niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 44. Under my skin.

  

            Hyuuga z trzaskiem zamknął swoją szafkę i przeciągnął się. Jeszcze nigdy nie cieszył się tak z tego, że trening się skończył. Riko dała im dzisiaj niesamowity wycisk i nawet Kagami pod sam koniec miał dość (nie mówiąc o Kuroko, który pół godziny przed resztą leżał już na ławce z zimnym okładem na twarzy). Ból mięśni i całej reszty ciała był znajomy, a przez to odrobinę słodki. Miłe było również to, że był z nimi Kiyoshi, który pomagał Riko w opracowywaniu treningów i koordynacją drużyny.
-Umieram – jęknął Koganei,  kładąc się na ławce. Mitobe z troską podłożył mu ręcznik pod głowę, a chłopak obdarzył go promiennym uśmiechem, który niewiele miał wspólnego ze śmiercią. –Trener dzisiaj przesadziła! Moje stopy krwawią.
-Nie przesadzaj – Makoto rzucił w niego butelką z napojem izotonicznym.
-Sam ledwo dyszysz. Hyyyuuuugaaa – zawył – dlaczego jej nie powstrzymałeś.
-Zgadnij – zaśmiał się Izuki. –Gdyby on powstrzymał ją, ona powstrzymałaby jego – wymownie poruszył brwiami, a wszyscy zgodnie jęknęli, załamani kolejnym dennym żartem.
-Skończcie jęczeć jak panienki – kapitan spojrzał na nich z błyskiem w oku. –Już, jazda, ubierać się i do domu. Kagami?
-Taaak, doniosę go – ich As z czułością zerknął przez ramię na Kuroko, który spał, w ogóle nieświadomy tego, że Kagami niesie go na plecach. –Za długą przerwę miał od gry.
-Nie musisz usprawiedliwiać, Riko to rozumie – Hyuuga lekko wzruszył ramionami. –Idź…
            W połowie słowa przerwało mu to, że drzwi szatni otworzyły się, a do środka wszedł nie kto inny, jak Akashi. Cała drużyna zesztywniała, nawet Izuki. Jedynie Haruka przyglądał im się spokojnie, nie wiedząc, co się dzieje ani co łączy jego kolegów z obcym chłopakiem.
-Witajcie – powiedział spokojnie.
-Czego chcesz? – zapytał Makoto, stając obok swojego kuzyna.
-Przyszedłem porozmawiać z Tetsuyą – Akashi uśmiechnął się blado. –Ale widzę, że nie jest w stanie. Czy mógłbym zostawić mu wiadomość?
-Nie możesz napisać maila? – mruknął Kiyoshi. –Akashi, nie jesteś tu mile widziany.
            Kapitan Rakuzan spojrzał na niego obojętnie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Zrobił kilka kroków, wchodząc w głąb szatni i otwierając swoją torbę.
-Nie obchodzi mnie twoje zdanie, Kiyoshi Teppei – oznajmił. –Twoje uczucia również nie są dla mnie ważne. Interesuje mnie tylko Tetsuya.
Po tej krótkiej przemowie, Akashi zaczął grzebać w torbie w poszukiwaniu papieru i długopisu, podczas kiedy Seirin patrzyło na siebie nawzajem. Jedynie Izuki bacznie obserwował jego ruchy, jakby bał się, że coś mu umknie. Na widok swojego chłopaka w drzwiach zamarł; chociaż znał plan, sam przecież brał udział w jego tworzeniu,  realizowanie go było czymś, co spędzało mu sen z powiek. Jeśli cokolwiek stanie się Akashi’emu…
-Dobrze. Myślę, Taiga, że to tobie powinienem to dać – włożył mu do ręki kopertę, a oni nawet nie byli zaskoczeni tym, że Akashi nosi ze sobą elegancką papeterię. –Liczę na twoją dyskrecję.
-J-jasne – wykrztusił Kagami, zazdroszcząc Kuroko tego, że przespał całą akcję.
            Kiedy Akashi wyszedł, równie nagle, co się zjawił, Seirin odetchnęło z ulgą. Koganei usiadł na ławce i poczuł się bezpieczniej, kiedy dłoń Mitobe zaczęła gładzić jego plecy. Spojrzał na swojego partnera, szukając u niego pocieszenia. Wyższy chłopak lekko pokręcił głową, a potem wykonał parę ruchów ręką.
-Mitobe mówi, że coś jest nie tak z Akashim. Nie zachowywał się jak on – przetłumaczył reszcie drużyny.
-Zobaczcie, zgubił to – Kagami ruchem brody wskazał na klucze, które leżały na ziemi.
-Świetnie. Więc albo po nie wróci, albo ktoś będzie musiał je zanieść…
-Ja pójdę – powiedział ciężko Izuki.
-Znasz adres? – zdziwił się Kiyoshi.
-Taaak. Czasem pomagam mamie roznosić dokumenty i kilka z nich było do jego rodziny. Więc pamiętam gdzie – skłamał gładko, wsuwając klucze do kieszeni. – To takie nowe osiedle, pełno na nim wypasionych bloków. Szukają nawet kogoś na portiernię, bo chcą założyć ochronę. To całkiem niedaleko, więc wieczorem tam pójdę. Ale wpierw idę pod prysznic!

