sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 42. When you say nothing at all.


            Koganei czuł się tak, jak czuje się zadowolony kot. Był najedzony i rozleniwiony; leżał zaspokojony w plamie słońca, które przyjemnie go ogrzewało. Źródłem słodkiego ciepła było również ciało Mitobe, który wciąż spał, przytulony do jego pleców. Drobny chłopak bawił się jego palcami, wiedząc, że to nie jest w stanie go obudzić. Jeśli Mitobe miał wolny dzień od obowiązków w domu, zazwyczaj przesypiał pół tak kamiennym snem, że nawet wybuch bomby nie był w stanie wyrwać go z łóżka.
Uwielbiał dłonie swojego partnera; duże, bezpieczne, o długich palcach. Wiedział, jak wiele Mitobe musiał poświęcić, jak jego rodzice musieli zrezygnować z walki o głos syna, kiedy na świat przychodziło, jedno za drugim, jego rodzeństwo i brakowało funduszy. Kiedy stanęli finansowo na nogi, było za późno i Mitobe już zawsze miał milczeć. Ale jemu to nie przeszkadzało. Rozumiał go bez słów, ich rozmowy odbywały się na innym, niezrozumiałym dla pozostałych poziomie. Nawet wtedy, gdy Mitobe pierwszy raz powiedział mu o swoich uczuciach, nie użył słów. Ale Koganei rozumiał, zawsze rozumiał.
-Hej, wielkoludzie, co ci zrobić na śniadanie? – zapytał, obracając się do niego twarzą.
Mitobe jednak wciąż spał. Na policzku miał odciśnięty szew poduszki, ale wyglądał tak, jak gdyby mu to nie przeszkadzało. Koganei słyszał jego spokojny, miarowy oddech, który nie zmienił się nawet wtedy, kiedy przesunął dłonią po piersi swojego partnera. Kocie usta chłopaka rozciągnęły się w szerokim uśmiechu
-Myślę, że śniadanie musi poczekać – szepnął.

            Kagami powoli wchodził po schodach, niosąc w ramionach dwie duże torby z zakupami. Obudził się rano z myślą, że siedzenie w łóżku mu nie pomoże. Musiał zająć się swoim życiem, Himuro chciał, żeby był szczęśliwy. Dlatego postanowił się ogarnąć, zrobić coś, cokolwiek. No i zostawał Kuroko; przez kilkanaście ostatnich dni sprawiał mu same problemy. To on miał się nim opiekować, nie odwrotnie.
            Śniadanie do łóżka będzie dobrą rekompensatą za to, że był wobec niego taki brutalny i obojętny. A potem może pójdą pograć w koszykówkę albo do kina. Mały wypad, zaledwie kilka godzin, ale pomoże oczyścić atmosferę.
            Włożył klucz do zamka i przekręcił go najciszej jak mógł, nie chcąc zbudzić swojego partnera.
-Taiga!
Gdy usłyszał krzyk Kuroko, omal nie upuścił zakupów na ziemię. Odstawił je jednak szybko na blat i zamknął nogą drzwi.
-Kuroko? Co się stało?
-Gdzie byłeś?!
            Drobny chłopak stanął naprzeciwko niego, ubrany tylko w stary t-shirt Kagami’ego. Był czerwony na twarzy i gniewnie zaciskał dłonie na brzegu koszulki.
-W sklepie – bąknął. –Mamy pustą lodówkę, zrobiłem zakupy. Chciałem ci zrobić śnia…
-Nie wychodź więcej sam! – jęknął Kuroko, przestając gnieść materiał koszulki. –I nie wychodź, nie zostawiaj mnie… - dodał ciszej.
            Kagami nie odpowiedział nic. Wyciągnął ramiona i przytulił go mocno, czując, jak Kuroko rozluźnia się i mocno w niego wtula, pocierając nosem jego pierś. Gładził go delikatnie po plecach, chcąc pomóc mu się uspokoić. Nie wiedział, że jeśli wyjdzie na te kilka minut, Kuroko tak bardzo się wystraszy.
-To tylko małe zakupy.
-Przestraszyłem się, jak cię nie było rano. B-bałem się, że…
-Tetsu, spójrz na mnie – Kagami lekko nim potrząsnął. –Nie odbiorę sobie życia, nie ma takiej opcji! Nie… nie jestem typem osoby, która targnie się na swoje życie, błagam. Nie…nie zostawiłbym ciebie.
-Obiecujesz?
To jedno, proste pytanie wstrząsnęło Kagamim. Dopiero teraz, z całą siłą uświadomił sobie, jak wiele Kuroko stracił przez te pół roku. Przyjaciół, bezpieczeństwo, rzadko widywał się też z rodziną… W całej tej burzy mieli tylko siebie i Seirin, tylko na sobie mogli polegać.
-Przysięgam, Tetsu – szepnął. –Nigdy, przenigdy od ciebie nie odejdę.
Siłę tych słów spotęgował delikatnym pocałunkiem, który złożył na czole Kuroko.
-Wszystko będzie dobrze – obiecał. –A teraz wracaj do łóżka…
-Nie… Kagami, musimy porozmawiać. Dzwonił Aomine…

            Hyuuga wszedł do sali Aidów, niosąc na ramieniu swoją torbę sportową. Wiedział, że Kagetory nie ma i że Riko jest sama, mimo to zmartwiło go to, że na sali było kilki obcych mężczyzn, a jego dziewczyna kręciła się dookoła nich bez skrępowania. Każdy z nich mógł być potencjalnym mordercą i wyrządzić jej krzywdę!
-O, Junpei! – uśmiechnęła się do niego. –Nie mówiłeś, że wpadniesz.
-Mam jeszcze niewykorzystane godziny z karnetu – pokazał jej kawałek plastiku.
-Tak jakbyś go potrzebował – prychnęła. –Miło jednak, że wróciłeś.
-Taa. Idę się przebrać, pani trener – dodał, trochę się z nią drażniąc.
-Junpei! – Riko wyszła za nim z sali i korzystając z okazji, że są sami na korytarzu, pocałowała go w usta. –Przebierz się u mnie, okej? Kuroko kazał zwołać wszystkich na popołudnie, więc potem wpadnie reszta. Po co masz kursować między salą a salonem?

            Kiedy popołudniu całe Seirin ścisnęło się w salonie Riko, dziewczynie poprawił się humor. Widząc swoich przyjaciół i chłopaka, czuła się bezpieczniej. W końcu morderca raczej nie był na tyle głupi, żeby atakować ich, kiedy byli razem!
            Zaraz po tym, jak wszyscy zajęli swoje miejsca, a kubki z zimną herbatą i sokiem rozeszły się w błyskawicznym tempie, Riko wsunęła się Hyuudze pod ramię i spojrzała na swoich podopiecznych.
            Koganei i Mitobe jak zawsze dotykali się lekko, siedząc obok siebie. Wyższy chłopak milczał, ale dobrze wiedziała, że gdyby miał im coś do powiedzenia, Koganei zrobiłby to za niego. W tym momencie chłopak o kocim uśmiechu bawił się palcami swojego partnera, jednocześnie próbując nie wylać na siebie soku. Mitobe tymczasem uśmiechał się do niego, do niej i do całej reszty, tym swoim delikatnym, tajemniczym uśmiechem.
            Izuki nie wypuszczał z ręki telefonu. Cały czas z kimś pisał i kiedy owa osoba nie odpowiadała, nerwowo patrzył na telefon. Riko zauważyła, że Hyuuga czasem zerka na przyjaciela z troską w oczach, ale nie pytała. Domyślała się, że to zapewne jakieś męskie sekrety. Tsuchida, który siedział obok niego, od czasu do czasu coś mówił do Izuki’ego, ale ten nie wydawał się być zaangażowany w konwersację, co nie było do niego podobne.
            Kiyoshi, jak to Kiyoshi, siedział i patrzył na nich z lekkim rozbawieniem. Nie rozmawiał z nikim, obserwował tylko, skupiony, a jednocześnie rozluźniony. Riko cieszyła się, widząc, że ma się dobrze. Na jego twarzy widać było słaby rumieniec, a oczy błyszczały. Czyżby miłość go tak odmieniła?, pomyślała, ciesząc się z jego szczęścia. Martwiła się, że kiedy przestanie grać w koszykówkę, stanie się osowiały, ale widocznie Teppei odnalazł nowy cel w życiu. Muszę go potem przesłuchać, zachichotała w myślach.
            Trójka drugorocznych (Furihata, Kawahara i Fukuda) siedziała w kącie i szeptem rozmawiała o tym, że Tōō wkrótce ma zagrać mecz z Shūtoku. Próbowali obliczyć, kto wygra: Aomine Daiki czy Midorima Shintarou, któremu przypisywali zdolność wejścia w Zone, podobnie jak Aomine.
            Makoto na spotkanie przyprowadził Harukę. I chociaż Haru nie miał nic do powiedzenia w kwestii morderstw, gdyż był nowy, zgodnie uznali, ze skoro jest częścią Seirin, powinien wiedzieć, co dzieje się z drużyną. Teraz siedzieli i wpatrywali się w pozostałych, milcząc. Riko miała wrażenie, że Haru denerwuje się i czuje niepewnie, ale ciężko było być pewnym, gdyż chłopak miał obojętny wyraz twarzy. Zdradzały go tylko ręce, które nerwowo rwały na drobne kawałki serwetkę. Makoto tymczasem co chwila podsuwał mu kolejne serwetki, nie przestając rozmawiać z Kagamim. Z pozoru wydawała się to być lekka pogawędka, ale Kagami co chwila nerwowo zerkał na Kuroko.
            Kuroko jako jedyny wydawał się być nieobecny myślami. Wpatrywał się w swoje dłonie i skubał skórki obok paznokci. Riko zauważyła, że część z nich nabiegło już krwią. Chciała wyciągnąć dłoń i powstrzymać go, ale Hyuuga lekko pokręcił głową i przytrzymał jej rękę.
-Coś go gryzie – szepnął. –Niech nam sam powie. Pozwól mu się skupić.
-Hyuuga, nie mamy czasu – burknęła, ale opuściła rękę i dalej obserwowała, wiedząc, że z Kuroko nie można zrobić nic na siłę.
-K-kapitanie, trenerze – bąknął nagle Kuroko, jakby usłyszał ich krótką wymianę zdań. –Czy mo-możemy porozmawiać na osobności?
            Drużyna spojrzała na nich z podejrzliwością, ale Hyuuga i Riko niemal jednocześnie bez słowa skinęli potakująco. Przeszli do kuchni, a Kagami zamknął drzwi za ich czwórką i oparł się o nie, zakładając ręce na piersi.
-Kuroko, co się stało? Kolejny atak?
-Dowiedziałem się, czemu ani Aomine, ani Midorima, ani nawet sam Kise nie zawiadomili mnie, że Kise żyje i jest w szpitalu – oznajmił, siadając na krześle i obejmując się ramionami, jakby było mu zimno mimo gorąca za oknem.
-Co?
-Jeśli wiedział Midorima, to… to Yuna zapewne też – mruknęła Riko, a w jej głosie pojawiło się rozczarowanie. Kuzynka oznajmiła jej, że ona i Midorima są razem, ale nie powiedziała nic na temat morderstw i Kise. Czyżby Yuna już jej nie ufała…?
-Z tego, co zrozumiałem, Aomine podejrzewa, że to ktoś z nas.
-Co? Ktoś z nas? – Hyuuga aż się wyprostował.
-Tak. Za-zadzwonił do mnie i powiedział, że daje mi sz-szansę – mówienie stawało się dla Kuroko coraz trudniejsze. Kagami podszedł do niego i dotknął ramienia partnera, a ten odrobinę się uspokoił.
-Szansę? Szansę na co?
-Jeśli wydam mordercę, który jego zdaniem jest w Seirin, oni zeznają, że nie miałem z tym nic wspólnego, że zostałem zmanipulowany i zmuszony do tego, żeby wziąć w tym u-udział.
-To niedorzeczne! – warknęła Riko. –Wśród nas nie ma mordercy!
-Dokładnie, przecież byśmy o tym wiedzieli. Znamy się tyle czasu, byliśmy ze sobą w różnych sytuacjach. Chyba wiedziałbym, gdyby któryś z moich kolegów latał po Tokio z nożem! – prychnął Hyuuga, który wyglądał na serio zirytowanego.
-To samo mu powiedziałem – Kuroko spojrzał ze spokojem na swojego kapitana. –On mi nie wierzy. Myśli, że to albo Kagami, albo ktoś z drugorocznych.
-Bez sensu – Riko usiadła obok Kuroko.
-Aomine łapie się już najmniejszych szans – burknął wściekle Kagami. –Myśli, że w ten sposób uda mu się coś poukładać, a tymczasem jeszcze bardziej miesza. Nie powinien wsadzać nosa w pracę policji!
-Jedyne, do czego doprowadził, to skłócenie was wszystkich – Hyuuga potarł kark.
-Jestem ciekawy, gdzie w tym wszystkim znalazł miejsce dla Akashi’ego.
            Hyuuga zamarł, z ręką nad swoją głową. Jeśli Akashi wiedział, to wiedział również Izuki. Czyżby o tym rozmawiali, smsując dzisiaj ze sobą? Ale jeśli Izuki wiedział o szalonej koncepcji Aomine, dlaczego nic nie powiedział? Nie, mówienie drużynie zdradziłoby, że on i Akashi są ze sobą związani. Ale mógł powiedzieć jemu.
            Chyba, że Izuki również już nie ufał Seirin. O czym mogło świadczyć to, że mimo iż przyszedł na spotkanie, w ogóle z nimi nie rozmawiał.
-Cholera! – warknął i kopnął w stół. Nie pomogło mu to, jedynie rozbolała go stopa.
-Hyuuga… - Riko była zaskoczona jego wybuchem złości, tak samo jak Kagami i Kuroko.
-Więc? Powiedzieli kogo konkretnie podejrzewają?
-Tak. Kagami’ego, Mitobe, Kiyoshi’ego, Tsuchidę oraz… oraz ciebie, kapitanie.
-Mnie? – Hyuuga dźgnął się palcem w pierś. –Przecież to śmieszne. Byłem z Riko w czasie wię… Nie. Nie, kurwa, nie! Nie mów mi, że on wciągnął w to Riko!
-Nie krzycz na nich, Hyuuga – Riko westchnęła ze smutkiem. –To nie ich wina i nie zabija się posłańców, pamiętasz? Jesteśmy niewinni, nic nam nie udowodnią.
-Tyle mamy z tego, że im pomogliśmy, co?
-Pomoc jest bezwarunkowa i tego żałować nie będę – Riko lekko zadarła nos. –Uspokój się, proszę. Musimy pomyśleć, co powiemy wszystkim.
-Kapitanie, trenerze – Kagami odchrząknął lekko. –Jest jeszcze jedna sprawa.
-Jaka?
-Jeśli morderca nie należy do Seirin, a mam taką nadzieję, zostały jeszcze dwie osoby na jego liście. Akashi i.… i Kuroko.

            Hyuuga leżał obok Riko i nie mógł zasnąć. Co prawda, nie pokłócili się, ale też nic nie powiedzieli drużynie o podejrzeniach Aomine. Im mniej osób wiedziało, tym lepiej. Musieli chronić drużynę, a teraz prócz mordercy groził jej jeszcze wewnętrzny rozpad. Chłopak potarł dłonią twarz i spojrzał na ukochaną. Spała spokojnie, przytulona do jego boku. Ten widok koił jego nerwy, chociaż na samą myśl, że Aomine chce wplątać Riko w ten cały burdel, Hyuuga miał ochotę wrzeszczeć. Nie zasługiwała na to, by znaleźć się w tym całym syfie, a co dopiero znaleźć się w kręgu podejrzanych.
            Trapiła go jednak myśl, że może Aomine ma rację i to jest ktoś z nich, chociaż nie chciał i nigdy w to nie uwierzy. Bo kogo miał podejrzewać? Przyjaciół, z którymi przez ostatnie dwa i pół roku spędził więcej czasu niż z własną rodziną? Ludzi, z którymi dzielił swoją radość i smutek? Nie był w stanie uwierzyć w to, że ktokolwiek z nich był w stanie skrzywdzić drugą osobę, nie byli jak Hanamiya, by przedkładać koszykówkę nad wszystko inne. Owszem, bez Kiyoshi’ego byli osłabieni, ale ściągnął do Japonii Makoto, jego kuzyn dobrze zastąpi ich centrum. Bezkrwawa metoda obrony tytułu!
            Jego przemyślenia przerwało ciche szuranie na dole. Usiadł na łóżku i sięgnął po okulary. Przez chwilę myślał, że to tylko jego wyobraźnia i wciąż wzburzone emocje, ale dźwięk powtórzył się. Odrzucił kołdrę i odsunął się od dziewczyny.
-Junpei? – Riko sennie przetarła oczy. –Co się dzieje?
-Ktoś jest na dole – szepnął, wyskakując z łóżka. Znalazł swoje spodnie od dresu i wciągnął je na siebie. W tym momencie cieszył się, że jego dziewczyna jest maniakiem sportu, bo wystarczyło otworzyć szafę, by wyjąć z niej kij do baseballa.
-Co ty robisz?
-Idę to sprawdzić. Zostań tutaj – wycelował w nią palec. –Zamknij drzwi jak wyjdę. Jak nie wrócę za piętnaście minut, zadzwoń po policję.
-Hyuuga, oszalałeś?!
-Kocham cię – pocałował ją w czoło tak szybko, że nawet nie zorientowała się kiedy. Po tych słowach odwrócił się na pięcie i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.
            Dobrze, że znał dom Riko niemal tak dobrze, jak swój własny. Wiedział, że musi ominąć jeden ze schodów, ten, który skrzypi. Starał się poruszać jak najciszej, ostrożnie stawiając bose stopy na ciepłym drewnie. I chociaż sama myśl o tym, że morderca przyszedł po Riko była irracjonalna, gdzieś w jego umyśle czaił się pierwotny lęk, że być może za chwilę stanie twarzą w twarz z kimś, kto pozbawił życia tak wielu osób i przyszedł po kolejne. Przecież nie tylko on i Kagetora wiedzieli, że Riko w jednej ze skrzynek z kwiatami schowała zapasowy klucz do tylnego wejścia. Tę wiedzę posiadali również Kiyoshi i Izuki, żeby w razie potrzeby mogli wejść do środka. Ale przecież jego najlepsi przyjaciele nie mieli nic do roboty w domu Riko w środku nocy! Chyba, że…
            Chyba że któryś z nich był mordercą.
            Hyuuga powoli zbliżał się do kuchni. Szuranie robiło się coraz głośniejsze, widział również słaby blask światła na progu. Drzwi nie były zamknięte, tylko lekko uchylone. Odetchnął głęboko, unosząc lekko kij. Czuł, jak zimny pot spływa mu po plecach i po czole. W ustach miał sucho, ale nie zdobył się na to, by przełknąć ślinę, jakoś zwilżyć spierzchnięte wargi.
            Teraz albo nigdy.
            Wyskoczył zza drzwi, zamachując się kijem, jednak nie pozwalając mu opaść, w ostatniej chwili widząc, kto przed nim stoi.
-PAN AIDA? – krzyknął, dysząc ciężko.
-Hyuuga?! Co ty tu robisz w środku nocy?!
-Co pan tu robi!
-Ja? Mieszkam tutaj!!
            Hyuuga oparł się plecami o lodówkę, opuszczając kij na ziemię. Oddychał ciężko, trzymając drugą dłoń na swoim żołądku, który teraz wywijał salta, jednocześnie wydając się być tak ciężkim, jakby zjadł coś niestrawnego. Drewno z kija wydawało mu się dziwnie śliskie, dopóki nie uświadomił sobie, że przyczyną są jego spocone ręce.
-M-miało pana nie być – wymamrotał na wydechu. –Miał pan wrócić za dwa dni. Kiedy usłyszałem hałas, pomyślałem, że to włamywacz a…albo gorzej.
            Kagetora przyjrzał mu się badawczo. W półmroku nie widział jego twarzy, ale po głosie rozpoznał, że chłopak jest roztrzęsiony.
-Gdzie moja córka?
-Na górze. Kazałem jej wezwać policję, gdybym się nie odezwał za… za kilka minut.
-Dobrze – pochwalił go oschle, a potem wychylił się na korytarz, unikając kolejnego kija tylko dzięki temu, że znał swoją córkę. –Powinieneś jednak wiedzieć, że Riko nie będzie spokojnie na ciebie czekać – dodał, patrząc na swoją córkę, która również właśnie opuszczała broń.
-Tatuś – pisnęła.
-No witam – Kagetora włożył ręce do kieszeni. –Nie wiem, wybieracie się z Hyuugą na jakiś mecz baseballa? Zmieniliście dyscyplinę?
-Co ty tu robisz?! – wrzasnęła Riko, mimo to przytuliła się do ojca i odetchnęła lekko, kiedy ten zamknął ją w uścisku.
-Przyleciałem wcześniej. Nie pomyślałem, że wchodząc do własnego domu i próbując zrobić sobie kanapkę zostanę wzięty za włamywacza. Aczkolwiek – odwrócił się i sięgnął do włącznika. Kiedy kuchnię zalało łagodne światło, cała trójka lekko osłoniła oczy. –Aczkolwiek, Hyuuga, mogę powiedzieć, że jestem z ciebie dumny. Umarłbyś, głupio po głupio, ale za moją córkę.
-Nie ma takiej rzeczy, której nie zrobiłbym dla Riko – burknął cicho Hyuuga, nagle faktycznie czując się jak kretyn.
-Dobrze. Doceniam to – przyznał Kagetora.
-Tato, tak właściwie, co robisz w domu? Mówiłeś, że wracasz dopiero za dwa dni, w… - Riko urwała nagle i zasłoniła usta dłonią.
-Taaak, to ten dzień. Domyśliłem się, że przez to całe zamieszanie wypadło ci z głowy.
-Tato, jak mogłabym zapomnieć… Po prostu nie zorientowałam się, że to już – Riko podeszła do kalendarza, w którym jeden dzień był całkiem zamazany na czarno.
-Tyle masz na głowie, że się nie dziwię – Kagetora pocałował Riko w czubek owej głowy i uśmiechnął się lekko. –Skoro już wszyscy jesteśmy w kuchni, może zrobimy kanapki i napijemy się czegoś ciepłego?
-Co…co to za dzień? – zapytał cicho Hyuuga, patrząc na Aidów i ignorując
-To rocznica śmierci mojej mamy – odpowiedziała mu Riko ze smutnym uśmiechem.
            W kuchni zapadła ciężka cisza. Hyuuga nie wiedział, co ma powiedzieć i gdzie ma podziać wzrok. Wbił go w ziemię i oblizał wargi.
-P-przepraszam – bąknął. –Nie wiedziałem…
-Nigdy nie podawałam ci dokładnej daty, daj spokój – Riko podeszła do niego i dotknęła dłonią jego policzka. –A teraz, kiedy już wiesz… Pójdziesz z nami? Jestem pewna, że moja mama chciałaby cię poznać.


W rozdziale wykorzystano piosenkę „Illusion” (VNV) oraz „Monster” (Skillet).

21 komentarzy:

  1. PIERWSZAA! :D
    Rozdział genialny, jak zwykle.
    Koganei i Kagami tacy słodcy. Śniadanko do łóżka <3
    Ahomine i jego pomysły. Żaden z nich to nie morderca (chyba) ._.
    Riko.
    Ciąża. Czy nie.
    I ten atak kijem.
    Że też pan tatuś nie pomyślał o zrobieniu wywiadu Hyuudze. I nagle Riko z takim boom ciąża.
    Umarłby. Ja też xD
    *Składnia i ogólny sens poszły spać. :)* Tak więc. Genialnie i byle do soboty :D
    Pozdrawiam, uwielbiam, czekam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy jeśli napiszę druga to będę faktycznie druga czy też pierwsza bo pierwsza widziałam rozdział? *rozkminy bez kawy zawsze się tak konczą..*
      Generalnie rzecz biorąc, bardziej niż do jego pomysłów, uwaliłabym się do tego, że Aho próbuje myśleć i oto są efekty :D
      Aaaa o to czy jest czy nie wkrótce się dowiecie :D
      Awww, dziękuję :3 Też czekam na wasze reakcje :D

      Usuń
  2. OMG MitoKoga <3 To było słodkie *hug*
    Awww... Makoto przyprowadził swojego "przyjaciela" :3
    Aomine kretynie nie rób zamieszania...
    Oglądasz Ace of Diamond?
    Suga Senpai
    PS Potrzebuje więcej KiseKasa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MitoKoga są słodcy xdddd mega słodcy :3
      Taaak, jeszcze "przyjaciela", ale wkrótce... heheheheheheheh. Aho prowadzi śledztwo! XD a przynajmniej tak mu się wydaje xd
      Nie, nie oglądam ;) Próbowałam, ale mnie nie wciągneło... ;__;

      Usuń
    2. Nie wiem dlaczego jest tak mało MitoKogi w Polskich internetach. Na fanfiction.net nie ma chyba żadnego opowiadania D:
      Rozwiniesz jakoś wątek z MakoHaru?
      Szkoda, że nie oglądasz, bo chciałam od Ciebie wyciągnąć parę opowiadań..
      Kocham tą drugą piosenkę <3
      Suga Senpai

      Usuń
    3. Też nie wiem. W sumie MitoKoga są niemal takim canonem jak KagaKuro, ale to postacie czwartoplanowe... Widziałam po ang chyba DWA ff z nimi...
      Postaram się rozwinąć :3

      Usuń
  3. DLACZEGO ON MU NIE PRZYWALIŁ Z TEGO KIJAKA NOOO. A MOGŁO BYĆ TAK PIĘKNIE. Fuck.
    MitoKaga tak bardzo mru i w ogóle awww x333 No i jeszcze KagaKuro też tak bardzo x333 love me love me say that you love me x333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiss me, kiss me... :D
      ej no jakby tak kolesiowi, który ma zostać jego przyszłym teściem :D przecież Riko by go zabiła xD

      Usuń
  4. Dlaczego tak krótko ja się pytam?! Po tym rozdziale nie wiem nic, a miałam zbliżać się do rozwiązania zagadki! I czemu Hyuuga mu nie przypierdzielił tym kijem?! Nie wchodzi się po cichaczu do domu jak w mieście grasuje morderca!
    [whisper-of-lust]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Kagetora wchodził do własnego domu! Nie wiedział, że Hyuuga tam jest :D
      I jak nie jesteś bliżej? :D Aho Wam zawęził grono podejrzanych :D

      Usuń
  5. Potrzebuję... Więcej... KAGAKURO.
    Choć dobrze, że już Kagami się ogarnął, więc może będzie jakieś namiętne COŚ w następnym rozdziale...(patrzy psimi oczkami)
    Mój ship taki sprytny, odsuwa od siebie oskarżenia i udaje strach o uke <3
    MitoKoga awuuuuu, HyuuRiko omfg to było piękne,
    KagaKuro było AWUUUUUUUUUUUUU i cudowne.
    xoxo,
    Team Erotyczni Mordercy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to zaczynasz mnie przerażać... Oo Morderca (mordercy?) na pewno będą odsuwać od siebie podejrzenia, to raczej oczywiste :D

      Usuń
    2. Ja, przerażać? why... :c
      Już to robią xdd

      Usuń
    3. No Ty, Ty :P
      Hehehehhehe.

      Usuń
  6. Lol, Tetsu tak bardzo taki sam tik nerwowy jak ja... brak skóry przy paznokciach TT.TT
    Aomine przecholował, że niby Tetsu miałby ... no cóż... wyruchać Murasia i Haizakiego? Don't think so.
    Scenki MitoKoga supcio, atak na Kagetorę też xD
    KagaKuro!
    Yes, bitches!
    Next pliz. Dobry! Ty już wiesz o co mi chodzi!
    :-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, może Tetsu by coś sobie tym rekompensował? :D Kuroko ultimate seme xD Nawet Kaga mu się oddaje... xd
      Jakim cudem pierwszym pairingiem w Polsce jak aoKaga skoro wszyscy kochają KagaKuro? XD
      AOKISE!

      Usuń
    2. LOL Przypomniałaś mi artbooka ... KuroKaga xD
      Ultimate seme, nie mam kurna pytań :)
      JA TEŻ SIĘ ZASTANAWIAM, JAK TO KURNA CHATA DZIAŁA!?
      AoKaga to jak wrzucić dwa wściekłe psy do jednej klatki!
      KagaKuro i AoKise! Forever bitches!
      A tak na marginesie, kiedy dodasz tamte cuda na ff.net? :3

      Usuń
    3. Które cuda? O.o
      OMFG widzialam pare dj KuroKaga i takie NIIIEEE NO KAGAMI BY CHYBA NIC NIE POCZUŁ... etc :D
      Tak xd KagaKuro, AoKise i HyuuRiko, to jest powód dla życia xd
      Hehe, dwa psy... a Kise i Kuroko stoją obok i kazdy kibicuje swojemu...

      Usuń
  7. Tęskniłam za Kagetorą XD
    Awwwww MitoKoga *.* rozdział zajebisty jak zwykle <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D Kolejna osoba dramatu we właściwym miejscu ;D Po czym poznać, że zbliża się koniec... :3
      Dzięki ^^
      Fani MitoKogi, łączmy się~

      Usuń
  8. Witam,
    wciąż mnie zastanawia kim jest morderca, czy jest w drużynie i tak dobrze się ukrywa, Hyuuga wspaniale zareagował...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń