(Ty to wszystko zmieniasz, o co chodzi?)
Cause you're freaking me out, freaking me out
(Bo doprowadasz mnie do szału, doprowadasz mnie do szału)
Cause you're freaking me out, freaking me out
(Bo doprowadasz mnie do szału, doprowadasz mnie do szału)
Aomine obudził się pierwszy,
co rzadko mu się zdarzało. Tej nocy nawet nie miał koszmarów. Od kiedy
dowiedział się, że Akashi nie zabił Haizaki’ego i cała jego teoria odnośnie
mordercy runęła, paradoksalnie, spało mu się lżej i lepiej. Chociaż nie
wiedział nic, znajdując się znów w punkcie wyjścia, ulżyło mu, gdy okazało się,
że nie powinien obwiniać byłego kolegi.
Przewrócił
się na bok i spojrzał na plecy Sumire. Spała obrócona do niego tyłem, a
splecione w warkocz włosy przerzucone miała przez ramię. Mimo tego, że kochali
się w nocy, Aomine czuł, że nie byli ze sobą tak blisko, jak wcześniej. Cały
czas w głowie kołatała mu myśl, że Sumire nie widzi w nim swojego chłopaka,
tylko przyjaciela. Dlaczego tak postrzegała ich relację?
Przecież był idealnym materiałem na partnera!
Z głośnym
westchnięciem znów przewrócił się na plecy i potarł dłońmi twarz. O wiele
łatwiej przychodziło mu odtwarzanie wszystkich morderstw, krok po kroku, i
szukanie zabójcy, aniżeli zrozumienie kobiety!
-Aż tutaj czuję twoje myśli –
mruknęła Sumire, obracając się do niego. –Znów nie możesz spać?
-Nie – skłamał. –Obudziłem
cię?
-Nie. Nie spałam – również
skłamała. Delikatnie oparła głowę o jego ramię i zamknęła oczy. Aomine
pomyślał, z nutką irytacji, że wysyła mu strasznie sprzeczne sygnały. Był przyjacielem,
a przecież tyle robili nie-przyjacielskich rzeczy! Ale, mimo tego, otoczył ją
ramieniem i pocałował w czoło.
-Policja w życiu nie
odnajdzie tego mordercy – powiedział krótko. –Gonią dookoła własnego ogona, a
on wybija nas, jednego po drugim. Nawet nie wiemy kiedy i gdzie.
-Tobie nic nie będzie –
uniosła głowę; głos Sumire brzmiał hardo i przekonująco.
-Skąd taka pewność? Może to
ty jesteś mordercą? – zapytał, patrząc jej w oczy. Sumire pacnęła go w pierś.
-Jasne. A jaki bym miała
motyw? Pomyślałeś o tym? Ten facet musi mieć jakiś motyw.
-Dlaczego założyliśmy, że to
facet? – Aomine usiadł na łóżku. Zaskoczona jego nagłym ruchem Sumire osunęła
się na poduszkę.
-Przez te gwałty… chyba –
mruknęła.
-Istnieje ogromna gama
wibratorów i innych erotycznych zabawek – chłopak odrzucił kołdrę i wstał.
Sumire przez chwilę kontemplowała jego nagie ciało, nim odnalazł bokserki i
wciągnął je na siebie. –Może od samego początku myśleliśmy źle? Może za tym
wszystkim stoi kobieta?
-Kobieta – Sumire usiadła na łóżku,
osłaniając kołdrą piersi. –Aomine, płeć płcią. Ale zapominasz o motywie. Chyba,
że ktoś dla zabawy biega po Tokio z nożem i wibratorem. Przecież to brzmi
absurdalnie.
-Motyw? Hm… - Aomine, tylko w
bokserkach, usiadł przy biurku i otworzył zeszyt. Sumire obserwowała, jak
szybko coś w nim kreśli i maże.
Wydawał się być tym tak
pochłonięty, że nawet nie zauważył, kiedy się ubrała i kiedy podsunęła mu pod
nos kawę i śniadanie. Zaglądała mu przez ramię, ale nic nie rozumiała z kresek
i wykresów, które robił, tak, jakby zakodował je we własnym języku.
-Dalej podejrzewasz Akashi’ego? –
zagadnęła, patrząc, że to przy jego imieniu zbiegają się wszystkie strzałki.