            Hyuuga czekał w szatni, aż wszyscy wyjdą, nim złapał Izuki’ego za ramię i trochę zbyt mocno pchnął go na ścianę. Jego przyjaciel wiedział, że kapitan jest wściekły, więc nawet nie próbował się uśmiechać. Opuścił tylko ręce, sygnalizując Hyuudze, że nie chce z nim walczyć.
-Izuki, co ty odpierdalasz?! – warknął.
-O co ci chodzi, Hyuuga? – odwrócił wzrok. Odruchowo wsunął dłoń do kieszeni i zacisnął palce na kluczach Akashi’ego. To przyniosło mu spokój.
-O tę całą akcję. Co wy knujecie? Dlaczego Akashi… ja wiem, że zachowywał się jakby nic was nie łączyło, bo nikt nie wie, ale dlaczego on.…? Co on tutaj robił?!
-Ciii, Hyuuga – Izuki przyłożył mu palec do ust i rozejrzał się nerwowo. Zagryzł wargę i przez chwilę intensywnie myślał. Nie wiedział, czy woli zdradzić zaufanie Akashi’ego czy stracić przyjaźń Hyuugi. –Okej. Okej, Boże, okej, powiem ci wszystko. Aomine, Midorima, Kise i Akashi uważają, że morderca jest wśród nas. W sensie w Seirin.
-Tak, wiem – Hyuuga przewrócił oczami i cofnął się o krok. –Kagami i Kuroko mi powiedzieli. A tobie…
-Mnie powiedział Akashi. Byłem na ich spotkaniu.
-Jesteś szpiegiem?
Izuki poczuł ból, kiedy zobaczył jak Hyuuga blednie i wykonuje kolejny krok w tył. Byli najlepszymi przyjaciółmi od kilku lat i kiedy jego związek z Riko się rozpoczynał, rozmawiali o zaufaniu.
-H-hej, nie pamiętasz? To ty trzymałeś mnie, kiedy wymiotowałem…
-Nie, to był Mitobe – Izuki smętnie pokręcił głową. –Hyuuga, jesteś moim najlepszym przyjacielem, powinienem ci powiedzieć, ale ja chcę chronić Seirin. Nawet, jeśli morderca jest wśród nas, chcę chronić resztę drużyny. Ty zrobiłbyś to samo!
-Masz rację – powiedział cicho. –Ale dlaczego…?
-Hyuuga, ja kogoś widziałem – Izuki ściszył głos. –Wtedy, w Labiryncie. A byłem tam wtedy tylko z obcymi ludźmi i z naszymi kolegami. Nie widzę jego twarzy, nie umiem sobie przypomnieć, ale ktoś… ja wiem, że ktoś uderzył mnie w głowę.
Hyuuga znów złapał go za ramię i pociągnął do kąta szatni, rozglądając się niespokojnie.
-Przystopuj, Izuki. Mówisz, że widziałeś kogoś z nas, kto cię zaatakował? Dlaczego nie mówiłeś wcześniej?
-Bo mocno oberwałem – wymamrotał. –Myślałem, że to tylko przywidzenie. Ale nie, Hyuuga. Przypominam sobie coraz więcej i więcej, ale wciąż nie widzę jego twarzy – uniósł zwinięte pięści do skroni i przycisnął je. –Tak bardzo się boję, że on dostanie któregoś z was, Akashi’ego..
-Uspokój się, Izuki…
            Chciał jakoś pomóc przyjacielowi, uspokoić go chociaż trochę, widząc, że Izuki jest na skraju załamania nerwowego. Strach o partnera musiał być dla niego obciążający. Nie wiedział, co powiedzieć; gdyby była tu Riko, na pewno by coś wymyśliła. Tylko co?
-Po… - obaj nagle się odwrócili, słysząc trzask na zewnątrz.
Izuki przyłożył palec do ust, a Hyuuga przytaknął i obaj zaczęli się skradać do drzwi. Dzięki temu, że tyle czasu spędzali ze sobą na boisku, obaj umieli odczytać swoje gesty bez używania słów. Kiedy Hyuuga przyłożył do ust dwa palce, Izuki pokręcił głową i pokazał jeden. Następnie złapał za kij od szczotki i wzruszył ramionami, jakby chciał odpowiedzieć „lepsze coś niż nic” na zdziwione spojrzenie Hyuugi. Kapitan przekazał mu gestem, że to on otworzy drzwi. Izuki odetchnął głęboko i skinął głową, pewniej łapiąc szczotkę. Czuł suchość w ustach i drżenie w kolanach, ale musieli coś zrobić.
            Hyuuga otworzył drzwi i wypadł na korytarz, a Izuki zaraz za nim, wymachując kijem od szczotki. Nikogo już jednak nie było, jedynie puste metalowe wiadro, które leżało porzucone obok drzwi. Obaj odetchnęli głęboko i wyprostowali się, wciąż jednak stojąc do siebie tyłem i chroniąc nawzajem swoje plecy.
-Ktoś nas podsłuchiwał – mruknął Hyuuga.
-Te drzwi są tak grube, że nic przez nie nie słychać – Izuki opuścił kij i lekko postukał nim o podłogę. –Ale Hyuuga…
Wtedy ponownie usłyszeli szmer. Obaj najeżyli się i znów przyjęli postawę obronną. Kroki zbliżały się z prawej, zza rogu korytarza. Hyuuga złapał się na tym, że liczy je w myślach i wydają mu się dziwnie znajome. Były również za ciche na typowe, męskie szuranie nogami. Ktoś się skradał?
-Wiemy, że tam jesteś!
-Oczywiście, że jestem – Riko wychyliła się zza korytarza. Wraz z nią szedł Kiyoshi. –Oboje jesteśmy. Opracowywaliśmy trening i czekaliśmy na was. A wy co? Wyglądacie, jakbyście zobaczyli ducha.
-Ktoś był pod szatnią – Hyuuga podszedł do Riko i objął ją, tuląc twarz do jej włosów. Dziewczyna miała zażartować z ich zachowania, ale kiedy usłyszała, jak niespokojnie i głośno bije serce jej partnera, oplotła go ramionami w pasie i uścisnęła. Hyuuga był naprawdę przerażony.
-Słyszeliśmy – mruknął Izuki – jak przewraca wiadro.
-Ja byłem pod szatnią – Kiyoshi uniósł rękę. –Szedłem do higienistki po wasze karty zdrowia, Riko chciała coś sprawdzić. Ale nikogo nie widziałem. I wiadro stało wtedy normalnie – dodał, drapiąc się w kark.
-Może to był tylko przeciąg albo coś? – Izuki nagle poczuł się głupio i odstawił do szatni kij od szczotki. –Zachowaliśmy się pochopnie – uśmiechnął się blado do Hyuugi.
-Chyba tak.. Wracajmy do domu, co? – Hyuuga pocałował Riko w czubek głowy.

            Izuki wcisnął ręce głębiej w kieszenie i przyspieszył kroku. Kiedy rozmawiali w szatni, była tam cała drużyna. Przy całej drużynie praktycznie podał adres domowy Akashi’ego, wiedząc, że jego partnera cały czas obserwuje Aomine, Kise i Midorima, którzy zmieniają się tak, by zawsze być w zasięgu głosu. No i Akashi miał udawać, że czeka na klucze, siedząc w osiedlowej kawiarni (a potem miał się kręcić po blokowisku). Morderca nie wiedział, że klucze, które kapitan Rakuzan zgubił w ich szatni nie należały do niego. To był zapasowy komplet, który Akashi podarował Izuki’emu, sugerując, że jego dom jest dla niego zawsze otwarty. To oznaczało, że naprawdę mu na nim zależy. Że chce, żeby byli razem na poważnie. I jego rodzice akceptowali związek z Akashim.
            Dlatego Izuki nie miał zamiaru pozwolić go sobie odebrać.
            Kiedy usłyszał, że ktoś za nim idzie, nie obrócił się i nie spojrzał do tyłu. Przyspieszył lekko, a potem dwa razy skręcił w lewo, robiąc małe kółko. Gdyby ktoś tylko szedł w tą samą stronę, nie nadkładałby drogi, tak jak on… ale kroki wciąż go śledziły. Izuki pomyślał z gorzkim rozbawieniem, że musi rozchodzić swoje zdenerwowanie.
-Czas rozpocząć przedstawienie – szepnął, dodając sobie samemu otuchy.

            Kuroko budził się powoli; miał wrażenie, że wypływa z głębin wody, ledwo widząc powierzchnię. Nawet nie pamiętał, co mu się śniło. Wiedział tylko, że jest mu dobrze; ciepło, wygodnie i przede wszystkim bezpiecznie. Pewnie dlatego, że obejmowało go ramię Kagami’ego, a we włosach czuł jego gorący oddech.
-Taiga? – mruknął, odwracając się do niego i pocierając oczy. Ziewnął, próbując zasłonić usta dłonią.
-Tak? – dłoń jego partnera zaczęła czule gładzić brzuch Kuroko. –Przy tobie nauczyłem się ucinać sobie drzemki – ziewnął.
-Już wieczór?
-Konkretnie noc. Dochodzi dwudziesta druga. Zasnąłeś po treningu i przyniosłem cię do domu – Kagami poprawił koc i przyciągnął Kuroko bliżej siebie. –W sumie to ci zazdroszczę, że zasnąłeś.
-Hm? – dłoń Kuroko zacisnęła się na jego koszulce. –Dlaczego?
-Odwiedził nas Akashi.
            Czując, jak Kuroko sztywnieje, Kagami usiadł na łóżku i podrapał się w brodę. Szybko wytłumaczył mu, że kapitan Rakuzan zachowywał się dziwnie, ale zostawił dla niego list. Podał Kuroko kopertę, ale ten nie otworzył jej od razu; przesuwał ją w palcach, zastanawiając się, czego chce od niego Akashi.
-Nie chcę wiedzieć, co napisał – pokręcił głową i podał Kagami’emu kopertę. –Wyrzuć to.
-Kuroko…
-Nie chcę.
-Musisz – usiadł obok niego i otworzył kopertę, po czym wyjął ze środka złożoną kartkę papieru.
            Kuroko westchnął ciężko, ale otworzył kartkę i przyjrzał się eleganckiemu pismu Akashi’ego. Słowa zmroziły go.

„Kiedy to czytasz, morderca pewnie już mnie ma. Okłamałem mojego partnera, że poradzę sobie ze wszystkim i ściągnąłem go na siebie. Tetsuya, zostaniesz tylko ty. Proszę, uważaj na siebie. Żegnaj,
Akashi Seijuro”

            Akashi siedział na ławce, patrząc w niebo. Przez światła miasta, jaskrawe i krzykliwe, nie widać było gwiazd, ale był świadom ich obecności. Tak samo świadom był tego, że ostatnich kilka miesięcy, które spędził z Izukim, odmieniło jego życie. Może dlatego był gotów umrzeć bez żalu, chociaż Bóg mu świadkiem, chciał spędzić z Izukim więcej czasu. Jego marzeniem było zabrać go na wycieczkę do egzotycznego kraju, pokazać mu świat, którego Shun jeszcze nie widział.
            Kiedy jego telefon zaczął wibrować, odetchnął kilkakrotnie, nim go odebrał.
-Shintarou?
-Nie, tu Yuna – usłyszał ciepły głos. –Shintarou poszedł do sklepu po kawę dla ciebie. Noc zapowiada się chłodna, mimo że to lato. Chciałam ci tylko dać znać, żebyś się nie wystraszył, kiedy do ciebie podejdzie.
-Dziękuję, panno Ito. Nie tylko za telefon.
-Hmm? O co chodzi?
-O nic, nic – uśmiechnął się lekko. –Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa z Shintarou, panno Ito. On zasługuje na kogoś, kto będzie go kochał tak, jak ty. ‘
            Nie usłyszał jej odpowiedzi. Rozłączył się, nim dziewczyna miała szansę powiedzieć cokolwiek. Czuł spokój na myśl, że jego przyjaciele odnaleźli szczęście w swoim życiu i nie są sami. Już nie musi nimi kierować, już nie musi nad nimi czuwać. Radzili sobie świetnie bez niego.
            Jego rozmyślania przerwał telefon. Uśmiechnął się blado, odbierając go, tym razem bez wahania.
-Daiki? A może panna Hana? Jeśli dzwonicie mi powiedzieć, że macie dla mnie kawę, to…
-Akashi – głos Aomine był napięty, jeszcze bardziej niż zwykle ochrypły. –Akashi, posłuchaj, musisz jechać do szpitala, tam, gdzie pracuje tata Midorimy…
-Co, dlaczego?
-M-morderca nie przyjdzie dzisiaj po ciebie. On… dopadł Izuki’ego.


W rozdziale wykorzystano piosenkę „Contagious” (Avril Lavigne) oraz „Bring me to life” (Evanescence).

22 komentarze:

  1. Akashi, kurde XD wszyscy się go boją XD to jest smutne, jak on ma sobie przyjaciół znaleźć? XD Dobrze, że Izuki się go nie boi ;)
    W ogóle KagaKuro x3 Najsłodsza para w knb :D On się nim tak opiekuję, a on jest taki uroczy i aww x333
    Ale Akashi dowalił z tym listem -.- jak mu pi*gnę w ten różowy łeb -.- No ale cóż, zbieraj dupę i ratuj mi Izuki'ego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xd Biedny Akashi. Nie ma mamy, nie ma ojca, nie ma przyjaciół, teraz morderca odebrał mu Izuki'ego. Przegryw KnB vol. 2 :D
      Taaak xdd kagaKuro są słodcy :3

      Usuń
    2. Nie pozostaje mu nic innego, jak wziąć i się powiesić.

      Usuń
    3. Oby nie :D Teraz musi szukać swojego męża :D

      Usuń
    4. Dokładnie xD I ratować go xd

      Usuń
  2. No rejczel xd A potem... niegrzeczne rzeczy będą się działy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę się lubisz znęcać nad Akasiem. Najpierw stracił Murasakibarę (uważam, że był jego jedynym, prawdziwym przyjacielem), potem go aresztowali, Teiko się od niego odwróciło, a teraz chcesz zabić Izukiego D: Czy ty nie masz serca?
    "-H-hej, nie pamiętasz? To ty trzymałeś mnie, kiedy wymiotowałem…
    -Nie, to był Mitobe" kocham ten fragment <3
    Teraz jestem jeszcze bardziej pewna, że to Teppei..
    Suga Senpai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam się znęcać nad Akashim :3 Jest takim chłopcem do bicia, zupełnie jak Aomine i Hyuuga :D
      Nie mam, oddałam swoje serducho :3
      Aww xd Ale widzicie połączenie do jednego z pierwszych rozdziałów?
      Hm, czemu Teppei? Był z Riko :D Napisz mi na maila albo na gg czemu go podejrzewasz :3

      Usuń
    2. Oczywiście, że widzę połączenie. To było jak trzecioklasiści chcieli upić resztę drużyny.
      Moją teorie napisała Ci parę rozdziałów temu. Teraz do tej listy mogę dodać tylko to, że mógł podsłuchać Hyuuge i Izukiego.

      Suga Senpai

      Usuń
  4. Izuki? Nie, nie, nie, zostaw mi go w spokoju! Zostaw, zostaw! I, tak swoją drogą, czemu morderca upolował go? Najpierw upolował Momoi od Aominego, a teraz Izuki od Akashiego? Wyczuwam spisek :D Coś jest nie tak.. I do cholery, kto był pod tą szatnią? Teppei, jesteś jednym z moich podejrzanych! Proszę, proszę, niech Izuki żyje, a może... Może sobie coś przypomni?!?!?!?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huehuehue :D Kto wie? Izuki szedł do mieszkania Akashi'ego, miał naciągnięty kaptur, wzrostem są podobni :3 :3
      Hm, czy jeśli byłby winny, przyznałby się, że tam był? Nie wydaje mi się, toż on jest naiwny jak dziecko xd Ale jeśli masz jakąś teorię, napisz mi na gg :3

      Usuń
    2. Mam milion teorii i niedługo będę Riko podejrzewać :/ xd Ale z drugiej strony, narzędzie zbrodni najlepiej ukryć na widoku, może dlatego Teppei po prostu się przyznał, że tam był? Btw, Moimoi raczej podobna wzrostem do Aomine nie była :D

      Usuń
    3. Haha :D Nikt dalej nie sprawdził co robił Kagetora gdy go nie było, no i nikogo nie zdziwiłaby jego obecność w Seirin :3
      No nie xD Ale ich chyba nie pomylil xD

      Usuń
    4. Kagetora... Hm, może jego podróże są podejrzane, ale jakoś nie widzę go w roli mordercy :d I jednak uważam, że atak na Momoi i Izuki'ego ma coś wspólnego. Przypadek? Nie sądzę! :D

      Usuń
    5. Haha xD Detektyw na tropie :D

      Usuń
    6. No jasne, według moich oględzin naszych rozmów, już niedługo powinno być wszystko jasne, co prowadzi mnie do tego, że Izuki przypomni sobie, kto go uderzył! No i będą wiedzieć, kto morduje! Mhm, na pewno! :D

      Usuń
    7. Tak, jeszcze trochę i dowiecie się całej prawdy :D

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Izuuuuuuuuuki ;-; w sumie to fajnie XD Akashi będzie cierpiał :3
    Jak ja lubię kiedy dzieje się coś innego niż zaplanowano <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    plan zaczął działać, bardzo interesuje mnie morderca, dlaczego zaatakował Izukiego i mam nadzieję, że nic złego się nie stało, jak widać Akashi bardzo poważnie myśli o związku z Izukim, bardzo podejrzana ta sprawa, z tym, że ktoś ich odsłuchiwał... i jakoś dziwne dla mnie jest to zachowanie Tappeia...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń