliłby nam się wymigać – Kot uśmiechnął się
do niej lekko. Był chyba jedyną osobą, której nie przerażał Dar Sumire. Może
dlatego, że zawsze był z Mitobe, a gdy był z nim, nic go nie przerażało ani nie
martwiło. –Czasem zachowuje się gorzej niż nasi rodzice.
-To musi być miłe – zaśmiała się lekko.
-Na nas czas – powiedział chwilę później Kagami. –Musimy
jeszcze przejechać ładny kawałek drogi. Dziękuję, Hana, za herbatę, ciasto i
gościnę – bąknął.
-Nie ma za co, Kagami. Mam nadzieję, że jeszcze nas
odwiedzicie z Kuroko. Oczywiście, Mitobe i Koganei również.
Chłopcy z Seirin zarumienili się, a Sumire nie mogła się
powstrzymać i każdego z nich pocałowała w policzek.
-Kagami, mogę z tobą zamienić słowo? – warknął Aomine i, nie
czekając na jego odpowiedź, pociągnął go do pokoju.
Tam puścił
go i oparł się dłońmi o ścianę, zamykając go pomiędzy swoimi ramionami. Patrzył
mu w oczy. W jego spojrzeniu nie było smutku, tylko siła.
-Tetsu. Masz o niego dbać, jasne? Jeśli cokolwiek mu zrobisz,
albo pozwolisz, żeby coś mu się stało…
Kagami odepchnął go od siebie.
-Zajmę się nim lepiej, niż ty, Aomine.
Kiedy wszyscy wyszli, Sumire usiadła obok Aomine i bez słowa
chwyciła go za rękę. Uśmiechnęła się do niego.
-Płakałeś – zauważyła. –Ty i Kuroko.
-Tak – bąknął zawstydzony.
-To dobrze. Płacz oczyszcza i pomaga.
Dotknęła czołem jego czoła i przez kilka minut rozkoszowała
się tym, że ma go przy sobie. Gdy zgodziła się namówić go na wyjazd, serce jej
pękało i wiedziała, że nie jest jej przykro, że Aomine przejrzał jej grę i
odmówił.
Hyuuga leżał w łóżku i łapał oddech. Jego pierś unosiła się
i opadała szybko, podczas kiedy serce tłukło niespokojnie w piersi. Riko
zaśmiała się i usiadła mu na brzuchu.
-Jesteś naprawdę wrażliwy – zamruczała, całując go po nosie
i brodzie. –Mimo, że to ja miałam dwa orgazmy, ty dłużej dochodzisz do siebie.
-Litości – jęknął, ale nie mógł się powstrzymać i objął ją.
Oboje wciąż pachnęli sobą, a ich ciała były rozgrzane wzajemną bliskością.
Korzystali z okazji, że jego rodziny nie było i kochali się
po raz pierwszy u niego. Riko czuła się inaczej, otoczona wszystkim, co
należało do Hyuugi. Nawet to, że patrzyły na nich figurki jego Generałów, jej
nie przeszkadzało.
-Myślisz, że to dobrze, że Kuroko jest dzisiaj z Aomine?
-Nie wiem – Hyuuga założył ręce za głowę. –Martwię się o
Kuroko. Ma Kagami’ego, ale teraz, kiedy zginęło dwoje członków Pokolenia Cudów,
może lepiej dla nich, żeby się do siebie znów zbliżyli. Zresztą, im więcej
dobra na świecie, tym lepiej, nie uważasz? – zapytał melancholijnie.
-Kocham cię – oznajmiła, dotykając nosem jego nosa. –Czasem
powiesz coś takiego, co sprawia, że topnieję. Naprawdę!
-Riko…- Junpei zaśmiał się. Przewrócił się i teraz to ona
leżała pod nim. –Ja ciebie kocham mocniej.
-Och, nie, nie znowu. Ostatnio przerzucaliśmy się tym przez
dwie godziny, nim stanęło na tym, że nie da się mocniej.