-Tak – powiedział cicho,
odkładając długopis. –Podobno pierwsze przeczucie jest najlepsze. Ale mam za
mało informacji. Jesteś dobra z informatyki? Dałabyś radę włamać się do
komputerów policji i zdobyć te teczki, które mają na tę sprawę?
-Aomine, od rana bredzisz –
mruknęła.
-Zrozum mnie – uderzył pięścią w
stół, a Sumire podskoczyła. Aomine natychmiast spuścił z tonu. –Przepraszam.
Nie chciałem cię wystraszyć. Po prostu wkurwia mnie to, że śledztwo tkwi w
martwym punkcie!
-Daiki – Sumire nakryła jego dłoń
swoimi. –Znam kogoś, kto może ci pomóc. Nie wiem, na ile, ale…
Aomine był
nieprzyjemnie zaskoczony, kiedy dwie godziny później stanął na progu mieszkania
swojego byłego kapitana. Imayoshi otworzył im drzwi i bez słowa zaprosił do
środka. On i Sumire wymienili porozumiewawcze spojrzenie, które tylko wzmogło
jego irytację. Miał dosyć sekretów i gry Sumire.
Nagle
uderzyła go pewna myśl; gdy widział, jak Sumire i Imayoshi rozmawiają o czymś
(słowa w ogóle do niego nie docierały), doszedł do wniosku, że Sumire miała
motyw by zabić Momoi. Jeśli dziewczyna chciała, by on należał do niej,
zagrała to idealnie. Zrozpaczony, zdesperowany, wręcz rzucił się w jej ramiona
niczym dama w opresji! Jeśli przyjaźniła się z Satsuki, była w jego pobliżu, a
on jej nie zauważał, więc trzeba było pozbyć się Momoi… Motyw. To mógł być
motyw!
-Aomine? – Sumire podeszła do niego i złapała go za rękaw, a
on odruchowo wyszarpnął się z jej uścisku. Dziewczyna cofnęła się, z bólem w
oczach. –Uhm… um. Imayoshi pyta, czy chcesz coś do picia – mruknęła, splatając
ręce za plecami. Aomine zauważył też, że cofnęła się o krok.
A kiedy
wyciągnął do niej rękę, świadom, że jego podejrzenia są głupie i bezpodstawne,
Sumire nie pozwoliła mu się dotknąć. Uciekła do kuchni, mówiąc, ze przygotuje
herbatę. Aomine został sam ze swoim byłym kapitanem.
-Nigdy nie przypuszczałem, że ze wszystkich ludzi na świecie
akurat ty zwrócisz się do mnie o pomoc, Aomine – powiedział Imayoshi,
przerywając niezręczną ciszę.
-Jesteś jedyną osobą, która może to zrobić. Wiem, że to cię
nie dotyczy…
-O czym ty mówisz? – Imayoshi zmarszczył brwi. –Może nie
byłem z wami blisko, ale Momoi nie była mi obojętna, Aomine. Tak samo nie
chciałbym, żeby coś złego spotkało ciebie. Sumire poprosiła mnie o pomoc. I
udzielę jej wam. Przy okazji nadstawię za was karku – dodał.
-Dziękuję. Skąd znasz Sumire? – zapytał wprost, ciekaw,
dlaczego mówił do dziewczyny po imieniu.
Imayoshi zerknął na niego przez ramię.
-Jej brat był kapitanem Tōō, kiedy ja dołączałem do drużyny.
Ale potem odszedł, by opiekować się siostrą. Taka była wersja oficjalna.
-Oficjalna?
-Nieoficjalnie mówi się, że Nobuo popadł w alkoholizm –
mruknął Imayoshi, prowadząc go do pokoju, gdzie stało kilka komputerów. –Opieka
nad siostrą, szkoła, obowiązki… - wzruszył ramionami i usiadł w obrotowym
krześle. –Trener poradził mu, by odszedł z drużyny. A kapitanem zostałem ja –
Imayoshi lekko wychylił się i zerknął przez drzwi w stronę kuchni. –Zakochałeś
się – powiedział cicho i parsknął śmiechem. –Wielki Aomine Daiki zakochany.
-Nawet jeśli, to co z tego? – odparł. –To sprawa między
Sumire i mną.
Imayoshi uniósł ręce.
-Spoko. Sumire… nie jest w moim typie.
Aomine,
który dobrze wiedział, co działo się między Imayoshim a Sakurai’em w szatni
zrozumiał aluzję. Nie podobał mu się jednak specyficzny rodzaj zażyłości, który
wyczuwał pomiędzy nimi. Dlaczego obcy mężczyzna wiedział o Sumire więcej, nawet
jeśli nie była w jego typie? Czy to nie on powinien wiedzieć więcej? A może on
wraz z Sumire zaplanowali te morderstwa? Imayoshi nie należał do osób, które
były przyjemnie nastawione do świata…
-Obserwowanie cię, gdy myślisz, to świetna rozrywka –
wtrącił Imayoshi, bezwiednie wklepując coś w okienka na monitorze. –O, Sumire!
Co słychać u twojego wujka?
-Wszystko w porządku – odpowiedziała dziewczyna, stawiając
kubek z herbatą tuż przed nim i drugi przed Aomine. –Dziękuję, że pytasz. Co u
twojej rodziny, Imayoshi?
-Żrą się jak zawsze, dobrze, że wkrótce mają sprawę
rozwodową. Ty i Aomine mieszkacie teraz razem, prawda?
-Tak. Momoi… jej ostatnim życzeniem było, żebym zajęła się
Aomine – Sumire uśmiechnęła się do niego i Aomine przez chwilę miał wrażenie,
że nic między nimi się nie zmieniło.
Zapadła
cisza. Imayoshi pracował w milczeniu, co jakiś czas tylko sięgając po herbatę.
Kiedy jego kubek zrobił się pusty, Sumire wyszła przygotować dla niego kolejną.
W tym czasie Aomine oparł brodę na ręce i spojrzał na byłego kapitana.
-Pozwalasz jej tak swobodnie poruszać się po swoim
mieszkaniu?
-Sumire była tutaj częstym gościem – poinformował go
Imayoshi, nie odrywając wzroku od kolumn i wykresów na komputerze. –Pomagałem
jej wyciągać Nobuo z pobliskiego baru więcej razy, niż jestem w stanie
policzyć. Dalej jesteś zazdrosny, Aomine?
-Nie jestem zazdrosny! – skłamał.
-To dobrze, bo nie ma powodów – prychnęła Sumire. Odstawiła
kubek na biurko trochę głośniej i mocniej, niż normalnie i Aomine wręcz
podskoczył. Tylko raz widział ją tak chłodną i obojętną: kiedy na korytarzu
szkolnym deptała jego światopogląd.
Dlatego
też, kiedy drukarka wreszcie zaczęła drukować, Aomine poczuł ulgę. Chciał jak
najszybciej stąd wyjść.
-Daj mi dysk, przegram ci te filmy. Nie wiem jednak, czy
powinieneś je oglądać.
-Muszę. Dla ich dobra muszę. Może znajdę coś, co umknęło
uwadze policjantów.
-Wciąż nie ma filmiku z zapisem morderstwa tego ostatniego
chłopaka, co?
-Haizaki’ego. Nazywał się Shōgo Haizaki. Nie. Nie wiem, komu
wyśle je ten świr. Nie utrzymywaliśmy kontaktu. Chyba, że Nijimura…
-Mogę sprawdzić, co porabia teraz wasz były kapitan, daj mi
tylko dane osobowe – mruknął Imayoshi. –Na marginesie, Aomine. Policyjny system
monitoringu, jaki ma na sobie Akashi, jest odnotowany w aktach, które ci
drukuję. Ale wiedz, że są sposoby, by go ominąć.
-Może Akashi nie jest na szczycie mojej listy, ale wciąż go
podejrzewam.
-Oo? A kto jest na szczycie?
Kiedy
wyszli od Imayoshi’ego, Sumire Szla obok Aomine i milczała. Dłonie miała
zaciśnięte na pasku swojej torebki. Ściskała je tak mocno, że aż zbielały jej
kostki.
-Musimy pogadać – mruknął Aomine, mając dosyć tej sytuacji.
Złapał Sumire za ramię i wciągnął do parku, który mijali.
-O co ci chodzi? – warknęła, wyrywając mu się.
-O te wszystkie tajemnice! Znałaś Satsuki, to jestem w
stanie kupić, ale Imayoshi? Zapewne znasz Susę i całą resztę? Jakim cudem byłaś
cały czas obok mnie, a ja cię nie zauważałem?
-Może dlatego że jesteś ślepym idiotą?!
-C.…co ty powiedziałaś?! – ryknął Aomine, a kilka osób
obejrzało się na nich i odeszło szybkim krokiem, szepcząc coś między sobą.
-Nieważne. Nieważne – Sumire westchnęła ciężko. –Przejdź do
tego, o co tak naprawdę ci chodzi Aomine.
Zamarł. Nie
przypuszczał, że tak łatwo go przejrzy, ale nie był tym zaskoczony. W głębi
duszy wiedział, że Sumire nie pozwoli wcisnąć sobie żadnego kitu.
-U lekarza – oznajmił, patrząc w bok – powiedziałaś, że
jestem twoim przyjacielem. Myślałem, że…że hm. Że jestem kimś więcej –
wyrzucił z siebie.
-Aomine… nie rozmawialiśmy o tym.
-NO WŁAŚNIE – krzyknął. –Myślałem, że to oczywiste!
-Oczywiste? – powtórzyła Sumire. Oddychaj, nakazała
sobie w myślach. Jeśli ona przestanie nad sobą panować, to sytuacja może
skończyć się źle. –Aomine, nic mi nie obiecywałeś.
-NO BO PO CO CI OBIETNICE JAK MASZ MNIE?!
-Ty… ty… ty… Nie. Nie. No nie – z wrażenia aż ją zatkało.
Nie wierzyła własnym uszom. Jak mogła zakochać się w takim egoiście?! –Momoi mi
powiedziała, ze nienawidzisz obietnic. Że kochasz swoją wolność. Że sypiasz z
kim popadnie. Więc nie wymagałam od ciebie nic, ciesząc się z tego, co mam. Ale
samozwańczo nie możesz uznać, że jesteśmy razem!
-Samozwańczo? SAMOZWAŃCZO?! – przyciągnął dziewczynę do
siebie i próbował pocałować, ale wtedy Sumire odepchnęła go mocno.
-Widzisz? Myślisz, że to załatwi sprawę? Nie jestem twoją
własnością, Aomine!
Tak
właściwie, nie wiedziała, o co ta awantura. Chciała być z nim, chciała, by
myślał o nich jako o parze. Ale wkurzało ją to, że on tak po prostu uznał to za
oczywiste.
-Wiesz co, to nie ma sensu. Po prostu nie ma sensu –
oznajmiła, odwracając się od niego.
Nawet nie
chodziło jej o to, co jest między nimi. Sensu nie miała awantura, ale kiedy
Aomine zobaczył, jak Sumire odwraca się i odchodzi, serce w nim zamarło. Nie
mógł jej stracić. Nie mógł, po prostu nie. Może głupotą było to, że tak bardzo
się do niej przywiązał i stała się dla niego taka ważna, ale nie mógł jej
stracić. Nie mógł patrzeć na to, jak odchodzi.
-Świetnie! – złapał ją, tym razem delikatniej, za rękę. –Co
mam ci obiecać? – mruknął cicho. –Powiedz mi, czego chcesz, Sumire.
-Nie chodzi o to, Aomine. Po prostu nie chcę od ciebie
niczego, co będzie wbrew twojej woli. Nie musisz być moim partnerem, żebym
została z tobą tak długo, jak tego potrzebujesz. I może na początku to była
tylko obietnica złożona Momoi, ale po… - urwała. –Stałeś mi się bliski.
-Pokochałaś mnie? – zapytał, nachylając się nad dziewczyną.
Sumire, zawstydzona, odwróciła wzrok.
-To nie ma znaczenia. Wiem, że nigdy nie byłeś w związku i…
-Ja ciebie też – oznajmił.
Zapadła
taka cisza, że Sumire słyszała dokładnie, jak głośno tupią mrówki i jak ciężko
oddycha ptak na drzewie. Wpatrywała się w Aomine niemo, zaskoczona jego
wyznaniem.
-Czy to aż takie dziwne? – prychnął, drapiąc się w tył
głowy. –Nawet Imayoshi był zdziwiony tym, że się zakochałem. Co w tym takiego
wyjątkowego?
Sumire roześmiała się. Wpierw cicho, a po chwili musiała
usiąść na ławce, gdyż zanosiła się wręcz histerycznym chichotem. Speszony (po
raz pierwszy w życiu) Aomine stał z boku, zastanawiając się, co ją tak
rozbawiło.
-Ta awantura nie ma sensu, Aomine.
-Nie ma, skoro odwzajemniamy swoje uczucia. Możesz więc
spokojnie mówić wszystkim, że jestem twoim chłopakiem, ot co – dodał
buńczucznie.
-Ciekawe, czy ktokolwiek mi uwierzy – zaśmiała się, ale do
jej głosu powróciła wesołość. Aomine dyskretnie odetchnął z ulgą.
-Uwierzą, jeśli zobaczą nas razem – klęknął przed ławką, a
Sumire poczuła, jak jej twarz robi się czerwona.
-Aomine, jeśli planujesz zawiązać teraz sznurówkę, to…
-Nie. Za dużo Internetów, Sumire – westchnął i złożył
delikatny pocałunek na jej dłoni.
Dalszą
drogę do domu przeszli milcząc, ale dla odmiany, było to milczenie pełne
szczęścia. Trzymali się za ręce i wreszcie oboje czuli, że to naturalne. Gdy w
końcu znaleźli się w domu, Aomine wyjął z torby materiały od Imayoshi’ego i
rozłożył je na stole.
-Pomogę ci – zaproponowała Sumire. –Co dwie głowy to nie
jedna.
-Nie wiem, nie powinnaś oglądać takich rzeczy.
Ale, przez
upór Sumire, skończyło się na tym, że oglądała materiały wraz z nim. Wspólnie
wygospodarowali miejsce w salonie, w którym postawili korkową tablicę. Aomine
przywieszał do niej zdjęcia, zgodnie ze schematem, który wcześniej tego dnia
narysował w zeszycie. Oglądanie tych wszystkich makabrycznych widoków sprawiło,
że pracowali w milczeniu, co jakiś czas tylko cicho wydając sobie instrukcje.
Kiedy skończyli, odsunęli się o krok.
-Ułożyłam wszystko w chronologicznym porządku – powiedziała
Sumire. –Ale nie widzę początku, Aomine. To zaczęło się nagle, nie było żadnego
ostrzeżenia.
-Nie musiało być – odparł chłopak.
-Ale pomyśl, może działo się coś dziwnego przed tym
wszystkim?
-Przegraliśmy Winter Cup. Wszyscy przegraliśmy Winter Cup.
Czekaj… jest schemat! – powiedział nagle. –Pierwsza…pierwsza była Satsuki. My
przegraliśmy pierwsi. Potem był Murasakibara. On przegrał z Seirin jako drugi.
Midorima przegrał z Akashim, stąd atak na niego.
-Ale Haizaki nie był członkiem Pokolenia Cudów.
-Był. Przed Kise należał do nas. Co prawda, wtedy nas tak
nie nazywano, ale w pierwotnym składzie był on – mruknął, patrząc na tablicę.
–I przegrał. Haizaki przegrał z Kise. A potem Kise przegrał z Seirin – Aomine
pstryknął palcem w zdjęcie Kise. –To on będzie kolejny. Kise. Kise jest teraz
na celowniku tego szaleńca. Po Kise będzie Akashi.
-Chyba, że wróci po Midorimę – Sumire założyła ręce na
piersi.
-I chyba, że za wszystkim stoi Akashi. Tylko nie rozumiem
jednego. Dlaczego Seirin wszystko omija? Jeśli mści się ktoś, kto przegrał,
powinien zacząć od nich. To jest motyw.
-Tak, tylko Seirin również oberwało. Ich środkowy skończył w
szpitalu pocięty, Kuroko i Kagami są na obserwacji, a nie wiadomo, kiedy Izuki
wróci do gry. Jeśli ktoś chciał zniszczyć Seirin, uderzył na nich grupowo.
-Ich środkowy i tak przeszedł ma emeryturę i mają nowego –
Aomine dodał do tablicy zdjęcie Makoto Tachibany, które Imayoshi znalazł w
bazie danych bostońskiej drużyny. –Nie znam gościa.
-Jest ładny.
-Jest ła… co?! – oburzył się Aomine.
-Nic, to taka obiektywna ocena. Dobrze mu z oczy patrzy.
-Tacy są najgorsi! Czekaj… kiedy on zjawił się w Japonii?
Może to on?
-Nie wiem, Imayoshi nie miał takich danych. Zapytaj Kuroko,
będzie wiedział. Swoją drogą, Daiki, dalej zastanawia mnie początek. Atak na
Momoi był kulminacją czegoś. Jeśli we wszystkim chodzi o to, by zniszczyć
Seirin, może i od Seirin się zaczęło. Jeśli będziesz rozmawiać z Kuroko,
zapytaj go, czy działo się coś dziwnego.
Kuroko
leżał na łóżku Kagami’ego i wraz z nim oglądał w telewizji mecz. Obaj co chwila
zerkali na pudełko z ciastem, które przyniosła Riko, ale nikt z Seirin nie
odważył się go tknąć. Izuki, który już przestał widzieć podwójnie, siedział w
fotelu z kolanami podciągniętymi do piersi, a o tym, że coś się stało,
świadczył tylko ogromny plaster na czole. Najgorzej wyglądał Teppei; chociaż
jego życiu nic nie zagrażało, ramiona i barki miał pokryte szwami i bandażami,
które widać było nawet spod szpitalnej koszulki. Rozcięte czoło miał zaklejone
plastrem.
Riko
siedziała z boku i obierała im owoce, pod czujnym okiem Hyuugi, który pilnował,
by pozbyła się skórek i pestek. Wystarczająco mieli zmartwień. Makoto wraz z
Tsuchidą grali w karty, a pierwszoroczni, z Mitobe i Konagei’em, poszli na
oddział dziecięcy, bo trochę pobawić się z najmłodszymi.
-Tak właściwie to nie wiem, o co chodzi w piłce nożnej –
przyznał Kuroko. –Nigdy w to nie grałem.
-Ja też nie. W ogóle nie czaję zasad. Dlaczego oni grają tak
długo?
-I gdzie mają kosz? – mruknął Kagami.
-Nie gracie w Japonii w piłkę nożną? – zapytał Makoto,
podnosząc wzrok.
-Rzadko – powiedziała Riko. –Okej, jabłuszka!
Z dumą pokazała im talerz czegoś, co miało chyba być
jabłkami wyciętymi w kształt króliczków. Tymczasem to, co leżało na talerzy
wyglądało tak, jakby prosiło o śmierć.
Hyuuga przełamał się pierwszy i sięgnął po jabłko. Kiedy
zjadł je i, za plecami swojej dziewczyny, uniósł do pozostałych kciuk, oni
również sięgnęli po owoce. Riko uśmiechnęła się do nich szeroko.
-Kuroko, twój telefon dzwoni – powiedział Kagami, wyjmując
aparat spomiędzy pościeli a siebie, gdzie tamten się zaplątał. Kuroko zerknął
na wyświetlacz.
-To Aomine – oznajmił. –Tak, słucham?
Makoto ściszył telewizor, by kolega mógł swobodnie
porozmawiać. Nie spodziewał się, że wkrótce Kuroko włączy głośnomówiący.
-Aomine prowadzi śledztwo na własną rękę. Chce nam zadać
parę pytań – powiedział swojej drużynie, a gdy tamci przytaknęli, dodał:
-Aomine, słyszą cię wszyscy. Pytaj, o co tylko chcesz.
-Czy działo się coś, cokolwiek, co było dziwne? Niedawno,
jeszcze przed…przed zabójstwem Satsuki?
-Nie. Raczej nie – powiedział Kagami. –Nie przypominam
sobie.
-Ja też nie – poparł Kuroko, a Tsuchida przytaknął. Dopiero
Izuki uniósł rękę.
-Anonimy! Anonimy, które dostawał Hyuuga!
W sali
zapadła cisza, a Hyuuga poczuł, ze spojrzenia wszystkich skupiają się na nim.
Przez chwilę szukał słów.
-Nie wydaje mi się, żeby to miało związek – zaczął. –Anonimy
dotyczyły mnie i Riko, nie miały nic wspólnego z koszykówką.
-Co w nich było? – zapytał Aomine.
-Daiki, to osobiste! – usłyszeli głos Sumire. –Hyuuga, wiem,
że to nieprzyjemne, ale proszę, powiedz nam, o co chodziło. Możesz na osobności
rozmawiać?
-Możemy wam powiedzieć – oznajmiła Riko. –Anonimy były o
tym, że jeśli mnie nie zostawi, to „pożałuje”. I zdjęcia, na których ktoś
wydrapywał mu twarz.
-Dzięki, skarbie – mruknął Hyuuga.
-Wciąż je dostajesz?
-Nie. Przestały przychodzić jakiś czas temu… jakoś w
okolicach śmierci Momoi…
-Aha.
Znów zapadła cisza. Zawodnicy Seirin patrzyli po sobie,
zastanawiając się, o co chciał jeszcze zapytać Aomine. Zamiast niego usłyszeli
jednak głos Sumire.
-Tachibana, cześć.
-H…hej?
-Wiem, że to niegrzeczne, ale układamy z Daikim wszystko po
kolei i… kiedy zjawiłeś się w Japonii?
-Podejrzewacie Makoto? – ryknął niedowierzająco Hyuuga.
-Daj spokój, Junpei – Makoto machnął ręką. –Hana, dobrze
pamiętam? Pojawiłem się w Japonii w połowie marca.
-To po porwaniu Murasakibary – powiedział cicho Aomine. –Po
wszystkim. Dzięki, Tachibana.
-Mhm. Cieszę się, że mogłem wam pomóc – dodał z uśmiechem.
-Chwila – mruknął Kagami, nim Aomine się rozłączył. –Kapitan
spadł ze schodów.
-Nie wyciągajcie tego – jęknął Hyuuga, rumieniąc się.
–Pośliznąłem się, ot tyle. Chyba nie sugerujesz, Kagami, że ktoś z nas, tutaj
zebranych, mnie zepchnął?
-No faktycznie – burknął Kagami, rumieniąc się. Czuł się
tak, jakby tylko jemu wydawało się dziwne, że Hyuugę spotkało tyle dziwnych
rzeczy.
Aomine milczał jeszcze przez chwilę. W tle słyszeli, jak
Sumire mruczy pod nosem to, co usłyszała, zapewnie zapisując fakty, które były
im potrzebne.
-Okej. Dzięki. Zdrowiejcie, nie? No. Cześć, Tetsu – pożegnał
się Aomine.
Po jego telefonie całe Seirin zamilkło. Już do końca dnia
prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali.
Aomine zerknął na Sumire. Stała,
z ramionami splecionymi na piersi i skupiała się na tablicy. Podziwiał ją; nie
odwracała wzroku, chociaż czasem bledła nagle.
-Wróciliśmy do punktu wyjścia – westchnęła. Aomine objął ją
od tyłu i oparł brodę na jej głowie.
-Wyeliminujmy tych, którzy są najmniej podejrzani – Sumire
nakryła jego dłonie swoimi. Bliskość Aomine dawała jej siłę i wiedziała, że on
również tak to odbiera.
-Nie tak wyobrażałem sobie nasz pierwszy wieczór jako pary –
zaśmiał się gorzko, ale słowa złagodził buziakiem w czoło dziewczyny.
–Wyeliminowałbym Tetsu. Jest za słaby, by poradzić sobie z Murasakibarą czy
Himuro.
-Ja skreślam Riko i Hyuugę. Nie wyglądają mi na morderców.
Za bardzo zależy im na drużynie. No i możemy skreślić Makoto, nie było go
tutaj, kiedy to wszystko się zaczynało.
-Ja skreślę jego – Aomine odłożył na bok zdjęcie Teppei’a.
–I Kise.
-Dlaczego?
-Ten koleś to chyba oczywiste. Pociął go ostatnio. A Kise
nie pasuje na mordercę. Jest zbyt… no zbyt Kise. Myślę nad Kagamim. Przerósł
Pokolenie Cudów, ale jeśli dla niego to za mało?
-I chce się was pozbyć na dobre? To by miało ręce i nogi.
Mieszka sam. Ma siłę, by obezwładnić takiego Murasakibarę. I był w Labiryncie.
-Właśnie. Tak samo Hanamiya. Widziałem go w Labiryncie, a
koleś jest zdrowo popierdolony. I tak, jak Akashi, jest z bogatej rodziny. Stać
by go było. I na tyle sprytny, żeby wywieźć ciała z Tokio.
-Dwa pierwsze odnaleziono w Kioto, ale trzecie w Tokio. Może
Haizaki’ego zabił naśladowca?
-Hm. Ale to by sugerowało, że morderca jest z Kioto. A z
Kioto jest tylko Akashi.
-I całe Rakuzan – Sumire pstryknęła palcami w zdjęcie
reprezentacji Kioto. –Założyłeś z góry, że to Akashi, ale w drużynie jest
jeszcze parę innych osób. Może to ktoś z nich?
-Ech – Aomine westchnął ciężko. –Wyeliminowaliśmy parę osób
i w ich miejsce zaraz pojawiają się nowe.
-Rozgryziemy to, Daiki – zapewniła go. –Ty to rozgryziesz.
W rozdziale wykorzystano piosenkę „Freaking me out” oraz „Ordinary
life” (Simple Plan). Wybaczcie opóźnienie ;)