Kiedy
karetka na sygnale zabrała z wesołego miasteczka Kagami’ego, a kolejna Kuroko,
Aomine z wściekłością kopnął kamień, który miał pecha napatoczyć mu się pod
nogę. Kasamatsu znikł, by odnaleźć Kise wśród czekających na wieści ludzi, a
jemu Midorima i Aida nie pozwoliły się oddalić. Nie po tym, co usłyszeli o
Haizakim. Dziewczyny kazały im trzymać się razem, chcąc mieć oko na niedobitków
Pokolenia Cudów.
-Kurwa! – zaklął.
Nikt nie miał siły go nawet
upomnieć. Riko wtulała się w Yunę, a Midorima stał, z rękoma w kieszeniach, nie
wiedząc, co robić. Nawet nie czuł zimna, chociaż to Yuna miała na sobie jego
bluzę.
-To musi być ktoś, kto zna naszą historię – mruknął sam do
siebie, trąc podbródek palcami. –Kto prócz nas wiedział o tym, że Haizaki
należał do drużyny?
-Nie wiem – warknął Aomine. –Nic mnie to teraz nie obchodzi.
Tam w środku jest moja dziewczyna, do kurwy nędzy!
Midorima przyjrzał mu się badawczo, a Aomine odwrócił wzrok
i zasłonił usta dłonią.
-Jeśli ktoś dotarł aż do Haizaki’ego, myślisz, że nie dotrze
do nas? – zapytał Midorima spokojnie. –Myślisz, że nie skrzywdzi twojej
dziewczyny?
-Jeśli ktokolwiek ją tknie, to go zabiję – Aomine spojrzał
na kolegę tak, że Midorima poczuł nieprzyjemny dreszcz.
Aomine
wyglądał tak poważnie, jak jeszcze nigdy. Oczy błyszczały mu, jakby znajdował
się w Zone, a zaciśnięte pięści nie wróżyły niczego dobrego. Oddychał szybko,
ale co szokowało, to to, że wydawał się być spokojny.
-J-jasne – wykrztusił Midorima.
-Ty też – Aomine skinął głową w stronę dziewczyn, które
dalej się obejmowały. –Założę się, że zabijesz każdego, kto tknie twoją
dziewczynę.
-Yuna nie jest…
-Nie kłam, Midorima. Nigdy nie umiałeś kłamać – Aomine
odwrócił się do niego bokiem.
-Zabicie kogoś jest sprzeczne z prawem. Nie chcę stać się
takim mordercą, jak ten psychol. Logika, Aomine. Logika.
-Jesteś idiotą, Midorima, jeśli myślisz, że to jest to samo.
Gdy chronisz kogoś, kogo kochasz, logika jest niczym – dokończył cicho, a
Midorima nie mógł uwierzyć w to, jak bardzo Aomine zmienił się i dojrzał.
Izuki miał
wrażenie, że unosi się w powietrzu. Głowa, chociaż bolała go strasznie, była
jednocześnie niesamowicie lekka. Jego myśli uciekały; nie był w stanie niczego
połączyć w logicznie spójny fakt. Pamiętał krzyk, pamiętał uderzenie, pamiętał
ból, ale nie wiedział, co to znaczyło. Wiedział tylko, że Akashi się
zdenerwuje, bo nie odpisał mu od… od jak dawna, tak właściwie? Kiedy chciał się
poruszyć, zdał sobie sprawę z tego, że coś ciężkiego przygniata go i blokuje.
Dopiero teraz uderzył go zapach krwi. Tylko czyjej…?
Mitobe i
Koganei zauważyli Riko zaraz po tym, jak wyszli z Labiryntu. Rzucili się obaj w
jej stronę, a trenerka uścisnęła mocno ich obu. Przez chwilę obejmowali się,
stojąc w trójkę.
-Gdzie Hyuuga? – zapytał Koganei. –Gdzie Kuroko? Gdzie
Kagami? Gdzie reszta? Izuki?
-Nie ma ich. Kuroko i Kagami są w szpitalu – Riko spojrzała
na nich i zadrżała. –Nic wam nie jest? Koganei… ty jesteś cały we krwi!
Mitobe
spojrzał na niego, tak jak wszyscy zgromadzeni dookoła. Otoczyli Koganei’a,
który w szoku obmacywał sam siebie.
-To nie moja krew! Nic mi nie jest! Nic, wszystko jest okej,
Mitobe – złapał go za rękę, widząc, jaką minę robi. –To nie moja krew….
Po tych słowach gwałtownie
ściągnął z siebie koszulkę i rzucił ją na ziemię. Otoczył się ramionami, ale
nie minęło nawet kilka sekund, a Mitobe otulał go swoim swetrem.
Przez to,
że skupili się na nich i na krwi, nie zauważyli, jak grupa ratowników
wyprowadza z Labiryntu Hyuugę, a wraz z nim Sumire i Kise. Pierwszy zauważył
ich Aomine; poderwał się, jak w transie, i rzucił biegiem w stronę dziewczyny.
Sumire puściła ramię Hyuugi i pozwoliła, by Aomine zamknął ją w mocnym uścisku.
Riko tymczasem wyminęła wszystkich i rzuciła się Hyuudze na szyję. Chłopak
objął ją, kryjąc twarz w jej włosach.
-Jesteś cała?! Nic ci nie jest, Riko?!
-Nic. Wszystko okej. A tobie? – odsunęła się, pocierając
dłońmi jego przedramiona. –Nic ci nie jest?
-Jestem cały. Sumire tylko…
Nie musiał
kończyć, bo Aomine ryknął wściekle i wziął dziewczynę na ręce. Riko zauważyła,
że lewa noga dziewczyny jest zakrwawiona.
Sumire
objęła Aomine za szyję i pocałowała w policzek, a następnie oparła głowę na
jego ramieniu.
-Bałam się – szepnęła. –Nic mi nie jest, Daiki. To tylko
groźnie wygląda. Możesz mnie postawić.
Riko,
patrząc na to, jak Sumire próbuje (daremnie) przekonać Aomine do tego, by ją
postawił, a następnie przytula go i przez kilka długich minut, po prostu się
obejmują, a zawodnik Too wtula nos w jej szyję, sama oparła głowę na piersi
Hyuugi. Poczuła, jak jego ramiona obejmują ją mocno.
-Czemu Koganei nie ma na sobie koszulki?
-O Boże – Riko jęknęła. –Jezu. Junpei… Kagami i Kuroko są w
szpitalu. W środku doszło do kolejnego morderstwa. Policja znalazła
poćwiartowane ciało Haizaki’ego – zaczęła chaotycznie tłumaczyć Hyuudze, co się
stało.
Kapitan
Seirin nie nadążał. Miał wrażenie, że wrzucili go w środek jakiejś cholernej
burzy, a on nie wiedział, co z tym wszystkim zrobić. Co tak właściwie stało się
w Labiryncie? Dlaczego Haizaki zginął? Co to miało wspólnego z nimi? Czy to
zbieg okoliczności, czy też ktoś wiedział, że tutaj będą?
Nie mógł
teraz o tym myśleć. Nie chciał. Wolał skupić się na tym, co było istotne w tym
momencie. Krótkie, na pozór proste czynności, które pozwolą mu opanować
sytuację i poukładać wszystko w głowie.
-Przeliczymy się. Musimy sprawdzić, kogo nie ma. Dzwonić.
Szukać po punktach medycznych i po sanitariuszach – nie wypuszczając Riko z
objęć, zaczął wydawać polecenia.
Aomine
oparł brodę na czubku głowy Sumire i przez kilka minut milczał, tuląc
dziewczynę do siebie. Jego serce wreszcie przestało bić jak oszalałe, a
adrenalina opadła, pozwalając mu jaśniej myśleć. Czuł, jak Sumire delikatnie
błądzi dłońmi po jego plecach.
-Czemu się mnie nie trzymałaś – mruknął.
-Nie ma sensu tego roztrząsać – oznajmiła, wzdychając
ciężko. –Poza tym, nic mi nie jest. Uważam, że możesz mnie postawić na ziemi,
Aomine.
-Daj mi jeszcze trochę czasu. Poza tym, jesteś ranna.
Kapitan Seirin cię nie przypilnował…!
-Zraniłam się nim go znalazłam. Gdyby nie on, nie wiem,
kiedy i jak bym stamtąd wyszła – zadrżała na samą myśl o kolejnych godzinach w
labiryncie, a wtedy Aomine objął ją mocniej. Zalała ją fala spokoju i ciepła.
–Mówię ci, to tyko groźnie wygląda.
-Nie kłóć się ze mną – mruknął.
Ich uwagę
przykuł krzyk; Aomine szybko poderwał głowę, a także zmienił sposób, w jaki
trzymał Sumire, jakby próbował ją osłonić. Krzyczał jednak Koganei, kiedy
zobaczył, jak sanitariusze na noszach wynoszą z Labiryntu Kiyoshi’ego.
Członkowie Seirin rzucili się w jego stronę, podczas kiedy Yuna odruchowo
poszukała dłonią dłoni Midorimy. Zawodnik Shutoku uspokajająco ścisnął ją i
przyciągnął bliżej siebie.
Kiyoshi
wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy. Miał rozcięty łuk brwiowy i pół twarzy we
krwi. Najgorsze były jednak rany na nodze i rękach. Wyglądał tak, jakby ktoś
zadał mu kilkanaście ciosów nożem. Sanitariusze wykrzykiwali polecenia, biegnąc
w stronę karetki. Hyuuga jako pierwszy dopadł noszy.
-Oi, Kiyoshi!
-Hyuuga… - Teppei uśmiechnął się słabo. –Co z Riko?
-Jestem tutaj – nachyliła się nad nim, próbując dotrzymać
kroku sanitariuszom.