Uśmiechnął się szeroko i pocałował ją, ucinając protesty.
Riko drgnęła, kiedy poczuła, jak Junpei znów się w nią wsuwa i zaczyna lekko
poruszać. Przesunęła paznokciami po jego barkach, wzdychając cicho.
Nie zdawali
sobie sprawy z tego, że są obserwowani.
Mężczyzna
wbijał wzrok w ich ciała, splecione na łóżku i zaciskał zęby. Frustracja rosła
w jego wnętrzu, aż w końcu wybuchła z ogromną siłą.
Aomine
wyszedł na balkon i odetchnął nocnym powietrzem. Gwiazdy świeciły jasno na
niebie, a księżyc był w pełni. Przyjemny, ale chłodny wiatr lekko uniósł jego
koszulkę i wśliznął się pod nią, wywołując u niego dreszcze.
-Zmarzniesz – powiedziała Satsuki, stając obok niego.
Aomine drgnął i spojrzał na nią, szeroko otwierając oczy.
Wyglądała
tak, jak zawsze. Długie, różowe włosy opadały na plecy, lekko targane przez
wiatr. Na ustach błąkał się delikatny uśmiech. A kiedy spojrzała na niego,
dostrzegł w jej oczach miłość i oddanie, które zaczął cenić dopiero wtedy, gdy
odeszła.
-Satsuki…
-Dawno się nie widzieliśmy, co? – zapytała. –Schudłeś,
Daiki.
-Satsuki… - wyciągnął ramię i przyciągnął ją do siebie.
Drgnął, kiedy go objęła. Jej ciało było zimne, chociaż znajome.
-Dusisz mnie, Daiki. Wiesz, po co przyszłam, prawda? –
zagadnęła, a za nią zamajaczył cień.
Tuż za
Satsuki stała Shinigami z jego innego snu. Jej czarne włosy spięte były w
misterny kok, z którego wysunęło się kilka kosmyków. Delikatnie okalały jej
twarz o nieprzeniknionym wyrazie. Katana, którą kiedyś go przecięła, zwisała w
jej dłoni.
-Nie, Satsuki…
-Musisz pozwolić mi odejść – szepnęła, cofając się. –Nie mogę tutaj zostać, Daiki.
-Musisz pozwolić mi odejść – szepnęła, cofając się. –Nie mogę tutaj zostać, Daiki.
-Nie, Satsuki…
-Daiki – uśmiechnęła się, lekko przechylając głowę. –Jesteś
w dobrych rękach. Sumire cię pokochała. Ona będzie strzegła cię tutaj, a ja…
no, gdziekolwiek trafię, będę cię pilnować, dobrze?
-Nie odchodź, proszę, nie chcę być sam!
-Nie jesteś, Daiki. Tetsu, Kise, Sumire… nawet ludzie z
Seirin zaczęli o ciebie dbać. Jesteś w dobrych rękach – wspięła się na palce i
pocałowała go lekko w usta. –Żegnaj, Daiki.
-Czekaj, Satsuki!
-Aomine!
Sumire złapała go za ręce i odskoczyła, kiedy gwałtownie
usiadł na łóżku.
Pokój
rozświetlało tylko światło księżyca w pełni, a przez uchylone okno do środka
wpadał chłodny wiatr. Sumire wstała i zamknęła je, odcinając również szum
miasta, które nigdy nie zasypiało.
-Krzyczałeś – wróciła do niego i ujęła jego twarz w dłonie.
–Znów. Aomine… kolejny koszmar? Chcesz o tym porozmawiać?
-To nie był koszmar – szepnął, tuląc policzek do jej dłoni.
–To była obietnica.
(Więc nie poddam się)
No, I won't break down
(Nie, nie złamię się)
Sooner than it seems life turns around
(Szybciej, niż się wydaje, życie zmieni swój bieg)
And I will be strong even if it all goes wrong
(I będę silny, nawet, jeśli wszystko pójdzie źle)
When I’m standing in the dark I'll still believe
(Kiedy stoję w ciemnościach, wciąż będę wierzyć)
Someone's watching over me
(Ktoś czuwa nade mną)
Jak zwykle świetnie! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^^
OdpowiedzUsuńShady ;P
Dzięki ^^ Zapraszam w niedzielę, kolejny rozdział już będzie na Was czekał :3
UsuńAjajaj cóż za cudowny rozdział. Czytałam jak zaklęta <3
OdpowiedzUsuńAż samej zachciało mi się płakać kiedy Kuroko i Aomine rozmawiali. Moment z HyuuRiko też był świetny. I ten sen och <3
Oczywiście nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów,
:) Cieszę się, że Ci się podobało ^^
UsuńAch, mnie się to ciężko pisało, tak szczerze powiedziawszy. Ciężki temat, nie chciałam, żeby wyszło tak, że traktują go zbyt lekko..
Ach, sen :3
Dziękuję jeszcze raz! :*
Obudziłam się rano z pytaniem co będę dzisiaj robić. Od razu przypomniało mi się 'O! Dzisiaj niedziela, czyli nowy rozdział'. Włączyłam komputer, weszłam tutaj i zaczęłam czytać.
OdpowiedzUsuńTak bardzo cudownie~
Moim ulubionym momentem jest tutaj krótka rozmowa Aomine i Kagamiego.
'Kagami odepchnął go od siebie.
-Zajmę się nim lepiej, niż ty, Aomine.'
To było takie, ah, no piękne.
I ta 'obietnica'. Zastanawia mnie, czy jeszcze będzie coś tego typu z Satsuki C:
I w ogóle się nie spodziewałam, że przyjdzie Kuroko :O
I że myśleli o samobójstwie.
Ale cudownie jest, czekam niecierpliwie na kolejny rozdział!
Ach ach :3 Te słowa są jak miód na moje serce :)
UsuńTak <3 Protective!Kagami jest cudowny :3 W ogóle uwielbiam pisac o nim, gdy jest zazdrosny. Albo podniecony. Albo to i to :D
Hm. Zależy w jakim sensie oczekujesz powrotu Satsuki?
Haha ^^ A kogo się spodziewałaś? :D Imayoshi';ego? :D
Noo. Jak to mówią, "na szczycie jest samotnie" :( Biedny AOmine..
Dzięki :3 a ja na Twoje też! Gdzie jakieś Kuroko napisane? :D
Tak, zazdrosny Kagami to ósmy cud świata ♥
UsuńNa pewno nie oczekuję, że zmartwychwstanie xd
Może jakieś sny z nią, które będą dręczyły Aomine, że nie będzie mógł spać, a wręcz będzie się bał zasnąć? C:
Nie, o Imayoshim nawet nie pomyślałam. Myślałam bardziej o kimś z pokolenia cudów... Zaraz, Kuroko też jest z pokolenia XD Ale bardziej myślałam o Kise, a nawet mi Midorima przyszedł do głowy, choć coś mało o nim. Nawet Akashi XD
W ogóle nie spodziewałam się Kuroko. Nie wiem czemu. Może dlatego, że pamiętałam, że jest w domu Kagamiego no i sama wiesz :))))
W sumie dwa dni temu dodałam coś, co jest serio z dupy wzięte i taki ma też tytuł ten post. Jest to coś beznadziejnego, krótkiego, okrojonego. Powinnam się zabrać za jakąś historię. Ale nie wiem jak się do tego zabrać. Też tak czasem masz? C: To strasznie wkurza.
Nooo! Kagami to w ogóle jest cud, ale taki zazdrosny.. albo zawstydzony *__*
UsuńHaha :3 Sny są zawsze spoko :3 Może czasem jakiś głos, szept z oddali, nie wiadomo, skąd... :3
Haha ^^ Midorima nadchodzi, już jest napisany, Kise jest już zaplanowany :3 W sumie w rozdziale 17 bodajże wkraczają na scenę na dobre :3 Trza troszkę rozkręcić atmosferę :D
No tak, Kuroko w domu Kagamiego... Za tydzień będziesz się z tego cieszyć ;]
Oo! To już biegnę przeczytać!
Tak, mam. Ale w sumie potem sobie wyobrażam różne wersje tego samego i w końcu dochodzę do tej wersji, która najbardziej mi się podoba <3
Kocham *-*
UsuńTak, niech to go dręczy C:
UUUU, no to nie mogę się doczekać aż nasz tsunderowaty kolega wejdzie na scenę :))))
Będę się cieszyć? Yay~ (≧∇≦)/
O, też tak mam. <3
Dręczenie Aomine uwazam za otwarte!
UsuńHuehue :3 Nie wiem, czy Ci się spodoba to, co mu zrobiłam... ;]
Tak, będziesz ^^ Ty i Twoje KagaKuro :D
Noo :3 Pisz, pisz! Mało mi ff KnB!
Łuhu C:
UsuńO kurde, teraz serio nie mogę się doczekać. To tak ekscytujące, jak cotygodniowy nowy odcinek ulubionego anime!
Ach. Jejku. Boże. Ten komentarz.... *__* Wzruszyłam się :C
UsuńRozdział świetny jak zwykle :) Ach ten Aomine ,coś często mu się oczy pocą :D Szkoda że było tak mało Riko i Hyuugi :( Oby w nexcie było ich więcej :p Pozdrawiam i czekam :*
OdpowiedzUsuńAch, rozklejający się Aomine to moje marzenie <3 Taki wielki, twardy, a taki, że trzeba go przytulać i pocieszac <3
UsuńBędzie, będzie :3 My beloved OTP <3
Dziękuję :3
BTW, weszłam na Twojego bloga i łał, po prostu łał O.o chyba się do Ciebie odezwę :D
To fajnie już czekam :* Serio podoba ci się mój blog ? Skoro tak to zapraszam, jest jeszcze jeden gdzie jestem jedną z autorek http://justbeastpl.wordpress.com/ również zapraszam :)
UsuńNumer już mam zapisany, odezwę się po maratonie anime :D
UsuńBlog jak blog, ale to, co napisałaś o sobie było mega :)
Dzięki :)
UsuńUhu, chyba coś pokręciłam -.- napisałam na ten numer, ale dziewczyna tam w ogóle nie wiedziała, o co chodzi O.o
UsuńNie powinnam ogarniać internetów podczas fazy~
Haha a co to za faza? :)
UsuńHuh ^^ Nadwrazliwość na kofeinę + wypite prawie 2 litry... XD
UsuńCzyżby uzależnienie od kawy? ^o^
UsuńTak ^^ Zdecydowanie na studiach kawa to podstawa, a jak ktoś, jak ja, jest niskociśnieniowcem to już w ogóle, bez niej ani rusz... Ale dzisiaj to cola leciała, najtańsza, z biedronki... XD
UsuńNie przepadam za tą colą wolę energetyki :D
OdpowiedzUsuńPo energetykach chodzę po ścianach i siedzę do 4 nad ranem, jak dziecko z ADHD <3
UsuńHahaha napewno fajny widok :D
UsuńZapewniam, że niezapomniany xD
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńjak dobrze mieć przyjaciół wszędzie, którzy wspierają, a Aoimine ich ma.... co to za gość co obserwował Riko i Hyuugę... zyżby coś łączyło Kuroko i Aoimine?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Kurczaczki na ostro noooo lecę dalej....
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, dobrze jest mieć przyjaciół, którzy wspierają zawsze, a Aoimine ich akurat ma.... a co to za gość co obserwował Riko i Hyuugę? czyżby coś łączyło Kuroko i Aoimine?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, tacy przyjaciele, którzy wspierają zawsze to skarb, a jak widać Aomine ich akurat ma... ale zastanawiam się kto obserwował Riko i Hyuugę? czyżby to ten morderca? och coś łączy Kuroko i Aoimine?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza