sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 25. Labirynt (cz.3)



            Kiedy karetka na sygnale zabrała z wesołego miasteczka Kagami’ego, a kolejna Kuroko, Aomine z wściekłością kopnął kamień, który miał pecha napatoczyć mu się pod nogę. Kasamatsu znikł, by odnaleźć Kise wśród czekających na wieści ludzi, a jemu Midorima i Aida nie pozwoliły się oddalić. Nie po tym, co usłyszeli o Haizakim. Dziewczyny kazały im trzymać się razem, chcąc mieć oko na niedobitków Pokolenia Cudów.
-Kurwa! – zaklął.
Nikt nie miał siły go nawet upomnieć. Riko wtulała się w Yunę, a Midorima stał, z rękoma w kieszeniach, nie wiedząc, co robić. Nawet nie czuł zimna, chociaż to Yuna miała na sobie jego bluzę.
-To musi być ktoś, kto zna naszą historię – mruknął sam do siebie, trąc podbródek palcami. –Kto prócz nas wiedział o tym, że Haizaki należał do drużyny?
-Nie wiem – warknął Aomine. –Nic mnie to teraz nie obchodzi. Tam w środku jest moja dziewczyna, do kurwy nędzy!
Midorima przyjrzał mu się badawczo, a Aomine odwrócił wzrok i zasłonił usta dłonią.
-Jeśli ktoś dotarł aż do Haizaki’ego, myślisz, że nie dotrze do nas? – zapytał Midorima spokojnie. –Myślisz, że nie skrzywdzi twojej dziewczyny?
-Jeśli ktokolwiek ją tknie, to go zabiję – Aomine spojrzał na kolegę tak, że Midorima poczuł nieprzyjemny dreszcz.
            Aomine wyglądał tak poważnie, jak jeszcze nigdy. Oczy błyszczały mu, jakby znajdował się w Zone, a zaciśnięte pięści nie wróżyły niczego dobrego. Oddychał szybko, ale co szokowało, to to, że wydawał się być spokojny.
-J-jasne – wykrztusił Midorima.
-Ty też – Aomine skinął głową w stronę dziewczyn, które dalej się obejmowały. –Założę się, że zabijesz każdego, kto tknie twoją dziewczynę.
-Yuna nie jest…
-Nie kłam, Midorima. Nigdy nie umiałeś kłamać – Aomine odwrócił się do niego bokiem.
-Zabicie kogoś jest sprzeczne z prawem. Nie chcę stać się takim mordercą, jak ten psychol. Logika, Aomine. Logika.
-Jesteś idiotą, Midorima, jeśli myślisz, że to jest to samo. Gdy chronisz kogoś, kogo kochasz, logika jest niczym – dokończył cicho, a Midorima nie mógł uwierzyć w to, jak bardzo Aomine zmienił się i dojrzał.

            Izuki miał wrażenie, że unosi się w powietrzu. Głowa, chociaż bolała go strasznie, była jednocześnie niesamowicie lekka. Jego myśli uciekały; nie był w stanie niczego połączyć w logicznie spójny fakt. Pamiętał krzyk, pamiętał uderzenie, pamiętał ból, ale nie wiedział, co to znaczyło. Wiedział tylko, że Akashi się zdenerwuje, bo nie odpisał mu od… od jak dawna, tak właściwie? Kiedy chciał się poruszyć, zdał sobie sprawę z tego, że coś ciężkiego przygniata go i blokuje.
Dopiero teraz uderzył go zapach krwi. Tylko czyjej…?

            Mitobe i Koganei zauważyli Riko zaraz po tym, jak wyszli z Labiryntu. Rzucili się obaj w jej stronę, a trenerka uścisnęła mocno ich obu. Przez chwilę obejmowali się, stojąc w trójkę.
-Gdzie Hyuuga? – zapytał Koganei. –Gdzie Kuroko? Gdzie Kagami? Gdzie reszta? Izuki?
-Nie ma ich. Kuroko i Kagami są w szpitalu – Riko spojrzała na nich i zadrżała. –Nic wam nie jest? Koganei… ty jesteś cały we krwi!
            Mitobe spojrzał na niego, tak jak wszyscy zgromadzeni dookoła. Otoczyli Koganei’a, który w szoku obmacywał sam siebie.
-To nie moja krew! Nic mi nie jest! Nic, wszystko jest okej, Mitobe – złapał go za rękę, widząc, jaką minę robi. –To nie moja krew….
Po tych słowach gwałtownie ściągnął z siebie koszulkę i rzucił ją na ziemię. Otoczył się ramionami, ale nie minęło nawet kilka sekund, a Mitobe otulał go swoim swetrem.
            Przez to, że skupili się na nich i na krwi, nie zauważyli, jak grupa ratowników wyprowadza z Labiryntu Hyuugę, a wraz z nim Sumire i Kise. Pierwszy zauważył ich Aomine; poderwał się, jak w transie, i rzucił biegiem w stronę dziewczyny. Sumire puściła ramię Hyuugi i pozwoliła, by Aomine zamknął ją w mocnym uścisku. Riko tymczasem wyminęła wszystkich i rzuciła się Hyuudze na szyję. Chłopak objął ją, kryjąc twarz w jej włosach.
-Jesteś cała?! Nic ci nie jest, Riko?!
-Nic. Wszystko okej. A tobie? – odsunęła się, pocierając dłońmi jego przedramiona. –Nic ci nie jest?
-Jestem cały. Sumire tylko…
            Nie musiał kończyć, bo Aomine ryknął wściekle i wziął dziewczynę na ręce. Riko zauważyła, że lewa noga dziewczyny jest zakrwawiona.
            Sumire objęła Aomine za szyję i pocałowała w policzek, a następnie oparła głowę na jego ramieniu.
-Bałam się – szepnęła. –Nic mi nie jest, Daiki. To tylko groźnie wygląda. Możesz mnie postawić.
            Riko, patrząc na to, jak Sumire próbuje (daremnie) przekonać Aomine do tego, by ją postawił, a następnie przytula go i przez kilka długich minut, po prostu się obejmują, a zawodnik Too wtula nos w jej szyję, sama oparła głowę na piersi Hyuugi. Poczuła, jak jego ramiona obejmują ją mocno.
-Czemu Koganei nie ma na sobie koszulki?
-O Boże – Riko jęknęła. –Jezu. Junpei… Kagami i Kuroko są w szpitalu. W środku doszło do kolejnego morderstwa. Policja znalazła poćwiartowane ciało Haizaki’ego – zaczęła chaotycznie tłumaczyć Hyuudze, co się stało.
            Kapitan Seirin nie nadążał. Miał wrażenie, że wrzucili go w środek jakiejś cholernej burzy, a on nie wiedział, co z tym wszystkim zrobić. Co tak właściwie stało się w Labiryncie? Dlaczego Haizaki zginął? Co to miało wspólnego z nimi? Czy to zbieg okoliczności, czy też ktoś wiedział, że tutaj będą?
            Nie mógł teraz o tym myśleć. Nie chciał. Wolał skupić się na tym, co było istotne w tym momencie. Krótkie, na pozór proste czynności, które pozwolą mu opanować sytuację i poukładać wszystko w głowie.
-Przeliczymy się. Musimy sprawdzić, kogo nie ma. Dzwonić. Szukać po punktach medycznych i po sanitariuszach – nie wypuszczając Riko z objęć, zaczął wydawać polecenia.

            Aomine oparł brodę na czubku głowy Sumire i przez kilka minut milczał, tuląc dziewczynę do siebie. Jego serce wreszcie przestało bić jak oszalałe, a adrenalina opadła, pozwalając mu jaśniej myśleć. Czuł, jak Sumire delikatnie błądzi dłońmi po jego plecach.
-Czemu się mnie nie trzymałaś – mruknął.
-Nie ma sensu tego roztrząsać – oznajmiła, wzdychając ciężko. –Poza tym, nic mi nie jest. Uważam, że możesz mnie postawić na ziemi, Aomine.
-Daj mi jeszcze trochę czasu. Poza tym, jesteś ranna. Kapitan Seirin cię nie przypilnował…!
-Zraniłam się nim go znalazłam. Gdyby nie on, nie wiem, kiedy i jak bym stamtąd wyszła – zadrżała na samą myśl o kolejnych godzinach w labiryncie, a wtedy Aomine objął ją mocniej. Zalała ją fala spokoju i ciepła. –Mówię ci, to tyko groźnie wygląda.
-Nie kłóć się ze mną – mruknął.
            Ich uwagę przykuł krzyk; Aomine szybko poderwał głowę, a także zmienił sposób, w jaki trzymał Sumire, jakby próbował ją osłonić. Krzyczał jednak Koganei, kiedy zobaczył, jak sanitariusze na noszach wynoszą z Labiryntu Kiyoshi’ego. Członkowie Seirin rzucili się w jego stronę, podczas kiedy Yuna odruchowo poszukała dłonią dłoni Midorimy. Zawodnik Shutoku uspokajająco ścisnął ją i przyciągnął bliżej siebie.
            Kiyoshi wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy. Miał rozcięty łuk brwiowy i pół twarzy we krwi. Najgorsze były jednak rany na nodze i rękach. Wyglądał tak, jakby ktoś zadał mu kilkanaście ciosów nożem. Sanitariusze wykrzykiwali polecenia, biegnąc w stronę karetki. Hyuuga jako pierwszy dopadł noszy.
-Oi, Kiyoshi!
-Hyuuga… - Teppei uśmiechnął się słabo. –Co z Riko?
-Jestem tutaj – nachyliła się nad nim, próbując dotrzymać kroku sanitariuszom.
-Jesteś cała – chłopak spojrzał na nią ciepło.
-Ty też wkrótce będziesz – zapewniła go.
-Co…co z resztą?
-Nic im nie jest – skłamał Hyuuga, wiedząc, jak bardzo Kiyoshi by się martwił. –Myśl teraz o sobie, nie o nas. Co się stało? Na co ty wpadłeś w ciemnościach?
Teppei spojrzał na niebo i zamknął oczy. Jego pierś opadła lekko.
-Na mordercę…

            Jego słowa zelektryzowały ich. Hyuuga i Riko jeszcze kilka minut stali w miejscu, zbyt zszokowani, by wykonać jakikolwiek ruch. Wpatrywali się tylko w karetkę, która zabrała Teppei’a do szpitala. W końcu to Riko pierwsza się ocknęła; ujęła dłoń Hyuugi i ścisnęła mocno jego palce, a chłopak spojrzał na nią. Wyglądał tak, jakby wybudził się właśnie z długiego snu.
-Wyjdzie z tego. Sanitariusze mówili tylko, że jest pocięty, ale to nic poważnego – powtórzyła Riko, jakby próbowała przekonać samą siebie, nie jego. –Ale chcę jechać do szpitala, Junpei. Chcę tam być.
-Pojedziemy – zapewnił ją. –Ale Izuki… Fukuda, Furihata, Kawahara.
            Paradoksalnie, decyzję pomogło im podjąć to, że w końcu ratownicy wynieśli Izuki’ego. Chłopak majaczył coś, a sanitariusz próbował go uspokoić, na tyle, by móc prowizorycznie opatrzyć jego głowę. Hyuugę przeraził kołnierz ortopedyczny na szyi przyjaciela oraz to, że ostatecznie trzeba go było przypiąć pasami do noszy, by nie rzucał się na nich.
-Jedziemy do szpitala – oznajmił, wracając do reszty. –Sumire, pojedziesz z nami, któryś z lekarzy opatrzy cię na miejscu, skoro tutaj nie mieli dla ciebie czasu.
-Byli ranni gorzej ode mnie – machnęła ręką. –Nie muszę jechać do szpita…
-Dzięki – Aomine pochylił się lekko przed Hyuugą, co zaskoczyło wszystkich. –Ale ja jadę wraz z nią.
-Jasne. Midorima, Yuna, was też zabierzemy. Makoto, Mitobe, Koganei – zwrócił się do kolegów – wam zostawiam na głowie pierwszorocznych. Jesteśmy w kontakcie. Dam wam znać co z Kiyoshim i resztą – dodał.

            Riko, siedząc na twardym, plastikowym krzesełku, jakich pełno było w szpitalnej poczekalni, zastanawiała się nad dwoma rzeczami. Pierwszą było to, dlaczego morderca pociął Teppei’a, ale go nie zabił. Może wiedział, że nie ma przed sobą członka Pokolenia Cudów? Ale w takim razie, dlaczego zabił Haizaki’ego? Owszem, on kiedyś był w Teiko, zastąpił go Kise (tyle pamiętała z opowieści Kuroko), ale dlaczego teraz? Czy po ataku na Midorimę morderca postanowił skupić się na innych zawodnikach z Teiko? No i pozostaje kwestia ataku na Momoi, ona również nie należała stricte do drużyny.
            Drugą rzeczą było to, jak mordercy udało się podrzucić ciało do zatłoczonego miejsca, pełnego ludzi i kamer ochrony? Co doprowadziło do awarii oświetlenia? Czy to zbieg okoliczności, że zbiegło się to w czasie z odkryciem ciała, czy było zaplanowane?
-Nie myśl tak, bo eksplodujesz – Yuna usiadła obok niej i wcisnęła jej w dłonie papierowy kubeczek. Szpitalna herbata smakowała okropnie, ale przynajmniej była ciepła.
-Próbuję to połączyć, ale nie umiem znaleźć nic – Riko potarła dłonią oczy, czując się tak, jakby od momentu rozpoczęcia jej randki z Hyuugą minęło kilka tygodni bez snu, a nie zaledwie kilka godzin.
-Nie myśl o tym – powtórzyła Yuna. –Wiesz, że to już dawno nas przerosło. Jesteśmy tylko licealistami, a nie prywatnymi detektywami. Skup się teraz na tym, żeby opiekować się swoimi chłopakami. Oni są najważniejsi.
Riko lekko uniosła kąciki ust w bladym uśmiechu.
-Jak Midorima?
-Och – Yuna zarumieniła się lekko. –Tak. On jest ważny – przyznała, zaciskając palce na swoim kubku.
            Szybko zerknęła na chłopaków, którzy stali kilka metrów dalej, rozmawiając o czymś przyciszonymi głosami. Zaraz za nimi do szpitala przyjechał Kasamatsu i Kise, przywożąc wieści o tym, że Kawahara i Fukuda odnaleźli się, jedynie troszkę poturbowani, ale cali i zdrowi, oraz że Mitobe z Koganei’em wysłali ich do domu, by odpoczęli, a sami czekali na wieści o Furihacie. Riko wiedziała, że Hyuuga na bieżąco informował Tsuchidę o tym, co się dzieje.
            Nagle na rogu korytarza pojawił się Kuroko. Szedł powoli, ciągnąc za sobą stojak na kółkach, z którego zwisała kroplówka. Aomine rzucił się w jego stronę i złapał go za łokieć, a potem usadowił na krześle.
-Zwariowałeś, chodzić w takim stanie! – warknął.
-Zwolniłem łóżko w izbie przyjęć – powiedział spokojnie Kuroko, chociaż wzrok miał rozbiegany. –Jestem tylko odwodniony i zmęczony, tak powiedział lekarz. Co z resztą?
-Sumirecchi jest teraz w gabinecie zabiegowym, a Aominecchi zachowuje się jak przystało na przerażonego męża – próbował zażartować Kise, ale pozostali zgromili go wzrokiem.
-Kagami zostanie na noc na obserwacji, ale podobno nabił sobie tylko wielkiego guza i rozciął głowę, nic wielkiego – Hyuuga kucnął naprzeciwko Kuroko. –Zadzwonić po twoich rodziców?
-Nie, zostanę tutaj z Kagamim, dzięki, kapitanie.
-Musimy mu powiedzieć – mruknął Midorima. Kiedy stanął nad Kuroko, różnica w ich wzroście zrobiła się jeszcze większa. –Jeden z twoich senpai’ów spotkał się z mordercą.
-O Boże – chłopak zbladł.
Aomine zmiażdżył Midorimę spojrzeniem.
-Nic mu nie jest!
-Wyliże się z tego. Teppei jest twardy – dodała szybko Riko. –Zobaczysz, wkrótce wróci do szkoły. Jego rany nie są groźne. Izuki też się z tego wyliże.
-Dzięki Bogu – Kuroko odetchnął głęboko. –Ale to znaczy, że morderca był tam z nami!
-Był – powiedział cicho Aomine. –Stał obok nas. Mówię wam, że to ktoś, kogo znamy!
            Zapadła chwila ciszy i, jakby sytuacja nie była dość skomplikowana, na korytarzu pojawił się Akashi w towarzystwie swojego szofera. Szedł ku nim szybkim krokiem, ściskając w dłoni swój telefon.
-Nic wam nie jest? – zapytał, stając obok. –Gdzie reszta?
            Tak naprawdę, obchodziło go tylko to, co stało się z Izukim. Odchodził od zmysłów w hotelu. Aomine, Midorima, Kise czy Kuroko nie odbierali telefonów, więc postanowił sprawdzić szpitale. Ten był trzeci, ale w końcu udało mu się ich odnaleźć.
            Ku jego zdumieniu, Aomine i Kise stanęli tak, by oddzielić go od pozostałych. Tylko Midorima stanął z boku, przyglądając im się w milczeniu.
-Daiki, Ryouta, co wy wyprawiacie? – Akashi zmarszczył brwi.
-Nie chcemy cię tutaj – oznajmił po chwili Aomine. –Nie po tym, co zrobiłeś pozostałym.
-Pozo…ach – Akashi jeszcze mocniej ścisnął telefon, a jego knykcie pobielały. –Myślisz, że to ja jestem mordercą.
-Nie mamy dowodów, ale je znajdziemy – zapewnił go. –Nie pozwolę ci skrzywdzić nikogo innego, Akashi.
-Daiki, Daiki – jego były kapitan pokręcił ze smutkiem głową. Pochylił się i podciągnął nogawkę spodni, pokazując mu obręcz, którą miał na kostce. –Elektroniczny strażnik. Od kiedy widzieliście mnie opuszczającego komisariat, policja monitorowała moje działania dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wiedzieli, gdzie byłem i co robiłem. Jeśli nie wierzysz mi na słowo, uwierzysz im, kiedy powiedzą ci, że przez ostatnie dni nie wyszedłem z domu, nie mówiąc o znalezieniu się chociażby w pobliżu tego wesołego miasteczka. Przykro mi, Daiki, ale to nie ja jestem twoim mordercą.
            Midorima odetchnął z ulgą. Wierzył w niewinność Akashi’ego, ale to stanowiło dla niego dowód ostateczny. To nie jego przyjaciel był mordercą.
-Jak to…
-Daiki – Akashi opuścił nogawkę. –Zapewniam cię, że nie mam z tymi morderstwami nic wspólnego. Żeby wam to udowodnić, mój prawnik wraz z policją skazali mnie na monitoring. Ale jeśli to ma wam udowodnić, że to nie ja, jestem gotów.
-Jeśli nie ty, to kto? – Aomine cofnął się i usiadł na krzesełku.
            Dopóki myślał, że mordercą jest Akashi, wszystko było łatwiejsze. Skupiał swoją nienawiść i ból na jednej osobie, co pomagało mu uporządkować myśli. Tymczasem okazało się, że to nie Akashi. Znów byli w punkcie wyjścia.
-Więc? Co z resztą? – zapytał ponownie Akashi, zaciskając w kieszeni pięści.
-Wyliżą się – powiedział mu Kise, któremu również ciężar spadł z serca. W przeciwieństwie do Aomine, Kise nie myślał jeszcze o tym, że znów nie wiedzą niczego. Na razie cieszył się, że Akashi jest po ich stronie. –Co prawda, Kiyoshi i Izuki pewnie zostaną w szpitalu na dłużej, ale Kagami…
            Akashi jednak już go nie słuchał. Skupił się na tym, że Izuki zostanie w szpitalu na dłużej. Niewidzialna obręcz ścisnęła się na jego gardle. Miał ochotę zniszczyć coś i krzyczeć, ale wiedział, że musi zachować spokój. Nikt nie mógł dowiedzieć się o nim i o Izukim, więc musiał milczeć, chociaż paliło to jego duszę.

            Riko i Hyuuga cicho weszli do pokoju, w którym spał Kiyoshi. Widząc przyjaciela, który oparty o poduszki drzemał, obojgu kamień spadł z serca. Podeszli bliżej, a Riko delikatnie dotknęła jego ramienia.
-Dobrze, że nic mu nie będzie – szepnęła do swojego chłopaka, a Hyuuga przytaknął. Usiadł na krześle i splótł dłonie.
-Riko, myślę, że nie dam rady dłużej – wyznał.
-Co się stało? – zapytała, zaniepokojona.
-Kiedy dzisiaj się ode mnie oddaliłaś, kiedy zobaczyłem ich wszystkich na tych noszach… Boże, Riko, ja myślałem, że to koniec, że to jakiś chory sen – chłopak zdjął okulary i potarł palcami skronie.
Dziewczyna podeszła do niego i przytuliła go. Hyuuga objął ją w pasie, wtulając twarz w jej brzuch.
-Damy radę – powiedziała twardo. –Damy radę, Junpei. Musimy być silni dla reszty. Musimy żyć dalej. To nie koniec. Nie wolno nam się poddać.
-Wiem – westchnął, wciągając do płuc jej zapach. To koiło jego nerwy, chociaż miał wciąż wrażenie, że spoczywa na nim zbyt wiele odpowiedzialności. –Ale już nic nigdy nie będzie takie samo.
-Nie, nie będzie – zgodziła się Riko, tuląc go do siebie. –Ale mamy się nawzajem, mamy Teppei’a. We troje zawsze coś wymyślimy, prawda?

            Midorima zerknął na Yunę, która zasnęła oparta o niego. Wciąż owinięta była jego bluzą, a na jej twarzy malował się wyraz błogiego spokoju. Nie myśląc nad tym, odgarnął jej kosmyk włosów za ucho i przez chwilę trzymał opuszki palców na jej policzku, rozkoszując się jej ciepłem.
            Kise, obserwujący go, z drugiej strony korytarza, złapał Kasamatsu za nadgarstek i uśmiechnął się.
-Nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego – powiedział cicho. –Midorimacchi zawsze był spokojny, często nawet bardziej od Akashicchi’ego, ale nigdy nie był tak… wyciszony.
-To robi miłość z ludźmi – mruknął Kasamatsu, zerkając na blondyna.
-Taaak – zamruczał Kise i oparł głowę na jego ramieniu.

            Aomine wszedł do gabinetu zabiegowego. Pielęgniarka pogroziła mu palcem, ale nie odezwała się ani słowem. Chłopak powoli podszedł do kozetki, na której leżała Sumire. Lekarz kończył opatrywać jej nogę. Spojrzał na niego przez ramię i ciężko westchnął.
-Pana dziewczyna…
-Nie jesteśmy parą – wtrąciła Sumire, a Aomine zamarł. –To mój przyjaciel, panie doktorze.
Jak to? Aomine zamrugał gwałtownie oczami. Przyjaciel? Po tym wszystkim, co przeszli, ona nazywała go przyjacielem?

            Akashi, ukryty w cieniu, odczekał, aż rodzice Izuki’ego wyjdą, po czym zakradł się do jego pokoju. Chłopak leżał w ciemnościach, jedynym źródłem światła było światło lamp, wpływające do środka przez okno. Nie spał; kiedy tylko usłyszał kroki, Izuki uniósł głowę. Myślał, że to będzie Hyuuga, ale zauważył Akashi’ego i na jego wargach pojawił się uśmiech.
-Sei – powiedział miękko.
-Shun – Akashi podszedł bliżej łóżka i dotknął dłoni swojego kochanka. Czując, jak chłodne ma palce i jak bardzo wydaje się być kruchy, leżąc w szpitalnej pościeli, poczuł gniew, który palił go od środka. –Jak się czujesz? – zapytał szeptem.
-Doktor powiedział, że tylko porządnie potrząsnąłem moim mózgiem. Wstrząśnięty, ale nie zmieszany – zażartował.
-Och, Shun – Akashi pochylił się i oparł czoło na jego ramieniu. Izuki powoli pogłaskał go po włosach.
-Wszystko okej.
            Izuki odruchowo lekko odwrócił głowę i pocałował Akashi’ego w skroń. Kiedy leżał w Labiryncie, mógł myśleć tylko o nim i o tym, jak bardzo chciał znów go zobaczyć i dotknąć. Marzył o tym, by znów móc wziąć go w ramiona.
-Bałem się – powiedział Izuki, patrząc ponad ramieniem Akashi’ego na ścianę. –Bałem się, że więcej cię nie zobaczę.
-Nie pozwoliłbym na to – oznajmił twardo Akashi i uniósł głowę. Pocałował Izuki’ego lekko, zapisując ten moment na zawsze w pamięci. –Jesteś mój, Shun. Na zawsze.
-Mhm. Na zawsze – Izuki uśmiechnął się i opadł na poduszki. –Dotrzymasz mi towarzystwa nim nie zasnę? Szpitale trochę mnie przerażają…

            Kuroko wszedł do izolatki Kagami’ego (którą załatwił mu Midorima, ale o tym nie chciał informować przyjaciela, bo ten tylko by się zestresował). Kagami na jego widok podniósł się, chociaż przyszło mu to z trudem. Czoło miał owinięte bandażem, a na ramionach i policzku miał plastry.
-Nic ci nie jest – szepnął z ulgą Kagami, a Kuroko bez słowa rzucił mu się w ramiona. Przez chwilę milczeli, chłonąc się nawzajem, z radością, że obaj żyją.
W końcu Kuroko pierwszy się wyprostował i dotknął palcem bandaża na czole Kagami’ego.
-Spuścić cię na chwilę z oka i co dostaję? – zapytał, siadając na brzegu jego łóżka.
-Nic mi nie będzie. Podobno Izuki jest w gorszym stanie. I Kiyoshi…
Kuroko smętnie spuścił wzrok.
-Tak. Słyszałem, jak policja przesłuchuje jego, trenerkę i kapitana. Nie wiem, co się dzieje, Taiga. Boję się – wyznał.
            Kagami zamknął go w objęciach i pocałował Kuroko w czoło. Chłopak przez chwilę się opierał, ale w końcu rozluźnił się i wtulił w niego ufnie.
-Nie bój się. Zawsze będę przy tobie, Tetsu – mruknął.
-A więc to tak.
Zajęci sobą, nie zauważyli, kiedy do pokoju wszedł Himuro. Chłopak był przemoczony i zdyszany, gdyż drogę od metra do szpitala pokonał biegiem. W Tokio był od rana; chciał spotkać się z Kagamim, ale jego sąsiadka powiedziała mu, że chłopak wraz z „przyjacielem” wyszedł z domu.
Kuroko odsunął się szybko od Kagami’ego i wyprostował, ale zdradzał go rumieniec, który pojawił się na jego policzkach. W przeciwieństwie do niego, Himuro był blady jak kartka papieru.
-Wiedziałem, że między wami coś jest – powiedział głucho.
-Tatsuya, pozwól, że ci wytłumaczę…
-Co chcesz mi tłumaczyć? – głos zawodnika Yosen był nienaturalnie piskliwy, jakby wpadał w histerię. –Nie chciałeś do mnie przyjechać. Nie chciałeś ze mną być, gdy cię potrzebowałem. Zabawiłeś się mną i wyrzuciłeś jak śmiecia, tak?
-Ciiicho – Kagami przyłożył palec do ust. –Nie krzycz, jesteśmy w szpitalu – poprosił. –Tatsuya, ja kocham Kuroko. Nie zmienię tego. Ty też tego nie zmienisz. Powiedziałem ci, że możemy przyjechać obaj, by dotrzymać ci towarzystwa. Jako twój brat…
-Nie chcę być twoim bratem! – Himuro wyrzucił to w końcu z siebie. –To wszystko twoja wina, ty…ty – machnął ręką na Kuroko, który przycisnął dłonie do piersi. –Odebrałeś mi go! I przez ciebie został ranny! Zabrał cię tam, by podnieść na duchu i co?! To wszystko twoja wina!
            Przyciągnięci krzykiem, do pokoju, niczym burza, wpadli Hyuuga z Riko, a tuż za nimi Kise z Kasamatsu. Cała czwórka wbiła wzrok w Himuro. Nawet nie wiedzieli, kiedy i jak się tutaj dostał.
-Jest druga nad ranem, a wy budzicie cały szpital – warknął Hyuuga, ale stanął tak, by być pomiędzy Himuro, a swoimi podopiecznymi. –Będzie lepiej, jak wyjdziesz.
-Bo co? – Himuro posłał mu miażdżące spojrzenie. –Należysz do ich koła wzajemnej adoracji, kapitanie Seirin? Nie przeszkadza ci myśl, że twój As posuwa waszego kolegę?
-Jesteś ordynarny – powiedziała Riko, stając obok Hyuugi. Chociaż w środku cała drżała, nie pozwalała, by ktokolwiek to zauważył. –Wyjdź. Kuroko i Kagami potrzebują teraz spokoju, a nie scen zazdrości.
-Jasne. Wspierajcie się, proszę was bardzo. Nie potrzebuję was. Ani jednego. Nawet ciebie, Taiga – oznajmił Himuro.
-Chodź. Zaprowadzimy cię do wyjścia – Kasamatsu i Kise złapali go za łokcie. –Odpoczniesz, przemyślisz sobie wszystko.
-Nie ma o czym myśleć! Żegnam! Nienawidzę cię, Taiga!
            Po tych słowach opuścił pokój, wraz z Kasamatsu i Kise. Zapadła niezręczna cisza, podczas której Kuroko walczył ze łzami w oczach, a Kagami tępo wpatrywał się w okno. W końcu jednak, nie zważając na obecność swoich starszych kolegów, objął Kuroko i pozwolił, by ten wtulił twarz w jego ramię.
-To prawda? – zapytał powoli Hyuuga, odwracając się do nich.
-O mnie i o Kuroko? Tak – Kagami spojrzał mu w oczy. –Kapitanie, ja…
-Dlaczego nic nie powiedzieliście? – Riko podeszła do nich i obu dała małego pstryczka w nos. –Chociaż… to akurat nie nam krzyczeć na was o to, że się ukrywaliście.
-Wy… wy nie robiliście nic złego – mruknął Kagami. –Znaczy się… chłopak i dziewczyna, to nic złego… A my… - urwał i chrząknął.
-Chodzi ci o to, że jesteście homoseksualni? – zapytała bezpośrednio Riko. Hyuuga próbował uciszyć ją gestem, ale dziewczyna machnęła na niego ręką. –Baliście się nam powiedzieć?
-No cóż… przebieramy się w jednej szatni, spędzamy ze sobą dużo czasu… gdybyście wiedzieli, to mogłoby skomplikować nasze relacje – odezwał się w końcu Kuroko. On i Kagami dużo o tym rozmawiali.
Riko spojrzała na Hyuugę, a ten lekko pokręcił głową.
-Nie powinniśmy wam tego mówić – zaczął – ale chyba tylko to was przekona. Riko i ja nie byliśmy pierwszą parą w drużynie. Mitobe i Koganei są razem od ponad roku. Nie afiszują się tym, z tego samego powodu, co wy, ale myślę, że tak jak oni, wśród nas możecie czuć się swobodnie.
-Junpei ma na myśli to, że – Riko uśmiechnęła się lekko –macie nasze błogosławieństwo, jeśli go chcecie.


W rozdziale wykorzystano piosenkę „I’m with you” (Avril Lavigne) oraz „Anata ni Suki to Iwaretai” (Oku Hanako).

24 komentarze:

  1. "Kiyoshi wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy." ... -,-
    Wbrew KagaKurowemu sercu i Kisowemu umyslowi, chcialabym wiecej IzuAka :3
    Niby morderstwo itp.. ale uroczy ten rozdzial ^^
    Spij dalej xd "so gay with my gayness" <3
    xoxo,
    KagaKuro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak ma wyglądac po spotkaniu mordercy? Jak Mister Universe? On nawet normalnie tak nie wygląda :D
      Awwuuu *__* Bd IzuAka! Słowo!
      Aww xd
      Ej czuję się dziwnie. Patrzyłaś na mnie gdy spałam? O__O
      Tekst tygodnia!

      Usuń
    2. Patrzylam na Kisecchiego na telefonie :3 a tak jakos mialam swiadomosc, ze spisz niedaleko xD
      Ob Ci zawsze tak wyglada -,- ach te hejty...
      KagaKuro!

      Usuń
    3. Kisecchi zawsze spoko xd
      Aha xd no ile, dwa metry dalej, nawet nie xd a spałam jak dziecko xd
      No jemu już nawet chirurg nie pomoże z taką twarzą <3 Zaprawdę powiadam Ci, w dizeciństwie karmili go patelnią xd

      Usuń
    4. Geez, otaczaja mnie sadysci.

      Usuń
    5. Ja nie wiem, skąd taki pomysł... :3

      Usuń
  2. Chciałam przeczytać to już w nocy, ale tak cholernie mnie straszyło w pokoju, że w połowie uznałam, że lepiej będzie pójść spać XD
    Himuro ty chuju... stresować tak Kuroko...
    Izuki i Akashi awww *.* oni są tacy słodcy <3
    Haha byłam taka szczęśliwa jak wynieśli Teppeia <3 skurwiel powinien cierpieć jak najwięcej XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. LET ME LOVE YOU. Wreszcie ktoś rozumie mój hejt na Teppei'a <3
      Ty i te Twoje baboki w pokoju!
      Himuro... ja mu trochę współczuję :3 Stracił Murasakibarę i stracił Kagami'ego.. Został sam..
      Oj no są xd A najlepsze jest to, że to, co zaplanowałam dla Akashi'ego jakiś czas temu, pokrywa się z tym, co dzieje się w mandze. Jestem prorokiem *__*

      Usuń
  3. No życie, ma pecha i tyle ;P
    A ja dalej nie wiem co się dzieje w mandze T.T ale wkrótce się za nią zabiorę >.>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, płakać z jego powodu nie będę :D Kill it with fire before he lays eggs!
      Oj zabierz, zabierz, ja co tydzień mam albo mega nerwy, albo mega feelsy...

      Usuń
  4. ty moje reakcje znasz, to co ja ci tu bd komentować xd powiem tyle, że chcę więcej Izukusia i Akashiego xD no, także tyle xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej! Musisz sobie obaczyć nową oavkę do KnB! Jest półnagi Akashi (i fandom uznał, że w dupie ma fabułę oavki, jest nie dosyć, że młody Akashi, to się jeszcze rozbiera!). A w mandze to już całkiem nagi latał w ostatnim chapterze *__*

      Usuń
  5. Hm, fajnie.
    Kiyoshi wyglądał źle. Dobrze mu tak. Szkoda, że wyzdrowieje ;-;
    Nie wiem co mam pisać, bo... Bo czuję nadal taką radość, gdy Kise położył głowę na ramieniu Kasamatsu!
    A potem nowa radość bo Himuro. KagaHimu>KagaKuro. O!
    I jak dobrze, że ta laska powiedziała, że Aomine to tylko przyjaciel. Nie wiem dlaczego, co i jak, ale tak w sumie... Przyjaciele to i tak za dużo.
    Za to ta końcówka z błogosławieństwem jest fajna.
    Oemdżi, teraz znów czekać do niedzieli ;-;

    Tak szczerze, to nie mogę się doczekać, gdy dowiem się, kto jest zabójcą. Hehehs.
    Urocze to jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna osoba do hejcenia Teppei'a. Święta idą czy cu ;__;
      Awww xd Cieszę się, że sprawiłam Ci radość xd
      Ale Ty ją hejcisz, ale Ty ją hejcisz... :P
      Już się bałam, że Cię znudziłam xD
      Doczekasz się, doczekasz xd

      Usuń
  6. Kiyoshi jest okropny xd
    A ta laska jest jeszcze gorsza xd

    Błagam o więcej Kise i Kasamatsu. Chcę czuć tę jego skarpetki xd (ale nie dosłownie xd)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xD A wiesz, co powstaje z miksa Teppeia i Momoi? :D

      Okej, okej xd Będzie :3

      Usuń
    2. Nie XDDDD

      Ej, w ogóle nie umiem sobie wyobrazić Akashiego z Izukim. Jakiś art mejbi? xD

      Usuń
    3. Toppoi :D The most retared gay basketball player ever xD

      https://31.media.tumblr.com/caf724f269cef0f2926a1c474bd2768f/tumblr_mwpmoxg8kX1syxk8mo1_500.png a proszę Cię bardzo xd

      Usuń
  7. Borze XDDDDDDDDD

    Nadal nie wyobrażam go sobie obok łóżka Izukiego. Kurde no ;-; Nie daję rady, to mnie boli xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D

      Nowy chapter mangi może by Ci w tym pomógł xd Ludzka twarz Akashi'ego xd

      Usuń
  8. Witam,
    wspaniały wypad zakończył się tak okrutnie, nic nie jest w stanie przekonać Aonime do zmiany własnej decyzji, ale dlaczego w szpitalu Sumire powiedziała, że są tylko przyjaciółmi, zastanawia mnie kto jest tym mordercą, no i Takeshi mógł się sam przecież zranić dla niepoznaki...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Mitobe i Junpei heh... Kuroko i Kagami Rico i Hyuuga a Izuki I Aki to już system rozwalili powaznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    wspaniale, ten wypad tak okropnie się zakończył, nic nie jest w stanie przekonać Aonime do zmiany własnej decyzji... zastanawia mnie kto jest tym mordercą, no i Takeshi mógł się sam zranić dla niepoznaki...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    nie wiem jak to się stało, że przegapiłam ten rozdział z komentarzem... ale teraz naprawiam to niedopatrzenie...
    ten wypad tak okropnie się zakończył, och I  nic nie jest w stanie przekonać Aonime do zmiany decyzji... zastanawiam się nad mordercą, Takeshi mógł się sam zranić dla niepoznaki...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń