Hyuuga z
trzaskiem zamknął swoją szafkę i przeciągnął się. Jeszcze nigdy nie cieszył się
tak z tego, że trening się skończył. Riko dała im dzisiaj niesamowity wycisk i
nawet Kagami pod sam koniec miał dość (nie mówiąc o Kuroko, który pół godziny
przed resztą leżał już na ławce z zimnym okładem na twarzy). Ból mięśni i całej
reszty ciała był znajomy, a przez to odrobinę słodki. Miłe było również to, że
był z nimi Kiyoshi, który pomagał Riko w opracowywaniu treningów i koordynacją
drużyny.
-Umieram – jęknął Koganei,
kładąc się na ławce. Mitobe z troską podłożył mu ręcznik pod głowę, a
chłopak obdarzył go promiennym uśmiechem, który niewiele miał wspólnego ze
śmiercią. –Trener dzisiaj przesadziła! Moje stopy krwawią.
-Nie przesadzaj – Makoto rzucił w niego butelką z napojem
izotonicznym.
-Sam ledwo dyszysz. Hyyyuuuugaaa – zawył – dlaczego jej nie
powstrzymałeś.
-Zgadnij – zaśmiał się Izuki. –Gdyby on powstrzymał ją, ona
powstrzymałaby jego – wymownie poruszył brwiami, a wszyscy zgodnie jęknęli,
załamani kolejnym dennym żartem.
-Skończcie jęczeć jak panienki – kapitan spojrzał na nich z
błyskiem w oku. –Już, jazda, ubierać się i do domu. Kagami?
-Taaak, doniosę go – ich As z czułością zerknął przez ramię
na Kuroko, który spał, w ogóle nieświadomy tego, że Kagami niesie go na
plecach. –Za długą przerwę miał od gry.
-Nie musisz usprawiedliwiać, Riko to rozumie – Hyuuga lekko
wzruszył ramionami. –Idź…
W połowie
słowa przerwało mu to, że drzwi szatni otworzyły się, a do środka wszedł nie
kto inny, jak Akashi. Cała drużyna zesztywniała, nawet Izuki. Jedynie Haruka
przyglądał im się spokojnie, nie wiedząc, co się dzieje ani co łączy jego
kolegów z obcym chłopakiem.
-Witajcie – powiedział spokojnie.
-Czego chcesz? – zapytał Makoto, stając obok swojego kuzyna.
-Przyszedłem porozmawiać z Tetsuyą – Akashi uśmiechnął się
blado. –Ale widzę, że nie jest w stanie. Czy mógłbym zostawić mu wiadomość?
-Nie możesz napisać maila? – mruknął Kiyoshi. –Akashi, nie
jesteś tu mile widziany.
Kapitan
Rakuzan spojrzał na niego obojętnie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Zrobił kilka kroków, wchodząc w głąb szatni i otwierając swoją torbę.
-Nie obchodzi mnie twoje zdanie, Kiyoshi Teppei – oznajmił.
–Twoje uczucia również nie są dla mnie ważne. Interesuje mnie tylko Tetsuya.
Po tej krótkiej przemowie, Akashi
zaczął grzebać w torbie w poszukiwaniu papieru i długopisu, podczas kiedy
Seirin patrzyło na siebie nawzajem. Jedynie Izuki bacznie obserwował jego
ruchy, jakby bał się, że coś mu umknie. Na widok swojego chłopaka w drzwiach
zamarł; chociaż znał plan, sam przecież brał udział w jego tworzeniu, realizowanie go było czymś, co spędzało mu
sen z powiek. Jeśli cokolwiek stanie się Akashi’emu…
-Dobrze. Myślę, Taiga, że to tobie powinienem to dać –
włożył mu do ręki kopertę, a oni nawet nie byli zaskoczeni tym, że Akashi nosi
ze sobą elegancką papeterię. –Liczę na twoją dyskrecję.
-J-jasne – wykrztusił Kagami, zazdroszcząc Kuroko tego, że
przespał całą akcję.