-Jesteś cała – chłopak spojrzał na nią ciepło.
-Ty też wkrótce będziesz – zapewniła go.
-Co…co z resztą?
-Nic im nie jest – skłamał Hyuuga, wiedząc, jak bardzo
Kiyoshi by się martwił. –Myśl teraz o sobie, nie o nas. Co się stało? Na co ty
wpadłeś w ciemnościach?
Teppei spojrzał na niebo i zamknął oczy. Jego pierś opadła
lekko.
-Na mordercę…
Jego słowa
zelektryzowały ich. Hyuuga i Riko jeszcze kilka minut stali w miejscu, zbyt
zszokowani, by wykonać jakikolwiek ruch. Wpatrywali się tylko w karetkę, która
zabrała Teppei’a do szpitala. W końcu to Riko pierwsza się ocknęła; ujęła dłoń
Hyuugi i ścisnęła mocno jego palce, a chłopak spojrzał na nią. Wyglądał tak,
jakby wybudził się właśnie z długiego snu.
-Wyjdzie z tego. Sanitariusze mówili tylko, że jest pocięty,
ale to nic poważnego – powtórzyła Riko, jakby próbowała przekonać samą siebie,
nie jego. –Ale chcę jechać do szpitala, Junpei. Chcę tam być.
-Pojedziemy – zapewnił ją. –Ale Izuki… Fukuda, Furihata,
Kawahara.
Paradoksalnie,
decyzję pomogło im podjąć to, że w końcu ratownicy wynieśli Izuki’ego. Chłopak
majaczył coś, a sanitariusz próbował go uspokoić, na tyle, by móc
prowizorycznie opatrzyć jego głowę. Hyuugę przeraził kołnierz ortopedyczny na
szyi przyjaciela oraz to, że ostatecznie trzeba go było przypiąć pasami do
noszy, by nie rzucał się na nich.
-Jedziemy do szpitala – oznajmił, wracając do reszty.
–Sumire, pojedziesz z nami, któryś z lekarzy opatrzy cię na miejscu, skoro
tutaj nie mieli dla ciebie czasu.
-Byli ranni gorzej ode mnie – machnęła ręką. –Nie muszę
jechać do szpita…
-Dzięki – Aomine pochylił się lekko przed Hyuugą, co
zaskoczyło wszystkich. –Ale ja jadę wraz z nią.
-Jasne. Midorima, Yuna, was też zabierzemy. Makoto, Mitobe,
Koganei – zwrócił się do kolegów – wam zostawiam na głowie pierwszorocznych.
Jesteśmy w kontakcie. Dam wam znać co z Kiyoshim i resztą – dodał.
Riko,
siedząc na twardym, plastikowym krzesełku, jakich pełno było w szpitalnej
poczekalni, zastanawiała się nad dwoma rzeczami. Pierwszą było to, dlaczego
morderca pociął Teppei’a, ale go nie zabił. Może wiedział, że nie ma przed sobą
członka Pokolenia Cudów? Ale w takim razie, dlaczego zabił Haizaki’ego? Owszem,
on kiedyś był w Teiko, zastąpił go Kise (tyle pamiętała z opowieści Kuroko),
ale dlaczego teraz? Czy po ataku na Midorimę morderca postanowił skupić się na
innych zawodnikach z Teiko? No i pozostaje kwestia ataku na Momoi, ona również
nie należała stricte do drużyny.
Drugą
rzeczą było to, jak mordercy udało się podrzucić ciało do zatłoczonego miejsca,
pełnego ludzi i kamer ochrony? Co doprowadziło do awarii oświetlenia? Czy to
zbieg okoliczności, że zbiegło się to w czasie z odkryciem ciała, czy było
zaplanowane?
-Nie myśl tak, bo eksplodujesz – Yuna usiadła obok niej i
wcisnęła jej w dłonie papierowy kubeczek. Szpitalna herbata smakowała okropnie,
ale przynajmniej była ciepła.
-Próbuję to połączyć, ale nie umiem znaleźć nic – Riko
potarła dłonią oczy, czując się tak, jakby od momentu rozpoczęcia jej randki z
Hyuugą minęło kilka tygodni bez snu, a nie zaledwie kilka godzin.
-Nie myśl o tym – powtórzyła Yuna. –Wiesz, że to już dawno
nas przerosło. Jesteśmy tylko licealistami, a nie prywatnymi detektywami. Skup
się teraz na tym, żeby opiekować się swoimi chłopakami. Oni są najważniejsi.
Riko lekko uniosła kąciki ust w bladym uśmiechu.
-Jak Midorima?
-Och – Yuna zarumieniła się lekko. –Tak. On jest ważny –
przyznała, zaciskając palce na swoim kubku.
Szybko
zerknęła na chłopaków, którzy stali kilka metrów dalej, rozmawiając o czymś
przyciszonymi głosami. Zaraz za nimi do szpitala przyjechał Kasamatsu i Kise,
przywożąc wieści o tym, że Kawahara i Fukuda odnaleźli się, jedynie troszkę
poturbowani, ale cali i zdrowi, oraz że Mitobe z Koganei’em wysłali ich do
domu, by odpoczęli, a sami czekali na wieści o Furihacie. Riko wiedziała, że
Hyuuga na bieżąco informował Tsuchidę o tym, co się dzieje.
Nagle na
rogu korytarza pojawił się Kuroko. Szedł powoli, ciągnąc za sobą stojak na
kółkach, z którego zwisała kroplówka. Aomine rzucił się w jego stronę i złapał
go za łokieć, a potem usadowił na krześle.
-Zwariowałeś, chodzić w takim stanie! – warknął.
-Zwolniłem łóżko w izbie przyjęć – powiedział spokojnie
Kuroko, chociaż wzrok miał rozbiegany. –Jestem tylko odwodniony i zmęczony, tak
powiedział lekarz. Co z resztą?
-Sumirecchi jest teraz w gabinecie zabiegowym, a Aominecchi
zachowuje się jak przystało na przerażonego męża – próbował zażartować Kise,
ale pozostali zgromili go wzrokiem.
-Kagami zostanie na noc na obserwacji, ale podobno nabił
sobie tylko wielkiego guza i rozciął głowę, nic wielkiego – Hyuuga kucnął
naprzeciwko Kuroko. –Zadzwonić po twoich rodziców?
-Nie, zostanę tutaj z Kagamim, dzięki, kapitanie.
-Musimy mu powiedzieć – mruknął Midorima. Kiedy stanął nad
Kuroko, różnica w ich wzroście zrobiła się jeszcze większa. –Jeden z twoich
senpai’ów spotkał się z mordercą.
-O Boże – chłopak zbladł.
Aomine zmiażdżył Midorimę spojrzeniem.
-Nic mu nie jest!
-Wyliże się z tego. Teppei jest twardy – dodała szybko Riko.
–Zobaczysz, wkrótce wróci do szkoły. Jego rany nie są groźne. Izuki też się z
tego wyliże.
-Dzięki Bogu – Kuroko odetchnął głęboko. –Ale to znaczy, że
morderca był tam z nami!
-Był – powiedział cicho Aomine. –Stał obok nas. Mówię wam,
że to ktoś, kogo znamy!
Zapadła
chwila ciszy i, jakby sytuacja nie była dość skomplikowana, na korytarzu
pojawił się Akashi w towarzystwie swojego szofera. Szedł ku nim szybkim
krokiem, ściskając w dłoni swój telefon.
-Nic wam nie jest? – zapytał, stając obok. –Gdzie reszta?
Tak
naprawdę, obchodziło go tylko to, co stało się z Izukim. Odchodził od zmysłów w
hotelu. Aomine, Midorima, Kise czy Kuroko nie odbierali telefonów, więc
postanowił sprawdzić szpitale. Ten był trzeci, ale w końcu udało mu się ich
odnaleźć.
Ku jego
zdumieniu, Aomine i Kise stanęli tak, by oddzielić go od pozostałych. Tylko
Midorima stanął z boku, przyglądając im się w milczeniu.
-Daiki, Ryouta, co wy wyprawiacie? – Akashi zmarszczył brwi.
-Nie chcemy cię tutaj – oznajmił po chwili Aomine. –Nie po
tym, co zrobiłeś pozostałym.
-Pozo…ach – Akashi jeszcze mocniej ścisnął telefon, a jego
knykcie pobielały. –Myślisz, że to ja jestem mordercą.
-Nie mamy dowodów, ale je znajdziemy – zapewnił go. –Nie
pozwolę ci skrzywdzić nikogo innego, Akashi.
-Daiki, Daiki – jego były kapitan pokręcił ze smutkiem
głową. Pochylił się i podciągnął nogawkę spodni, pokazując mu obręcz, którą
miał na kostce. –Elektroniczny strażnik. Od kiedy widzieliście mnie
opuszczającego komisariat, policja monitorowała moje działania dwadzieścia
cztery godziny na dobę. Wiedzieli, gdzie byłem i co robiłem. Jeśli nie wierzysz
mi na słowo, uwierzysz im, kiedy powiedzą ci, że przez ostatnie dni nie
wyszedłem z domu, nie mówiąc o znalezieniu się chociażby w pobliżu tego
wesołego miasteczka. Przykro mi, Daiki, ale to nie ja jestem twoim mordercą.
Midorima
odetchnął z ulgą. Wierzył w niewinność Akashi’ego, ale to stanowiło dla niego
dowód ostateczny. To nie jego przyjaciel był mordercą.
-Jak to…
-Daiki – Akashi opuścił nogawkę. –Zapewniam cię, że nie mam
z tymi morderstwami nic wspólnego. Żeby wam to udowodnić, mój prawnik wraz z
policją skazali mnie na monitoring. Ale jeśli to ma wam udowodnić, że to nie
ja, jestem gotów.
-Jeśli nie ty, to kto? – Aomine cofnął się i usiadł na
krzesełku.
Dopóki
myślał, że mordercą jest Akashi, wszystko było łatwiejsze. Skupiał swoją
nienawiść i ból na jednej osobie, co pomagało mu uporządkować myśli. Tymczasem
okazało się, że to nie Akashi. Znów byli w punkcie wyjścia.
-Więc? Co z resztą? – zapytał ponownie Akashi, zaciskając w
kieszeni pięści.
-Wyliżą się – powiedział mu Kise, któremu również ciężar
spadł z serca. W przeciwieństwie do Aomine, Kise nie myślał jeszcze o tym, że
znów nie wiedzą niczego. Na razie cieszył się, że Akashi jest po ich stronie.
–Co prawda, Kiyoshi i Izuki pewnie zostaną w szpitalu na dłużej, ale Kagami…
Akashi
jednak już go nie słuchał. Skupił się na tym, że Izuki zostanie w szpitalu na
dłużej. Niewidzialna obręcz ścisnęła się na jego gardle. Miał ochotę zniszczyć
coś i krzyczeć, ale wiedział, że musi zachować spokój. Nikt nie mógł dowiedzieć
się o nim i o Izukim, więc musiał milczeć, chociaż paliło to jego duszę.
Riko i Hyuuga
cicho weszli do pokoju, w którym spał Kiyoshi. Widząc przyjaciela, który oparty
o poduszki drzemał, obojgu kamień spadł z serca. Podeszli bliżej, a Riko
delikatnie dotknęła jego ramienia.
-Dobrze, że nic mu nie będzie – szepnęła do swojego
chłopaka, a Hyuuga przytaknął. Usiadł na krześle i splótł dłonie.
-Riko, myślę, że nie dam rady dłużej – wyznał.
-Co się stało? – zapytała, zaniepokojona.
-Kiedy dzisiaj się ode mnie oddaliłaś, kiedy zobaczyłem ich
wszystkich na tych noszach… Boże, Riko, ja myślałem, że to koniec, że to jakiś
chory sen – chłopak zdjął okulary i potarł palcami skronie.
Dziewczyna podeszła do niego i przytuliła go. Hyuuga objął
ją w pasie, wtulając twarz w jej brzuch.
-Damy radę – powiedziała twardo. –Damy radę, Junpei. Musimy
być silni dla reszty. Musimy żyć dalej. To nie koniec. Nie wolno nam się
poddać.
-Wiem – westchnął, wciągając do płuc jej zapach. To koiło
jego nerwy, chociaż miał wciąż wrażenie, że spoczywa na nim zbyt wiele
odpowiedzialności. –Ale już nic nigdy nie będzie takie samo.
-Nie, nie będzie – zgodziła się Riko, tuląc go do siebie.
–Ale mamy się nawzajem, mamy Teppei’a. We troje zawsze coś wymyślimy, prawda?
Midorima
zerknął na Yunę, która zasnęła oparta o niego. Wciąż owinięta była jego bluzą,
a na jej twarzy malował się wyraz błogiego spokoju. Nie myśląc nad tym,
odgarnął jej kosmyk włosów za ucho i przez chwilę trzymał opuszki palców na jej
policzku, rozkoszując się jej ciepłem.
Kise,
obserwujący go, z drugiej strony korytarza, złapał Kasamatsu za nadgarstek i
uśmiechnął się.
-Nigdy nie widziałem go tak szczęśliwego – powiedział cicho.
–Midorimacchi zawsze był spokojny, często nawet bardziej od Akashicchi’ego, ale
nigdy nie był tak… wyciszony.
-To robi miłość z ludźmi – mruknął Kasamatsu, zerkając na
blondyna.
-Taaak – zamruczał Kise i oparł głowę na jego ramieniu.
Aomine
wszedł do gabinetu zabiegowego. Pielęgniarka pogroziła mu palcem, ale nie
odezwała się ani słowem. Chłopak powoli podszedł do kozetki, na której leżała
Sumire. Lekarz kończył opatrywać jej nogę. Spojrzał na niego przez ramię i
ciężko westchnął.
-Pana dziewczyna…
-Nie jesteśmy parą – wtrąciła Sumire, a Aomine zamarł. –To
mój przyjaciel, panie doktorze.
Jak to? Aomine zamrugał gwałtownie oczami. Przyjaciel? Po
tym wszystkim, co przeszli, ona nazywała go przyjacielem?
Akashi,
ukryty w cieniu, odczekał, aż rodzice Izuki’ego wyjdą, po czym zakradł się do
jego pokoju. Chłopak leżał w ciemnościach, jedynym źródłem światła było światło
lamp, wpływające do środka przez okno. Nie spał; kiedy tylko usłyszał kroki,
Izuki uniósł głowę. Myślał, że to będzie Hyuuga, ale zauważył Akashi’ego i na
jego wargach pojawił się uśmiech.
-Sei – powiedział miękko.
-Shun – Akashi podszedł bliżej łóżka i dotknął dłoni swojego
kochanka. Czując, jak chłodne ma palce i jak bardzo wydaje się być kruchy,
leżąc w szpitalnej pościeli, poczuł gniew, który palił go od środka. –Jak się
czujesz? – zapytał szeptem.
-Doktor powiedział, że tylko porządnie potrząsnąłem moim
mózgiem. Wstrząśnięty, ale nie zmieszany – zażartował.
-Och, Shun – Akashi pochylił się i oparł czoło na jego
ramieniu. Izuki powoli pogłaskał go po włosach.
-Wszystko okej.
Izuki
odruchowo lekko odwrócił głowę i pocałował Akashi’ego w skroń. Kiedy leżał w
Labiryncie, mógł myśleć tylko o nim i o tym, jak bardzo chciał znów go zobaczyć
i dotknąć. Marzył o tym, by znów móc wziąć go w ramiona.
-Bałem się – powiedział Izuki, patrząc ponad ramieniem
Akashi’ego na ścianę. –Bałem się, że więcej cię nie zobaczę.
-Nie pozwoliłbym na to – oznajmił twardo Akashi i uniósł
głowę. Pocałował Izuki’ego lekko, zapisując ten moment na zawsze w pamięci.
–Jesteś mój, Shun. Na zawsze.
-Mhm. Na zawsze – Izuki uśmiechnął się i opadł na poduszki.
–Dotrzymasz mi towarzystwa nim nie zasnę? Szpitale trochę mnie przerażają…
Kuroko wszedł
do izolatki Kagami’ego (którą załatwił mu Midorima, ale o tym nie chciał
informować przyjaciela, bo ten tylko by się zestresował). Kagami na jego widok
podniósł się, chociaż przyszło mu to z trudem. Czoło miał owinięte bandażem, a
na ramionach i policzku miał plastry.
-Nic ci nie jest – szepnął z ulgą Kagami, a Kuroko bez słowa
rzucił mu się w ramiona. Przez chwilę milczeli, chłonąc się nawzajem, z
radością, że obaj żyją.
W końcu Kuroko pierwszy się wyprostował i dotknął palcem
bandaża na czole Kagami’ego.
-Spuścić cię na chwilę z oka i co dostaję? – zapytał,
siadając na brzegu jego łóżka.
-Nic mi nie będzie. Podobno Izuki jest w gorszym stanie. I
Kiyoshi…
Kuroko smętnie spuścił wzrok.
-Tak. Słyszałem, jak policja przesłuchuje jego, trenerkę i
kapitana. Nie wiem, co się dzieje, Taiga. Boję się – wyznał.
Kagami
zamknął go w objęciach i pocałował Kuroko w czoło. Chłopak przez chwilę się
opierał, ale w końcu rozluźnił się i wtulił w niego ufnie.
-Nie bój się. Zawsze będę przy tobie, Tetsu – mruknął.
-A więc to tak.
Zajęci sobą, nie zauważyli, kiedy
do pokoju wszedł Himuro. Chłopak był przemoczony i zdyszany, gdyż drogę od
metra do szpitala pokonał biegiem. W Tokio był od rana; chciał spotkać się z
Kagamim, ale jego sąsiadka powiedziała mu, że chłopak wraz z „przyjacielem”
wyszedł z domu.
Kuroko odsunął się szybko od
Kagami’ego i wyprostował, ale zdradzał go rumieniec, który pojawił się na jego
policzkach. W przeciwieństwie do niego, Himuro był blady jak kartka papieru.
-Wiedziałem, że między wami coś jest – powiedział głucho.
-Tatsuya, pozwól, że ci wytłumaczę…
-Co chcesz mi tłumaczyć? – głos zawodnika Yosen był
nienaturalnie piskliwy, jakby wpadał w histerię. –Nie chciałeś do mnie
przyjechać. Nie chciałeś ze mną być, gdy cię potrzebowałem. Zabawiłeś się mną i
wyrzuciłeś jak śmiecia, tak?
-Ciiicho – Kagami przyłożył palec do ust. –Nie krzycz,
jesteśmy w szpitalu – poprosił. –Tatsuya, ja kocham Kuroko. Nie zmienię tego.
Ty też tego nie zmienisz. Powiedziałem ci, że możemy przyjechać obaj, by
dotrzymać ci towarzystwa. Jako twój brat…
-Nie chcę być twoim bratem! – Himuro wyrzucił to w końcu z
siebie. –To wszystko twoja wina, ty…ty – machnął ręką na Kuroko, który
przycisnął dłonie do piersi. –Odebrałeś mi go! I przez ciebie został ranny!
Zabrał cię tam, by podnieść na duchu i co?! To wszystko twoja wina!
Przyciągnięci
krzykiem, do pokoju, niczym burza, wpadli Hyuuga z Riko, a tuż za nimi Kise z
Kasamatsu. Cała czwórka wbiła wzrok w Himuro. Nawet nie wiedzieli, kiedy i jak
się tutaj dostał.
-Jest druga nad ranem, a wy budzicie cały szpital – warknął
Hyuuga, ale stanął tak, by być pomiędzy Himuro, a swoimi podopiecznymi. –Będzie
lepiej, jak wyjdziesz.
-Bo co? – Himuro posłał mu miażdżące spojrzenie. –Należysz
do ich koła wzajemnej adoracji, kapitanie Seirin? Nie przeszkadza ci myśl, że
twój As posuwa waszego kolegę?
-Jesteś ordynarny – powiedziała Riko, stając obok Hyuugi.
Chociaż w środku cała drżała, nie pozwalała, by ktokolwiek to zauważył. –Wyjdź.
Kuroko i Kagami potrzebują teraz spokoju, a nie scen zazdrości.
-Jasne. Wspierajcie się, proszę was bardzo. Nie potrzebuję
was. Ani jednego. Nawet ciebie, Taiga – oznajmił Himuro.
-Chodź. Zaprowadzimy cię do wyjścia – Kasamatsu i Kise
złapali go za łokcie. –Odpoczniesz, przemyślisz sobie wszystko.
-Nie ma o czym myśleć! Żegnam! Nienawidzę cię, Taiga!
Po tych
słowach opuścił pokój, wraz z Kasamatsu i Kise. Zapadła niezręczna cisza,
podczas której Kuroko walczył ze łzami w oczach, a Kagami tępo wpatrywał się w
okno. W końcu jednak, nie zważając na obecność swoich starszych kolegów, objął
Kuroko i pozwolił, by ten wtulił twarz w jego ramię.
-To prawda? – zapytał powoli Hyuuga, odwracając się do nich.
-O mnie i o Kuroko? Tak – Kagami spojrzał mu w oczy.
–Kapitanie, ja…
-Dlaczego nic nie powiedzieliście? – Riko podeszła do nich i
obu dała małego pstryczka w nos. –Chociaż… to akurat nie nam krzyczeć na was o
to, że się ukrywaliście.
-Wy… wy nie robiliście nic złego – mruknął Kagami. –Znaczy
się… chłopak i dziewczyna, to nic złego… A my… - urwał i chrząknął.
-Chodzi ci o to, że jesteście homoseksualni? – zapytała
bezpośrednio Riko. Hyuuga próbował uciszyć ją gestem, ale dziewczyna machnęła
na niego ręką. –Baliście się nam powiedzieć?
-No cóż… przebieramy się w jednej szatni, spędzamy ze sobą
dużo czasu… gdybyście wiedzieli, to mogłoby skomplikować nasze relacje –
odezwał się w końcu Kuroko. On i Kagami dużo o tym rozmawiali.
Riko spojrzała na Hyuugę, a ten lekko pokręcił głową.
-Nie powinniśmy wam tego mówić – zaczął – ale chyba tylko to
was przekona. Riko i ja nie byliśmy pierwszą parą w drużynie. Mitobe i Koganei
są razem od ponad roku. Nie afiszują się tym, z tego samego powodu, co wy, ale
myślę, że tak jak oni, wśród nas możecie czuć się swobodnie.
-Junpei ma na myśli to, że – Riko uśmiechnęła się lekko
–macie nasze błogosławieństwo, jeśli go chcecie.
W rozdziale wykorzystano piosenkę „I’m with you”
(Avril Lavigne) oraz „Anata ni Suki to Iwaretai” (Oku Hanako).
"Kiyoshi wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy." ... -,-
OdpowiedzUsuńWbrew KagaKurowemu sercu i Kisowemu umyslowi, chcialabym wiecej IzuAka :3
Niby morderstwo itp.. ale uroczy ten rozdzial ^^
Spij dalej xd "so gay with my gayness" <3
xoxo,
KagaKuro!
A jak ma wyglądac po spotkaniu mordercy? Jak Mister Universe? On nawet normalnie tak nie wygląda :D
UsuńAwwuuu *__* Bd IzuAka! Słowo!
Aww xd
Ej czuję się dziwnie. Patrzyłaś na mnie gdy spałam? O__O
Tekst tygodnia!
Patrzylam na Kisecchiego na telefonie :3 a tak jakos mialam swiadomosc, ze spisz niedaleko xD
UsuńOb Ci zawsze tak wyglada -,- ach te hejty...
KagaKuro!
Kisecchi zawsze spoko xd
UsuńAha xd no ile, dwa metry dalej, nawet nie xd a spałam jak dziecko xd
No jemu już nawet chirurg nie pomoże z taką twarzą <3 Zaprawdę powiadam Ci, w dizeciństwie karmili go patelnią xd
Geez, otaczaja mnie sadysci.
UsuńJa nie wiem, skąd taki pomysł... :3
UsuńChciałam przeczytać to już w nocy, ale tak cholernie mnie straszyło w pokoju, że w połowie uznałam, że lepiej będzie pójść spać XD
OdpowiedzUsuńHimuro ty chuju... stresować tak Kuroko...
Izuki i Akashi awww *.* oni są tacy słodcy <3
Haha byłam taka szczęśliwa jak wynieśli Teppeia <3 skurwiel powinien cierpieć jak najwięcej XD
LET ME LOVE YOU. Wreszcie ktoś rozumie mój hejt na Teppei'a <3
UsuńTy i te Twoje baboki w pokoju!
Himuro... ja mu trochę współczuję :3 Stracił Murasakibarę i stracił Kagami'ego.. Został sam..
Oj no są xd A najlepsze jest to, że to, co zaplanowałam dla Akashi'ego jakiś czas temu, pokrywa się z tym, co dzieje się w mandze. Jestem prorokiem *__*
No życie, ma pecha i tyle ;P
OdpowiedzUsuńA ja dalej nie wiem co się dzieje w mandze T.T ale wkrótce się za nią zabiorę >.>
No cóż, płakać z jego powodu nie będę :D Kill it with fire before he lays eggs!
UsuńOj zabierz, zabierz, ja co tydzień mam albo mega nerwy, albo mega feelsy...
ty moje reakcje znasz, to co ja ci tu bd komentować xd powiem tyle, że chcę więcej Izukusia i Akashiego xD no, także tyle xd
OdpowiedzUsuńEj! Musisz sobie obaczyć nową oavkę do KnB! Jest półnagi Akashi (i fandom uznał, że w dupie ma fabułę oavki, jest nie dosyć, że młody Akashi, to się jeszcze rozbiera!). A w mandze to już całkiem nagi latał w ostatnim chapterze *__*
UsuńHm, fajnie.
OdpowiedzUsuńKiyoshi wyglądał źle. Dobrze mu tak. Szkoda, że wyzdrowieje ;-;
Nie wiem co mam pisać, bo... Bo czuję nadal taką radość, gdy Kise położył głowę na ramieniu Kasamatsu!
A potem nowa radość bo Himuro. KagaHimu>KagaKuro. O!
I jak dobrze, że ta laska powiedziała, że Aomine to tylko przyjaciel. Nie wiem dlaczego, co i jak, ale tak w sumie... Przyjaciele to i tak za dużo.
Za to ta końcówka z błogosławieństwem jest fajna.
Oemdżi, teraz znów czekać do niedzieli ;-;
Tak szczerze, to nie mogę się doczekać, gdy dowiem się, kto jest zabójcą. Hehehs.
Urocze to jest.
Kolejna osoba do hejcenia Teppei'a. Święta idą czy cu ;__;
UsuńAwww xd Cieszę się, że sprawiłam Ci radość xd
Ale Ty ją hejcisz, ale Ty ją hejcisz... :P
Już się bałam, że Cię znudziłam xD
Doczekasz się, doczekasz xd
Kiyoshi jest okropny xd
OdpowiedzUsuńA ta laska jest jeszcze gorsza xd
Błagam o więcej Kise i Kasamatsu. Chcę czuć tę jego skarpetki xd (ale nie dosłownie xd)
Haha xD A wiesz, co powstaje z miksa Teppeia i Momoi? :D
UsuńOkej, okej xd Będzie :3
Nie XDDDD
UsuńEj, w ogóle nie umiem sobie wyobrazić Akashiego z Izukim. Jakiś art mejbi? xD
Toppoi :D The most retared gay basketball player ever xD
Usuńhttps://31.media.tumblr.com/caf724f269cef0f2926a1c474bd2768f/tumblr_mwpmoxg8kX1syxk8mo1_500.png a proszę Cię bardzo xd
Borze XDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńNadal nie wyobrażam go sobie obok łóżka Izukiego. Kurde no ;-; Nie daję rady, to mnie boli xd
:D
UsuńNowy chapter mangi może by Ci w tym pomógł xd Ludzka twarz Akashi'ego xd
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały wypad zakończył się tak okrutnie, nic nie jest w stanie przekonać Aonime do zmiany własnej decyzji, ale dlaczego w szpitalu Sumire powiedziała, że są tylko przyjaciółmi, zastanawia mnie kto jest tym mordercą, no i Takeshi mógł się sam przecież zranić dla niepoznaki...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Mitobe i Junpei heh... Kuroko i Kagami Rico i Hyuuga a Izuki I Aki to już system rozwalili powaznie
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ten wypad tak okropnie się zakończył, nic nie jest w stanie przekonać Aonime do zmiany własnej decyzji... zastanawia mnie kto jest tym mordercą, no i Takeshi mógł się sam zranić dla niepoznaki...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńnie wiem jak to się stało, że przegapiłam ten rozdział z komentarzem... ale teraz naprawiam to niedopatrzenie...
ten wypad tak okropnie się zakończył, och I nic nie jest w stanie przekonać Aonime do zmiany decyzji... zastanawiam się nad mordercą, Takeshi mógł się sam zranić dla niepoznaki...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza