Czasem nie
spodziewamy się tego, co ma nadejść. Myślimy, że jesteśmy silniejsi i sprostamy
każdemu wyzwaniu – a przynajmniej taką ideologię zawsze wyznawał Akashi. Kiedy
jednak, wraz z Aomine i Midorimą (a także ich partnerkami) dotarł do szpitala,
zatrzymał się w pół kroku przed schodami. Nie był w stanie wejść do środka,
mimo iż gdzieś tam czekał na niego Izuki. Poczucie winy, które go zalewało było
zbyt ogromne, dławiło go w gardle i sprawiało, że wszystkie kończyny były
ciężkie, jakby zrobione ze sztywnego żelaza. Oddech Akashi’ego rwał się, był
szybki i płytki, co nie było związane z tempem, w jakim tutaj dotarli.
-Akashi? – Midorima świdrował go spojrzeniem. Chłopak,
którego zawsze skrycie podziwiał i na swój sposób uwielbiał, teraz wyglądał
blado i krucho, prawie jak… prawie jak człowiek.
To Sumire zareagowała pierwsza. Chociaż bała się Akashi’ego,
teraz delikatnie objęła jego ramiona i ścisnęła chłopaka lekko.
-Musimy wejść do środka. Izuki na ciebie czeka – powiedziała
łagodnie, a Akashi nagle zaczął normalnie oddychać. Aomine zdał sobie sprawę z
tego, że jego partnerka znów użyła swojego daru i był jej za to wdzięczny. Nie
wyobrażał sobie sprowadzania Akashi’ego do pionu.
-Taaak. Dziękuję, panno Hana – mruknął Akashi, dziwnie
wdzięczny za to, że nie jest teraz sam. Nawet, jeśli okazywał swoje słabości,
oni wciąż stali obok niego, jak Izuki…
Czy tak czuje się ktoś, kto ma przyjaciół?, pomyślał,
spuszczając głowę, by ukryć rumieniec.
-Zaraz dowiem się, gdzie mamy iść – chwilę zrujnował
Midorima, dla którego nadmiar niewypowiedzianych uczuć w powietrzu wciąż był
niekomfortowy.
Akashi wraz
z Aomine, Sumire i Yuną weszli do szpitala za nim, ale nie podeszli do dyżurki
pielęgniarek, tylko stanęli przy automacie z napojami. Kapitan Rakuzan
uśmiechnął się, widząc splecione dłonie Aomine z jego partnerką. Wcześniej
uważał, że to Midorima dobrze trafił, ale teraz dotarło do niego to, że Aomine
również jest szczęśliwy. Żałował, że Momoi nie może tego zobaczyć, chociaż,
kuriozalnie, był pewien, że ona wie.
-Izuki leży we wschodnim skrzydle, pokój 34B. Możesz wejść
tylko ty i tylko na chwilę – oznajmił Midorima, podchodząc do nich i odruchowo
ujmując dłoń Yuny.
-Dziękuję, Shintarou. D-dziękuję wam wszystkim.
O ile
wejście do szpitala stanowiło dla niego wyzwanie, tak wejście do pokoju
Izuki’ego było łatwe. Kiedy tylko znalazł się na korytarzu, który do niego
prowadził, przestał przejmować się zasadami. Skinął tylko swoim przyjaciołom, a
oni uśmiechnęli się lekko, widząc jak biegnie w stronę izolatki.
-Shun!
-Sei – Izuki uniósł się na łokciach i uśmiechnął słabo.
Wyglądał
dobrze. Nie był nawet blady, wręcz przeciwnie, miał na policzkach lekki
rumieniec. Na brodzie miał ogromny plaster, a głowę obwiniętą bandażem, spod
którego wymykały się niesforne, czarne włosy.
-Shun…
-Nic mi nie jest – Izuki opadł na poduszki. –Po prostu znów
oberwałem w głowę. Podali mi leki przeciwbólowe w kroplówce, więc teraz nic nie
boli.
-To moja wina!
-Sei…zamknij drzwi i podejdź.
Akashi,
mimo iż nie nawykł do słuchania poleceń, zamknął cicho drzwi i podszedł do
łóżka, po czym usiadł na jego brzegu. Izuki dotknął jego dłoni.
-To nie jest twoja wina. Obaj zgodziliśmy się na ten plan.
To ty mogłeś tu leżeć – delikatnie przesunął kciukiem po jego skórze, chcąc go
uspokoić. –Tak jest lepiej. Nic ci się nie stało, to najważniejsze.
-Co? Mnie? Shun, cała ta akcja miała doprowadzić do mnie!
-Och, ucisz się – Izuki przyciągnął go i pocałował
delikatnie. Akashi wydał z siebie ciche parsknięcie, ale bez wahania
odwzajemnił pocałunek, mocno splatając palce z palcami Izuki’ego.
Żaden z
nich nie przewidział jednak, że zaalarmowane przez rodziców Izuki’ego
(powiadomionych przez szpital) Seirin zjawi się tutaj w trybie pilnym. I że
wszyscy z nich (mimo protestów Midorimy i Aomine), jak jeden mąż wpadną do
izolatki.
Seirin
zatrzymało się tak gwałtownie, że Kagami i Mitobe wpadli na Kiyoshi’ego a ten
na Hyuugę, przez co kapitan zrobił kilka chwiejnych kroków, czując na plecach
ciężar niemal całej drużyny.
-No ładnie – mruknęła Riko, zakładając ręce na piersi, a
Izuki i Akashi odsunęli się od siebie, chociaż wciąż trzymali się za ręce.
-To by wiele tłumaczyło – powiedział cicho Kiyoshi.
-Nee, Hyuuga, to chyba zły moment, żeby pogratulować, co? –
Makoto pociągnął kuzyna za dół bluzy.
-Czy ktoś mógłby wyjaśnić, co się dzieje?! – warknął Kagami,
ale reszta Seirin uparcie milczała. Wszyscy byli w zbyt głębokim szoku, patrząc
to na twarz Izuki’ego, to na jego dłoń, którą mocno zaciskał na dłoni
Akashi’ego.
-To by pięknie tłumaczyło, skąd Akashi wie, co dzieje się w
Seirin – Teppei zacisnął wargi. –Hyuuga, nie wydajesz się zaskoczony.
-Właśnie, Junpei – Riko zerknęła na niego, krzyżując ręce na
piersi.
W tym
momencie kapitan Seirin wiedział, że kłamanie nie ma sensu. Na szpitalnym łóżku
leżał jego najlepszy przyjaciel, a obok niego siedział człowiek, który z
wzajemnością obdarzył go miłością. Jak mógł negować ich szczęście? Jak mógł
zabronić im bycia razem? Ich uczucie nie było gorsze ani lepsze niż jego
uczucia do Riko.
-Wiedziałem. Prawie od samego początku. Że Izuki jest gejem
i że spotyka się z Akashim – odsunął się od drużyny i stanął tak, by częściowo
zasłaniać sobą parę.
-D-dlaczego nic nie powiedziałeś, kapitanie? – Kagami
zmarszczył brwi.
-Myślałem, że w Seirin ufamy sobie nawzajem – dodał Teppei.
-Tutaj nie chodziło o kwestię zaufania – Hyuuga zerknął na
Izuki’ego i odruchowo uśmiechnął się lekko. Nie tak dawno to on jego ratował,
widocznie przyszedł czas na spłatę długu. –Wiedzieliśmy, że będziecie
podejrzewać, że Izuki i Akashi współpracują.
-Nasz związek nie istnieje na boisku – wtrącił Akashi. –Poza
nim ja i Shun… Ale nie podczas gry.
-Szlachetnie – mruknęła ironicznie Riko. –I dzisiaj Izuki
został zaatakowany, idąc do ciebie, Akashi. Skąd wiemy, że to nie ty to
zrobiłeś?
-Bo my obserwowaliśmy go cały czas – wtrącił Midorima, wraz
z Aomine i dziewczynami wchodząc do pokoju. Gdzieś w nim lojalność wobec
Akashi’ego wciąż była zbyt silna. –Był z nami jeszcze Kise, ale wraz z
Kasamatsu pojechali do domu – skłamał.
Zabawna sytuacja, pomyślał nagle Aomine. W tym pokoju są wszyscy, którzy są podejrzewani o dokonanie morderstw. W filmie kryminalnym morderca teraz by się czymś zdradził.
Zabawna sytuacja, pomyślał nagle Aomine. W tym pokoju są wszyscy, którzy są podejrzewani o dokonanie morderstw. W filmie kryminalnym morderca teraz by się czymś zdradził.
-Nie możecie obwiniać Akashi’ego – wtrącił Izuki, prostując
się na łóżku. –Postępował zgodnie z planem, w którego tworzeniu brałem udział.
Nie wszystko poszło zgodnie z nim.
Akashi rzucił mu szybkie spojrzenie, ale zacisnął usta i nie
powiedział nic. Teppei spojrzał na Riko i Hyuugę, ale oni pokręcili zgodnie
głowami. Przez to reszta Seirin również milczała.
-Okej. Izuki, robię to tylko dlatego, że to…że to ty –
westchnęła nagle trenerka i stanęła obok Hyuugi. Przez chwilę miała wrażenie,
że znów osłania sobą Kuroko i Kagami’ego. Ale Izuki i ona byli przyjaciółmi od
gimnazjum, to on pomógł jej i Hyuudze wyjść z ukrycia…
-Dzięki, Riko – westchnął Izuki, uśmiechając się lekko.
–Hej, chłopaki, ja naprawdę… hm. Ja nie zrobiłem nic złego – nie miał nawet
siły żartować, sytuacja była zbyt poważna.
-Izuki ma rację – Koganei zerknął na Mitobe, a jego partner
przytaknął, uśmiechając się ciepło. –Nie możemy kwestionować twoich uczuć. I
skoro ty ufasz Akashi’emu, my również mu ufamy.
-Czy to dobry moment, by gratulować? – Makoto podszedł do
Akashi’ego i Izuki’ego i uścisnął ręce im obu. Zaraz po tym zaczął pisać smsy
do Haruki, by przyjaciel był na bieżąco. Tsuchida nie powiedział nic. Po prostu
stanął za Akashim.
Kagami i Kuroko w Izukim i kapitanie Rakuzan nagle zobaczyli
siebie. Oni również ukrywali się i bali przyznać. Co prawda, żaden z nich
(wtedy) nie był podejrzany o morderstwo, więc to zmieniało trochę obraz rzeczy,
ale sam wydźwięk sytuacji był taki sam.
-Gratulacje, Akashi. Proszę, dbaj o naszego kolegę – Kuroko
pierwszy złamał ciszę, jaka zapadła i podszedł do łóżka. –Izuki, jak się
czujesz?
-Lepiej, zdecydowanie lepiej!
-Kagami? Kiyoshi? Chłopaki? – Hyuuga zacisnął dłoń na dłoni
Riko, a ona odwzajemniła uścisk. Żadne z nich nie chciało rozłamu w drużynie.
-A co nam tam – zakrzyknęło zgodnie trio drugorocznych i
wskoczyło na łóżko Izuki’ego, a ten poczochrał Fukudzie włosy.
-Cholera – Teppei podrapał się po karku. –Izuki, skoro
jesteś tego taki pewny – uśmiechnął się i przysiadł w nogach jego łóżka.
-I co, zostałem tylko ja? – Kagami spojrzał na kolegów z
drużyny, a także byłych członków Pokolenia Cudów. –Świetnie – prychnął. –Tetsu,
bierzesz za to odpowiedzialność – mruknął, ale podszedł do łóżka i przybił
żółwika z Izukim. –Chyba wszyscy oszaleliśmy!
Siedzieli w
ciasnym pokoiku krótko, nim nie przegoniła ich pielęgniarka. Dlatego też, kiedy
wszyscy wyszli i Izuki zapadł w płytki sen i nagle obudził go Hyuuga, w
towarzystwie chłopaków z Pokolenia Cudów, Izuki był pewien, że śni. Oni jednak
byli prawdziwi. Usiedli dookoła niego, zatroskani.
-Twoi rodzice są na zewnątrz – zaczął Hyuuga. –Dali nam
kilka minut, by móc z tobą pogadać.
-O czym? – Izuki podciągnął się na poduszki i był wdzięczny
Akashi’emu, gdy ten mu pomógł. –Gdzie reszta?
-Zostałem tylko ja. Chcę wiedzieć, co to był za plan, w
którym wziąłem udział, chociaż mnie nie wtajemniczyłeś – warknął kapitan
Seirin.
-O-och – Izuki nerwowo spojrzał na pozostałych, ale oni
unikali jego wzroku. –Kto ci powiedział?
-Ja – Akashi lekko podniósł rękę.
-Co to był za debilny pomysł, żeby ściągnąć mordercę na
siebie? Oszalałeś, Izuki?! Przecież mogłeś zginąć! Samo założenie, że on pomyli
ciebie i Akashi’ego opierało się głównie na waszej niewielkiej różnicy wzrostu
i budowy, które w ciemnościach można pomylić, owszem, ale…
-Hyuuga, to nie tak – przerwał mu cicho. –Nie miał nas
pomylić. On miał uderzyć we mnie. Nie zrozumiałeś założenia planu. Teraz jestem
pewien, że on nas słyszał. Wtedy, gdy
rozmawialiśmy w szatni i gdy Akashi podrzucił nam klucze. Morderca był
wtedy wśród nas. Wiedział, że pójdę do niego i wiedział, że go widziałem
w Labiryncie. Hyuuga – dodał, widząc minę kapitana – zrozum, to był jedyny
sposób, żeby mieć pewność, że on jest wśród nas, zawęzić poszukiwania do
konkretnej drużyny, zamiast odbijać winę między sobą, jak piłeczkę.
-I dlatego podłożyłeś mu się. To nie Akashi był przynętą
cały ten czas. Ty nią byłeś!
-Tak. I niestety, przyjacielu. To ktoś z nas.
Hyuuga zamarł. Ktoś z Seirin? Nie, już dawno to wykluczył,
nie był w stanie nawet w to uwierzyć. Nikt z Seirin nie skrzywdziłby drugiej
osoby a co dopiero Izuki’ego, przecież są przyjaciółmi. Czy to był sen? Czy już
całkiem stracili kontakt z rzeczywistością?
-Ale kto? Kiyoshi był z Riko, tylko na tę chwilę wyszedł.
Może kogoś widział?
-Może… kogo, prócz drużyny, obecność nie zdziwiłaby nikogo w
Seirin?
Hyuuga podrapał się w brodę.
-Nasi rodzice odpadają, nie chodzą do szkoły prawie wcale…
-Czekaj, Hyuuga! – Izuki nagle zbladł. –Ka-Kagetora! Jego
obecność nikogo nie dziwi, czasem przychodzi na treningi. Ma samochód. Ma
motyw. No i wiecznie „podróżuje do Stanów”!
-Izuki, próbujesz wmówić mi, że mordercą jest ojciec mojej
dziewczyny?
-No nie jest to wymarzony teść…
Kiedy Hyuuga,
Aomine, Midorima i ich dziewczyny wyszli, Izuki opadł na poduszki i uśmiechnął
się niepewnie do Akashi’ego. Jego obecność dodawała mu otuchy.
-Przepraszam za całe to zamieszanie.
-Cii, powinieneś w końcu zasnąć – kapitan Rakuzan poprawił
mu koc i przysunął bliżej krzesło.
-Poczekasz aż zasnę?
-Zostanę z tobą dopóty, dopóki cię stąd nie wypuszczą –
oznajmił.
Izuki
wspominał te słowa godzinę później, kiedy za oknem wstawał świt, a Akashi spał,
półleżąc na jego łóżku. Starszy chłopak głaskał go uspokajająco po włosach i
nie cofnął ręki nawet wtedy, kiedy do izolatki weszła jego mama.
-Tata pojechał do domu przywieźć ci zapasowe ubrania –
szepnęła, patrząc z nutką czułości na śpiącego Akashi’ego. Po chwili wzięła koc
z fotela i nakryła nim chłopaka, a Izuki czuł, że kocha mamę tak mocno, że aż
go boli. –To tylko lekki wstrząs mózgu, o ile w ogóle go masz, ale chcą cię
zostawić na obserwacji.
-Przepraszam, mamo – wymamrotał.
-Nie szkodzi, skarbie – pocałowała go w czoło. –Spróbuj
zasnąć. Seijuro poszło to wyśmienicie – dodała z uśmieszkiem. Nagle jednak
spoważniała. –Wymyśliliście coś, tak?
-Mamo, morderca jest wśród nas. To któryś z moich kolegów i
ja… chyba boję się bardziej niż bałem się kilka godzin temu, gdy miałem go za
plecami. Chciałem udowodnić Pokoleniu, że to nikt z nas. A tymczasem… - głos
zaczął mu się łamać, więc umilkł. Tylko przy matce mógł pozwolić sobie na
słabość.
-Nie bój się – pani Izuki ścisnęła uspokajająco ramię syna.
–Masz nas. I jego – skinęła głową na Akashi’ego. –A ja nie pozwolę, by ktoś
skrzywdził któregoś z moich synów.
W rozdziale
wykorzystano piosenkę „Shadowland” (Z musicalu „Lion King” wystawionego na
Brodwayu) oraz „King” (Lauren Aquilina).
Jednocześnie chciałam Was zaprosić na bloga, na którym już
wkrótce zacznę publikować nowe opowiadanie (jako iż do końca Nee zostało około
5 rozdziałów a ja umrę bez pisania o moich koszykarzach). Znajdziecie go TUTAJ.
Zachęcam do dołączenia do witryny, dzięki czemu będzie informowani o wszystkim,
co dzieje się na stronie :)