Kiedy
Akashi wyszedł, równie nagle, co się zjawił, Seirin odetchnęło z ulgą. Koganei
usiadł na ławce i poczuł się bezpieczniej, kiedy dłoń Mitobe zaczęła gładzić
jego plecy. Spojrzał na swojego partnera, szukając u niego pocieszenia. Wyższy
chłopak lekko pokręcił głową, a potem wykonał parę ruchów ręką.
-Mitobe mówi, że coś jest nie tak z Akashim. Nie zachowywał
się jak on – przetłumaczył reszcie drużyny.
-Zobaczcie, zgubił to – Kagami ruchem brody wskazał na
klucze, które leżały na ziemi.
-Świetnie. Więc albo po nie wróci, albo ktoś będzie musiał
je zanieść…
-Ja pójdę – powiedział ciężko Izuki.
-Znasz adres? – zdziwił się Kiyoshi.
-Taaak. Czasem pomagam mamie roznosić dokumenty i kilka z
nich było do jego rodziny. Więc pamiętam gdzie – skłamał gładko, wsuwając
klucze do kieszeni. – To takie nowe osiedle, pełno na nim wypasionych bloków.
Szukają nawet kogoś na portiernię, bo chcą założyć ochronę. To całkiem
niedaleko, więc wieczorem tam pójdę. Ale wpierw idę pod prysznic!
Hyuuga
czekał w szatni, aż wszyscy wyjdą, nim złapał Izuki’ego za ramię i trochę zbyt
mocno pchnął go na ścianę. Jego przyjaciel wiedział, że kapitan jest wściekły,
więc nawet nie próbował się uśmiechać. Opuścił tylko ręce, sygnalizując
Hyuudze, że nie chce z nim walczyć.
-Izuki, co ty odpierdalasz?! – warknął.
-O co ci chodzi, Hyuuga? – odwrócił wzrok. Odruchowo wsunął
dłoń do kieszeni i zacisnął palce na kluczach Akashi’ego. To przyniosło mu
spokój.
-O tę całą akcję. Co wy knujecie? Dlaczego Akashi… ja wiem,
że zachowywał się jakby nic was nie łączyło, bo nikt nie wie, ale dlaczego
on.…? Co on tutaj robił?!
-Ciii, Hyuuga – Izuki przyłożył mu palec do ust i rozejrzał
się nerwowo. Zagryzł wargę i przez chwilę intensywnie myślał. Nie wiedział, czy
woli zdradzić zaufanie Akashi’ego czy stracić przyjaźń Hyuugi. –Okej. Okej,
Boże, okej, powiem ci wszystko. Aomine, Midorima, Kise i Akashi uważają, że
morderca jest wśród nas. W sensie w Seirin.
-Tak, wiem – Hyuuga przewrócił oczami i cofnął się o krok.
–Kagami i Kuroko mi powiedzieli. A tobie…
-Mnie powiedział Akashi. Byłem na ich spotkaniu.
-Jesteś szpiegiem?
Izuki poczuł ból, kiedy zobaczył jak Hyuuga blednie i
wykonuje kolejny krok w tył. Byli najlepszymi przyjaciółmi od kilku lat i kiedy
jego związek z Riko się rozpoczynał, rozmawiali o zaufaniu.
-H-hej, nie pamiętasz? To ty trzymałeś mnie, kiedy
wymiotowałem…
-Nie, to był Mitobe – Izuki smętnie pokręcił głową. –Hyuuga,
jesteś moim najlepszym przyjacielem, powinienem ci powiedzieć, ale ja chcę
chronić Seirin. Nawet, jeśli morderca jest wśród nas, chcę chronić resztę
drużyny. Ty zrobiłbyś to samo!
-Masz rację – powiedział cicho. –Ale dlaczego…?
-Hyuuga, ja kogoś widziałem – Izuki ściszył głos. –Wtedy, w
Labiryncie. A byłem tam wtedy tylko z obcymi ludźmi i z naszymi kolegami. Nie
widzę jego twarzy, nie umiem sobie przypomnieć, ale ktoś… ja wiem, że ktoś
uderzył mnie w głowę.
Hyuuga znów złapał go za ramię i pociągnął do kąta szatni,
rozglądając się niespokojnie.
-Przystopuj, Izuki. Mówisz, że widziałeś kogoś z nas, kto
cię zaatakował? Dlaczego nie mówiłeś wcześniej?
-Bo mocno oberwałem – wymamrotał. –Myślałem, że to tylko
przywidzenie. Ale nie, Hyuuga. Przypominam sobie coraz więcej i więcej, ale
wciąż nie widzę jego twarzy – uniósł zwinięte pięści do skroni i przycisnął je.
–Tak bardzo się boję, że on dostanie któregoś z was, Akashi’ego..
-Uspokój się, Izuki…
Chciał
jakoś pomóc przyjacielowi, uspokoić go chociaż trochę, widząc, że Izuki jest na
skraju załamania nerwowego. Strach o partnera musiał być dla niego obciążający.
Nie wiedział, co powiedzieć; gdyby była tu Riko, na pewno by coś wymyśliła.
Tylko co?
-Po… - obaj nagle się odwrócili, słysząc trzask na zewnątrz.
Izuki przyłożył palec do ust, a Hyuuga przytaknął i obaj
zaczęli się skradać do drzwi. Dzięki temu, że tyle czasu spędzali ze sobą na
boisku, obaj umieli odczytać swoje gesty bez używania słów. Kiedy Hyuuga
przyłożył do ust dwa palce, Izuki pokręcił głową i pokazał jeden. Następnie
złapał za kij od szczotki i wzruszył ramionami, jakby chciał odpowiedzieć
„lepsze coś niż nic” na zdziwione spojrzenie Hyuugi. Kapitan przekazał mu
gestem, że to on otworzy drzwi. Izuki odetchnął głęboko i skinął głową, pewniej
łapiąc szczotkę. Czuł suchość w ustach i drżenie w kolanach, ale musieli coś
zrobić.
Hyuuga
otworzył drzwi i wypadł na korytarz, a Izuki zaraz za nim, wymachując kijem od
szczotki. Nikogo już jednak nie było, jedynie puste metalowe wiadro, które
leżało porzucone obok drzwi. Obaj odetchnęli głęboko i wyprostowali się, wciąż
jednak stojąc do siebie tyłem i chroniąc nawzajem swoje plecy.
-Ktoś nas podsłuchiwał – mruknął Hyuuga.
-Te drzwi są tak grube, że nic przez nie nie słychać – Izuki
opuścił kij i lekko postukał nim o podłogę. –Ale Hyuuga…
Wtedy ponownie usłyszeli szmer. Obaj najeżyli się i znów
przyjęli postawę obronną. Kroki zbliżały się z prawej, zza rogu korytarza.
Hyuuga złapał się na tym, że liczy je w myślach i wydają mu się dziwnie
znajome. Były również za ciche na typowe, męskie szuranie nogami. Ktoś się
skradał?
-Wiemy, że tam jesteś!
-Oczywiście, że jestem – Riko wychyliła się zza korytarza.
Wraz z nią szedł Kiyoshi. –Oboje jesteśmy. Opracowywaliśmy trening i czekaliśmy
na was. A wy co? Wyglądacie, jakbyście zobaczyli ducha.
-Ktoś był pod szatnią – Hyuuga podszedł do Riko i objął ją,
tuląc twarz do jej włosów. Dziewczyna miała zażartować z ich zachowania, ale
kiedy usłyszała, jak niespokojnie i głośno bije serce jej partnera, oplotła go
ramionami w pasie i uścisnęła. Hyuuga był naprawdę przerażony.
-Słyszeliśmy – mruknął Izuki – jak przewraca wiadro.
-Ja byłem pod szatnią – Kiyoshi uniósł rękę. –Szedłem do
higienistki po wasze karty zdrowia, Riko chciała coś sprawdzić. Ale nikogo nie
widziałem. I wiadro stało wtedy normalnie – dodał, drapiąc się w kark.
-Może to był tylko przeciąg albo coś? – Izuki nagle poczuł
się głupio i odstawił do szatni kij od szczotki. –Zachowaliśmy się pochopnie –
uśmiechnął się blado do Hyuugi.
-Chyba tak.. Wracajmy do domu, co? – Hyuuga pocałował Riko w
czubek głowy.
Izuki
wcisnął ręce głębiej w kieszenie i przyspieszył kroku. Kiedy rozmawiali w
szatni, była tam cała drużyna. Przy całej drużynie praktycznie podał adres
domowy Akashi’ego, wiedząc, że jego partnera cały czas obserwuje Aomine, Kise i
Midorima, którzy zmieniają się tak, by zawsze być w zasięgu głosu. No i Akashi
miał udawać, że czeka na klucze, siedząc w osiedlowej kawiarni (a potem miał
się kręcić po blokowisku). Morderca nie wiedział, że klucze, które kapitan
Rakuzan zgubił w ich szatni nie należały do niego. To był zapasowy komplet,
który Akashi podarował Izuki’emu, sugerując, że jego dom jest dla niego zawsze
otwarty. To oznaczało, że naprawdę mu na nim zależy. Że chce, żeby byli razem
na poważnie. I jego rodzice akceptowali związek z Akashim.
Dlatego
Izuki nie miał zamiaru pozwolić go sobie odebrać.
Kiedy
usłyszał, że ktoś za nim idzie, nie obrócił się i nie spojrzał do tyłu.
Przyspieszył lekko, a potem dwa razy skręcił w lewo, robiąc małe kółko. Gdyby
ktoś tylko szedł w tą samą stronę, nie nadkładałby drogi, tak jak on… ale kroki
wciąż go śledziły. Izuki pomyślał z gorzkim rozbawieniem, że musi rozchodzić
swoje zdenerwowanie.
-Czas rozpocząć przedstawienie – szepnął, dodając sobie
samemu otuchy.
Kuroko
budził się powoli; miał wrażenie, że wypływa z głębin wody, ledwo widząc
powierzchnię. Nawet nie pamiętał, co mu się śniło. Wiedział tylko, że jest mu
dobrze; ciepło, wygodnie i przede wszystkim bezpiecznie. Pewnie dlatego, że
obejmowało go ramię Kagami’ego, a we włosach czuł jego gorący oddech.
-Taiga? – mruknął, odwracając się do niego i pocierając
oczy. Ziewnął, próbując zasłonić usta dłonią.
-Tak? – dłoń jego partnera zaczęła czule gładzić brzuch
Kuroko. –Przy tobie nauczyłem się ucinać sobie drzemki – ziewnął.
-Już wieczór?
-Konkretnie noc. Dochodzi dwudziesta druga. Zasnąłeś po
treningu i przyniosłem cię do domu – Kagami poprawił koc i przyciągnął Kuroko
bliżej siebie. –W sumie to ci zazdroszczę, że zasnąłeś.
-Hm? – dłoń Kuroko zacisnęła się na jego koszulce.
–Dlaczego?
-Odwiedził nas Akashi.
Czując, jak
Kuroko sztywnieje, Kagami usiadł na łóżku i podrapał się w brodę. Szybko
wytłumaczył mu, że kapitan Rakuzan zachowywał się dziwnie, ale zostawił dla
niego list. Podał Kuroko kopertę, ale ten nie otworzył jej od razu; przesuwał
ją w palcach, zastanawiając się, czego chce od niego Akashi.
-Nie chcę wiedzieć, co napisał – pokręcił głową i podał
Kagami’emu kopertę. –Wyrzuć to.
-Kuroko…
-Nie chcę.
-Musisz – usiadł obok niego i otworzył kopertę, po czym
wyjął ze środka złożoną kartkę papieru.
Kuroko
westchnął ciężko, ale otworzył kartkę i przyjrzał się eleganckiemu pismu
Akashi’ego. Słowa zmroziły go.
„Kiedy to czytasz, morderca pewnie już mnie ma. Okłamałem
mojego partnera, że poradzę sobie ze wszystkim i ściągnąłem go na siebie.
Tetsuya, zostaniesz tylko ty. Proszę, uważaj na siebie. Żegnaj,
Akashi Seijuro”
Akashi
siedział na ławce, patrząc w niebo. Przez światła miasta, jaskrawe i krzykliwe,
nie widać było gwiazd, ale był świadom ich obecności. Tak samo świadom był
tego, że ostatnich kilka miesięcy, które spędził z Izukim, odmieniło jego
życie. Może dlatego był gotów umrzeć bez żalu, chociaż Bóg mu świadkiem, chciał
spędzić z Izukim więcej czasu. Jego marzeniem było zabrać go na wycieczkę do
egzotycznego kraju, pokazać mu świat, którego Shun jeszcze nie widział.
Kiedy jego
telefon zaczął wibrować, odetchnął kilkakrotnie, nim go odebrał.
-Shintarou?
-Nie, tu Yuna – usłyszał ciepły głos. –Shintarou poszedł do
sklepu po kawę dla ciebie. Noc zapowiada się chłodna, mimo że to lato. Chciałam
ci tylko dać znać, żebyś się nie wystraszył, kiedy do ciebie podejdzie.
-Dziękuję, panno Ito. Nie tylko za telefon.
-Hmm? O co chodzi?
-O nic, nic – uśmiechnął się lekko. –Mam nadzieję, że
będziesz szczęśliwa z Shintarou, panno Ito. On zasługuje na kogoś, kto będzie
go kochał tak, jak ty. ‘
Nie
usłyszał jej odpowiedzi. Rozłączył się, nim dziewczyna miała szansę powiedzieć
cokolwiek. Czuł spokój na myśl, że jego przyjaciele odnaleźli szczęście w swoim
życiu i nie są sami. Już nie musi nimi kierować, już nie musi nad nimi czuwać.
Radzili sobie świetnie bez niego.
Jego rozmyślania
przerwał telefon. Uśmiechnął się blado, odbierając go, tym razem bez wahania.
-Daiki? A może panna Hana? Jeśli dzwonicie mi powiedzieć, że
macie dla mnie kawę, to…
-Akashi – głos Aomine był napięty, jeszcze bardziej niż zwykle ochrypły. –Akashi, posłuchaj, musisz jechać do szpitala, tam, gdzie pracuje tata Midorimy…
-Akashi – głos Aomine był napięty, jeszcze bardziej niż zwykle ochrypły. –Akashi, posłuchaj, musisz jechać do szpitala, tam, gdzie pracuje tata Midorimy…
-Co, dlaczego?
-M-morderca nie przyjdzie dzisiaj po ciebie. On… dopadł
Izuki’ego.
W rozdziale wykorzystano piosenkę „Contagious” (Avril
Lavigne) oraz „Bring me to life” (Evanescence).
Akashi, kurde XD wszyscy się go boją XD to jest smutne, jak on ma sobie przyjaciół znaleźć? XD Dobrze, że Izuki się go nie boi ;)
OdpowiedzUsuńW ogóle KagaKuro x3 Najsłodsza para w knb :D On się nim tak opiekuję, a on jest taki uroczy i aww x333
Ale Akashi dowalił z tym listem -.- jak mu pi*gnę w ten różowy łeb -.- No ale cóż, zbieraj dupę i ratuj mi Izuki'ego.
Haha xd Biedny Akashi. Nie ma mamy, nie ma ojca, nie ma przyjaciół, teraz morderca odebrał mu Izuki'ego. Przegryw KnB vol. 2 :D
UsuńTaaak xdd kagaKuro są słodcy :3
Nie pozostaje mu nic innego, jak wziąć i się powiesić.
UsuńMoże lepiej nie Oo
UsuńOby nie :D Teraz musi szukać swojego męża :D
UsuńDokładnie xD I ratować go xd
UsuńNo rejczel xd A potem... niegrzeczne rzeczy będą się działy...
OdpowiedzUsuńA gdzie tam...xD
UsuńNaprawdę się lubisz znęcać nad Akasiem. Najpierw stracił Murasakibarę (uważam, że był jego jedynym, prawdziwym przyjacielem), potem go aresztowali, Teiko się od niego odwróciło, a teraz chcesz zabić Izukiego D: Czy ty nie masz serca?
OdpowiedzUsuń"-H-hej, nie pamiętasz? To ty trzymałeś mnie, kiedy wymiotowałem…
-Nie, to był Mitobe" kocham ten fragment <3
Teraz jestem jeszcze bardziej pewna, że to Teppei..
Suga Senpai
Uwielbiam się znęcać nad Akashim :3 Jest takim chłopcem do bicia, zupełnie jak Aomine i Hyuuga :D
UsuńNie mam, oddałam swoje serducho :3
Aww xd Ale widzicie połączenie do jednego z pierwszych rozdziałów?
Hm, czemu Teppei? Był z Riko :D Napisz mi na maila albo na gg czemu go podejrzewasz :3
Oczywiście, że widzę połączenie. To było jak trzecioklasiści chcieli upić resztę drużyny.
UsuńMoją teorie napisała Ci parę rozdziałów temu. Teraz do tej listy mogę dodać tylko to, że mógł podsłuchać Hyuuge i Izukiego.
Suga Senpai
Izuki? Nie, nie, nie, zostaw mi go w spokoju! Zostaw, zostaw! I, tak swoją drogą, czemu morderca upolował go? Najpierw upolował Momoi od Aominego, a teraz Izuki od Akashiego? Wyczuwam spisek :D Coś jest nie tak.. I do cholery, kto był pod tą szatnią? Teppei, jesteś jednym z moich podejrzanych! Proszę, proszę, niech Izuki żyje, a może... Może sobie coś przypomni?!?!?!?!
OdpowiedzUsuńHuehuehue :D Kto wie? Izuki szedł do mieszkania Akashi'ego, miał naciągnięty kaptur, wzrostem są podobni :3 :3
UsuńHm, czy jeśli byłby winny, przyznałby się, że tam był? Nie wydaje mi się, toż on jest naiwny jak dziecko xd Ale jeśli masz jakąś teorię, napisz mi na gg :3
Mam milion teorii i niedługo będę Riko podejrzewać :/ xd Ale z drugiej strony, narzędzie zbrodni najlepiej ukryć na widoku, może dlatego Teppei po prostu się przyznał, że tam był? Btw, Moimoi raczej podobna wzrostem do Aomine nie była :D
UsuńHaha :D Nikt dalej nie sprawdził co robił Kagetora gdy go nie było, no i nikogo nie zdziwiłaby jego obecność w Seirin :3
UsuńNo nie xD Ale ich chyba nie pomylil xD
Kagetora... Hm, może jego podróże są podejrzane, ale jakoś nie widzę go w roli mordercy :d I jednak uważam, że atak na Momoi i Izuki'ego ma coś wspólnego. Przypadek? Nie sądzę! :D
UsuńHaha xD Detektyw na tropie :D
UsuńNo jasne, według moich oględzin naszych rozmów, już niedługo powinno być wszystko jasne, co prowadzi mnie do tego, że Izuki przypomni sobie, kto go uderzył! No i będą wiedzieć, kto morduje! Mhm, na pewno! :D
UsuńTak, jeszcze trochę i dowiecie się całej prawdy :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńIzuuuuuuuuuki ;-; w sumie to fajnie XD Akashi będzie cierpiał :3
OdpowiedzUsuńJak ja lubię kiedy dzieje się coś innego niż zaplanowano <333
Witam,
OdpowiedzUsuńplan zaczął działać, bardzo interesuje mnie morderca, dlaczego zaatakował Izukiego i mam nadzieję, że nic złego się nie stało, jak widać Akashi bardzo poważnie myśli o związku z Izukim, bardzo podejrzana ta sprawa, z tym, że ktoś ich odsłuchiwał... i jakoś dziwne dla mnie jest to zachowanie Tappeia...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia